Nowa asystentka do spraw
społecznych, Claudinella, miała przez cały tydzień dużo pracy;
nie spodziewała się, że w zakładzie karnym oprócz wydawania
wyroków będzie musiała biegać z dokumentami i czasem myć
podłogi, ale praca miała też wiele zalet. Więźniowie często
przynosili naczelniczce podarki, żeby patrzyła na nich łaskawiej,
więc wszystkie podejrzanie wyglądające czekoladki trafiały do
asystentek. Do tej pory żadna z bombonierek nie była zatruta, bo na
szczęście w więzieniu dba się o bezpieczeństwo.
Claudinella cieszyła się
na dzień, kiedy znowu zajmie się ważnymi rzeczami. Gdy wyszła ze
swojego gabinetu, żeby zawołać do siebie umówioną więźniarkę,
miała nadzieję, że tym razem będzie mogła wydać znacznie lepszy
wyrok. Dziewczyna już czekała na korytarzu, z uśmiechem przywitała
się i zrobiła na asystentce bardzo pozytywne wrażenie.
*
Rozpatrujący wniosek:
Claudinella
Więzień: Lexie S
[her-infinity]
Adres i zdanie w belce są
ciekawe, chociaż nie sugerują wiele. Razi jedynie kropka przed
cudzysłowem, a i cały ten tekst można by zostawić bez niego,
skoro to Twoje słowa i jednocześnie coś w rodzaju podtytułu –
umieszczając ten sam napis w nagłówku, już nie miałaś
wątpliwości i tam nie przypomina on cytatu z innego dzieła.
Do ogólnego wyglądu
szablonu, chociaż jest prosty i przejrzysty, mam kilka zastrzeżeń.
Kolor tła, będący równocześnie tłem dla tekstu notek, jest zbyt
jaskrawy i mimo że z początku nie razi ani nie odrzuca, przy
dłuższym czytaniu zaczyna męczyć oczy. Oprócz tego, gdy już
odwróci się wzrok od niebieskiego monitora, wszystko inne wydaje
się pomarańczowe i taki efekt towarzyszył mi za jeszcze jakiś
czas każdym razem po zakończeniu przeglądania Twojego bloga.
Nagłówek jest znacznie
jaśniejszy i ładnie komponuje się kolorystycznie, ale pod innymi
względami nie podoba mi się w ogóle; nie będę oczywiście
krytykować założeń, bo każdemu może podobać się co innego,
ale uważam, że jest za wysoki i nie został najlepiej wykonany.
Jego krawędzie są nierówne, niedbale pociągnięte czymś w
rodzaju pędzla przezroczystości, a dwie najważniejsze grafiki, z
których się składa, kiepsko połączono ze sobą: ich brzegi są
rozmyte, rysunki częściowo się przysłaniają, a częściowo
wtapiają w siebie lub w tło. W efekcie powstaje nieprzyjemne
wrażenie chaosu, a dolna postać straciła przypadkiem kawałek
skrzydła. To właśnie w tym niefortunnym miejscu łączą się dwa
obrazki, z których dolny jest bardzo jasny, a górny na tyle ciemny,
że jego lewa strona przechodzi w głęboką czerń i nie widać
żadnych szczegółów; znajduje się tam niezbyt udane przenikanie
obu fragmentów i nie dość, że ciemna plama znajduje się na samym
środku nagłówka, to jeszcze ze względu na kontrast najbardziej
rzuca się w oczy. Pierwszą rzeczą, na jakiej człowiek koncentruje
wzrok w tym przypadku, jest właśnie ten punkt i nie robi to
najlepszego wrażenia.
Układ bloga i dodatki są
natomiast przemyślane, bo na stronie głównej znalazło się
wszystko, czego potrzeba i nie ma wrażenia przepełnienia gadżetami.
Statystyka, krótki tekst ogłoszeniowy, proste menu i obserwatorzy –
wszystko na swoim miejscu, intuicyjnie i wygodnie. Ten szablon
naprawdę bardzo by mi się podobał, gdyby nie nagłówek.
Utworzyłaś osobne
podstrony na spis treści, linki, informacje o bohaterach, o Tobie,
blogu i „wyjaśnienia”. Moim zdaniem te ostatnie można by
spokojnie dodać do ramki „o blogu” i w ten sposób ułatwić
nawigację, przy okazji zmniejszając liczbę podstron.
Na Twoim miejscu
zajęłabym się posegregowaniem listy linków, bo masz ich aż 31, w
tym szabloniarnie, ocenialnie, katalogi i nie wiadomo co jeszcze.
Byłoby wiadomo, gdybyś powsadzała je w odpowiednie kategorie, bo
teraz jest po prostu bałagan i człowiek dostaje oczopląsu od
listy, gdzie nie ma żadnej kolejności.
Tekstu w ramce „o mnie”
nie będę oceniać, bo są to tylko informacje o Tobie, którymi
zdecydowałaś się podzielić z czytelnikami i nie jest to również
szczególnie istotna część menu; zwrócę tylko uwagę na błąd:
„te opowiadanie” – powinno być „to”. Co innego w przypadku
strony „o blogu”, bo to opis opowiadania, który ma za zadanie
zachęcić odwiedzających do czytania i pewnie w wielu przypadkach
jest pierwszą podstroną, w jaką klikną. Nie podoba mi się
zupełnie początek tekstu – to, że starasz się uniknąć tandety
i nieoryginalności sprawia, że od razu kierujesz czytelnika na
taki, a nie inny tok myślenia; jeśli nie chcesz, żeby ktoś myślał
o Twoim opowiadaniu czy wstępnym tekście, że jest sztampowy i
kiczowaty, to o tym nie wspominaj, ani tego nie sugeruj. Odbiorca
może się czuć wręcz zachęcony do tego, żeby szukać w twoim
utworze niedociągnięć i tego całego kiczu, chociażby
podświadomie.
Do opisu bohaterów
użyłaś, a raczej zastąpiłaś je zdjęciami i animacjami, które
w jakiś sposób do nich nawiązują. Ciężko mi powiedzieć, czy to
rozwiązanie mi się podoba; z jednej strony cieszy mnie, że nie
znalazłam w tym miejscu zdjęć gwiazd i notek biograficznych, które
w wielu opowiadaniach zastępują jakiekolwiek opisy wyglądu i
charakteru bohaterów, ale z drugiej ramka nic nie wnosi.
Do wyglądu
najważniejszej części bloga, czyli tej, w której znajduje się
tekst rozdziałów, nie mam żadnych zastrzeżeń. Szerokość jest
wystarczająca, czcionka czytelna, a wszystkie informacje, takie jak
data czy tytuł posta, znajdują się w widocznych miejscach. Mam
tylko jedną małą uwagę – autor, godzina publikacji i informacja
o komentarzach pod notką są bardzo rozciągnięte, a można to
najprawdopodobniej poprawić jednym kodem w css.
Kiedy zaczynałam pisać
ocenę treści, na blogu znajdował się jedynie prolog i trzy
rozdziały. Skontaktowałam się z Tobą i umówiłyśmy się, że
poczekam z wystawieniem oceny do czasu, aż publikujesz czwarty. Po części dlatego, że regulaminową ilością na Gaolu jest właśnie pięć postów fabularnych, a nie cztery, a po części z tego względu, że ciężko było mi analizować tak krótki tekst z przekonaniem, że robię to sprawiedliwie. Sądziłam, że nawet ten jeden dodatkowy rozdział może rozstrzygnąć wiele niejasności z poprzednich części, lepiej zobrazować świat przedstawiony i pokazać Twoje zamierzenia odnośnie następnych. Mam tylko nadzieję, że brałaś to pod uwagę, kiedy się
zgłaszałaś – wiedziałaś, że szybko zostaniesz oceniona, skoro
trafiłaś na pierwsze miejsce w kolejce – i sama uznałaś, że na
tym etapie można już wypowiadać się o tekście jako większej
całości. Obawiam się jednak, że moja opinia może być dla Ciebie
wręcz krzywdząca, bo w najnowszym rozdziale wciąż dopiero
wprowadzasz czytelnika w świat, który stworzyłaś i tak naprawdę
ciężko powiedzieć, co chcesz zrobić ze swoim tekstem dalej. Nie
jest to kwestia jednego, ale co najmniej kilku rozdziałów, bo
chciałabym móc zobaczyć, w jaką stronę rozwiniesz fabułę,
jakie podejmiesz decyzję i dokąd zmierza wszystko to, co zdołałam
przeczytać.
Jeżeli oczekujesz rady,
na co powinnaś zwrócić większą uwagę już na tym etapie, to mam
nadzieję, że moja ocena będzie dla Ciebie pomocna.
Zdecydowałaś się na
napisanie własnej historii, która nie opiera się na innym dziele,
bo nie jest to fan fiction, ani nie przedstawia życia w znanej nam
rzeczywistości: wybrałaś pisanie fantasy.
Z dość niejasno
brzmiącego prologu – oraz, oczywiście, z opisu bloga – można
wywnioskować, że akcja ma miejsce w Valurii, świecie istniejącym
równolegle do naszego, gdzie ludzie mogą się co prawda przedostać,
ale dzieje się to bardzo rzadko i nigdy przypadkiem. Taka sytuacja
ma miejsce właśnie w prologu, gdzie Praojciec informuje swoją
adoptowaną córkę, pochodzącą również z naszego świata, że
postanowił przywołać z Ziemi kolejnego człowieka, żeby ubarwić
jakieś nadchodzące zawody.
Informacje, które można
wyciągnąć z prologu są według mnie wystarczające, bo czytelnik
dowiaduje się wszystkiego, czego powinien. W komentarzach pojawiały się głosy, że wstęp jest zbyt tajemniczy i zawiły; dodałaś też notatkę nad treścią, w której tłumaczysz się z tego faktu, podczas gdy skomplikowana akcja czy mało zrozumiałe nazwy nie są wcale problemem. Można narzekać jedynie na styl, który chwilami bywa męczący w odbiorze, ale oczywiście nie na tyle, by utrudniać zrozumienie tekstu.
Właściwa akcja
rozpoczyna się w pierwszym rozdziale, gdzie jesteśmy świadkami
śmierci głównej bohaterki imieniem Claire, która zaraz po wypadku
budzi się w świecie, o którym wcześniej nawet nie słyszała.
Chociaż tylko raz opisujesz akcję z jej perspektywy, a kolejne
części w teorii koncentrują się na innych postaciach, to centrum
wydarzeń pozostaje właśnie ona. To osoba wyjątkowa, szybko
okazuje się, że prawdopodobnie zyska wielką moc i może nawet
zmienić losy świata, do którego trafiła, dlatego zrozumiałe
jest, że wywołuje spore zainteresowanie. Dziwi mnie jednak, że
wzbudziła je już na samym początku, gdzie nikt nie miał prawa
spodziewać się, że jest Bezimienną, bo ostatnie pojawienie
się tego typu istoty miało miejsce trzysta lat wcześniej i uważa
się je wręcz za zwykłą legendę. Nie tłumaczy to też faktu, że
że jej przeznaczenie to jedyny wątek fabularny. Pozostali
bohaterowie myślą tylko o niej, wszystkie ich poczynania są w
jakiś sposób związane z jej przybyciem, a kolejne rozdziały
poświęciłaś wyłącznie przedstawieniu nowych bohaterów oraz
opisaniu momentu ich zapoznania się z tajemniczą dziewczyną z
innego wymiaru lub zetknięcia z informacją o jej pojawieniu się. W
takim układzie nie ma miejsca na przedstawienie czytelnikowi podstaw
świata, bo akcja cały czas posuwa się do przodu i chociaż nie
dzieje się to zbyt szybko i nie obserwujemy nagłych jej zwrotów,
to mam wrażenie, że nie chcesz jej ani na chwilę przerwać, żeby
podjąć inny temat; zatrzymać się na chwilę, żeby czytelnik mógł
zrozumieć świat, w którym mają miejsce te wszystkie wydarzenia,
zanim pozna dalszą część historii. Przez wszystkie rozdziały
skupiasz się wyłącznie na ukazaniu uczuć czterech bohaterów
względem Claire i postępów w szkoleniu, które rozpoczęła.
Nie opierasz swojego
świata na realnym, a pozorne odniesienia do innych, które czasem
się pojawiają, okazują się mylące, jak chociażby w przypadku
nazw bogów, którzy pochodzą z różnych, niezwiązanych ze sobą
mitologii; ciężko znaleźć jakieś podobieństwa do pierwowzorów
i raczej nie można w Charonie, bracie Mesjasza, dopatrywać się
greckiego dziadka przewożącego ludzi łódką w zamian za obola.
Wszystko wskazuje więc na to, że starasz się stworzyć własny
świat od podstaw. Niestety, tych podstaw brakuje. Nie piszesz nic o
organizacji świata i tak naprawdę szczątkowe wnioski można
wyciągnąć tylko z nielicznych fragmentów, które pokazują coś
innego niż przemyślenia Deneba, Rinnah i Pandory na temat głównej
bohaterki. Wszystko, co mogę o Valurii powiedzieć to to, że wydaje
się łaskawa dla kobiet, bo panuje jakieś równouprawnienie, magia
odgrywa ogromną rolę w życiu mieszkańców, a Claire trafiła do
jakiegoś królestwa. Nie mam zielonego pojęcia, na czym w tym
państwie opiera się gospodarka, bo jak dotąd w tle przewijało się
tylko wojsko, jacyś strażnicy bez koszul i król, chociaż zupełnie
nie wiadomo, jaką rolę ten ostatni tam odgrywa; w końcu istnieją
dwaj boscy bracia, którzy cieszą się wielkim oddaniem mieszkańców
i nie tylko biernie obserwują wiernych, ale podejmują ważne
decyzje. Nie wiadomo również, skąd mieszkańcy biorą pożywienie,
ubrania i broń, ale zakładam, że opisujesz świat preindustrialny,
w którym ludzie radzą sobie bez maszyn (wnioskuję to ze sposobu, w
jaki przez przypadek któraś mieszkanka podpaliła swój dom). W
takim razie Claire miała ogromne szczęście, że od razu trafiła
na życzliwych ludzi, a raczej na osoby, które zauważyły jej
niezwykłość i dość dobrze potraktowały; nie wiedząc nic o
świecie, w którym się znalazła i mówiąc o Ameryce, z której
pochodzi, wyglądała raczej na wariatkę i dziwne, że zobaczono w
niej coś na tyle wyjątkowego, że od razu zabrano ją do króla.
Czy nie miał ważniejszych spraw niż oglądanie wariatek z lasu?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo gdyby faktycznie nie
okazała się nikim niezwykłym, tylko jakąś kobietą, która
postradała zmysły, poddani mogliby nawet stracić głowę za
idiotyczne zachowanie i przeszkadzanie królowi w siedzeniu na
tronie. Te wszystkie pytania i wątpliwości biorą się właśnie z
niedostatecznej ilości informacji o podstawach świata oraz o
panujących w nim zasadach.
Brakuje mi również
tego, że nie pokazałaś, jak nastawieni są do wszystkich wydarzeń
mieszkańcy, bo wzmianki o tym, że „uwielbiali boga” albo że po
prostu ze zdziwieniem obserwowali ziemski ubiór Claire, nie są dla
mnie wystarczające. Można oczywiście zrozumieć, że wszystkie
tego typu kwestie nie będą poruszone w pierwszych rozdziałach,
ale podjęcie jakiejkolwiek z nich rzuciłoby trochę światła na
miejsca, które są tłem opisywanych przez Ciebie wydarzeń. Tematy
takie jak gospodarka, zasady społeczne czy choćby warunki
klimatyczne w tym świecie powinny się pojawić w dalszych
rozdziałach i mam nadzieję, że poświęcisz im trochę czasu,
zwłaszcza w miarę pojawiania się wątków, dla których znajomość
realiów będzie pomocna w ich zrozumieniu.
Na ten moment odnoszę
wrażenie, że nie stworzyłaś świata od podstaw i sama nie do
końca wiesz, jakie panują w nim zasady. Przedstawianie niektórych
miejsc, takich jak zamek czy płonący dom mieszczanki wydaje się
służyć wyłącznie wywoływaniu określonych emocji u czytelnika,
czy też okazują się po prostu wygodnym tłem dla niektórych
wydarzeń, nawet jeśli poszczególne elementy niekoniecznie do
siebie pasują. Mam tylko nadzieję, że nie pomijasz celowo
tłumaczenia niektórych kwestii, by móc dalej używać dowolnych
nazw wykonywanych funkcji i przywoływać dowolne, akurat przydatne i
służące intrydze miejsca. Przykładem fragmentu, gdzie wygląd
otoczenia wydaje mi się stworzony pod daną sytuację i oderwany od
świata, jest opis zamku Beremuda. Budynek z zewnątrz jest czarny, a
w środku „również utrzymany w ciemnych barwach”; w dodatku
pochodnie palą się tylko gdzieniegdzie, a z tego wynika, że
wewnątrz musi być naprawdę mało światła i użytkowanie takich
pomieszczeń byłoby bardzo niepraktyczne, a ludzie musieliby
wyjątkowo często łamać sobie kończyny, potykając się o progi.
Inną kwestią, która została przedstawiona w sposób dość niejasny, są relacje
pomiędzy Pandorą i Rinnah. Ta pierwsza znajduje się znacznie wyżej
w hierarchii Valurii, jako druga najpotężniejsza w niej osoba,
ważniejsza nawet od Charona i Mesjasza. O pozycji Rinnah wiemy
natomiast tyle, że jest zwykłą śmiertelną wojowniczką, ale
równocześnie kimś na tyle wysoko postawionym, by mieć kontakt z
ulubienicą Praojca; dziwny to jednak relacja, bo pierwszy raz
rozmawiają dopiero po pojawieniu się Claire, a ich konwersacja
raczej nie toczy się w miłej atmosferze. W czwartym rozdziale
Pandora znów spotyka się z wojowniczką i myśli o niej jako o
swojej ulubienicy wśród dzieci Mesjasza. To jakie w końcu są
między nimi kontakty? Może Pandora faktycznie tylko regularnie
obserwuje Rinnah, ale w tym miejscu należałoby to wprost zaznaczyć,
żeby uniknąć wrażenia, że kobiety są dobrymi znajomymi.
Praojciec to kolejna
pełna sprzeczności istota. Niby jest wszechwiedzący – to
dlaczego w takim razie przyprowadza do swojego świata Claire, robiąc
tym ogromną przykrość Pandorze? Nawet jeśli planujesz, aby w
przyszłości stanęły po jednej stronie, a mam wrażenie, że
właśnie taki jest Twój zamysł, to Pandora cierpi tu i teraz. W
dodatku nie daje drugiej Bezimiennej dobrego przykładu, tylko bije
ją w twarz za nic i nie świadczy to o tym, żeby była jej
obecnością szczególnie uszczęśliwiona. Wracając do Praojca –
boga równowagi, który poprzysiągł sobie, że nie stanie po
stronie żadnego z synów – ciężko cokolwiek o nim powiedzieć.
Być może to zamierzony zabieg, by najważniejszy bóg pozostał
postacią dość tajemniczą i nie jest to oczywiście wadą, ale mam
wrażenie, że pojawiła się pewnego rodzaju nieścisłość. Otóż,
jeżeli faktycznie pragnie on utrzymywać równowagę w Valurii,
ciężko zrozumieć, dlaczego pozwolił na to, by przez pięćdziesiąt
lat Charonowie wygrywali wszystkie zawody i byli tak blisko
ostatecznego zwycięstwa. Nie rozumiem też, dlaczego próbuje
zachować swoje istnienie w tajemnicy przed mieszkańcami świata,
ani tego, dlaczego nie uznają oni jego obecności, skoro istnieje
święta księga, w którą wierzą; w niej opisana została historia
Podziału, czyli kłótni dwóch braci i wydaje się oczywiste, że
wspomina ona także o ich ojcu. To, dlaczego ludzie nie wierzą w
Praojca jak i informacja dlaczego Pandora nie ma prawa mieszać się
w ich sprawy i skazana jest na bierne obserwowanie różnych
tragedii, powinny być zawarte w tekście.
Główny wątek jest
dosyć ciekawy i mógłby być całkiem dobry, gdyby nie brak
wytłumaczenia kluczowych kwestii oraz spójnego opisu świata, co
powoduje, że czytelnik czuje się zagubiony. Niestety, nie ma
jakichkolwiek wątków pobocznych i brakuje Ci wprawy w opowiadaniu
historii tak, by stopniowo budować napięcie i przekazywać odbiorcy
informacje, które są niezbędne.
Sama postać głównej
bohaterki, której wszyscy poświęcają tyle czasu i która znajduje
się w centrum wszystkich wydarzeń, nie wydaje się szczególnie
oryginalna ani dobrze zarysowana; opis, który znalazł się na samym
początku pierwszego rozdziału, kiedy to jeszcze znajdowała się w
naszym świecie, jest bardzo ubogi. Nie można z niego wywnioskować
nic o charakterze Claire, a i jej wyglądu nie określiłaś, podając
jedynie kolor włosów. Nie wiadomo nic o jej przeszłości,
zainteresowaniach i charakterze, więc czytelnik zaczyna ją poznawać
dopiero w momencie przebudzenia w Valurii.
Od tego miejsca
rozpoczyna się jej drugi żywot i niestety poza tym, że czuje się
zagubiona i zastanawia nad prawdziwością miejsca, do którego
właśnie trafiła, jej osobowość nie jest w żaden sposób
pokazana. Po schwytaniu przez jeźdźców staje się biernym
obserwatorem wydarzeń, bo nie decyduje się im sprzeciwić i wie, że
nie miałaby żadnych szans na ucieczkę. Obawia o swoje życie i
martwi o przyszłość, ale szybko przestaje myśleć wydarzeniach
sprzed swojej ostatniej śmierci. Przyzwyczajenie do nowych warunków
zajmuje jej zadziwiająco mało czasu. Gdy znowu pojawia się w
którymś z kolejnych rozdziałów, gdzie rozmawia z dość ważnymi
i raczej wysoko postawionymi ludźmi, wypowiada się tak, jakby była
bardzo pewna siebie i jest wręcz opryskliwa. Niestety, od tego
momentu nie wiadomo już nic o jej przemyśleniach i uczuciach, które
jej towarzyszą. Nie obserwujemy już wydarzeń oczami Claire, a
szkoda; chciałoby się zwyczajnie poznać jej zamiary, ponieważ
naturalnie ciekawą kwestią jest to, jaką ma opinię o rasie
Chronów, jak odnajduje się w nowej sytuacji i czy faktycznie bez
mrugnięcia okiem poddaje się treningowi, który jej zlecono. Może
planuje ucieczkę? Ile zdążyła dowiedzieć się o Valurii? Czy wie
coś o Mesjanach? Czy ma własne zdanie dotyczące zawodów? Czy w
ogóle ma jakieś własne zdanie? O tym nie było ani słowa! Nie
wiadomo nic o jej rozterkach i o tym, czy tęskni za poprzednim
życiem; kiedy po pewnym czasie pojawia się znowu, jej postać
wydaje się pozbawiona jakichkolwiek refleksji.
O Pandorze również nie
wiadomo praktycznie nic. Podobnie jak Claire pochodzi z naszego
świata, urodziła się w Wielkiej Brytanii na przełomie
siedemnastego i osiemnastego wieku, zginęła bohaterską śmiercią
– nie to, co Claire – i to wszystko. Tych kilka informacji czyni
ją najlepiej opisaną postacią ze wszystkich. Z jakiegoś powodu
wie, czym są samochody, mimo że ani w świecie ziemskim, ani w
Valurii raczej kontaktu z takimi maszynami nie miała. Jest ulubionym
z dzieci Praojca, w dodatku adoptowanym i jako jedyna posiada jakiś
charakter. Chwilami zachowuje się infantylnie, a jej zazdrość o
sprawiającą wrażenie znacznie mniej inteligentnej Claire wydaje się
nieuzasadniona, jednak jej konflikt wewnętrzny jest znacznie
ciekawszy niż wszystko, co dzieje się wokół nowej Bezimiennej. W
czwartym rozdziale pojawiają się jej przemyślenia: „Gdy przybyła
do Valurii, była bardziej skołowana i zrozpaczona niż Claire.
Pandora nie potrafiła odnaleźć się w nowym świecie i bardzo
długo tęskniła za tym, co utraciła”. To chyba sprawia, że
znacznie łatwiej polubić Pandorę: nie jest taka płytka i
„idealna” jak główna bohaterka, która w pierwszym rozdziale
myślała o tym, że ma wszystko (tu została wymieniona idealna
figura, przyjaciele i rodzina), ale w obliczu rozłąki z bliskimi, w
ogóle nie przejmuje się ich dalszym losem. Ani razu nie pomyślała
o rodzicach! Właśnie na takich kontrastach najbardziej zyskuje
Pandora, której zależy na zdaniu Praojca i która ma w życiu
zupełnie inne priorytety. Mało tego, gdzieś zostało wspomniane,
że Pandora zginęła, ratując siostrę. Claire natomiast poniosła
śmierć przez własną nieuwagę, a mimo swoich potencjalnych
zdolności pozostaje pustą lalką. Wydaje się chwilami po prostu
zbyt głupia, by martwić się i zastanawiać nad swoim położeniem
w tej dziwnej sytuacji. Jej bezrefleksyjność, spokój i
posłuszeństwo wobec otoczenia wcale nie świadczą o silnym
charakterze. Prawdę mówiąc, mam wrażenie, że zrobi wszystko, co
jej się każe bez zastanowienia i mimo że jest główną bohaterką
i cała fabuła toczy się wokół jej przybycia, tak naprawdę
została najsłabiej wykreowaną postacią.
W miarę dobrze został
przedstawiony Deneb. Jest krytyczny wobec świata i podchodzi do
wszystkiego podejrzliwie, mimo że podporządkowuje się regułom
miejsca, w którym żyje. W jego przypadku znalazłam jednak
najwięcej sprzeczności, które utrudniają zrozumienie tej postaci.
Wydaje się dość wybuchową osobą, która ma jasno postawione cele
w życiu, ale jego motywacje i podejście do rzeczywistości nie są
wcale spójne. Z tekstu można wywnioskować, że w sposób typowy
dla Chronów nie postrzega roślinności i całego wystroju wnętrza
domu Wyroczni jako czegoś pozytywnego, ale zaraz potem „aż bał
się stwierdzić, że było wykwintniejsze od wnętrza zamku samego
króla Beremuda”, co wskazuje, że z jakiegoś powodu uznaje je za
estetyczne. Wygląda to jednak na zwykłą nieścisłość, a nie
celowy zabieg mający na celu przedstawienie wewnętrznej rozterki
postaci. Deneb nie może się też zdecydować, czy jest głęboko
wierzący, bo Święta Księga jest dla niego raz „Varis, Świętą
Księgą” a raz „starym tomiskiem”. Ogólnie rzecz biorąc
polubiłam go, ale przeszkadzają mi te niejasne fragmenty; mimo to
jest jedną z ciekawszych postaci.
W przypadku sióstr Kha –
Hei i Rinnah cieszy, że pojawiają się nie tylko fakty dotyczące
ich biografii, ale także wzajemne relacje czy sposób reagowania na
nagłe wydarzenia; od tej strony są całkiem ciekawe. Nie podoba mi
się natomiast to, że charakter tej pierwszej jest nieco
przerysowany, a przede wszystkim podkreślany przez stwierdzenia w
rodzaju „Kha – Hea była wyjątkowo spokojna”, jakbyś starała
się skłonić czytelnika do zapamiętania przede wszystkim tej
jednej cechy. O ile ich charaktery mogłyby stać się wyraźne a
same dziewczyny dobrze wykreowanymi bohaterkami, to mam wrażenie, że
po prostu nie starczyło czasu na rozwinięcie ich w jednym
rozdziale.
Wydaje mi się, że
należałoby po prostu poświęcić każdemu z bohaterów więcej
czasu, przy okazji umieszczając go w spójnym świecie, nie
skupiając przy tym tak bardzo na temacie Claire; brakuje intryg, w
których mogli by się wykazać jakimkolwiek charakterem. Niech się
chociaż rozpłaczą na widok pająka, no!
Twój styl to przede
wszystkim barwne opisy i zaskakujące porównania, w których za
wszelką cenę starasz się uniknąć przeciętności. Widać, że
szukasz niecodziennych określeń i próbujesz budować atmosferę
sugerującą, że opisywane przez Ciebie wydarzenia dotyczą
wzniosłych i poważnych wydarzeń. Niestety, czasem taki sam opis
pojawia się dwa albo i więcej razy, a kiedy czytelnik widzi
określenie „imponujące atramentowe skrzydła” w dwóch
następujących po sobie rozdziałach, to odnosi wrażenie, że czyta
ten sam tekst kilkakrotnie. W opowiadaniu nie pojawiają się żarty,
a jedyne potoczne sformułowania, które się w nim znajdują,
wyglądają na użyte przypadkowo.
Na samym początku
używałaś bardzo krótkich zdań, które sąsiadując ze sobą
powodowały wrażenie braku płynności i ciężko było przebrnąć
przez fragment z samochodem BMW. Miałam nieprzyjemne uczucie braku
miejsca na oddech, spowodowane przez szereg bardzo podobnie
zbudowanych zdań. W kolejnych rozdziałach jest już znacznie
lepiej, co cieszy, bo widać, że Twój styl pisania wciąż się
rozwija i zyskujesz wprawę. Jedyną rzeczą, która nie uległa
zmianie, jest używanie przez Ciebie w nadmiarze wyszukanych
zamienników imienia danej osoby w momentach, gdzie jest to zupełnie
zbędne, bo na przykład w scenie występuje tylko jedna postać.
Zdarza Ci się czasem praktycznie obok siebie umieścić dwa lub
więcej takich określeń, podczas gdy dałoby się je całkiem
wyeliminować bez szkód dla zrozumienia tekstu, a nawet z korzyścią
dla jego płynności. „Blondynka”, „jasnowłosa”,
„Amerykanka”, „dziewczyna”, „Bezimienna” pojawiają się
po kolei w następujących po sobie zdaniach jako synonim imienia
„Claire”.
Dużą zaletą jest to,
że nie ograniczasz się w opisie otoczenia do kolorów i wskazania
kilku przedmiotów kluczowych dla danej sceny, a starasz się w miarę
możliwości opisać dużą ilość szczegółów i nie zapominasz o
otoczeniu. Masz jednak spore problemy z precyzją, na czym
bardzo cierpi kreacja świata, gdyż czytelnik musi stale dopowiadać
sobie to, czego nie zobaczy w tekście. Chwilami mam wrażenie, że
tak naprawdę nie masz określonej wizji i nie wiesz, co chcesz
przedstawić. W czym objawia się ta nieprecyzyjność? W pierwszym
rozdziale piszesz, że Claire miała idealną figurę; tak naprawdę
nie wiadomo, jak to interpretować. Mogłaby być wysoka i smukła,
niska i filigranowa, mogłaby być średniego wzrostu i mieć figurę
klepsydry; tak naprawdę dostając tę informację czytelnik wcale
nie jest bliżej poznania głównej bohaterki. Później używasz
określenia „idealny” w jednej notce jeszcze trzykrotnie. Dwa
razy dotyczy to rysów twarzy Pandory, a raz zielonej polany. Zapewne
Twoim zamiarem było to, by odbiorca sam wyobraził sobie, co uznaje
za doskonałe, ale w pewnym momencie taki zabieg staje się
denerwujący, bo to Twój świat, o którym czytelnik chciałby
wiedzieć więcej. Później piszesz, że na straganach „sprzedawano
jedzenie lub handlowano wszelkiego rodzaju bronią niepalną”. Nie
lepiej napisać, że handlowano bronią białą i uzbrojeniem? Albo
od razu podać przykłady; w końcu to, czy używano szabli czy
rapiera, zależało w naszym świecie od szerokości geograficznej,
mody i potrzeby, a w przypadku Valurii przybliżyłoby czytelnikowi
świat, w jakim ma się poruszać. Ich uzbrojenie różniłoby
się raczej od tego, jakie Claire mogła widzieć kiedykolwiek w
Stanach Zjednoczonych. Zastanawia mnie także to, że w żaden sposób
nie zwróciła uwagi na ubiór mieszkańców królestwa (z dwoma
wyjątkami – jeźdźcy mieli gołe torsy, a król był ubrany w
„szaty wykonane z najlepszego materiału”), a skoro dla nich jej
ubiór był dziwny, to można z tego wywnioskować, że działało to
w obie strony. Czasem wkradają się określenia, które nie wnoszą
nic do opisu otoczenia, jak w tym przypadku: „Zamek zbudowany był
z czarnego budulca” – raz, że „zbudowany z budulca” brzmi
jak masło maślane, dwa – znacznie lepiej byłoby tu uściślić,
czy mamy do czynienia z zamkiem kamiennym czy ceglanym. Pisanie
opowiadania z wymyślonymi realiami to akurat świetny sposób na
dokształcanie się i szukanie informacji, których normalnie nie
potrzebowałoby się zdobywać i które zwyczajnie nie leżą kręgu
naszych zainteresowań.
Wszystkie rozdziały,
niezależnie od bohatera, z punktu widzenia którego opowiadają
historię, są pisane podobnym stylem. Z początku wydawało mi się,
że wszystkie stwierdzenia, które w nich padają, opisują osobiste
odczucia tych postaci, a nie są tylko suchymi faktami; przestałam
być jednak tego pewna już w drugim rozdziale, gdzie okazało się,
że pojawia się coraz więcej informacji o stanie umysłu
postronnych bohaterów, co wskazywałoby na narratora
wszechwiedzącego, a wszystko pisane jest dokładnie w ten sam
sposób. Stwierdzenia, które wydają się przemyśleniami postaci,
wyglądają dokładnie tak samo, jakby każdy z nich myślał tym
samym językiem. Nie inaczej jest w przypadku wypowiedzi, bo ich styl
również jest identyczny, niezależnie od tego, czy wypowiada się
kapłan, wojownik czy bóg. To przy okazji jeszcze jeden z powodów,
dla którego ciężko przypisać im jakikolwiek charakter, bo nie
przedstawiasz go nawet przez sposób mówienia. Swoją drogą, do tej
pory nie pojawiła się żadna osoba o niskim statusie społecznym,
która mogłaby wyrażać się w sposób potoczny, a nie wiem nawet,
czy w tym świecie mogłabym się takiej spodziewać.
Wracając do tematu
narracji, ciężko czasem zrozumieć, czy chcesz, aby czytelnik wczuł
się w daną postać, czy też po prostu stosujesz taką samą
narrację, jedynie opisującą wydarzenia związane z daną osobą.
„Kiedy Deneb zdał raport władcy, udał się do swojego domu, by
nieco odpocząć po wyczerpującym dniu. Po jego głowie wciąż
krążyły niechciane myśli. Claire nie mogła być Bezimienną!
Ostatnia taka istota pojawiła się w Valurii setki lat temu, choć
była to tylko legenda” – fragmenty takie jak ten wskazują
jednoznacznie, że chcesz pokazać przemyślenia jednej, konkretnej
postaci, podczas gdy co jakiś czas pojawiają się stwierdzenia
opisujące stan umysłu osób postronnych. Wprowadza to małe
zamieszanie i narracja nie działa tak, jak powinna: czytelnik
zastanawia się nad tym, co chciałaś przekazać i nie wie, czy
chociażby opis świętej księgi przedstawia punkt widzenia Deneba,
czy jest to ogólnie przyjęte przez ludność założenie. A może
nawet zdanie samego narratora, który nie zmienia się z rozdziału
na rozdział? Ogólnie rzecz biorąc mam wrażenie, że wprowadzasz
rozdziały poświęcone kolejnym postaciom, nie mając tak naprawdę
pomysłu, co chcesz za ich pomocą pokazać. Oczywiście, czytelnik
poznaje dzięki nim nowych bohaterów, może zobaczyć wydarzenia z
ich codziennego życia, ale zawsze ich działania sprowadzają się
do myślenia o Claire, co nie pokazuje w żaden sposób ich
charakteru. No, możemy oczywiście wziąć pod uwagę spontaniczną
decyzję Deneba, który po ujrzeniu dziwnie ubranej i oszołomionej
dziewczyny postanawia zabrać ją do króla i zachowanie Rinnah,
która jest świadkiem wizji swojej siostry; są to jednak rzeczy
zepchnięte w Twoim opowiadaniu na dalszy plan i pojawiają się też
sporadycznie. Narracje pobocznych bohaterów nie wprowadzają żadnych
nowych wątków, bohaterowie z reguły nie podejmują decyzji, które
wynikałyby z ich indywidualności, a nawet ich codzienność nie
jest przedstawiona zbyt szczegółowo, żeby nie powiedzieć wcale.
Te kilka zdań, które opisują prozę życia bohaterów i czynności,
które wykonywali tuż przed otrzymaniem informacji o przybyciu
Bezimiennej nie są satysfakcjonujące i wyczerpujące.
Ostatnią rzeczą
dotyczącą stylu, na którą chciałabym zwrócić uwagę, a której
poprawienie raczej nie przysporzy Ci trudności, są dywizy i sposób
justowania tekstu. Wszystkie dialogi zaczynasz dywizami i kończysz
półpauzami; wygląda na to, że korzystasz z edytora tekstu, który
automatycznie zmienia tylko drugi znak. Błędem jest jednak używanie
ich do zapisu dialogów, powinnaś zmienić je wszędzie na pełnej
długości pauzy. Oprócz tego większość tekstu jest wyjustowana
do lewej, a tylko niektóre fragmenty do obu marginesów; zazwyczaj
tylko początek. Zdecydowanie lepiej byłoby wyjustować wszystkie
rozdziały jeszcze raz, w całości.
Błędy
W tym miejscu chciałabym
wypisać większość błędów logicznych i literówek, jakie
znalazłam. Nie zauważyłam żadnych ortograficznych.
„Auto uderzyło w wątłe ciało
dziewczyny, odrzucając ją na kilka metrów w przód. BMW zatrzymało
się z głośnym piskiem, a ze środka wyskoczył mężczyzna ubrany
w ciemny garnitur. Podbiegł do leżącej na asfalcie jasnowłosej i
złapał się rękoma za głowę. Chwilę później dookoła ciała
zebrała się duża grupa ludzi. Ktoś krzyczał, pewna kobieta
przyciskała do siebie płaczące niemowlę, inna stała z szeroko
otwartymi ustami” – to między innymi ten fragment miałam na
myśli, pisząc o podobnie złożonych zdaniach, które ciężko się
czyta. W całym pierwszym rozdziale często pojawiają się takie
fragmenty.
„Valuria to zupełnie
inny świat, moja droga – odparła nieznajoma, a jej głos
przesączony był ironią” – raczej szyderstwem, pogardą.
„zza jej pleców
wystrzeliły niemal atramentowe, ogromne skrzydła. Chwilę później
skoczyła w górę, a nieludzki wygląd dał jej możliwość lotu”
– lot raczej umożliwiły jej skrzydła, nie określony wygląd.
„- Nie jestem jakąś
hrabiną, byś musiał mi się kłaniać” – to brzmi dość
dziwne. To jedyny przypadek użycia w Twoim opowiadaniu tytułu
szlacheckiego. Poza tym w każdej kulturze wymaga się szacunku do
matki i jeśli udało jej się wychować Deneba na grzecznego
chłopca, to nic, tylko świętować.
„- Dwa tysiące pięćset
czterdziesty dziewiąty od Podziału” – wbrew temu, co
stwierdziła Claire nieczęsto mówi się „dwa tysiące trzynasty
od narodzin Chrystusa”. Oprócz tego, nigdy nie zdziwiło ją
określenie „Mesjasz” w odniesieniu do kogoś innego niż
Chrystus, co powinno ją zainteresować, jeśli faktycznie jest
chrześcijanką.
„- Miałam dziś
najważniejszą wizję w całym sowim życiu” – swoim.
„Stała z założonymi
rękoma, a na jej twarzy bąkał się szyderczy uśmiech” –
błąkał.
„-Poleć na dół,
jeśli masz ochotę” – brak spacji.
„Pandora ze skupieniem
obserwowała kobietę, która ustawiła nad ogniem saganek z zupą, a
potem usnęła ze zmęczenia” – zasnęła na stojąco? To trochę
jak scena z The Sims. Wydaje mi się, że lepiej byłoby opisać tę
scenę dłużej albo po prostu nieco inaczej.
„Dopiero kiedy
ratownicy zaczęli gasić płonący dom” – ratownicy? W tym
świecie to chyba sąsiedzi, którzy nie chcieli, by ogień
rozprzestrzenił się na ich domy... To znów kwestia braku
informacji o organizacji świata.
„Czuła się tak jakby za chwilę
miała rozszaleć się wewnątrz niej burza z piorunami” – brak
przecinka przed „jakby”.
„Obserwowali młodą Amerykankę jakby nigdy wcześniej nie widzieli takiej osoby” – brak przecinka przed „jakby”.
„a w spiczasto zakończonych oknach powstawiano kraty” – należy napisać, że chodzi o kształt tych okien.
„Władca trzymał w lewej dłoni połyskujące srebrzystym blaskiem berło, a na jego głowie spoczywał diadem tego samego koloru” – z tego wynika, że diadem miał barwę srebrzystego blasku.
„To tłumaczyło fakt, że mimo młodego wieku, został Wyrocznią” – drugi przecinek jest zbędny.
„Zawsze jej mówiła, mimo że swoim poczytaniem łamała zakaz” – poczynaniem.
„Obserwowali młodą Amerykankę jakby nigdy wcześniej nie widzieli takiej osoby” – brak przecinka przed „jakby”.
„a w spiczasto zakończonych oknach powstawiano kraty” – należy napisać, że chodzi o kształt tych okien.
„Władca trzymał w lewej dłoni połyskujące srebrzystym blaskiem berło, a na jego głowie spoczywał diadem tego samego koloru” – z tego wynika, że diadem miał barwę srebrzystego blasku.
„To tłumaczyło fakt, że mimo młodego wieku, został Wyrocznią” – drugi przecinek jest zbędny.
„Zawsze jej mówiła, mimo że swoim poczytaniem łamała zakaz” – poczynaniem.
„Rinnah w podskokach rzuciła się w kierunku siostry, jednakże ta zbawiła ją machnięciem dłoni” – zbawiła?
"Nagle ten drugi zamrugał
kilkakrotnie powiekami" – po prostu "zamrugał".
„Valurii, świata oddalonego o wiele
wymiarów” – świat może istnieć w innym wymiarze, ale ciężko
mówić o odległości podanej „w wymiarach”, jeśli mówimy o
światach współistniejących.
Na końcu chciałabym
zwrócić uwagę jeszcze na jedną scenę, gdzie Claire zostaje
znaleziona przez jeźdźców i posadzona na jednym z koni. Gdy
zaczynają galopować, bohaterka zachwyca się naturą i śpiewem
ptaków, które przelatują nad jej głową; zupełnie, jakby wcale
nie poruszała się z dużą prędkością na zwierzęciu, którego
kopyta z reguły dość hałasują, zwłaszcza jeśli porusza się w
większej grupie. Dziewczyna czuje się bardzo pewnie w siodle, mimo
że nigdy wcześniej nie jeździła konno. Daje się to oczywiście
wytłumaczyć przez fakt, że w Valurii zyskała nowe umiejętności,
ale mam zastrzeżenia do tego fragmentu: „Kiedy koń przeskakiwał
przez przeszkody, Claire nieco pochylała się w kierunku jego głowy,
by nie spaść” gdyby pochyliła się do przodu w momencie, w
którym zwierzę kończyło swój skok, niezależnie od jej
niezwykłych zdolności, raczej znalazłaby się na ziemi;
oczywiście, jeśli nie była trzymana przez jeźdźca, który za
nią siedział (ale wtedy nie pochylałaby się w obawie, że
spadnie).
Podsumowując, mimo że z
rozdziału na rozdział nabierasz wprawy w pisaniu i widać wyraźnie,
że akcja powoli rusza do przodu, to wciąż jednak brakuje
odskoczni od głównego wątku i postaci nieciekawej głównej
bohaterki. Jedynie temat wewnętrznych rozterek Pandory, który
pojawił się w rozdziale czwartym, jest na tyle wyrazisty, by można
było go uważać za osobny wątek. To właśnie ta bohaterka jest
jak do tej pory jedyną postacią, która ma jakiś potencjał i ze
wszystkich najbardziej zapadła mi w pamięć; mam nadzieję, że
poświęcisz jej jeszcze dużo czasu i nie pominiesz ważnych kwestii
z nią związanych. Zamiast dodawać kolejne rozdziały, które
przedstawiają główny wątek oczami kolejnych nie najlepiej
opisanych postaci, powinnaś zwrócić większą uwagę na świat, w
jakim żyją. Jeśli nie masz dalej spójnej wizji, w jaki sposób on
działa, to powinnaś już teraz to przemyśleć i trzymać się
tego, by uniknąć w przyszłości bardziej rażących nieścisłości.
Główny wątek jest dość oryginalny, a fabuła mogłaby stać się
całkiem interesująca, ale niestety psuje ją właśnie kreacja
świata i to ona jest największą wadą Twojego opowiadania. Brakuje
również utrzymywania czytelnika w napięciu, ukazania emocji
postaci i czegoś, co sprawiałoby, że dałoby się do nich
przywiązać i po prostu polubić.
Zastanawia mnie, czy uda
Ci się tchnąć duszę we wszystkich przedstawionych do tej pory
bohaterów, wprowadzić udane wątki poboczne i zapanować nad
światem, jaki stworzyłaś. Nie mam większych zastrzeżeń do
Twojego stylu pisania, bo jest po prostu dobry, choć nie idealny;
przeszkadza miejscami brak płynności i opisy, które nie prowadzą
do przybliżenia czytelnikowi żadnych obrazów. Mam nadzieję, że
sprawnie rozwiniesz tę historię i wyjaśnisz wszystkie
nieścisłości, bo mimo wad, które wymieniłam, tekst wymaga po
prostu nieco pracy i ma szansę stać się dobry.
*
Rozmowa była krótka.
Claudinella nie do końca wiedziała, jaki wyrok będzie właściwy i
wahała się pomiędzy opcjami. W pewnym momencie stało się coś,
co bardzo ją zaskoczyło; dziewczyna sięgnęła po kartkę i
długopis, ale nie chciała zdradzić, co zamierza zrobić. Po kilku
minutach podała pracownicy przepiękny rysunek, przedstawiający
wspaniałego wojownika bez koszuli siedzącego na koniu. Asystentce
obrazek spodobał się tak bardzo, że w tym momencie mogła już
zakończyć rozmowę.
— Tyle chyba
wystarczy — zaczęła. — Myślę, że potrzebujesz jeszcze trochę
czasu. Wiem, że dasz radę, wierzę w ciebie, ale niestety,
wydarzenia z ostatniego tygodnia nie świadczą najlepiej.
Dziewczyna dobrze
wiedziała, o co chodziło. Przyjęła werdykt ze spokojem.
— Mój wyrok to
odroczenie.
Hej! Na początek powiem, że bardzo dziękuje Ci za tę ocenę. Co do spraw technicznych: poprawiłam zakładkę "Linki" i inne błędy. Faktycznie, zwróciłaś mi uwagę na kreowany przeze mnie świat. Z pewnością skupię się na gospodarce i ogólnym systemie, jaki panuje w Valurii. Co do samej Claire, również przyłożę się do lepszego zobrazowania jej charakteru. Nie zgadzam się jednak z tym fragmentem o jeździe konnej. Przy skoku przez przeszkody należy pochylić się w przód i nieco unieść w strzemionach. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zgłoszę się do Ciebie ponownie za jakiś czas i z większą ilością rozdziałów? :)
OdpowiedzUsuńNa zakończenie mały spoiler odnośnie postaci samej Pandory. Chciałam, by czytelnicy odnosili wrażenie, że to Claire jest główną bohaterką, jednakże w mam pewne plany dotyczące córki Praojca. Przyznam, że samo zakończenie (które mam już właściwie dokładnie przemyślane) będzie dość zaskakujące. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje!
Cieszę się, że ocena okazała się pomocna już na tym etapie kreowania świata. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że to Pandora dostanie więcej czasu, bo Claire naprawdę nie polubiłam :D W sumie już samo rozwinięcie postaci Pandory byłoby zaskakujące w kontekście pierwszych rozdziałów.
UsuńFaktycznie, w przypadku skoku należy się pochylić, ale w jego ostatniej fazie należałoby do poprzedniej pozycji powrócić. Chodziło mi o to, że jeżeli Claire nigdy wcześniej nie jeździła konno, raczej nie zrobiłaby tego poprawnie i można odnieść wrażenie, że pochylała się za późno (jak pewnie zrobiłby to ktoś niedoświadczony).
Do kolejnej oceny można zgłosić się za trzy miesiące i według regulaminu gaola nie może oceniać ta sama osoba, ale jeśli mówimy o znacznie dłuższym czasie, to raczej nie powinno być problemu :) Pozdrawiam!
Właściwie tego samego bloga może po raz drugi oceniać ta sama oceniająca, o ile wyrazi na to chęć. W regulaminie zostało zaznaczone, by nie zgłaszać się drugi raz do tej samej osoby, bo zazwyczaj oceniający nie mają na to ochoty. Ale jeśli chcesz, bardzo proszę :)
Usuń„W końcu jeden z nich zeskoczył z potężnego karego konia i postąpił krok w kierunku dziewczyny” – wystąpił. - To nie jest blad. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2505865
OdpowiedzUsuńtrzymana przez jeźdźcę, - przez jeźdźca
spore problemy z precyzyjnością - z precyzja
Jestem zaskoczona i zachwycona wnikliwoscia twojej oceny, swietna robota! Nie ze wszystkim sie zgadzam - na przyklad z imputowana glupota Claire - moim zdaniem po prostu dostala jeszcze zbyt malo czasu antenowego i wszystko wyjasni sie w nastepnych rozdzialach - ale uwazam, ze nawet takie domysly sa dla autora pomocne i pomagaja mu rozwijac stare pomysly i wpadac na nowe.
Bardzo dobry start, Claudinello, z ciekawoscia czekam na moja ocene :D
Dziękuję za wypisanie błędów, już je poprawiłam. Faktycznie, moje odczucia co do Claire mogą wynikać z niedostatecznej ilości informacji, jednak z góry założyłam, że powinna rozpaczać po rodzinie i poświęcić choćby chwilę na jakiekolwiek rozmyślania. Jej reakcje i brak przemyśleń wydawały mi się nienaturalne.
UsuńOcenę Twojego bloga skończę raczej dopiero w przyszłym tygodniu, bo już widzę, że zajmie mi ona trochę więcej czasu. Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruje :) Pozdrawiam!
W przyszlym tygodniu, mowisz? :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHej! Ostatnio wypadło mi parę rzeczy i nie miałam czasu na pisanie oceny, ale tym razem jestem prawie pewna, że publikuję ją do niedzieli, jak nie wcześniej – mam już sporo tekstu, więc powinno pójść szybko :) Wybacz za opóźnienia.
UsuńO, to fajnie :D Już się martwiłam, że na zawsze wywiało cię z sieci :)
UsuńNie ma tak dobrze :) Właściwie skąd taki wniosek?
UsuńBo nie mam szczęścia do ocenialni :D Jedna odmówiła, druga padła, u trzeciej czekam już kilka miesięcy...
UsuńDobra robota Claudinello. Nie myśl sobie, że olewam Twoje wyroki (bo nie komentuję) - wręcz przeciwnie, cały czas obserwuję, czytam i analizuję, ale moje wnioski przedstawię dopiero po zakończeniu Twojego stażu. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? ;)
OdpowiedzUsuńJak na razie masz czas, aby się wykazać. Nie widzę jednak, by sprawiało Ci to wielki problem (jak do tej pory).
Pozdrawiam,
Zua Szefowa
Dlaczego zua szefowa, byłaś tą dobrą szefową xD
UsuńNersiiiiiiiiiiiiiiiiiiii! :< wracaj do Gaolaaaaa!
UsuńIdi mnie nie chce, o! hyhy nie no, chyba tak źle nie jest :D
UsuńEch, za dużo szkoły, za mało czasu ;(
Spadaj Ners, ja kcem Cię zawsze :<
UsuńNie ma sprawy. Zresztą napisałam już dwie regulaminowe oceny i zaczęłam trzecią, więc będziesz miała co opisywać w listopadzie :D
UsuńNersiiii, zrób to dla naaaas ;<
UsuńWitam, piszę odpowiedź do Idariale:
OdpowiedzUsuń[czerwona-krolowa]
Opowiadanie zostało teoretycznie zawieszone. Praktycznie jednak broń boże nie idzie do szuflady, jedynie czeka, aż napiszę matury i będę mieć dlań trochę czasu. Ewentualnie, być może w międzyczasie znajdę już trochę czasu. Może nawet nim wystawisz ocenę, bo widzę, że przede mną jeszcze cztery blogi w kolejce.
Wałkowałam je wiele lat, zatem kilka miesięcy na pewno nie będzie przeszkodą. Jeśli więc zechcesz je ocenić - będę ogromnie wdzięczna, bo każda rzetelna opinia przyda się przy konstruowaniu kolejnych, nowych rozdziałów.
Prosiłabym, abyś w ocenie odniosła się wyłącznie do fabuły, nie baw się w poprawianie pomniejszych błędów językowych, interpunkcyjnych etc, chyba że coś będzie wyjątkowo rażące. Dokładna beta jest zbędna, bowiem nowa wersja będzie pisana od podstaw, więc nie warto już pisać o drobnych potknięciach, co najwyżej tylko potrącić kilka punktów za nie. :) No, chyba że takie wymogi są konieczne.
Jeśli jednak stwierdzisz, że moje 15 rozdziałów to strata czasu, nie będzie Ci się chciało, albo nawet w połowie stwierdzisz, że nie masz nerwów - zrozumiem, wszak wszystko jest dla ludzi.
Wystarczy mi wtedy krótka informacja, zrozumiem i podziękuję przynajmniej za chęci, że nie odmówiłaś od razu. :)
Pozdrawiam gorąco,
MlodaLarwa.