środa, 20 marca 2013

[084] Teczka: andrea-misabielle

Pierwsze promienie słońca przebijały się przez zasłonę chmur zwiastując poprawę pogody. Nersi uniosła lekko głowę. Musiała zmrużyć oczy, ponieważ zrobiło się za jasno. Była zadowolona z faktu, że nareszcie nadchodzi wiosna. To oznaczało zrzucenie tych wszystkich warstw ubrań, możliwość wyjścia w jej ukochanych pomarańczowo-żółtych tenisówkach i pożegnanie się ze śniegiem. Cóż, lubiła zimę, ale w tym roku było to raczej jakieś coś ją przypominające. Nawet nie miała okazji być na nartach.

Oskarżająca: Nersi
Oskarżona: Kaede (andrea-misabielle)

Pobieżny ogląd więźnia
Patrzę na adres i próbuję się do niego jakoś przekonać. Nie wiem, dlaczego, ale nie jestem w stanie. Od tej technicznej strony zachowałaś pełną poprawność – słowa są oddzielone myślnikiem, przez co nic się nie skleja i łatwiej dojść, czym właściwie ten adres jest. Natomiast mam wrażenie, że umieszczenie w tym przypadku imienia i nazwiska głównej bohaterki było zabiegiem nieodpowiednim, po prostu złym. Nie zainteresowałabym się tym blogiem, gdybym znalazła go wśród linków na innej stronie czy w spisie. Sprawia wrażenie płytkiego, banalnego, można powiedzieć, iż dziecinnego. Zrobienie adresu z imienia oraz nazwiska jednej z postaci, które pojawią się w opowiadaniu, było pójściem na łatwiznę. Zero kreatywności, a to jest coś, co autor musi pokazać, żeby zaciekawić potencjalnego czytelnika. Ten element każdej strony pojawia się jako pierwszy. To jest najważniejsza rzecz, od której bardzo często zależy, czy osoba wejdzie dalej, czy znajdzie tam coś dla siebie. A w takim przypadku, kiedy ja nie mam bladego pojęcia, co mogę zobaczyć na blogu, ale nie w tym pozytywnym znaczeniu – gdy ja nie mam ochoty go otwierać, bo wydaje mi się beznadziejny, to go nie otworzę. Ja wiem, że zmiana adresu bloga sprawia raczej największy problem i większość osób olewa tą kwestię, kiedy inni sugerują zrobienie czegoś takiego, no ale… Mogłabym mieć nadzieję, iż potraktujesz to trochę inaczej.
A teraz czas na część, którą pewnie większość z Was skrytykuje – nie oceniłam ani belki, ani pierwszego wrażenia. Za to zero punktów, przykro mi. Powód jest na samym dole oceny.
2/10

Ubiór więźnia
Dół oceny.
0/10

Przesłuchanie
Zaczęłam czytać prolog nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. Żaden poprzedni element bloga nie naprowadził moich myśli w kierunku prawdziwej fabuły, co akurat nie przypadło mi do gustu. Cóż, może niektórzy wolą taką niepewność, ale ja nie.
Prolog podzieliłaś jakby na dwie części: rok 1926, w którym urodziła się Andrea oraz 1933, kiedy mamy opisany atak szału dziewczynki. W tej pierwszej nawaliłaś informacje o wszystkim i o niczym. Ja nie wiem, czemu miał służyć ten wstęp. W jedenastu zdaniach (tak, liczyłam) mamy o przyjęciu urodzinowym noworodka, pani Misabielle (jej opis: cechy charakteru, ukrywana tajemnica, ataki szału) oraz tą dziwną przypadłość odziedziczoną przez córkę. Za dużo informacji wsadzonych na siłę w zbyt mały fragment tekstu. Oprócz tego akcja w drugiej części dzieje się za szybko. Zanim zdążyłam ogarnąć, że ojciec Andrei wszedł do pomieszczenia, jej matka już była martwa. Mężczyzna klęczał obok łóżka dziewczynki, potem „nagle wszystko potoczyło się szybciej niż ktokolwiek mógłby się zorientować”, a on już był przy swojej żonie, która leżała we krwi z wbitymi nożami. To tak jakbyś miała za mały zasób słów na opisanie obszerniej tego wszystkiego. Pisanie opowiadania nie polega na tym, że ty streścisz to, co chcesz przekazać i na tym skończy się jakakolwiek kreatywność. Ty masz to opisać! Czytelnik powinien czuć, jakby był obok, jakby to widział i słyszał, jakby to mogło się wydarzyć naprawdę (pomimo magii i czarów). Opowiadanie nie ma być tylko planem ramowych (u Ciebie po prostu szczegółowym nawet nazwać nie można, jak na razie), a rozbudowaną historią do każdego podpunktu. Przeczytaj dany fragment jeszcze raz i dopisz do niego to, co wpadnie Ci do głowy, co chciałabyś przekazać (nawet głupi opis pokoju, w którym była Andrea). Bardziej rozbudowany tekst zrobi większe wrażenie na czytelniku, analizując dodatkowe zdania usystematyzuje sobie to, co przeczytał wcześniej.
Rozdział pierwszy zaczyna się zachęcająco. Jednak już początek dialogu wydaje się sztuczny. Nie wiem, jak mam to wytłumaczyć. Akcja dzieje się trzy lata później. Przez te trzydzieści sześć miesięcy na pewno niejednokrotnie ze sobą rozmawiali, chociaż nie ma mamy tego wyraźnie podstawionego pod nosem. Aczkolwiek każdy głupi to sobie dopowie, nie oszukujmy się. Są na tym cmentarzu i rozmowa od razu zaczyna się do śmierci matki Andrei. To nie jest naturalne. Ten temat był poruszany na pewno wiele razy, więc po trzech latach dziwne wydaje się rozpoczynanie każdej rozmowy od tamtego wydarzenia. Jest tyle innych rzeczy, o których mogą porozmawiać. A oni? Cała konwersacja dziesięcioletnich dzieci to śmierć pani Misabielle, śmierć matki Toma oraz ich obłąkanie. Nudy, po prostu, na dodatek nierealistyczne nudy. Ten opis na końcu był równie dziwny. No bo myśli o wojnie: „wszystkie domy zostaną zniszczone i spalone – szpitale, sklepy, sierocińce”. O matko, gdyby wszystko podczas wojny było tak niszczone to pewnie aktualny świat wyglądałby całkowicie inaczej. Oczywiście, myślenie o zniszczeniach, śmieci bliskich osób, martwienie się są naturalne, ale popadasz ze skrajności w skrajność. Rozdział jest strasznie krótki, nie wiem nawet, czy prolog nie był dłuższy.
Po przeczytaniu rozdziału drugiego mogę śmiało stwierdzić, że jest lepszy niż poprzedni, o wiele lepszy. Mam jedynie dwa zastrzeżenia.
Reakcja Andrei, kiedy ojciec wręcz wyśmiał ją, gdy zaproponowała zaadoptowanie Toma. Mężczyzna bardzo dobrze zareagował, a ty wykreowałaś tę dziewczynkę na totalną egoistkę – który normalny rodzic (na jedno słowo swojego dziecka) zgodzi się na przyjęcie pod swój dach jeszcze jednego? Próbujesz stworzyć z jej ojca potwora: ma swoją córkę daleko w nosie, wstydzi się, nie zgadza na każdą zachciankę. Aczkolwiek to Ci nie wychodzi. Przez ich relacje to Andrea wygląda na rozpieszczone, samolubne dziecko, które musi dostać wszystko, co tylko zechce.
Drugą rzeczą jest ten fragment: „Już z daleka dostrzegłam czarną limuzynę. Pięknie połyskiwała w bladym słońcu, a w niej była widoczna klatka z żółtym kanarkiem, który wpatrywał się we mnie i cicho podśpiewywał.” Zauważyła limuzynę z daleka, więc jakim cudem dostrzegła również klatkę z kanarkiem? Chociaż to nic – skąd wiedziała, iż ptak się w nią wpatruje? Pisząc takie bzdury, takie cholernie nielogiczne rzeczy, sprawiasz, że odechciewa się czytać. To jest kolejny przykład całkowitego braku jakiejkolwiek logiki. Ty myśl trochę, kiedy coś piszesz.
Rozdział trzeci mnie rozczarował. Tutaj to w ogóle nic się nie dzieje. A kiedy zacznie? Bo szczerze mówiąc ja czytam i czytam, i nic z tego na razie nie wiem. No sorki, ale jak fabuła jednego rozdziału obejmuje pobudkę dziewczynki w samochodzie i rozmowę z Rosmertą, która trwała jakieś kilka minut… Gdzie są jakieś ciekawe fakty z życia Andrei? Gdzie są jakieś błahe, proste sytuacje wplątane w główną fabułę? Gdzie jest jakaś akcja, ponieważ albo ja jej nie widzę, albo takowej tutaj nie ma.
Spaprany rozdział czwarty… Fajny, naprawdę fajny pomysł na uświadomienie Andrei, że pójdzie do Hogwartu, że jest czarodziejką… Aczkolwiek, gdzie się podziała realizacja tych koncepcji? Jedynym pocieszeniem jest to, iż widzę więcej opisów niż dotychczas. Za to plus, bo, patrząc na poprzednie części, bałam się ich całkowitego braku. Zazu mówi – bomba, ale sama sobie zniszczyłaś jakiekolwiek napięcie głównej bohaterki związane z jej przyszłym pójściem do Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
- Co? - odparłam. - przecież nie wolno przezywać, bo tym sposobem zraża się do siebie innych i ty właśnie to robisz; na mnie!
- Ty jesteś czarownicą. Są czarodzieje i czarownice.
- Oni istnieją tylko w bajkach, to nieprawdopodobne, by… - urwałam. Spojrzałam na jego rozeźloną minę. - no… uznajmy, że masz racje i po sobie dałeś mi przykład, ale skąd mam wiedzieć, czy to prawda, bo jednak istnienie jednorożca nie oznacza istnienia smoka.
- I jednorożec i smok istnieją, a dowiesz się kiedy dostaniesz list z Hogwartu.
- A kiedy to będzie? Dziś? Jutro? Pojutrze? - zaczęłam z ogromnym podekscytowaniem. Byłam ciekawa tego miejsca, o ile jest, ale skoro Zazu istnieje, to może również ta szkoła.
Było fajnie, zaczęło się super, Andrea nie chciała mu uwierzyć, myślała, że to sen, że coś jej się popaprało w główce. Naturalna reakcja. Jednak, kiedy Zazu mówi o Hogwarcie, a dodajmy, iż pierwszy raz w ogóle usłyszała tę nazwę, od razu jest podekscytowana i nie może się doczekać. Buuuum! Czar prysł. Jeszcze chwilę wcześniej nie mogła uwierzyć w gadanie swojego zwierzaka, ba, uważała to za sen. A teraz nagle nie może się doczekać listu z Hogwartu, chociaż tak naprawdę nawet nie wie, co to właściwie jest. No przepraszam bardzo, ale czytelnik nie będzie domyślał się, o czym Ty właściwie chciałaś napisać.
Łoooo matko, jaki długi! Nareszcie coś do czytania! I nawet są opisy, no gratulację. A teraz tak na poważnie – wreszcie widzę jakąś kreatywność. Zaczęło się od w miarę przyzwoitego opisu, potem dialog z Tomem, chociaż Andrea jest jedną z najbardziej egoistycznych i snobistycznych postaci, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia (sama ją tak wykreowałaś). Już Riddle wydaje się być o niebo lepszy. Ta sytuacja z szatą, oddanie jej chłopakowi na oczach wszystkich jego znajomych, to dziwne wydarzenie z wysłaniem ich do pokojów wspólnych – naprawdę się wciągnęłam, chociaż styl pisania nadal pozostawia wiele do życzenia i zakończenie rozdziału wyszło beznadziejnie.
W kolejnym nie podoba mi się przede wszystkim to, że sytuacja z tym napisem o otwartej Komnacie Tajemnic wygląda dokładnie tak samo jak w książce. To jest zerżnięcie gotowca. Dodatkowo, trójka przyjaciół chce śledzić Riddle’a – zamieńmy ich imiona na Harry, Ron i Hermiona oraz Draco Malfoy. Sytuacja będzie teoretycznie identyczna, nie licząc sposobu, w jaki chcieliby to zrobić (eliksir-animag). I to lusterko…
A teraz coś, co mnie irytuje. Zauważ, że Dziedzicem Slytherina nazywają Toma zanim jeszcze otwarto Komnatę Tajemnic. Niby skąd, przepraszam bardzo? Nie można wplątywać elementów, które mają pojawić się dopiero później. Pilnuj takich rzeczy, ponieważ to jest beznadziejne.
Dalej… Gdy jest w bibliotece od razu podchodzi do jednej z półek i wyciąga odpowiednią książkę, w której oczywiście natknęła się na bazyliszka. Nikt nie ma aż takiego szczęścia, zresztą – takie woluminy znajdowały się na pewno gdzieś dalej niż na pierwszej półce z brzegu (może Zakazany Dział?).
Czytam, czytam, widzę więcej opisów, czytam, czytam, widzę sytuację rodem z serii Rowling, czytam, czytam i skończyłam. Ostatnie rozdziały są lepsze od poprzednich, ale nadal, jak dla mnie, chaotyczne, nieuporządkowane, często wydarzenia pokrywają się ze znanymi wszystkim dziejami bohaterów w oryginale, co jest chyba największą zbrodnią, jaką można popełnić (czuję się niczym prawdziwy strażnik więzienny, yeeeey).
Teraz spójrz sobie na wygląd tych postów i zastanów się, czy przypadkiem te kilometrowe odległości pomiędzy kolejnymi linijkami nie są irytujące. Na pewno niszczą estetykę, nie można się skupić na przeczytaniu dialogu, bo dojście do następnej wypowiedzi zajmuje więcej czasu niż jej ogarnięcie (a to jest sztuka). Polecam również zmienić jednak układ słów. Wyśrodkowanie jest dobre, kiedy tych zdań nie ma zbyt wiele, kiedy chcemy, aby w pewien sposób dopasowały się do reszty, kiedy mamy do czynienia z tekstem, który nie musi być spójny pod względem czytania. Natomiast do opowiadania kompletnie to nie pasuje. Nie ma sensu wymyślać niewiadomo jakich ułożeń. Wystarczy zwykłe przesunięcie do lewej i wyjustowanie: czyta się lepiej i o niebo ładniej wygląda.
W wielu przypadkach prostota, z jaką pisze się opowiadania działa na plus. Słowa używane w języku potocznym często dodają takiemu tworowi realizmu, są po prostu lepsze do czytania. U Ciebie jest tak, jakbyś sama nie potrafiła się zdecydować, jak masz to pisać. Raz jest banalnie, kretyn, idiota, głupek, zdania pozbawione głębszego sensu, płytkie opisy emocji, a raz próbujesz udowodnić, że umiesz inaczej. Musisz się jakoś ukierunkować. Całe opowiadanie nie może być mieszaniną humoru autorki, ale czymś, co pochodzi z Twojej wyobraźni. Jeżeli czujesz się lepiej pisząc prosto – to dlaczego tak często próbujesz to zmieniać? Niepotrzebnie. Zdania nie muszą być pisane super ekstra wymyślnie i profesjonalnie, aby zaciekawić czytelnika. Czasami to nawet odstrasza. Twój styl przez to wszystko pozostawia wiele do życzenia. Tak jakbyś często nie mogła się skupić przy pisaniu, jakbyś robiła to na odwal. Ostatnie rozdziały różnią się od tych pierwszych, to prawda, ale nadal mam wrażenie jakiejś sztuczności, wymuszenia. Nie podobają mi się te odczucia. Jest coraz lepiej, aczkolwiek musisz się jakoś ukierunkować, skupić, bo na razie Ci to nie wychodzi.
Opisów na początku praktycznie nie było. Przerażały mnie ciągłe dialogi i króciutkie fragmenty całkowicie pozbawione sensu. Poprawiłaś się, widać ten ciągły postęp. Jednak pamiętaj, że raz jest lepiej, raz jest gorzej. Jedne opisy wychodzą Ci świetnie, zaskakująco świetnie. Natomiast inne (wiele takich jest) są beznadziejne. To, co rzuciło mi się jeszcze w oczy, to ukierunkowanie ich w jedną stronę: najczęściej rozwijasz opisy tego, co robią bohaterowie oraz dość płytkich odczuć Toma albo Andrei. Gdzie jest jakiekolwiek ambitniejsze przedstawienie świata dookoła, które ma więcej niż trzy zdania? Gdzie jakieś filozoficzne myśli, przynajmniej taka jedna, porządnie rozwinięta, która pokazałaby nam podejście Andrei do życia. Staraj się rozwijać taką ilość elementów, jaką tylko jesteś w stanie. Nie przejmuj się, że tekst może wyjść przerażająco długi – część z nich i tak usuniesz przed opublikowaniem, bo to wyjdzie dziwnie, to nie tak, to w ogóle Ci się nie spodoba. Aby ćwiczyć to kreowanie świata musisz nie tylko pisać, ale również umieć wplątać te fragmenty w otaczającą bohaterów rzeczywistość. Jeśli to Ci się uda opanować – jesteś w stanie zrobić wszystko.
Dialogów nie brakuje, chociaż… Sztuczności w niektórych jest za dużo, naprawdę. Wiele nielogicznych, niemożliwych w rzeczywistości reakcji postaci bezpośrednio wpływa na naturalność wypowiadanych słów. Najlepiej zbudowanymi rozmowami są te pomiędzy Andreą a Tomem, gdy się sprzeczają, kłócą. Ewentualnie Zazu i jego właścicielka – to też jest połączenie dość realistyczne. Natomiast: Bella i Andrea, Margaret i Andrea, Lucas i Andrea… Coś Ci nie wychodzi. Ja nie wiem, od czego to u Ciebie zależy, naprawdę. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego raz jest dobrze, a raz do dupy. Potrafisz się postarać i kiedy to robisz, można przeczytać fajny tekst. Aczkolwiek to jest tak, jakbyś nadal za mało serca wkładała w ten swój twór.
Świat przedstawiony w opowiadaniu praktycznie nie istnieje i to jest coś, co mnie bardzo boli, bo zniszczyłaś sobie część historii właśnie tym. Twór oparty na HP jest o tyle prostszy, bo świat mamy w jakiś sposób wykreowany, nie trzeba wymyślać swoich nazw, miejsc, nazwisk. Jednak jakoś musisz go przedstawić czytelnikowi. Ta kwestia jest całkowicie olana. Tak jakbyś myślała, że i tak wszyscy wiedzą jak wygląda Wielka Sala, więc po co ją opisywać, tak? Nawet w ff nie o to chodzi. Ominięta kwestia otoczenia, czasu, miejsca, nawet powielanie sytuacji z książki… To odpycha.
Bohaterowie są płytcy, praktycznie nie licząc Andrei i Toma, żaden z nich nie wyróżnia się na tyle, aby go zapamiętać. Dla mnie wszyscy są tacy sami, zero urozmaiceń. Tom jest najlepszą postacią, wyszedł rewelacyjnie, chociaż za słodko w pewnych momentach, za ludzko. To jest jego szósty rok nauki w Hogwarcie, inni powoli zaczynają nazywać go już Lordem Voldemortem (u Ciebie), więc nie powinien być aż tak uczuciowy. Nie mam nic przeciwko relacji Andrea-Tom, bo wyszła całkiem całkiem, to muszę przyznać, ale momentami bywa za bardzo wrażliwy. On, bo dziewczyna od samego początku wyszła na egoistkę. Taka trochę zapatrzona w siebie i tylko swoje potrzeby laska, która uważa, że może wszystko, bo ma ciut większą moc od innych. Takie to niesmaczne. Trochę snobistyczne nawet. Proponuję zrobić coś z resztą bohaterów, dodać każdemu z nich jakąś jedną indywidualną cechę, która trochę wyróżniałby postać na tle innych. Dodatkowo przydałoby się, żeby Andrea zmieniła swoje podejście do życia na tej zasadzie, abyś pokazała u niej ciut więcej zalet, ponieważ odnoszę dziwne wrażenie, że na razie ukazujesz jedynie jej wady, a te dobre cechy są gdzieś tam schowane i nie wiadomo, czy masz zamiast je uzewnętrznić. Zrób to, bo możliwe, iż to zmieni bohaterkę na lepsze.
Myślę, że jak przestaniesz obawiać się większej ilości samej siebie w tym opowiadaniu, to będzie o niebo lepiej. Możesz przedstawiać w nim swoje własne podejście do życia, swoje poglądy jako te pochodzące od Andrei, co na pewno trochę urozmaici historię. Więcej tekstu, więcej zdań, więcej słów. Pomysły trzeba realizować, a nie chować je w łepetynce i mieś nadzieję, iż zostaną tam do momentu, w którym będzie można je użyć. Nie. Jeśli masz nagły przebłysk to od razu go wykorzystaj, nie czekaj aż zniknie. Wsadź to w aktualnie pisany rozdział, pamiętając o ładnej oprawie opisów.
8/20

Spisanie zeznań
Teraz wracamy do pierwszych rozdziałów i zaczynamy analizę pod względem poprawnościowych. Chciałam tylko poinformować, że ja nie wypisuję każdego błędu, aby autor bloga miał podane na tacy rzeczy do poprawienia. Ja nie jestem betą, ale oceniającą, więc są to przykłady wraz z wytłumaczeniami.

1. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy i troszkę zmartwiła to błędny zapis dialogów. To nie był jeden przypadek, ale naprawdę wiele, więc nie mogę potraktować tego jako potknięcie.
Przedstawię problem na przykładzie:
„(…)z trudem łapiąc oddech. – dostała znów ataku szału!”
O co chodzi? Z tą pierwszą częścią dialogów nie masz problemu. Wiesz, że po myślniku piszemy słowo z małej litery, kiedy określa sposób mówienia lub jakąś powiązaną czynność. Jednak kłopot pojawia się po zakończeniu tego opisu, wtrącenia pośrodku dwóch wypowiedzi jednego bohatera. Błąd jest popełniany w dwóch przypadkach: albo dajesz kropkę, chociaż nie powinno jej tam być (gdy, na przykład, ta druga część jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej), albo zaczynasz słowo z małej litery, a powinno być z dużej. Potraktowałabym to pewnie bardziej ulgowo, gdyby zdarzyła się rzadko. Aczkolwiek, średnio trzy takie zapisy na rozdział, kiedy Twoje dialogi najczęściej nie posiadają opisów towarzyszących, traktuję jako często robiony błąd, brak znajomości zasad. Jeśli kończysz narrację (czytaj: to, co jest pomiędzy wypowiedziami jednej postaci) kropką to musisz zacząć zdanie po myślniku z dużej litery. W Internecie znajdziesz miliony artykułów dotyczących zapisu dialogów, więc odsyłam do Wujka Google i zainteresowania się tym tematem.

2. Literówki. Mnóstwo ich. Przecież to są pomyłki, które mogą być automatycznie sprawdzane. Nawet, jeśli nie masz Worda, to wystarczy przeglądarka typu Mozilla Firefox i tak banalne potknięcia zostaną od razu wyeliminowane. Przy czym, chciałabym napomknąć, że część z tych literówek może być traktowana jako błędy ortograficzne, co w ogóle w dobie Internetu i darmowych korekt tekstu jest dziwne.
Przykłady: latałyu, patrzyłą, więdz (ort.), żadko (ort.).
Zlituj się nad psychiką niektórych osób i, jeśli słówko podkreśli Ci się na czerwono, przestać to ignorować, zmień i wszyscy będą zadowoleni. Będziemy żyć długo i szczęśliwe…

3. Mieszanie czasów pisanego tekstu. Ta kwestia sprawia, że punkty za tę kategorię polecą ostro w dół. Moja droga, nie wybieramy sobie czasu, w jakim napiszemy dane zdanie. To ustalasz sobie na początku i próbujesz się tego trzymać. Jeśli Ci nie wychodzi – a w wielu przypadkach tak właśnie jest – starasz się przeczytać każdy rozdział tak dużą ilość razy, aż w końcu przestaną Ci zgrzytać poszczególne elementy. Raz widzę „jest” a zaraz po tym „było”. Nie mówię w tym przypadku o dialogach, to logiczne, ale o opisach (to już takie logiczne nie jest). Pełna kontrola nad pisanym tekstem!

Problemów z przecinkami nie ma, dzięki Bogu, bo wypisywanie tych wszystkich zasad za każdym razem jest naprawdę irytujące i męczące. Pod względem budowania zdań: raz są super ekstra krótkie, raz poraża mnie wielkość kilku wersów jednej sentencji. Na szczęście budowane są w miarę przyzwoicie, pod tym gramatyczno-stylistycznym względem. Nie licząc nieścisłości, które wymieniłam w Przesłuchaniu.
Czyli: zapoznajesz się z zasadami zapisu dialogów, bo są z tym problemy; instalujesz przeglądarkę, która sprawdza błędy i przed opublikowaniem eliminujesz wszystkie czerwone podkreślenia; kontrolujesz to, jak piszesz, aby nie mieszać czasu przeszłego z teraźniejszym.
5/10

Przeszukiwanie kieszeni
Pierwszym odnośnikiem jest Strona Główna: potrzebny, bowiem nagłówek nie przenosi nas do punktu wyjścia.
Zakładka Bohaterowie jest zrobiona ciut chaotycznie. Przede wszystkim ten wyśrodkowany, postrzępiony z obu stron tekst nie wygląda zbyt estetycznie, a jedynym urozmaiceniem jest powiększona czcionka z imieniem i nazwiskiem. Skoro już dodałaś te zdjęcia (chociaż w tym przypadku nie był to odpowiedni zabieg) trzeba było przynajmniej ustawić ich rozmiary na identyczne – nie tylko kopiuj-wklej, trochę kreatywności. Do każdej postaci dałaś kilka kategorii: wiek, charakter, pseudonim, przyjaciele, wrogowie, zainteresowania, lubi, nie znosi oraz cytat. Więcej się nie dało? Tak jakbym czytała kartę postaci do RPG. Dziewczyno, my fabułę jesteśmy w stanie ogarnąć przez samą zakładkę z bohaterami. To mają być informacje uzupełniające, coś, co trudno obrać w słowa w opowiadaniu, a nie ich CV wzbogacone o prywatny pamiętnik. Proponuję popracować nad tą podstroną, ponieważ, jak na razie, jest beznadziejna.
Kolejną zakładką są Linki. Skromnie, ładnie, tutaj nie widzę zastrzeżeń. Fair Gaol jest, więc idziemy dalej.
Cytaty… Nie jestem dokładnie pewna, czemu ma służyć ta podstrona. Spisane są tutaj sentencje, które można przeczytać w innych miejscach na blogu. Takie to niepotrzebne trochę. Powielanie tych samych zdań jest bezsensu. Przynajmniej, gdybym znała autora umieszczonych cytatów (nawet takowego tutaj nie ma, tak dla informacji).
Ostatnią uzupełnioną zakładką jest Autorka. Część, która wyjątkowo mi się spodobała, chyba najbardziej ze wszystkiego, co miałam okazję zobaczyć na Twoim blogu. Prosto, krótko, ale wystarczająco. Nie licząc tego spapranego wyglądu.
Dodatkowo mam odnośnik do Twojego drugiego bloga, informację o szablonie, króciutko o blogu (dostosowanie względem przeglądarki, podziękowanie), spis treści oraz Rozmowę Liryczną. Jedynie ten ostatni element wygląda na niedopasowany, ponieważ kolumna jest za wąska na tak długi tekst. Może coś krótszego? Albo trochę rozszerzyć układ?
Gratisów mamy tyle. Nie jest źle, ale rewelacji nie ma. Proponuję popracować nad zakładką Bohaterowie, bo jest kompletnie nieprzemyślana.
6/10

Indywidualizm
Myślę i myślę, myśl myślą pogania, ale za nic nie mogę się przekonać do Twojego tworu. Opowiadanie nie jest pisane źle, nie chcę, żebyś tak to odebrała, ponieważ to nieprawda. Zamierzenia, które chciałaś zrealizować; fabuła, która wykreowała się w Twojej głowie; pomysły, które gdzieś tam się chowają naprawdę przypadły mi do gustu. Miłość Toma Riddle’a jest intrygującym tematem, aczkolwiek trzeba to jakoś obrać w słowa, zdania, tekst. Tobie się to nie udało. Wyobraźnia wykreowała Ci fantastyczną historię, te ataki szału, miłość-nienawiść… Fajne, ale beznadziejnie napisane, nie przekazałaś tego, co chciałaś, a czytanie opowiadań nie polega na domyślaniu się każdego najmniejszego szczegółu (ukrytego gdzieś tam w łepetynce autora). Pisz, pisz, pisz… Warsztat czyni mistrza. Żeby nim jednak zostać musisz się rozwijać.
2/7

Alibi
Nic mnie nie ujęło, nic właściwie nie zachwyciło. Nie mam za co dać dodatkowych punktów.
0/5

Punkty: 23
Wyrok: co najmniej 20 lat
Ocena: 2
Podsumowanie: A teraz tłumaczę wielmożnej publiczności, dlaczego nie oceniłam ani belki, ani pierwszego wrażenia (ogólnego), ani wyglądu. Dnia 10 marca 2013 roku opublikowałam na stronie komentarz, że zaczynam oceniać twór naszej szanownej Kaede. Jednakże, kiedy 13 marca otworzyłam ponownie bloga, okazało się, że szablon oraz belka zostały zmienione, a komentarza… brak. Napisałam ponownie, iż piszę ocenę z planami dotyczącymi rozpoczęcia analizy od nowa. Aczkolwiek doszłam do wniosku, że komentarz sam nie zniknął. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby jakiś się nie opublikował, nie na Blogspocie. Nie twierdzę, iż autorka go usunęła, nie chcę nikogo oskarżać, bo po co. Nie spodobała mi się ta sytuacja i stwierdziłam, że pisanie tego wszystkiego od nowa to strata czasu i moich chęci. Wybacz, jednak to jest co najmniej dziwne.

9 komentarzy:

  1. "Chciałam tylko poinformować, że ja nie wypisuję każdego błędu, aby autor bloga miał podane na tacy rzeczy do poprawienia. Ja nie jestem betą, ale oceniającą, więc są to przykłady wraz z wytłumaczeniami." Wiesz, Ners, to już drugi raz w ciągu ostatnich dni, kiedy mnie do czegoś inspirujesz. Pomyślałam sobie - dlaczego nie? Czemu nie "zdjąć" wyłapywania błędów z oceny? To rzeczywiście średnio ma sens, bo - jak słusznie zauważyłaś - nie jesteśmy betami. Dużo czasu tracimy na wypisywanie tych samych błędów (bo wiadomo, że ciągną się przez cały tekst). Może naprawdę warto ograniczyć to do wypisywania zasad i przedstawiania błędów gramatycznych w formie wytłumaczenia. Jedynym wyjątkiem byłoby, gdyby autor znał zasady i robił naprawdę niewiele błędów, więc wtedy te "wpadki" można by mu pokazać, prawda?
    Przemyślę to i poczekam na opinię dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło matko, ja kogoś zainspirowałam :O
      Właściwie bez sensu jest wypisywanie błędów. To zajmuje o wiele więcej czasu. Często zamiast się skupić na czytaniu, oceniający szuka pomyłek. A to działa tylko na niekorzyść.

      Usuń
    2. Zdecydowanie się zgadzam. To zajmuje zdecydowanie najwięcej czasu, a często jest i tak, że autor nawet tych błędów nie poprawia. I po co nasza praca?

      Usuń
    3. I warto by też zwrócić uwagę, że oceny idą nam przez to wolniej. Np. blog, który teraz oceniam, ma błąd na błędzie. Sprawdzanie czterostronowego (albo trzy-) rozdziału zajęło mi czterdzieści minut @_@'

      Usuń
  2. Nie mogę przeczytać, dopiero w piątek. Chcę tylko wyjaśnić - niektóre notki pisałam, gdy laptop mi się zepsuł, pisałam je do zeszytu, potem na szybko do komputera w bibliotece (miałam godzinę, by przepisać tekst długości sześciu kartek około)stąd błędy ortograficzne i literówki, adres wymyśliłam pół roku temu, co nie miałam pomysłu, teraz nie chciałam go zmieniać, ze względu na czytelników. Komentarz mi się nie pojawił, a na ocenę czekałam dobre kilka miesięcy, dlatego zmieniłam szablon. To już nie moja wina. Przepraszam, ale muszę szybko pisać, resztę napiszę pewnie w poniedziałek, odnośnie oceny. Kaede - prawdziwa ja, napiszę potem na swoim koncie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Wasz pomysł ze zmianą w kryteriach jest CUDOWNY!Dlaczego macie wypisywać wszystkie błędy, jak byście były betą? Teraz oceny będą się pojawiać częściej i szybciej. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prosiliście, aby zmieniła oceniającą, bo ta do której si zgłosiła rozważa odejście tak? Tak więc proszę o ocenę Wanilię.

    Pozdrawiam!
    Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale nie zauważyłam wcześniej waszego komentarza- doczytałam go dopiero dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój blog to Kolorowe-spinki.blogspot.com

      Usuń
    2. Dobrze, zaraz Cię umieszczę. Zgodnie z datą zgłoszenia - tak, jak obiecałam.

      Usuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka