Claudinella, jako
asystentka do spraw społecznych, miewała różnego rodzaju dyżury,
mające na celu zapoznanie jej z pracą na terenie zakładu. Jeżeli
coś szło nie najlepiej, musiała radzić sobie z tym sama – tak i
tym razem, gdy podczas jej zmiany nagle zgasło światło i przestały
działać wszelkie urządzenia elektryczne, nie mogła liczyć na
pomoc ze strony przełożonych.
Przechodziła po
korytarzach, zaglądając do cel i informując bardziej ciekawskich
więźniów, że nie wie, co się stało, ale prawdopodobnie nie ma
prądu, Idariale nie odbiera telefonu i że też jest jej zimno, ale
nic na to nie poradzi.
Ten ostatni problem
zaczął jej jednak na tyle doskwierać, że postanowiła znaleźć
pretekst do powrotu do swojego gabinetu; zapukała więc do jednej z
cel i poinformowała siedzącą w środku dziewczynę, że w związku
z zaistniałą sytuacją przesłucha ją już teraz. Ta na szczęście
nie miała nic przeciwko.
Rozpatrujący wniosek:
Claudinella
Więzień: Ariadna
Gryf [kilka-slow-o-niczym]
Szablon jest delikatny, kolory są stonowane, głównie w odcieniach niebieskiego – ale nie jest mdło ze względu na kolorowe detale. Przyczepić można się jedynie do tego, że nie obsługuje wszystkich rozdzielczości; na moim monitorze górny pasek kończy się zdecydowanie za wcześnie (gdzieś w 3/4 ekranu), a podejrzewam też, że przy niższych rozdzielczościach niż 1366x768 pole notki może uciekać poza prawą krawędź. Oprócz tego kopiowanie tekstu z notek było dla mnie nieco uciążliwe, ponieważ nie byłam w stanie zaznaczyć kursorem pierwszych linijek notek z lewej strony.
Poza tym wszystko zostało
dopracowane i wygląda naprawdę w porządku: tekst jest czytelny,
czcionki odpowiedniej wielkości a menu proste i nie ma żadnego
problemu z nawigacją. Na uwagę zasługuje to, jak wygląda spis
Twoich tekstów, bo podzieliłaś linki na kategorie, przy każdym z
nich dodając krótki opis i wprowadziłaś własny system oznaczeń,
zachowując dużą przejrzystość. Dzięki temu nawet przy większej
ilości opowiadań, które pewnie pojawią się w przyszłości,
czytelnikom łatwo będzie odnaleźć to, czego szukają. Niestety,
między innymi to właśnie tutaj widać minus spowodowany tworzeniem
szablonu pod jedną konkretną rozdzielczość – na niższych
„legenda” nachodzi na obraz z nagłówka i tekst na takim tle
naprawdę ciężko przeczytać.
Już
przy pierwszym zetknięciu z Twoją twórczością można zauważyć,
że przywiązujesz wagę do poprawności i tego, jak wygląda tekst.
Cieszy mnie, że zadbałaś o akapity, justowanie i używasz
poprawnych znaków.
Tytuł
bloga jak i jego adres uważam za łatwe do zapamiętania i pasujące
do jego tematyki. Zabrakło jednak informacji o pochodzeniu tekstu z
nagłówka – ponieważ jest to fragment piosenki, to należałoby
umieścić gdzieś taką informację.
Ogólnie wygląd bloga
bardzo mi się spodobał i mankamenty, które wymieniłam, nie są
poważne i szablon wymaga jedynie kosmetycznych zmian, więc jest
bardzo dobrze; chyba że ktoś wybitnie nie lubi motyli.
Po fan fiction, fantasy i
obyczajówce historycznej przyszło mi oceniać zbiór opowiadań. Co
więcej, znaczna ich część to proza poetycka. Doszłam do wniosku,
że najlepszym sposobem na przedstawienie głównych wad i mocnych
punktów Twojej twórczości jest krótkie przeanalizowanie każdego
opowiadania, a potem znalezienie wspólnych mianowników dla prawie
wszystkich. Będę je numerować według listy podanej przez Ciebie,
bo to ułatwi sprawę w nazywaniu poszczególnych w późniejszych
wnioskach.
1. „Gdy samotność
dokuczy zbyt mocno”
Jest to zwykła
miniaturka opisująca tęsknotę samotnej kobiety do jakiegoś
wspaniałego mężczyzny, którego istnienie jest podawane w
wątpliwość jeszcze przed pojawieniem się właściwego tekstu za
pomocą piosenki „Wymyśliłam cię”. Pojawia się dużo detali
wyglądu tego człowieka, głównie szczegóły atrakcyjne tylko dla
bohaterki, elementy erotyku, ale jeśli mam być szczera – czytanie
tego nie jest zbyt ekscytujące. Z jednej strony to dość poprawnie
napisana historyjka, z drugiej... nie jest ani magiczna, ani
ponadczasowa, ani specjalnie poruszająca... Nie chodzi o to, że
dotyczy zwyczajnej sytuacji, tylko o to, w jaki sposób ta sytuacja
została przedstawiona. Tysiące osób cierpią z powodu samotności
albo nieodwzajemnionych uczuć, ale każda jest wyjątkowa, prawda?
Tu tej wyjątkowości niestety nie znalazłam.
„Rozważam, czy jeszcze
kiedykolwiek moje łóżko będzie ciepłe. Po prostu. Zwyczajnie.
Ciepłe jak na słabym filmie, gdzie śnieg jest biały, błyszczący
i piękny” – ciepłe łóżko, jak na filmie z zimnym
śniegiem?
Niektóre porównania są dla mnie niezrozumiałe i nie do końca wiem, jakie odczucia miały wywołać u czytelnika. Czym jest „szlachecki jedwab” (to znaczy dlaczego akurat ten przymiotnik)? Dlaczego ktoś miałby nim pachnieć?
Niektóre porównania są dla mnie niezrozumiałe i nie do końca wiem, jakie odczucia miały wywołać u czytelnika. Czym jest „szlachecki jedwab” (to znaczy dlaczego akurat ten przymiotnik)? Dlaczego ktoś miałby nim pachnieć?
Ogólnie odbieram to
opowiadanie jako dość amerykańskie i filmowe, jak profesjonalnie
nakręcony teledysk złożony ze scenek, które nie mają określonego
przekazu i niekoniecznie do siebie nawiązują.
2. „Psychoza”
To kolejny tekst, który
określasz jako psychologiczny. W ramce nad jego treścią krótko
informujesz, że będzie dotyczył zaburzeń psychicznych oraz
powstał w czasie, kiedy przejściowo fascynowałaś się tematem
socjopatii, więc można z tego wywnioskować, że to motyw
przewodni. Od razu pojawiają się dwa pojęcia związane z
zaburzeniami psychicznymi: psychoza (w tytule) i socjopatia (w
wyjaśnieniu), jednak później występuje mnóstwo sprzeczności. W
Twoim komentarzu pod notką wymieniasz kolejne dwie nazwy:
schizofrenia i psychopatia; te pojęcia nie zazębiają się (mimo że
socjopatia i psychopatia są dość pokrewne) i co najmniej dziwne
byłoby, gdyby wszystkie dotknęły tego jednego bohatera. Ten nie
wydaje się z kolei takim szczególnym przypadkiem, a w tekście nie
znalazłam innego wytłumaczenia dla użycia tylu różnych określeń,
więc ich dobór wydaje mi się przypadkowy.
Nie trzeba mieć też
żadnego pojęcia o psychiatrii, żeby stwierdzić, że narrator nie
jest akurat socjopatą, o czym świadczy ten fragment: „Jestem zły,
czuję, jak wściekłość wypełnia krążącą mi w żyłach krew.
Ale w domu jest tylko matka. Nauczyłem się, by jej nie krzywdzić.
Wolę, gdy jest dla mnie miła, a nie podejrzliwa i płaczliwa –
wtedy mnie drażni, a ja zdecydowanie bardziej lubię być spokojny”.
Przecież to zaprzeczenie socjopatii przy dość protekcjonalnym
traktowaniu matki uważanej za głupią/nieciekawą/ograniczoną
osobę. Samo to, że narrator wie, jak jej nie krzywdzić pokazuje,
że uznaje jakieś normy społeczne, nie mówiąc już o tym, że
myśli o niej w taki sposób, nie widząc jej. Może nie prezentuje
on typowego sposobu rozumowania, ale oznacza to, że matka jest dla
niego na tyle ważna, by w ogóle zawracać sobie nią głowę z
okazji innej niż wymagająca tego sytuacja.
Samo dzieło opowiada
właściwie tylko o tym, jak jakiś nieokreślony mężczyzna
wychodzi wieczorem na papierosa, po czym wraca do domu, bo zdążył
zrobić się głodny; sednem sprawy nie są tutaj opisywane
wydarzenia, ale punkt widzenia i specyficzne postrzeganie świata
tego człowieka. Tekst rozpoczyna się sceną, w której bohater
budzi się z powodu ciszy, która wywołała w jego umyśle okropny
hałas, a później nieustannie coś go dręczy, ponieważ odbiera on
otoczenie wszystkimi zmysłami naraz, w dodatku bardzo intensywnie.
Dziwi mnie jednak, że to właśnie on sam myśli o sobie jako o
osobie chorej, nawiązując w myślach do „surrealistycznych
wytworów swojego chorego umysłu” – to oznacza, że jest w
stanie samodzielnie odróżnić to, co widzi naprawdę od tego, co
jest wytworem jego „choroby”. Czytelnikowi natomiast ciężko
zrozumieć, na czym polega jego problem, bo w tekście pojawiają się
po prostu niespójne przemyślenia i nieco dziwne zachowanie. Nie ma
natomiast żadnych kontaktów z ludźmi, na podstawie których można
byłoby cokolwiek wywnioskować; mężczyzna po prostu sam uważa, że
coś jest z nim nie w porządku.
Reszta fragmentów każe
mi wątpić, by to, co bohater pali, było zwykłym papierosem. Nie
wiem, czemu ma służyć to drapanie do krwi i przypalanie sobie
skóry na środku ulicy – narrator niby nakręca się coraz
bardziej, myśli o swojej dziewczynie z okazji swoich irracjonalnych
wybryków, w myślach nazywając ją „dziewczynką” (co służy,
jak przyznałaś, podkreśleniu różnicy siły między nimi), ale
koniec końców ze swoim podnieceniem nie robi nic, bo dochodzi do
wniosku, że jest głodny. Opis dziwnych zachowań nie do końca mnie
przekonuje i raczej odbieram te fragmenty jako puste scenki, które
nijak nie opisują osobowości, a wytłumaczenie „jest chory” nie
przekonuje mnie wystarczająco. Skupiasz się na tym, co dzieje wokół
tego człowieka, z pominięciem relacji z innymi ludźmi,
przedstawiając niewielki wycinek jego życia i to taki, który nie
obrazuje nic wartościowego. Wszystko kręci się wokół uczuć i
zmysłów bohatera, mało jest natomiast refleksji.
Wydaje mi się, że tekst
miał być czymś w rodzaju artystycznej próby przedstawienia świata
oczami osoby chorej, ciekawie w odbiorze i raczej bez akcji.
Oczywiście nie musiałby przy tym koniecznie zawierać istotnego
przekazu czy puenty, będąc po prostu interesującym dla czytelnika,
tymczasem muszę przyznać, że „Psychoza” tylko mnie
zniesmaczyła. Odnoszę wrażenie, że chociaż wspominasz, że
interesowałaś się przez jakiś czas konkretnym zaburzeniem
osobowości, nie zapoznałaś się z tematem i wrzuciłaś „wariatów”
z różnych półek do jednego worka. W naszym społeczeństwie
istnieje bardzo niska tolerancja wobec osób cierpiących na
zaburzenia psychiczne, a po przeczytaniu tego tekstu nie mam
wątpliwości dlaczego – trudno zachowywać się inaczej, jeśli
nie chce się zrozumieć ich problemu. Tacy ludzie w najlepszym razie
są traktowani jak zabawki dla gawiedzi czy niezwykle barwne postacie
do opisywania, czego przykładem jest ten tekst. Prawda jest taka, że
poważnie chorzy psychicznie i nerwowo ludzie nie są atrakcyjni –
najwyżej ich obsesje mogą wydawać się komuś ciekawe, ale na
krótką metę – poza tym nie wiem, czy po lekturze komentarzy
którykolwiek schizofrenik byłby zachwycony, że autorce wszystko
jedno, czy pisze o swoim wyobrażeniu jego problemów, czy o jakimś
psychopacie.
Rozumiem wykorzystanie
takiego tematu, aby opisać różne stany psychiczne dalekie od
normalności, znaleźć sposób na ciekawą formę przedstawienia
jakiejś historii – oczami bohatera o dziwnej percepcji. Niestety,
o osobach dotkniętych chociażby schizofrenią, należałoby pisać
dopiero po choćby powierzchownym zapoznaniu się z tematem, ale
nawet z pominięciem tych kwestii tekst po prostu nie zaskakuje i nie
wyróżnia się szczególnie w żadnym aspekcie.
Zastanawia mnie też, czy
nazwanie zapalniczki akurat „hipokrytką” jest spowodowane
zaślepiającym umysł „szaleństwem” bohatera, czy to błędnie
użyte słowo.
3. „Zapach
(nie)spełnienia”
Tekst z opisu „w
konwencji Romantyzmu, lekko fantastyczny, lekko oniryczny”. O ile z
dwoma ostatnimi się zgodzę, to nie widzę tu zbyt dużego związku
z romantyzmem; chodzi o jakieś nawiązanie do Fausta, czy jeszcze o
coś innego? Trudno mi powiedzieć cokolwiek na ten temat, bo nie
pomyślałabym tak, gdybyś nie napisała o swoich inspiracjach.
Generalnie po tym tekście widać, że zajmujesz się głównie
krótkimi tekstami o uczuciach, bo mimo rozbudowanych i barwnych
(wręcz przesadzonych) opisów, trudno wyobrazić mi sobie scena za
sceną akcję, która ma miejsce w... jakiejś nieokreślonej
przestrzeni z freskami.
Podobają mi się Twoje
eksperymenty z formą w tym utworze – im dalej czyta się bloga,
tym tych eksperymentów mniej – i jakieś nawiązania do kultury,
chociaż ta baśniowa konwencja aż się prosi o morał lub chociaż
uderzającą puentę. Zabrakło mi też paru innych elementów, na
przykład chciałabym bliżej poznać zapach szatana, bo przymiotniki
typu „ciężki, drażniący, zdecydowany” mogą pomóc, dopiero
gdy mamy wyobrażenie czy to woń drewna, cyklamenów, czy psa po
spacerze w deszczu.
Poza tym zastanawiam się,
co chciałaś przekazać tym utworem. W konwencji, na którą się
zdecydowałaś, najlepiej byłoby podkreślić uniwersalność
utworu, Ty jednak postanowiłaś go z niej odrzeć, wymieniając
nazwiska wybitnych pisarzy z różnych epok (najpóźniej żyjącym
jest Dostojewski) i nawiązując do literackiej Nagrody Nobla. Samo
wymienianie nazwisk nie jest złym zabiegiem, ponieważ podkreśla
chore ambicje bohaterki, ale jeśli już powoływać się na
specyfikę XX/XXI wieku, to w jakiś szerszy sposób, bo ten tekst
cierpi na brak tła. Bohaterka ma jakieś utalentowane siostry, ale w
czym się te talenty objawiają – nie wiadomo; mieszka sobie gdzieś
i marzy, ale gdzie mieszka i jak jej upływa czas – także nie
wiadomo. Znamy tylko jej marzenia. Wiem, że najprawdopodobniej
chciałaś skupić się na klątwie i szaleństwie bohaterki, ale
wyszło nudno, bo historia opowiada tylko o siłach nadprzyrodzonych,
które wpłynęły na jakąś anonimową dziewczynę. Poza tym nie
mogę oprzeć się wrażeniu, że wrzuciłaś kilka „romantycznych”,
atrakcyjnych motywów do jednego opowiadania, nie zastanawiając się,
czy one pasują do siebie. Szatan, szaleństwo, oniryzm, szał
twórczy, freski, rzeźby, twórcy od starożytności do XIX wieku, Nagroda Nobla, marmurowe... ściany i w ogóle jakaś klasycystyczna
architektura występują obok siebie, a to jakoś nie sprzyja
budowaniu klimatu. Za dużo motywów, za mało akcji i tła, zresztą
niektóre elementy wydają się wciśnięte na siłę ze względu na
swoje piękno, jak te komnaty stylizowane na antyczne, w których
bohaterka otrzymała „dar”: mogłoby się wydawać, że skoro
nawiązujesz do antyku, to chcesz nadać utworowi uniwersalny
wydźwięk, ale wówczas nawiązałabyś tylko do Homera, Owidiusza,
Seneki, a nie do Mickiewicza... Jednak o ile bardziej pasowałaby do
tego nieco mrocznego z założenia utworu architektura gotycka ze
swoimi wimpergami i maswerkami! Kiedy opierasz całe opowiadanie na
emocjach, ciężko stworzyć wiarygodnego szatana w typie
leonardowskim, przynajmniej Tobie się nie udało. Nie mówię, że
ten tekst jest zły – wręcz przeciwnie, uważam go za jeden z
ciekawszych. Po prostu ma mocno zachwiane proporcje, jeśli chodzi o
to, na czym się skupiłaś w trakcie pisania i wyszedł zbyt
chaotyczny.
4. „Czasami”
Czytam sobie spokojnie
kolejny tekst, niczego strasznego się nie spodziewając, po czym
widzę... „głodne spojrzenie tej platynowej zdziry”. Co?!
„Obserwuję, jak się do niej uśmiechasz i nagle wiem, że jej nie
cierpię bardziej, że gdybym tylko mogła, wydrapałabym ci oczy,
byś na nią nie patrzył”. Łał, niektóre kobiety są naprawdę
głupie.
Jak dla mnie udało Ci
się stworzyć dobry tekst o durnej, zazdrosnej kobiecie. Puenta –
choć nie jest oryginalna – tylko podkreśla sprzeczne uczucia w
narratorce. Podobnie jeśli chodzi o te powtarzające się zdania;
nie dodają dramatyzmu, ale dobrze obrazują infantylny charakter
bohaterki. Już strach zawiesić oko na ładnym człowieku, bo jego
dziewczyna z parasolem może gdzieś stać w pobliżu.
Niemniej w tym momencie miałam déjà vu. Co prawda zmieniający się narrator (pierwszoosobowy – kobieta, pierwszoosobowy – mężczyzna, trzecioosobowy wszechwiedzący, pierwszoosobowy – kobieta), główny bohater i temat opowiadania to całkiem sporo, by uznać każdy utwór za odrębną, oryginalną historię. Problem w tym, że za każdym razem próbujesz budować klimat za pomocą tych samych motywów, konstrukcji zdań i zbliżonych środków stylistycznych. Z tego samego powodu można przypuszczać, że pisałaś je w podobnym czasie.
Po przeczytaniu trzech
pierwszych opowiadań chciałam wyjść na balkon z laptopem i się
przewietrzyć – dzięki temu odkryłam, że powietrze krakowskie
bardzo różni się od zakopiańskiego, więc zmuszona byłam wrócić
do pokoju i tam pisać dalszy ciąg oceny. Cały czas pojawiał się
motyw zapachu. W pierwszym opowiadaniu występuje śmierdząca (nie
wiadomo czym) kołdra i nie mam pojęcia, dlaczego wspomniałaś
właśnie o jej zapachu. To, że pościel jest zimna – w porządku,
to pasuje tu jak najbardziej, tworząc nastrój, o jaki
najprawdopodobniej Ci chodziło. Zimna i śmierdząca kołdra każe
już zastanawiać się, jak bardzo nieporadna jest bohaterka, że nie
umie jej zmienić i tym samym ucieka całe współczucie do
narratorki.
W drugim tekście mamy z
kolei epitet „odór ciszy”, również moim zdaniem nietrafiony,
bo brzmi strasznie grafomańsko, chociaż rozumiem, że bohater
skupia się w tym akapicie na swoich mieszających się wyostrzonych
zmysłach. Po chwili już wiadomo, że to jednak nie była cisza:
„Znajduję je [spodnie] gdzieś zmięte z kilkoma innymi,
zlepionymi brudem, ubraniami. Naciągam na bokserki i czuję ich
zapach: mieszaninę potu, krwi i nikotyny, a to mnie uspokaja”.
Zapach jako taki miał
być motywem przewodnim w opowiadaniu trzecim; nie wiem, na jakiej
zasadzie, bo gdyby całkiem usunąć fragmenty, w którym o nim
wspominasz, opowiadanie nic by na tym nie straciło.
Inna rzecz, którą
robisz bohaterom cały czas, to zabawa w synestezję; narażasz ich
na ogromną ilość bodźców odbieranych za pomocą wszystkich
zmysłów i na różnorakie emocje. Cały czas czują zapachy
(najczęściej te nieprzyjemne), zimno, głód, ból, podniecenie,
ekscytację, przeszkadzają im nieznośne dźwięki, hałas, a
wszystko to prowadzi do dyskomfortu psychicznego lub wiąże się z
szaleństwem. Zresztą motyw postradania zmysłów pojawia się w
drugim i trzecim, a w pierwszym i czwartym to po prostu nieszczęśliwa
miłość każe tak odbierać rzeczywistość.
Mam wrażenie, że
używasz elementów turpistycznych i brzydkich nałogów
papierosowych, ponieważ uważasz je za najlepsze do budowania
klimatu, ale nie wychodzi to zbyt dobrze, bo zwyczajnie turpistką
nie jesteś. Ty kochasz piękno! To widać po trzecim tekście, w
których rozwodzisz się nad pięknem marmurowych przestrzeni z
freskami, a wokoło tylko magia i oniryczne objawienia.
Obawiam się jednak, że
wiele osób, które dotrwają do tego momentu, po prostu wyłączą
bloga. I nawet jeśli pominiemy powtarzające się motywy, to
pierwsze cztery teksty zwyczajnie są o tym samym: o fantazjach. Jest
jednak prosty sposób na oszukanie potencjalnego czytelnika i
zatrzymanie go na blogu na dłużej – wymieszaj kolejność w
spisie treści. I niech bliźniaczo podobne teksty (jak ósmy i
dziewiąty, ale o tym zaraz) nie będą tam obok siebie jako
naturalna kontynuacja. To na pewno poprawi odbiór, bo nie każdy
zacznie analizować, czym teksty się różną i kiedy zobaczy
identyczne motywy, raczej poczuje się zniechęcony.
5. „Jeszcze wczoraj”
Najlepsza miniatura na
blogu. Co zabawne uznałaś ją za „banalną” i tu chyba leży
Twój problem, bo chyba za bardzo starasz się tworzyć rzeczy
piękne, wielkie i patetyczne, a to zwyczajnie nie wszędzie pasuje.
Jeśli chodzi o to opowiadanie, to najbardziej ze wszystkich
przypadło mi do gustu, ponieważ jest bezpretensjonalne i
niewymuszone. Wszelkie niedopowiedzenia – powód i przebieg
rozstania, kim była dziewczyna, która odeszła – w tym przypadku
tylko budują klimat intymności; bohater nie skupia się na tym, co
wie, tylko na swoich uczuciach. Dzięki temu nie odnosi się
wrażenia, że jego przemyślenia to spowiedź, lecz raczej próba
pogodzenia się z sytuacją i ustosunkowanie wobec własnych uczuć.
Co więcej po raz trzeci
(przypominam, że to piąte opowiadanie na blogu) pojawia się motyw
nieszczęśliwej miłości, ale to Ci naprawdę wyszło i nie mam
poczucia, że to autoplagiat.
6. „Tik-tak”
Już miałam nadzieję na
więcej tekstów utrzymanych w podobnym stylu i jakiś progres, kiedy
doszłam do tego momentu i niestety się zawiodłam. Uważam tę
miniaturkę za zwyczajnie infantylną; mamy tu gloryfikację
dzieciństwa, wyścig szczurów i czekanie na śmierć w więzieniu,
które jest dorosłością. Po pierwsze – nie każdy miał
szczęśliwe dzieciństwo, po drugie – teza, że dzieci są tak
szczere w uczuciach i albo kochają, albo nienawidzą, jest jak
najbardziej trafna, ale wiąże się też z tym, że bachory potrafią
być równie dobrze bezwzględne i okrutne, rozkrajając dżdżownice
i nadmuchując żaby pompką do roweru.
Zupełnie nie trafiają
do mnie środki, których używasz i opis wskazówek, które
przesuwają się po papierze ściernym raczej wydaje mi się
absurdalny niż powoduje, że zagłębiam się w refleksjach nad
poruszanym przez Ciebie tematem i nic nie mogę na to poradzić. Z
kolei rozkład jazdy pociągów nie kojarzy mi się wcale z rutyną
ani czymś niezmiennym.
Poza tym uważam, że
porównanie każdego życia do wyścigu szczurów i nazwanie pędem
za pieniądzem to przesada (zwłaszcza jeśli żyje się w Polsce), a
ponura puenta nijak ma się do rzeczywistości – jak już ma się
jakieś oszczędności, to zawsze można rzucić wszystko i otworzyć
knajpę w Czarnogórze.
Tekst nie jest
oryginalny, bo temat upływającego czasu i ponurej dorosłości
widziałam już wiele razy w różnych wydaniach; lepszych,
gorszych... a to niestety jest jedno z gorszych.
7. „Zażalenie”
W zamierzeniu żartobliwy
tekst, udający formą list – zażalenie, do Boga. Nie trafia w mój
humor i nie uważam tego za coś specjalnie oryginalnego, ale wiem,
że wielu ludzi to rozśmieszyło, co widać po komentarzach. Poza
tym doceniam, że poruszasz inne tematy niż zawód miłosny –
relacje rodziców i dzieci to nie znowu tak popularny temat, nie
wiedzieć czemu.
8. „Złamana”
To mogłabym uważać za
całkiem udane, ale dziwi mnie parę rzeczy. Pojawia się tu znęcanie
psychiczne (znowu cierpienie!) jakiejś kobiety... nad narratorką?
Nie zostało określone, jakie relacje łączą te dwie osoby;
podejrzewam, że to matka i córka, bo w ostatnie zdania mogłyby o
tym świadczyć (plus bycie „wypaloną iskrą wczorajszego
dzieciństwa”). Jak dla mnie w tym tekście jest za dużo emocji, a
za mało wskazówek – nie ma komu współczuć, z kim się
utożsamiać, czy kogo potępiać, ponieważ wszystko, co czytelnik
wie to to, że jakaś kobieta krzywdzi drugą. Mało tego, dziwi
mnie, jak może zaboleć kogoś taki tekst jak „jesteś nikim” –
to nie czepianie się mankamentów wyglądu, negowanie posiadanych
umiejętności czy wytykanie jakichś innych braków (typu: „twój
angielski jest tragiczny, tyle płacę za twoje lekcje” albo
„ostatnio przytyłaś, grubasie”). Wydaje mi się, że miała być
to uniwersalna obelga, a tymczasem tekst traci przez brak kontekstu,
w jakim te słowa padły, a bez tego nie da się stworzyć nastroju
intymnej historii o toksycznych relacjach; przynajmniej w tym
przypadku tego brakuje. Nie można wczuć się w tekst, kiedy widzi
się tylko histerię narratorki, a szkoda, bo myślę, że miał
spory potencjał.
9. „Pamiątka”
Ponownie mam problemy z
interpretacją, ponieważ nie wiadomo nic poza tym, że narratorka
cierpi i tak jak w przypadku poprzedniego utworu mam poczucie
zmarnowanego potencjału – przynajmniej jeśli chodzi o jego
pierwszą część, bo im więcej urwanych zdań, tym bardziej ten
tekst robi się nieprzyjemny w odbiorze. Co bohaterkę doprowadziło
do takiego stanu? Można stwierdzić, że pojawia się parę
odniesień do przemocy fizycznej:
„Ta skóra. Ona zawsze
jest. Pęknięta. Dlatego boli, gdy próbujesz dotykać. Chciałabym,
żebyś nie dotykał”.
„Dlatego. Nie dotykaj mnie. Nigdy.
Nigdy. Nigdy. Nigdy. Nigdy”.
To jednak do niczego
czytelnika nie przybliża; nie wiadomo, czy została zgwałcona, czy
to odniesienie do przemocy domowej ze strony partnera albo ojca...
Wiadomo, że jest jakiś mężczyzna, choć podejrzane wydaje mi się,
że ze zwrotu do nieokreślonego człowieka robi się nagle mówienie
o nim w trzeciej osobie:
„Wiem, że —
będę patrzeć, jak odchodzisz. Odejdziesz. Każdy odchodzi. On
zepsuł mnie od wewnątrz i tego — tego nie można naprawić”.
Może chodzi o dwie różne
osoby? Może jakiś mężczyzna w przeszłości spowodował, że nie
jest w stanie nikomu zaufać i przez to narratorka nie potrafi
budować stabilnego związku? Może nawet nie chodzi o dosłowne
wyłamywanie palców, tylko to jakieś odniesienie do zerwania
zaręczyn? Nie wiem! Nie podoba mi się, że każda moja próba
interpretacji wydaje mi się nadinterpretacją. Tekst pozostawiający
zbyt wiele niejasności i pełen niezrozumiałej symboliki bardzo
rzadko jest dobry, a problem z prozą poetycką polega na tym, że
niezwykle trudno wyznaczyć te granice, jeśli już decydujemy się
na niedopowiedzenia. Nie wszystko musi być powiedziane wprost, a
niektóre z tekstów, takie jak „Jeszcze wczoraj” pokazują, że
potrafisz nakreślić sytuację w kilku słowach tak, aby wszystkie
niedopowiedzenia wydawały się zupełnie naturalne. Jeśli już
postanawiasz opisać scenkę, gdy roztrzęsiona dziewczyna próbuje
uspokoić myśli, włączając telewizor, ale nie potrafi się skupić
na programie, to warto ją poszerzyć o jakieś retrospekcje lub dać
jakąś jaśniejszą wskazówkę, bo inaczej czytelnicy nie poczują
nic poza dezorientacją. Nawet jeśli w zamierzeniu tekst nie miał
być w żaden sposób interpretowany i jest bardzo intymny: w końcu
opublikowałaś go na blogu.
Dziwne wrażenie powtarzalności towarzyszyło mi przez całą lekturę i z ciekawości zrobiłam pewien eksperyment: tabelkę z motywami najczęściej u Ciebie występującymi. Jest ich sporo, mniej lub bardziej istotnych, ale w każdym razie zauważalnych dla czytelnika. Wyniki powinny być dla Ciebie interesujące i pewnie pomocne, biorąc pod uwagę, że Twoje teksty są króciutkie i mamy ich tylko dziewięć.
Zimno
|
1, 2, 3, 5
|
Zapach/odór
|
1, 2, 3, 6
|
Cierpienie fizyczne
|
2, 9
|
Fantazje
|
1, 2, 3, 4
|
Samotność
|
1, 3, 6* |
Opis pięknej
postaci
|
1, 3, 4
|
Senność i motywy oniryczne
|
1, 2, 3, 4
|
Szaleństwo
|
2, 3
|
Nieprzyjemne dźwięki
|
1, 2, 3, 5, 6
|
Zegar
|
1, 6
|
Nienawiść do kochanka
|
4, 9
|
Powtarzające się zdanie
|
4, 9
|
*tu mam wątpliwości –
w zależności od interpretacji
Teoretycznie w powielaniu tematu w kilku utworach tego typu nie ma nic złego. Można napisać dobry zbiór opowiadań o temacie przewodnim tak banalnym jak miłość, śmierć czy dorastanie i nie ma się do czego przyczepić, póki wykonanie jest dobre. U Ciebie można mieć drobne zastrzeżenie co do spraw technicznych, ale generalnie piszesz poprawnie, nie robisz żenujących błędów, większość środków stylistycznych jest w porządku i widać, że masz jakieś doświadczenie w tworzeniu krótkich form. Problem w tym, że potrzebowałam kilkakrotnego przeczytania całości, by móc rozróżnić jedno opowiadanie od drugiego. Nie wiadomo, do czego dążysz, bo wszystko zlewa się w jedno, a Twoja powtarzalność szybko zaczyna drażnić i zniechęcać do dalszego zapoznawania się z treścią. Właściwie w ogóle nie kombinujesz z formą, a kiedy już pojawia się coś odmiennego, efekt jest całkiem dobry i pozwól, że przywołam dwa teksty, które w moim odczuciu pozytywnie wybijają się spośród pozostałych. „Jeszcze wczoraj” i „Zapach (nie)spełnienia”, które wprawdzie nie uderza niesamowitością fabuły, opisów, a to porównanie biblijne może jest nie do końca adekwatne (to świadomość grzechu sprawiła, że Ewa zaczęła się wstydzić swojej nagości – a jak to się ma do dumy za uczynione zło? Ja nawet nie wiem, co złego jest w pisaniu bloga!), jednak należy pochwalić płynność, którą udało Ci się osiągnąć, zaintrygowanie czytelnika i to, że zaryzykowałaś.
Podoba mi się, że
próbujesz wczuć się w różne osoby – to na plus. Niestety,
muszę też powiedzieć, że nie masz talentu do tytułów (niektóre,
na przykład „Zapach (nie)spełnienia” wydają się infantylne).
Poza tym uważam za zbędne Twoje komentarze do utworu z wyjątkiem
tych, które określają Twoją inspirację – nie ma sensu na
wstępie tłumaczyć ani poezji, ani prozy poetyckiej.
W niektórych Twoich
tekstach razi nadmierne epatowanie patosem. Tam, gdzie zdecydowałaś
się użyć zbyt wielu długich, złożonych głównie z określeń i
czasem śmiesznych zdań („Ciężkie,
ołowiowe wskazówki zegara przesuwają się coraz szybciej ze
zgrzytem po okrągłej tarczy z papieru ściernego”),
można odnieść wrażenie, że czyta się notkę z serii „problemy
pierwszego świata”, podczas gdy każdemu (no dobrze, wyjąwszy
panią z czwartego opowiadania) z cierpiących bohaterów powinno się
współczuć. Oczywiście gdzieniegdzie wzniosłość ma swoje
uzasadnienie, jak chociażby w przypadku „Zapachu (nie)spełnienia”,
gdzie wynika to z konwencji; nie chcę, żebyś pomyślała, że
krytykuję patos z zasady.
W większości krótkich
form ciężko dopatrzeć się jakiejś rozbudowanej kreacji świata,
skomplikowanych bohaterów czy porywającej akcji, bo i nie temu one
służą. Z drugiej strony jednak trudno mi było w większości z
nich znaleźć jakiś mocny punkt czy też coś, co tłumaczyłoby
ich publikację na blogu, jeżeli są to niezrozumiałe dla
czytelników, bardzo intymne teksty. Nie ma tu ani „sztuki dla
sztuki”, ani skomplikowanych tekstów psychologicznych, ani nawet
trafnych tekstów psychologicznych. Myślę, że powinnaś w kolejnej
miniaturze trochę ograniczyć Weltschmerz oraz ilość środków
stylistycznych.
Na blogu znajdują się
również fan fiction na podstawie Harry’ego Pottera. Ponieważ nie
mają wiele wspólnego z poprzednimi tekstami i tworzą zupełnie
inną kategorię w spisie treści, zdecydowałam się ocenić je w
oderwaniu od reszty.
„Idée fixe”
Wszystko, co mogę
powiedzieć po lekturze tych dwóch akapitów to to, że opowiadanie
mnie nie zachwyciło. Zastosowałaś tu sporo dziwnego humoru,
chociaż oderwane od rzeczywistości wypowiedzi i działania
bohaterów bywają zabawne. Niestety, te infantylne wstawki już ani
nie śmieszą, ani specjalnie nie pasują do postaci, a niestety ich
jest zdecydowanie więcej. Mam wrażenie, że nie są to przygody
nastolatków, a małych dzieci, rzucających mało wyszukane, naiwne
riposty, ale romans wskazuje na to, że bohaterowie mają nieco
więcej lat. W efekcie trochę mnie to znudziło, a czasem nie
wiedziałam, co chcesz przekazać.
„Przeminęło z rozumem
(I)”
Mogę ocenić tylko
pierwszą część tej serii, bo tylko ją póki co publikowałaś. W
odróżnieniu od poprzedniego tekstu, tutaj od początku widać, że
historia do czegoś dąży, a humor przemawia do mnie dużo bardziej.
Poza tym początek przywodzi mi na myśl pierwszy rozdział z całego
Harry’ego Pottera (to życie codzienne nowobogackich chamów
Dursleyów), a później
zamierzona pretensjonalność tworzy klimat sprzyjający parodii.
Prawdopodobnie to opowiadanie miałoby duży potencjał, ale po
jednej notce trudno cokolwiek więcej stwierdzić. Choć muszę
przyznać, że wyznanie Hermiony było świetnym zwrotem akcji –
połączyłaś kilka elementów typowych dla dramione, umieszczając
je w jednym akapicie i to dało całkiem zaskakujący, zabawny finał.
„Banalna historia
miłosna”
Chociaż wygląda na to,
że pisałaś to opowiadanie w pośpiechu i pod jakiś konkurs, to
według mnie wyszło Ci ono najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że
wydarzenia opisane są chwila po chwili na tyle dokładnie, by
wiadomo było, co się dzieje: prowadzisz jeden wątek, nie opisując
przy tym żadnej zbędnej sceny. Pansy ma wyraźnie nakreślone
cechy, zachowuje się konsekwentnie i mimo że jej sposób
rozumowania chwilami może wydawać się przesadzony, to jest jak
najbardziej wiarygodna – w końcu obserwujemy tylko kilka wydarzeń
z jej życia. Poza tym pasuje to do konwencji, jaką wybrałaś,
tekst czyta się płynnie, a historia jest przemyślana i tworzy
zamkniętą całość. Inna sprawa, że prawdopodobnie nie dotrze ona
do osób uczulonych na cierpienie, które występuje tu w naprawdę
dużej ilości; nie wiem tylko, czy dałoby się je nieco zredukować
do przyswajalnej dla każdego granicy. Chcę przez to powiedzieć, że
myśli bohaterki przez cały czas skupione są na jej wewnętrznych
rozterkach i ciągle podkreślane są jej negatywne uczucia wobec
otaczających ją osób, a te zdają się wciąż – niby
przypadkiem – pojawiać tuż obok w najmniej korzystnych dla niej
momentach, żeby zirytować lub przeszkodzić. Pansy ciągle narzeka,
a Jason czy Draco cały czas ciągną ją za ręce i proszą do
tańca; strasznie ciężkie i irytujące to jej życie, kroku zrobić
nie może.
Zdarzały Ci się błędy,
drobne problemy z interpunkcją, źle użyte słowa. „Banalna
historia miłosna” dowodzi jednak, że potrafisz napisać dobre i
czytelne opowiadanie nawet na oklepany temat, a miałam co do tego
wątpliwości po przeczytaniu pierwszej części Twoich tekstów.
Twój styl jest dość
równy, choć zdecydowanie najlepszy w fan fiction, gdzie sprawnie
prowadzisz akcję, dialogi są płynne, a bohaterów i świat
przedstawiasz jakby mimochodem, co wychodzi Ci naprawdę naturalnie.
Zachowujesz przy tym spójność i widać, że udało Ci się
wypracować własny styl pisania, ale dziwi mnie, w jaki sposób
korzystasz ze swoich umiejętności. Każde z opowiadań ff ma inny,
określony klimat i wydaje się wyrwane z zupełnie innej
rzeczywistości; żałuję tylko, że tak mało mogę o nich
powiedzieć, ponieważ pierwsze dwa stanowią tylko wstęp do
dłuższej historii. Pokazują one jednak, że potrafisz tworzyć
zróżnicowane teksty, a tego zupełnie nie widać w miniaturkach; te
w większości czytało mi się po prostu ciężko. Wydaje mi się,
że w tych właśnie tekstach przesadziłaś z liczbą
niezrozumiałych ozdobników, chociaż nadal są bardzo płynne, co
należy pochwalić.
Jak już wspomniałam,
dbasz o akapity, użycie odpowiednich znaków i ogólnie schludny
wygląd notek. Naprawdę rzadko spotykam się z tekstami, w których
autor zadbał o polskie cudzysłowy, nie używa dywizów tam, gdzie
nie powinno się ich stawiać, a nawet używa znaku wielokropka
(jeden znak zamiast trzech kropek) – zdaję sobie sprawę, że dla
większości osób nie ma to najmniejszego znaczenia i nie wiem
nawet, czy robisz to świadomie, czy może jest to zasługą edytora,
w którym piszesz, ale pozytywnie mnie to zaskoczyło.
Piszesz bardzo poprawnie, natomiast zdarzają Ci się gdzieniegdzie literówki. Zdecydowałam się również na wklejenie cytatów z bardzo drobnymi pomyłkami, ponieważ jest ich niewiele, a wydaje mi się, że zwracasz na takie rzeczy uwagę.
„Można powiedzieć bez przesady, że wszyscy pisarze, świadomie lub nieświadomie, zawdzięczają swe natchnienie Diabłu.” – kropka przed cudzysłowem.
„Wygląda jak lawa wylana z centrum Inferno, która zjada – nie! – pożera – cieniutki, słaby papierek” – dwie spacje po myślniku po „zjada”.
„Otwieram drzwi i natychmiast moje oczy atakuje jasność. To tylko niebieska poświata telewizora z sąsiedniego pokoju” – dwie spacje po słowie „niebieska”.
„Opis: tekst utrzymywany trochę w konwencji Romantyzmu, lekko fantastyczny, lekko oniryczny” – dlaczego „romantyzm” wielką literą?
„Owutemy zdał nie najgorzej i teraz
pracował w Biurze Aurorów na jednym z najgorzej opłacanych
stanowisk” – nie najgorzej, najgorzej: powtórzenie.
„— Właśnie to usiłuję zrobić od jakiś trzech minut” – jakichś.
„Posłałam w jego stronę spojrzenie mówiące: «Jesteś tylko podstępną krewetką we wstępnej fazie rozwoju, nie zamierzam odpowiadać na żadne pytania kogoś tak ograniczonego w każdej sferze życia.»” – zbędna kropka przed cudzysłowem.
„— Właśnie to usiłuję zrobić od jakiś trzech minut” – jakichś.
„Posłałam w jego stronę spojrzenie mówiące: «Jesteś tylko podstępną krewetką we wstępnej fazie rozwoju, nie zamierzam odpowiadać na żadne pytania kogoś tak ograniczonego w każdej sferze życia.»” – zbędna kropka przed cudzysłowem.
„Dawno już niczego nie publikowałam,
w sumie dlatego, że nie bardzo miałam, co publikować” – zbędny
przecinek przed „co”.
„Opis: tekst psychologiczny, oparty
na zaburzeniach psychicznych” – zbędny przecinek.
„Opis: krótka miniaturka o charakterze psychologicznym, inspirowana piosenką "Wymyśliłam cię"” – niewłaściwy cudzysłów.
„Opis: krótka miniaturka o charakterze psychologicznym, inspirowana piosenką "Wymyśliłam cię"” – niewłaściwy cudzysłów.
„Fanfick do HP” –
albo fanfik, albo fan fiction.
„— Jak śmiesz?! Ty…ty…ty…”
– taki deficyt spacji!
„Draco okręcił ją
wokół osi” – kręcić się
można tylko wokół osi, ważne jest jakiej.
„Spytał, po czym odsunął ją od
siebie i okręcił wokół osi” – jak wyżej.
„— Informację? —powtórzyła wolno Astoria” – brak odstępu po pauzie, za to dwa przed.
„Pansy, opierając podróbek o wygięty nadgarstek (…)” – podróbek?
„— Informację? —powtórzyła wolno Astoria” – brak odstępu po pauzie, za to dwa przed.
„Pansy, opierając podróbek o wygięty nadgarstek (…)” – podróbek?
Nie zdobędę się na
bardzo złożone podsumowanie, bo uważam, że takie nie miałoby
sensu; wszystkie uwagi zawarłam pomiędzy opowiadaniami. Twoja
twórczość jest zwyczajnie poprawna, jednak wybitnie nie przypadła
mi do gustu, a podkreślam, że jestem osobą, która poezję i prozę
poetycką bardzo lubi. Może to ta powtarzalność, brak
oryginalności, może po prostu Twój sposób pisania do mnie nie
trafia – co by to nie było, nie znaczy, że nie powinnaś się
rozwijać. Parę utworów wyszło powyżej średniej, a to dobry znak
na przyszłość. Jeżeli zdecydujesz się na stworzenie czegoś
dłuższego albo odejście od stylu, w którym teraz piszesz –
chętnie się przekonam, co z tego wyszło! Mam nadzieję, że
odważysz się częściej eksperymentować literacko. Niestety, ale
na razie to, co piszesz albo trafi do czytelnika, albo nie. Widać,
że dbasz o tekst, ale nie zawsze rozumiałam, co chciałaś
przekazać odbiorcy, przez co trudno mi było przebrnąć przez
niektóre teksty.
Asystentka miała wrażenie, że więźniarka ma spory potencjał, ale po prostu nie była w stanie niczym uzasadnić, dlaczego powinna wyjść na wolność, a w jej dokumentach nie znajdowało się nic, co świadczyłoby wyjątkowo na jej korzyść. Claudinella postanowiła jej pomóc na tyle, na ile mogła.
Asystentka miała wrażenie, że więźniarka ma spory potencjał, ale po prostu nie była w stanie niczym uzasadnić, dlaczego powinna wyjść na wolność, a w jej dokumentach nie znajdowało się nic, co świadczyłoby wyjątkowo na jej korzyść. Claudinella postanowiła jej pomóc na tyle, na ile mogła.
— Myślę, że tak będzie najlepiej
— zaczęła. — Prace społeczne nie są dodatkową karą, a
pomogą na przyszłość, bo komisja pozytywniej popatrzy na ciebie
następnym razem z racji tego, że sama się zgłosiłaś.
Ariadna G. nie wyglądała na
zachwyconą.
Asystentka niezrażona sięgnęła do
szuflady biurka w poszukiwaniu dokumentów, które przekazała jej
wcześniej naczelniczka. Kiedy zaczęła je przeglądać, szybko
doszła do wniosku, że oferty takie jak „kierowca ciężarówki”
nie do końca są dopasowane do możliwości więźniów, a „małpa
w zoo” nie jest wiarygodną nazwą stanowiska.
— Niestety, w tym momencie mogę cię
wysłać jedynie na składanie pralek, pracować będziesz na terenie
naszego zakładu.
Kobiety rozstały się na szczęście w
pokojowej atmosferze. Dopiero po wyjściu więźniarki Claudinella
zaczęła się zastanawiać nad tym, kto zostanie wyznaczony do
nadzorowania pracy i miała nadzieję, że nie dojdą jej z tego
powodu kolejne obowiązki.
No dobrze, na tym etapie mogę już chyba spokojnie powiedzieć, że jestem fanką twoich ocen. Ta tabelka...! Ocena konkretna, bez zbędnego bleblania, bez dorabiania z powietrza wziętych teorii, za to z rzetelnym przeryciem opowiadań. Me gusta!
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie spodziewałam się tego :D
UsuńMiałam wątpliwości, czy uda mi się w miarę obiektywnie ocenić zbiór opowiadań, w dodatku taki, którego odbiór – pozytywny lub negatywny – zależy od czytelnika i interpretacji. W każdym razie cieszę się, że Ci się podoba :) Pozdrawiam!
Przepraszam, że komentuję z takim poślizgiem, ale przez ostatnie dwa tygodnie miałam tyle papierów do załatwienia na uczelni, że nawet nie miałam czasu pomyśleć o swoim blogu, a co dopiero sprawdzić nowe komentarze :).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ocenę i obiecuję, że skomentuję obszerniej, jak tylko znajdę dłuższą chwilkę.
Pozdrawiam serdecznie,
Ariadna