czwartek, 23 sierpnia 2012

[015]. Ocena: dusze-cieni

   Wanilia weszła do więzienia, dysząc ciężko. Była wściekła; jasne spodnie i białą bluzkę zdobiły wykwintne plamy z błota, a tiara, nieco przekrzywiona, zasłaniała jej zielone oko. Jedyne, co uchroniło ją od głośnego ryku, jak nazywała swój płacz, był fakt, że nie była w Hogwarcie, a więc mogła w spokoju słuchać muzyki i udawać, że nie widzi zdziwionych spojrzeń.

Oskarżony: dusze-cieni
Oskarżająca: wanilia.

Pobieżny ogląd więźnia:

   Dusze cieni niewiele mi mówią. A choć zastanawiam się i zastanawiam, co też adres może oznaczać, nie dochodzę do żadnego wniosku. Sugerujesz, że dusza ma cień? A może to cień ma duszę? Nie wiem, nie pojmuję sensu tego adresu... Połączenie dwóch słów łatwo zapada w pamięć, a ja mimo to wciąż nie jestem przekonana, czy podoba mi się, czy może jednak nie.
   Tekst na belce Twojego aurorstwa. "Dusza  jest jak cień, nieśmiertelna. Nawet po śmierci trwa." Nie zgadzam się. W porządku, według naszej religii dusza jest nieśmiertelna (co samo przez się oznacza, że "nawet po śmierci trwa"), ale cień bynajmniej aż tak trwały nie jest. Wystarczy, że zajdzie słońce (lub zgaśnie inne źródło światła), bądź zniknie przeszkodza dla promieni i już. Cienia nie ma. Jest to oczywiste nawiązanie do adresu, nie mniej jednak pozbawione jakiekogolwiek sensu. Moim zdaniem chciałeś po prostu czymś zabłysnąć. Cóż, zabłysnąłeś nie tym, czym powinieneś.
   Po adresie spodziewałam się czegoś bardziej mrocznego, a tu witają mnie odcienie brązu. Nie, narzekać na kolorystykę nie będę, ale nagłówek z postaciami TVD (The Vampire Diaries) jest dla mnie dość dużym zaskoczeniem. Nie tego się spodziewałam.
4,5/10

Ubiór więźnia:

   Podoba mi się kolorystyka. Beże i jasne brąze ładnie ze sobą współgrają, jednak nie jestem przekonana do tekstury w tle zewnętrznym. Jakoś tak... Ni to zgnieciony papier, ni to piasek. Nie pasuje tutaj po prostu.
   W nagłówku mamy tekst traktujący o krwi (w końcu wampiry, tak?) oraz Elenę i Stefana. Pierwszy raz spotykam się z tym, iż Stefan jest przedstawiany jako ten główny bohater, mam więc nadzieję, że i tak będzie w rozdziałach. No, ale wracając do nagłówka. Jestem upierdliwa, wiem, ale po raz kolejny mówię, iż za dużo się tu dzieje. Mamy malutką Elenę w lewym dolnym rogu, z góry pada na nią światełko i jakieś pióra/odłamki szyb, z boku stoi globus... Jakby tego było mało, mamy tutaj trzy twarze Stefana i jakieś rozwalone pomieszczenie. Naprawdę za dużo, a i nie pojmuję co do całości ma ten cały globus. I choć nagłówek utrzymany w ładnych, pasujących do całości, kolorach, to i tak jestem zdecydowanie na nie.
   Patrzę tak sobie na czcionkę i mam nadzieję, że mnie wzrok myli, na oczka mi padło, może mam jakieś zaćmienie lub coś. Czcionka, a i owszem, ładna, ale zdecydowanie nie do tekstu bloga mój drogi! Ramki, tytuły, nagłówki, listy...! Wszędzie, byle nie tu! To będzie koszmar dla moich oczu i dla mnie, przedzieranie się przez ten gąszcz liter, gdzie przecinek przybiera formę "ogonka" litery. Cudownie wręcz...
   Równie zła jest czcionka tytułów postów. Naprawdę tego nie widzisz? Gdy tylko wstawiasz polskie znaki (ą, ę, ż, ź itd.) to ona się zmienia i masz mały miszmasz, co wygląda wyjątkowo nieestetycznie.
5/10

Analiza treści:

Prolog
   Długo męczyłam się nad tym prologiem, ze względu na tę okropną czcionkę. Niestety, nie mam na laptopie Worda, więc nie mam jak tego skopiować i wkleić gdzieś, gdzie mogłabym zmienić to "coś" na Verdanę, czy moją ukochaną Georgię.
   A więc jest to opowiadanie o Damonie, Elenie i Stefanie. Zaskoczyło mnie to, że prolog był pisany z punktu widzenia starszego pana Salvatore, skoro nie pojawia się on nawet na nagłówku. W każdym razie... Prolog sam w sobie był dość ciekawy, ale strasznie się dłużył. Ten początek, "ciarki" na skórze wampira (serio?), opis dziewczyny, chrząkanie... To wszystko jakoś mnie nie przekonało. To nie był mój Damon. Dopiero później akcja się rozkręciła, gdy owa dziewczyna podeszła do niego, niezauważona i dała jasno do zrozumienia, że się znają. Zaintrygowała mnie i przez moment miałam nadzieję, że to będzie Elena - och, byłby to miód dla mojego serca! Nikt mi nie wmówi, że nie byłoby to ciekawe opowiadanie, gdyby Damon zapomniał, że poznał kiedyś Elenę, a ona się go nie boi i już go nie kocha (czy tam nic do niego nie czuje, jak kto woli). No, ale okazuje się, że owa dziewczyna jest wnuczką Dorothei, niani braci Salvatore. Najwyraźniej była ona także czarownicą (a to się skubana ukryła! W domu faceta, który zabijał wampiry!)
   Po krótkiej wymianie zdań, kobieta wspomina, iż Stefan zamieszkał w miasteczku i znalazł sobie dziewczynę - Elenę, potomkinię ukochanej Katherine. Wiadomość ta raczej nie ucieszyła Damona, bo zabił kobietę.

Rozdziały od 1 do 4
   Podoba mi się ten punkt widzenia Stefana. Nie myślałam nigdy nad tym, że przecież i on chodził kiedyś do tej szkoły. Bardzo dobrze oddałeś jego "wspomnienia" dotyczące tego budynku, a gdy doszłam do momentu, w którym Stefan znalazł się przed łazienką (a przecież "kilka" lat temu był tam sekretariat!) to aż parsknęłam śmiechem. Elena chce się przenieść z języka angielskiego...? Cóż, przypomina mi to Zmierzch i Edwarda Cullena, który koniecznie chciał uciec przed Bellą. Aż za bardzo mi zajechało Zmierzchem... O ile początek tego rozdziału mi się podobał, o tyle końcówka zupełnie nie przypadła mi do gustu. To całe porównywanie Katherine i w ogóle wspominanie o niej tak szybko... Nie, jakoś nie nastrajam się specjalnie pozytywnie.
   Zaczyna denerwować mnie pierwsza osoba w Twoim wykonaniu. "Kolejne dni", "wypadał piątek", "tak było pewnego poranka"... to wszystko daje poczucie, że czytam nie bardzo udany reportaż. Niestety, właśnie takie odnoszę wrażenie. Masz bardzo dużo powtórzeń, wiesz? I czasem zapominasz o wielkiej literze na początku zdania. A jeśli chodzi o treść... Umieram. Nie tak wyobrażałam sobie Stefana, absolutnie zepsułeś mi jego (i tak przeze mnie nie lubianą) postać. O ile w serialu irytował mnie swoją bezgraniczną i ślepą miłością do Eleny, o tyle tutaj denerwuje mnie swoją... beznadziejnością i zwykłością. Te jego przemyślenia są żałosne, porównywalne do piętnastoletniego chłopca, a nie do wampira, który żyje już ponad stulecie. Dobra, moment... Zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze czytam ze zrozumieniem... Elena, która uspokaja się o wiele szybciej niż Stefan? Salvatore, który zapomina o jakiejś obcej sile i całuje pannę Gilbert pod drzwiami szkoły (no, to, że całuje, to jeszcze mogę zrozumieć...) i... Stefan Salvatore, któremu BIJE SERCE? Wszystkie moje ówczesne przekonania co do wampirów legły w gruzach...
   Zaczynając czytać ten rozdział, zastanowiłam się nad tym, w jaki sposób piszesz. Mam wrażenie, że każdy rozdział to kartka z pamiętnika danego bohatera. Nie jest to dziennik, nie jest to też typowe opowiadanie (w pierwszo- czy w trzecioosobowej narracji) i mam nadzieję, że taki był zamysł. Początek perspektywy Eleny spodobał mi się; takie rozważania nastolatki na temat chłopaka, który jej się po prostu podoba. Jednak przejście do Jeremmy'ego i powtarzanie bez końca, jaki to ten jej brat nie jest - woła o pomstę do nieba. Czekaj... "Grecki bóg"?! Mówisz poważnie? Zajechało Zmierzchem i to jak... Dziwi mnie jednak, że Elena w ogóle nie myśli o tym, co zaszło w szkole - a mianowicie o tej dziwnej "sile", która - jak zrozumiałam - zraniła ją w łydkę. Zrobiłeś z niej robota, mechanizm i to o wiele lepszy od wampirów, jak widać. Jednak i tak najdziwniejsze było to, że Elena zatrzymała się przy wozie Stefana, a ten, ot tak, znów ją pocałował. A co tam, że ona nawet nie zna imienia Stefana, greckiego boga, Salvatore. Ich rozmowa wyszła jakoś tak... nienaturalnie.
   Och... Cóż, Salvatore nie przyszedł na przyszykowaną przez Elenę kolację. Podoba mi się ten fragment; wszystkie te przygotowania: świece, muzyka, jedzenie... I to rozczarowanie. Jednak i tak uważam, że najlepszy był moment, gdy panna Gilbert doszła do wniosku, że zaczyna świrwać. Niestety, zepsułeś mi to stwierdzeniem, że ona kocha pana Stefana, greckiego boga, Salvatore. W końcu zaczynam być szczęśliwa - te rozmyślania Salvatore na temat Eleny są wprost iście "stefańskie". Co prawda uważam, że całość dzieje się za szybko; to całe zauroczenie, ba! zakochanie... Nie, to wręcz niedopuszczalne, śmieszne i żałosne, ale jednak owe refleksje wyszły Ci dość dobrze. Och! Biedna Elena płacze, bo chłopak, którego zna... dzień? Dwa? No, nie ważne... Chłopak, którego kocha, jej unika. Aż mi się, przepraszam za wyrażenie, rzygać chce. Nie trawię tego, zupełnie nie. I jeszcze to "przypadkowe spotkanie" zakończone aż dwoma pocałunkami i spacerkiem w stronę szkoły, trzymając się za rączki. Ach, jak uroczo, ach, jak wesoło! Brakuje mi tu jeszcze tęczy i śpiewających ptaszków.

   Powiem Ci tak: za szybko. Błagam, już w drugim rozdziale koniecznie musieli się pocałować, tak? Proszę... Czuję się, jakbym czytała tanie romansidło. Żadnego napięcia, niczego - oni się nawet, do cholery, nie znają! Poza tym - gdzie Damon? Zupełnie o nim zapomniałeś. Pojawił się w prologu - BACH - i zniknął. Smutno tak bez niego, może wprowadził by więcej życia do Twojego opowiadania, bo - jak na razie - to dno. Bez obrazy.
   Poza tym trochę tęskno mi do opisów. Nie, emocje opisujesz wręcz w nadmiarze, nie raz i nie dwa powtarzając się, ale bardzo brakuje mi opisów pomieszczeń, przyrody, osób... W porządku, muszę Ci oddać, że całkiem sprawnie pokazałeś nam Elenę. Stefan wyszedł Ci mniej zgrabnie, ale to by było na tyle, jeśli chodzi o opisy... Ach, nie - zapomniałam! Czerwony budynek szkoły, to jest to, co zapadło mi w pamięć.

Rozdział 16
   Widzę znaczną poprawę, wiesz? Na początku nieco chaotycznie, ale i tak znacznie lepiej. Piszesz jakby... dojrzalej, pewniej i zgrabniej, jednak wciąż popełniasz bardzo dużo błędów. Rozmowa Bonnie i Eleny wyszła, niestety, nienaturalnie. A raczej powinnam powiedzieć, że nienaturalnie wypadła Gilbert. W każdym razie - powinna jakoś inaczej zareagować na wieść, że jej przyjaciółka jest czarownicą i zmusiła ją do zrobienia kilku rzeczy, a Stefan wymazał jej pamięć. Ale gdzie tam! Elena jest przecież twarda niczym skała i poszła sobie do szkoły, bo edukacja przecież jest najważniejsza. Zgaduję, że to Lexi była u Stefana, prawda? Cóż... Z jej słów mogło wynikać (ale zupełnie nie takie było zamierzenie), że przespała się z Salvatorem, a Elena tak po prostu odchodzi...? Nie znasz kobiet, chłopie!
   Uwielbiam Lexi - zarówno w serialu, jak i u Ciebie. Taki rozsądny lekkoduch z niej, kocham to, jak jest blisko Stefana. Jednak o ile trawię Elenę w serialu, u Ciebie jej nie znoszę... Zrobiłeś z niej snujące się po mieście zombie - zwłaszcza wtedy, gdy coś jest nie tak ze Stefanem. Te jej przemyślenia są tak beznadziejnie łzawe...

   Jestem na nie. Fabuła mnie nie porwała, bohaterzy są nijacy i po prostu dłuży mi się to czytanie jak nie wiem co. O wiele bardziej podoba mi się prowadzone przez Ciebie Let Rainfall. Dusze Cieni to po prostu istna katastrofa...
2/20

Spisanie zeznań:

  Krótka legenda - na czerwono zaznaczam wszelkie błędy, na żółto to, czego być nie powinno, a w zielonych nawiasach wszystko to, o czym zapomniałaś.

Prolog
"Jednak dopiero, kiedy dojechałem do starego lasu na obrzeżach Mystic Falls(,) poczułem się dziwnie obco."
"Nieliczni mieszkańcy będący tam, patrzyli na mnie jak na kogoś(,) kto nie powinien tu nigdy trafić."
"Z pewnością(,) gdyby nie fakt, że byłem, jestem(,) martwy od kilku dziesiątek lat, mógłbym się nawet przerazić takim odosobnieniem na tym, jakże starym(,) cmentarzysku..."
"Zacząłem gorączkowo zastanawiać się (nad tym)(,)co mogło być powodem mojej interesowności jej osobą."
"Intrygowała mnie(,) co zdarzało się niezwykle rzadko, a właściwie tylko raz w całym moim życiu i to tak dawno, że moja pamięć, choć doskonała, gubiła uprzednie fakty z przeszłości."
"Jak na komendę swojego pana, odwróciłem się (niczym) jak posłuszny szczeniak w druga stronę i prawie, że trafiłem swoją o jej twarz.(i prawie się z nią zderzyłem.)"
"Delikatnie przechyliła głowę na bok(,) odsłaniając przy tym zagojone już nacięcie twarzy, ale widząc jak się temu przyglądam natychmiast zasłoniła policzek włosami."
"Poczułem ich obrzydliwy zapach niosący się wraz z powiewem wiatru(,) jaki wywołało samo przerzucenie ich z jednego (ramienia) na drugie ramię."
"Czyżbyśmy się spotkali wcześniej.(?)"
"- Skąd pewność, że czegoś chcę? - zapytałem(,) używając przy tym(,) ściślej mówiąc(,) mocy(.) - roześmiała mi się w twarz, klepiąc przy okazji po policzku, a kiedy skończyła(,) zaczęła spoglądać na mnie z politowaniem." - po pierwsze nie rozumiem, po co to całe "ściślej mówiąc", a po drugie... Jak mogła "zacząć spoglądać", skoro zapewne już naniego patrzyła, kiedy "roześmiała mu się w twarz" oraz poklepała go po policzku.
"(...)otrząsnąłem się dopiero, kiedy ponownie przemówiła(.)"
"- Będziesz tak stał(,) czy dotrzymasz mi towarzystwa jak prawdziwy secesyjny gentelman(?) - zapytała, (...)"
"- Jesteś wnuczką Dorothy! - kąciki jej ust diametralnie podniosły się ku górze, ukazując przy tym śnieżnobiały uśmieszek, sama natomiast kierując się w stronę kuchni.(.)(Skierowała się w stronę kuchni.)"
" - Chcesz może coś do picia? - usłyszałem jej głos,  (...)"
"(...) i podchodzi do mnie(,) niedbale rzucając mi na kolana medyczny woreczek pełen krwi (...)"
"Śmiało, 0 RH+... twoja ulubiona jak domniemam... - Wzięła ostatni łyk i ponownie tamtego dnia się uśmiechnęła, a jej zęby były zabarwione karmazynową substancją... "
"Eliksir życia z receptury prababek robi swoje - spojrzała na opróżnione opakowanie po jakże myślałem krwi."
"Chciałabyś mnie zabić? - ponownie roześmiała mi się w twarz."
" - Jak myślisz(,) czego potrzebuję do stworzenia eliksiru?"
"- A jak tam rodzina? Co u Stefana? - Zapytała jakby od niechcenia, ale ze swoim impertynenckim uśmieszkiem..."
" I, że znalazł sobie dziewczynę w zastępstwie za Katherine(.) - była perfidna."
"(..) jest potomkinią twojej byłej i mieszka blisko cmentarza, na którym została zagrzebana Katherine? - słucham?!"
"Chwyciłem blond włosy jedna dłonią, drugą zaś złapałem za jej szyję (..)" - blond? Na samym początku była mowa o kasztanowych...!

   Wybacz mi, ale nie będę wypisywała wszystkich błędów. Zajęłoby mi to bardzo dużo czasu i myślę, że nie miałoby większego sensu. Masz spore problemy z zapisywaniem dialogów, interpunkcją, czasem zdaży się błąd ortograficzny (na całym blogu znalazłam chyba 5-6). Składnia również leży, a czasem odnosi się wrażenie, że nie pamiętasz poprzednich rozdziałów, czy też (o zgrozo!) kilku akapitów wstecz (na ten przykład owa sytuacja z włosami w prologu). Niestety, czym idę z czytaniem dalej, tym wcale nie jest lepiej. W "Innych instytucjach publicznych" z prawej strony znajdziesz kilka odnośników, które pomogą Ci w dalszym pisaniu.
1,5/10

 Przeszukanie kieszeni:

    Z prawej strony mamy archiwum z wszystkimi postami, co jest bardzo przydatne, a ponadto menu, w skład którego wchodzą:
O mnie - wszystko ładnie, piękie, ale nie podoba mi się ten tekst o tym, że "(...) łamanie kilku podstawowych zasad w zapisie, ale czy nie w taki właśnie sposób narodziły się owe reguły?" Widzę tutaj brak poszanowania dla oceniających - oni mogą się namęczyć z wypisywaniem błędów, a Ty i tak to olejesz, bo "łamiesz kilka podstawowych zasad", tak? Cóż... Opis dobry, gdzieniegdzie zabawny, bez wielkiej przesady. Miło się czytało.
Linki
- podobają mi się. Są posegregowane i zadbane. O, widzę, że odwiedzasz i mnie! Mam nadzieję, że ta ocena na to źle nie wpłynie... 

   Masz też SPAMownik, odnośnik do facebook'a, który moim zdaniem jest niepotrzebny, skoro nie aktualizujesz wpisów, no i Twój profil na dA. Pozwoliłam sobie zajrzeć i całkiem niezłe prace tam są, choć zdarzają się słabsze.
   Można by się zastanowić jeszcze nad zakładką o blogu, ale w sumie nie jest źle.
7/10

Indywidualizm:
   Powiem krótko: zero, null, nic. Bohaterzy nie Twoi, świat nie Twój, jedynie "pomysł" można nazwać Twoim, choć wcale nie jest on oryginalny. Diamentralnie zmieniłeś charaktery bohaterów, co wcale na dobre nie wyszło, więc nic, tylko usiąść i płakać nad oryginalnością. 
   Pomyśl może nad czymś, co wniesie do opowiadania nutkę świeżości - byleby nie był to miłosny trójkąt między Eleną, Stefanem i Damonem. Niestety, nie mogę Ci za wiele pomóc, bo po pierwsze - to Twoje opowiadanie, a po drugie - wiele pomysłów, które przychodzą mi do głowy, było już wykorzystanych w serialu lub w innej książce, także... Nic, tylko wysilić mózgownicę i nadać to "coś" opowiadaniu.
2/10

Wyrok:

   Adres mi się nie podoba, belka również nie, za nagłówkiem też nie przepadam. Kolorystyka jest cudowna, ale czcionka wręcz błaga o zmienienie. Fabuła jako taka wymaga definitywnej naprawy, jak i błędy pojawiające się co najmniej co drugą linijkę tekstu. Dodatki mogą sobie być, ale nad oryginalnością musisz popracować...
2/5

Razem: 24
Wyrok: Co najmniej 20 lat

   Nilka zajrzała niepewnie do celi tpiapiaca, mając nadzieję, że ten jeszcze nie śpi. I faktycznie, wysoki chłopak leżał na pryczy, a nogi wystawały dobry kawałek, zwisając nad ziemią. Uniósł się niespiesznie i spojrzał na nią, nie komentując wyglądu strażniczki. 
  - Witaj. Przepraszam, że tak długo czekałeś, ale trudno było mi przez to przebrnąć. Przeczytaj sobie akta, a ja pójdę już spać, chcę zakończyć jak najszybciej ten piekielny dzień. Aha... - dodała, zatrzymując się w progu. - Polecę, by jak najszybciej przyniesiono Ci tu większe łóżko, bo trochę czasu spędzisz w tej celi.

4 komentarze:

  1. Ostatnio pojawia się dużo niskich wyroków, nie wiem, czy tylko ja to zauważyłam. To aż dziwne, same dwóje prawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to zauważyłam. Według mnie to trochę... dziwne.

      Usuń
    2. Faktycznie, ale nic na to nie poradzimy... ; )

      Usuń
  2. Jak zwykle, gdy mam wolnego kompa, szybko zasiadam za monitorem i odwiedzam pocztę. Patrzę, a tam ocena z GAOL. Myślę sobie: "Cholera, już? Przecież zgłaszałem się dopiero co...". Wchodzę więc szybko do was i patrzę "Dusze Cieni"... Całkowicie zapomniałem!
    Nie ukrywam, bo spodziewałem się czegoś lepszego... Ba! Skłamałbym mówiąc, że nie zasługuję, co najmniej na 3. XD
    (tak we własnym mniemaniu).
    Cóż, zgadzam się, co do tego, że pierwsze rozdziały obfitują w masę błędów interpunkcyjnych (a w kwestii opisu~autobiografii~ mówiąc o regułach związanych z pisaniem, nie odnosiłem się wcale do oceniających. Nawet mi takie porównanie do głowy nie przyszło. Chodziło mi raczej o świetlany przykład tego, w jaki sposób narodziła się większość zasad - nic dziwnego, ze lepiej poradziłem sobie z angielskim na maturze... ;) Orłem nigdy nie byłem w tej dziedzinie i ku temu skłaniałbym się raczej przy próbach odszyfrowania znaczenia tych słów ;)
    Reasumując - nic związanego z brakiem poszanowania dla wyższych umysłów ;)

    Czcionka... Bez przesadyzmu, bo jest czytelna. Wybrałem ją, bo pasuje do zamysłu "spisywanych notatek", jakby w swojej perspektywie bohaterowie rzeczywiście mówili za siebie. Takie indywidualne odniesienie (bez wypominania, ze charakter pisma powinien ich odróżniać ;p) :)

    Jeśli chodzi o bohaterów... Ty wiesz, że mam zapisany szkic ze zdjęciami i kiedyś chciałem to wrzucić, ale tak to odwlekałem i odwlekałem, aż się postarzał XD
    Wcale nie uważam "swoich" postaci za płaskie, wręcz przeciwnie. może nie widać tego na pierwszy rzut oka, jednak posiłkowanie się serialem wypada tylko na tle wizualnym i motywach fabularnych (wybiórczych), moi mają więcej z książkowych oryginałów i poniekąd ze mnie. Cenie sobie zapisy Lisy Smith odnośnie charakteru Eleny i właśnie na nim się wzoruje. Dziewczyna z początku jest niestabilna emocjonalnie, bardzo szybko się zakochuje w Stefano, jednak potem dojrzewa (u mnie ten moment przychodzi i odchodzi, ale nadejdzie). Nie dziwię się, że miłosna historia jej i Stefana zalatuje wersją Meyer, gdyż całość sagi "Twilight" to w dużej mierze selekcja motywów z innych utworów... Tudzież ja to widzę jako zrzynanie z "Pamiętników...". Ale odszedłem od tematu...
    Do meritum.
    Fabularnie całość opiera się właśnie na trójkącie pomiędzy braćmi i Eleną, to musi być i jest motywem przewodnim, choć u mnie długo się nie pojawiło. (na onecie wyszło mi ponad 60 rozdziałów tej historii [tutaj jest skracana] i do tego czasu o 'Delenie' nie było mowy). Niemniej, ciężko mi patrzeć na ujemne punkty w związku z oryginalnością, skoro Twoim zdaniem nie wpływa na to nawet zmieniona postawa bohaterów.
    (Nie chciałem żeby to zabrzmiało jak oskarżenie, absolutnie).

    Cóż... Chcąc nie chcąc, muszę "wziąć twoją opinie na klatę", choć to bolesne XD Kiedyś się znowu zgłoszę, może jak historia się rozwinie - na 30 rozdziale?


    P.S. Nie bój się, dalej będę Cię odwiedzać. A co do postawy Eleny wobec Stafano (motyw z Lexi), uwierz mi, że pomimo braku mojej znajomości kobiet, wiem iż nie każda mogłaby tak po prostu wygarnąć facetowi za coś, czego na dobrą sprawę pewna nie była ;D


    Możliwe, że pominąłem jakiś punkt przy ocenie, ale nadrobię następnym razem.

    OdpowiedzUsuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka