wtorek, 30 lipca 2013

[125] Teczka: my-logorrhea

Popchnęła biodrem drzwi gabinetu, ręce mając zajęte przeróżnymi przedmiotami, takimi jak kubek z gorącą herbatą i książkami. Za nią, trochę zbyt powolnie, lewitował stosik akt.
En usiadła do biurka w swojej nowej, błękitnej sukience, z której była niesamowicie dumna, bo kupiła ją po ogromnej przecenie, i związała długie włosy w coś na pozór przypominającego koka. Zauważyła, że słońce znów nadało im złocisty, jasny kolor.
- Zobaczmy, co my tutaj mamy…

Oskarżająca: Niewidzialna

I
Nowe kryteria wyroku podpowiadają mi - adres, belka, szablon, menu,  pierwsze wrażenie. Zacznijmy więc od adresu i belki, które głoszą to samo, a mianowicie my logorrhea. Powiem szczerze, że to jest pierwszy raz, kiedy spotkałam się z słówkiem logorrhea. Nie byłam jedyna, ponieważ moja macocha-anglistka też jeszcze nigdy w życiu nie słyszała o nim, bądź żadnym podobnie brzmiącym . Miałyśmy sporą zagwozdkę, no ale w końcu znalazłam! Oznacza słowotok, tak jak podałaś w którejś z zakładek, choć najczęściej zastępowane jest wyrazem verbosity.
Przechodząc jednak do sedna. My logorrhea, czy też mój słowotok, jest bardzo oryginalną i szybko zapadającą w pamięć nazwą. Co prawda pisownia drugiego wyrazu może niektórym sprawić kłopot, ale nie o to w tym chodzi. Wymyśliłaś sobie tytuł, który idealnie wpasowuje się do tematyki bloga. Niby powinniśmy popierać polskie adresy, ale w tym wypadku jestem jak najbardziej za angielską wersją.

Nadeszła pora na krótką gadkę o szablonie. Uwierz mi, będzie naprawdę króciutka. Jasno tu, przejrzyście, wygodnie się czyta, a Darth Vader ujeżdżający jednorożca i Superman, który podwozi Batmana na plecach, całkowicie skradli moje serce. Właściwie to mogłabym się rozwodzić i rozpływać nad wszystkimi elementami, tyle że grafika to kompletnie nie moja bajka więc skomentuję lakoniczne, ale szczerze - świetnie jest.

Menu zrobiłaś niezwykle... obszerne. Trzy rozwijane listy u góry strony, po boku rameczka z linkami pod obrazkami poszczególnych portali społecznościowych, na których masz konto, a na dole opcja obserwatorów i subskrybcji poprzez e-mail, statystyka, "wklejka" z twittera, twoja graficzna lista książek do przeczytania no i dwa buttony. Jeden od melanży, drugi reklamujący konkurs prozaików. Lekki przepych się zrobił u dołu Twojego bloga, droga Bello. Moja rada - zredukuj go lepiej, bo tak jak wszystko powyżej wygląda bardzo estetycznie, tak stópka... już nie.
Najpierw zabrałam się za listę "Info". Podstrony "o autorce", "o blogu" i "ocenialnie" są w porządku, nic dodać, nic ująć. "Subskrybcję" potraktowałam trochę jak instrukcję, która jest, ale mogłoby jej nie być i też nic złego by się nie stało. Jeśli natomiast chodzi o "Listy", to na blogu z recenzjami nie do końca widzę ich cel. Przecież i tak dodasz posty o większości z pozycji, które tam zamieściłaś.
"Spis treści", czyli etykiety z grubsza posegregowane, no i "Współpraca", której nazwa mówi sama za siebie.

Jakie jest moje pierwsze wrażenie? Bardzo pozytywne. Już na pierwszy rzut oka widać zaangażowanie, pracę i profesjonalne podejście to tematu jak i bloga, a to zawsze wzmaga u mnie ciekawość. Krzyczę więc "Więcej!" i lecę do treści.


II
Zacznę od pierwszej kategorii, to znaczy książek. Przeczytałam wszystkie posty, a jakże. Jedne podobały mi się bardziej, inne mniej, ale żaden z nich nie był zły i tutaj pierwszy plus. Podczas lektury nasunęła mi się jedna uwaga odnośnie schematu recenzji. Uważam, że powinnaś mieć jakiś. Nie chodzi mi tu o sztywne ramy, ale raczej główną myśl przewodnią. Niby fajnie, że każda publikacja wygląda trochę inaczej, w końcu są o innych dziełach, ale trzeba także myśleć o estetyce, a ona troszkę leży i kwiczy, kolokwialnie to ujmując.
Jeśli miałabym wskazać jakiś faworytów, to w tej części nie miałam żadnych. Trafiła się jednak recenzja, która wybiła się spośród innych, ale w ten zły sposób. "Mroczna łaska". Pierwszymi kilkoma zdaniami mnie kupiłaś, lecz później... Miałam ochotę się obrócić i odejść od monitora. Zastosowałaś taktykę kilkulatków "mam wielką tajemnicę, ale nie powiem ci jaką, no chyba że...". Każdy z nas chciał znać tajemnicę, ale w końcu nikt niczego się nie dowiedział. Takie trochę granie na nosie. " Zachowanie X w stosunku do kobiety, której imienia nie mogę zdradzić było karygodne. A Y... ech, ten to ma u mnie kompletnie przechlapane ze to, co zrobił w ... a nie, wy jeszcze nie czytaliście tej książki! To nie powiem. Ale tak czy siak, okropny gbur z niego.
Piszesz lekko i interesująco się czyta Twoje notki, ale powinnaś popracować nad meritum, jak to mówi moja kochana pani profesor. Krążysz i krążysz wokół środka, zahaczając o niego, ale jakoś nigdy nie udało Ci się wylądować, bynajmniej nie w książkowym aspekcie. Niektóre fragmenty masz naprawdę świetne, zastanawiałam się nawet, czy nie przytaczasz ich z jakiś profesjonalnych recenzji, tyle że co po tym, jak finisz mierny?

Kolej na filmy! Muszę przyznać że w ocenianiu tego rodzaju produkcji jesteś dużo lepsza. Podobały mi się wszystkie posty. Artykuł o wymiarach w kinie był niezwykle trafiony tematem, jako że ostatnio toczy się o nim dużo dyskusji,  a recenzje "Skóra, w której żyję” i „Dom w głębi lasu” pozostawiły mnie w głębokim przekonaniu, że KONIECZNIE muszę je obejrzeć, mimo iż zazwyczaj nie lubuję się w horrorach ani tym, w czym występował Banderas. Plus, uważam, że publikacja „Bejbi Blues” jest naprawdę interesująco skonstruowana. Wciągnęła mnie. Właściwie to przeczytałam wszystkie Twoje notki jednego dnia. Dobra, kłamałam, te z bloggerowego świata zostawiłam sobie na sam koniec, jakoś mnie nie interesowały zbytnio – tylko rzuciłam okiem. Ale reszta? Wciągnęłam nosem( to komplement w moich stronach, nie wiem, jak z innymi regionami).

Chciałabym teraz trochę o twórczości. Przepraszam za … drastyczność wypowiedzi, ale czułabym się nie fair, zatajając. Mimo iż opowiadania „SS” i „Czym też jest miłość” są napisane dobrym stylem, zdają mi się… naciągane i płytkie. Niby poważne tematy, jezioro zdawałoby się, a zrobiłaś z prac kałuże. Z „SS” i tak poradziłaś sobie lepiej. Właściwie to uważam, że gdybyś trochę bardziej je rozwinęła byłoby dobre, nawet bardzo dobre. Pomyśl nad tym, w porządku?
„Szachy” natomiast uważam za świetne opowiadanie. Cóż za tematyka! Chylę czoła. Jeszcze nie spotkałam się z podobnym ukazaniem śmierci. Właściwie to „Logos” mogłabym opisać tymi samymi słowami, tyle że dla mnie to był bardziej wiersz. Nie wiem, jak określiłaś rodzaj. Nie znalazłam żadnej informacji odnośnie tego, czy prowadzisz jakiegoś bloga z jednym opowiadaniem, a chętnie się tego dowiem. Więc: prowadzisz?

Etykiety blogowe przeznaczone są dla notek dotyczących głównie organizacji My logorrhea, kilka reklam i dwa wywiady. Całkiem fajne, szkoda że takie krótkie.

Uwielbiam Twoje melanże. Są takie… pozytywne. Nie mamy nawet zbyt podobnego gustu, a i tak chętnie czytam o wszelkich interesujących Cię nowościach. Kilka z nich znalazło się nawet na mojej prywatnej liście. Ogólnie to wpadłaś na naprawdę niezły pomysł. Tak trzymać!

Jeśli chodzi o etykietę „Życie”, to nie rozumiem jedynie postu o burzy. No ok., fajna jest, też całkiem lubię, tylko… po co? Nadal nie mogę przestać zadawać sobie tego pytania.
Poruszasz tematy, o których warto i trzeba rozmawiać i wychodzi Ci to zdecydowanie dobrze. Nie wiem, czy zastanawiałaś się kiedyś nad pracą dziennikarki, bo jeśli nie, moim zdaniem powinnaś. Bardzo łatwo przychodzi Ci oczarowanie czytelnika tematem. Sprawiasz, że chce czytać i otwierać każdy link, który wklejasz w oczekiwaniu na więcej informacji. I tu kolejna myśl, która obija mi się po łepetynie: skąd Ty masz te wszystkie informacje? Po przeczytaniu zawartości Twego bloga czuję się o wiele bogatsza w ogólną wiedzę, której ostatnio, niestety, mi brakuje.

Żeby nie było, iż konkursy zostawiłam bez żadnego komentarza – komentuję. Są ciekawe, chociaż nie do końca zrozumiałam całą ideę plebiscytu, i dobrze przygotowane. Fajnie, że współpracujesz z portalami, które umożliwiają Ci rozdanie czytelnikom namacalnych i wartościowych nagród, na pewno zasłużonych. Wybierasz niebanalne tematy.

O Borze Zielony… Co ja mam Ci tu jeszcze pisać? Piszesz ciekawie, zazwyczaj wyczerpująco, poprawną polszczyzną.Nie potrzebujesz więcej niż te nieliczne wskazóweczki, które powtykałam w tekst, bo z tworzeniem i bloggowaniem radzisz sobie naprawdę świetnie. Jedynym, co mi pozostało, to  życzyć Ci wielu czytelników, droga Bello. Niech z dnia na dzień będzie ich coraz więcej! Ach, no i dalej nie dawaj się zjeść , jeśli wiesz, co mam na myśli.

Uniewinnienie

Niewidzialna ziewnęła, patrząc na zegarek, zmęczona po całym dniu pracy i gonitwy. Postanowiła, że akta przekaże przez Katniss, a sama zwinie się w kłębek na swojej małej kanapie, z której wystawały jej nogi. Tylko na kilkuminutową drzemkę – a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. 

4 komentarze:

  1. Mewo... żarty sobie robisz?! Przez wiele miesięcy cisza, po czym wracasz z trzystronową (ba! nawet nie tyle!) oceną? Po tym, jak położyłyśmy nacisk na treść?

    Wybacz, bardzo Cię lubię, ale po tylu moich upomnieniach już naprawdę nie mam do Ciebie siły.
    Zostajesz zawieszona - tak jak ostrzegałam. Przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za ocenę.
    Czuję trochę niedosyt rad, bo wiem, że mój blog nie jest ideałem. Żadnego bloga z opowiadaniem (póki co) nie prowadzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Dostałam wiadomość, że Niewidzialna jest zawieszona, a mój blog był w jej kolejce, więc proszę o przeniesienie mnie do innej kolejki (a mój pamiętnikowy blog zostanie przyjęty chyba tylko przez wanilie.).
    Dodatkowo mam pytanie, czy mogę zgłosić do oceny mojego innego bloga, którego prowadzę z koleżanką (opowiadanie)? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, otrzymałam dzisiaj wiadomość od wanilii., że odchodzi. W takiej sytuacji przeniosę Twój blog do wolnej kolejki. Może Valkyria lub któraś z nowych stażystek weźmie go pod swoje skrzydła.
      Oczywiście, możesz się zgłosić, jednak na chwilę obecną jedynie do wolnej kolejki. Pozostałe są zamknięte, a otworzymy je dopiero we wrześniu.

      Usuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka