Wanilia wyprostowała nogi, przyglądając się sklątce, którą postanowiła nazwać Sam. Wciąż jeszcze nie doszła do tego, co też to stworzenie lubi jeść (poza palcami gajowego z Hogwartu). Westchnęła przeciągle, mając nadzieję, że przez najbliższe kilka dni to stworzenie nie spróbuje jej zabić, bo chciała wziąć się do pracy nad sprawą więźnia, który szczególnie zaprzątnął jej myśli. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na Sama, dziewczyna otworzyła laptopa.
Oskarżony: niewidzialna-nic-milosci
Oskarżająca: wanilia.
Pobieżny ogląd więźnia:
Wpisuję adres z pamięci, co oznacza, że jest wyjątkowo łatwy do zapamiętania. Pomimo braku polskich znaków bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na język ojczysty; adres brzmi naprawdę ładnie. Już w zgłoszeniu dodałaś, że jest to opowiadanie ff na podstawie książek J.K Rowling, więc teraz zastanawiam się, kogo połączyła ta "niewidzialna nić miłości". Od razu na myśl przychodzi mi Draco i Hermiona, a to z tego względu, że... Cóż, powinni pałać do siebie nienawiścią, a skoro mowa o czymś "niewidzilanym", od razu mam wrażenie, że chodzi także o "zakazaną nić miłości".
"Pozwól mi zapomnieć o tym, co było. Naucz mnie żyć tym, co będzie..." Tak, zdecydowanie stawiam na historię miłosną z Gryfonką i Ślizgonem w roli głównej. Podoba mi się tekst, który umieściłaś na belce. Odnosi się do tematu, a przy tym nie jest zbyt podniosły, zbyt pompatyczny.
Postawiłaś sobie poprzeczkę. Lubię tzw. Dramione, zaczytuję się w tym bez opamiętania, więc mam wysokie wymagania. Na szczęście, pierwsze wrażenie robisz dobre.
8/10
Ubiór więźnia:
Wita mnie brąz, dla mnie kolor wyjątkowo neutralny. To bardzo miły, ciepły odcień, przypominający mi o jesieni. Moim skromnym zdaniem idealnie pasuje do Hermiony - zarówno do jej loków, oczu, jak i bycia Gryfonką. Tak, wiem - barwy Gryffindoru to czerwień i złoto, ale jednak, z niewiadomych mi przyczyn, zaliczam do tego pakietu także i brąz.
Dobrze, ale zostawmy już w spokoju moje rozważania na temat kolorów i przejdźmy do nagłówka. W tle widać otwarte okno i unoszącą się w powietrzu (zapewne pod wpływem podmuchu wiatru) firanę. Z boku Hermiona - nieco z profilu, zapatrzona w dal. Wygląda mrocznie i tajemniczo, mam wrażenie, że otacza ją jakaś niesamowita aura. Nie mam jednak zielonego pojęcia, co robi za nią tarcza zegara. Naprawdę. W ogóle zauważyłam, że szabloniarze mają niesamowitą tendencję do wstawiania zegarów, robiąc nagłówki o tematyce potterowskiej, a już zwłaszcza, gdy chodzi o Hermionę i Dracona. Ma to oznaczać upływ czasu, pokazać, że czas zmienia wszystko...? Nie wiem, ale przyznam, że mi to obrzydło. Na pierwszym planie widzimy książkę, a na niej ustawiony kałamarz (?) z godłem Hogwartu i białe pióro.
Zamiast Dracona (i w tym momencie pada pytanie, z kim połączysz Hermionę, bo żaden mężczyzna na nagłówku się nie pojawia; mam tylko nadzieję, że w takim razie piszesz w pierwszej osobie, bo nie lubię, gdy pomija się jakiegoś bohatera, podczas pisania w osobie trzeciej) mamy napis. W języku angielskim, a jakby to inaczej. W wolnym tłumaczeniu oznacza: Pozostań silny, ponieważ wiesz, że jestem tu dla Ciebie. Hm... I w tym momencie do moich myśli skrada się pewien czarnowłosy okularnik, jednak momentalnie zostaje wypchnięty przez jego rówieśnika, blondyna-śmierciożercę.
Podoba mi się u Ciebie. Jest miło i przytulnie, a wszystko jest poukładane. Czuję się dobrze na blogu, gdzie panuje porządek i bez trudu mogę wszystko znaleźć.
8/10
Analiza treści:
Tak ode mnie - mam nadzieję, że jesteś gotowa na dłuuuugie czytanie.
Prolog
Czytam. Czytam z zapartym tchem. W pierwszej chwili pomyślałam, że kobieta, która szuka w lesie wnuczki, to babcia Hermiony. Podoba mi się sposób, w jaki ją ukazałaś - była aurorka, teraz jest zwyczajną staruszką, nawet pomimo swojej magicznej mocy.
Gdy doszła do chatki, spodziewałam się już tego, co tam zastanie - Lord Voldemort. Jednakże myślałam, że odbędzie się to nieco inaczej - sądziłam, że będzie to mgliste wspomnienie Czarnego Pana, a nie Voldemort otoczony swymi wiernymi sługami, razem z Draconem Malfoyem na czele. A jednak, miałam rację, że nasz Ślizgon pojawi się w Twojej historii. Uprzednio przepraszając kobietę, zabija ją Avadą.
Podoba mi się. W pewnym momencie poczułam nawet przechodzący mnie dreszcz. To tylko prolog, krótki wstęp do historii, jestem więc ciekawa, co pokażesz dalej. Jednak... co się stało z dziewczynką?
Rozdział 1: Radość często bywa początkiem naszego bólu
Cieszy mnie, że nie zaczęłaś typowo od obudzenia bohaterki, bo to już jest zdecydowanie wytarty schemat. Ciekawi mnie spotkanie z "klonem" Malfoya. W sumie, jestem prawie pewna, że nie był to nikt łudząco podobny do Dracona, tylko sam Malfoy we własnej osobie. Tylko po co mu ten kot?
Rodzice Hermiony ciągle się kłócą i z początku myślałam, że chcesz wprowadzić rozwód, z czym się już spotkałam. Jednak Ty stawiasz na coś innego i jestem ciekawa co okaże się tą "prawdą".
Panna Granger wybiera się na zakupy z przyjaciółmi i wszystko wydaje się sielanką - do czasu. Atak śmierciożerców wydaje mi się jak najbardziej na miejscu, jednak odczucia dziewcząt są trochę... Naciąganie, nieco sztuczne. Zdecydowanie nie podoba mi się postawa Hermiony, Ginny zresztą również. Te, które walczyły w Ministerstwie nagle uciekają i chowają się w szczelinie, w jednej z uliczek, zamiast stawić czoła wrogom? No dobra, to ewentualnie mogę zrozumieć - poplecznicy Voldemorta mieli przewagę. Ale żeby nawet różdżek nie wyciągnęły?
Mam wrażenie, że czytam reportaż. Akcja jest dość wartka i interesująca, jednak - jak na razie - nie potrafisz jej odpowiednio dobrze napisać. Zobaczymy, co będzie dalej...
Rozdział 2: Dziwne spotkanie i kłamstwa
Zachowanie Malfoya jest dziwne. Mogę zrozumieć, że nie chce zabić Gryfonek, nie jest przecież tak do końca zły, jednak mam wrażenie, że on jest miły...! Rozmowa Ginny i Hermiony wypadła dość naturalnie, tak jak i zachowanie Molly, jednak podróż z powrotem była jakaś taka... nierealna. Nie rozumiem także gdzie pojechali Weasley'owie i reszta ekipy po zamieszkach na Pokątnej. Piszesz tylko, że "Na miejscu Hermiona grzecznie za wszystko podziękowała, pożegnała się i poszła do domu." Można to zrozumieć na kilka sposób; że Weasley'owie wysadzili ją gdzieś po drodze, że przywieźli ją do domu albo nawet pojechali do Nory, a wszystko przez niefortunnie dobrane wyrażenie: poszła do domu.
Przemyślenia Hermiony są dość logiczne i na miejscu, jednak przedstawione w nazbyt poważny sposób. Za to chwila, gdy Hermiona chowa się na schodach i podsłuchuje rozmowę rodziców - rewelacja. Wyszło naprawdę świetnie.
No i prawda wyszła na jaw - panna Granger nie jest córką swojego ojca, a przyjaciela (chłopaka, kochanka) swojej matki, który, uwaga, był czarodziejem! Ciekawe, czy jej matka także...
Rozdział 3: Przepaść wspomnień i straconych dni
Ten rozdział opierał się głównie za rozmowie o biologicznym ojcu Hermiony, który już nie żyje. Nie został poruszony wątek poznania Ray'a, a szkoda. Tak naprawdę miałam dość czytania w kółko o tym samym i już się cieszyłam, kiedy dochodziłam do końca i Hermiona odezwała się do matki. Jednak nagły zwrot akcji popsuł wszystko; Ray nie żyje, więc panna Granger się wściekła.
Rozdział, mimo wszystko, dość dobry. Trafnie opisane uczucia i podoba mi się fakt, iż nie skupiasz się tylko na Hermione. Pozwalasz nam poznać także jej ojca i matkę, jednak wciąż odnoszę wrażenie, że to pomieszanie opowiadania z reportażem. Zupełnie tak, jakbyś do niektórych fragmentów miała niesamowitą wenę, a kilka następnych pisała pod przymusem.
Rozdziały od 4 do 8
Chcę przeczytać całość, nie będę jednak poprawiała błędów we wszystkich rozdziałach, gdyż z reguły się one powtarzają: literówki, interpunkcja, brak przerw po myślnikach...
W każdym razie przejdę do rzeczy.
Przede wszystkim: kotka Bella. Pomysł z tym zwierzakiem mnie rozwalił. Przede wszystkim za bardzo przypomina mi to kotołaka z serii Eragon, poza tym to nieco dziwne, że Hermiona nie wie nic o tym zwierzęciu - ona, która jako jedna z niewielu przeczytała Historię Hogwartu! Dziwne jest także to, że zdecydowała się przygarnąć zwierzaka, zwłaszcza po numerze Ginny z dziennikiem Lorda Voldemorta. Powinna się także zastanowić nad tym, dlaczego Bella nie chce wrócić do swojego właściciela.
Nora. Pomysł z przyjazdem do przyjaciół po tym, jak pokłóciła się z mamą, nie jest niczym dziwnym. Wręcz przeciwnie - skrzywdzona nastolatka powinna szukać oparcia wśród bliskich sobie ludzi. Zaskakuje mnie nieco fakt, że zawozi ją tam jej własny ojciec i to, uwaga, autem! To zbyt mugolskie. Zwłaszcza, że w czwartej części Molly Weasley wyraża wątpliwość, czy mugolski listonosz odnalazłby ich dom. Jednak cała ta akcja z powrotem... Ot, Hermiona stoi przed Norą i stwierdza, że to jednak nie ma sensu, bo nie wie, co ma powiedzieć przyjaciołom. Skoro już nie chce mówić prawdy to tak, rzeczywiście... "Stęskniłam się za wami" zapewne uznaliby za kłamstwo szyte grubymi nićmi. No nic, Hermiona wraca do domu (jak się później okazuje, Błędnym Rycerzem) i rzuca się w ramiona matki.
W rozdziale ósmym zmieniasz narrację na pierwszoosobową. Ciężko się nią pisze, ale uważam, że jest to dla Ciebie trafiony wybór (jak na razie), przede wszystkim dlatego, że nie czuję już tutaj tego charakterystycznego reportażu.
I na koniec... Tom. Tom Lenkey. Blondyn, kuzyn Malfoya, który wyjątkowo troszczy się o swoją młodszą (irytującą) siostrę. Cóż, wychodzi na to, że pomyliłam się i nie będzie to historia miłosna Draco i Hermiony... Tom Lenkey jest bezapelacyjnie zakochany w Hermionie, a ona sama rumieni się na jego widok. Warto nadmienić, że to on był "sobowtórem" Malfoya z pierwszego rozdziału i to do niego należy kotka Bella. Jest intrygującą postacią; w jednej chwili melancholijny, w drugiej bije Blaise'a po twarzy.
W Twojej historii pojawiają się postacie z poza kanonu. Wcześniej wymieniony Tom, jego siostra Lucy, która mimo tego, iż jest młodsza, to wykazuje wyjątkową nadopiekuńczość, a wręcz zaborczość wobec brata, i Roksana, która najwyraźniej ma jakieś bliższe stosunki z młodym Malfoyem.
Nie powiem, zapowiada się wyjątkowo ciekawe opowiadanie, niestety - nie pozbawione schematów.
Rozdziały od 9 do 14
Rozdział dziewiąty był wyjątkowo mroczny... Ale od początku. O ile nie przepadam za Zabinim w książkach pani Rowling, o tyle zaskakująco dobrze wypada on w ff. Nawet u Ciebie, gdzie robi za niegrzecznego, złego typa. Sytuacja w przedziale między nim, a Hermioną, jest po prostu przezabawna!
I wspomnienie Rona... Nie spodziewałabym się czegoś takiego po Tomie, ale zapewne był to plan Voldemorta. Dobrze przemyślany plan. Ronald już raz ratował siostrę i wiadome było, że zrobi to jeszcze raz, a jeśli można przy tym uzyskać nowego śmierciożercę w gronie bliskich przyjaciół Harry'ego Pottera... Wspomnienie mroczne. Doskonale opisane uczucia Weasley'a - fakt, że zapomniał różdżki, że pomyślał o tym, co zrobiliby jego bracia, gdyby dowiedzieli się, że nie ruszył na ratunek siostrze... Świetnie. Szkoda tylko, że nie opisałaś bardziej Malfoy Manor i nie poruszyłaś strachu Rona w otoczeniu śmierciożerców i samego Lorda. Jednak przynajmniej już wiemy, czemu Ron jest taki... nieobecny w poprzednich rozdziałach.
Susan Hope i szklana kula. Może frytki do tego? Nie no, jak dla mnie jest to nieco naciągane... Wiem, świat magii i wszystko, ale jednak... Gadający kot już był lekkim przegięciem, a Susan, pojawiająca się głowie Hermiony wydaje mi się wręcz nierealna. Mam wrażenie, że na siłę chcesz uatrakcyjnić swoje opowiadanie. Jeżeli pojawienie się Susan nie ma jakiegoś głębszego znaczenia w dalszych rozdziałach, to w sumie jest ona całkowicie niepotrzebna. Jestem nastawiona sceptycznie, zwłaszcza dlatego, że Hermiona nie bardzo się tym wszystkim przejmuje; znając ją, od razu pognałaby do biblioteki, by poczytać o kotach, które mówią i o szklanych kulach, które mają jakiś związej z ludźmi zamkniętymi w umysłach innych.
Rozmowa z Susan niewiele wyjaśniła, ale bardzo dobrze opisałaś odczucia Hermiony w związku z Hope, która przejmowała panowanie nad jej ciałem, jednak ja... Cóż, ja bym się wystraszyła tego, co ta Susan może ze mną zrobić. Ach, ale powiem Ci, że nie podoba mi się fakt, iż nie wyjaśniłaś dlaczego Tom chodził o północy po zamku i gdzie on polazł, gdy Hermiona weszła do Pokoju Życzeń. W ogóle, jego obecność jest zupełnie niepotrzebna. O ile wspomnienie Zabiniego aż tak mnie nie poruszyło, o tyle podczas czytania rozmowy chłopaków w dormitorium ciągle towarzyszył mi uśmiech. Pomysł z klubem może i nieco dziecinny, za to "wyrywanie panienek" iście ślizgońskie! Spodziewałam się, że to Tom będzie miał Hermionę, ale zdecydowałaś na Dracona - może jednak będzie to historia ich miłości? Dlaczego? Dlaczego, pytam, Zabini zawsze jest łączony z Ginny? No cóż, pasują do siebie i uwielbiam jego reakcję, gdy się o tym dowiedział. Nie pasuje mi jednak to, że Tom wie kim jest Luna. W końcu jest nowy i wątpię, by Zabini czy Malfoy zdążyli go aż tak wprowadzić w życie w Hogwarcie. Jasne, zapewne wie o Harrym i jego przyjaciołach, w końcu to wrodzy numer jeden pana Dracona, ale Luna...?
Tom synem Voldemorta? I dowiaduje się o tym w wieku siedmiu lat od własnej matki? W dodatku podczas urodzin? No dobra, pani Lenkey nie powiedziała, kto jest jego ojcem, ale i tak się dowiedział. Przerażające, ale cóż poradzić? Dziwne, że Voldemort nie zamordował byłej kochanki, czy kim tam była dla niego matka Toma. Podobało mi się wspomnienie Lucy. Było takie... lekkie, dziecinne. Dawało zupełnie inny pogląd na różne sprawy i wyszło wspaniale. W ogóle cieszę się, że piszesz z różnej perspektywy, bo osobiście nie podobają mi się fragmenty z Hermioną w roli głównej. A skoro o pannie Granger mowa... Śniadanie. Szkoda, że nie wspomniałaś przy tej okazji Rona, zwłaszcza, że Harry zwrócił uwagę na Toma. Byłoby to wskazane, skoro Weasley ma pewne powiązania z Lenkeyem (tak to się odmienia?)
Zaklęcia, jakże niedoceniany przedmiot przez babcię Neville'a. Podoba mi się zachowanie Hermiony: widzi, że coś jest nie w porządku z Ronaldem, ale postanawia porozmawiać z nim później i skupić się na lekcji. Idealna Hermiona Granger! Pomysł z patrolowaniem bardzo dobry, w końcu Draco musi jakoś zbliżyć się do Hermiony. Ach, te jego insynuacje na temat tego, jak to bardzo Gryfonka cieszy się ze spędzenia z nim sześciu dodatkowych godzin...! Świetnie, naprawdę świetnie. Czytało się dobrze, szybko i z uśmiechem na ustach.
Płakałam razem z Draconem. Naprawdę, płakałam... To wspomnienie, pełne nadziei, bólu, żalu... Niesamowite, ile emocji w to przelalaś. Pokazałaś nam dlaczego Draco jest taki, a nie inny. I trudno mu nie współczuć.
Rozdział 15: Radość z poznania i ból ze straty
Susan proponuje pomoc Hermionie i opuszcza ją, by porozmawiać z jej matką. Odpowiadasz tutaj na nurtujące mnie pytanie, a mianowicie dlaczego Hermiona nie przejmuje się aż tak bardzo całą tą sprawą z dzieleniem umysłu i podoba mi się sposób wykonania.
Widzę, że Blaise przystąpił do ataku! Pokazałaś go w odmienny sposób; już nie jest tylko rozwydrzonym chłopakiem, lubiącym wkurzać Lucy, ale widać, że potrafi także oczarować kobietę. Nawet ta jego taktyka, by nie pokazywać się przez kilka dni odnosi sukces, bo ciągle zaprząta on głowę Ginny. Jednak reakcja tej młodej panny nieco mnie szokuje. Ginny nienawidzi Ślizgonów.Ginny jest dosyć mądra i uparta, a już zdecydowanie nie powinna nabrać się - przynajmniej nie tak szybko - na głupie bajeczki. I rzeczywiście, z początku gra niedostępną, później stwierdza, że nie wszyscy Ślizgoni są tacy źli, ale jak dla mnie dzieje się to za szybko.
Wcześniej moim ulubionym fragmentem było wspomnienie Draco z dzieciństwa. Teraz, do tego niewielkiego grona, dołączył moment wizyty Susan u Jean (matki Hermiony) i napad śmierciożerców. Świetnie opisane, naprawdę świetnie.
Rozmowa Hermiony z Dumbledore'm nie wywarła na mnie zbyt dużego wrażenia.
Rozdziały od 16 do 19
Monolog Hermiony to kolejny fragment, który trafił w moje serce. Świetnie opisane emocje, wręcz słyszałam jej podniesiony głos, który stopniowo się wyciszał. Widziałam, jak ta dziewczyna z zaczerwionymi oczyma i mokrymi od łez policzków ulega i pada w końcu w ramiona Malfoya. I podoba mi się, że Draco nie był miły, że pozostał sobą z tym ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Lucy mnie irytuje, zdecydowanie. Jest największą Ślizgonką, jaką w życiu widziałam! Wkurza mnie jej zdolność do legilimencji, wkurza mnie jej pewność siebie, wkurza mnie jej wtrącanie się w życie innych! Czy aby nie nadużywam słów "wkurza" i "jej"? Trudno...
Dziwne zachowanie Toma zostało wyjaśnione. Chłopak jest zazdrosny i tyle, ale jego reakcja na to, iż Draco chciał nazwać Hermionę "szlamą" jest rewelacyjna. Odpowiedź Lenkey'a, iż nie chce oglądać wspomnień Dracona... Świetna! Ciekawe tylko dlaczego Malfoy tak nagle zechciał uczyć się oklumencji. Blaise i Ginny. Ginny i Blaise. Zdecydowanie do siebie pasują i umiejętnie to pokazałaś. Scena nad jeziorem ścisnęłą mnie za serce; nie spodziewałam się czegoś takiego po Ginny i mam nadzieję, że Zabini jej nie skrzywdzi.
Tak jak nie przepadam szczególnie za Ronem, tak u Ciebie powinnam go znienawidzić, ale nie mogę. Doskonle manipulujesz słowem, wpływasz na moje emocje i odczucia, że widzę tylko słabego Ronalda Weasley'a, który próbuje zrobić wszystko, by uratować siostrę. Nawet kosztem swoich przyjaciół. Potrafię zrozumieć też Hermionę. Potrafię zrozumieć jej złość na Holly, która wyjawiła w końcu, że była z Jean w dniu jej śmierci i zostawiła ją na pewną śmierć. Warto nadmienić, iż okazało się, że matka Hermiony była czarownicą.
Harry wyjeżdża. Dobrze, akcja na tym zyskuje, a opowiadanie nie traci, bo i tak mało było tu Pottera, zważywszy, że jestem już na dziewiętnastym rozdziale. Poza tym robi się ciekawiej, skoro także i Hermiona chce się zbliżyć do Malfoya, by dowiedzieć się, czy jest od śmierciożercą. No cudownie wręcz! Lucy. Lucy. Jejku, no nie lubię jej, mimo tego całego rozmyślania, jak to zło na nią wpływa. A sytuacja, gdy rzuciła na Zabiniego Zaklęcie Cruciatus... Rozmowa Ginny i Blaise'a znów podziałała na mnie kojąco, a troska rudowłosej wręcz zmusiła mnie do uśmiechu. Cieszę sie, że Zabini wszystko jej powiedział, widać, że już nie do końca traktuję Ginewrę jako zadanie do wypełnienia, zwłaszcza po ostanim zdaniu tego rozdziału.
Rozdział 20: "Chyba się zakochałam"
Początek nieco irytujący. Te ciągłe przemyślenia Hermiony o tym, jak bardzo się oddaliła od Ginny mogłyby być ciekawe, gdyby nie przewijały się kolejny raz. Jednak miło, że w końcu postanowiłaś to zakończyć i pogodzić te dwie dziewczyny. Hermiona, jak na starszą koleżankę przystało, dała pannie Weasley kilka rad, które ruda dziewczyna postanowiła wykorzystać. A Blaise nie ma wyboru i musi zgodzić się na wyjawienie ich "związku", jeśli chce zaliczyć swoje zadanie.
Podoba mi się fragment, gdy Blaise wpada do dormitorium. Jest to świetne, a reakcja Maalfoya jeszcze lepsza. Zwłaszcza wtedy, gdy słysząc słowa przyjaciela wychodzi z łazienki. "Nazwałeś ją Ginny?" i "A założymy się?" jest iście malfoyskie. Zastanawia mnie tylko gdzie znów podziewa się Tom i dlaczego ani słowem nie wspominasz o gorylach Dracona?
Rozdziały od 21 do 25
Akcja na boisku quidditcha, a przybliżając - rozmowa Hermiony i Toma - wydawała mi się strasznie naciągana. Hermiona uśmiechająca się ciepło do Ślizgona? Jesteś pewna? Wiem, że ten chłopak wywołuje u niej sprzeczne uczucia, no, ale bez przesady. Rozmowę o pogodzie przerwał Malfoy i bardzo dobrze, bo powoli wymiękałam. Ciekawe, co takiego powiedział mu Tom, że Draco tak zareagował. I znowu urzekłaś mnie wspomnieniem Dracona. Pisanie z jego perspektywy wychodzi Ci zaskakująco dobrze. Ach, i ten pocałunek. Niesamowite! Powoli irytuje mnie agresywne zachowanie Toma. Rozumiem, że jest zakochany w Granger, ale żeby bez przerwy uciekać się do rękoczynów?
W końcu poruszyłaś kwestię wyjazdu do Beauxbatons. Bardzo dobrze, bo przecież to już się ciągnie i ciągnie. Jak się można było spodziewać, z Hermioną pojedzie Draco i Tom. Nie zaskoczyłaś. Nie sądziłam jednak, że Hermiona pojedzie na święta do domu, ale to dobrze. Czekają ją kolejne, nieco bardziej przyziemne problemy i jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzi. Zastanawia mnie postać Roksany. Kim ona jest dla Malfoya, ile ma lat, co robi... W sumie nigdy tego nie wyjaśniłaś, poza tym, iż ma ona duży wpływ na Ślizgona. Nie! Nie, nie, nie, nie, nie! Blaise i Lucy... No nie, przespali się! Po dużej dawce alkoholu, ale jednak! Założę się, że Ginny się o tym dowie, a szkoda, bo najwyraźniej Zabiniemu na niej zależy. Ha, ale nie spodziewałam się tego, że Blaise był prawiczkiem!
Pusta lodówka? Naprawdę? Czyżby śmierciożercy zrobili sobie ucztę po zamordowaniu właścicielki domu? Brzmi to nieco nieprawdopodobnie; powinny tam zostać jakieś resztki chociaż! Hermiona spotyka pewną dziewczynę - jak się okazuje, jest to Roksana. Ale to nie koniec! Hermiona pomaga dziewczynie zanieść zakupy do domu, a tam drzwi otwiera... Malfoy, brat bliźniak panny Roksany Blake! Ciekawe, dlaczego Lucjusz tak bardzo nie chciał wyjawić synowi, że ma on siostrę... Za to panna Blake nie bardzo się przejmuje otwartą wrogością między jej bratem, a nowo poznaną dziewczyną i zaprasza Hermionę na Wigilię. No, już przynajmniej wiem, dlaczego Roksana nie mieszka z bratem i w ogóle - jest charłakiem, a rodzice się jej wyrzekli. Normalne zachowanie Malfoyów. Miałaś dwie opcje - Hermiona zostaje na noc w domu Roksany lub wraca do siebie. Zdecydowałaś się na pierwszą, co mnie nie zaskoczyło, ale w tym momencie trudno byłoby mnie zaskoczyć. Uwielbiam tę grę, jaką prowadzi Draco z Hermioną. Ma ją w garści, faktycznie, ale w jednym się myli: Malfoyowie się zakochują.
Miałam problem z tym rozdziałem, a dokładniej z umiejscowieniem go w czasie. Byłam pewna, że to wciąż dzień Wigilii, a tu, na samym końcu, okazuje się, że jest to inna doba. No nic. Draco idzie na spotkanie z Voldemortem i, jak się można było domyślać, pojawią się komplikacje. Zlecenie Draconowi, by przyprowadził przed obliczę Voldemorta Hermionę niczym mnie nie zaskoczyło. O wiele większego szoku doznałam, gdy zdecydowałaś, że to Tom dostanie za zadanie naprawienie znikających szafek. Nie rozumiem jednak, dlaczego on tak bardzo się temu opierał; w końcu to nie on musi sprowadzić kogoś na pewną śmierć. Dowiadujemy się ciekawej rzeczy o ojcu Hermiony, a mianowicie, że był on śmierciożercą, ale odwrócił się od Czarnego Pana. Ciekawie... A więc panna Granger jest czarownicą czystej krwi! Po powrocie do domu Draco opowiada siostrze o spotkaniu, a ta, widząc iż jej brat nie zamierza ratować niewinnych ludzi, wyrzuca go z domu. Jak można było się spodziewać, Malfoy ląduje w nocy u Hermiony.
Sprzeczne zachowania Malfoya potrafią doprowadzić do szału; zwłaszcza, gdy po przespanej nocy w domu Granger wybiega, krzycząc, iż nie jest ona jego przyjaciółką.Wraca do matki, a tam podsłuchuje rozmowę między nią, Bellą, a Snapem, który składa Wieczystą Przysięgę. To jednak nie wszystko, bo pojawia się także Lucjusz. Draco znów się pakuje i wysyła do kogoś list. Mam wrażenie, że adresatem jest Tom albo Hermiona, ale zobaczymy. Granger znów rozmyśla, tym razem nad zachowaniem Dracona. Cóż, jak widać - chłopak ma ją w garści. Ciekawi mnie natomiast dlaczego kobieta, która zapewne jest Susan (którą Hermiona wywaliła ze swojego umysłu) ucieka przed dziewczyną. Zapewne dowiemy się tego, bo Hermiona znalazła notes swojej matki, a w nim adres Hope. Zabini wykazuje się niesamowitą siłą woli, boję się jednak, że Lucy w końcu zirytuje niedostępność Ślizgona i pójdzie do Ginny, by opowiedzieć jej o wspólnej nocy z Blaisem. A to będzie piekło... Zapewne jednak tak właśnie się stanie. Tak jak myślałam - Hermiona decyduje się złożyć pani Hope wizytę.
Rozdziały od 26 do 29
Rozmowa z Susan była po prostu... Dziwna. Taka bez emocji, a powinna wywołać ich sporo. Cała ta historia jest mocno zagmatwana. Nie rozumiem, po co podajesz dom Ray'a, nie informując przy tym, do którego domu w Hogwarcie należała matka Hermiony. Nie podajesz również informacji dlaczego zrezygnowała ona z magii. Mówisz za to, że Ray poznał Megan, z którą miał dziecko. Ciekawe, że panna Granger od razu zgadła, że jest to chłopiec. Co więcej, nazywa się on Michael Corner i jest o rok od niej starszy. Gdzie tu logika? Michael Corner pojawia się w tomie jako rówieśnik Hermiony oraz Krukon. Brakuje mi tu emocji i nie rozumiem, jak łatwo można było przejść z tak ważnego tematu na... Malfoya! No i po krótkiej wymiane zdań Susan znów znajduje sobie miejsce w głowie Granger. No i Ginny dowiedziała się o zdradzie Zabiniego... Cholerni Ślizgoni, cholerna Lucy! Musiała rozgadać wszystkim, że przespała się z Blaisem, a gdy dotarło to do uszu jej brata, ten... Cóż, wściekł się i wyżył, oczywiście, na Zabinim. Niestety, przy wymianie zdań tych dwojga pojawiła się również pewna rudowłosa osóbka, która słyszała to wszystko. Dobrze, że nie posłałaś do niej Lucy - wiele straciłabyś w moich oczach.
Nie lubię Cię. Przez Ciebie znów ryczałam, tym razem podczas fragmentu z perspektywy Blaise'a, gdy próbował wszystko Ginny wyjaśnić. Nie, nie chodziło mi o pannę Weasley, a o Zabiniego. Czułam jego ból, tęsknotę, złość, wściekłość. Czułam jego miłość do Ginny. A więc myliłam się. Adresatem listu był Zabini, który pojawia się w Gospodzie pod Świńskim Łbem równo o północy. Draco prosi go o pomoc w zadaniu dla Czarnego Pana, ale z początku Blaise się nie zgadza; nie chce wyjeżdżać i zostawiać Ginny. W końcu jednak ulega namowom Dracona - jestem ciekawa, jak odbierze to Weasley. Po pierwsze - czy to rozsądne teleportować się z dzieckiem? Po drugie - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że matka Hermiony oraz Susan musiały chodzić do szkoły z Jamesem Potterem i resztą zgrai. W ogóle - to co u Harry'ego? Nie wspominasz o nim. Ale zeszłam z tematu... Podróż na turniej do Beauxbatons! Severus Snape wypowiada ciekawe zdanie odnośnie młodej Roksany Hope (Grey) i jestem ciekawa, czy przypadkiem ojcem małej nie jest (oby nie znowu!) Voldemort lub (oby nie znowu!) Ray.
Tom jedzie w przedziale z Hermioną... A gdzie Draco? Ogólnie nie podoba mi się pomysł z wypytywaniem Toma o rodzinę Dracona - już to wcześniej robiłaś. Irytuje mnie też fakt, że Hermiona puszcza mimo uszu rady Hope i stwierdza, że Lenkey jest przyjaznym typem. Myśli o nim zupełnie tak, jak Ginny o Zabinim, a to już jest źle. A więc są już w Beauxbatons, każdy ma osobny pokój i własne hasło do owego dormitorium. Co ciekawe, dormitorium Dracona jest w barwach Slytherinu. Czyżby dyrekcja tej szkoły chciała sprawić, by przybysze poczuli się jak w domu? Wciąż nie rozumiem zasad tego turnieju. Wnioskując z jednej z wypowiedzi Toma, będzie kilka zadań, ale tak naprawdę nic więcej nie wiem, a powinnaś poruszyć tą kwestię już dawno. Och, perspektywa Susan bardzo mi się podobała. Chociażby z tego względu, że dowiedziałam się o niej czegoś więcej - na przykład, iż była ona zakochana w Ślizgonie. Rozważania pani Hope przerwało pukanie do drzwi, w których stanęła Roksana, siostra Dracona, poszukująca pomocy.
Bal mi się podobał. Nie wiem czemu, ale uważam, że Hermiona przesadza z Tomem, powinna się od niego jak najszybciej odsunąć. Za to taniec z Malfoyem i ta krótka wymiana zdań przyprawiła mnie o ciarki. A to się chłopak zawiódł, gdy trafił do pokoju Granger i okazało się, że zaciągnęła go tutaj tylko z powodu jego siostry. Moim zdaniem zdecydowanie za szybko uległ jej namowom po zapaleniu świeczek. Malfoy powinien być w tym momencie arogancki, przecież dziewczyna go wykiwała! On miał ochotę na małe co nie co, a tu nic... No, może nie do końca, bo po skończonym połączeniu niemal ją pocałował, ale jednak...
Rozdziały od 30 do 33
Hermiona jest zagubiona w swoich uczuciach. Można było się tego spodziewać. Ciekawe... Z jednej strony widzi dobrego Lenkeya, który w rzeczywistości jest zły do szpiku kości, a z drugiej złego Malfoya, który w sumie jest całkiem miły. Nieźle to rozegrałaś. Hm... No i jednak Tom aż taki zły nie jest; zakochany po uszy w pannie Granger chce zrobić wszystko, by ratować ją przed ojcem. Mamy więc dziewczynę i dwóch chłopaków; jeden ma za zadanie doprowadzić ją do Voldemorta, a jednocześnie czuje coś do niej, no i nie zapomina o klubie. Drugi natomiast jest w niej szaleńczo zakochany, ale, niestety jego ojcem jest Czarny Pan. No, i musi wrócić do Hogwartu zaraz po zakończeniu pierwszego zadania - i jak tu uchronić ukochaną? Czyli jednak Hermiona wybiera Toma, bo widzi w nim tylko to, co próbuje jej pokazać. A Susan zachowuje się jak nastolatka, o - przepraszam - jak Lavender Brown i Parvati Patil razem wzięte, jednak trudno się z nią sprzeczać, że Draco jest pociągający i seksowny. No i zdecydowanie zazdrosny. Ech, wątek "jeśli ja jej nie będę miał, to nikt nie będzie" w wykonaniu Malfoya, który jeszcze przed chwilą myślał, iż chce rozkochać w sobie Hermionę i ją porzucić oraz patrzeć jak Gryfonka cierpi jest wręcz żałosny.
Kocham Snape'a i nie podoba mi się, że zrobiłaś z niego popychadło Malfoya. Severus zna się o wiele lepiej na czarnej magii niż młody Ślizgon, tak więc ta cała groźba z Wieczystą Przysięgą to sterta bzdur. No, ale przynajmniej dzięki Severusowi pozbędziemy się ze sceny Toma, a pojawi się Blaise. Jestem przeszczęśliwa. Blaise przychodzący do Hermiony po porady sercowe? Ty tak całkiem na poważnie? Uratowałaś się jego dogryzkami na temat Malfoya... Hermionę poszukującą wrażeń mogę przeżyć. Z ledwością, ale jednak. Ale... Michael Corner w Beauxbatons? Zarzucający pannie Granger iż ta go szpieguje? Mówisz poważnie? Wiem, to ff i w ogóle, ale nie lubię, gdy ktoś zmienia całe życie bohatera książki!
Ten turniej to istna porażka... Przepraszam, ale tak uważam. Jeszcze w Hogwarcie test wiedzowy. W Beauxbatons pierwszym zadaniem również był test, a tu nagle... mini quidditch? Mówisz poważnie? To co, na końcu może labirynt albo jezioro do przepłynięcia w pław? Nie rozumiem dlaczego uczniowie zostali typowani ze względu na wiedzę, skoro nie o nią tu chodzi. Cóż, zakładam, że Malfoy będzie musiał pomóc Hermionie z miotłą, jeśli chce, by przeszła ona do trzeciego zadania. No i w końcu Hermiona porozmawiała z bratem. Jestem wdzięczna, że nie rzucili się w sobie ramiona i tak dalej - uwielbiam za to Michaela. Nie dość, że jest rozsądny, to jeszcze rzucił trochę światła na postać Ray'a, który, jak się okazało, żyje. I znów irytuje mnie to, że Susan, zamiast powiedzieć coś na ten temat, ironizuje na temat brata Hermiony. Zaczynam odnosić wrażenie, że Ray Corner nie jest tylko ojcem Michaela i Hermiony, ale także Roksany, córki Susan. Nie sądziłam, że Blaise będzie za tym, by oddać Voldemortowi Hermionę, zawiodłam się na nim.
"Przestań wybrzydzać, schowaj dumę w kieszeń i pamiętaj, o jak wysoką stawkę walczysz." - dziwne słowa, bo nie sądzę, by wygrana w tym turnieju była aż tak wysoka, ale przypomniałam sobie o pewnym wątku, o którym Ty najwyraźniej zapomniałaś. Co z planem, iż Hermiona ma się zbliżyć do Malfoya i dowiedzieć się, czy jest śmierciożercą? Zasada numer trzy w wykonaniu Dracona dotknęła mego serca i, gdybym stała, ugiełyby się pode mną kolana. Świetnie wyszła Ci Hermiona latająca na miotle. "Ja latam! Malfoy ja latam!", a chwilę później: "Malfoy zdejmij mnie!" rozbawiło mnie do łez. Oj, Hermiono... Łamiesz zasadę numer jeden, a przy tym nie czujesz wyrzutów sumienia po pocałunku z nauczycielem-Draconem? Co się z Tobą dzieje, kobieto? Dobra, Blaise dostrzega zmiany w zachowaniu Malfoya, gdy ten jest z Granger. Logiczne. Ale ciekawi mnie plan Zabiniego i nie wiem czemu, ale ciągle widzę przed oczyma kociołek z Eliksirem Wielosokowym...
Doszłam do ostatniego rozdziału, uff! Trochę mi to zajęło, ale trudno. Ogólnie... Opowiadanie jest ciekawe, to fakt. Masz nawet jakiś pomysł i konsekwentie do niego dążysz, jednak mam sporo "ale". Po pierwsze przeogromne zmiany w kanonie. Po drugie zmienianie osobowości bohaterów. Po trzecie brak Harry'ego i Rona. Rozumiem, że być może trudno było Ci objąć ich wszystkich razem, ale warto wspomnieć o nich od czasu do czasu; w końcu Hermiona zapewne martwi się o Harry'ego, a i Ron wciąż nie jest jej obojętny. Po czwarte: emocje. Czasem ich dawka jest porażająca - w dobrym tego słowa znaczeniu. Potrafię wyczuć wszystko od bohaterów, a innym razem emocji jest brak, zupełnie, jakbyś wyprała bohaterów z uczuć. Po piąte: niekonsekwentność. Zaczynasz jakiś temat i go nie kończysz. Chociażby wątek kotki Belli, wyjazdu Harry'ego, "poddania się" Voldemortowi przez Rona, cały ten turniej we Francji, gazetę, którą dała Susan Hermionie przed wyjazdem... Całkiem tego sporo. Mam wrażenie, że zapominasz, co działo się we wcześniejszych rozdziałach, dlatego uważam, że pomysł ze streszczeniami jest jak najbardziej korzystny - dla Ciebie. Radzę jednak nie publikować tego na blogu.
Poza tym, pomimo wielu powiewów świeżości, wciąż widzę utarte szlaki. Niektóre nowości są jednak bardzo... dziwne i nie wiem co o nich myśleć - mam wrażenie, że są robione na siłę. Chociażby ta cała Susan Hope.
12/20
Oskarżająca: wanilia.
Pobieżny ogląd więźnia:
Wpisuję adres z pamięci, co oznacza, że jest wyjątkowo łatwy do zapamiętania. Pomimo braku polskich znaków bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na język ojczysty; adres brzmi naprawdę ładnie. Już w zgłoszeniu dodałaś, że jest to opowiadanie ff na podstawie książek J.K Rowling, więc teraz zastanawiam się, kogo połączyła ta "niewidzialna nić miłości". Od razu na myśl przychodzi mi Draco i Hermiona, a to z tego względu, że... Cóż, powinni pałać do siebie nienawiścią, a skoro mowa o czymś "niewidzilanym", od razu mam wrażenie, że chodzi także o "zakazaną nić miłości".
"Pozwól mi zapomnieć o tym, co było. Naucz mnie żyć tym, co będzie..." Tak, zdecydowanie stawiam na historię miłosną z Gryfonką i Ślizgonem w roli głównej. Podoba mi się tekst, który umieściłaś na belce. Odnosi się do tematu, a przy tym nie jest zbyt podniosły, zbyt pompatyczny.
Postawiłaś sobie poprzeczkę. Lubię tzw. Dramione, zaczytuję się w tym bez opamiętania, więc mam wysokie wymagania. Na szczęście, pierwsze wrażenie robisz dobre.
8/10
Ubiór więźnia:
Wita mnie brąz, dla mnie kolor wyjątkowo neutralny. To bardzo miły, ciepły odcień, przypominający mi o jesieni. Moim skromnym zdaniem idealnie pasuje do Hermiony - zarówno do jej loków, oczu, jak i bycia Gryfonką. Tak, wiem - barwy Gryffindoru to czerwień i złoto, ale jednak, z niewiadomych mi przyczyn, zaliczam do tego pakietu także i brąz.
Dobrze, ale zostawmy już w spokoju moje rozważania na temat kolorów i przejdźmy do nagłówka. W tle widać otwarte okno i unoszącą się w powietrzu (zapewne pod wpływem podmuchu wiatru) firanę. Z boku Hermiona - nieco z profilu, zapatrzona w dal. Wygląda mrocznie i tajemniczo, mam wrażenie, że otacza ją jakaś niesamowita aura. Nie mam jednak zielonego pojęcia, co robi za nią tarcza zegara. Naprawdę. W ogóle zauważyłam, że szabloniarze mają niesamowitą tendencję do wstawiania zegarów, robiąc nagłówki o tematyce potterowskiej, a już zwłaszcza, gdy chodzi o Hermionę i Dracona. Ma to oznaczać upływ czasu, pokazać, że czas zmienia wszystko...? Nie wiem, ale przyznam, że mi to obrzydło. Na pierwszym planie widzimy książkę, a na niej ustawiony kałamarz (?) z godłem Hogwartu i białe pióro.
Zamiast Dracona (i w tym momencie pada pytanie, z kim połączysz Hermionę, bo żaden mężczyzna na nagłówku się nie pojawia; mam tylko nadzieję, że w takim razie piszesz w pierwszej osobie, bo nie lubię, gdy pomija się jakiegoś bohatera, podczas pisania w osobie trzeciej) mamy napis. W języku angielskim, a jakby to inaczej. W wolnym tłumaczeniu oznacza: Pozostań silny, ponieważ wiesz, że jestem tu dla Ciebie. Hm... I w tym momencie do moich myśli skrada się pewien czarnowłosy okularnik, jednak momentalnie zostaje wypchnięty przez jego rówieśnika, blondyna-śmierciożercę.
Podoba mi się u Ciebie. Jest miło i przytulnie, a wszystko jest poukładane. Czuję się dobrze na blogu, gdzie panuje porządek i bez trudu mogę wszystko znaleźć.
8/10
Analiza treści:
Tak ode mnie - mam nadzieję, że jesteś gotowa na dłuuuugie czytanie.
Prolog
Czytam. Czytam z zapartym tchem. W pierwszej chwili pomyślałam, że kobieta, która szuka w lesie wnuczki, to babcia Hermiony. Podoba mi się sposób, w jaki ją ukazałaś - była aurorka, teraz jest zwyczajną staruszką, nawet pomimo swojej magicznej mocy.
Gdy doszła do chatki, spodziewałam się już tego, co tam zastanie - Lord Voldemort. Jednakże myślałam, że odbędzie się to nieco inaczej - sądziłam, że będzie to mgliste wspomnienie Czarnego Pana, a nie Voldemort otoczony swymi wiernymi sługami, razem z Draconem Malfoyem na czele. A jednak, miałam rację, że nasz Ślizgon pojawi się w Twojej historii. Uprzednio przepraszając kobietę, zabija ją Avadą.
Podoba mi się. W pewnym momencie poczułam nawet przechodzący mnie dreszcz. To tylko prolog, krótki wstęp do historii, jestem więc ciekawa, co pokażesz dalej. Jednak... co się stało z dziewczynką?
Rozdział 1: Radość często bywa początkiem naszego bólu
Cieszy mnie, że nie zaczęłaś typowo od obudzenia bohaterki, bo to już jest zdecydowanie wytarty schemat. Ciekawi mnie spotkanie z "klonem" Malfoya. W sumie, jestem prawie pewna, że nie był to nikt łudząco podobny do Dracona, tylko sam Malfoy we własnej osobie. Tylko po co mu ten kot?
Rodzice Hermiony ciągle się kłócą i z początku myślałam, że chcesz wprowadzić rozwód, z czym się już spotkałam. Jednak Ty stawiasz na coś innego i jestem ciekawa co okaże się tą "prawdą".
Panna Granger wybiera się na zakupy z przyjaciółmi i wszystko wydaje się sielanką - do czasu. Atak śmierciożerców wydaje mi się jak najbardziej na miejscu, jednak odczucia dziewcząt są trochę... Naciąganie, nieco sztuczne. Zdecydowanie nie podoba mi się postawa Hermiony, Ginny zresztą również. Te, które walczyły w Ministerstwie nagle uciekają i chowają się w szczelinie, w jednej z uliczek, zamiast stawić czoła wrogom? No dobra, to ewentualnie mogę zrozumieć - poplecznicy Voldemorta mieli przewagę. Ale żeby nawet różdżek nie wyciągnęły?
Mam wrażenie, że czytam reportaż. Akcja jest dość wartka i interesująca, jednak - jak na razie - nie potrafisz jej odpowiednio dobrze napisać. Zobaczymy, co będzie dalej...
Rozdział 2: Dziwne spotkanie i kłamstwa
Zachowanie Malfoya jest dziwne. Mogę zrozumieć, że nie chce zabić Gryfonek, nie jest przecież tak do końca zły, jednak mam wrażenie, że on jest miły...! Rozmowa Ginny i Hermiony wypadła dość naturalnie, tak jak i zachowanie Molly, jednak podróż z powrotem była jakaś taka... nierealna. Nie rozumiem także gdzie pojechali Weasley'owie i reszta ekipy po zamieszkach na Pokątnej. Piszesz tylko, że "Na miejscu Hermiona grzecznie za wszystko podziękowała, pożegnała się i poszła do domu." Można to zrozumieć na kilka sposób; że Weasley'owie wysadzili ją gdzieś po drodze, że przywieźli ją do domu albo nawet pojechali do Nory, a wszystko przez niefortunnie dobrane wyrażenie: poszła do domu.
Przemyślenia Hermiony są dość logiczne i na miejscu, jednak przedstawione w nazbyt poważny sposób. Za to chwila, gdy Hermiona chowa się na schodach i podsłuchuje rozmowę rodziców - rewelacja. Wyszło naprawdę świetnie.
No i prawda wyszła na jaw - panna Granger nie jest córką swojego ojca, a przyjaciela (chłopaka, kochanka) swojej matki, który, uwaga, był czarodziejem! Ciekawe, czy jej matka także...
Rozdział 3: Przepaść wspomnień i straconych dni
Ten rozdział opierał się głównie za rozmowie o biologicznym ojcu Hermiony, który już nie żyje. Nie został poruszony wątek poznania Ray'a, a szkoda. Tak naprawdę miałam dość czytania w kółko o tym samym i już się cieszyłam, kiedy dochodziłam do końca i Hermiona odezwała się do matki. Jednak nagły zwrot akcji popsuł wszystko; Ray nie żyje, więc panna Granger się wściekła.
Rozdział, mimo wszystko, dość dobry. Trafnie opisane uczucia i podoba mi się fakt, iż nie skupiasz się tylko na Hermione. Pozwalasz nam poznać także jej ojca i matkę, jednak wciąż odnoszę wrażenie, że to pomieszanie opowiadania z reportażem. Zupełnie tak, jakbyś do niektórych fragmentów miała niesamowitą wenę, a kilka następnych pisała pod przymusem.
Rozdziały od 4 do 8
Chcę przeczytać całość, nie będę jednak poprawiała błędów we wszystkich rozdziałach, gdyż z reguły się one powtarzają: literówki, interpunkcja, brak przerw po myślnikach...
W każdym razie przejdę do rzeczy.
Przede wszystkim: kotka Bella. Pomysł z tym zwierzakiem mnie rozwalił. Przede wszystkim za bardzo przypomina mi to kotołaka z serii Eragon, poza tym to nieco dziwne, że Hermiona nie wie nic o tym zwierzęciu - ona, która jako jedna z niewielu przeczytała Historię Hogwartu! Dziwne jest także to, że zdecydowała się przygarnąć zwierzaka, zwłaszcza po numerze Ginny z dziennikiem Lorda Voldemorta. Powinna się także zastanowić nad tym, dlaczego Bella nie chce wrócić do swojego właściciela.
Nora. Pomysł z przyjazdem do przyjaciół po tym, jak pokłóciła się z mamą, nie jest niczym dziwnym. Wręcz przeciwnie - skrzywdzona nastolatka powinna szukać oparcia wśród bliskich sobie ludzi. Zaskakuje mnie nieco fakt, że zawozi ją tam jej własny ojciec i to, uwaga, autem! To zbyt mugolskie. Zwłaszcza, że w czwartej części Molly Weasley wyraża wątpliwość, czy mugolski listonosz odnalazłby ich dom. Jednak cała ta akcja z powrotem... Ot, Hermiona stoi przed Norą i stwierdza, że to jednak nie ma sensu, bo nie wie, co ma powiedzieć przyjaciołom. Skoro już nie chce mówić prawdy to tak, rzeczywiście... "Stęskniłam się za wami" zapewne uznaliby za kłamstwo szyte grubymi nićmi. No nic, Hermiona wraca do domu (jak się później okazuje, Błędnym Rycerzem) i rzuca się w ramiona matki.
W rozdziale ósmym zmieniasz narrację na pierwszoosobową. Ciężko się nią pisze, ale uważam, że jest to dla Ciebie trafiony wybór (jak na razie), przede wszystkim dlatego, że nie czuję już tutaj tego charakterystycznego reportażu.
I na koniec... Tom. Tom Lenkey. Blondyn, kuzyn Malfoya, który wyjątkowo troszczy się o swoją młodszą (irytującą) siostrę. Cóż, wychodzi na to, że pomyliłam się i nie będzie to historia miłosna Draco i Hermiony... Tom Lenkey jest bezapelacyjnie zakochany w Hermionie, a ona sama rumieni się na jego widok. Warto nadmienić, że to on był "sobowtórem" Malfoya z pierwszego rozdziału i to do niego należy kotka Bella. Jest intrygującą postacią; w jednej chwili melancholijny, w drugiej bije Blaise'a po twarzy.
W Twojej historii pojawiają się postacie z poza kanonu. Wcześniej wymieniony Tom, jego siostra Lucy, która mimo tego, iż jest młodsza, to wykazuje wyjątkową nadopiekuńczość, a wręcz zaborczość wobec brata, i Roksana, która najwyraźniej ma jakieś bliższe stosunki z młodym Malfoyem.
Nie powiem, zapowiada się wyjątkowo ciekawe opowiadanie, niestety - nie pozbawione schematów.
Rozdziały od 9 do 14
Rozdział dziewiąty był wyjątkowo mroczny... Ale od początku. O ile nie przepadam za Zabinim w książkach pani Rowling, o tyle zaskakująco dobrze wypada on w ff. Nawet u Ciebie, gdzie robi za niegrzecznego, złego typa. Sytuacja w przedziale między nim, a Hermioną, jest po prostu przezabawna!
I wspomnienie Rona... Nie spodziewałabym się czegoś takiego po Tomie, ale zapewne był to plan Voldemorta. Dobrze przemyślany plan. Ronald już raz ratował siostrę i wiadome było, że zrobi to jeszcze raz, a jeśli można przy tym uzyskać nowego śmierciożercę w gronie bliskich przyjaciół Harry'ego Pottera... Wspomnienie mroczne. Doskonale opisane uczucia Weasley'a - fakt, że zapomniał różdżki, że pomyślał o tym, co zrobiliby jego bracia, gdyby dowiedzieli się, że nie ruszył na ratunek siostrze... Świetnie. Szkoda tylko, że nie opisałaś bardziej Malfoy Manor i nie poruszyłaś strachu Rona w otoczeniu śmierciożerców i samego Lorda. Jednak przynajmniej już wiemy, czemu Ron jest taki... nieobecny w poprzednich rozdziałach.
Susan Hope i szklana kula. Może frytki do tego? Nie no, jak dla mnie jest to nieco naciągane... Wiem, świat magii i wszystko, ale jednak... Gadający kot już był lekkim przegięciem, a Susan, pojawiająca się głowie Hermiony wydaje mi się wręcz nierealna. Mam wrażenie, że na siłę chcesz uatrakcyjnić swoje opowiadanie. Jeżeli pojawienie się Susan nie ma jakiegoś głębszego znaczenia w dalszych rozdziałach, to w sumie jest ona całkowicie niepotrzebna. Jestem nastawiona sceptycznie, zwłaszcza dlatego, że Hermiona nie bardzo się tym wszystkim przejmuje; znając ją, od razu pognałaby do biblioteki, by poczytać o kotach, które mówią i o szklanych kulach, które mają jakiś związej z ludźmi zamkniętymi w umysłach innych.
Rozmowa z Susan niewiele wyjaśniła, ale bardzo dobrze opisałaś odczucia Hermiony w związku z Hope, która przejmowała panowanie nad jej ciałem, jednak ja... Cóż, ja bym się wystraszyła tego, co ta Susan może ze mną zrobić. Ach, ale powiem Ci, że nie podoba mi się fakt, iż nie wyjaśniłaś dlaczego Tom chodził o północy po zamku i gdzie on polazł, gdy Hermiona weszła do Pokoju Życzeń. W ogóle, jego obecność jest zupełnie niepotrzebna. O ile wspomnienie Zabiniego aż tak mnie nie poruszyło, o tyle podczas czytania rozmowy chłopaków w dormitorium ciągle towarzyszył mi uśmiech. Pomysł z klubem może i nieco dziecinny, za to "wyrywanie panienek" iście ślizgońskie! Spodziewałam się, że to Tom będzie miał Hermionę, ale zdecydowałaś na Dracona - może jednak będzie to historia ich miłości? Dlaczego? Dlaczego, pytam, Zabini zawsze jest łączony z Ginny? No cóż, pasują do siebie i uwielbiam jego reakcję, gdy się o tym dowiedział. Nie pasuje mi jednak to, że Tom wie kim jest Luna. W końcu jest nowy i wątpię, by Zabini czy Malfoy zdążyli go aż tak wprowadzić w życie w Hogwarcie. Jasne, zapewne wie o Harrym i jego przyjaciołach, w końcu to wrodzy numer jeden pana Dracona, ale Luna...?
Tom synem Voldemorta? I dowiaduje się o tym w wieku siedmiu lat od własnej matki? W dodatku podczas urodzin? No dobra, pani Lenkey nie powiedziała, kto jest jego ojcem, ale i tak się dowiedział. Przerażające, ale cóż poradzić? Dziwne, że Voldemort nie zamordował byłej kochanki, czy kim tam była dla niego matka Toma. Podobało mi się wspomnienie Lucy. Było takie... lekkie, dziecinne. Dawało zupełnie inny pogląd na różne sprawy i wyszło wspaniale. W ogóle cieszę się, że piszesz z różnej perspektywy, bo osobiście nie podobają mi się fragmenty z Hermioną w roli głównej. A skoro o pannie Granger mowa... Śniadanie. Szkoda, że nie wspomniałaś przy tej okazji Rona, zwłaszcza, że Harry zwrócił uwagę na Toma. Byłoby to wskazane, skoro Weasley ma pewne powiązania z Lenkeyem (tak to się odmienia?)
Zaklęcia, jakże niedoceniany przedmiot przez babcię Neville'a. Podoba mi się zachowanie Hermiony: widzi, że coś jest nie w porządku z Ronaldem, ale postanawia porozmawiać z nim później i skupić się na lekcji. Idealna Hermiona Granger! Pomysł z patrolowaniem bardzo dobry, w końcu Draco musi jakoś zbliżyć się do Hermiony. Ach, te jego insynuacje na temat tego, jak to bardzo Gryfonka cieszy się ze spędzenia z nim sześciu dodatkowych godzin...! Świetnie, naprawdę świetnie. Czytało się dobrze, szybko i z uśmiechem na ustach.
Płakałam razem z Draconem. Naprawdę, płakałam... To wspomnienie, pełne nadziei, bólu, żalu... Niesamowite, ile emocji w to przelalaś. Pokazałaś nam dlaczego Draco jest taki, a nie inny. I trudno mu nie współczuć.
Rozdział 15: Radość z poznania i ból ze straty
Susan proponuje pomoc Hermionie i opuszcza ją, by porozmawiać z jej matką. Odpowiadasz tutaj na nurtujące mnie pytanie, a mianowicie dlaczego Hermiona nie przejmuje się aż tak bardzo całą tą sprawą z dzieleniem umysłu i podoba mi się sposób wykonania.
Widzę, że Blaise przystąpił do ataku! Pokazałaś go w odmienny sposób; już nie jest tylko rozwydrzonym chłopakiem, lubiącym wkurzać Lucy, ale widać, że potrafi także oczarować kobietę. Nawet ta jego taktyka, by nie pokazywać się przez kilka dni odnosi sukces, bo ciągle zaprząta on głowę Ginny. Jednak reakcja tej młodej panny nieco mnie szokuje. Ginny nienawidzi Ślizgonów.Ginny jest dosyć mądra i uparta, a już zdecydowanie nie powinna nabrać się - przynajmniej nie tak szybko - na głupie bajeczki. I rzeczywiście, z początku gra niedostępną, później stwierdza, że nie wszyscy Ślizgoni są tacy źli, ale jak dla mnie dzieje się to za szybko.
Wcześniej moim ulubionym fragmentem było wspomnienie Draco z dzieciństwa. Teraz, do tego niewielkiego grona, dołączył moment wizyty Susan u Jean (matki Hermiony) i napad śmierciożerców. Świetnie opisane, naprawdę świetnie.
Rozmowa Hermiony z Dumbledore'm nie wywarła na mnie zbyt dużego wrażenia.
Rozdziały od 16 do 19
Monolog Hermiony to kolejny fragment, który trafił w moje serce. Świetnie opisane emocje, wręcz słyszałam jej podniesiony głos, który stopniowo się wyciszał. Widziałam, jak ta dziewczyna z zaczerwionymi oczyma i mokrymi od łez policzków ulega i pada w końcu w ramiona Malfoya. I podoba mi się, że Draco nie był miły, że pozostał sobą z tym ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Lucy mnie irytuje, zdecydowanie. Jest największą Ślizgonką, jaką w życiu widziałam! Wkurza mnie jej zdolność do legilimencji, wkurza mnie jej pewność siebie, wkurza mnie jej wtrącanie się w życie innych! Czy aby nie nadużywam słów "wkurza" i "jej"? Trudno...
Dziwne zachowanie Toma zostało wyjaśnione. Chłopak jest zazdrosny i tyle, ale jego reakcja na to, iż Draco chciał nazwać Hermionę "szlamą" jest rewelacyjna. Odpowiedź Lenkey'a, iż nie chce oglądać wspomnień Dracona... Świetna! Ciekawe tylko dlaczego Malfoy tak nagle zechciał uczyć się oklumencji. Blaise i Ginny. Ginny i Blaise. Zdecydowanie do siebie pasują i umiejętnie to pokazałaś. Scena nad jeziorem ścisnęłą mnie za serce; nie spodziewałam się czegoś takiego po Ginny i mam nadzieję, że Zabini jej nie skrzywdzi.
Tak jak nie przepadam szczególnie za Ronem, tak u Ciebie powinnam go znienawidzić, ale nie mogę. Doskonle manipulujesz słowem, wpływasz na moje emocje i odczucia, że widzę tylko słabego Ronalda Weasley'a, który próbuje zrobić wszystko, by uratować siostrę. Nawet kosztem swoich przyjaciół. Potrafię zrozumieć też Hermionę. Potrafię zrozumieć jej złość na Holly, która wyjawiła w końcu, że była z Jean w dniu jej śmierci i zostawiła ją na pewną śmierć. Warto nadmienić, iż okazało się, że matka Hermiony była czarownicą.
Harry wyjeżdża. Dobrze, akcja na tym zyskuje, a opowiadanie nie traci, bo i tak mało było tu Pottera, zważywszy, że jestem już na dziewiętnastym rozdziale. Poza tym robi się ciekawiej, skoro także i Hermiona chce się zbliżyć do Malfoya, by dowiedzieć się, czy jest od śmierciożercą. No cudownie wręcz! Lucy. Lucy. Jejku, no nie lubię jej, mimo tego całego rozmyślania, jak to zło na nią wpływa. A sytuacja, gdy rzuciła na Zabiniego Zaklęcie Cruciatus... Rozmowa Ginny i Blaise'a znów podziałała na mnie kojąco, a troska rudowłosej wręcz zmusiła mnie do uśmiechu. Cieszę sie, że Zabini wszystko jej powiedział, widać, że już nie do końca traktuję Ginewrę jako zadanie do wypełnienia, zwłaszcza po ostanim zdaniu tego rozdziału.
Rozdział 20: "Chyba się zakochałam"
Początek nieco irytujący. Te ciągłe przemyślenia Hermiony o tym, jak bardzo się oddaliła od Ginny mogłyby być ciekawe, gdyby nie przewijały się kolejny raz. Jednak miło, że w końcu postanowiłaś to zakończyć i pogodzić te dwie dziewczyny. Hermiona, jak na starszą koleżankę przystało, dała pannie Weasley kilka rad, które ruda dziewczyna postanowiła wykorzystać. A Blaise nie ma wyboru i musi zgodzić się na wyjawienie ich "związku", jeśli chce zaliczyć swoje zadanie.
Podoba mi się fragment, gdy Blaise wpada do dormitorium. Jest to świetne, a reakcja Maalfoya jeszcze lepsza. Zwłaszcza wtedy, gdy słysząc słowa przyjaciela wychodzi z łazienki. "Nazwałeś ją Ginny?" i "A założymy się?" jest iście malfoyskie. Zastanawia mnie tylko gdzie znów podziewa się Tom i dlaczego ani słowem nie wspominasz o gorylach Dracona?
Rozdziały od 21 do 25
Akcja na boisku quidditcha, a przybliżając - rozmowa Hermiony i Toma - wydawała mi się strasznie naciągana. Hermiona uśmiechająca się ciepło do Ślizgona? Jesteś pewna? Wiem, że ten chłopak wywołuje u niej sprzeczne uczucia, no, ale bez przesady. Rozmowę o pogodzie przerwał Malfoy i bardzo dobrze, bo powoli wymiękałam. Ciekawe, co takiego powiedział mu Tom, że Draco tak zareagował. I znowu urzekłaś mnie wspomnieniem Dracona. Pisanie z jego perspektywy wychodzi Ci zaskakująco dobrze. Ach, i ten pocałunek. Niesamowite! Powoli irytuje mnie agresywne zachowanie Toma. Rozumiem, że jest zakochany w Granger, ale żeby bez przerwy uciekać się do rękoczynów?
W końcu poruszyłaś kwestię wyjazdu do Beauxbatons. Bardzo dobrze, bo przecież to już się ciągnie i ciągnie. Jak się można było spodziewać, z Hermioną pojedzie Draco i Tom. Nie zaskoczyłaś. Nie sądziłam jednak, że Hermiona pojedzie na święta do domu, ale to dobrze. Czekają ją kolejne, nieco bardziej przyziemne problemy i jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzi. Zastanawia mnie postać Roksany. Kim ona jest dla Malfoya, ile ma lat, co robi... W sumie nigdy tego nie wyjaśniłaś, poza tym, iż ma ona duży wpływ na Ślizgona. Nie! Nie, nie, nie, nie, nie! Blaise i Lucy... No nie, przespali się! Po dużej dawce alkoholu, ale jednak! Założę się, że Ginny się o tym dowie, a szkoda, bo najwyraźniej Zabiniemu na niej zależy. Ha, ale nie spodziewałam się tego, że Blaise był prawiczkiem!
Pusta lodówka? Naprawdę? Czyżby śmierciożercy zrobili sobie ucztę po zamordowaniu właścicielki domu? Brzmi to nieco nieprawdopodobnie; powinny tam zostać jakieś resztki chociaż! Hermiona spotyka pewną dziewczynę - jak się okazuje, jest to Roksana. Ale to nie koniec! Hermiona pomaga dziewczynie zanieść zakupy do domu, a tam drzwi otwiera... Malfoy, brat bliźniak panny Roksany Blake! Ciekawe, dlaczego Lucjusz tak bardzo nie chciał wyjawić synowi, że ma on siostrę... Za to panna Blake nie bardzo się przejmuje otwartą wrogością między jej bratem, a nowo poznaną dziewczyną i zaprasza Hermionę na Wigilię. No, już przynajmniej wiem, dlaczego Roksana nie mieszka z bratem i w ogóle - jest charłakiem, a rodzice się jej wyrzekli. Normalne zachowanie Malfoyów. Miałaś dwie opcje - Hermiona zostaje na noc w domu Roksany lub wraca do siebie. Zdecydowałaś się na pierwszą, co mnie nie zaskoczyło, ale w tym momencie trudno byłoby mnie zaskoczyć. Uwielbiam tę grę, jaką prowadzi Draco z Hermioną. Ma ją w garści, faktycznie, ale w jednym się myli: Malfoyowie się zakochują.
Miałam problem z tym rozdziałem, a dokładniej z umiejscowieniem go w czasie. Byłam pewna, że to wciąż dzień Wigilii, a tu, na samym końcu, okazuje się, że jest to inna doba. No nic. Draco idzie na spotkanie z Voldemortem i, jak się można było domyślać, pojawią się komplikacje. Zlecenie Draconowi, by przyprowadził przed obliczę Voldemorta Hermionę niczym mnie nie zaskoczyło. O wiele większego szoku doznałam, gdy zdecydowałaś, że to Tom dostanie za zadanie naprawienie znikających szafek. Nie rozumiem jednak, dlaczego on tak bardzo się temu opierał; w końcu to nie on musi sprowadzić kogoś na pewną śmierć. Dowiadujemy się ciekawej rzeczy o ojcu Hermiony, a mianowicie, że był on śmierciożercą, ale odwrócił się od Czarnego Pana. Ciekawie... A więc panna Granger jest czarownicą czystej krwi! Po powrocie do domu Draco opowiada siostrze o spotkaniu, a ta, widząc iż jej brat nie zamierza ratować niewinnych ludzi, wyrzuca go z domu. Jak można było się spodziewać, Malfoy ląduje w nocy u Hermiony.
Sprzeczne zachowania Malfoya potrafią doprowadzić do szału; zwłaszcza, gdy po przespanej nocy w domu Granger wybiega, krzycząc, iż nie jest ona jego przyjaciółką.Wraca do matki, a tam podsłuchuje rozmowę między nią, Bellą, a Snapem, który składa Wieczystą Przysięgę. To jednak nie wszystko, bo pojawia się także Lucjusz. Draco znów się pakuje i wysyła do kogoś list. Mam wrażenie, że adresatem jest Tom albo Hermiona, ale zobaczymy. Granger znów rozmyśla, tym razem nad zachowaniem Dracona. Cóż, jak widać - chłopak ma ją w garści. Ciekawi mnie natomiast dlaczego kobieta, która zapewne jest Susan (którą Hermiona wywaliła ze swojego umysłu) ucieka przed dziewczyną. Zapewne dowiemy się tego, bo Hermiona znalazła notes swojej matki, a w nim adres Hope. Zabini wykazuje się niesamowitą siłą woli, boję się jednak, że Lucy w końcu zirytuje niedostępność Ślizgona i pójdzie do Ginny, by opowiedzieć jej o wspólnej nocy z Blaisem. A to będzie piekło... Zapewne jednak tak właśnie się stanie. Tak jak myślałam - Hermiona decyduje się złożyć pani Hope wizytę.
Rozdziały od 26 do 29
Rozmowa z Susan była po prostu... Dziwna. Taka bez emocji, a powinna wywołać ich sporo. Cała ta historia jest mocno zagmatwana. Nie rozumiem, po co podajesz dom Ray'a, nie informując przy tym, do którego domu w Hogwarcie należała matka Hermiony. Nie podajesz również informacji dlaczego zrezygnowała ona z magii. Mówisz za to, że Ray poznał Megan, z którą miał dziecko. Ciekawe, że panna Granger od razu zgadła, że jest to chłopiec. Co więcej, nazywa się on Michael Corner i jest o rok od niej starszy. Gdzie tu logika? Michael Corner pojawia się w tomie jako rówieśnik Hermiony oraz Krukon. Brakuje mi tu emocji i nie rozumiem, jak łatwo można było przejść z tak ważnego tematu na... Malfoya! No i po krótkiej wymiane zdań Susan znów znajduje sobie miejsce w głowie Granger. No i Ginny dowiedziała się o zdradzie Zabiniego... Cholerni Ślizgoni, cholerna Lucy! Musiała rozgadać wszystkim, że przespała się z Blaisem, a gdy dotarło to do uszu jej brata, ten... Cóż, wściekł się i wyżył, oczywiście, na Zabinim. Niestety, przy wymianie zdań tych dwojga pojawiła się również pewna rudowłosa osóbka, która słyszała to wszystko. Dobrze, że nie posłałaś do niej Lucy - wiele straciłabyś w moich oczach.
Nie lubię Cię. Przez Ciebie znów ryczałam, tym razem podczas fragmentu z perspektywy Blaise'a, gdy próbował wszystko Ginny wyjaśnić. Nie, nie chodziło mi o pannę Weasley, a o Zabiniego. Czułam jego ból, tęsknotę, złość, wściekłość. Czułam jego miłość do Ginny. A więc myliłam się. Adresatem listu był Zabini, który pojawia się w Gospodzie pod Świńskim Łbem równo o północy. Draco prosi go o pomoc w zadaniu dla Czarnego Pana, ale z początku Blaise się nie zgadza; nie chce wyjeżdżać i zostawiać Ginny. W końcu jednak ulega namowom Dracona - jestem ciekawa, jak odbierze to Weasley. Po pierwsze - czy to rozsądne teleportować się z dzieckiem? Po drugie - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że matka Hermiony oraz Susan musiały chodzić do szkoły z Jamesem Potterem i resztą zgrai. W ogóle - to co u Harry'ego? Nie wspominasz o nim. Ale zeszłam z tematu... Podróż na turniej do Beauxbatons! Severus Snape wypowiada ciekawe zdanie odnośnie młodej Roksany Hope (Grey) i jestem ciekawa, czy przypadkiem ojcem małej nie jest (oby nie znowu!) Voldemort lub (oby nie znowu!) Ray.
Tom jedzie w przedziale z Hermioną... A gdzie Draco? Ogólnie nie podoba mi się pomysł z wypytywaniem Toma o rodzinę Dracona - już to wcześniej robiłaś. Irytuje mnie też fakt, że Hermiona puszcza mimo uszu rady Hope i stwierdza, że Lenkey jest przyjaznym typem. Myśli o nim zupełnie tak, jak Ginny o Zabinim, a to już jest źle. A więc są już w Beauxbatons, każdy ma osobny pokój i własne hasło do owego dormitorium. Co ciekawe, dormitorium Dracona jest w barwach Slytherinu. Czyżby dyrekcja tej szkoły chciała sprawić, by przybysze poczuli się jak w domu? Wciąż nie rozumiem zasad tego turnieju. Wnioskując z jednej z wypowiedzi Toma, będzie kilka zadań, ale tak naprawdę nic więcej nie wiem, a powinnaś poruszyć tą kwestię już dawno. Och, perspektywa Susan bardzo mi się podobała. Chociażby z tego względu, że dowiedziałam się o niej czegoś więcej - na przykład, iż była ona zakochana w Ślizgonie. Rozważania pani Hope przerwało pukanie do drzwi, w których stanęła Roksana, siostra Dracona, poszukująca pomocy.
Bal mi się podobał. Nie wiem czemu, ale uważam, że Hermiona przesadza z Tomem, powinna się od niego jak najszybciej odsunąć. Za to taniec z Malfoyem i ta krótka wymiana zdań przyprawiła mnie o ciarki. A to się chłopak zawiódł, gdy trafił do pokoju Granger i okazało się, że zaciągnęła go tutaj tylko z powodu jego siostry. Moim zdaniem zdecydowanie za szybko uległ jej namowom po zapaleniu świeczek. Malfoy powinien być w tym momencie arogancki, przecież dziewczyna go wykiwała! On miał ochotę na małe co nie co, a tu nic... No, może nie do końca, bo po skończonym połączeniu niemal ją pocałował, ale jednak...
Rozdziały od 30 do 33
Hermiona jest zagubiona w swoich uczuciach. Można było się tego spodziewać. Ciekawe... Z jednej strony widzi dobrego Lenkeya, który w rzeczywistości jest zły do szpiku kości, a z drugiej złego Malfoya, który w sumie jest całkiem miły. Nieźle to rozegrałaś. Hm... No i jednak Tom aż taki zły nie jest; zakochany po uszy w pannie Granger chce zrobić wszystko, by ratować ją przed ojcem. Mamy więc dziewczynę i dwóch chłopaków; jeden ma za zadanie doprowadzić ją do Voldemorta, a jednocześnie czuje coś do niej, no i nie zapomina o klubie. Drugi natomiast jest w niej szaleńczo zakochany, ale, niestety jego ojcem jest Czarny Pan. No, i musi wrócić do Hogwartu zaraz po zakończeniu pierwszego zadania - i jak tu uchronić ukochaną? Czyli jednak Hermiona wybiera Toma, bo widzi w nim tylko to, co próbuje jej pokazać. A Susan zachowuje się jak nastolatka, o - przepraszam - jak Lavender Brown i Parvati Patil razem wzięte, jednak trudno się z nią sprzeczać, że Draco jest pociągający i seksowny. No i zdecydowanie zazdrosny. Ech, wątek "jeśli ja jej nie będę miał, to nikt nie będzie" w wykonaniu Malfoya, który jeszcze przed chwilą myślał, iż chce rozkochać w sobie Hermionę i ją porzucić oraz patrzeć jak Gryfonka cierpi jest wręcz żałosny.
Kocham Snape'a i nie podoba mi się, że zrobiłaś z niego popychadło Malfoya. Severus zna się o wiele lepiej na czarnej magii niż młody Ślizgon, tak więc ta cała groźba z Wieczystą Przysięgą to sterta bzdur. No, ale przynajmniej dzięki Severusowi pozbędziemy się ze sceny Toma, a pojawi się Blaise. Jestem przeszczęśliwa. Blaise przychodzący do Hermiony po porady sercowe? Ty tak całkiem na poważnie? Uratowałaś się jego dogryzkami na temat Malfoya... Hermionę poszukującą wrażeń mogę przeżyć. Z ledwością, ale jednak. Ale... Michael Corner w Beauxbatons? Zarzucający pannie Granger iż ta go szpieguje? Mówisz poważnie? Wiem, to ff i w ogóle, ale nie lubię, gdy ktoś zmienia całe życie bohatera książki!
Ten turniej to istna porażka... Przepraszam, ale tak uważam. Jeszcze w Hogwarcie test wiedzowy. W Beauxbatons pierwszym zadaniem również był test, a tu nagle... mini quidditch? Mówisz poważnie? To co, na końcu może labirynt albo jezioro do przepłynięcia w pław? Nie rozumiem dlaczego uczniowie zostali typowani ze względu na wiedzę, skoro nie o nią tu chodzi. Cóż, zakładam, że Malfoy będzie musiał pomóc Hermionie z miotłą, jeśli chce, by przeszła ona do trzeciego zadania. No i w końcu Hermiona porozmawiała z bratem. Jestem wdzięczna, że nie rzucili się w sobie ramiona i tak dalej - uwielbiam za to Michaela. Nie dość, że jest rozsądny, to jeszcze rzucił trochę światła na postać Ray'a, który, jak się okazało, żyje. I znów irytuje mnie to, że Susan, zamiast powiedzieć coś na ten temat, ironizuje na temat brata Hermiony. Zaczynam odnosić wrażenie, że Ray Corner nie jest tylko ojcem Michaela i Hermiony, ale także Roksany, córki Susan. Nie sądziłam, że Blaise będzie za tym, by oddać Voldemortowi Hermionę, zawiodłam się na nim.
"Przestań wybrzydzać, schowaj dumę w kieszeń i pamiętaj, o jak wysoką stawkę walczysz." - dziwne słowa, bo nie sądzę, by wygrana w tym turnieju była aż tak wysoka, ale przypomniałam sobie o pewnym wątku, o którym Ty najwyraźniej zapomniałaś. Co z planem, iż Hermiona ma się zbliżyć do Malfoya i dowiedzieć się, czy jest śmierciożercą? Zasada numer trzy w wykonaniu Dracona dotknęła mego serca i, gdybym stała, ugiełyby się pode mną kolana. Świetnie wyszła Ci Hermiona latająca na miotle. "Ja latam! Malfoy ja latam!", a chwilę później: "Malfoy zdejmij mnie!" rozbawiło mnie do łez. Oj, Hermiono... Łamiesz zasadę numer jeden, a przy tym nie czujesz wyrzutów sumienia po pocałunku z nauczycielem-Draconem? Co się z Tobą dzieje, kobieto? Dobra, Blaise dostrzega zmiany w zachowaniu Malfoya, gdy ten jest z Granger. Logiczne. Ale ciekawi mnie plan Zabiniego i nie wiem czemu, ale ciągle widzę przed oczyma kociołek z Eliksirem Wielosokowym...
Doszłam do ostatniego rozdziału, uff! Trochę mi to zajęło, ale trudno. Ogólnie... Opowiadanie jest ciekawe, to fakt. Masz nawet jakiś pomysł i konsekwentie do niego dążysz, jednak mam sporo "ale". Po pierwsze przeogromne zmiany w kanonie. Po drugie zmienianie osobowości bohaterów. Po trzecie brak Harry'ego i Rona. Rozumiem, że być może trudno było Ci objąć ich wszystkich razem, ale warto wspomnieć o nich od czasu do czasu; w końcu Hermiona zapewne martwi się o Harry'ego, a i Ron wciąż nie jest jej obojętny. Po czwarte: emocje. Czasem ich dawka jest porażająca - w dobrym tego słowa znaczeniu. Potrafię wyczuć wszystko od bohaterów, a innym razem emocji jest brak, zupełnie, jakbyś wyprała bohaterów z uczuć. Po piąte: niekonsekwentność. Zaczynasz jakiś temat i go nie kończysz. Chociażby wątek kotki Belli, wyjazdu Harry'ego, "poddania się" Voldemortowi przez Rona, cały ten turniej we Francji, gazetę, którą dała Susan Hermionie przed wyjazdem... Całkiem tego sporo. Mam wrażenie, że zapominasz, co działo się we wcześniejszych rozdziałach, dlatego uważam, że pomysł ze streszczeniami jest jak najbardziej korzystny - dla Ciebie. Radzę jednak nie publikować tego na blogu.
Poza tym, pomimo wielu powiewów świeżości, wciąż widzę utarte szlaki. Niektóre nowości są jednak bardzo... dziwne i nie wiem co o nich myśleć - mam wrażenie, że są robione na siłę. Chociażby ta cała Susan Hope.
12/20
Spisanie zeznań:
Krótka legenda - na czerwono zaznaczam wszelkie błędy, na żółto to, czego być nie powinno, a w zielonych nawiasach wszystko to, o czym zapomniałaś.
Prolog
"Zła na siebie, że nie potrafiła upilnować jedenastolatki(,) postanowiła odnaleźć ją na własną rękę." - przecinek po "jedenastolatki".
Rozdział 1: Radość często bywa początkiem naszego bólu
" Mimo(,) że wakacje powoli dobiegały końca, ona nie traciła dobrego nastroju." - przecinek przed "że".
"Wolała cieszysz się piękną pogodą i powrotem do szkoły, niż zadręczać się Ślizgonem." - "cieszyć".
"Zdała sobie sprawę, że pani Granger robi to, co kocha, a jej mąż nie ma na to dużego wpływy." - "wpływu".
"(...) a ona nawet nie mogła się dowiedzieć, o co, bo(,) ilekroć próbowała coś podsłuchać(,) czy wypytać o szczegóły, oni, albo ją zbywali, albo udawali, że wszystko jest w porządku." - przecinki.
"Sówka w odpowiedzi wzbiła się w powietrze(,) by po chwili znów usiąść, ale tym razem na krawędzi stolika z kwiatami, na którym leżał kawałek pergaminu." - przecinek.
"Jutro z Ronem i Ginny jedziemy na Pokątna po przybory szkolne." - "Pokątną".
"Chcielibyśmy się z Tobę spotkać zanim pojedziemy do Hogwartu." - "Tobą".
"Gdybym, chociaż wiedziała, o co się ciągle kłócą!" - przecinki.
"Kiedy już znaleźli się na Pokątnej, Szalonooki pozwolił Harremu, Ronowi, Hermionie i Ginny zrobić zakupy samodzielnie." - "Harry'emu".
"- Wiesz, co? – zaczęła ruda(.) –Postanowiłam odpuścić sobie Harrego." - kropka, przerwa po myślniku, "Harry'ego".
Rozdział 2: Dziwne spotkanie i kłamstwa
" - Zapomnijcie, że mnie tu widziałyście. Myślę, że chociaż tyle należy mi się za uratowanie wam życia – wyszeptał(.)" - kropka.
"- Chodź – powiedziała(,) wychodząc z wnęki pomiędzy budynkami(.) – Musimy odnaleźć resztę."
" - Masz rację... Nic tu po nas... – odpowiedział Malfoy(,) zerkając ukradkiem w stronę uliczki, w której nadal stały Gryfonki."
" Kiedy dziewczyny bezpiecznie dotarły do sklepu Freda i Geogre’a (...)" - "George'a".
"Ginny i Hermiona cierpliwie tego wysłuchały(,) zdając sobie sprawę, że i tak by ich to nie ominęło."
"-Jak dobrze, że już jesteś! Martwiłam się! – krzyknęła(,) rzucając jej się na szyje i mocno przytulając." - przerwa po myślniku, "szyję".
" Nic nie wskazywało na to, że zamierza coś powiedzieć(.)"
"-Dopiero, szesnaście lat..." - brak przerwy po myślniku.
"Mimo wszelkich starań(,) Hermionie nie udało się wyciągnąć z matki niczego konkretnego."
"-Gdzie ty byłeś tyle czasu?! – powiedziała podniesionym głosem(.)" - przerwa po myślniku.
"Będę później.!" - kropka albo wykrzyknik, nie wszystko na raz.
" -Czy to album? – zapytała(,) nie mając pojęcia, co o tym wszystkim myśleć." - brak przerwy po myślniku.
Masz przeogromną manie nie wstawiania pauz po myślniku, a to już jest błąd. Uważaj na to, zdecydowanie. Masz też problem z pisaniem dialogów. Fakt, iż po myślniku zaczynasz zdanie wielką literą, powinien podsunąć Ci myśl, że zdanie przed myślnikiem kończymy kropką.
Rozdział 3: Przepaść wspomnień i straconych dni
"Przed chwilą wrócił z pracy i teraz pewnie je kolację! – krzyczała Hermiona,(;) do oczu napłynęły jej pierwszy łzy, które zaraz miały spłynąć po policzkach(.) "
"Musisz kłamać... – teraz już płakała na dobre." - wielka litera.
"Matka wyciągnęła do niej ręce chcąc ją przytulić, ale Hermiona zareagowała pierwsza(.)"
"Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi. Nie odpowiedziała, nie chciała teraz nikogo widzieć. Ale przybysz miał inny zamiar, bo chwilę później uszu dziewczyny dobiegł dźwięk otwierających się drzwi." - powtórzenia.
" Zostaw mnie samą(.) – znów odezwała się brązowowłosa siadając obok niego." - wielka litera.
"Teraz oskarżasz tylko Jean, dlatego(,) że to ona ci o wszystkim powiedziała."
" -Wiedziałem, że najpierw nie będziesz mnie chciała widzieć, a później mi podziękujesz, że zostałem – uśmiechnął się do czekoladowookiej(.)"
"George uśmiechnął się czuje do dziewczyny." - "czule".
" -Och, już nie śpisz – powiedziała nieśmiało matka(,) pojawiając się w pomieszczeniu."
"Pomyślałam, że będziesz głodna jak wstaniesz... – wciąż niepewnie kontynuowała pani Granger(,) spoglądając na córkę." - wielka litera.
Rozdział 15: Radość z poznania i ból ze straty
" Wciąż musiałam znosić Malfoya cztery godziny w tygodniu więcej niż normalnie (...)" - a nie sześć?
"Chciałam, żebyście same sobie wszystko wyjaśniły, ale widzę, że przyda wam się pomoc – powiedziała, a jej słowa zabrzmiały naprawdę szczerze(.)"
"Będę wiedziała, jeśli mnie okłamiesz(.) – znów poczułam, że się uśmiecha." - wielka litera.
"Próbowałam, ale nie mogła(m)."
"-A jeśli powiem, że nie możesz, to posłuchasz? – zapytałam(,) nie patrząc na niego."
"-Może to sprawdzisz? – słyszałam po tonie jego głosu, że jest rozbawiony." - wielka litera.
" -Wiesz, co? – odezwał się, gdy zaczęło wyraźnie doskwierać mu moje milczenie(.) – I tak się dosiądę." - wielka litera.
" -Wiedziałam(.) – Przez moment patrząc w jego głębokie, brązowe oczy, zapomniałam o całym świecie."
"Kto jak kto dla Susan Hope dotrzymywała słowa." - "ale".
"Nie spodziewałam się ciebie o tej porze – powiedziała szczerze i uśmiechnęła się do pani Hope(.) – Wejdź, zapraszam – dodała, i gestem dłoni zaprosiła do środka."
"Niestety(,) córce pani Granger nigdy nie było dane poznać osobiście Susan Hope."
"-Obiecaj mi, że nigdy jej o tym nie powiesz – poważnym tonem powiedziała pani Granger, patrząc głęboko w oczy swojej rozmówczyni(.) – Obiecaj..."
"Chciałbym uniknąć tego spotkania albo, chociaż odwlec je trochę w czasie, ale lepiej, jeśli dowiesz się teraz, niż z gazet (.)"
"-Moja mama nie czarowała – przerwałam mu(,) kręcąc szybko głową, czego on nie mógł zobaczyć."
" -Wyrzekła się magii jeszcze zanim się urodziłaś. Nigdy ci o tym nie mówiła? – zapytał(,) odwracając się w moją stronę"
"-Pan chyba nie mówi, że ona… - nie byłam w stanie dokończyć." - wielka litera.
"-A co z moim ojcem? – zapytałam szeptem(,) patrząc na niego zaszklonymi oczami(.) – Czy..."
"Myślę, że twoja matka, kazała mu się ukryć(.) – mówił to rzeczowym tonem (...)" - wielka litera.
"Mimo(,) że sama jej jeszcze nie rozumiałam."
Rozdział 20: "Chyba się zakochałam"
"Posłałam jej pytające spojrzenie, ale ona jedynie przyglądała mi się(,) stojąc nieruchomo w progu."
"Czułam jak oczy otwierają mi się szeroko ze zdziwienie(,) a brwi podjeżdżają wyżej na czoło."
"Sprawa, z jaką do mnie przyszła(,) wydała mi się nagle strasznie błaha i nieistotna."
"- Nie spotykam się z nim – szepnęłam z przestrachem(,) zamykając drzwi łazienki, czym zmusiłam pannę Weasley, żeby weszła do środka zamiast nadal sterczeć w progu."
"Coś się stało? – zapytała ruda(,) wychodząc z łazienki i strzepując z wody wilgotne ręce" - "wodę z wilgotnych rąk".
" - Właściwie to tak... – odpowiedziała niepewnie(.)- A co?"
"Nic, nie ważne(.) – zrobiło mi się trochę głupio, szczególnie, że wiedziałam, iż Luisa pilnie nam się przysłuchuje." - wielka litera.
"Mimo(,) że historia o drugim człowieku w jej umyśle wydawała mi się równie nieprawdopodobna (...)"
"- Ja mam problem, więc jako mój przyjaciel, mógłbyś się tym bardziej przejąć(.) - Draco(,) jakby nie słysząc mojej wypowiedzi(,) wszedł do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi(.) – Przyjaciele się tak nie zachowują! – krzyknąłem za nim."
" - Nie mniej oczekuję od ciebie pomocy(.) – nie dawałem za wygraną."
Postanowiłam na tym etapie zakończyć wypisywanie błędów. Jest ich sporo, naprawdę sporo. Interpunkcja się kłania, moja droga. Zdecydowanie musisz nad tym popracować. Po raz kolejny przypominam, że po myślniku stawiamy przerwę. Dość często zdarzają Ci się literówki, nie zapisujesz poprawnie imion i nazwisk bohaterów, a w kilku rozdziałach, z których nie wypisywałam błędów, pojawiają się zupełnie inne słowa, niż być powinny. Czytaj rozdziały przed publikacją i sięgnij do kilku stron internetowych o interpunkcji, a może poszukaj bety, która nie tylko poprawiałaby Twoje rozdziały, ale także co nie co powiedziałaby Ci o Twoim problemie. Być może w krótce mogłabyś się obyć bez osoby pomagającej.
5/10
Przeszukanie kieszeni:
Lewa kolumna. Na samej górze informacje - według mnie bardzo potrzebne. Miło, iż podajesz autorkę szablonu.
Linki - nie masz ich za wiele, ale są za to ładnie posegregowane i dobrze się prezentują.
Autorka - jeśli chcesz podawać takie informacje, to równie dobrze zakładki może nie być. Czytelnik, wchodząc na tą podstronę, ma nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej niż suchych faktów takich jak nick, imię, datę urodzenia czy to, od kiedy jesteś w blogosferze. Chcemy poznać prawdziwą, siedemnastoletnią Natalię - dowiedzieć się, co lubi, czego nie lubi, dlaczego pisze... Cokolwiek, byleby nie tylko takie suche fakty!
Bohaterowie- od razu wciskam "nie lubię". Nie potrzebuję informacji typu do którego domu należy bohater, czy też ile ma lat, bo to wiem z, uwaga, opowiadania. Tak samo nie potrzebuję wiedzieć, że Hermiona jest inteligentna, a Draco arogancki! Poza tym te zdjęcia mnie oburzają. Kreuj bohaterów słowem, a nie obrazkiem!
Subskrypcja
SPAM | Informacje o nowych rozdziałach
I cóż mam zrobić? Linki są w porządku, w zakładce o sobie musisz jeszcze sporo zmienić, a ostatniej podstrony powinno w ogóle nie być. Subskrycja i spam - jak najbardziej, może dodaj też zakładkę o blogu? Mogłabyś wyjaśnić w niej skąd pomysł na takie opowiadanie, fabułę, bohaterów, adres...?
3/10
Indywidualizm:
Wspominałam o tym w dużej mierze już w analizie tekstu. Wprowadzasz sporo nowości do tego typu opowiadań, jednak wiele wydaje mi się zrobionych na siłę. Dużą odskocznią jest to, że nie skupiasz się tak bardzo na relacjach Świętej Trójcy - nie muszę po raz kolejny czytać, jak to wściekły jest Ron, iż Hermiona całuje się po kątach z Draconem, jednak brakuje mi tu i Pottera, i Weasleya. Dodałaś także swoich własnych bohaterów (chociażby Tom, Lucy czy Susan), ale zapominasz o postaciach bardzo ważnych dla tomów Rowling (gdzie jest Hagrid?!). Zmieniłaś także Hermionę - nie jest już zwykłą szlamą, tylko córką czarownicy i śmierciożercy. Trzeba jednak pamiętać, że opierasz się na książkach - może i fabuła jest Twoja, ale bohaterzy, pomysł na czarodziejów i miejsce akcji wciąż pozostaje wytworem wyobraźni pani Rowling.
4/7
Wyrok:
Jestem zachwycona zarówno adresem, belką, jak i wyglądem ogólnym bloga. Treść jako taka jest dobra, niestety wciąż pełna błędów (tak, ostatnie rozdziały również). Dodatków praktycznie nie masz, niestety, tak więc musisz nad nimi popracować. Na szczęście masz coś z oryginalności, tak więc zyskałaś sobie nową czytelniczkę, moja droga.
4/5
Razem: 44
Wyrok: Parę dni w areszcie
Odrzuciła wielki kalkulator na bok, marszcząc brwi. Od kilkunastu ostatnich minut do jej uszu dochodziło ciche skrobanie oraz dźwięk szarpanego papieru. Wanilia odsunęła się od biurka, spoglądając na sklątkę.
- Sam, nie! - krzyknęła, wyszarpując zwierzęciu resztę akt, które musiały zsunąć się z szafki. - Ty wredna sklątko!
Poirytowana wyszła z gabinetu, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Zeszła na dół, do cel więźniów, gdzie w klitce opatrzonej cyfrą 432 siedziała dziewczyna o imieniu Hope.
- Witaj - powiedziała strażniczka, podzwaniając kluczami. - Mam dobre i złe wieści. Niestety, będziesz musiała spędzić z nami jeszcze kilka dni, ale z drugiej strony zyskałaś nowego sojusznika, czyli mnie. Mam nadzieję, że aż tak źle Ci tu nie będzie. No, i przynajmniej będziesz miała czas na powrócenie myślami do kilku ważnych rzeczy.
Wanilia pognała po schodach swojego gabinetu, gdzie Sam zdążył powyjadać już połowę książek. Wściekła, sięgnęła po różdżkę i wylewitowała zwierzę wprost pod drzwi Ihtira. Ozdobiła je różową wstążką i dołączyła karteczkę: Iście drogiemu konsultantowi. PS. Ma na imię Sam.
- Sam, nie! - krzyknęła, wyszarpując zwierzęciu resztę akt, które musiały zsunąć się z szafki. - Ty wredna sklątko!
Poirytowana wyszła z gabinetu, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Zeszła na dół, do cel więźniów, gdzie w klitce opatrzonej cyfrą 432 siedziała dziewczyna o imieniu Hope.
- Witaj - powiedziała strażniczka, podzwaniając kluczami. - Mam dobre i złe wieści. Niestety, będziesz musiała spędzić z nami jeszcze kilka dni, ale z drugiej strony zyskałaś nowego sojusznika, czyli mnie. Mam nadzieję, że aż tak źle Ci tu nie będzie. No, i przynajmniej będziesz miała czas na powrócenie myślami do kilku ważnych rzeczy.
Wanilia pognała po schodach swojego gabinetu, gdzie Sam zdążył powyjadać już połowę książek. Wściekła, sięgnęła po różdżkę i wylewitowała zwierzę wprost pod drzwi Ihtira. Ozdobiła je różową wstążką i dołączyła karteczkę: Iście drogiemu konsultantowi. PS. Ma na imię Sam.
Jestem wielka! ;D Przebrnęłam przez ocenę
OdpowiedzUsuńWanilio, dłuższej się nie dało? ;p
Wiesz, Clo, napisałam więcej, ale tak jakoś mi się połowa usunęła ; P
UsuńHah, no to następna będzie zajmować 20 stron w Wordzie ;p
UsuńClo, chcesz się wykazać?;>
UsuńJa? Nieee! ;P Ja, taka mała Muszka?
UsuńJako, że zostawiliście na moim blogu SPAM to z czystej ciekawości zapytam - jest ktoś chętny w przyszłości oceniać bloga na podstawie anime i mangi Bleach?
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że bardzo nie podoba mi się fakt, że ocenialnia zostawiła spam pod notkami na moim blogu zamiast w spamowniku.
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszamy, to na pewno się więcej nie powtórzy. Jest nam przykro z tego powodu, obiecujemy poprawę.
UsuńPozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
Nie ukrywam, że Gaol roznosi SPAM bezsensu, bo po co wysyłacie go na blogi gdzie nie ma trzech notek? Można się zgłosić z rozdziałem + prologiem (to nie ma najmniejszego sensu, podkreślam)? No i po co spamujecie na blogach, które i tak nie ocenicie z zainteresowaniem? Nie spotkałam się, aby któraś z was oceniała mangę i anime.
UsuńMyślę, że chcąc SPAMować trzeba to jednak robić z tak zwaną głową, nie sądzicie?
Jeśli już spamować to jest od tego spamownik, a u mnie na obydwóch blogach spam został umieszczony pod rozdziałami :/.
UsuńJuż się zgłosiłam do oceny, ale i tak mi zaspamowano notki :/.
Droga 香奈子!
UsuńGdybyś nie zauważyła, ja oceniam Mangę i Anime, więc nie zarzucaj nam, iż spamujemy bez sensu, ponieważ tak nie jest.
Pozdrawiam
Droga Clouds,
Usuńale nie oceniacie blogów z dwoma postami, prawda? I naprawdę, ostatnia rzecz, którą bym chciała zrobić to zgłosić się do ciebie do oceny :) Poza tym oglądałaś Bleacha? Żeby oceniać mój blog trzeba się orientować w sytuacji przed stu laty :)
Ale zawsze możesz zgłosić się z większą ilością postów, nieprawdaż? -.- Tu chodzi o to, byś wiedziała w ogóle, że ta ocenialnia istnieje...
UsuńWeźmy pod uwagę też to, iż nie wszystkich interesuje/nie wszyscy znają mangę i anime. Przykro mi, że nie ma oceniającej, która oceniłaby Twojego bloga, jednak nie mamy na to wpływu.
UsuńObserwuję "katalog ocenialni", zresztą jeden z moich blogów został już oceniony na "gaolu", więc doskonale wiem, że istnieje.
UsuńClouds, dlatego upraszam o nie wrzucenie SPAMu tam gdzie popadanie, zwłaszcza, że spamujący powinien jednak spamować tam, gdzie jego SPAM być może zostanie przyjęty, ot, to wszystko. SPAM również świadczy o jakości ocenialni. Nie uważasz, że to troszkę bezsensu spamować na blogach, które i tak nie zostaną ocenione, ponieważ oceniające po prostu nie znają się na jego tematyce? :)
BOŻE, WIDZISZ I NIE GRZMISZ?! Czy ja przypadkiem nie zostawiłam wam informacji, że nie życzę sobie SPAMU? Nie? Och, oczywiście, że tak! I przed komentarzem JAK BYK stoi informacja, że NIENAWIDZĘ SPAMU. Nie widać? Wątpię. Więc powiedzcie mi, drodzy szanowni oceniający, dlaczego, do jasnej cholery, któreś z was zostawia mi znowu spam pod postem? Czytać nie potrafią? No chyba nie! Więc o co chodzi? Wytłumaczcie mi to, bo naprawdę wychodzę z siebie i nie rozumiem waszej postawy w tym momencie. Czy wy spamujecie, bo ktoś wam każe? Dostajecie pieniądze za to? To sobie kurde zapisujcie adresy, na których spamowaliście. Jesteście chyba ostatnią ocenialnią, do której bym się zgłosiła w tym momencie.
OdpowiedzUsuńOdpisywałem Ci już na temat spamu.
UsuńPoza tym, skąd mamy wiedzieć, który to Twój blog, skoro nie podajesz adresu?
Trochę spokojniej, obiektywnie, nie jesteśmy Duchem Świętym, nie czytamy w myślach.
*facepalm* A po co mam podawać adres, skoro mam go w profilu, Duchu Święty?
UsuńOdpisywałeś mi na temat spamu jakiś czas temu, więc ja dodałam stosowną informację, żeby tego spamu nie dostać, a i tak go dostałam. NO WYBACZ!
Karen, obecnie mamy problem z jedną z oceniających, która spamuje nie patrząc na nic i staramy się go rozwiązać, daj nam trochę czasu.
UsuńPoza tym, jakbyś przypadkiem miała z tym problem, to jesteśmy nowi na blogspocie i nie ogarniamy wszystkich jego możliwości i opcji.
Karen, bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji. Przepraszam w imieniu całej ocenialni i obiecuję, że na przyszłość będziemy się starać unikać podobnych sytuacji. Myślę, że problemy ze spamem mają niekiedy związek z "ogarnięciem" Blogspotu, o którym pisał Ihtir. Łatwo jest przegapić informację o nietolerancji spamu, jeśli się nie wie, że należy jej szukać dopiero po otworzeniu okienka komentarza. Niemniej raz jeszcze przepraszam. Widzę, iż cała ta sytuacja dość mocno Cię oburzyła, jednak uprzejmie proszę o zachowanie spokoju i uprzejmości.
Usuńwiem, że to trochę spóźnione, ale dziękuję za ocenę. Podziwiam Cię za wnikliwość, bo momentami miałam wrażenie, że znasz Niewidzialną lepiej ode mnie, co mnie trochę zawstydziło.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko przemyślałam sobie to, co powiedziałaś i postaram się jakoś to wszystko "ogarnąć", chociaż na ratowanie niektórych rzeczy i wątków jest już a późno...
Jeszcze raz dziękuję ^^
Pozdrawiam ;)