Popchnęła
biodrem drzwi gabinetu, ręce mając zajęte przeróżnymi przedmiotami, takimi jak
kubek z gorącą herbatą i książkami. Za nią, trochę zbyt powolnie, lewitował
stosik akt.
En usiadła do biurka w swojej nowej, błękitnej
sukience, z której była niesamowicie dumna, bo kupiła ją po ogromnej przecenie,
i związała długie włosy w coś na pozór przypominającego koka. Zauważyła, że
słońce znów nadało im złocisty, jasny kolor.
-
Zobaczmy, co my tutaj mamy…
Oskarżająca:
Niewidzialna
Oskarżona:
Bella (my-logorrhea)
I
Nowe
kryteria wyroku podpowiadają mi - adres,
belka, szablon, menu, pierwsze wrażenie.
Zacznijmy więc od adresu i belki, które głoszą to samo, a mianowicie my logorrhea. Powiem szczerze, że to
jest pierwszy raz, kiedy spotkałam się z słówkiem logorrhea. Nie byłam jedyna, ponieważ moja macocha-anglistka też
jeszcze nigdy w życiu nie słyszała o nim, bądź żadnym podobnie brzmiącym .
Miałyśmy sporą zagwozdkę, no ale w końcu znalazłam! Oznacza słowotok, tak jak
podałaś w którejś z zakładek, choć najczęściej zastępowane jest wyrazem verbosity.
Przechodząc
jednak do sedna. My logorrhea, czy
też mój słowotok, jest bardzo
oryginalną i szybko zapadającą w pamięć nazwą. Co prawda pisownia drugiego
wyrazu może niektórym sprawić kłopot, ale nie o to w tym chodzi. Wymyśliłaś
sobie tytuł, który idealnie wpasowuje się do tematyki bloga. Niby powinniśmy
popierać polskie adresy, ale w tym wypadku jestem jak najbardziej za angielską
wersją.
Nadeszła
pora na krótką gadkę o szablonie. Uwierz mi, będzie naprawdę króciutka. Jasno
tu, przejrzyście, wygodnie się czyta, a Darth Vader ujeżdżający jednorożca i
Superman, który podwozi Batmana na plecach, całkowicie skradli moje serce.
Właściwie to mogłabym się rozwodzić i rozpływać nad wszystkimi elementami, tyle
że grafika to kompletnie nie moja bajka więc skomentuję lakoniczne, ale
szczerze - świetnie jest.
Menu
zrobiłaś niezwykle... obszerne. Trzy rozwijane listy u góry strony, po boku
rameczka z linkami pod obrazkami poszczególnych portali społecznościowych, na
których masz konto, a na dole opcja obserwatorów i subskrybcji poprzez e-mail,
statystyka, "wklejka" z twittera, twoja graficzna lista książek do
przeczytania no i dwa buttony. Jeden od melanży, drugi reklamujący konkurs
prozaików. Lekki przepych się zrobił u dołu Twojego bloga, droga Bello. Moja
rada - zredukuj go lepiej, bo tak jak wszystko powyżej wygląda bardzo
estetycznie, tak stópka... już nie.
Najpierw
zabrałam się za listę "Info". Podstrony "o autorce",
"o blogu" i "ocenialnie" są w porządku, nic dodać, nic
ująć. "Subskrybcję" potraktowałam trochę jak instrukcję, która jest,
ale mogłoby jej nie być i też nic złego by się nie stało. Jeśli natomiast
chodzi o "Listy", to na blogu z recenzjami nie do końca widzę ich
cel. Przecież i tak dodasz posty o większości z pozycji, które tam zamieściłaś.
"Spis
treści", czyli etykiety z grubsza posegregowane, no i
"Współpraca", której nazwa mówi sama za siebie.
Jakie
jest moje pierwsze wrażenie? Bardzo pozytywne. Już na pierwszy rzut oka widać
zaangażowanie, pracę i profesjonalne podejście to tematu jak i bloga, a to
zawsze wzmaga u mnie ciekawość. Krzyczę więc "Więcej!" i lecę do
treści.
II
Zacznę
od pierwszej kategorii, to znaczy książek. Przeczytałam wszystkie posty, a
jakże. Jedne podobały mi się bardziej, inne mniej, ale żaden z nich nie był zły
i tutaj pierwszy plus. Podczas lektury nasunęła mi się jedna uwaga odnośnie
schematu recenzji. Uważam, że powinnaś mieć jakiś. Nie chodzi mi tu o sztywne
ramy, ale raczej główną myśl przewodnią. Niby fajnie, że każda publikacja
wygląda trochę inaczej, w końcu są o innych dziełach, ale trzeba także myśleć o
estetyce, a ona troszkę leży i kwiczy, kolokwialnie to ujmując.
Jeśli
miałabym wskazać jakiś faworytów, to w tej części nie miałam żadnych. Trafiła
się jednak recenzja, która wybiła się spośród innych, ale w ten zły sposób.
"Mroczna łaska". Pierwszymi kilkoma zdaniami mnie kupiłaś, lecz
później... Miałam ochotę się obrócić i odejść od monitora. Zastosowałaś taktykę
kilkulatków "mam wielką tajemnicę, ale nie powiem ci jaką, no chyba
że...". Każdy z nas chciał znać tajemnicę, ale w końcu nikt niczego się
nie dowiedział. Takie trochę granie na nosie. " Zachowanie X w stosunku do
kobiety, której imienia nie mogę zdradzić było karygodne. A Y... ech, ten to ma
u mnie kompletnie przechlapane ze to, co zrobił w ... a nie, wy jeszcze nie
czytaliście tej książki! To nie powiem. Ale tak czy siak, okropny gbur z niego.
Piszesz
lekko i interesująco się czyta Twoje notki, ale powinnaś popracować nad
meritum, jak to mówi moja kochana pani profesor. Krążysz i krążysz wokół
środka, zahaczając o niego, ale jakoś nigdy nie udało Ci się wylądować,
bynajmniej nie w książkowym aspekcie. Niektóre fragmenty masz naprawdę świetne,
zastanawiałam się nawet, czy nie przytaczasz ich z jakiś profesjonalnych
recenzji, tyle że co po tym, jak finisz mierny?
Kolej
na filmy! Muszę przyznać że w ocenianiu tego rodzaju produkcji jesteś dużo
lepsza. Podobały mi się wszystkie posty. Artykuł o wymiarach w kinie był
niezwykle trafiony tematem, jako że ostatnio toczy się o nim dużo dyskusji, a recenzje "Skóra, w której żyję” i „Dom
w głębi lasu” pozostawiły mnie w głębokim przekonaniu, że KONIECZNIE muszę je
obejrzeć, mimo iż zazwyczaj nie lubuję się w horrorach ani tym, w czym
występował Banderas. Plus, uważam, że publikacja „Bejbi Blues” jest naprawdę
interesująco skonstruowana. Wciągnęła mnie. Właściwie to przeczytałam wszystkie
Twoje notki jednego dnia. Dobra, kłamałam, te z bloggerowego świata zostawiłam
sobie na sam koniec, jakoś mnie nie interesowały zbytnio – tylko rzuciłam
okiem. Ale reszta? Wciągnęłam nosem( to komplement w moich stronach, nie wiem,
jak z innymi regionami).
Chciałabym
teraz trochę o twórczości. Przepraszam za … drastyczność wypowiedzi, ale
czułabym się nie fair, zatajając. Mimo iż opowiadania „SS” i „Czym też jest
miłość” są napisane dobrym stylem, zdają mi się… naciągane i płytkie. Niby
poważne tematy, jezioro zdawałoby się, a zrobiłaś z prac kałuże. Z „SS” i tak
poradziłaś sobie lepiej. Właściwie to uważam, że gdybyś trochę bardziej je
rozwinęła byłoby dobre, nawet bardzo dobre. Pomyśl nad tym, w porządku?
„Szachy”
natomiast uważam za świetne opowiadanie. Cóż za tematyka! Chylę czoła. Jeszcze
nie spotkałam się z podobnym ukazaniem śmierci. Właściwie to „Logos” mogłabym
opisać tymi samymi słowami, tyle że dla mnie to był bardziej wiersz. Nie
wiem, jak określiłaś rodzaj. Nie znalazłam żadnej informacji odnośnie tego, czy
prowadzisz jakiegoś bloga z jednym opowiadaniem, a chętnie się tego dowiem.
Więc: prowadzisz?
Etykiety
blogowe przeznaczone są dla notek dotyczących głównie organizacji My logorrhea, kilka reklam i dwa
wywiady. Całkiem fajne, szkoda że takie krótkie.
Uwielbiam
Twoje melanże. Są takie… pozytywne. Nie mamy nawet zbyt podobnego gustu, a i
tak chętnie czytam o wszelkich interesujących Cię nowościach. Kilka z nich
znalazło się nawet na mojej prywatnej liście. Ogólnie to wpadłaś na naprawdę
niezły pomysł. Tak trzymać!
Jeśli
chodzi o etykietę „Życie”, to nie rozumiem jedynie postu o burzy. No ok., fajna
jest, też całkiem lubię, tylko… po co? Nadal nie mogę przestać zadawać sobie
tego pytania.
Poruszasz
tematy, o których warto i trzeba rozmawiać i wychodzi Ci to zdecydowanie
dobrze. Nie wiem, czy zastanawiałaś się kiedyś nad pracą dziennikarki, bo jeśli
nie, moim zdaniem powinnaś. Bardzo łatwo przychodzi Ci oczarowanie czytelnika
tematem. Sprawiasz, że chce czytać i otwierać każdy link, który wklejasz w
oczekiwaniu na więcej informacji. I tu kolejna myśl, która obija mi się po
łepetynie: skąd Ty masz te wszystkie informacje? Po przeczytaniu zawartości
Twego bloga czuję się o wiele bogatsza w ogólną wiedzę, której ostatnio,
niestety, mi brakuje.
Żeby nie
było, iż konkursy zostawiłam bez żadnego komentarza – komentuję. Są ciekawe,
chociaż nie do końca zrozumiałam całą ideę plebiscytu, i dobrze przygotowane.
Fajnie, że współpracujesz z portalami, które umożliwiają Ci rozdanie
czytelnikom namacalnych i wartościowych nagród, na pewno zasłużonych. Wybierasz
niebanalne tematy.
O Borze
Zielony… Co ja mam Ci tu jeszcze pisać? Piszesz ciekawie, zazwyczaj
wyczerpująco, poprawną polszczyzną.Nie potrzebujesz więcej niż te nieliczne
wskazóweczki, które powtykałam w tekst, bo z tworzeniem i bloggowaniem radzisz
sobie naprawdę świetnie. Jedynym, co mi pozostało, to życzyć Ci wielu czytelników, droga Bello.
Niech z dnia na dzień będzie ich coraz więcej! Ach, no i dalej nie dawaj się
zjeść , jeśli wiesz, co mam na myśli.
Uniewinnienie
Niewidzialna
ziewnęła, patrząc na zegarek, zmęczona po całym dniu pracy i gonitwy.
Postanowiła, że akta przekaże przez Katniss, a sama zwinie się w kłębek na
swojej małej kanapie, z której wystawały jej nogi. Tylko na kilkuminutową
drzemkę – a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
Mewo... żarty sobie robisz?! Przez wiele miesięcy cisza, po czym wracasz z trzystronową (ba! nawet nie tyle!) oceną? Po tym, jak położyłyśmy nacisk na treść?
OdpowiedzUsuńWybacz, bardzo Cię lubię, ale po tylu moich upomnieniach już naprawdę nie mam do Ciebie siły.
Zostajesz zawieszona - tak jak ostrzegałam. Przykro mi.
Bardzo dziękuję za ocenę.
OdpowiedzUsuńCzuję trochę niedosyt rad, bo wiem, że mój blog nie jest ideałem. Żadnego bloga z opowiadaniem (póki co) nie prowadzę.
Witam! Dostałam wiadomość, że Niewidzialna jest zawieszona, a mój blog był w jej kolejce, więc proszę o przeniesienie mnie do innej kolejki (a mój pamiętnikowy blog zostanie przyjęty chyba tylko przez wanilie.).
OdpowiedzUsuńDodatkowo mam pytanie, czy mogę zgłosić do oceny mojego innego bloga, którego prowadzę z koleżanką (opowiadanie)? :)
Niestety, otrzymałam dzisiaj wiadomość od wanilii., że odchodzi. W takiej sytuacji przeniosę Twój blog do wolnej kolejki. Może Valkyria lub któraś z nowych stażystek weźmie go pod swoje skrzydła.
UsuńOczywiście, możesz się zgłosić, jednak na chwilę obecną jedynie do wolnej kolejki. Pozostałe są zamknięte, a otworzymy je dopiero we wrześniu.