sobota, 23 marca 2013

[085] Teczka: looking-for-angel

     Idariale podśpiewywała pod nosem piosenkę Garego Moora "Over the Hills and Far Away", kiedy zobaczyła leżącą na nowym hebanowym stoliku teczkę z aktami. Podeszła i przyjrzała się okładce, na której już jakiś czas temu sama wypisała imię więźnia - Anabelle. Klepnęła się w czoło. No jasne, dziewczyna siedziała w celi od kilku miesięcy, a teraz wreszcie nadszedł czas, by ją osądzić. Jak mogła zapomnieć!
     - Och, cóż z ciebie za naczelniczka! - skarciła się na głos, pomrukując z niezadowolenia.
     Usadowiła się wygodnie na skórzanym, obrotowym fotelu i przystąpiła do pracy. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy jasne promienie słońca oświetliły jej twarz. Nadchodziła wiosna, WIOSNA! Jak dobrze! Ostatnimi czasy naczelniczkę kąsała okropna chandra. Zima w tym roku trwała stanowczo zbyt długo i powoli pchała Idariale ku depresji.

     Oskarżająca: Idariale
     Oskarżona: Anebelle [looking-for-angel]

     Pobieżny ogląd więźnia

     Adres znaczy ni mniej, ni więcej, jak po prostu "Szukam Anioła", zakładając że chodzi o główną postać. Jednak równie dobrze znaczyć to może "Szukając Anioła". Mniejsza, nie robi to większej różnicy. Adres po przetłumaczeniu podoba mi się niezmiernie, ale w wersji angielskiej już mniej. Mamy przecież taki piękny język, po co zastępować go obcymi? Adres łatwy do zapamiętania. Co prawda szukam-aniola.blogspot.com jest już zajęty, ale szukając-aniola nie. Szkoda, że został napisany po angielsku.
     Cytat mnie urzekł, a właściwie od razu zdobył moje serce. "Czasami ciemno od skrzydeł anielich" Stanisław Jerzy Lec. Przepiękny i klimatyczny. I polski! Będę obstawiała przy tym, że naprawdę warto jest zachowywać adresy, cytaty i tak dalej w języku ojczystym, a jeżeli już mamy coś angielskiego, to warto to dobrze przetłumaczyć. W końcu nie żyjemy w kraju, gdzie używa się na co dzień innych języków niż polski. Tekst z belki pasuje do obrazka z szablonu.
     Blog od razu wywarł na mnie dobre wrażenie. Widzę parę niedociągnięć, ale to mnie nie zraża.
     8/10

     Ubiór więźnia

     Szatę graficzną wykonałaś sama, z tego co widzę. Pochwalam taki zabieg, gdyż uważam, że jeśli autor bloga stworzy wszystko sam, blog nabiera wtedy oryginalniejszego wyrazu. Nie mogę, rzecz jasna, wymagać  by każdy autor robił dla siebie szablon. Jak wiadomo, nie wszyscy mają ku temu dryg i rozumiem to. Mimo wszystko chcę pochwalić. To na pewno podciągnie wynik punktowy.
     Szablon zrobiony został na unieruchomionym tle ze stworzonym już graficznie tłem pod notki. Tekst jedynie przesuwa się po całości. Kolorystyka tła pod posty trochę bije mnie po oczach, gdyż jest różowa i kontrastuje z zewnętrzną czernią. Zieleń z obrazka nieco ją złagadza, jednak różowe tło radziłabym zrobić bardziej przezroczyste. Sama tworzę grafikę i wiem, że nawet praca z najlepszym efektem wizualnym może być kiepska technicznie. Tekst jest nieczytelny. Czarne literki źle wyglądają w otoczeniu tła tego samego koloru. Radziłabym, po zrobieniu różu bardziej przezroczystym, zmienić kolor czcionki na zieleń z obrazka, tylko w nieco ciemniejszym odcieniu. Można również zaryzykować z bardzo jasną szarością, podchodzącą pod biel albo z rozjaśnionym brązem z kaptura postaci.
     Napis został umieszczony ciut zbyt wysoko - przy robieniu tekstów na przezroczystym tle warto zostawiać trochę wolnej przestrzeni lub za pomocą komendy CSS .heather obniżyć całość bloga. Czerwony napis jest zbyt mało widoczny i za bardzo się rozmywa na różowym tle. Kropka na samym końcu jest zbędna. Podobają mi się zegary w tle wewnętrznym, a ich natłok sprawia, że szablon nie sprawia wrażenia pustego. Pasek nawigacyjny warto by ukryć odpowiednim kodem HTML. Zajrzyj na tajemniczy--ogrod, tam będziesz miała wszystko wyjaśnione.
     Blog sprawia wrażenie schludnego i poukładanego (chociaż tekst mógłby być wyjustowany), a obrazek wprowadza mroczny klimat.
     6,5/10

     Przesłuchanie

     Postaram się przeczytać wszystkie opublikowane dotąd rozdziały rozdziały (tj. do dziesiątego).

     Prolog
    Początek spokojny, subtelny. Opisałaś sielankę, która później - jak zakładam - zmieni się w coś gorszego. Napisałaś, że jest to kontynuacja Onetowego opowiadania, którego nie czytałam, lecz domyślam się, iż opisywało "pierwsze kroki" Jagody i Wiktora. W czasach, kiedy chłopak był jeszcze jej Aniołem Stróżem. Przypuszczam, że nie potrzebuję czytać pierwszej części, ponieważ mogę traktować Looking For Angel, jako odrębną opowieść. Dobrze, że w prologu krótko streściłaś wcześniejsze wydarzenia, to ułatwi mi zrozumienie treści.
     Z gramatycznego punktu widzenia - nadużywasz zaimków i spójników, postaraj się je ograniczać, a wyrazy typu "On", "Ona", "Jego", "Jej" itd. zamieniaj takimi, jak "chłopak", "dziewczyna", imionami bohaterów czy wskazówkami, co do ich wyglądu (np. "jasnowłosy", "niebieskooka"). Piszesz w formie pierwszoosobowej i z całą pewnością zbyt często wstawiasz słowo "moje" i jego odmiany. To też postaraj się korygować.

     Rozdział 1
     Przeskok czasowy. Nie spodziewałam się go, chociaż bardzo często występuje w wielu opowiadaniach. Sądziłam jednak, że pociągniesz akcję od momentu z polany, a tu niespodzianka.
     "- Aaaaa!!" - wielokrotność wykrzykników jest błędem interpunkcyjnym. Poprawny jest wyłącznie pojedynczy znak. Tutaj często mieszasz czasy, szczególnie na początku. Musisz wybrać  w jakim czasie chcesz pisać opowiadanie - przeszłym czy teraźniejszym, bo łączenie ich dwóch tworzy niepoprawną stylistycznie kombinację.
     Sielanki ciąg dalszy, ale to nie źle. Nie, jeżeli chodzi o początek. Nie oczekuję nie wiadomo, jak wielkich wybuchów, ale równocześnie mam nadzieję, że akcja trochę się rozkręci wraz z kolejnymi rozdziałami. Cieszę się również, że wiele osób zaczyna przekonywać się do umieszczania swoich bohaterów w naszym rodzimym kraju. Serce mi się kraja, kiedy widzę, że tak wiele osób tego nie robi, ponieważ "Polska jest nudna". To przykre.

     Rozdział 2
     Na razie, czego się niestety obawiałam, nic się nie dzieje. No dobrze, może i miała tę wizję, ale problem w tym, że nie ubarwiłaś tego obrazu żadnym opisem! Napisałaś tylko ogólnie co i jak, ale nic poza tym. To samo tyczy się czegokolwiek innego, prawie w ogóle nie piszesz, jak wyglądają pomieszczenia, ludzie czy pomniejsze przedmioty. Szczegóły chyba są Ci obce, a szkoda. Czyścisz tekst, pozostawiasz jedynie wypowiedzi i suche informacje o tym, co robi dana postać. Czasem sypniesz trzema przymiotnikami i to tyle. Naprawdę, dobrze, że dajesz wyobraźni czytelnika pole do popisu, ale nie popadajmy w przesadę! U Ciebie zbyt wiele rzeczy stanowi samowolkę. Czy w swoim wyobrażeniu tego wszystkiego nie widziałaś barw, kształtów, zarysów? Na pewno widziałaś, więc błagam Cię - opisz to.

     Rozdział 3
     Trzecia trzydzieści trzy w nocy? Serio? Nie sądziłam, że połowa szatańskiej liczby jest brana aż tak na poważnie. Cóż, myliłam się. Bohaterka przesunęła dłonią po łopatce, w miejscu gdzie była ręka... To takie niespodziewane, że natknęła się na tę właśnie kończynę, prawda? "Co tu się dzieje, pomyślałam" - zapomniałaś o znaku zapytania, co właściwie nie zdarza się po raz pierwszy. Twój wstręt do znaków interpunkcyjnych szkodzi poprawności tekstu. Bo, tak zasadniczo, czy pytanie jest pytaniem, kiedy nie posiada znaku zapytania? Oczywiście, mówimy tutaj o formie pisemnej, bo w formie mówionej wystarczy to odpowiednio zaintonować, nie musimy mówić "znak zapytania". Nawet pytania retoryczne kończą się tymże symbolem. Pomyślałam, że dobrze będzie zwrócić na to uwagę.
     Płot był zrobiony z drutu kolczastego. Przeczytaj to na głos, bardzo Cię proszę, i spróbuj go sobie wyobrazić.
     Pisze się Wpół do ósmej, a nie "W pół do ósmej". Zauważyłam również, że nęka Cię palący problem pisania "nie" z czasownikami i przymiotnikami. Tam, gdzie trzeba napisać to razem, piszesz oddzielnie - i na odwrót. Musisz pamiętać, że przymiotniki z "nie" piszemy razem, a czasowniki oddzielnie. Napomknę o tym jeszcze później. "Pomiędzy gałęźmi" - GAŁĘZIAMI.
     Przykro mi to mówić, ale jak na razie wszystko toczy się... schematycznie. Co do "zbirów" - niepotrzebnie ich przywódca, który swoją drogą nie wywołuje większego strachu czy szacunku, prowadził tę gierkę. Wiesz, jak zachowywali się dawni zabójcy? Byli cisi, nie odzywali się właściwie żadnym słowem. Przychodzili, zabijali, odchodzili. Tyle.

     Rozdział 4
     Jest dopóki, nie "do póki". Nie można czegoś powtórzyć "mocniej", lecz dosadniej - to pojawiało się już we wcześniejszym rozdziale, najwyraźniej zapomniałam wspomnieć. Zasadniczo, skoro piszesz "Anioły" z dużej litery, to "niebo" w sensie metafizycznym też powinnaś pisać wielką. Zważywszy również na to, iż niebo z małej to sklepienie niebieskie, nieboskłon. U Ciebie panuje lekka niekonsekwencja.
     Upadli byli niegdyś Aniołami służącymi Bogu. Dopiero, gdy się zbuntowali, stali się tymi właśnie Upadłymi. Niemniej jednak, kiedy Stwórca powołał ich do życia i stworzył takimi samymi, jak wszystkie Anioły. Dlaczego więc Twoi Upadli są głupsi i mniej bystrzy od "tych dobrych" Aniołów? Absurd. Oni nie utracili mądrości, tylko łaskę Bożą.
     Już w momencie, gdy czytałam Twoją interpretację opowieści o Pandorze, wiedziałam, że to główna bohaterka będzie nią (posiądzie moc), nieświadomie oczywiście. Wiesz, co to oznacza? Przewidywalność. Jedna z najniebezpieczniejszych zmor pisarzy. Dziwię się również, jak dałaś radę przeistoczyć mit grecki w przypowieść biblijną. Wystarczyłoby nadać inne imię, wiesz? I nie wspominać o puszce, a pozostać przy wersji z uwięzieniem mocy w człowieku. Wtedy powiązania z mitem by wyblakły i nikt by nawet nie spostrzegł, czym się inspirowałaś. Trzeba by tylko pozmieniać kilka faktów. Innymi słowy, poszłaś na łatwiznę.
     Zastanawiam się również, jak stworzyłaś ludzi o kryształowych sercach, skoro ludzie z założenia są istotami, w których sercach jest tyle samo dobra, co zła - ponieważ mają wolną wolę. Anioły były i są istotami o zupełnie czystych sercach (nie mówię o Upadłych, którzy swoimi występkami zmienili to diametralnie). Wobec tego, sprawiłaś, że ludzie (wybrani, ale mimo wszystko nadal ludzie) dorównali Aniołom i tym samym umniejszyłaś wagę skrzydlatych istot. Wszystko sprowadza się do tego, że rozstrzeliłaś fabułę na tyle kawałków, iż fakty przestają trzymać się kupy. Wracając jeszcze do tejże wielkiej mocy - była to moc Upadłych, a więc moc czystego zła. Jakim cudem udało jej się wcielić w kogoś o krystalicznie czystym sercu? Czyste dobro wypiera czyste zło - i na odwrót. Brak logiki, nawet jak na Fantasy.

     Rozdział 5
     Wiktor umiera właściwie z powodu głupoty głównej bohaterki - bo zbyt długo się zastanawiała. Oczywistym jest, że musiała wybierać, ponieważ dwóch rzeczy jednocześnie nie byłaby w stanie zrobić. Tak czy owak, czy ta bariera w końcu nie zniknęła sama? Napisałaś: "Delikatnie złączyłam nasze usta w ostatnim pocałunku i wtedy bariera znikła. Budynek został ocalony, staruszkowie również, w przeciwieństwie do Wiktora", wątpię, żeby zniknęła z powodu pocałunku. Raczej to dziewczyna powinna ją zatrzymać  ale jeśli tak - nie opisałaś tego. Ogólnie bardzo skąpisz opisów, co zbyt ogranicza tekst. Cała scena skojarzyła mi się z "Wielkim Mistrzem", trzecią częścią Trylogii Czarnego Maga, napisanej przez Trudi Canavan. Tam Sonea, główna bohaterka, musiała wybrać - uleczyć swojego ukochanego, czy ochronić gildię. Wątpię jednak, byś tym właśnie się inspirowała, to raczej przypadek.

     Rozdział 6
     "Łzy spływały z moich oczu jak z fontanny" - woda z fontanny nie spływa, tylko tryska. Owszem, są fontanny kamienne, gdzie woda płynie wzdłuż krawędzi płytek, ale użyta przez Ciebie parafraza nie najlepiej tu pasuje. Scena, kiedy Jagoda opłakuje Wiktora, wydała mi się sztuczna. Jakbyś nie miała ochoty jej pisać  a wręcz pisała ją mechanicznie. Nie widać, abyś wczuwała się w bohaterkę, dlatego tym trudniej mi uwierzyć w jej cierpienie. Skąd wiedziałam, że Wiktor nie odszedł na zawsze? Nie podobało mi się jednak, że stało się to tak od razu.
     "pokój najpierw zawirował niczym na karuzeli" - raczej "niczym karuzela".
     Przemyślenia bohaterki w drugim przerywniku były już o wiele lepsze. Pojawiło się tam również kilka ciekawych myśli, które mi się spodobały. Scenę napisałaś lepiej niż poprzednią, ale pod koniec zrzedła mi mina. Wypowiedzi Wiktora wydały mi się infantylne i prozaiczne. Jakby uważał, że wszystkie zdarzenia nie są niczym dziwnym, ale w taki sposób, jakby to nie było zaskoczeniem dla nikogo - inaczej: jakby sugerował, że każdy powinien uważać to za normalność. Nie podobało mi się to, było trochę naciągane. Wydaje mi się, że jeśli Anioł po paru latach człowieczeństwa wróciłby do swojej dawnej "postaci", byłby bardziej oszołomiony, niż tutaj Wiktor. W końcu człowieczeństwo mocno zmienia, a on nabrał już sporo ludzkich nawyków - tak to opisałaś.
     W starej chacie na kompletnym odludziu, w środku jakiejś puszczy, stał telewizor, tak? Nie wiem, w jakim świecie żyjesz, ale skąd dopływał prąd? Bo wątpię, żeby Anielska magia Wiktora go tam przywiała.

     Rozdział 7
    Magiczny prąd. Wszystko jasne, tylko czemu poszłaś na tak ogromną łatwiznę? Fabuła coraz bardziej się rozpada pod wpływem nielogiczności. Zastanawia mnie tylko - jedzenie także mieli magiczne? Bo wiesz, magia gryzie się z fizjologią i Jagoda po jedzeniu "wyczarowanego" jedzenia prędzej czy później i tak zmarłaby z głodu. To samo z wodą, już po trzech-pięciu dniach.
     Wszystko jest zbyt urocze, zbyt grzeczne i zbyt... hm, jakby to ująć... spokojne. Bohaterowie kompletnie ignorują wszystko, nawet Wiktor nie zastanawiał się jeszcze nad tym, jakie konsekwencje może sprawić jego ignorancja na rzekome niebezpieczeństwo. Tak wiele razy wspominałaś o Piekle, Upadłych, pościgu, ogromnej mocy, która albo zniszczy Jagodę, albo zostanie wydarta przez złe Anioły, a nic o nich nie wiadomo. Przy czym ktoś, kto był Aniołem i znał zagrożenie, kompletnie je zignorował. Wiktor, mając kilka tysięcy lat albo i więcej, zachowuje się nad wyraz infantylnie. Czy aż tak bardzo nie zależy mu na dziewczynie, którą podobno tak mocno kocha?

     Rozdział 8
   W rozdziale pojawiło się kilka starannych, klimatycznych zdań. Na przykład początkowe "wwiercało się w moją duszę, paląc ją aż do utraty tchu". Właśnie te zdania nadały mu odrobiny charakteru. Jednak ignorancja bohaterki wobec Pana Piekieł mnie uśpiła. Idąc drogą dedukcji, skoro stanięcie przed Bogiem wywołuje tak ogromny zachwyt, który ledwo można znieść, tak stanięcie przed Szatanem powinno niemalże kończyć się śmiercią ze strachu. Podczas, gdy Jagoda krytycznie ocenia jego wygląd i zastanawia się, czy przypadkiem nie jest dziwna, skoro czepia się właśnie tego. Ludzie, trzymajcie mnie, bo zaraz wybuchnę histerycznym płaczem! Co Ty zrobiłaś z tym opowiadaniem?! "Bo to, że rozwodziłam się wcześniej nad jego wyglądem, nie zmieniało faktu, że przerażał mnie panicznie"... Gdzie, do cholery, jest opisane, że panicznie się go bała?! GDZIE?! Bo wcześniej widnieją tylko przemyślenia durnej nastolatki, która wkłada rękę w ogień, nie wiedząc, że się poparzy!
     Dobrze, poniosło mnie. Przepraszam za mój powyższy wybuch. Dalej oceniam już na spokojnie.
     Zastanawia mnie, czemu Diabeł o tym wszystkim jej mówi. Miałby o wiele większą przewagę, gdyby zachował to dla siebie. Popatrz tylko: Jagoda dalej sądziłaby, że Szatan może jej wyrządzić naprawdę dużą krzywdę, a teraz będzie miała świadomość, że nawet jego możliwości nie są nieograniczone.

      Rozdział 9
     Moment. Wiktor czytał gazetę, tak? Żeby dostać najświeższą, musiałby udać się do najbliższego miasta/miasteczka/wsi. A wtedy zostawiłby Jagodę samą, ponieważ wyciągnięcie jej z kryjówki zapewne nie skończyłoby się zbyt dobrze. Ale czy w takim razie zostawienie jej samej nie jest równie niebezpieczne?
     Z początku miałam nadzieję, że wreszcie wydarzy się coś naprawdę groźnego, przerażającego albo mrocznego. Ewentualnie z każdego po trochu. I tak się właściwie zapowiadało, jednak już po chwili wrażenie prysło. Wiesz, co było tego powodem? Co zniszczyło to złudzenie? Kreacja Artura. Nie mam na myśli ubrań, oczywiście. Chodzi o kreację postaci. Ktoś, kto miał być niby-groźny, przyprawił mnie o ziewnięcie, a potem zaraz skrzywienie. Te wszystkie monologi, te bezsensowne słowa, jakie padły z jego ust. Pseudo teatralne ruchy z gracją słonia. To zdecydowanie nie jest ktoś, kogo można by się bać. Zero klasy, zero aury mroku. Jest tylko kicz.


Podsumowanie

     Zacznijmy od tego, że pomysł sam w sobie był dobry, jeżeli chodzi o bardzo ogólną fabułę, a właściwie zaledwie jej zarys. Dziewczyna ma swojego Anioła Stróża, który się w niej zakochuje i postanawia oddać skrzydła. Tym samym staje się człowiekiem i właśnie wtedy dziewczynie zaczyna grozić niebezpieczeństwo (skoro już nie ma obrońcy, to nic dziwnego). Potem jednak wszystko zaczyna się sypać, ponieważ nie chciało Ci się przysiąść i logicznie rozbudować fabuły.
     Największą tragedią tego tworu jest brak logiki i opisów. O ile te drugie wraz z kolejnymi rozdziałami nieco się polepszają, to ta pierwsza zostaje tak samo zła. Przede wszystkim, najlepiej by było dla Ciebie i Twojego tworu, abyś poprosiła kogoś o betowanie. Nie tylko pod względem sprawdzania pisowni, ale także w kontekście rozwoju fabuły. Kogoś, kto powie Ci, co w opowiadaniu nie gra, kto przedyskutuje z Tobą rozwój wydarzeń i wskaże Ci te kompletnie bezsensowne. Pomoc przydałaby się również przy kreowaniu bohaterów, bo i tu nie jest najlepiej. Wracając jednak do opisów - na początku są szczątkowe i można nawet powiedzieć, że tekst składa się z samych dialogów. Jeśli już coś opisujesz, to bardzo ogólnikowo i skupiasz się raczej na czynnościach bohaterów lub ich drobnych ruchach. Często, stanowczo za często, każesz im się uśmiechać  Wypowiedź, uśmiech, wypowiedź, machnięcie ręką, uśmiech. Co chwila te uśmiechy! Wystarczy, że raz na tysiąc słów napiszesz, że bohaterka się uśmiecha i to w zupełności wystarczy, ponieważ dajesz informację, że uśmiecha się cały czas. Potem możesz tylko przypomnieć. Pisanie tego samego w kółko bardzo rozleniwia tekst i przynudza. Stopniowo opisy rozszerzasz, więc mam nadzieję, że tej ścieżki nie porzucisz i będziesz dalej je rozwijała. Mimo wszystko, nawet w rozdziałach końcowych, te opisy są zbyt okrojone. Kompletnie nie zwracasz uwagi na szczegóły, mniejszą uwagę na kolory, cienie, odblaski świetlne, kontury, kształty. Proponuję, abyś poćwiczyła opisy obrazów i krajobrazów, tak jak to się robiło w szkole. Zwracaj uwagę dosłownie na wszystko. Wówczas łatwiej Ci będzie przelewać swoje wyobrażenie na papier. Pamiętaj, że to, iż Ty zobaczyłaś coś w swoich myślach, nie oznacza, że Twoi czytelnicy również to zobaczyli.
     Kreacje postaci nie tylko kuleją, ale wręcz pełzają. Uczucia są proste, w żadnym razie złożone - mogłabym je porównać do czystej, idealnie gładkiej kartki, której nikt nigdy nie zagiął. Rozróżniasz kilka rodzajów uczuć: smutek, radość, złość (bo tego w Twoich tekstach gniewem nazwać nie można. Albo niewiele wiesz o tym uczuciu, albo nie potrafisz tego pokazać)... i to właściwie tyle. Twoja bohaterka w jednej sekundzie potrafi z radości przejść w złość albo smutek i na odwrót. Żadnych przejść, żadnych "pomiędzy". Jest przecież tyle różnych uczuć  które towarzyszą człowiekowi na co dzień. Zmieszanie, zirytowanie, tęsknota i wiele innych. Są też takie, których złożenie zajmuje ogromną ilość czasu. Na przykład, kiedy czujesz, że coś rośnie Ci w piersi i uporczywie boli, chce się wydostać  Chcesz płakać  krzyczeć  biec dokądkolwiek albo skoczyć z mostu, chociaż wcale nie miałaś myśli samobójczych. Takie uczucie, gdzie bardzo chcesz uciszyć... hah, no właśnie, swoje uczucia. Wyobraź sobie origami. Jeżeli owe uczucie jest, no powiedzmy, gołębiem (akurat złożenie gołębia z origami jest jedną z trudniejszych rzeczy), a uczucia opisane przez Ciebie czystą kartką...
     Postacie Wiktora i Artura są niemalże identyczne pod pewnym względem - oboje zachowują się, mówiąc wprost, dziecinnie. Nadmiernie gestykulują, zajmują się prowadzeniem idiotycznych rozmów "dla efektu" (który, swoją drogą, jest dość marny), doprowadzają do banalnych "starć". Jak pisałam już wcześniej, któregokolwiek z nich można by nazwać niepoważnym. Ich konstrukcja nie jest skomplikowana, Jagoda pod tym względem nieco ich przewyższa, choć i tak niewiele. Nastolatka mało rozumie, a jednocześnie wie wszystko. Jest w stanie przyjąć do wiadomości każdą, nawet najbardziej niezrozumiałą czy przerażającą rzecz, jakby była dzieckiem. Bo przecież to właśnie dzieci wierzą we wszystko, co im się powie. Jej umysł zdaje się jednak nie mieć dna, skoro tak wszystko pojmuje w lot bez jakichkolwiek wyjaśnień. Zachowuje się tak, że jakby ktoś jej powiedział "Wszyscy ludzie to wampiry, Anioły to tylko przerośnięte kurczaki, a słońce tak naprawdę jest fioletowe" uwierzyłaby.
     O przyjaciółce Jagody i matce bohaterki nie mogę właściwie nic powiedzieć. Cała fabuła zdaje się opierać tylko i wyłącznie na tej trójce - Jagoda, Wiktor, Artur, co czyni ją jednowątkową i, no cóż, pod tym względem nudną, nużącą. Ach, zapomniałabym, jest jeszcze Wielki Szatan, który nie wzbudza ani strachu, ani szacunku, czy chociażby sprzecznych emocji. Nie wzbudza we mnie żadnego odczucia poza politowaniem. W całym swoim życiu przeczytałam - uwaga - 217 książek (robiło się remanent przy remoncie pokoju). Nie licząc szkolnych lektur i czytanek dla dzieci (ta, jak miałam sześć lat czytałam pierwszą część Harrego Pottera, czytania uczyła babcia). Ja także interesuję się Aniołami i Upadłymi, dlatego dużą część mojego zbioru stanowiły książki właśnie o nich. Nie tylko powieści, ale także książki duchowne, jak na przykład te z anielskimi symbolami. Jestem ateistką, bo nie wyznaję Boga i nawet nie twierdzę, że on rzeczywiście istnieje, ale w same Anioły wierzę. Tak czy owak, wracając do tematu - po przeczytaniu tak wielu książek, gdzie pojawiał się Szatan (to znaczy Lucyfer, chociaż to Samael pierwszy upadł), widziałam wiele wizerunków przerażającego ucieleśnienia czystego zła. Twój Diabeł jest raczej ucieleśnieniem małego chłopca, który robi matce histerię, że nie pozwoliła mu zjeść cukierka przed obiadem. Do tego piłam.
     Jak pisałam, akcja opiera się na tym, że Wiktor, niegdyś Anioł Stróż Jagody, mówi swojej ukochanej, iż ma ona w sobie ogromną moc, której pragną Upadli i o której on sam wiedział już wcześniej. Wobec tego - skoro znał niebezpieczeństwo i wiedział, że tak to wszystko może się potoczyć  czemu oddał skrzydła? Będąc człowiekiem raczej nie uchroniłby dziewczyny. Samo to posunięcie jest czysto absurdalne. Później chłopak ginie, ale znów staje się Aniołem. Zaraz, zaraz. Czy w takim razie, jakby się zestarzał i umarł, to stałoby się tak samo? Skoro oddał skrzydła i to było niby taaaak wielkie poświęcenie, to raczej nie powinno być już odwrotu. Swoją drogą, jest to cios dla Jagody, bo skoro Wiktor wiedział, że się odrodzi po śmierci, jako Anioł, oznacza to, iż jego poświęcenie było mniej warte niż złamany grosz. A pomyśleć, że tak się tym chełpi...
     To są właśnie te nielogiczności, o których tak trąbię.
     Następnie, by dziewczyna była bezpieczna, wywozi ją na jakieś pustkowie, zamieszkują w magicznej chatce, jedzą magiczne jedzenie, piją magiczną wodę i używają magicznego prądu. W ogóle wszystko mają magiczne. Nie wiem, czy Bóg byłby zadowolony, że Anioł ukazuje człowiekowi takie rzeczy, skoro do tej pory wszystko trzymane było w tajemnicy. No i gdzie ten Bóg, skoro Szatan znowu zaczyna wtykać nos w nieswoje sprawy? Gdzie Bóg, przeciw któremu miała być niegdyś zwrócona wielka moc, która teraz tkwi w Jagodzie? W "Kłamcy" sobie po prostu poszedł, ot tak, ale wątpię, żeby u Ciebie chodziło o to samo. Po prostu o tym zapomniałaś. Ale wracając - Wiktor wywozi Jagodę na odludzie, sądząc, że ją ochroni. Cóż, mało zmyślnie. Już wcześniej dostrzegł, że dziewczyna może zostać ściągnięta do Piekła poprzez własny umysł, więc gdziekolwiek by się nie znalazła, mogłoby ją spotkać to samo. Jednak Anioł Wiktor idzie w zaparte i uważa, że Upadli nie znajdą ich w małej, pozornie rozpadającej się chatce. A potem "ci źli" porywają (?) biednego Wiktora. O ironio, widać tego nie przewidział.
     Akcja toczy się w naszym świecie, więc miejsc właściwie nie stworzyłaś sama (pomijając chatkę, która do stworzenia też trudna nie była). Nie mogę za wiele o tym powiedzieć.
     Dialogi są sztuczne, a wina leży w prostych uczuciach, jakie nadajesz swoim bohaterom. Gdybyś wkładała w to więcej serca, brzmiałyby o wiele lepiej. Wypowiedzi odpowiadają kreacjom bohaterów i mogłabym je opisać dokładnie tak, jak wyżej. Brak im powagi. Są połamane i nielogiczne.
     Ogólnie mówiąc: nie podobało mi się. Pomysł jest naprawdę dobry, ale wykonanie już nie. Pracuj, pracuj i jeszcze raz pracuj. Zatrudnij betę, ale taką, która wie co mówi i co robi, która ma szerokie pojęcie o Fantasy, jest oczytana i spojrzy krytyczne na Twoje opowiadanie. Przyda się tworowi porządny kopniak. Wkuj zasady interpunkcji. ROZBUDUJ OPISY! Koniecznie! Poświęć więcej czasu na ludzką psychologię i złożoność umysłu. Zwróć uwagę na zachowania, nie zawsze są racjonalne, nieraz człowiek nie ma pojęcia, co czyni, jest ogłupiały. Zwróć także uwagę na bodźce zewnętrzne, otoczenie przecież musi oddziaływać na bohaterów! Twoi, jak na razie, zdają się wszystko ignorować. Oprócz siebie samych, oczywiście. Wprowadź więcej postaci i więcej wątków. Nie skupiaj się tylko na tej trójcy, bo prędko skończy Ci się pomysł. I przede wszystkim, zanim coś napiszesz, przemyśl to. Dopracuj każdy, nawet najmniejszy, szczegół, by następny rozdział był idealny. I spokojniej, akcja nie musi biec na złamanie karku, żeby zaciekawić  Chodzi mi o to, że ciągle robisz przeskoki i wycinasz wiele rzeczy, które mogłabyś pokazać  W ten sposób dziurawisz tekst, tworzą się luki. Spróbuj napisać to jednym ciągiem, uzupełniając dziury odpowiednimi scenami. Tyle przecież można tu jeszcze pokazać, stworzyć! Jakieś sny, wspomnienia, przemyślenia, wzajemne relacje - to wszystko buduje bohaterów i ubarwia fabułę.
     Twój styl nie jest zły, ale też nie jest najlepszy. Najbardziej uderzają w niego właśnie te zbyt proste opisy, brak zainteresowania szczegółami i banalne dialogi. Widać jednak, że pisałaś już wcześniej, ponieważ Twoje opowiadanie nie wygląda tak: wypowiedź, wypowiedź, wypowiedź, linijka tekstu, wypowiedź, wypowiedź. Owszem, na początku bardzo dużo jest wypowiedzi, a przerażająco mało opisów, ale nie tak! Czytałam ostatnio opowiadanie siedemnastolatki, która pisała jak siedmiolatka i płakałam rzewnymi łzami nad jej tekstem. Jeszcze jedna rzecz, która ujmuje Twojemu stylowi, jest bardzo zawężone słownictwo. Nie znasz synonimów i robisz naprawdę wiele powtórzeń, nadużywasz zaimków i przyimków, często piszesz zbyt długie zdania lub takie, które nie mają najmniejszego sensu. Właśnie dlatego potrzebna Ci beta. Za bardzo wszystko upraszczasz. Widać, że masz koncepcję, ale niestety prowadzisz ją złymi torami.
     Na razie nie jest najlepiej i punkty są właściwie tylko za tematykę oraz pomysł.
     4/20
   
     Spisanie zeznań

     Prolog
"nie pozwalał, by stała się mi najmniejsza krzywda" - by stała mi się. Błąd konstrukcyjny.
"jakby to były najprawdziwsze skrzydła. Był przy mnie" - powtórzenie.
"Był przy mnie i kochał mnie" - powtórzenie. Drugie "mnie" jest niepotrzebne.
"podopiecznych? - ciężko było ukryć" - Ciężko, z dużej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"Sprawić, byś uwierzyła" - brakujący przecinek.
"naszego stwórcę. - wskazał wymownie na niebo" - Wskazał, wielką literą. Brakująca kropka. Kolejny błąd w zapisie wypowiedzi.
"fuknęłam, zakładając ręce" - brakujący przecinek.
"- Nie rozumiem. - przybrałam minę" - Przybrałam, z dużej. Brakująca kropka. Ach, chyba jednak to nie były zwykłe pomyłki, a po prostu nie wiesz, jak powinno zapisywać się dialogi. Zobaczymy, może dalej się to poprawi. Jeśli nie, wyjaśnię wszystko pod koniec. Na razie przestaję wyłapywać błędy z zapisem dialogów.
"być tak wielka, z powodu kogoś takiego" - usuń przecinek.
"No, w końcu zrezygnowałem dla ciebie" - brakujący przecinek.
"- Zaraz..." - brakująca kropka.
"- Sama powiedziałaś, że aniołom" - zdecyduj się. Raz piszesz Anioły z dużej litery, a raz anioły z małej.
"Zrezygnowałem, więc z tego" -  usuń przecinek. W sformułowaniach takich, jak tu - "Zrezygnowałem więc" nie stawiamy przecinka przed "więc".
"Tylko i wyłącznie dla tego" - dlatego.
"podciągając nosem" - pociągając.
"całował we włosy" - całował po włosach.
"gnębiące mnie, już od dawana, pytania" - dawna, to po pierwsze. Po drugie, wtrącenie jest tutaj niepotrzebne, więc usuń przecinki.
"Poczułam, jak robię się" - brakujący przecinek. Sądzę jednak, iż "Poczułam, że robię się czerwona" brzmiałoby lepiej.
"moich czarnych loków [...] moje wargi" - powtórzenie.
"Uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, za którym tak bardzo tęskniłam, i pocałował mnie delikatnie i namiętnie zarazem" - brakujący przecinek. Pierwszy spójnik i zamień na po czym.
"Aż czułam, jak powietrze między nami" - brakujący przecinek.

     Rozdział 2
"- Dragon, wychodź!" - brakujący przecinek.
"prawię rzuciłam mu się do gardła" - prawie.
"Co prawda, były już wakacje" - brakujący przecinek.
"coś na wzór studniówki, ale szykowało się coś" - powtórzenie.
"Chłopcy nie byli zadowoleni, jak to usłyszeli" - brakujący przecinek. Proponuję jednak zamienić "jak" na "kiedy".
"żeby zdążyć, zanim przyjedzie po mnie Wiktor" - brakujący przecinek.
"więc gdy usłyszałam dzwonek, poczułam ulgę" - brakujący przecinek. Powinien się pojawić  ponieważ użyłaś słowa "gdy".
"Usta muśnięte lekko błyszczykiem, wydawały się pełniejsze" - usuń przecinek.
"gestem nakazała, bym" - brakujący przecinek.
"długa suknia zaszeleściła cicho w okół moich kostek" - wokół.
"- Oj, czepiasz się" - brakujący przecinek.
"Spojrzałam na zegar, za chwilę miał tu być" - zegar miał tam być za chwilę? Źle sformułowane zdanie.
"Wzięłam głęboki, rozluźniający oddech" - brakujący przecinek.
"przecież nie raz już widziała" - w tym kontekście powinno być nieraz.
"widziała jego samochód. Zignorowałam jej pytanie" - jego, jej itd. Ciągle ich używasz.
"powiedziała, podając mi maskę" - brakujący przecinek.
"Zaczęłam powoli schodzić ze schodów" - logiczne, że schodziła po schodach, a nie po chmurach. Masło maślane.
"inaczej na pewno zahaczyłabym szpilkami o suknie" - suknię.
"Sam wyglądał niczym model, w idealnie skrojonym smokingu." - przecinek jest zbędny.
"W końcu widywał mnie w gorszym stanie, a i tak zawsze powtarzał mi, że jestem piękna." - usuń wyraz "mi", ponieważ nawet i bez niego kontekst można dobrze zrozumieć.
"Na przykład tego dnia, gdy wyrwał mnie, zresztą nie pierwszy raz, z łóżka w piżamie, wpadając do mojego pokoju o jakiejś absurdalnie wczesnej godzinie, czyli gdzieś tak około 12 po południu." - konstrukcja tego zdania jest fatalna. Poszatkowałaś je. Radzę, byś zamieniła je na dwa mniejsze, liczbę napisała słownie i zmieniła szyk, ten jest koszmarny.
"Byłam zła na niego, że ma czelność budzić mnie tak wcześnie w wolny dzień, no i jeszcze za to, że musiał mnie oglądać w takim stanie, gdy on jak zwykle był doskonały, ale ten przyciągnął mnie do siebie i gładząc moje rozczochrane włosy powiedział, że jestem piękna niezależnie od tego, co mam na sobie i jak wyglądam, choć nie mógł ukryć tego lekkiego uśmieszku rozbawienia." - Aaaaa! Zdanie mutant! Można z niego zrobić co najmniej trzy pomniejsze.
"ale uwielbiałam, gdy prawił mi komplementy" - brakujący przecinek.
"że nie w sposób było w nie, nie uwierzyć. Podobnie było i teraz" - że nie sposób było w nie nie uwierzyć. Powtórzenie.
"Mimo, że byliśmy razem od prawie czterech latach" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem! Powinno być "lat" na końcu.
"Podobnie było i teraz [...] Podobnie było i teraz, kiedy przyciągnął mnie" - powtórzenie.
"- Wyglądasz pięknie, Jagódko" - brakujący przecinek.
"zaczęła, a ja skrzywiłam się" - brakujący przecinek.
"Wiktor zachichotał, wyczuwając moją frustrację" - brakujący przecinek.
"wyglądała, jakby" - brakujący przecinek.
"Kiedy to sobie uświadomiła, zaśmiała się i odsunęła" - brakujący przecinek, ponieważ użyłaś słowa "kiedy".
"- Dziękujemy, pani Małgorzato" - brakujący przecinek.
"- Tak, tak, dziękujemy" - brakujący przecinek.
"Wiktor podał mi ramię" - raczej podsunął łokieć.
"i zrozumiałam, skąd w głosie" - brakujący przecinek.
"zauważył tą ciekawość" -  ciekawość.
"łatwo było odczytywać emocję" - emocje.
"kazał to odkupywać" - ODKUPYWAĆ?! W tym momencie załamałam ręce. Odkupować, Anabelle, odkupować! Jest kupywać czy kupować?
"Pominęłam fakt, ile musiałby dołożyć" - brakujący przecinek.
"a nawet gdyby nie, to i tak" - brakujący przecinek.
"Nie miałam pojęcia, skąd on je brał, skoro" - brakujące przecinki.
"ale zbyt go kochałam, i pewnie nawet gdyby" - brakujący przecinek. Powinien tu być  ponieważ później pojawia się "gdyby".
"że sprzedaję ludzkie organy na czarnym rynku, i tak nie potrafiłabym" - sprzedaje. Brakujący przecinek.
"No, może na chwilę" - brakujący przecinek.
"Zauważyłam kątem oka, że Wiktor uśmiechnął się lekko nie wiedzieć, czemu." - przecinek powinien znajdować się przed "nie wiedzieć", a nie przed samym "czemu".
"- Oczywiście, mój książę" - brakujący przecinek.
"Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i jego miejsce zajmował księżyc." - te dwa procesy nigdy nie zachodzą w tym samym czasie.
"na jednej z tych z imprez" - drugie z zbędne.
"DJ puszczał żywe kawałki na przemian z wolnymi. Właśnie leciał taki i Wiktor od razu się ożywił." - to leciał wolny czy szybki? Powtórzenie.
"Mogłabym tak tkwić wieczność, w jego silnych ramionach." - przecinek do usunięcia.
"Poczułam wokół siebie silne ramiona Wiktora, powstrzymujące" - brakujący przecinek.
"Przemknęło mi przez myśl, że chyba właśnie tak, musi wyglądać piekło." - usuń ostatni przecinek.
"Teraz widziałam bursztynowe oczy, wpatrzone we mnie z troską." - brakujący przecinek.
"Zauważyłam, że szklanka, którą trzymałam, leżała teraz stłuczona na podłodze, a czerwony płyn zdobił ją niczym marna imitacja krwi." - zdobił szklankę? Tak brzmi to zdanie.
"Jednak nie wyglądał, jakby moje" - brakujący przecinek.
"Zaczęliśmy się przeciskać, przez roztańczony tłum w stronę wyjścia." - usuń przecinek.
"Mimo, że lato było w pełni" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem!
"Po za tym, nie wybiła jeszcze północ" - Poza tym.
"Nie chcę, żebyś mi się rozchorowała" - brakujący przecinek.
"niczym nie przypominała wcześniejszych, ciepłych, lipcowych wieczorów" - pierwszy przecinek jest do usunięcia.
"Wróciliśmy, więc do sali" - usuń przecinek, w tym kontekście jest niepoprawny.
"Przez resztę wieczoru, bawiliśmy się z Wiktorem" - usuń przecinek.
"i poczekał, aż w moim pokoju" - brakujący przecinek.
"zamknęłam oczy, w oczekiwaniu na Morfeusza" - usuń przecinek.

     Rozdział 5
"Następne kilka dni minęło, teoretycznie w spokoju." - usuń przecinek.
"ale za to miałam nieodpartą pokusę, uduszenia Wiktora" - usuń przecinek.
"Nie odstępował mnie na krok nawet, gdy siedziałam" - przecinek powinien znajdować się PRZED "nawet", a nie za nim.
"pozwolił widywać mi się z Alką." - brakująca litera.
"w między czasie znalazłaby najbliższy" - międzyczasie.
"Wiktor, w międzyczasie, próbuje podszkolić mnie" - usuń przecinki. Powtórzenie "międzyczasie', tym razem jednak napisałaś to poprawnie.
"Za to raz niechcący podpaliłam zasłonę tylko, dlatego, że" - usuń przecinki. Powinien być jeden - przed "tylko".
"powstrzymać zgraję upadłych aniołów, przed zabiciem mnie" - usuń przecinek.
"Muszę siedzieć w domu, pomimo swoich urodzin." - brakujący przecinek.
"A przecież nie, co dzień kończy się 21 lat." - po pierwsze: liczbę napisz słownie. Czy kiedykolwiek widziałaś, aby w książkach wiek zapisywano liczbami? Liczby pojawiają się tylko w przypadkach zapisywania czegoś np. w kilometrach, ewentualnie (choć też nie zawsze) przy numerach mieszkań itd. Po drugie: usuń przecinek.
"Zbyt zajęta narysowaniem, chociaż trochę realistycznego lub przynajmniej czegoś podobnego do tortu" - zdanie jest napisane bez sensu, popraw. Przecinek do usunięcia. Takowy stawiamy przed "chociaż" TYLKO I WYŁĄCZNIE w niektórych przypadkach. Np. w zdaniu: "Poszłam, chociaż trochę się bałam".
"Ręce trzymał za sobą, jakby coś chował." - brakujący przecinek.
"No, w końcu mam dziś urodziny" - brakujący przecinek.
"Serio? Hm..." - brakująca kropka. Wielokropek składa się z trzech kropek, ni mniej, ni więcej.
"- No w końcu mam dziś urodziny. - Serio? Hm.. Zapomniałem – wzruszył ramionami." - i to nazywasz dobrym aktorstwem?
"uśmiechnęłam się triumfalnie, odbierając swoją zdobycz." - brakujący przecinek.
"Jeszcze byś mnie później podrapała, albo i nawet ugryzła" - przed "albo" nie stawiamy przecinka!
"trochę się zdziwiłam, widząc w nim..." - brakujący przecinek i kropka.
"spojrzałam na Wiktora, oczekując wyjaśnień." - brakujący przecinek.
"W końcu od czasu pamiętnego kina, nigdzie nie wychodziliśmy. - W końcu" - usuń przecinek i dostaw drugi po pierwszym "końcu". Powtórzenie.
"Hm... marnie mi to szło." - Twoja tendencja do zapominania o ostatniej kropce jest trochę irytująca.
"Zadziwiająco często, motywem moich dzieł była ciemność i piekło" - usuń przecinek. Piekło z dużej, nawiązanie do pisania Niebo wielką literą. Oprócz tego, to raczej nie jest zadziwiające, zważywszy na ostatnie wydarzenia.
"choć z drugiej strony, napawał mnie on śmiertelnym przerażeniem." - przecinek jest zbędny.
"otaczającą ją ciemnościami." - otaczającymi.
"To, że było to tak realne jak tamtej nocy, czy to, że może się powtórzyć." - nie zmieniaj czasu. Powinno być mogło się powtórzyć.
"nie weszliśmy jednak drzwiami frontowymi, a tylnymi. Krótkim korytarzykiem weszliśmy" - powtórzenie.
"piękne, czerwone róże w wysokim flakonie obok." - brakujący przecinek. Czy Ty w ogóle wiesz, co to jest flakon? Róże stały w WAZONIE. Flakon to mała, zamykana buteleczka.
"Oprócz tego wszędzie leżały płatki kwiatów i setki świeczek." - świeczki sobie  l e ż a ł y? Tylko nie mów, że zapalone, bo pożar gotowy.
"zdając sobie sprawę, jak głupio to brzmi." - brakujący przecinek.
"Kiedy skończyliśmy, przyszedł nasz kelner" - brakujący przecinek (użyłaś słowa kiedy).
"wzruszył ramionami, jak gdyby to nie było nic wielkiego, a przecież było" - brakujący przecinek. "A przecież było" jest tu dostawione bezsensownie, ponieważ samo wyrażenie "jak gdyby to nie było nic wielkiego" dostarcza nam wystarczającą ilość informacji.
"wykonany w starym stylu. Duży, czerwony kamień był opleciony jakby winoroślą, wykonaną z antycznego złota" - brakujące przecinki. Powtórzenie.
"przyklęknął tuż przede mną, ujmując moją dłoń." - brakujący przecinek.
"czy jesteś w stanie obdarzyć mnie, choć jedną setną" - usuń przecinek.
"- Oczywiście, że tak – rzuciłam mu się na szyję." - żeby go pocałować musiała się zbliżyć, po czym rzuciła mu się na szyję? Jest to niemożliwe z tak bliska. Co do błędnego zapisu tej wypowiedzi - jak pisałam już wcześniej, przestałam to sprawdzać, a po prostu na sam koniec wyjaśnię Ci, co i jak.
"- Przepiękny... – jak każda dziewczyna, rozpływałam się nad nim." - brakująca kropka i przecinek.
"Oh... Przysięgam, że będę na niego uważać" - OCH, do Diabła! Prosta zasada ortografii! Oprócz tego, jak zawsze, brakująca kropka.
"Kiedy w końcu zeszliśmy na dół, była już noc" - brakujący przecinek (użyłaś słowa kiedy).
"wciąż podziwiłam pierścionek" - podziwiałam.
"spojrzał podejrzliwie w jego stron" - stronę.
"Spacerowaliśmy alejkami, chłonąc piękno nocy" - brakujący przecinek.
"oparł się nonszalancko i drzewo." - o drzewo.
"z Wiktorem, nawet w ciele człowieka, nie szło im już tak łatwo" - brakujący przecinek, niedomknięte wtrącenie.
"Nie mniej, jednak próbowałam." - Niemniej jednak próbowałam. Bez przecinków i "niemniej" pisze się razem.
"Tak więc i postanowiłam uczynić." - nie wiem, co tu robi spójnik i.
"spod pół przymkniętych powiek" - półprzymkniętych.
"Owszem, udało mi się podpalić, ale nie Artura, a krzak obok niego." - brakujące przecinki.
"Działaj, do cholery!, pomyślałam wściekła" - brakujący przecinek. Tę wściekłość można by zaznaczyć wykrzyknikiem, nie uważasz?
"przebił się przez klatka piersiową" - klatkę.
"to i tak na niewiele im się zdawało" - zdało.
"Nawet Artur zgiął się w pół" - wpół.
"więc kiedy ręce trzymające mnie, puściły" - usuń przecinek.
"Coś jakby bariera, która zatrzymywała każdego, kto próbował się przez nią przedrzeć" - brakujący przecinek.
"widząc, co dzieje się z jego ludźmi" - brakujący przecinek.
"Zarejestrowałam kątem oka, że Artur, który już zdążył się pozbierać, widząc co dzieje się z jego ludźmi, próbującymi się do nas przedrzeć, najwidoczniej skapitulował, wiedząc, że już nic nie wskóra, znikł przeklinając pod nosem, a razem z nim reszta szajki." - zdanie jest zbyt długie i zbyt złożone.
"która zamiast zniknąć, rozrastała" - brakujący przecinek.
"z których wykonane były alejki, zamieniły" - brakujący przecinek, niedomknięte wtrącenie.
"Nie wiedziałam, co robić." - brakujący przecinek.
"W akcie desperacji, chwyciłam za sztylet chcąc go" - usuń przecinek i dostaw drugi przed "chcąc".
"Uda mi się... zobaczysz..." - brakujące kropki.
"nie wiedziałam, skąd ona się w ogóle wzięła, a co dopiero, jak ją cofnąć" - brakujące przecinki.
"a bariera, budynku pełnego starszych panów" - usuń przecinek.
"nieświadomych tego, co tu się działo" - brakujący przecinek.
"Zupełnie nie wiedząc, co zrobić" - brakujący przecinek.
"Proszę, wróć do mnie." - brakujący przecinek.
"Nie mogłam sprawić, by znów stanął" - brakujący przecinek.


Podsumowanie

>> Nieznajomość poprawnych zapisów poszczególnych zwrotów: "spod łba", jak w 6 rozdziale albo "w" zamiast "we". Również "tym czasem", "w między czasie", czy "w pół do ósmej".
>> Częsty brak przecinków przed imionami i epitetami. Np. "śpiąca królewna -> rozdział 7.
>> Błędne sformułowania. Np. "zachodził się ze śmiechu" -> rozdział 7.
>> Częste używanie "chodź" zamiast "choć".
>> Zły zapis interpunkcyjny dialogów.
>> Niedomknięte wtrącenia, masa przecinków kompletnie niepotrzebnych.
>> Pisanie "mimo, że" itd. - z przecinkiem, a powinno być bez.
>> Brak znajomości najprostszych zasad interpunkcji.
>> Pisanie np. "tą moc" zamiast tę moc -> rozdział 8.
>> Pisownia "śnieżno-białe", nieznajomość zasad stawiania myślników w przymiotnikach -> rozdział 8.
>> Błędne łączenie wyrazów, np. "równie wspanialszego" -> tu akurat rozdział 8.
>> Powtórzenia, nieznajomość synonimów.
>> Częste literówki.
>> Mieszanie czasów.
>> Mieszanie osób, do których przemawia narrator (Jagoda). Raz do czytelnika, raz w przestrzeń.
>> Nielogicznie skonstruowane zdania lub zbyt rozciągnięte (zdania mutanty).
>> Nadużywanie zaimków i przyimków.
>> Nieścisłości słowne, np. "odcinając dopływ tlenu" ("tlenu" zamiast powietrza) albo "oplatał mnie jak kokonem" (kokonem owinąć kogoś nie można, ponieważ słowo kokon oznacza już gotowy splot)- rozdział 8.

     Przecinki stawiamy przed "jak", "jakby", "a", "niż", "ile", "dlaczego", "czemu", "jak gdyby", "co" - to te, o których zapomniałaś lub najzwyczajniej nie miałaś pojęcia. Z takimi tylko wyjątkami: przecinek przed "jak" stawiamy zawsze, chyba że jest to porównanie (np. odważny jak lew, delikatny jak jedwab). Przecinek przed "niż" stawiamy wtedy, gdy po obu jego stronach występują czasowniki i w ten sposób dzieli całe zdanie na dwa mniejsze (np. Powiedziała, że lepiej byłoby tego nie robić, niż zrobić). Przecinek przed "a" stawiamy zawsze, chyba że jest to pokazanie zależności "coś a coś" (np. mówienie czegoś a zrobienie czegoś to wielka różnica).
     Słowa tymczasem, w międzyczasie, wpół do ósmej piszemy razem.
     Przed rzeczownikami piszemy "tę", a nie "tą". Np. suszarkĘ, mikrofalówkĘ, sukienkĘ. Nawet, gdy mamy zdanie "tĘ pięknĄ wazĘ".
     Mimo że, dlatego że, chyba że, mimo iż itp. piszemy bez przecinka, ponieważ taka jest zasada interpunkcyjna.
     Przymiotniki typu "śnieżnobiały", "krwistoczerwony", "brudnoszary", "zgniłozielony" itd. piszemy razem, ponieważ gdybyśmy wstawili w środek myślnik: krwisto-czerwony, oznaczałoby to, iż połowa tejże rzeczy jest krwista, a druga czerwona. Np. zielono-żółty. Połowa przedmiotu jest zielona, a druga połowa żółta. Mieszankę kolorów przedstawiamy łącząc oba wyrazy.
     Nie należy zmieniać czasów! Jeżeli decydujesz się pisać wszystko w czasie przeszłym (zrobiła, położyła się, odstawiła kubek, westchnęła), to musisz tak pisać aż do końca. To samo w teraźniejszym (robi, kładzie się, odstawia kubek, wzdycha - albo: robię, kładę się, ostawiam kubek, wzdycham - jeśli z punktu widzenia bohatera). Nie możesz również pisać tak, jak w rozdziale ósmym. Zacytuję: "Jednak biła od nich również niesamowita siła, można było odnieść wrażenie, że są w stanie unieść ogromny ciężar tego świata. [...] sprawiały, że jego spojrzenie wręcz hipnotyzowało, wglądało w najgłębsze zakamarki twojej duszy" - raz piszesz ogólnie, a raz zwracasz się do czytelnika. Z racji tego, że wszystko opisujesz oczami Jagody, ona o istnieniu tychże czytelników wiedzieć nie mogła. Jest to błąd literacki, tak samo ważny jak mylenie czasów.
     Musisz ograniczać zaimki "ją, jej, niej, jego, niego" itp., a zastępować je innymi wyrazami. Chociażby imionami czy określeniami (płci, wyglądu, statusu partnerskiego, zawodu).
     Przed "albo" oraz "lub" nie stawiamy przecinków! Wyjątkiem jest, gdy coś wymieniamy. Na przykład "Albo jabłko, albo gruszka, albo śliwka". Wówczas stawiamy przecinek TYLKO przed każdym kolejnym "albo", ale nigdy przed pierwszym!

     Teraz wytłumaczę Ci, jak poprawnie powinno zapisywać się dialogi pod względem interpunkcyjnym:
     Przy pisaniu dialogów występują dwie formy i jedna przynależna do pierwszej. Forma pierwsza wygląda następująco:
      - Wiem, o co ci chodzi – powiedziała. --> Gdy po myślniku występuje wyraz określający sposób, w jaki został przekazany komunikat, na końcu wypowiedzi nie stawiamy kropki, a wyraz określający ten sposób piszemy z małej litery. Określenia owego sposobu to np.: powiedziała, mruknęła, krzyknęła, wykrzyczała, wymruczała, syknęła, prychnęła, żachnęła się, szepnęła itp.
      Forma odchodząca nieco od powyższej występuje w zdaniach, takich jak:
      - Chciałabym... znaczy... nie potrafię... - nie mogła się wysłowić. --> Tu, po myślniku, nie występuje jeden z wyrazów podanych wyżej, ale wciąż jest to określenie sposobu. Wypowiedziała słowa niezbyt składowo, nie potrafiła znaleźć odpowiedniego określenia, to znaczy, że nie mogła się wysłowić.
      Forma druga wygląda następująco:
      - Gdybym tylko wiedziała. - Podeszła do okna, by wyjrzeć na ulicę. --> Gdy po myślniku nie pojawia się wyraz określający sposobu przekazania wypowiedzi, kończymy tę wypowiedź kropką lub innym znakiem interpunkcyjnym (? | ! | ?! | ...), a wyraz po myślniku piszemy z dużej litery.
      Pozostaje jeszcze reguła "środkowego wtrącenia narratora". Na przykład:
      - Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – powiedziała roztrzęsionym głosem – ale mam taką nadzieję.
      Lub:
      - Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – podeszła do okna – ale mam taką nadzieję.
      W tym przypadku, takiego wtrącenia pomiędzy dwiema częściami wypowiedzi, nie stawiamy kropek przed myślnikami, a same wtrącenia piszemy zawsze z małej litery. To łatwo zapamiętać – po prostu nie "kroimy" zdania.
     0/10

     Przeszukanie kieszeni

     W Menu masz Spis Treści, co ułatwiło mi czytanie rozdziałów. Jedni wolą szeroką listę, inni to. Mnie jest bez różnicy. Potem mamy "Polecane", czyli po prostu linki - odnośnik do Gaola jest, dobrze. Pogrupowane, tylko że zamiast ładnych tytułów są po prostu linki z początkiem "http://", co trochę umniejsza estetyce. Następnie pojawia się "O Autorce". Tym, co nas łączy, są płomienne włosy, kolor ścian w pokoju i słabość do rockowych, czy melancholijnych brzmień. Ja jednak nade wszystko cenię metal. Piszesz, że chcesz zostać psychologiem, a tak naprawdę o ludzkiej psychologii wiesz niewiele. Zastanawiające. Spamownik - wiadomo. Brakuje tutaj tylko "O blogu", jakiegoś nakreślenia w nim fabuły, czy też po prostu "tekstu promującego" (jak z tylnych okładek książek). Można by też umieścić kilka słów o tym, jak powstał blog i dlaczego, skąd pomysł, napisać coś o wcześniejszym blogu. Wiem, że nie wszyscy tolerują zakładkę z bohaterami, więc na jej brak odpowiem tylko wzruszeniem ramionami. To jak kto woli.
     8/10

     Indywidualizm

     Nie da się ukryć, że wszystko oprócz samego świata jest Twoje. Pomysł, fabuła, bohaterowie. Choć akurat motyw miłości Anioła i człowieka, a potem porzucenia skrzydeł przez tego Anioła pojawiał się już niezliczoną ilość razy. Powstały filmy, książki, opowiadania, nawet wiersze. Ogólnie rzecz biorąc opowiadanie jest właśnie Twoje, chociaż nie w pełni oryginalne.
     5/7

     Alibi

     Nic nie rzuciło mnie na kolana, ani nic nie zachwyciło. Jeden punkt dodatkowy mogę przyznać za wybranie właśnie takiego, a nie innego, obrazka na szablon. Bardzo mi się podoba i właściwie nawiązuje do fabuły różową kulą mocy. Czyżby inspiracja?
     1/5

     Łącznie punktów: 32,5 / 72
     Wyrok: Kilkumiesięczna odsiadka
     Szkolna ocena: 3

     Idariale podpisała się pod wyrokiem, jak zawsze - zamaszystym ruchem. Uśmiechnęła się. Kolejny więzień nie będzie musiał dłużej czekać na wyrok. Podniosła się i wzięła teczkę do ręki. Zamierzała udać się prosto do celi Anabelle. Poczuła jednak, że budzi się w jej wnętrzu opór, więc wychodząc z pokoju mruknęła pod nosem:
     - Idariale, od prawie roku nie ruszyłaś swej leniwej dupy, kiedy trzeba było obwieścić więźniowi koniec sprawy. Przestań się wysługiwać innymi, stara zołzo. - Tym kończąc, ruszyła pustym korytarzem w kierunku cel.

4 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ocenę.
    Wiem, że mam problem z interpunkcją, a opisy to już w ogóle schodzą u mnie na psy. Nieustannie nad nimi pracuję, ale chyba jednak z marnym skutkiem. Jednak niektóre z tych rzeczy były zastosowaniem celowym np. zwracanie się momentami do czytelnika. Kilka przypadków zostanie też wyjaśnionych w epilogu, gdzie tam dopiero nabierze większego sensu. A niektóre rzeczy zależą po prostu od interpretacji.
    Wtedy chciałam zostać psychologiem. Teraz wolę być chemikiem.
    Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę przenieść się do kolejki Nersi. Rozmawiałam z nią i zgodziła się na ocenę mojego bloga, więc nie wiem, czy mam jeszcze na ocenialni napisać to oficjalnie, żeby ktoś przeniósł mnie do jej kolejki.
    Pozdrawiam.
    324kcal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Nersi mnie nie poinformowała, może zapomniała.

      Usuń
    2. ZAPOMNIAŁAM, sklerozę mam, przepraszam :/ Ale tak, zgodziłam się.

      Usuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka