wtorek, 30 lipca 2013

[124]. Teczka: maska-smierciozercy

Pani strażniczka zajrzała z przestrachem do gabinetu, jakby ją czekał straszny los w związku ze swoją sumiennością. Prawdę mówiąc – łeb powinni jej zmyć za odwieczną zasadę „co masz zrobić dziś, zrób za tydzień”. Grunt, że nie był to jeszcze ostatni dzień miesiąca, to już by wypadło nader ironicznie.
Po cichu, niczym intruz na terenie wroga, porwała z biurka jedną z teczek i przysiadła w rogu gabinetu, mając nadzieję, że niniejszym cały świat o niej zapomni. Lepiej późno niż wcale i takie tam – och, każde tłumaczenie wydaje się dobre…

Oskarżająca: Nearyh
Oskarżona: Delta [maska-smierciozercy]

Blok pierwszy:
Muszę przyznać, że wszystko trzyma się zgrabnej całości. Adres, belka, szablon – nie bardzo jest się do czego przyczepić, a ponieważ nigdy nie uważałam tego za wyjątkowo ważną kwestię, to tylko kiwnę z zadowoleniem głową.
Co mi przeszkadza wizualnie – brak akapitów oraz rozstrzelenie tekstu. Dlaczego robisz takie kolosalne przerwy między wierszami? To wcale nie ułatwia czytania.
Nic więcej do dodania nie mam. Jest porządek, w jednej zakładce nawet zrobiłaś te akapity – zastanawiam się zatem, czemu w rozdziale już nie. No nic, przejdźmy do najważniejszego.

Blok drugi:

„Rozdział I”
Na początek powiem, że cieszy mnie minimalna ilość błędów. Po ostatnim opowiadaniu trochę straciłam wiarę w ludzkość, muszę przyznać. No dobrze, ale skupmy się na istotnym, czyli na treści.
W tym momencie zacięłam się na dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy mam jakiekolwiek uwagi. No właśnie chyba nie. Odpowiednio dozowane informacje, więcej nawet zatajonych, ale nie czuję się zdezorientowana. Ucieszyła mnie obecność Tonks – dobrze oddany jej charakter. Zastanawiam się jeszcze, które postaci pozostaną ważne, ale to się prawdopodobnie wyjaśni w następnych rozdziałach.
A wreszcie – już dawno nie spotkałam się z oryginalnością w historiach na podstawie Pottera. Mam nadzieję, że poziom zostanie utrzymany, tymczasem do następnego rozdziału.

„Rozdział II”
Dobra, dałam się zaskoczyć końcówką rozdziału. Za to należą się pochwały – zgrabnie skonstruowane napięcie oraz dobrze dozowane informacje.
Prawdę mówiąc, ciężko mi się wypowiadać o dobrym tekście. Czuję się wtedy bezużyteczna, jeśli chodzi o niesienie jakiejkolwiek pomocy technicznej.
Mogę jeszcze pochwalić za przyjemną, wiarygodną kreację postaci. Za zmienianie ich życiorysów w sposób subtelny, nie zmieniając ich charakterów. To kolejna ulga, która mnie spotkała; poważnie się zraziłam do kiepskich historii z tej półki.
Przesiedziałam z myślą cały dzień, zastanawiając się, co mi trochę nie pasowało. Naszło mnie – ale bardzo subiektywne, zaznaczam – wrażenie fragmentaryczności rozdziału. Że może ciut za szybko zmieniałaś fronty. Równie dobrze może to być jedynie moje osobiste odczucie, którego nikt inny nie podzieli, ale rzucam uwagę, a nuż się przyda.

„Rozdział III”
Och, ten rozdział jest moim ulubieńcem. Zgrabnie opisana potyczka, uniknięcie chaosu, można pochwalić. Nie musiałam się specjalnie zatrzymywać, by zrozumieć przekaz i zorientować się, kto w co czym z której strony, tak w skrócie.
Dodatkowo – bardzo podobała mi się scena z dyrektorem. Stęskniłam się już za tym prawdziwym, użyjmy tego słowa: kanonicznym Dumbledore’em(?)… No żesz cholera jasna, zabijcie mnie za odmianę, ale nie pamiętam. W każdym razie zgrabnie poprowadzona scena, a dialog wywołał u mnie rozbawiony uśmiech.
I pozbyłam się wrażenia fragmentaryczności. Możliwe, że była to kwestia wprowadzenia wielu postaci w poprzednim rozdziale, których znaczenia nie znałam, toteż nie wiedziałam, na czym się skupiać – tu wiadomo, że James i Snape są istotni, to ułatwiło odbiór.

„Rozdział IV”
Zauważyłam, że z rozdziału na rozdział używasz coraz mniej przecinków. Jak to się dzieje? Jak dla mnie – fascynujący fenomen. Przejrzyj rozdziały raz jeszcze, póki nie ma ich za dużo, i popraw brakujące znaki.
Czy mam jeszcze jakieś uwagi? Zastanawiam się, jaka była rana Jamesa – ja ją sobie wyobraziłam jako ładne rozoranie plus dziura w brzuchu, a połatał go tylko jeden eliksir do stanu używalności. Nie mówię o wspomagaczach na dobry nastrój, ale może lepiej byłoby dokładnie zarysować, co mu zrobiono, żeby to nie wyglądało, że chłopak biega z powiewającym jelitem po mieście.
Umknęła mi jedna uwaga, zastanawiam się, czy to się pojawiło w tym rozdziale… w każdym razie – po co sprzedawczyk dostał cały zbędny opis? Uderzyło po oczach w negatywnym sensie, według mnie było to zupełnie niepotrzebne, a zburzyło płynność odbioru.

„Rozdział V”
Pochwalę za dobre budowanie napięcia – szczegóły ujawniasz bardzo powoli, co sprawia, że czytelnik się interesuje. Nawet taki, który za historiami tego typu nie przepada specjalnie.
Dodatkowo podoba mi się kreacja postaci, nic nie jest przerysowane, szczegóły ładnie podkreślone. Wykorzystujesz wolne pole nadane przez Rowling zgrabnie, bez przesady, co sprawia, że za każdym razem oddycham z ulgą.
Tylko te błędy. Naprawdę, jakim cudem jest ich coraz więcej w każdym rozdziale? Na przykład wąż wyglądający jadowicie. Wiem, o co chodziło, ale moim skromnym zdaniem zgrzyta – czy nie powinien być jadowity? To znaczy… wąż wyglądający na jadowitego, a nie jadowicie, no. Oh crap, może przejdę po prostu dalej.

„Rozdział VI”
Kiedy docieram do momentu, w którym powinnam powiedzieć coś mądrego, czuję frustrację, bo nie wiem, co dokładnie powiedzieć. Chwalić niby można, ale niewiele się tym przysłużę. Generalnie zgrzytów nie znalazłam, na siłę szukać nie zamierzam.
Trochę tylko się zastanawiam, czy Draco nie jest nieco przerysowany. Z drugiej strony wychodziła z niego ciota także w książkach – więc można to uznać za moją subiektywną opinię oraz mimowolną niechęć do tej postaci.

„Rozdział VII”
Raczej brak konkretnych uwag. Niestety, nie przydam się za bardzo.

„Rozdział VIII”
Naprawdę polecam znalezienie bety. Takiej mało ekstrawaganckiej, kogoś od przecinków oraz literówek, bo tego masz najwięcej w tekście i historia strasznie przez to traci – a szkoda, bo czyta się, w gruncie rzeczy, przyjemnie.

Reszta rozdziałów
Wybacz, że nie rozbiłam tego na konkretne rozdziały – po prostu nie było sensu, bo żadnych konkretnych uwag nie miałam, więc bym tylko niepotrzebnie lała wodę. A i w tych jedynym, co mi się rzuciło w oczy, było to duże łóżko Snape’a. Ja nie wiem, czemu wszyscy ludzie chcą mieć duże? Przecież Snape nawet nie skorzysta specjalnie z przestrzeni… takie to jakieś opkowe mi się wydało, no.

Należałoby teraz to zgrabnie oraz mądrze podsumować. Niech no pomyślę, czy jestem kompetentna do pomocy.
Przede wszystkim wiesz, o czym piszesz. Masz pomysł, trzymasz się go, realizujesz w sposób dobry – strawny w odbiorze. Na tle wielu innych historii Maska wypada dzięki temu bardzo pozytywnie. Pozostanę w cichej wierze, że zaplanowałaś wszystko i nic Cię zaskoczyć nie może; jeśli się mylę, proszę, nie wyprowadzaj mnie z błędu, szkodliwy on nie jest.
Czy mogę coś o fabule powiedzieć konkretnego? Tempo, wydaje się, ostatecznie jest wyważone. Czasami następowały rozdziały, gdzie się dosłownie kotłowało – gdzieś na początku wspominałam o pewnej fragmentaryczności, przy akcji zmniejszało to płynność odbioru, ale niezbyt drastycznie – teraz nadeszły spokojniejsze. Szczerze? Względnie problemów z opisywaniem walki nie masz, jednak gdy miałaś te momenty napchania pojedynków, ucieczki, buntów i wszelkich innych tortur, całość wydawała się rwana. Kiedy trochę uspokoiłaś bohaterom życie, zaraz się przyjemniej, płynniej czytało.
To nie jest dużo tekstu. Na ten moment widać w nim potencjał, zarysowane różne ciekawe wątki, ale o ich trafności czy kunszcie prowadzenia trudno mówić, skoro wszystko dopiero się wykluwa. Na razie – jest dobrze. Idź dalej tą drogą, a nie powinna nastąpić żadna tragedia; rada jak na optymistkę przystało.
Zastanawia mnie inna rzecz. Odnoszę wrażenie, że masz pewien problem z opisami. Albo nie przemycasz ich wcale bądź dość skąpe – zmienia się to w najnowszych rozdziałach – albo popadasz w dziwną manierę „jak krowie na rowie”. Zwłaszcza widać to było w tym wytkniętym już przeze mnie momencie: chłopak za ladą dostał cały akapit niepotrzebnego szczegółowego opisu, który nie wniósł zupełnie niczego, a do ciągłości narracyjnej pasował jak pięść do nosa. Na co mi ta krowa na jego koszulce? Żucie gumy zupełnie by wystarczyło.
W każdym razie do czego zmierzam – mało przemycasz. Opisy to nie muszą być kolosalne akapity rodem z „Nad Niemnem”, można rzucić słowo tu, tam, jeszcze w tamtym miejscu, czasownik, przymiotnik, przysłówek, cokolwiek: w czasie dialogu, w czasie akcji. Trzeba uważać, żeby nie zwracać w takich momentach uwagi na rzeczy nieistotne – skupianie się na ułożeniu włosów podczas walki nie wypadnie zgrabnie, ale jestem pewna, że wiesz, co mam właściwie na myśli.
Na ten moment dzielisz tekst na „akcję” oraz „pięć minut dla opisów”. Ten akapit o tym, ten o tamtym… trochę to upłynnij. Przyjemność z czytania jest na tyle duża, że jak się człowiek wciągnie, nie zauważy tego, ja też długi czas zastanawiałam się, co mi właściwie zgrzytało. Tu chyba leży pies pogrzebany.
Dialogi są dobre. Jedyne osoby – jak w mowie, tak i w istnieniu – które momentami zgrzytały, to byli Harry oraz Draco, z czego ten pierwszy mniej. To znaczy uderzyło mnie jego zachowanie w pociągu: dżizas krajst, pamiętam, że się chłopak trochę rozhisteryzowany w okolicach tego tomu zrobił, ale aż się skrzywiłam od tego teatralnego oburzenia.
A Draco? Zastanawiam się, czy pewne rozmemłanie było celowe. Wydaje mi się mniej hardy, niż był – niby nigdy do twardzieli nie należał, ale przedstawiasz go jako jeszcze większego maminsynka. Pozostawiam to do Twojej oceny, ja po prostu nigdy do końca tej postaci nie lubiłam, więc może być, że się nie znam.
Aha, były problemy z poprawnością zapisu na początku. Tak zwrócę uwagę, bo przydałoby się to poprawić, dużo roboty z tym nie ma. No i pauzy bądź półpauzy, koniecznie.
Z przyjemnością pochwalę za kreację postaci. Wykorzystujesz pole do popisu pozostawione przez panią Rowling i sama wyraźnie zamierzasz nie marnować potencjału. So far, so good, aż się ciśnie na usta – polubiłam większość przedstawianych przez Ciebie person, chociaż nie o wszystkich wiemy dużo. Cieszy mnie, że pozostają w miarę przyklejeni do swoich charakterów, jak tylko dostają czas antenowy. No i Snape-ojciec, który nie dał się zwariować, dziękuję za tę łaskę.
Długo zastanawiałam się nad kreacją Rainbowa. Z głównymi postaciami często są problemy, dlatego myślałam, że po prostu dałam się zwariować i dlatego nic mi się nie nasuwa, ale chyba zwyczajnie wychodzi Ci chłopak. Inna sprawa, że strasznie dużo go katujesz – to znaczy w porządku, na zdrowie, tylko żeby zachować realizm. Choćby jak w sytuacji szpitalnej: nie wiem, jakie właściwie otrzymał obrażenia, a ten już radośnie popyla po Londynie, prysnąwszy aurorom sprzed nosa.
Reszta przeważnie wzbudza większą lub mniejszą sympatię. Ci, których mamy na scenie dużo, nie zostali specjalnie przerysowani czy niedorysowani, mniej ważni potencjał posiadają, teraz od Ciebie zależy, co z tym zrobisz.
Robisz jednak sporo błędów. Zwłaszcza w tych wcześniejszych rozdziałach – przecinki u Ciebie szaleją, aż sama przestałam nadążać, czy znasz zasady, czy jednak nie. Literówki, ale to jak wszędzie, przede wszystkim przecinki. Większość spróbowałam wypisać poniżej, mam nadzieję, że trochę się to przyda.
Auror to nie jest nazwa własna, nie piszemy jej wielką literą w środku zdania. To tak, jakby napisać „Hydraulik”.
Po zamknięciu cytatu wypowiedzi w narracji, należy wstawić przecinek. Przykład z tekstu, poprawiony przeze mnie: „To nieodrodny syn swojej matki”, rzucił od niechcenia, drapiąc się po zarośniętym policzku.
Niekoniecznie używamy przecinków przed imiesłowami przymiotnikowymi.
Przecinki przed imiesłowami czasownikowymi – jeśli odwracasz szyk zdania, to po nich także występuje przecinek.
Zdarzają się drobne powtórzenia, jak użycie tej samej konstrukcji tuż obok siebie.
Quidditch był bodajże odmienny – książki czytałam sto lat temu, ale takie odnoszę wrażenie. Zabijcie, jak gadam bzdury.
Frazę „co się dzieje”, podobnie jak „o co chodzi” najczęściej oddzielamy przecinkiem.
Kiedy „jakiś” odnosimy do liczby mnogiej, używamy „jakichś”.
Gubisz – rzadko – półpauzy, trafiłam na dywiz tu czy tam.
Przecinki przed „kiedy”!
„Aha”, nie „acha”.
Zdarzają się zagęszczenia spójnika „i”, rzuca się w oczy.
Kiedy po „niż” występuje czasownik, oddzielamy dwie części zdania przecinkiem.
Momentami urywa od orzeczenia.
Oddzielamy przecinkami czasowniki w zdaniach, mówiąc najprościej.
Kiedy narracja po dialogu nie odnosi się do wypowiedzi, słowa postaci kończymy kropką, a narracja wielką literą.
Przecinki przed „skąd”.
Przecinki przed „gdy”.
Przecinki przed niektórymi „co”.
Przecinek przed „ani” występuje wtedy, kiedy wyraz zostanie powtórzony w zdaniu.
Przecinki przed „ponieważ”.
Przecinki przed „żeby”; „aby” = „żeby”.
Przecinki przed zwracaniem się do kogoś (imię, kochany, mały).
Przecinki między czasownikami w zdaniu.
Przecinki przed „jakby” – niby nie zawsze się daje, ale częściej jednak powinny być.
Przecinki przed „zanim”.
Przecinki między „tak-jak”.
Przecinki przed „czy” w zdaniach złożonych.
Przecinki przed „jak”, kiedy nie jest porównaniem prostym.
„Mimo że” bez przecinka w środku.
Wtrącenia rozpoczęte od pół-pauzy zamykamy pół-pauzą, nie przecinkiem.
Oboje = kobieta i mężczyzna. Obaj = dwóch mężczyzn. Obie = dwie kobiety.
Przecinki przed „który”.
Przepraszam za zboczenie, ale skoro piszesz, że kare i gniade, to nie pstrokaty, a tarant albo srokacz. Albo appaloosa. W zależności od rozmieszczenia oraz kształtu łat.
Literówki:
1)      środku – środka
2)      mogąco – mogąc
3)      racje – rację
4)      nie o to elegancje – nie o elegancję
5)      dwa pierwszy – dwa pierwsze
6)      wyprostowały się – wyprostował się
7)      wyprostował się – wyprostowały się
8)      nie ważne – nieważne
9)      świadomości – świadomość
Jeszcze mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że historia jest oryginalna. I ciekawa. Przyjemnie napisana, chociaż styl traci na błędach. Były zdania, które należałoby przebudować, a i takie, w których wystarczyłoby wyrzucić jedno słowo, zatem… jest dobrze. Czytało mi się przyjemnie (przemilczmy moją terminowość), zwłoka z oceną nie wynikała w żadnej mierze z problemów z lekturą. Skupiłabym się przede wszystkim na upłynnieniu konstrukcji narracyjnej, a póki będziesz pisać, styl sam się będzie rozwijał, ot i wsio.
Wytężam mózg w nadziei, że wymyślę jeszcze coś konstruktywnego. Trudno radzić osobie, która już pisze całkiem dobrze – chyba będę zmuszona powoli już kończyć te wywody, bo naprawdę zaczynam lać wodę.
Podsumowując: mniej rwanych sytuacji, błędy w starszych rozdziałach do poprawienia na wczoraj, kwestia młodego Malfoya do osobistego przemyślenia, zastanowienie się nad niektórymi momentami. Co pozostaje? Pisać dalej, nie zgubić zaczętych wątków i nie dać sobie wpaść w schematy.
Ode mnie to chyba tyle. Przepraszam, że musiałaś długo czekać, po czym dostałaś niezbyt obszernych rozmiarów opinię, ale wolę rozłożyć bezradnie ręce, niż udawać mądrzejszą. Och, aha, jeszcze wyrok.
Parę dni w areszcie musisz posiedzieć, może zdążysz poprawić stare błędy.

SPECIAL EDIT


Panicz Rainbow, powiadasz. Chłopiec z niego ciekawy, o charakterze specyficznym, ale mi przypadł do gustu. Co prawda znaleźliście się na granicy – przeciągnęłaś go po tylu ścianach Londynu, że lada moment, a by się rozpadł. Nie zmienia to faktu, że można go podziwiać za zaradność oraz inteligencję. Jest w nim sporo z łobuziaka, chwyta tym za serce. Przeszłość stworzyłaś mu złożoną i, prawdę mówiąc, mam wrażenie, że parę elementów układanki mi uciekło. Na ten przykład chyba rozwiązałaś sprawę tatuażu, a ja w dalszym ciągu nie jestem pewna, o co chodzi.
W każdym razie jako główna postać wypadł bardzo zgrabnie. Nie ma w nim za dużo cech Maryśki – no, może wyszczekanie dałoby się podciągnąć, ale ludzie, nie wariujmy, każdy pyskaty bohater to od dziś Marysia? – a zalety mieć musi, żeby dało się go lubić. Zresztą, przyznam się otwarcie, mam słabość do fizycznie katowanych. Ten nie miał lekko.
Jednak jeszcze większą sympatią darzę Emily. Dopóki sam Czarny Pan nie wspomniał o jej prawdopodobnym szaleństwie, niespecjalnie przychodziło mi ono na myśl – ale faktycznie, Emily to piekielnie inteligentna psychopatka. Chyba lubię ją za odjęcie tej nuty ponurości, którą obdarzyłaś biednego Jamesa; to zrozumiałe, chłopak nieźle dostał w kość od życia z tego, co się dowiadujemy, ale ta niejaka frywolność Emily ujmuje za serce. Bynajmniej nie traktuję jej jak łagodną owieczkę – jednak z bezpiecznej odległości obserwuje się ją z prawdziwą przyjemnością.
Panowie z kasyna nie zawitali aż tak długo (och, i panie), bym mogła coś konkretnego o nich powiedzieć. Chupacabra wrył się w pamięć, bo dostał kilka dłuższych scenek, zwłaszcza że jedna zawiązywała chyba dodatkowy wątek, pozostałych zapamiętałam jako dość nieprzyjemną, specyficzną, spaczoną grupkę indywiduum.
Sam Voldemort od strony… swojej, że tak powiem, wydaje się interesujący. Z jednej strony szaleniec, chce wyrżnąć trzy czwarte ludzkości, z drugiej coś w nim z człowieka mimo wszystko zostało. Niewiele – i raczej te negatywne cechy – ale ukazujesz to w dobry, moim zdaniem, sposób. Wyższość, siła, radość z cierpienia. I jego przemyślenia odnośnie postaci są bardziej trafne od moich, co za los. Pozostaje podziękować mu za pomoc, cholera.
Siedzę i myślę, czy coś konstruktywnego przychodzi mi do głowy, ale niewiele jestem w stanie ubrać w słowa. Moja sympatia do psychopatów sprawia, że i James, i Emily jawią mi się jako pozytywne postaci (tortury? Mordowanie niewinnych? E tam), Voldemort ciekawi i tylko grupka z kasyna sprawia, że się lekko krzywię. Niby nie znam ich dobrze, ale nasuwa mi się myśl, że przydałoby im się trochę finezji w tym nudnym jak pizda mieście – przy Jamesie czy Emily wypadają blado, to naturalne.
Ale chciałaś subiektywnej opinii, to masz, o! Teraz nie krzykaj, że się robię rozgadana o nie wiadomo czym.
Wątki, wątki, wątki. Przede wszystkim: James i Harry. Żadna z nich zagadka, ale zżera ciekawość, jak to się potoczy. Potem nasuwa mi się Lucjusz oraz pani Zabini (swoją drogą wzbudziłaś moją ciekawość szalenie, coś jest na rzeczy nie tyle w kwestii spisków, co między tą dwójką, nieładnie, panie szlachcic) i teoria, że Voldemort to tylko zawadzający śmieć (jakoś tak to leciało). Chupacabra też coś w krótkiej scence powiedział… disturbing, no. Ktoś spytał, czy się Śmierciojadów pozbyć, a on uznał, że może nie. MOŻE NIE? Albo jest głupi, albo ja się zaczynam bać i reszta też powinna.
Te wątki przede wszystkim. Oczywiście, pozostaje jeszcze przeszłość Jamesa, która fascynuje od samego początku, poboczne relacje, takie jak z tatusiem czy Draco, ale te powyższe wryły mi się najbardziej w pamięć. Także wycieczka Voldemorta i Emily do tej chaty wydała się specyficzna – ale dopiero jak się teraz nad sprawą zastanowiłam. Wcześniej po prostu bardzo mało profesjonalnie cieszyłam się z możliwości poczytania o Emily, cóż.
To chyba wszystko. Mój mózg w najlepszej kondycji nie jest, ale wycisnęłam z niego każdą myśl, która się do ubrania w słowa nadawała.
THE END.

Odłożyła akta na półkę, gdzie – przynajmniej w teorii – powinny się znajdować posegregowane zamknięte sprawy, zajrzała na inną, gdzie nadal czekały na nią inne sprawy, po czym z ciężkim westchnieniem przyrżnęła czołem w biurko.
Powinność krajowa wykonana, chciałoby się rzec.

13 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za ocenę ;)

    Przede wszystkim bardzo przepraszam za błędy w starszych rozdziałach. Dawno miałam je przejrzeć i poprawić, ale zawsze... było "coś" (a to końcówka roku, a to egzamin, a to upały, a to leń zwykły, przebrzydły). Tak czy siak, zmotywowałaś mnie, żeby wreszcie do tego usiąść ^^"
    Jeśli chodzi o to, dlaczego błędów jest z rozdziału na rozdział więcej - wcześniej miałam taką metodę, że gdy dodawałam nowy rozdział, przeglądałam wszystkie od początku: więc wcześniejsze siłą rzeczy sprawdzałam częściej. Dodatkowo I rozdział został zabetowany przy okazji oceny na pomackamy.
    Ostatnie rozdziały zresztą bez bety nie wklejam.

    "Czy mam jeszcze jakieś uwagi? Zastanawiam się, jaka była rana Jamesa – ja ją sobie wyobraziłam jako ładne rozoranie plus dziura w brzuchu, a połatał go tylko jeden eliksir do stanu używalności."
    Cytat z rozdziału:
    "Ten Auror, co znalazł dzieciaka na ulicy, połatał go jako tako, kompletnie beznadziejnie swoją drogą…"
    Zasadniczo Rainbow już w szpitalu nie miał rany: był jedynie bardzo osłabiony. Dwa eliksiry postawiły go na nogi i dały mu "energię", którą później odchorowywał. Całkiem możliwe jednak, że niejasno to opisałam...

    Opis sprzedawczyka i ta nieszczęsna krowa:
    "Miał na sobie koszulkę z komiksowym rysunkiem wielkiej krowy [...]
    James wzruszył ramionami i powiedział pierwsze co przyszło mu do głowy.
    – Wypadek na gospodarstwie. Wsadziłem łapy, gdzie nie trzeba."
    Chciałam, aby ta jego odpowiedź nie była całkiem od czapy, ale wyszło jak wyszło ;)

    "Trochę tylko się zastanawiam, czy Draco nie jest nieco przerysowany."
    Na Draco już mi zwracano uwagę w komentarzach i przyznam, że z nim chyba zawaliłam. Będę się starała go trochę naprostować w następnych rozdziałach.
    Podobnie z Harrym – w V tomie wnerwia mnie co chwilę, więc prawdopodobnie przesadziłam z jego histerią ;) To też do poprawki.

    "Ja nie wiem, czemu wszyscy ludzie chcą mieć duże? Przecież Snape nawet nie skorzysta specjalnie z przestrzeni… takie to jakieś opkowe mi się wydało, no."
    Małe łóżko nie pasowało mi do Hogwartu. Bajeranckie lustro, morderczy kufer, kuty kandelabr i wąska jednoosobówka upchnięta pod ścianą... Jakoś mi to nie pasuje. Co w sumie nie znaczy, że to nie jest opkowy pomysł. W Masce parę opkoizmów się znalazło :)

    "Względnie problemów z opisywaniem walki nie masz, jednak gdy miałaś te momenty napchania pojedynków, ucieczki, buntów i wszelkich innych tortur, całość wydawała się rwana. Kiedy trochę uspokoiłaś bohaterom życie, zaraz się przyjemniej, płynniej czytało."
    Przyznam szczerze, że ja mam spore problemy z opisywaniem scen akcji (i bardzo się cieszę, że tego za bardzo nie widać :D). W innych tekstach unikałam ich jak ognia, ale w końcu stwierdziłam, że w ten sposób nigdy się ich nie nauczę. W scenach spokojniejszych po prostu lepiej się czuję.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na ten moment widać w nim potencjał, zarysowane różne ciekawe wątki, ale o ich trafności czy kunszcie prowadzenia trudno mówić, skoro wszystko dopiero się wykluwa. Na razie – jest dobrze."
      Zgłaszam się do oceny teraz, bo w sumie w tym momencie jeszcze łatwo mi błędy korygować ;)

      "Odnoszę wrażenie, że masz pewien problem z opisami."
      Opisy zaczęłam bardziej pilnować... wtedy, gdy ktoś mnie poinformował, że coś jest z nimi nie tak. Co w sumie łączy się z tym, co napisałam wyżej.
      Na pewno zastanowię się, jak bardziej "posplatać" je z właściwą akcją ;)

      "Inna sprawa, że strasznie dużo go katujesz"
      Teraz będzie trochę spokojniej (pomijając retrospekcje, ale nie chcę spojlerować).

      "Auror to nie jest nazwa własna, nie piszemy jej wielką literą w środku zdania. To tak, jakby napisać „Hydraulik”."
      Dla mnie Aurorzy to nazwa własna (choć zdaję sobie sprawę, że w polskim tłumaczeniu są pisani z małej). To nie jest dokładnie odpowiednik policji, ale raczej nazwa oddziału do walki z czarnoksiężnikami ^^" Obie wersje auror/Auror wydają mi się równie poprawne, zależy jak na nie spojrzeć…

      Jeśli chodzi o resztę błędów – tylko zostało mi ze wstydu zaszyć się w jakimś kącie i popoprawiać.

      Ocena, jak dla mnie, całkiem dobra, choć trochę mi… krótko ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. A, to zagadka błędów rozwiązana. Przynajmniej zmotywowałam - bo strasznie mi się... heh, przykro zrobiło, że tak miło się czyta, a takie błędy. Ale to w sumie plus, zwykle się wściekam, a tu przykrość.

      To wina leży po obu stronach - mnie informacja umknęła, wyobraziłam sobie tak, jak było mi wygodniej, a Ty nie podkreśliłaś wystarczająco dla takich ułomów, jak ja xD

      ...Szczerze? NIE WPADŁABYM .____. Zupełnie dwóch rzeczy nie powiązałam, bo najbardziej mnie walnął po oczach ten taki szkolny opis, jakbyś wypełniła rubryczkę w tabelce "opis postaci" xD

      Znaczy powiem tak - subiektywnie mi pasuje, bo gościa nigdy nie lubiłam. Ale jednak w oryginale miał trochę tych jaj, więc obiektywnie patrząc, gdzieś przesadziłaś.
      Och, mnie też wkurzał. Dlatego rozumiem chęć dopieprzenia chłopakowi xD

      Tak mi się to łóżko w oczy rzuciło, bo wśród wszelkich udziwnień (nic mnie nie zabolało z tego jego pokoju, a szafka nawet rozczuliła) możliwych do wyboru - padło na wielkość. Ja mówię, gdyby profesor jeszcze korzystał... a raczej za często się to nie zdarza xD

      Haha! No widzisz, to się dobrze maskujesz. Ale racja, trzeba pisać, żeby się naumieć. Ja się w tej scenie nie pogubiłam, była dynamiczna i ciekawa. Więc idź w tę stronę!

      No tak, fakt. A mnie trudno powiedzieć coś szerzej, zła kobieto, i czuję się podle xDD

      To wiesz, wystarczy rzucenie czegoś drobnego, jak przy pisaniu, że gdzieś siadają, wspomnieć o stole, zastawie czy obrusie, ale tak, no, mało nachalnie. To mi się kojarzy z nonszalanckim rzucaniem czymś albo machnięciem ręką *mistrzyni porównań*

      To dobrze, bo łatwo byś mogła popaść w tworzenie kogoś Iniemamocnego. A to by było złe. Na razie jeszcze się chłopak broni, ale jak długo by dał radę...?

      A, rozumiem. No, ja wychowana na naszym tłumaczeniu, toteż póki zapis konsekwentny, to pozostaje mi wzruszyć ramionami xD

      Och, wiem, że krótka. Ale nie chciałam pisać długiego komcia, tylko udawać krytyka literackiego; wyszło jak wyszło, dużo uwag nie miałam, a nie umiem się tylko rozpływać, niestety. Porozpływać to się mogę pod rozdziałami, bo chyba zostanę czytelniczką.
      Zaszczyt normalnie, nigdy FF do Pottera mi się nie podobały... xD

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o to czy znam zasady, czy nie... cóż, dzisiaj już mniej więcej znam, kiedy zaczynałam - szkoda gadać (przejrzałam właśnie drugi rozdział, boru...) :D

      Nie no, dobrze, że zwróciłaś mi uwagę - przynajmniej wiem, kiedy moja wizja rozminęła się z odbiorem ;)

      Znaczy tak, Malfoy zaczyna mieć w miarę ciekawy charakter na poziomie VI tomu. W I - V jest po prostu wredny, wyszczekany i koszmarnie tchórzliwy, żeby nie użyć mocniejszych słów ;). Co innego Draco "fanoniczny" - w niektórych ff bardzo go lubię.

      A Snape łóżko wykorzystuje, a jak: w niektóre noce cała powierzchnia jest zajęta przez książki, pergaminy, papiery, więcej książek... i profesora pośrodku tego wszystkiego, który ma minę "wolałbym trumnę, ale to własność szkoły i nie mogę jej zniszczyć... i tylko o to chodzi!" :D

      Tak, wiem o co Ci chodzi z opisami. Ogólnie rzecz ujmując, piszę od niedawna, ale czytam od zawsze - więc w teorii orientuję się całkiem dobrze. Jedynie stosowanie jej w praktyce różnie wychodzi.

      Aha, chciałabym jeszcze dorzucić parę uwag do oceny. Przeczytałam ją drugi raz, na spokojnie, i parę rzeczy mi się rzuciło - chociaż niekoniecznie są związane z moim opkiem ;)

      "No żesz cholera jasna, zabijcie mnie za odmianę, ale nie pamiętam." Jak przeczytałam to zdanie zrobiło mi się trochę... dziwnie. Z jednej strony sugeruje, że nie chciało Ci się dla mnie sprawdzić czegoś tak prostego, a z drugiej, że nie wyłapiesz błędnego zapisu również w tekście... Przynajmniej ja odebrałam to w ten sposób ;)

      To samo tutaj: "książki czytałam sto lat temu, ale takie odnoszę wrażenie. Zabijcie, jak gadam bzdury."
      Nie podważaj własnego autorytetu. Nie przeszkadzałoby mi, gdybyś palnęła gdzieś błąd, bo to ludzka rzecz. Za to sugestia, że nie jesteś czegoś pewna i nawet tego nie sprawdzasz, już drażni ;)

      (inna sprawa, że jednak sprawdzać wypada :D)

      Poza tym myślę, że jednak o postaciach (przynajmniej tych niekanonicznych) napisałaś za mało.

      Chodzi o to, że ja nie wiem, czy dobrze mi wyszła postać, dopóki nie opiszesz, jak go odbierasz. Nie chodzi tu nawet o pokazanie "błędów" w kreacji - po prostu całkiem możliwe, że James, którego widzisz, nie jest tym, którego chciałam napisać. A ponieważ nie możesz mi zajrzeć do głowy, ja bym chciała "zerknąć" do twojej. Mam nadzieję, że rozumiesz coś z tego bełkotu ^^"


      W tej chwili wygląda to tak, jakby o Jamesie nie dało się powiedzieć nic - to znaczy, że jest raczej kiepsko wykreowany ;)

      Podobnie ma się sprawa z innymi postaciami niekanonicznymi (np. Emily) lub prawie-niekanonicznymi (chodzi mi tu np. o Voldemorta, który mimo wszystko w kanonie pojawia się rzadko - choć często o nim mówią :D).

      Poza tym - ale to już całkiem subiektywna uwaga - myślę, że mogłabyś pokusić się o wypisanie wątków i "zagadek", które zauważyłaś. W ten sposób wiedziałabym, czy wszystkie zaznaczyłam na tyle wyraźnie w fabule i czy myślisz o nich tak, jakbym chciała ;). Zauważyłam jednak, że chyba w innych ocenach tego nie robią, a trochę szkoda... To ten sam mechanizm, co przy postaciach - nie będę wiedzieć, czy wszystko mi wychodzi, dopóki nie zobaczę tego czarno na białym.

      Nie piszę tego, żeby Ci dopiec czy coś w tym stylu. Po prostu mam nadzieję, że takie uwagi (od klienta :P) przydadzą się przy ocenianiu następnych opowiadań.

      Usuń
    4. To w sumie niezły kontrast stworzyłaś. Piszesz dobrze od początku, a sadzisz błędy - tego jeszcze nie widziałam xD

      Z tym autorytetem... to u mnie, niestety, nagminne. Nawet nie kwestia tego, że nie jestem siebie pewna, tylko... och, długa historia. Generalnie przepraszam za te wstawki, powstają zupełnie nieświadomie, nie chciałam, żebyś się poczuła urażona ^^" Taki ze mnie człowiek. Mogłam sobie darować, ale nigdy nie czuję, kiedy należy się trzasnąć po łbie.

      Widzisz, tu wychodzi mój problem, bo ja się dobrze czuję, kiedy mogę konstruktywnie skrytykować. Jak nie wiem, jakie dać rady albo jak pochwalić, unikam tematu. I nie odbieram tego jako dopiekanie!

      Zróbmy deal. Ja dziś jeszcze dopiszę edita do oceny, zawrę w niej to, czego zabrakło, hm? Bo mi się głupio zrobiło, że o tym nie pomyślałam. Zostawię komcia, jak się ze sprawą uporam ^^

      Usuń
    5. To chyba przez mój sposób na "pojmowanie języka". Dla mnie tekst jest jak obrazek - widzę błędy w identyczny sposób sposób, jak np. na grafikach. Hm... jakby to wytłumaczyć... Np. dopóki nie ogarnęłam anatomii konia, podobały mi się wszelkie szkaradziejstwa, a obecnie mózg bije mi na alarm za każdym razem, gdy coś się nie zgadza :D
      Zresztą to najlepiej jest chyba widoczne w mojej ortografii: jak nie pamiętam np. przez jakie "u" pisze się dane słowo, wystarczy, że nabazgram sobie na kartce dwa warianty: jeden będzie brzydki - czyli zły ;)
      (powiem szczerze, że nie wiem, czy to jest normalne. Nigdy nikogo nie pytałam :D)

      "powstają zupełnie nieświadomie, nie chciałam, żebyś się poczuła urażona"
      Po mnie to akurat momentalnie spłynęło, ale radziłabym ich unikać. Różną wrażliwość mają ludzie :D

      "Widzisz, tu wychodzi mój problem, bo ja się dobrze czuję, kiedy mogę konstruktywnie skrytykować."
      Ja mam tak samo. Wchodzę sobie na bloga z zamiarem wrednego pospamowania, a kończę wypisując elaboraty w komentarzach ;] (I zawsze później dopadają mnie wyrzuty sumienia, że bez zaproszenia przyszłam i jeszcze się czepiam, ale to inna historia).
      Za to zupełnie nie umiem komentować rzeczy, które mi się podobają :D

      "Zostawię komcia, jak się ze sprawą uporam ^^"
      Bardzo miło mnie zaskoczyłaś, naprawdę :D Powiem tak - nie spiesz się, ja na pewno nie ucieknę. Jak będziesz gotowa, daj znać ;)

      Usuń
    6. Cóż za spektakularne wyczucie czasu, akurat dorzuciłam edita xD

      Och! Ależ ja z ortografią mam tak samo! Jak brakowało kartek, to sobie wyobrażałam. I moja przyjaciółka - również pisząca - też na to cierpi. "Kasiu, jak piszemy (załóżmy) hojny? Ch czy h?" "To ch takie brzydkie... :<" xD
      Och, koń. Wiem, nic z rozmową nie ma wspólnego, ale ja mam życiowe zboczenie. Ponapawam się chwilę tym miodnym dla mnie przykładem <3
      Ja w dodatku myślę obrazami. I teraz, cholera, wysłów się, babo, konkretnie. Na przykład z Twoimi bohaterami - mówisz imię, widzę obraz, teraz jak Ci powiedzieć, jak tę postać odbieram... xDD

      A tam inni. FUCK EVERYBODY. Znaczy, ehem, no, próbuję udawać, że się do oceniania nadaję. Bardziej się spełniam jako beta, ale Idi naciskała, no to siedzę jak kretynka i stwarzam pozory xDD

      Och, no właśnie. Jak jest coś dobrego, to ja się zmieniam w fan girl i koniec merytorycznej rozmowy. A jak mogę być podła i okropna, i się przyczepić, i skrytykować, i może się nawet wyżyć - proszę bardzo. Może dlatego nikt mnie nie lubi, to jest myśl xDD

      Usuń
    7. Konie, ach konie. Powiedzmy tak, nigdy się nie nauczyłam jeździć, ponieważ ciapa ze mnie kompletna. Na koniu siedziałam chyba pięć razy w życiu, raz spadłam, a raz skręciłam kostkę (i to nie był ten sam "raz"). Zawsze było świetnie :D
      Ale lubię je rysować, oglądać na filmach i o nich czytać.
      (a w "Prawdziwym męstwie" ryczałam jak głupia przez konia - jeśli oglądałaś, może domyślisz się, o którą scenę mi chodzi ;)

      Dobrze, to teraz uwagi do edita:
      "chyba rozwiązałaś sprawę tatuażu" - nie, jak na razie tatuaż jest wciąż nierozwiązany, jeśli można tak powiedzieć. Mam cichą nadzieję, że kiedy w końcu sprawa się wyjaśni, to ludzie będą się zastanawiać, jak mogli się tego nie domyślić :D (ale to taka bardzo cichutka nadzieja, o)

      "Jednak jeszcze większą sympatią darzę Emily."
      A już myślałam, że ja mam coś nie tak z moralnością, że ją lubię. Szczególnie, że ja dobrze wiem, co ona wyrabiała w życiu ;) Inna sprawa, że chciałam odejść trochę od stylu z książek Rowling: jak ktoś jest zły, to jest brzydki, nosi czarną szatę i uśmiecha tylko, kiedy morduje kaczątka :D
      Emily miała być tęczą, jakkolwiek głupio to brzmi: barwna, wesoła, piękna.
      "za odjęcie tej nuty ponurości, którą obdarzyłaś biednego Jamesa"
      To w pewien sposób się łączy - James przejmuję się tym, co robi jego matka, ponieważ ona nie zawraca sobie tym głowy. Choć do znudzenia będzie powtarzać, że nic ich nie łączy :D Zresztą więcej szczegółów z ich relacji będzie wychodzić w czasie opowiadania ;)
      (a to, że dostał w kość to inna sprawa. Kurczę, aż mi się głupio robi, bo w następnym rozdziale mam mieć scenę, która częściowo pokazuję jego historię - i znowu będzie, że oberwał, choć za młodu. A z drugiej strony to ją już planuję od dwóch rozdziałów, więc być m u s i... ale później już mu odpuszczę :D)

      "Chupacabra wrył się w pamięć"
      To dobrze, bo jest ważny.

      "Niby nie znam ich dobrze, ale nasuwa mi się myśl, że przydałoby im się trochę finezji w tym nudnym jak pizda mieście – przy Jamesie czy Emily wypadają blado, to naturalne"
      W sumie, pomijając Chupacabre, to są postacie piątego tła i po prostu kawałek historii Jamesa (tak jak Saszka i Javiera) ^^" Już Wiedźma jest od nich ważniejsza.

      "(swoją drogą wzbudziłaś moją ciekawość szalenie, coś jest na rzeczy nie tyle w kwestii spisków, co między tą dwójką, nieładnie, panie szlachcic)"
      Powiem tak: to akurat kompletny przypadek :D Kolega, który betował mi ten rozdział, przy tym fragmencie powiedział, że Zabini na bank będzie kochanką Malfoya... i w tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że postacie zaczęły mi żyć własnym życiem.
      (Tak naprawdę cała scenka powstała tylko dla końcówki, w której wchodzi Charles. Ale, że Zabini i tak ją zdominowała, to stwierdziłam, że dam jej porządne miejsce w historii i może nawet pobawię się jej związkiem z Lu.
      ...
      Chyba nie powinnam się do tego przyznawać :D)

      No i widzisz, teraz wiem, że muszę scenkę z Chupacabrą poprawić. Oni nie rozmawiali o pozbyciu się Śmierciożerców, tylko wyciągnięciu Jamesa z Malfoy Manor.
      I to jest dla mnie bardzo cenna informacja ;)

      Poza tym widzę, że nie zwróciłaś uwagi na sny Jamesa i... hm... jego marudzenie na magię. To jest, aż tak marginalne? (bo, kurczę, ważna rzecz w tej historii)

      Zabini - Chupacabra - wycieczka do chaty (a szczególnie słowa Voldemorta) - przeszłość Jamesa -> to w zasadzie będzie jeden wątek, który kiedyś się połączy ;)
      Oddzielne są za to relacje z tatusiem, z Tonks, z Harrym i z Draco.

      To podsumowując: ten fragment oceny naprawdę mi się podobał :D

      (i chyba nadużywam emotikon, ale to dlatego, że się uśmiecham, wybacz)

      Usuń
    8. Ja żyję jazdą konną ^^ Własne konie, własny ośrodek, głupi ma szczęście xD Sportuję się, hoduję, i jeszcze mi mało - jak ktoś o koniach coś powie, zaraz się cała cieszę, nienormalny człowiek.

      Czyli nie jestem do końca głupkiem! To dobrze :3 Bo gdzieś w przedostatnim (chyba w pociągu) rozdziale było zdanie, które zasugerowało, że to już rozwiązane. A ja dostałam mindfucka, bo jak to tak, zabawa beze mnie? :<

      Nie no, retrospekcje to dla mnie osobna kategoria. W retrospekcjach mistrzem szaleństw jestem ja, nie chwaląc się xD Tortury przez pięć lat? CZEMU NIE.
      Zatem jak najbardziej uważam, że nie musisz się tym martwić.
      Co do relacji Jamesa i Emily - lubię ich za takie... przeciwstawne podobieństwo? Coś w ten deseń. Emily faktycznie to taki psychopatyczny promyczek, James jest natomiast bardziej świadomy świata jakby. I taki... bardziej się wydaje... ostry? Hm, nie umiem tego ubrać w słowa. Emily rozczula, póki się nie zrobi groźnie, James roztacza taką bardziej ponurą aurę, no.

      Oho, coś tak czułam. No to zobaczymy :3

      Och. To dobrze myślałam z tą finezją xD Generalnie jako tło wypadli odpowiednio blado. Ale wspomniałam, bo ich zapamiętałam, no.
      A Wiedźma mi jakoś wczoraj umknęła, cholera wie czemu. Tyle że dużo bym o niej i tak nie umiała powiedzieć.

      Nooo, nakreślone jest strasznie mocno, zupełnie jak celowe. Powiem tak: życiowe, ale szkoda mi biednej pani Malfoy :< Faceci to świnie, ma ciemną skórę, egzotyczną urodę, zakręci dupą i już na taką leci :<
      *odezwała się wewnętrzna feministka*

      Aaaa. No chyba że tak. Bo trochę to zabrzmiało jakby chcieli i wyciągać, i pozbywać się Śmierciojadów, to miałam wtf xD

      Nie jest! Jejciu, po prostu wydawało mi się... no, oczywiste. Lubię ten wątek i ciekawi mnie, co za magię on próbuje ciągle ujarzmić, i ta zgniła woda... Ale to taka sfera, gdzie domysły są bardzo podświadome, trudno je określić, no i człowiek nie chce sobie psuć niespodzianki zbyt intensywnym myśleniem.
      W skrócie - jak wątek mi się podoba, nie mówię za dużo, żeby nie przekombinować. Ale się nie martw, to mój ulubiony! Głupia ja, że nawet nie wspomniałam xD

      Och. No to ładnie jeden wątek rozbiłam na trzy, mam talent xD A nawet na cztery. Ciekawe, jak to wszystko połączysz...

      Cieszę się, że się podobał ^^ Ja ludzki człowiek jestem, zresztą właśnie odkryłam, że brak doświadczenia w ocenianiu fan fiction naprawdę utrudnił podejście do Maski. Chyba drugie FF w życiu, jakie oceniłam, so xD
      Ale się starałam! Dzięki za wskazówkę, co chciałaś usłyszeć, było pomocne ^^ Bo generalnie sporo mogłabym o Masce powiedzieć, tylko nie byłoby to profesjonalne xD

      I nie martw się emotami, też tak mam. Wolne Internety, a co!

      Usuń
    9. Zazdroszczę. Ja ograniczam się do podziwiania z daleka :D

      Przejrzę ten rozdział, ale świadomie nic takiego nie sugerowałam.

      Tortury przez pięć lat? Chyba znajdę twoje opowiadanie i poczytam :D

      James miał mieć mimo wszystko też trochę ze Snape'a. Niewiele, bo jednak środowisko swoje zrobiło, ale...
      (Tak sobie marudzę, bo w komentarzach w sumie nie wypada swojej wizji narzucać, to przynajmniej tu mogę :D)

      Wiesz, po prostu mnie zaskoczyło, że statyści w ogóle jakieś emocje budzą (oni tam dostali po zdaniu opisu dosłownie). Ale to raczej miłe zaskoczenie.

      Z Zabini to wyszło tak, bo jedyne, co pamiętałam o niej z książek to to, że była piękna i prawdopodobnie mordowała swoich mężów. Więc napisałam, jak ją sobie wyobraziłam w tej sytuacji, i dopiero beta mi zwróciła uwagę, że się tam pojawiło... napięcie :D
      (a jak będę próbowała wprowadzić świadomie jakiś "wątek miłosny" to pewnie guzik z tego wyjdzie, znając życie)

      ... to jeszcze wspomnę, że do tego wątku się wlicza rozmowa Shacklebolta i pośrednio paczuszka z I rozdziału ;) Ale ponieważ to wszystko się łączy jak na razie tylko w mojej głowie, więc się nie przejmuj :D

      Uspokoiłaś mnie ze snami.

      A wiesz, że pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy ty czytujesz fiki? W Masce jest parę, hm, schematów/pomysłów, które wzięłam na zasadzie: ja jeszcze pokażę, że z nimi można coś dobrego zrobić.
      Sam fakt, że James jest synem Snape'a, tatuaż, "mhroczna" przeszłość, lekcje z Voldemortem, uczęszczanie do szkoły dopiero od piątego roku, fakt, że Rainbow próbuje zakolegować się akurat z Potterem, same umiejętności chłopaka (choćby teleportacja w tym wieku), ta jego bezczelność - to są naprawdę ograne motywy w potterowskich ff i występują najczęściej w tych kiepskich.
      ...
      Inna sprawa, że mi bawienie się nimi, sprawia wielką frajdę ;) Szczególnie kiedy równocześnie próbuję zachować kanoniczność bohaterów :D
      Tylko - jak teraz myślę - żeby to wyłapać, jednak trzeba trochę bardziej siedzieć w fandomie.

      To tak podsumowują tę twoją ocenę (tylko się nie bój):
      Bzdur jakiś większych nie zauważyłam, pomijając może ten kwiatek z Dumbledore'em - więc pod tym względem na plus ;)
      Myślę, że jeśli nie masz jakiś konkretnych rad, to po prostu pisz o tym, co w ogóle zauważyłaś, jak to odebrałaś itd. - całkiem możliwe, że przez przypadek powiesz coś ważnego. I furda, że to nieprofesjonalne :D
      Dla mnie najważniejsze były informacje o bohaterach i fabule, ale to subiektywne odczucie.
      Albo możesz oszukiwać system i brać te blogi, o których można dużo powiedzieć :D
      I bardzo miło zaskoczyłaś mnie editem, naprawdę.

      Poza tym myślę, że szybko się rozkręcisz. Oceniasz chyba od niedawna, prawda? :D

      Usuń
    10. Hahaha, mogę ten fragment podesłać na maila, bo przedzieranie się przez kilka części opowiadania po stron 500 A5... xD A to tylko jedna retrospekcja. Takie skompilowane opisanie większości atrakcji, które spotkały bohaterkę xD

      ZAPOMNIAŁAM, ŻE JAMES MA OJCA.
      *umarła z własnej głupoty*
      No to wszystko jasne xD

      No, obudzili emocje! Zrobiło mi się w ich towarzystwie creepy - zdecydowanie pozytywnie :3

      To pozwól im romansować tak, jak mają ochotę, może sami wymyślą, co ze sobą zrobić xD Czasami lepiej nie ruszać, a nuż samo wyjdzie.

      Właśnie nie czytuję. Co najwyżej analizy takowych. Zupełnie w temacie nie siedzę, nigdy mnie to specjalnie nie bawiło, ostatnie czytywałam sto lat temu, serio. I to takie krótkie drabble albo coś.
      Ale bawienie się tymi utartymi schematami idzie Ci dobrze, bo chociaż to ojcostwo Snape'a niby zauważyłam, to nie uderzyło mnie po oczach i ciśnienia nie podniosło. A po łapanie takich smaczków to trzeba ruszać do bardziej obytych w temacie osób, ja na to patrzę jak na literackie mięso, no xDD W sensie, ojeju. Nieważne.

      Uważam, że edit niejako leżał w obowiązku, no bo faktycznie w całej ocenie czułam, że pomóc za wiele nie pomogłam, więc Twoje sugestie były jak kasza manna z nieba.
      I, zaskoczę Cię, oceniam od lat stu, tylko wytrwale próbuję z tym skończyć i mi nie idzie. Poczekam, aż Gaol się trochę podniesie i spieprzam, naprawdę lepiej się czuję w betowaniu, jestem o wiele bardziej pomocna xD
      Ale skądinąd, nigdy popularną oceniającą nie byłam, no. A pod tym nickiem to już w ogóle króciutko oceniam. No i te przerwy ciągłe, ech. Ja się do sprawy nie nadaję po prostu - znaczy jeszcze w takich totalnie autorskich tekstach to się przydaję, ale jak widzisz, z fikami to się nie dogaduję, nie wiem, z której strony to gryźć xD

      Usuń
    11. Po prostu nigdy nie trafiłam na twój nick, a ocen czytam ostatnio sporo (dziwne hobby, wiem), więc mi się ubzdurało, że jesteś nowa ^^"

      Czy blogger daje jakąś możliwość prywatnego kontaktowania się? Bo głupio mi jakoś w komentarzu zostawiać maila/gg ;)

      "ZAPOMNIAŁAM, ŻE JAMES MA OJCA."
      ... czyli ojcostwo Snape'a naprawdę jest nieuderzające :D

      A Lu i Zabini będę obserwować uważnie.

      Ja w ogóle znajomość z fandomem zaczynałam od analiz. Dopiero później zaczęłam szukać czegoś normalnego i mnie wciągnęło ;)

      Ocenianie jako uzależnienie? To dopiero :D

      Okej, moje komentarze zaczynają już odbiegać od oceny, więc będę się zwijać. Ale jakbyś chciała tak luźno pogadać, to ja chętnie ;)

      Usuń
    12. http://betowanie.blogspot.com/2013/04/nearyh.html

      Wszelki kontakt do mnie, przebieraj i wybieraj, chętnie pogadam ^^
      Faktycznie zaczynamy robić spam, więc ja takoż milknę, korzystać z linku możesz do woli xD

      Usuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka