- Ach, cóż to był za fantastyczny skok!
- Tak wiem,
dziękuję – mruknęła Nersi wyhamowując na końcu toru, zasypując tym samym jakąś
blond panienkę dużą ilością śniegu. Stanęła prosto i uśmiechnęła się, czekając,
aż na ekranie pojawi się ranking. Dla odmiany – wygrywała. No cóż, mistrza
narciarstwa nie da się pokonać. Jeżeli, oczywiście, mówimy o mistrzostwach,
które odbywają się w grze na konsoli Xbox…
- Nersi* idzie dzisiaj jak burza. Śnieżna, na
dodatek – usłyszała kolejny śmieszny komentarz wirtualnego sędziego.
Skrzywiła się. Cóż, twórcy tej gry obdarzyli komentatora istnie niebiańskim
poczuciem humoru.
Właśnie miała
zaczynać kolejną rundę – mając za przeciwnika wirtualnego zawodowca, którego
podobno nie dało się pokonać (tak mówił jej kuzyn, cienias) - gdy drzwi do jej
gabinetu z hukiem się otworzyły. Odwróciła się, zaskoczona, a widząc Clo
wybuchnęła śmiechem. Ta popatrzyła na nią, krzywiąc się nieznacznie.
- Z czego się
śmiejesz? – spytała podejrzliwie.
- Wyglądasz
jak bu… malinka – poprawiła się szybko, nie chcąc oberwać od młodszej
koleżanki.
- Jest aż tak
źle?
- Jesteś cała
czerwona. Musiałaś szybko biec.
- No bo
biegłam – obruszyła się strażniczka, wchodząc do gabinetu. Stanęła na jednej z
chmur w kolorze czerwonym… Czysty zbieg okoliczności.
- Aha… -
teatralna pauza miała zmusić Clo do dalszego mówienia. Dziewczyna była jednak
albo zbyt zmęczona, albo zbyt zapatrzona w ekran jej telewizora, więc nawet nie
zwróciła na Ners uwagi.
- W co grasz?
- Kinect Sports Season 2 – odparła Nersi,
patrząc na pudełko – A ty po co przyszłaś? Przybiegłaś? – poprawiła się.
- Ktoś do
ciebie przyjechał. Jakaś dziewczyna. Wysoka blondynka na gigantycznych
obcasach.
Nersi znała
tylko jedną osobę, która potrafiła w czasie deszczu chodzić w
dwunastocentymetrowych szpilkach…
- Dziękuję za
informację. W nagrodę możesz sobie zagrać – powiedziała dziewczyna, kierując
się w stronę drzwi. Gdy była już przy nich - odwróciła się.
- Tylko
najpierw się wyloguj z mojego konta i zagraj na gościu…
Było już za
późno. Kiedy Clo, nie zwracając uwagi na koleżankę, próbowała nauczyć się
kierować wirtualnymi nartami, w głowie Nen pojawiło się uzasadnione
przekonanie, iż jej pozycja Mistrza w rankingu może bardzo szybko zlecieć w
dół.
*W grze komentator używa nicku zalogowanej
osoby, a z racji tego, iż mój brzmi Nersi – dlatego tak się do mnie odzywa ;]
Pobieżny ogląd więźnia
Nersi otworzyła oczy szeroko ze zdumienia… Na
widok adresu, który na pierwszy rzut oka wydaje się strasznie długi. Cóż, taki
właśnie jest – składa się z trzech słów, ładnie oddzielonych myślnikami,
aczkolwiek dość trudnych (według tych wszystkich norm Słownika Języka
Polskiego). Najpierw jest stowarzyszenie,
potem elfów, a na końcu jeszcze sprzymierzonych… Plusem jest fakt, iż są po polsku, przez co w
miarę dobrze się je zapamiętuje.
To, co wydaje
się być oczywiste – adresem jest nazwa własna. Nie posiada żadnego drugiego
znaczenia, nie potrzebujemy doszukiwać się jakiś głębokich sensów
poszczególnych słów i całego wyrażenia razem, ponieważ one go nie mają. Jest to
związek wyrazów stworzonych przez autorkę, tylko i wyłącznie na potrzeby tego
bloga. Można to opatrzyć nawet znaczkiem ©. Ale do rzeczy – zaciekawił mnie,
pomimo swojej przerażającej długości. Domyślam się, że jest to nazwa (jakiegoś
stowarzyszenia, no popatrz, kto by pomyślał, co nie?) przewijająca się w
fabule, stanowiąca jakiś punkt podparcia dla całej historii, przez co bardzo
ważna. Zresztą, występują w niej elfy,
co wprowadza do atmosfery ubóstwianej przeze mnie fantastyki, więc takie
emocjonalne odczucia są w miarę pozytywne.
Wszelkie
cytaty mówiące o marzeniach, dążeniu do wyznaczonego przez siebie celu, nie
poddawaniu się - mam do nich cholerny
sentyment, przez co jestem zakochana w Twej belce. Cudzysłów jest, gramatyczna
forma jest, ale czego nie ma? Autora, no właśnie. Dlatego pozwoliłam skopiować
sobie ten cytat w wyszukiwarkę Google i odkryć, czy pojawią się tylko wyniki
związane z Twoim blogiem (czyli sentencja Twoja), czy jednak jest autorstwa
kogoś innego. Klikamy szukaj… Carlos Ruiz Zafón. Yep, to są jego
słowa, a nie mam tego zaznaczone. Jeśli wydawało Ci się za długie – wystarczyło
samo nazwisko.
Jestem po prostu cholerną zwolenniczką praw autorskich (nie tylko
tekstów, ale również grafiki, więc szykuj się).
8/10
Ubiór więźnia
Zacznę od
tego, że ustawienie paska nawigacyjnego na przezroczystość sprawdza się tylko i
wyłącznie wtedy, gdy mamy do czynienia z jednokolorowym tłem. W takiej sytuacji
nie ma różnicy pomiędzy jednym odcieniem a drugim, przez co takie przejście
ładnie wygląda. U Ciebie jest inaczej – zauważ, iż widzimy dokładnie linię
pomiędzy tłem wewnętrznym i zewnętrznym. Na dodatek tekst jest tam ledwo
widoczny, więc poradziłabym ustawić albo na pełny kolor (czarny w tym
przypadku), albo całkowicie pozbyć się paska nawigacyjnego, chociaż jest to
rozwiązanie dość niepraktyczne.
Kolorystyka –
zieleń i czerń; przeplatają się ze sobą również biel oraz szarość (w
czcionkach, minimalnych elementach na nagłówku). Nie wiem dlaczego, ale zielony
wydaje się być kolorem, do którego bardzo trudno czasami zestawić grafikę i
całość bloga. Osobiście chyba nigdy nie użyłam tej barwy, gdyż po prostu nie
pasowała mi do żadnej pracy. Zawsze znajdzie się odcień, nawet jeśli mamy na
obrazku dużo tych tonacji, który będzie wydawał się lepszy. Zieleń ma po prostu
bardzo rozpiętą gamę kolorystyki, przez co często zanim spróbujemy odszukać
odpowiedni kolor – znajdziemy inny. Właściwie każdy umiejętnie dobrany wygląda
ładnie. Tutaj natomiast widzę szablon, na którym to właśnie ta nieszczęsna
zieleń odgrywa najważniejszą rolę: od bardzo jasnych odcieni, przez pomieszanie
z żółcią, seledyn, szmaragd, taki soczysty, po najciemniejsze, prawie czarne.
Czcionka jest
właściwie czymś, do czego miałabym pewne wątpliwości. Ta biel wydaje mi się być
zbyt jaskrawa, jak na czarne tło zewnętrzne i ten ciemnozielony. Jakaś inna
barwa, może trochę bardziej wpadająca w szarość, tak jak główny tekst, będzie
odpowiedniejsza. Może to tylko moje odczucie, aczkolwiek im niżej się zjeżdża,
tym blog robi się jaśniejszy, co strasznie kontrastuje z głównymi kolorami na
blogu. Tak jakby wizualnie jasnych tonacji było więcej niż ciemnych (chociaż w
rzeczywistości jest na odwrót).
Patrzę na
naprawdę piękny szablon. Do jego wykonania użyto tak niewiele grafiki, a
stworzono coś ślicznego. Elfka i kawałek lasu mają stworzyć czytelnikowi
nastrój. Według mnie robią to fantastycznie. Świetne przejście krawędzi, nie ma
żadnych konturów, jest taka płynność, która dodaje dziwnej lekkości całemu
wyglądowi. Estetyka przez to jest zachowana, co działa na wielki plus.
8/10
Przesłuchanie
Na początek – żałuję trochę, że
widzę tylko trzy rozdziały. Nie jestem do końca pewna, czy po tak wizualnie
krótkich notkach będę w stanie do czegokolwiek dojść. Mam nadzieję, iż tak.
Rozdział 1
Zaczęłaś od dość długiego opisu
Ogrodu. Mogę założyć, że będzie to miejsce dość ważne, nie takie, w którym
rozwiniesz akcję, ale jednak potrzebne do funkcjonowania bohaterów. Jest bardzo
ciekawy, ładny, chociaż pozbawiony epitetów, porównań, innych środków
stylistycznych.
Poznajemy główną bohaterkę –
Selvię. Na jej podstawie stworzyłaś także Larin. Dlaczego podstawie? Ponieważ ta druga wydaje się być jej całkowitym
przeciwieństwem. Tak jakby cechy uwypuklone u tej młodszej były celowo inne niż
u starszej. Lubię tworzenie bohaterów na zasadzie kontrastu, sama często piszę
opowiadania, w których postacie stojące po jednej stronie, że tak się wyrażę,
są różne. Zobaczymy, jak rozwinie się to potem.
Ta druga część rozdziału również
nie jest zła. Strażnik, złapanie Selvii… Tylko w mojej głowie zaczyna kiełkować
pytanie: czy oby nie za szybko? Chodzi mi o to, iż Selvia zachowała się
beznadziejnie, lekkomyślnie (lubię bezmyślnych bohaterów w opowiadaniach,
jednak nie w takich sytuacjach). Wychodzi z gospody, w której chwilę wcześnie
odbyła rozmowę z przyjaciółką (pomijając fakt, że ograniczyła się tak naprawdę
tylko do tematu ewentualnego polecenia ponad granicą) i postanawia pójść na
żywioł, polecieć akurat teraz. Wydaje mi się to być nienaturalne, chociaż cała
sytuacja była opisana bardzo fajnie. To są jakieś takie logiczne domysły mogące
pochodzić od innych przyzwyczajeń w naszym świecie.
Rozdział 2
Jakie mam pierwsze myśli po
drugim rozdziale? Było nudno. Jestem zaskoczona, ponieważ spodziewałam się
chyba czegoś innego. Oczywiście – sytuacja, którą opisywałaś tutaj wynikała z
poprzedniego incydentu, więc pasowała do fabuły, ale czytając tę notkę miałam
nieodparte wrażenie, że była pisana na siłę. Nie było w niej serca,
przeleciałam przez kolejne zdania i nie wiedziałam, o czym czytałam. To nie
jest fajne, kiedy czytelnik nie ma punktu zaczepienia, nie wie, czy ma czekać
na kolejny rozdział, gdyż nie jest pewny tego, jak może być on napisany.
Zastanawiają mnie dwie rzeczy:
dlaczego Vardes potraktował tak ulgowo Selvię oraz powód, który wytłumaczyłby
dziwne zachowanie Remeusa. To są właściwie najbardziej intrygujące kwestie, jak
na razie oczywiście. Nie chciałabym, żeby zbyt szybko się rozwiązały, ale
również czekanie z odpowiedzią byłoby po prostu nudne.
Na dodatek osiem ostatnich wersów
– tych opisujących reakcję Larin – jest niepotrzebne.
Rozdział 3
No nareszcie – teraz była
przynajmniej przygotowana do tej ucieczki i nie było to zbyt nienaturalne.
Pożegnanie dwóch przyjaciółek również było bardzo fajne.
O reszcie rozdziału nie wiem, co
mam napisać. Nie mam się czego czepić, nie mam na co narzekać, nie mam nad czym
się zachwycać.
Podsumowanie
Pierwszą rzeczą będzie coś, co mi
się osobiście nie podoba. Ja po przeczytaniu każdego rozdziału nie wiedziałam,
jakie rzeczy powinnam opisywać. Nie znalazłam błędów logicznych, poszczególnych
sytuacji w każdej notce było niewiele, przez co ocenienie bezpośredniego ciągu
przyczynowo-skutkowego stawało się kwestią niemożliwą. Szczególne problemy
miałam z trzecim rozdziałem – nie byłam w stanie znaleźć elementów, które by do
siebie nie pasowały, ale zarazem brakowało mi tych zachwycających, jedynych w
swoim rodzaju.
Nazewnictwo
Ogród, żywopłot, który zasłania
świat dookoła tego prostokątnego skrawka ziemi, Wierzba Wariatów, Krzew Różany.
Własne powymyślane nazwy – każda kolejna jest zlepkiem istniejących w języku
polskim wyrazów, mających razem inne znaczenie. Brakuje mi takich bardziej
wymyślnych nazw, które są jednak charakterystyczne dla większości opowiadań
fantastycznych. Zasada zamknięcia oczu i wystukiwania kolejnych, przypadkowych
liter, a potem zmiana głosek na tyle, żeby było to możliwe do przeczytania,
jest, że tak to ujmę, podstawą stworzenie czegoś niepowtarzalnego. Można by
dyskutować, iż poszłaś na łatwiznę w tej kwestii, aczkolwiek te nazwy są raczej
subtelne, niewybijające się ponad sam sens fabuły, więc jest to taki
plus-minus.
Świat przedstawiony – czas i miejsce
Im bardziej się nad tym
zastanawiam, tym jestem coraz mocniej przekonana, iż Twoje opowiadanie jest taką
baśnią, a nie utworem typowo
fantastycznym. Dlaczego? Ponieważ jednym z podstawowych zasad
fantastyki/fantasy jest konkretne określenie czasu akcji. „W fantasy unika się sformułowań takich jak "dawno temu” lub
"w odległym kraju". Są one typowe dla bajek i baśni tradycyjnych, a
fantasy jest przeciwieństwem nieokreśloności i braku precyzji, bo one nie
wystarczają odbiorcy "współczesnych baśni"” (Wikipedia).
Zakładając rozróżnienie pomiędzy
wspomnianą współczesną baśnią a taką
jak np. Królewna Śnieżka, Kopciuszek, Twoje dzieło umiejscawia
się, według mnie, bardziej w tej drugiej kategorii. I mam wrażenie, że te moje
odczucia są raczej trafne, ponieważ uznając Władcę
Pierścieni lub Opowieści z Narnii
(gdzie w przypadku pierwszego utworu świat jest w pełni stworzony i określony
czasowo; w drugim jest to mieszanina naszej rzeczywistości oraz Narnii,
aczkolwiek nadal idealnie umiejscowiona w konkretnych ramach czasowych) za
absolutne podstawy tego gatunku i tak diametralnie się od siebie różniące, Stowarzyszenie Elfów Sprzymierzonych nie
przypomina ani jednego, ani drugiego.
Definiując SES jako baśń łatwiej
jest zrozumieć niekonkretność, chociaż i tak jest ona dość rażąca.
Dwa pierwsze rozdziały miały
miejsce tylko w Ogrodzie, w trzecim pojawia się Wieża, tereny nieznane. Na
razie tych lokalizacji jest tyle, co potwierdza taką baśniowość, gdyż fantastyka to jest jednak świat o rozległych
granicach i nie powinna zawierać się jedynie w niewiedzy elfów zamieszkujących
Ogród.
Fabuła i konstrukcja rozdziałów
Brak jakiegokolwiek określenia w
jakiejś zakładce chociażby sensu stworzenia tego opowiadania jest dziwnym
rozwiązaniem. Teraz, gdy mam oceniać fabułę, nie jestem w stanie rozwinąć
swoich myśli, gdyż przeczytałam tylko trzy krótkie rozdziały.
Adresem i, jak mi się wydaje,
jednym z fundamentalnych zagadnień jest to Stowarzyszenie. Sądziłam, że jako ta
podstawowa jednostka bloga – adres – będzie miało jakieś większe znaczenie w
tych początkowych częściach. Czym ono w ogóle jest? Na jakich zasadach działa?
Dlaczego istnieje? Gdyby SES było czymś, co nie jest dla tych zwykłych bohaterów, czyli przeznaczone
dla stworzonych władz, bardziej magicznych zagadnień, Twoje niewyjaśnianie
byłoby świetne – w końcu normalna, nawet buntująca się elfica nie ma wglądu do
tych spraw o większej wadze. W takiej sytuacji chwaliłabym za ciekawe
utrzymywanie wyjaśnień w tajemnicy i ujawnienie ich dopiero w odległym czasowo
rozdziale. Aczkolwiek w Twojej wersji wszyscy bohaterowie wiedzą o
Stowarzyszeniu, więc czego czytelnicy nic? Ten brak wiedzy dotyczący fabuły (pomimo
kilkakrotnego przeczytania każdej notki) jest irytujący. Takiej sytuacji nie
powinno być. Jeśli adresat tekstu widzi, że ta i ta informacja nie może być
ujawniona zbyt wcześnie, bo zniszczyłoby to fabułę, to nie wymaga tego. Jednak,
kiedy ja wiem, iż powinnam znać prawdę na tyle, aby nie mieć problemów z
późniejszym, własnym rozszyfrowaniem fabuły, a tak się nie dzieje… Co mam o tym myśleć?
To wynika z błędu konstruowania
rozdziałów. Podajesz zbyt mało wiadomości potrzebnych czytelnikowi. Nie chodzi
o wypisywanie cech bohaterów, za bardzo obszernych wytłumaczeń, że Wiesław jest
synem Gieni i Romka, urodził się trzydziestego lutego, pochodzi z Kambodży, a
jego ulubionych smakiem lodów są miętowe… Nie! Niektóre podawane informacje są
niepotrzebne, my nie musimy wiedzieć o wszystkim, co dotyczy postaci
(szczególnie, gdy opowiadanie jest pisane w narracji trzecioosobowej; w
przypadku pierwszoosobowej byłby to zabieg poprawny), ponieważ natłok danych
oddala nas od prawdziwego sensu opowiadania.
Zanim napiszesz rozdział zastanów
się, jakie wiadomości chcesz przekazać czytelnikowi w opisach pomiędzy
poszczególnymi dialogami. Gdy jeden bohater wspomina coś o Stowarzyszeniu, Ty
powinnaś tak wpleść wzmianki o nim w odpowiedź drugiej postaci lub tym opisie
pomiędzy nimi, żeby osoba czytająca wiedziała, o czym w ogóle jest ta rozmowa.
Kiedy uważasz, że potrafisz stworzyć jakiś wątek, niekoniecznie związany z
główną myślą opowiadania, np. Vardes mógłby opowiedzieć Selvii jakąś historię,
będącą bezpośrednio związaną z tym, co elfka próbowała zrobić (ktoś przed nią
nie wrócił, zahaczył się o gałąź, strażnik nie wiedział, iż to przyjaciel i go
zaatakował), to zrób to. Taki zabieg wzbogaciłby rozdział o przynajmniej dwa
akapity. Bohaterka miałaby o czym myśleć, przez co tekst byłby dłuższy.
Najprawdopodobniej, dobrze skonstruowany, wzbogaciłby rozdział na tyle, aby
podnieść jego atrakcyjność – lepiej by się czytało, bo przynajmniej nagle nie
skończyłby się w najmniej oczekiwanym momencie, jak to bywało u Ciebie.
Rozwinięcie akcji
Podsumowując moje wrażenia
dotyczące tej części fabuły – nudziłam się. Jestem jednak pewna, że nie przez
samą historię, ponieważ ona ma potencjał; dobrze napisana jest w stanie
zaczarować i były takie momenty, które istnie magiczne na mnie działały, jakby
wyrwane z profesjonalnej książki.
Powodem, według mnie, jest złe
rozwinięcie tej akcji. Błędnie, jak do tej pory, naszkicowałaś sobie kolejne
rozdziały. Dzieje się w nich za mało – powinny być dłuższe. Postaraj się wpleść
śmieszną sytuację, niespodziewane spotkanie, nagłą zachciankę na czekoladę…
Każdy taki mały element wprowadzi swobodę w tekst, dzięki czemu czytelnik
pragnący przeczytać nareszcie jakiś ważniejszy fragment, przeżyje szok,
ponieważ zauważy różnicę pomiędzy jedną częścią rozdziału a drugą.
W książkach konstrukcja jednego
rozdziału opiera się na jakimś ważnym wydarzeniu, bardzo często opis i dialogi
ograniczają się tylko do niego, czasami jeden wątek trwa kilka kolejnych części
(jak np. bitwy, właściwie w każdej części Zwiadowców,
gdzie autor potrafił zakończyć jeden na wypowiedzi bohatera, a reakcję na nią
już w następnym; zresztą w wielu książkach jest coś takiego). U Ciebie
brakowało mi tego jednego, ewentualnie dwóch wątków - jak na tak małą ilość
tekstu było ich za dużo. Jeśli chcesz pozostać przy takiej liczbie słów na
rozdział – ograniczaj się do dobrego rozwinięcia jednej sprawy, ponieważ brak
zainteresowania fabułą wynika z natłoku kolejnych, postępujących po sobie
wydarzeń, które nie mają bardzo często ze sobą nic wspólnego. To mnie tutaj
razi. Rozdziały są za krótkie, żeby tyle w nich upychać.
Narracja
Trzecioosobowa. Ja jestem
zwolenniczką właśnie tej opisowej narracji, co niejednokrotnie wspominałam już
wcześniej. Dla mnie sens i napięcie opowiadania są prawdopodobne, jeśli
czytelnik potrafi zobaczyć jedno wydarzenie z perspektywy kilku bohaterów, co
jest niemożliwe przy pisaniu jako główna postać-narrator jednocześnie.
Myślę, że pod tym względem
wszystko było jak w najlepszym porządku, dostosowywałaś czasowniki do przyjętego
czasu, właściwie nie rzuciły mi się żadne błędy z tym związane.
Bohaterowie
Główna bohaterka – Selvia – to
elfka. Ja odbieram ją raczej jako postać ciamajdowatą. Nie wiem, dlaczego, ale
to jest najtrafniejsze słowo opisujące u mnie Selvię. W zamierzeniu autorki
pewnie nie miało tak być, jednak to już nie moja wina, że widzę ją tak a nie
inaczej.
Powinnaś tchnąć w nią trochę
więcej samej siebie. Jeśli Ty nie potrafisz, chociaż po części, uosobić się z
przynajmniej jedną stworzoną kreacją fabularną - to nie jest dobrze. Ona musi
mieć coś z Ciebie; coś, co wzbudzi w każdym widzu sympatię. To może być jedna
cecha, ewentualnie całość, chociaż tego nie polecam, bo bohaterowie wychodzą
wtedy zbyt idealni.
Ogólnie tworzenie kolejnych elfów
nie idzie Ci źle. Są to stworzenia dosyć różnorodne, niepowtarzające się cechy
charakteru nie zlewają nam poszczególnych postaci. Remeus, Vardes – to są takie
ciekawostki. Larin – ona wydaje się być zbyt płytka, bez serca, taki robot.
Popracuj nad rozwijaniem bohaterów trochę bardziej, ponieważ to jest tutaj
potrzebne.
Naturalizm i logika
Na logikę nie mam co narzekać,
ponieważ była tutaj zachowana. Zresztą – oceniam baśń (tak w końcu założyłam),
więc nawet brak tych rozsądkowych sytuacji, takiej mądrości wplecionej w
poszczególne elementy nie byłaby czymś złym.
Z tym naturalizmem było trochę
gorzej. Uważam, iż w tej sytuacji, kiedy Selvia wymyśliła sobie nagle ten lot
ponad żywopłotem nie było nic naturalnego i czułam takie wymuszenie całego
wydarzenia. Rozmowy Larin&Selvia też nie są pod tym względem zachwycające i
można to napisać, rozegrać całkowicie inaczej, a również w końcu dojść do tego,
do czego Ty doszłaś (w lepszy sposób).
Dialogi
Nie brakowało ich i właściwie do
konstrukcji nie mam nic przeciwko. Wychodzą Ci, po prostu, nie ma błędów przy
zapisie, ładnie określane poszczególne reakcje przy kolejnych wypowiedziach,
dość normalne wymiany zdań – wychodzą Ci lekkie, szybko się czyta, co jest
fajne. Zbyt ciężkie mogłyby wzbudzić niechęć do całego tekstu.
Opisy
Ten dotyczący Ogrodu – bardzo
dobry.
Postacie z wyglądu – również
niczego sobie.
Sytuacje dookoła bohaterów –
tutaj mogłoby być lepiej, ale w porównaniu do wielu opowiadań, które można
przeczytać w internecie to jest naprawdę dobre.
To są rzeczy dotyczące tego, co
jest, co przeczytałam. O tych brakach wspominałam wcześniej.
Styl
Te zastrzeżenia, które miałam
przy rozwinięciu akcji, fabule, konstrukcji rozdziałów bezpośrednio wpływają na
styl pisania. Ja przez te teksty przeleciałam nie zapamiętując prawie nic.
Trudno było dojść potem do jakichkolwiek wniosków.
Piszesz lekko, ale zbyt lekko.
Brakuje mi bardziej głębokich przemyśleń i barwniejszych fragmentów (pod
względem używanych słów). Nie ma na czym zawiesić oka, nie ma sytuacji, która
wyróżniałaby się na tle innych, nie ma różnorodności – jest po prostu
monotonia. To jest dobre do tego momentu, w którym czytelnik zaczyna się
nudzić.
9/20
Spisanie zeznań
(Na czerwono – błędy; na zielono
– to, co brakuje; na żółto – to, co
niepotrzebne).
Rozdział 1
Właściwie nie mogła zobaczyć więcej niż sam on. – W tym akurat zdaniu nie chodzi mi o
błędy, ale o sam sens. Co oznacza to sam
on? Nie pasuje mi to ani do poprzedniego zdania, ani do następnego;
Za murkiem wznosił się żywopłot, zawsze idealnie przycięty w proste linie, a
w niektórych miejscach w nieokreślone zakrętasy. Żywopłot
rósł też (…) – powtórzenie;
Samo wzlatywanie nad górną krawędź roślinnej
granicy, karano w straszliwy sposób. – Przecinek
nie jest tutaj potrzebny;
Między drogą,
a granicą (…) – w tym przypadku przecinek nie jest potrzebny;
(…)część miejska. Pełno bogatych(…) – jest ta część, czyli poprawna będzie forma pełna, nie pełno;
(…)w łachmanach i obaj, jak równy z równym, nalewali wody do identycznych wiader. – Ten
przecinek jest tutaj potrzebny, ponieważ część jak równy z równym działa jako wtrącenie w zdaniu, czyli trzeba z
obu stron zaznaczyć go przecinkami;
A kto o tej porze
jest jeszcze poza domem? Komu może przyjść do głowy ucieczka z Ogrodu o tak
później porze? – powtórzenie;
Wcześniej,
czy później(…) – nie postawiłabym tutaj przecinka;
Chwilę później, głosy stały się wyraźniejsze. – tutaj również
nie;
Rozdział 2
Myślałem, że
nie jesteś na tyle tępy, żeby pomyśleć, że
chodziło mi o dzieci! – powtórzenie;
Nie oświadczając wcześniej, że zrywa z Przymierzem! Rozumiem, że nie możesz jej nic zrobić, ale dlaczego tak miło
się do niej odnosisz? – powtórzenie;
Rozdział 3
Dziewczyna,
choć starała się jak mogła, zupełnie nie wiedziała, co ma ze sobą zabrać. –
Ten przecinek się tutaj przyda;
(…)a słońce co i
rusz(…) – co i rusz? A nie samo co rusz?;
Była tak ciężka, że
gruby pasek wciskał jej się w kość.
- Powiedz po prostu Hermsom, że odchodzę ze Stowarzyszenia Elfów Sprzymierzonych i że nie mają mnie szukać. – powtórzenia;
(…)udając, że
szuka czegoś w zapasach. Obejrzała dokładnie drewniane drzwi z okienkiem. Przez
chwilę wydawało jej się, że coś(…) –
powtórzenie;
To są
właściwie wszystkie błędy, jakie znalazłam w tych trzech rozdziałach.
Możesz być z
siebie naprawdę dumna, ponieważ pomyłki, które popełniasz, nie niszczą, nie
zniekształcają czytanego tekstu (nie licząc tych powtórzeń, ale o tym zaraz).
Drobne potknięcia z przecinkami nie wpływają w tym przypadku na poszczególne
zdania, są to sytuacje, jakie mogą wydawać się niepewne każdemu, więc tutaj nie
mam Ci nic do zarzucenia.
Jedyną sprawą,
którą chciałabym poruszyć są powtórzenia. Jak na te trzy rozdziały – nie ma ich
dużo, ale w niektórych fragmentach tekstu pojawiają się bardzo często. Ja, gdy
wertuję te zdania, gdzie słowo że
pojawia się właściwie bez przerwy, odnoszę dziwne wrażenie, iż ty tego nie przeczytałaś. Są to bowiem
przypadki będące naprawdę widoczne – to nie jest gdzieś tam wpleciono słówko,
którego i tak nikt nie zauważa. Coś tam,
że ktoś tam powiedział coś tam, że było tak, że nie inaczej… Istnieją takie
zamienniki, jak iż, bowiem, boć, albowiem itd.
(zależy oczywiście od sensu i typu zdania). Najczęściej można również zmienić
cały schemat słów, aby użycie tego że
było niepotrzebne. Weźmy na przykład jedną z wymienionych wyżej sytuacji:
Nie oświadczając wcześniej, że zrywa z Przymierzem! Rozumiem, że nie możesz jej nic zrobić, ale dlaczego tak miło
się do niej odnosisz?
To pierwsze
zdanie można zapisać na wiele sposobów, inaczej.
Nie poinformowała wcześniej o zerwaniu z
Przymierzem!
Nie powiedziała wcześniej nikomu o zerwaniu
z Przymierzem!
Nie oświadczyła wcześniej, iż zrywa z
Przymierzem!
Dzięki takiej
zmianie pierwszego zdania nie będzie powtórzenia, ponieważ że nie tam nie wystąpi.
Jeszcze ten
jeden:
Była tak ciężka, że
gruby pasek wciskał jej się w kość.
- Powiedz po prostu Hermsom, że odchodzę ze Stowarzyszenia Elfów Sprzymierzonych i że nie mają mnie szukać.
Można to
zmienić tak:
Była bardzo ciężka. Czuła, jak gruby pasek
wciskał jej się w kość.
- Powiedz po prostu Hermsom, że odchodzę ze
Stowarzyszenia Elfów Sprzymierzonych. Nie chcę, aby mnie szukali.
To jest tylko
przykład – możliwości jest naprawdę wiele.
Jeżeli
czytanie tekstu w myślach Ci nie pomaga, zrób to na głos. Okazuje się, iż
słysząc samą siebie będziesz w stanie łatwiej wyłapać ewentualne powtórzenie w
tekście, gdyż w pewnym momencie coś przestanie do siebie pasować.
Czyli: unikaj
tych powtórzeń, konstruuj zdania inaczej (możesz sobie wypisać kilka wersji
jednego, dwóch wersów i zobaczyć, który wariant będzie brzmiał lepiej). Zastępuj
niektóre słowa synonimami, np. A kto o
tej porze jest jeszcze poza domem? Komu może
przyjść do głowy ucieczka z Ogrodu o tak później porze?
Zamiast tego: A kto o tej porze jest jeszcze poza domem? Komu może przyjść do
głowy ucieczka z Ogrodu o tak później godzinie?
– Jedno słowo, a jest w stanie zmienić wszelkie wątpliwości związane z użyciem
tego samego wyrazu więcej niż raz (w jednym, dwóch zdaniach obok siebie,
oczywiście).
8/10
Przeszukiwanie kieszeni
Zacznę od
prawej strony.
Licznik
wyświetleń oraz menu, w którym widzę pięć zakładek.
Nowości – czyli po prostu odnośnik do
strony głównej. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to niekonkretny tytuł. Na
wielu blogach taka zakładka jest punktem informacyjnym, miejscem, gdzie autor
uświadamia czytelników, np. kiedy będzie następny rozdział, o SPAMie itp. U
Ciebie zawraca nas na stronę główną. Dziwnie.
Spis treści – trzy rozdziały.
O autorce – jak wskazuje sam tytuł – o
Tobie. Informacje, które mogą zaspokoić zaciekawienie czytelników, ale nie na
tyle poufne, żeby miała taka osóbka sobie Ciebie wyobrażać. Nie za dużo, nie za
mało – w sam raz (nie licząc tych kilku błędów, które rzuciły mi się w oczy,
ale to już nieważne).
Czytasz?
Wklej! – a ja myślałam, że mania na wklejanie buttonów tego typu już minęła.
A jednak…
Polecam – linki, po prostu.
Zanim przejdę
do innych rzeczy na Twoim blogu… Nie ma nic o fabule. Nie jestem zwolenniczką
opisywania bohaterów, dodawania ich zdjęć, streszczania akcji opowiadania,
jednak tutaj nie mam nic. Ja nie
wiem, gdzie dzieje się akcja (no dobra, mniej więcej po przeczytaniu potrafię
nakreślić jakiś tam świat przedstawiony, aczkolwiek bardzo ubogi), kiedy,
jakieś nazwy własne (czym jest Stowarzyszenie Elfów Sprzymierzonych,
Przymierze). Nic! To mi się nie
podoba.
Teraz zjeżdżam
w dół.
Czy tylko ja
mam wrażenie, że ramka Obserwatorzy
potrafi całkiem ładnie zniszczyć estetykę bloga? Nawet idealnie dopasowana
wygląda dziwnie – na tle tej wszechobecnej czerni i zieleni jest jak kolorowe
kwiatki w krainie Hadesu (przepraszam, jestem w trakcie drugiej części serii Percy Jackson i mam chwilowe
zafascynowanie mitologią grecką).
Plus za
informacje na samym dole. Szkoda, że wiedziałam o autorze belki wcześniej.
6/10
Indywidualizm
Bardzo dużo
myślałam nad tym, jak sklasyfikować Twój twór, jak bardzo jest on oryginalny.
Na początku miałam pewne wątpliwości, gdyż to, co przeczytałam do tej pory nie
było fabularnie unikalne na tyle, żeby uznać to za jedyne w swoim rodzaju. Jak
już wspomniałam wcześniej – styl, rozwinięcie akcji mnie nie powaliło.
Oczekiwałam czegoś więcej. Mogłabym jako tako oryginalność ocenić po większej
ilości przeczytanych rozdziałów. Teraz? Ja nie wiem, czy za dwa, trzy posty nie
zacznie to przypominać jakiejś książki, nawet takiej mało znanej, ale jednak
czegoś, co już było. Do tego indywidualizmu Twojego bloga można zaliczyć
historię po części. Dlaczego? Gdyż widzę kreatywność w nazwach, w jakiś Twoich zamierzeniach, w ukształtowaniu
bohaterów, miejsc, w których dzieje się akcja. Aczkolwiek sama fabuła pozostaje
dla mnie wątkiem dość wątpliwym.
5/7
Wyrok
Punkt za
nastrój, który wykreował we mnie wygląd bloga. Punkt za stworzony Ogród,
ponieważ jest naprawdę ciekawie opisany i właściwie bardzo mi do gustu. Punkt
na zachętę, gdyż jesteś w stanie rozwinąć fabułę tak, że jeszcze wszyscy
pootwierają oczy szeroko ze zdumienia, zaskoczeni tak fantastycznym tworem.
Pisz dalej, twórz dalej, co niezależnie od moich upodobań – robisz to fajnie,
bardzo fajnie.
3/5
Razem: 47 punktów - Parę dni w areszcie
Nie wpisałaś na początku oceny "Oskarżająca: Nersi" i "Oskarżony: ...". I brakuje mi zakończenia pod wyrokiem. Czyżby to blogspot uciął przy wklejaniu? o.o'
OdpowiedzUsuń//Idariale
Zakończenie uznałam za zbędne, o tym drugim to faktycznie zapomniałam o.o
UsuńDziękuję bardzo za ocenę i to, że poświęciłaś mojemu blogowi tyle czasu i energii. Zdziwiła mnie nieco czwórka, spodziewałam się najwyżej trójki. Z pewnością będę pisać dalej i wezmę sobie Twoje rady do serca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam C:
Brawo! *klaszcze* Szablon się nie rozjeżdża.
OdpowiedzUsuń