Nersi podniosła powieki, nadal mając przed oczami jej nową panią od francuskiego, mówiącą "Et toi?". Skrzywiła się. Kochała ten język, od zawsze chciała się go uczyć. Niestety, kobieta ta nie należała do dobrych nauczycielek. Co prawda była miła, ale przez sześć lekcji Nersi potrafiła zrozumieć tyle, co nic. Pamiętała tylko tą dziwną piosenkę, której próbowała się nauczyć jej grupa. "Ca use, ca use..."
Oskarżająca: Nersi
Oskarżona: dolcze
Pierwsze wrażenie
Czytam adres, próbując znaleźć dla niego jakieś sensowne wytłumaczenie. Coś, co przemówiłoby w nim do mojego rozsądku, a przede wszystkim - zaciekawiło. Próbuję przetłumaczyć go w translatorze, ale jedynym językiem, jaki mi wykrywa Google, jest włoski i podobne do niego słowo "dolce". To nie jest jednak to. Po wpisaniu Twojego adresu w wyszukiwarkę sugeruje mi "Czy chodziło Ci o: dolce", a większość wyników, które się ukazują, dotyczą właśnie Twojego bloga. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że jest to Twój wymysł, Twoja inwencja twórcza, co działa jak najbardziej na plus.
Na dodatek adres jest krótki, bardzo łatwy do zapamiętania i mam wrażenie, iż bardzo ciekawie wykorzystany. Podoba mi się w swojej prostocie oraz wyrażeniu Twoich myśli, zawierających się w tym jednym, wymyślonym słowie, mającym jakieś znaczenie tylko dla Ciebie.
Belka składa się z czterech prostych, angielskich słów. Szukam autora, pomysłodawcę ich znaczenia i znajduję zespół. Okazuje się, iż "Something in the way" jest piosenką Nirvany. Nie słucham tego zespołu, nie przepadam za takim rodzajem muzyki, więc nigdy jej nie słyszałam. Sam tytuł jednak bardzo mi się podoba. Tłumaczony jako "coś na przeszkodzie", "coś na drodze" (domyślając się, że chodzi o taką drogę życia, los, przeznaczenie) ma o wiele głębsze znaczenie niż te same słowa w naszym języku. Powiem krótko: podoba mi się to.
W oczy rzucił się mi się minimalizm. Nie mam określonego typu grafiki, którego jestem fanką, ponieważ w niektórych odsłonach nawet elementy nieprzypadające do mojego gustu, potrafią mnie zauroczyć. Jeśli to jest pamiętnik, a przypuszczam, że tak, mała ilość różnorodności działa na plus. Nie wiem tylko, czy aż tak mała, jak u Ciebie.
8/10 pkt
Ubiór więźnia
Czarny, szary i dwa odcienie zieleni - są to cztery kolory widoczne na Twoim blogu. Kolorystyczne urozmaicenie jest, tekst inaczej zaznaczany niż linki, daty czy tytuły. Może być. Niestety - chociaż zastanawiam się nad tym, czy na pewno "niestety" - na tym kończą się jakiekolwiek elementy graficzne bloga. Tło jest czarne, calutkie, bez różnorodnych akcentów w prawej kolumnie czy bynajmniej na nagłówku. Szarawy tekst, zielone akcenciki oraz dużo słów i zdań. Bardzo podoba mi się cytat "Always play to win but always seem to lose, that's why i think i got a rich kid's blues." Jest on tak jakby wprowadzeniem do strony i treści, jaką możemy przeczytać u Ciebie na blogu. Działa również jako nagłówek, znajduje się na samej górze, ładnie wyśrodkowany.
Im dłużej zaczynam się temu wszystkiemu przyglądać, tym bardziej mi się podoba. Jestem troszeczkę zdziwiona, bo jednak preferuję blogi, na których można zauważyć nawet minimalną ilość zdjęć czy prostej grafiki, odzwierciedlającej autora. U Ciebie jest tego brak, przez co mam wrażenie, że Twój charakter jest raczej daleki od kolorowego podejścia do życia lub, chociażby, optymistycznych wizji przyszłości. Blog, mając być wersją wyrażania samego siebie, tworzenia swojego zakątka, wolnego od nieprzychylnych opinii innych, jest zarazem samym autorem. Możemy się dowiedzieć bardzo wiele, po prostu go otwierając, szczególnie, gdy grafika jest wykonana przez twórcę słów.
Nie jestem zachwycona, nie powala mnie takie rozwiązanie, ale ważne, że komponuje się z blogiem, współistnieje z nim, a nie obok niego. Skoro jest niezbędnym elementem, skoro Ty, jako autorka, uważasz to za słuszne - nikt nie ma prawa ingerować w Twoje wyobrażenie idealnego wyglądu Twojej strony. Ja, jako oceniająca, pomimo tego, iż nie jestem fanką zbyt minimalistycznych rozwiązań, nie zmieniłabym nic.
9/10 pkt
Przesłuchanie
Jest dwadzieścia pięć notek w roku 2012, osiemdziesiąt pięć w 2011 i pięćdziesiąt cztery w 2010. Są krótkie i poważnie myślałam o przeczytaniu wszystkich, aczkolwiek ostatnio mam bardzo mało czasu, więc jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Przeczytam dużo notek, z racji ich długości, ale ocenię, opiszę, tylko te, które uważam za, jakby to nazwać... O, odpowiednie, z głębszym sensem.
someone who doesn't care.
6 marzec 2010
Będę szczera - dla mnie wszystko to, co wiąże się z narkotykami jest przerażające. Nie wiem dokładnie, dlaczego. Od zawsze miałam wbijane do głowy, że to jest czyste zło, że zniewala życie i inne tego typu stwierdzenia. W gimnazjum mieliśmy spotkania dotyczące wciągania prochów, wstrzykiwania sobie zbyt dużych dawek (ogólnie) i brania tabletek po to, aby być na "fazie". Im więcej o tym słuchałam, tym bardziej mnie do tego ciągnęło. Na szczęście, zanim zaczęłam cokolwiek niszczyć za pomocą narkotyków, straciłam przez nie bliską osobę. Dlatego niekiedy nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy kiedykolwiek brali. Opisywanie czegoś takiego stało się zbyt odległe dla mojej świadomości, rozumu.
Napisałaś tą notkę strasznie chaotycznie, a zarazem utrzymując dziwny styl prób uświadamiania, jak człowiek zatraca się w tym przekleństwie. Nadejście Śmierci, w najmniej spodziewanym momencie, którego nikt nawet nie jest w stanie pamiętać. Nie wiemy, jak jest po tej drugiej stronie. Nikt z nas nie będzie w stanie tego opisać. Aczkolwiek czytając coś takiego, można wczuć się w to cholerne uczucie, tak niesamowicie odległe od rzeczywistości. Przerażające i fascynujące zarazem.
fotografia.
14 kwiecień 2010
W tej notce znajdują się trzy wersy. Około dwudziestu słów. Jak się okazuje - tak niewiele potrzeba do wyrażenia własnych emocji, własnego uczucia. Czytelnik, chociaż nie wiem, czy możemy do końca nazwać "czytelnikiem" osobę, która odwiedza tego typu blogi, próbuje zrozumieć autora. Specyfika tych stron polega na ich nieprzypasowaniu do reszty świata. Są odległe, pod notką nie zobaczymy dziesięciu, dwudziestu komentarzy z pustymi słowami pocieszenia czy słitaśnymi słówkami dotyczącymi innych stron. Na takich blogach, jak Twój, gdy człowiek widzi krótką, przepełnioną emocjami notkę - zostanie tylko wtedy, gdy będzie miał coś sensownego do napisania. Ty, autorka strony, nie potrzebujesz reklam czy słów "wszystko będzie dobrze". Tacy ludzie najczęściej potrzebują krytyki ich zachowania, szoku związanego z opublikowanymi słowami, niechęć do powrotu do takiego internetowego pamiętnika. A jednak znajdują się tacy, którzy zostają, wracają, czytają kolejne notki nie zawsze je komentując, ale widząc, jak ważne jest dla autora samo napisanie jej.
Czytając dwa pierwsze wersy miałam wrażenie, że jest to jakiś wiersz. Nie rymuje się, nie zgadza z normami stylistycznymi, ale to jest właśnie najpiękniejsze w pamiętnikach blogowych - jest wyrażeniem autora w słowach. A ty potrafisz to zrobić.
come alive.
17 maj 2012
Sama nie wiem, dlaczego chciałam napisać cokolwiek o tej notce. Jest nietypowa - to na pewno. Dlaczego? Ponieważ w dziewięćdziesięciu procentach składa się ze słów "come alive". Ujęte w różnoraki sposób - raz jest czcionką pochyłą, raz pogrubioną, raz o wiele większą niż reszta tekstu, inne są w kilku kolorach... Możemy to tłumaczyć, to prawda, przyznam się, że sama to zrobiłam, bo myślałam, iż będzie łatwiej zrozumieć. Nie wiem jak Ty, jako autorka, chciałaś, aby były odbierane te słowa. "Ożyj", "Wróć do życia"... Ja rozumiem to jako rozkaz. Do kogo skierowany? Jakbym wiedziała, to bym nie zapytała. Jednak jest to takie polecenie rozpaczliwe, którego łapiemy się tak, jakby było ono ostatnią deską ratunku. Nikt nie wie, co chciałaś w ten sposób przekazać, ale jest to na swój sposób ciekawe i wyjątkowe.
chyba przyśnił mi się sen.
29 czerwiec 2012
Tytuł trochę nie pasuje mi do treści. To znaczy, zauważyłam, że bardzo dużo notek masz zatytułowanych "no title *numerek*", jednak tutaj o wiele bardziej takiż by mi pasował. Może dlatego, iż słowa napisane pod tą datą mają niewiele związane z tym skrótem treści, nazywanym tytułem. To jednak tylko mały szczegół.
W bardzo prosty, a zarazem skomplikowany sposób próbowałaś uświadomić temu empatycznemu czytelnikowi, jak odbierasz lato. Temat przereklamowany, tak się wydaje. Na każdym blogowym pamiętniku możemy przeczytać opinie dotyczące tej pory roku, a nawet nazwę to "psychiczną fazą człowieka", gdyż najczęściej jest to czas takiego rozkwitu emocjonalnego. Ty natomiast nie możesz znaleźć tego lata. Opisujesz, jak dalekie jest to uczucie, wynikające z nadejścia cudownych, wolnych dni, podczas których można robić to, co się chce i poczuć się, jak człowiek bez ograniczeń. Tego tu nie ma, co jest dziwną odmianą. Dziwną... Po prostu rzadko spotykaną.
czasami.
31 lipiec 2012
Tak sobie czytam i czytam, i coraz bardziej zaczynam (nie)rozumieć. Mam wrażenie, że z jednej strony Ciebie nie da się ogarnąć. Piszesz tak emocjonalnie, jakbym sama czuła to, co ty czułaś, gdy to pisałaś. Tak niewiele słów potrzeba, żeby to przekazać. Aczkolwiek ja to czytam i próbuję znaleźć sens wyrazów, ale w taki normalny sposób, słownikowy, tak jakbym chciała przeczytać definicję każdej części zdania w jakimś słowniku. I co się okazuje? Że bardzo często słowa nie zgadzają się z emocjami. Występuje pomiędzy nimi taka sprzeczność, sytuacja bez wyjścia, dlatego pozostawiona. Takie napięcie ról, jak to tłumaczył mój nauczyciel od przedsiębiorczości. Z jednej strony uczucia, które biorą górę nad zdrowym rozsądkiem i wynikającym z niego sensem zdań. Z drugiej strony jednak poszczególne słowa nie pasujące do nastroju wywołanego podłożem emocjonalnym. Zaczyna mi się mieszać, niekiedy muszę przeczytać notkę kilka razy, żeby najpierw zrozumieć wkład osobowości autorki, a potem dopiero to, co ona napisała.
good day to be alive.
9 luty 2011
Ta notka jest inna. Wszystkie poprzednie, które przeczytałam (czyli tak z 90%) miały takie podłoże depresyjne. To był świat widziany oczami dziewczyny-pesymistki, nie wierzącej w lepsze jutro i to, iż może zdarzyć się coś dobrego. A tutaj nagle czytam i widzę, jakby były to słowa napisane przez całkowicie inną osobę. To jest zaskakujące, gdyż człowiek nie zmienia się tak szybko. Pomimo faktu, że faktycznie kilka poprzednich postów było takich... weselszych, radośniejszych, to jednak ten jest jakby ukoronowaniem ich wszystkich.
Piszesz o uśmiechu, szczęściu, opanowaniu, samoakceptacji, nadchodzącej wiośnie i zmianach... Taki rozdział książki, który nie ma nic związanego z poprzednim. A najlepsze jest to, że to jest piękne.
no title pt. XLV
6 wrzesień 2012
Przeskoczyłam o bardzo wiele notek. Właściwie to ponad półtorej roku, jednak mam nadzieję, że to zrozumiesz. Czytałam po jednej notce z każdego miesiąca, próbując w notatniku nakreślić sobie sytuacje, wątki, emocje, które chciałam napisać. Co się jednak okazało? Że przez wiele miesięcy notki miały to samo ukryte dno. Te ostatnie, z tego roku, nie były już tak niewinne. Opisywałaś prawdziwe problemy zagubionej dziewczyny. To nie było tylko gdybanie czy pisanie o cudownych, niebieskich oczach, jak w tych wyżej ocenionych notkach. Mogłabym faktycznie wypisać wszystko to, co ty opisałaś, ale uważam to za niepotrzebne. Piszesz specyficznie, od samego początku wciągasz czytelnika w nałóg. Pomimo wielu postów, przez które miałam skrajne odczucia - gdy pisałaś o narkotykach, papierosach, zaburzeniach odżywiania - doszłam do tego 6 września, w którym SAMA podsumowałaś wszystko to, co było napisane w poprzednich kilku miesiącach.
Jesteś jak jakieś wahadełko. Przez to, co opisujesz, gdy dowiadujemy się o Tobie tak wielu rzeczy - o Twoich emocjach przede wszystkim - mam wrażenie, że nic do siebie nie pasuje. Raz opisujesz cudowne, uśmiechnięte dni, pełne w miarę optymistycznych znaczeń. Natomiast kilka postów później czuję się, jakbym czytała testament emocjonalny, jakbyś miała mi za chwilę popełnić samobójstwo.
Nie mi jest dane to oceniać, ponieważ to jesteś TY. My nie mamy zmieniać autorów, a ewentualnie ich blogi. Jeśli chodzi o mnie - niepotrzebnie w ogóle zgłaszasz tego bloga do oceny. Taki pamiętnik, jaki piszesz, nie potrzebuje opinii, a zrozumienia.
Czytając coś takiego, człowiek jest w stanie uświadomić sobie, jak bardzo jest szczęśliwy. Ja jestem i teraz potrafię to stwierdzić, gdyż przeczytałam, jakie problemy mają inni. Co prawda nie jesteś pierwsza, oceniłam wiele pamiętników, czytałam takie blogi, na których ludzie opisywali próby samobójcze, dość niebezpieczne. Jednak w takich tekstach trzeba włożonego uczucia, włożonego serca, bólu, depresji, przebłysków słońca w pochmurne dni. U Ciebie to było, niekiedy aż za nadto.
Jednak była to fantastyczna lektura. Brzmi to dziwnie, bo w pewnym sensie ja czerpię życiowe rady, doświadczenia, z bólu innych. Czuję się z tym trochę niezręcznie, ale dzięki takim pamiętnikom jesteśmy w stanie uczyć się na czyichś błędach, a nie naszych. I za to jestem w stanie Ci teraz podziękować.
18/20 pkt
Spisanie zeznań
To jest podpunkt, z którym od samego początku miałam problemy.
Znalazłaś swój własny styl pisania, swoje reguły interpunkcyjne, swoje zasady gramatyczne, a ja nie jestem w stanie zmusić Cię do normalnego pisania. A fajne jest to, że wcale nie chcę, ponieważ Twoje innowacyjne rozwiązanie mi się podoba. Widać, że jesteś nietypowa, jedyna w swoim rodzaju.
U Ciebie nie istnieje coś takiego jak wielka litera. Każde zdanie zaczynasz z małej, imiona, nazwy własne również. Dzięki temu, że się tego trzymasz - wygląda to estetycznie i ciekawie.
Używasz dużo przecinków, często powtarzasz wyrazy pod rząd i wiele innych nietypowych rozwiązań. Dlatego nie będę sprawdzała każdego takiego błędu.
10/10 pkt
Przeszukiwanie kieszeni
Masz bardzo rozbudowane menu, a co najlepsze - wygląda ono niezwykle estetycznie. Linki poukładałaś w takiej kolejności, że tworzą się schodki - raz coraz większe, raz coraz mniejsze. Mamy tam dosłownie wszystko: link do deviantarta, last.fm, sklepu, w którym 'kupujesz', blogi innych oraz mnóstwo innych stron, na których znalazłaś cząstkę siebie i swojego charakteru. Oczywiście jest również link do podstrony "ocenialnie" ;)
O Tobie również mamy kilka informacji w specjalnej zakładce oraz profilu Bloggera.
10/10 pkt
Indywidualizm
Cóż mogę tutaj rzec - należy Ci się.
Piszesz fantastycznie, dość chaotycznie, jak na pamiętnik i podpięłabym to trochę pod refleksje, ale bardzo przypadło mi to do gustu. Stworzyłaś swój własny zakątek, różniący się od innych tego typu dosłownie wszystkim: stylem, zasadami interpunkcji, normami istniejącymi w świecie blogowym, miniminiminiminimalizmem, sposobem wyrażania samej siebie. Pamiętników jest tysiące, ale, jak widać, istnieją te, bardzo często nieznane i ciche, które wyróżniają się na tle innych.
Bardzo się cieszę, że mogłam go przeczytać, chociaż przyznam, iż było to poważne wyzwanie. Jeszcze nigdy nie przeczytałam na raz takiej ilości notek, ale była to rzecz konieczna.
Przepuszczam, że wiele osób nie zgodzi się z tą oceną, gdyż nie zobaczy nic wyjątkowego w Twoim blogu. Jednak ja zazwyczaj mam nieuzasadnione zdanie innych daleko w tylnej części ciała. Mnie urzekła specyfika Twojego bloga i nic bym tutaj nie zmieniła.
7/7 pkt
Wyrok
Punkt za swoje zasady pisowni (szkoda, że nie mogę zacząć tak pisać w szkole), punkt za minimalizm, w którym się zakochałam, punkt za odczuwane emocje. Również punkt za coś, co mogę zrozumieć tylko ja - za to, że uświadomiłaś mi, nawet o tym nie wiedząc, jak szczęśliwą osobą jestem.
4/5 pkt
Razem: 66 punkt - Uniewinnienie (z wielką przyjemnością)
Uśmiechnęła się. Była bardzo zadowolona, zresztą nie dotyczyło to tylko bloga. Mama przyniosła do domu malinki, odkryła w sobie chęć do dumania nad istotą istnienia świata i właśnie przyznała uniewinnienie. Zaczynała wracać do pełni sił.
Dolcze to moim zdaniem nic innego jak zapis fonetyczny włoskiego "dolce" co znaczy ni mniej nie więcej jak "słodki". Tak samo jak spolszczamy "okej" "baj baj", tak autorka zabawiła się z "dolce" i myślę, że łatwo się tego domyślić :)
OdpowiedzUsuńOcena mi się podoba - napisana przystępnym językiem . Czytając ją miałam wrażenie, że pisze ją niezwykle miła i sympatyczna osoba. Zdziwiła mnie Twoja elastyczność, jeśli chodzi o zasady pisowni, ale cóż...
Dla mnie język włoski to czarna magia, dlatego oprócz przetłumaczenia w translatorze raczej nie mogłam zrobić nic. Ale dobrze wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zasady pisowni - jest to coś, co stworzyła sama autorka po to, aby jej było lepiej. Ja po dwóch latach prowadzenia przez nią bloga, nie jestem w stanie czegokolwiek w tą stronę zmienić. Dlatego krytykowanie jej za nietrzymanie się zasad interpunkcji i pisowni wydaje mi się być bezsensowne. Po takim czasie ona nie zmieni swoich przyzwyczajeń po to, aby ocenialnie się jej za to nie czepiały.
I dziękuję za opinię ;)
dziękuję za uniewinnienie.
OdpowiedzUsuńchciałam zaznaczyć, że nie mam własnych zasad interpunkcji: używam przecinków i kropek tam, gdzie należy.