Oskarżająca: Nersi
Oskarżona: Emmie (blog)
Pobieżny ogląd więźnia
Na pierwszy ogień idzie
adres. Jest strasznie długi, złożony aż z czterech członów, oddzielonych
myślnikami. Po polsku, zawiera w sobie to, co będzie na blogu (fanfic z Doktora Who), ale nie ma sensu. Nic nam
nie mówi, jest banalnie prosty. Nie wiem, co mam tak naprawdę o nim myśleć,
gdyż mi się nie podoba. Po prostu.
Cytat natomiast
jest fajny. Ogólne przesłanie dosyć ciekawe, ale z drugiej strony – nie pasuje
mi do tak prostego adresu. To jest jak dwa różne światy – cytat z drugim dnem,
który możemy interpretować, jak chcemy oraz adres tak banalny, że aż żałosny.
Na dodatek nie ma autora belki, cudzysłowu, nie wiem, czy Ty stworzyłaś to
zdanie – brakuje za wielu elementów.
Na dodatek
kategoria bloga nijak ma się do treści, która będzie na nim umieszczana. Co ma
„Całkiem kobiece” do ff z Doktora Who?
Po otwarciu…
Przeraziłam się, tyle na razie.
2/10 pkt
Ubiór więźnia
Widzę czerń, róż i
trochę niebieskiego. Tło zewnętrzne i wewnętrzne jest w tym samym kolorze –
czarnym – przez co zlewa nam się to w jedno. Przez to również nagłówek wygląda
do kitu. Ale najpierw dokończę kolorystykę. Jasny róż jako tekst podstawowy,
ostry odcień tego koloru jako linki i tytuły notek, niebieska ramka „O mnie”.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Wiesz, że to można pozmieniać i nie wyglądałoby tak
beznadziejnie? Jeśli nie, to teraz Ci to uświadamiam.
No i jedyna inna
rzecz, która zalicza się do tej kategorii to nagłówek. A raczej ta straszna
karykatura prawdziwego nagłówka, którą umieściłaś na górze swojego bloga. Tak,
ten drugi opis o wiele bardziej do tego pasuje. Mam jakieś dziwne zdjęcia
pomieszane ze sobą, tą aktorkę co zagrała w filmie Percy Jackson, a ten gościu to jakiś aktor, który zagrał Doktora?
Nie wiem, ale zauważyłam, że ten kruk pomiędzy nimi do niczego nie pasuje,
nijak ma się do ogólnej idei ff na podstawie serialu sf. Prędzej jakiś robot by
tu pasował albo chociażby ta niebieska budka. Ale kruk? Ten ptak pasuje
bardziej do horroru, fantastyki, ale nie sf!
Czyli tak – teraz
wszystko wygląda żałośnie i beznadziejnie. Nic do siebie nie pasuje, marne
imitacje prawdziwej grafiki do mnie nie docierają - jest po prostu źle. Ale…
Akurat tą kwestię da się przecież naprawić. Nowy szablonik z jakiejś
szabloniarni, gdzie wszystko wizualnie naprawią i następnym razem, jak zgłosisz
się ponownie do oceny, damy o wiele więcej punktów.
0/10 pkt
Przesłuchanie
Rozdział 1
Pierwszy rozdział,
a ja już znalazłam tyle śmiesznych rzeczy, że aż się zdziwiłam.
Beznadziejnie
zaczęłaś tą część opowiadania. To jest podstawowa notka, na której wszystko ma
się opierać. Powinna być wstępnie opisana bohaterka, żebyśmy doszli do tego,
kim ona w ogóle jest, otoczenie dookoła niej oraz jakieś wydarzenie, będące
wprowadzeniem do całej historii. Ja to znalazłam, tyle że w tak opłakanym stylu
i ilościach, iż po przeczytaniu czuję się, jakbym tego jednak nie widziała.
Pierwsze zdanie opisywało jej pobudkę, drugie króciutką reakcję, nielogiczną,
ponieważ człowiek nie wstaje nagle, nie zrywa się w sekundę z łóżka i nie
zachowuje się od razu przytomnie, a trzecie zaczynało już być tematem jej
rodziny oraz przeszłości. Za szybko. Tutaj tak naprawdę nie ma żadnego porządnego
wstępu, tylko od razu zaczynasz nam opisywanie Emily. To jest potrzebne, ale
nie aż tak. Czytelnik powinien dowiedzieć się wielu rzeczy, które tutaj
opisałaś, aczkolwiek wnioskując to z jakiejś zaistniałej później sytuacji. Na
przykład, to, że studiowała fotografię i dziennikarstwo, dostała pracę u
znanego fotografa – według mnie powinnaś umieścić później, kiedy ona go
poznaje, idzie po raz pierwszy tam do pracy, a nie zdradzać wszystkie szczegóły
już na początku. Ludzie nie są aż tak głupi, że trzeba
podawać im wszystko na talerzu. Przez to czytelnik nie ma na co czekać w tym
rozdziale, czyli może przerwać czytanie, bo uzna, iż nie ma po co iść do
następnego akapitu (skoro domyśla się, co się dalej wydarzy). Przerwie i
najprawdopodobniej już nie wróci, bo zapomni – rzecz ludzka i całkiem normalna.
Już po pierwszym
akapicie stwierdzam, że nie lubię głównej bohaterki. Dlaczego? Bo wydaje się
być snobką, zapatrzoną w siebie dziewczyną, która potrafi tylko się chwalić,
jaka to ona jest inteligentna, piękna i cudowna. W realnym życiu
prawdopodobieństwo, że nie zostałaby przyjęta do pracy, przez to, iż akurat w
pewnym momencie rozmowy weszła żona szefa – proszę Cię. Firmom raczej zależy na
pracownikach inteligentnych i takich, którzy nadają się na stanowisko, więc
żony, kochanki szefów raczej nie mają w takich sprawach do gadania. Zresztą, za
KAŻDYM razem, kiedy chciała zostać gdzieś przyjęta do pracy spotykała partnerki
życiowe szefa? To one ją śledzą, wymieniają się informacjami na jej temat, żeby
w żadnej firmie nie została przyjęta?
„Poszła piechotą,
wszyscy się za nią oglądali, mężczyźni z podziwem, a kobiety z zazdrością.” Wszyscy?
Pięcioletnie dzieci też? No właśnie, czego nie uwzględniłaś tego przedziału
wiekowego, skoro już zaznaczyłaś "wszyscy"? Dalej – mężczyźni nie patrzyliby
na nią z podziwem, to prędzej kobiety podziwiałyby ją za to, jaka jest piękna.
Faceci z pożądaniem, chęcią poznania, zauroczeniem, ale nie z podziwem (no
chyba, że geje). Zresztą, Emily była najpiękniejszą kobietą na Ziemi, że
wszystkie kobiety się za nią oglądały? Drugą stroną ulicy szła jakaś
dziewczyna, modelka, naprawdę piękna, bo w końcu główna bohaterka nie jest
jedyna, a na świecie nie istnieją tylko brzydkie oprócz niej i myślisz, iż taka
by się za nią oglądnęła z zazdrością? Nie, nie zrobiłaby tego.
Zderzyła się z tym
gościem, zaznaczmy – przez to, że sama nie patrzyła jak idzie, bo ”Patrzyła w niebo i myślała o swoim życiu.”, a
rzuca się do faceta, żeby to on uważał. Ciekawe podejście, nie powiem. Na
dodatek, widząc go, od razu pomyślała, iż nie chce wiązać się z żadnym innym
mężczyzną przez ostatni zawód miłosny. To zdanie jest bezsensu. Widziała tego
nieznajomego może z kilka sekund, a już stwierdza, że nie chciałaby się z nim
wiązać, pomimo tego, iż opisałaś go jako przystojnego. A teraz, uwaga, zdanie,
przez które główna bohaterka stała się jeszcze bardziej taka, jaką opisałam ją
na samym początku. „Emily to zdziwiło,
przecież dziewczyna nie była nawet w połowie tak ładna jak ona, a jej makijaż
nie był niewidoczny.” Ręce mi opadły. Większej zapatrzonej w siebie snobki
z niej nie mogłaś chyba zrobić. Już bardziej się nie dało?
Linijkę pod tym,
jak odpowiedziała temu mężczyźnie, z którym się zderzyła, już była w pracy, a
pięć linijek później (tak, liczyłam) już wracała z pracy do domu. Opisałabyś
przynajmniej ten jeden dzień, żeby czytelnik zorientował się, na czym będzie
polegać nowa robota głównej bohaterki. W końcu, mamy o niej wiedzieć trochę
więcej niż to, że jest snobką. A tutaj, miałaś sytuację, w której mogłaś nam
przedstawić Emily z trochę lepszej strony, niż w poprzednich momentach i nie
skorzystałaś. Doprawdy, dziwnie chcesz wykreować tą dziewczynę.
A teraz moment
komiczny, dowcip drodzy Państwo: „Następnego dnia, kiedy obudziła się rano,
przeżyła dramat! Nie miała się w co ubrać (…)”. Micha mi się szczerzy do
monitora. Zaczynam uważać Twój ff jako komedię. Tylko, że przez głupotę głównej
bohaterki, a nie śmieszne sytuacje. Nawet jeśli do pracy nie można przychodzić
w takim samym zestawie ubrań, co dwa tygodnie wcześniej, to przecież można
stworzyć całkowicie nowy zestaw. To po pierwsze. Ale tak naprawdę, to ile ona
ma ubrań? Dwie bluzki, dwie pary spodni? Wiesz, dlaczego pytam? Bo poprzedni
dzień opisujesz tak, jakby to był jej pierwszy dzień w pracy, a
następnego (idziemy drogą okrutnej dedukcji, że jest to drugi dzień), uwaga, „w
każdym ze swoich ubrań chodziła już co najmniej dwa razy, a to niedopuszczalne
w jej nowej pracy”. Nową pracę zaczęła dzień wcześniej! Poważnie ma tylko dwie,
phi, nawet jedną koszulkę?
I ostatnia rzecz,
bezpośrednio powiązana z poprzednią, a mianowicie dialog, który nastąpił zaraz
po strasznym uświadomieniu sobie, że nie ma w co się ubrać (no tak, skoro ma
się jedną koszulkę…).
„- Hej, nie mam się w
co ubrać – powiedziała.
- Weź sobie naszą
firmową kartę kredytową i zrób zakupy – odpowiedział. – I weź sobie dzisiaj
wolne, bo nie zdążysz już do pracy.”
Przepraszam, ale
muszę. Najbardziej żałosny dialog, jaki kiedykolwiek przeczytałam. Moja
droga, jakby nie miała się w co ubrać to nie zadzwoniłaby do szefa, żeby się
przyznać. Gdyby ten fotograf był na tyle inteligentny i zorientował się, że to
jej drugi dzień w nowej pracy, zapytałby się, ile ona ma ubrań, iż „nie ma w co
się ubrać”? Po drugie – która firma obciążałaby się na tyle, żeby sponsorować
pracownikom ubrania? Przecież to jest nielogiczne! Kobieto, pomyśl, zanim
napiszesz takie bzdury! Ewentualnie zakupy w szmateksach, żeby nie robić firmie
długów, bo daję sobie rękę uciąć, że poszła do tych najdroższych, firmowych
sklepów. No i po trzecie – drugi dzień w pracy, a szef proponuje jej urlop?
Czyli podsumowując,
Emily poszła do pracy, w której:
- Trzeba codziennie inaczej się ubierać, ale nie
zapominajmy, że drugi dzień pracy to czas na panikę związaną z brakiem ubrań w
szafie (ale szafę mam wielką, więc po co się martwić).
- Szef daje kartę kredytową firmy, aby pracownik mógł
zrobić sobie zakupy. Ale co jest najlepsze? Zakupy w centrum handlowym, tak,
ubrania, buty i dodatki!
- Szef po drugim dniu znajomości jest najlepszym
przyjacielem, do którego można zadzwonić nawet z błahego powodu „nie mam się w
co ubrać”. A czy szef nie mógłby przyjechać? Może on skombinuje jakiś zestaw
ubrań z jednej koszulki i jednej pary spodni, które mam w szafie?
- Szef daje wolne drugiego dnia pracy, sam to proponuje (a
może chce się nas pozbyć?).
- Szef stwierdza, że nie zdążysz do pracy przez te słynne
zakupy. Więc, aż tak mu zależy na dobrym wyglądzie pracowników? Słodkie!
Daj mi namiary na
tą firmę – też chcę tam pracować.
Podsumowując, nic
mi się nie spodobało. Żadna sytuacja w rozdziale pierwszym mnie nie urzekła,
bohaterka odpychała na kilometr, śmierdziała snobizmem i zapatrzeniem w siebie,
zero sympatii. Akcja działa się tak szybko, że można by pomyśleć o magicznych
zdolnościach Emily dotyczących przyśpieszania czasu. No i jeszcze ta praca… Gdy
się to czyta ma się wrażenie, że to baśń, idealne życie najpiękniejszej kobiety
świata w najlepszej pracy dla snobów. Szkoda, że rzeczywistość jest
bardziej brutalna, co nie?
Rozdział 2
Postanowiłam od tej
pory komentować Twoje rozdziały akapitami, czyli czytam jeden i od razu
opisuję.
Zaczynamy więc już
od pierwszego zdania: „ubrała się w swoje wczorajsze zakupy” – nie można ubrać
się w zakupy! Mogła założyć ubrania, które kupiła. A z
opisu jej zdobyczy wywnioskowałam, że zafundowała sobie jedynie bluzkę bez
pleców (bluzkę bez pleców? Hę?) oraz niebieskie rurki. I co, następnego dnia
też będzie musiała wziąć wolne i iść na zakupy? Jak już miała tą kartę to mogła
trochę zaszaleć przecież. Oprócz tego, mhh, ważne spotkanie rządowe w BARZE? Nersi leży i kwiczy. Po pierwsze –
nie odbyłoby się w barze. Po drugie – prawdopodobieństwo, że pozwoliliby w
ogóle coś takiego fotografować jest raczej nikłe. Po trzecie – na pewno byłby
to bardziej doświadczony fotograf, a nie Emily, która była dzisiaj drugi dzień
w pracy. Po czwarte – to telewizje i gazety robią zdjęcia takich rzeczy, a
nie jakieś agencje fotograficzne.
Teraz, jeszcze w
tym krótkim akapicie, mamy coś takiego: „Przy blacie zaczepił ją mężczyzna,
miał długi wojskowy płaszcz i seksowne szelki, lazurowe tęczówki i szatynowe
bujane włosy”. Co jest seksownego w szelkach? Pisało na nich „jesteśmy
seksowne”, bo szczerze mówiąc tylko wtedy nazwałabym je właśnie tak. No i o co
chodzi z tymi „bujanymi” włosami? Włosy mogą być rozczochrane, ułożone w
nieładzie, uczesane, przylizane, krótkie, długie, kręcone, ale bujane?! Jeśli przyślesz mi zdjęcie
takich włosów, które faktycznie będą miały coś wspólnego z tym słowem, to
przyznam się do błędu.
No i ostatnie
zdanie tego akapitu – „cykała fotki rządowi”. Jeśli już pracuje jako fotograf i
jest na takim ważnym rządowym spotkaniu w barze (co zanegowałam wcześniej), to
niech słownictwo będzie bardziej pasujące do sytuacji. Cykać fotki to ona sobie
może parze w parku albo sobie przed lustrem. Robi zdjęcia – ładniej jest.
Zresztą – rządowi? RZĄDOWI? Całemu? Członkom
rządu ewentualnie, jeżeli już to wszystko miałoby jakiś sens.
Drugi akapit – to
jej EKS już nie może sobie chodzić do baru? Też człowiek, też ma potrzeby i
chciał się napić alkoholu to odwiedził bar.
Ok., a teraz głupot
Emily ciąg dalszy, drodzy Państwo. Kochała go? Bo ja stwierdzam, że nie.
Dlaczego? „Nie mogła przecież być z kimś, kto lubił, kiedy ubierała się na
różowo. Owszem, ona też lubiła ubierać się na różowo, ale co z tego? Na dodatek
nie lubił z nią oglądać Pamiętników Wampirów.” O MÓJ BOŻE! Nie lubi Damona? Ja
też bym z takim nie była, chociaż Damona bym jakoś przeżyła, ale nie lubi
oglądać Klausa? To już lekka przesada, nie uważasz? Ż-a-ł-o-s-n-e. Mam
nadzieję, że wyraziłam się jasno.
„Żadna strata, ale Emily czuła się zraniona” –
gówno prawda, to brzmi jak oksymoron (taki epitet, gdzie jedno słowo wyklucza
drugie, np. sucha woda). Skoro stwierdza, że „żadna strata”, to czego czuła się
zraniona? I jeszcze wybiegła z baru, pozostawiając rząd samemu sobie – teraz to
ja tak powiem – żadna strata dla rządu, skoro ona i tak tam nie była potrzebna,
ponieważ żartowała sobie z facetem o bujanych włosach.
Wypowiedź jej szefa
– hahaha, on stwierdza, że facet przy barze był bardzo przystojny, jeszcze
dodaje: „a część rządu i tak nie jest fotograficzna” – fotogeniczna,
ewentualnie, a tak po za tym to nie musi być. Politycy zazwyczaj mają zmieniać
kraj, zaś „ładne wychodzenie na zdjęciach” nie jest w ich kompetencjach.
Nie oglądałam nigdy „Doktora Who”,
przyznaję się, aczkolwiek znam ten serial z recenzji i opisów. Przed ocenianiem
Twojego opowiadania przeczytałam również na jego temat tyle, ile było na
Wikipedii, żeby jako tako zorientować się w fabule. Jednak to, co wydarzyło się
na przyjęciu tego profesora jest tak durne i absurdalne, że nawet w najgłupszym
odcinku serialu nie było tak niedorzecznej akcji. Postaram się po kolei,
krótko, wypisać wszystkie bzdury, które udało Ci się wymyślić.
Dlaczego czuła się
zirytowana? Przecież to jej robota, zresztą jak zauważyłam było to dopiero jej
drugie zlecenie. Na dodatek poprzednie było żałosne i przerwane przez wejście
do baru jej eks. Więc nie opisuj jej jako pokrzywdzonej dziewczynki, która
zawsze wszystko musi robić, bo to nieprawda.
Po drugie – GENY
STALI? Czy ty dziewczyno kiedykolwiek słuchałaś na lekcji chemii, biologii? Nie
wiem, ile masz lat, bo to nie jest napisane, ale teraz mnie rozwaliłaś. Taka
głupota nie będzie nawet tłumaczona nieodpowiednim wiekiem. Nie pisz rzeczy,
które sama wymyślasz, a mają one potwierdzenie naukowe, bo często się możesz
zawieść. I w tym momencie, to właśnie się wydarzyło. „Gen - podstawowa
jednostka dziedziczności determinująca powstanie jednej cząsteczki białka lub kwasu
rybonukleinowego zapisana w sekwencji nukleotydów kwasu deoksyrybonukleinowego.
(…)W pierwotnym znaczeniu termin ten odnosił się więc do abstrakcyjnej
jednostki dziedziczenia, warunkującej występowanie w organizmie (i
przekazywanie potomstwu) jakiejś prostej, elementarnej cechy, np. określonej
barwy oczu, barwy kwiatów, odporności albo podatności na jakąś chorobę. (…)Dziś
uważamy, że wszelkie dziedziczne cechy organizmów, od ich budowy i cech
fizjologicznych, po zwierzęce instynkty, czy ludzkie talenty i skłonności, są wynikiem
występowania w komórkach odpowiednich białek, zakodowanych w genach.” „Stal –
stop żelaza z węglem”. (źródło obu fragmentów - Wikipedia). Moja droga
koleżanko o bardzo bujnej wyobraźni, czy w jakimś z tych fragmentów znalazłaś
coś o tym, że NIEŻYWY PRZEDMIOT ma geny?
Geny, a co za tym idzie DNA, są przypisane tylko i wyłącznie organizmom
żywym. Wiem, że ocena to nie jest miejsce na naukowe wywody, ale musiałam Ci
uświadomić, jakie błędy czasami popełniasz.
Po trzecie – nudne
rzeczy? „Jak dziennikarze mogą pisać takie nudne rzeczy?”. Uzyskanie
nieśmiertelności jest dla Ciebie tematem nudnym? No to ja w takim razie nie
wiem, jakie ty masz poczucie wartości i ciekawości do otaczającego Cię świata.
Gdyby coś takiego doszło do mediów to byłby temat numer jeden nawet w
państewkach, które nazywane są Trzecim Światem.
„To było niczym
magiczne czary tam zaprezentowane.” – w Harrym
Potterze nie są zaprezentowane czary, a efekty specjalne. Cóż, właśnie
widać jaka bohaterka jest inteligentna.
Po czwarte – gdyby
coś takiego wydarzyło się naprawdę, gdyby faktycznie profesor mógł zamienić się
w kobrę to ona by sp******ła gdzie pieprz rośnie, a nie myślała, że jeżeli był
tu jakiś reżyser to byłaby w filmie. A na dodatek niebieska budka pojawiająca
się niewiadomo skąd i mężczyzna, którego już widziała – nie powinna zacząć
zastanawiać się, czy nie śni? Ja wiem, że „Doktor Who” to serial sf, ale bohaterowie
powinni zachowywać się naturalnie, a nie jak osoby, które o wszystkim wiedzą i
taka sytuacja jest dla nich na porządku dziennym.
Po piąte – „powiedziała
Emily, myśląc, że dawno nie miała takiej fajnej i oryginalnej randki” – właśnie
uciekła przed genetycznie zmutowaną kobrą, jednak cieszy się z oryginalnej randki.
„TERAZ LECIMY DO
HOGWARTU” – nie pomylcie drogi, bo widząc, jak autorka zna fakty dotyczące Harr’ego Pottera to możecie wylądować w
Narnii.
Rozdział 3
Emily odkryła
Amerykę – „Hogwart nie istnieje - poinformowała Emily Doktora, bo była mądra” –
no co ty? To trzeba być „mądrym”, żeby dojść do takich wniosków? Miałam w
klasie kolegę, który był tak tępy, że niekiedy nie rozumiał, co mówią do niego
ludzie. Na dodatek nie umiał czytać, chociaż był w trzeciej gimnazjum. Ale on
nawet wiedział, że HP to seria książek, filmów i Hogwart nie istnieje. Dlatego
takie cudowne odkrycia w Twoim opowiadaniu naprawdę nie robią na nikim
wrażenia, dodatkowo sprawiają, że bohaterka (według mnie) jest z rozdziału na
rozdział coraz głupsza, czyli zaczyna jej coraz więcej brakować do tej
mądrości.
„Emily nic nie
zrozumiała, ale nie powiedziała tego, w końcu była mądra.” – Ihtir nie lubi jak się przeklina, więc
zostawię ten fragment bez odpowiedniego komentarza.
„Emily czuła się
urażona tym, że Doktor tak lakonicznie z nią rozmawia, w końcu skoro zabrał ją
na randkę, powinien być bardziej ciekawszy.” – gówno prawda. Po pierwsze – on
nie zabrał jej na randkę. Zaprosił ją do niebieskiej budki, a ona ubzdurała
sobie, że lecą na randkę. Więc niech nie ma pretensji do Doktora, bo szczerze
mówiąc nie dziwię się, iż „lakonicznie” z nią rozmawia.
Matko Boska, z
którego nie bądź Kościoła, jak powiada moja babcia: „zamkowi hogwartowskiemu”.
Czy tylko mi zaczyna się wydawać, że ty tak znasz fabułę HP, jak ja Cię chwalę?
Zadajmy sobie jednak pytanie, czy ja Cię za coś w ogóle pochwaliłam? Cóż, nie.
Więc odpowiedź na zadanie przeze mnie wcześniej pytanie jest prosta – nie.
„wcale nie był
ładny, tak jak na przykład jej trzypokojowa rezydencja w Londynie, był stary i
w ogóle”. No to teraz pojechałaś. Hogwart nie był ładny, wyglądał jakoś tak
staro. BRAWO! Hogwart jest zamkiem, który został wybudowany dosyć dawno, więc
jest STARY. Na dodatek Emily jest chyba jedyną osobą na świecie, która uważa,
że Hogwart jest brzydki. Dodatkowo, w pierwszym rozdziale był fragment, że ma
mieszkanie trzypokojowe, a tutaj nagle wyjeżdżasz z rezydencją. Rezydencja nie
ma raczej trzech pokoi. Stwierdziłabym, iż trzy pokoje to trzy łazienki w takim domku.
„bo przypomniało
jej się, że chce spotkać Snape’a, w końcu był całkiem seksowny jak na starego
40-letniego faceta.” *facepalm*
„Jesteśmy w 5 lat
po zakończeniu, ale nie przejmuj się, to jest inna lepsza wersja, w końcu
autorka się nie znała” – czuję się… Urażona? Rowling się nie znała na pisaniu…
„Po 4 minutach i 30
sekundach doszli do środka.” Może jednak minęło 31 sekund?
„- Uważaj jak
łazisz! – powiedziała, ostatnio wszyscy na nią wpadali, cóż to było za fatum.”
Nieprawda. Opisałaś tylko jeden raz, na dodatek to Emily wpadła na kogoś, a nie
ktoś na nią. Więc kolejne zdanie bynajmniej bez sensu.
„najpiękniejsze
klejnoty svarowskiego noszone przez Emily” – a podobno nie miała pieniędzy na
ciuchy i używała kartę z firmy?
„- Jak się nazywasz? Umówimy się wieczorem? – zapytała z
właściwą sobie elokwencją i taktem. Spojrzał na nią (na pewno już miał się
zgodzić!), kiedy ich milczące porozumienie dusz zostało przerwane. Przez
pojawiającą się jakąś dziewczynę z tymi swoimi ciemnymi włosami i oczami. Phi!
– pomyślała Emily, dając jej nieżyczliwe spojrzenie, może i dziewczyna była
ładna, ale tylko na oko.
- Draco nie może – powiedziała oskarżającym tonem – Dzisiaj
wieczorem jedzie do Polski, nawracać ludzi, prawda, ojcze Draconie?
O nie, jęknęła w duchu Emily. Jej Draco był tutaj księdzem?
Może przynajmniej ze Snapem jest wszystko w porządku. Ledwie to pomyślała,
zobaczyła za sobą dziwne poruszenie, odwróciła się, i zobaczyła obiekt swych
myśli, po czym zdruzgotała się. Platynowe (świetny odcień farby, Emily sama by
go używała, gdyby jej fryzura nie była tak doskonała) włosy Seva były krótko
OBCIĘTE.”
Powinnam napisać
wiele, o tym, jak zniszczyłaś fragment tekstu, z którego można wywnioskować
tyle, ile nic. Ograniczę się jednak to pewnych szczegółów.
Po pierwsze – Snape
zmarł w siódmej części, więc skoro akcja dzieje się pięć lat później to
logiczne, że go nie ma.
Po drugie – czułam
się, jakbym czytała napisy do jakiejś parodii. Clo, prawda, że podobne do filmu
„Wampiry i Świry”? Szczególnie fragment z nawracaniem.
Po trzecie – brak
mi słów. Nie sądziłam, że do oceny zgłosi się tak źle napisane opowiadanie.
Podsumowanie
Będę szczera – mam
dość. Po trzech rozdziałach, które musiałam obowiązkowo ocenić, przeczytać –
przestaję, ponieważ jest strasznie.
Zacznę od stylu –
ty go nie masz. Zdania, sklejane przez Ciebie są na poziomie szkoły
podstawowej, tak z drugiej klasy. Mam siostrę w tym wieku i widzę, jak takie
dzieci potrafią pisać oraz mówić. Nie powinnaś zabierać się za coś takiego,
jeśli nie masz wyrobionego stylu pisania. Opowiadania mają to do siebie, że
jeśli czytelnik się nie zainteresuje, nie wciągnie, to na blogu nie zostanie.
Pójdzie na inny, który go zachwyci. Wybór takich stron jest tak ogromny, że aby
opisywana historia zyskała fanów musi mieć coś wyjątkowego. Nie zostałabym
fanką Twojej.
Główna bohaterka –
Emily – wyraziłam się na jej temat już wystarczająco. Ale podsumowując: snobka,
która uważa, że jest najpiękniejsza na świecie, zapatrzona w siebie, jak Narcyz
z mitologii greckiej, opisywana teoretycznie jako super hiper inteligentna, a w
jej dialogach oraz sytuacjach, w których bierze udział można uznać, iż jej
poziom inteligencji jest niższy niż małpy. Tak, myślę, że tyle wystarczy.
Nie sprawdzasz
rzeczy, które są powszechnie znane. Robisz okrutne błędy logiczne, tak jakbyś
nie myślała pisząc to. Na temat Harr’ego
Pottera nie wiesz kompletnie nic, a i tak opisujesz tyle rzeczy, które są
związane z tą sagą. Geny stali mnie rozwaliły, jeszcze tak się nie uśmiałam.
Próbujesz opisywać
osoby w cudowny sposób, pełen metafor i nietypowych epitetów, ale to Ci nie
wychodzi. Do czegoś takiego musisz mieć wyrobiony styl pisania, a ty tego nie
masz. Jest cudownie opisana Emily, a potem tak prostacki dialog, że to wygląda
jak scenariusz jakiejś popularnej farsy.
Krótko – jeśli
chciałabyś cokolwiek zmieniać to nie byłabym w stanie wymienić Ci rad w
punktach, gdyż nie wiedziałabym od czego mam zacząć. Nic mi się nie spodobało.
0/20 pkt
Spisanie zeznań
(Na czerwono błędy, na żółto to, co niepotrzebne, na zielono to, co brakuje.)
Rozdział 1
Jej rodzice zginęli w
dzieciństwie i Emily musiała od tej pory radzić
sobie i wychowywać się sama. Dzięki jej wybitnym
osiągnięciom naukowym i innym - nie było to trudne. – trzy razy powtórzone „i”
w dwóch zdaniach. Oprócz tego – jakie inne wybitne osiągnięcia miała na koncie
bohaterka? Powinnaś je wymienić, w końcu chcemy o niej wiedzieć jak najwięcej;
doprowadziły do jej zatrudnienia. Na szczęście udało jej się znaleźć pracę po godzinach jako kelnerka w
hotelu – nie była to praca jej marzeń –
powtórzenia;
dziennikarz, proponując pracę. Owy dziennikarz – powtórzenie;
Wyszła z łóżka –
wstała z łóżka ewentualnie, wyjść można z pokoju, budynku, z opresji, ale nie z
łóżka;
przeglądając się w
złotej ramie lustra – przeglądała się w RAMIE?;
kruczoczarne loki z
kasztanowym połyskiem – hę? Kruczoczarny, a kasztanowy to całkowicie dwa
inne kolory! Mogła mieć kasztanowe pasemka (co wyglądałoby beznadziejnie, ale
mniejsza o to), ale czarny kolor nie mógł mieć kasztanowego połysku;
Błękitne tęczówki
patrzyły z inteligencją i subtelnym rozbawieniem na świat. – ta, chyba z
wyższością (przepraszam, nie mogłam się powstrzymać);
Nagle wpadła na jakiegoś mężczyznę siedzącego na chodniku. - Ej, uważaj, jak chodzisz! –
powiedziała. – skoro siedział, to jak, na „chodząco”?;
nie chciała się z nikim wiązać, o nie;
przecież dziewczyna nie była nawet w połowie
tak ładna jak ona, a jej makijaż nie był niewidoczny
– nie licząc już głupoty zawartej w tym zdaniu, to jeszcze mam dylemat: część,
którą zaznaczyłam na czerwono, nie ma kompletnie sensu. O co chodzi z tym makijażem? Co ma ten fragment
do reszty zdania?;
był bardzo
znany, był zachwycony – powtórzenie;
Emily, zwłaszcza,
kiedy;
Rozdział 2
ubrała się w swoje wczorajsze zakupy, bluzkę bez pleców i spodnie rurki, ale tym razem niebieskie – ten zaznaczony przecinek jest niepotrzebny. Zamiast jego wstawiłabym na Twoim miejscu dwukropek lub myślnik – w końcu wyliczasz, w co się ubrała;
co sprawiło, że
myślała, że wyjdzie – powtórzenie;
wydmając poliki – wtf? Czyżby chodziło Ci o
„wydymając policzki”, bo chyba tylko to można wstawić na to miejsce;
a oczy jej z niebieskich stały się
nieubłagane – po pierwsze: w tym przypadku „jej oczy” są lepszą formą, po
drugie – zaczęłaś od zaznaczenia, że są niebieskie, więc powinnaś skończyć na
innym kolorze. Jeśli już chciałaś napisać „stały się nieubłagane” to na pewno
nie z niebieskich tylko z jakiegoś innego uczucia, które wcześniej można było
„wyczytać” z jej spojrzenia;
kto lubił, kiedy
ubierała się na różowo. Owszem, ona też lubiła
ubierać się na różowo;
Rozdział 3
Wstali z miejsc,
podeszli do drzwi, nacisnęli klamkę, otworzyli je, wyszli, zamknęli, poszli
dalej. – Wstali, usiedli, załatwili się, powycierali i wyszli. Zresztą,
oboje nacisnęli klamkę? Oboje musieli otworzyć drzwi? Oboje musieli je zamknąć?;
zamkowi
hogwartowskiemu – o tym już wcześniej wspomniałam;
tak jak, na przykład, jej
trzypokojowa;
był stary i w ogóle
– co to ma być to „w ogóle” na końcu zdania i bez żadnego powiązania z całą
resztą fragmentu;
starego 40-letniego
faceta – jeśli ty uważasz, że osoby mające 40 lat są STARE, to jak
określisz tych, co dobijają do 80-tki? Wampiry?;
dorminatorium – och, ech, muahahahahaha, dorminatorium?
Dormitorium!;
nudów poszła przejść
się po zamku, patrzyła się w niebo – błąd logiczny. Skoro spacerowała po
zamku to jak mogła widzieć niebo? Z tego, co wiem (a znam na pamięć tę sagę)
niebo było widoczne tylko i wyłącznie na dziedzińcu, odkrytych terenach zamku
oraz Wielkiej Sali. Na korytarzach nie;
książki rozsypały się z rąk
– wysypały, wypadły i bez tego się;
promieniście opada mu ciemną falą – opowiadanie piszesz w
czasie przeszłym, więc skąd to „opada”;
ciemne jak najciemniejszy
zakamarek w otchłani ciemności mroki duszy – powtórzenie;
przez wieki przez
atrakcyjne
Na jego porcelanowym
licu wykwitło coś przypominającego rumieniec, ale
to ukrył, ale Emily to zauważyła – skoro to
ukrył – jak mogła zauważyć? Ona nie jest superwomen, że widzi i wie wszystko;
dając jej nieżyczliwe
spojrzenie – spojrzeń się nie daje, spojrzenia się rzuca;
zobaczyła za sobą
dziwne poruszenie – skoro poruszenie było za nią to nie mogła tego
zobaczyć. Mogła to usłyszeć;
Podsumowanie
Najpierw informuję,
że nie są to wszystkie błędy, ponieważ gdybym miała wypisać każdy to zajęłoby
to o wiele więcej miejsca. I mojego czasu.
Ale ogólnie –
powtórzenia. Robisz taką masę tych błędów, że jestem zdziwiona, gdyż to się
wyłapuje przy czytaniu własnego tekstu. Ty nie zwracasz uwagi na to, iż
niektóre zdania brzmią przez podwojoną ilość tych samym słów, po prostu jak
masło maślane. Nie potraktowałabym to jako błąd, gdyby był to raz, dwa razy –
każdemu się zdarza – ale Ty powtarzasz słowa w ogromnych ilościach.
Mnóstwo błędów
logicznych, złych odmian słów, niedostosowania rodzaju przymiotnika do
rzeczownika, zdarzyło się nawet kilka potknięć związanych z pomieszaniem czasu
przeszłego i teraźniejszego, co jest przy pisaniu opowiadania niedopuszczalne.
W dialogach używasz
słów prostackich, nadużywasz wtedy „aha”, „w ogóle”, „odwal się”. Coś takiego
nie ma prawa bytu w fabularnej blogowej historii. Raz na jakiś czas, kiedy
bohater poczuje złość, a naturalną reakcją jest zignorowanie drugiej postaci.
Ale nie w każdym rozdziale!
Również przecinki
są zmorą, niekiedy mam wrażenie, że nie znasz innych środków interpunkcji – tak
jakby słowa cudzysłów, myślnik, dwukropek, średnik nie istniały w Twoim języku,
a szkoda, ponieważ można nimi urozmaicić pisany tekst.
1/10 pkt
Przeszukiwanie
kieszeni
Statystyka – ramka,
którą umieściłaś w wąskiej kolumnie. Dlatego zmień opisy tak, żeby mieściły się
w jednym wersie, bo teraz wyglądają na ściśnięte.
Rameczka o mnie.
Byłam pewna, że ta opcja wyginęła, ponieważ tak dawno nie spotkałam się z nią
na żadnym blogu, iż prawie zapomniałam o jej istnieniu. To już drugi blog w tym
miesiącu, na którym nie dość, że ona jest, to jeszcze beznadziejnie
zagospodarowana. Dokładnie to samo, co pisałam w poprzedniej ocenie.
Jeśli chcesz, żeby ta ramka była o Tobie, to nie pisz w niej rzeczy dotyczących
opowiadania. Zresztą, po co Ci ramka „O mnie” skoro jedynymi słowami
opisującymi Ciebie są tam „Moja osoba jest dość tajemnicza, więcej dowiedzieć
można się przez moją twórczość lub pisząc do mnie.” W takim razie, po co Ci
ona? Dodaj tylko uniwersalną z kontaktem. Używaj ramek na blogu do tego, do
czego są przystosowane.
Na środku są trzy
notki. Autorzy blogów, zachowajcie chronologię pisania kolejnych rozdziałów. To
jest nienaturalne, żeby cofać się, aby iść z kolejnością publikowanych postów. Ustaw jedną notkę na głównej, resztę w szerokiej liście, którą
masz.
Po prawej stronie
jest grupa z blogami, które czytasz oraz ocenialniami. O wiele ładniej wygląda
coś takiego, gdy jest schowane w zakładkę. Albo przynajmniej jakoś ułożone w
tej ramce „Linki”. Czy naprawdę nie widzisz, że to wygląda ciulowo?
Na tym kończą się
dodatki, z czego wszystkie skrytykowałam.
1/10 pkt
Indywidualizm
Jestem rozdarta.
Nie spotkałam się wcześniej z ff, które dotyczyłoby tego serialu. Czyli jakaś
tam unikalność jest. Tyle, że tak spaprana całą resztą, iż jej nie widać. Tekst
nie ma nic wyjątkowego, grafika leży, dodatki również. Błędów całe mnóstwo, też tych nietypowych. Beznadziejne mieszanie faktów, stwarzanie własnych
teorii do rzeczy, które są już opisane. Rażące błędy nieznajomości Harr’ego Pottera, a jednak
wykorzystywanie sagi do opowiadania.
I właśnie tutaj
naszło mnie coś, co sprawiło, że całkowicie się zawiodłam. Doktor Who jest serialem science fiction. Główny bohater – Doktor –
przemieszcza się w czasie za pomocą niebieskiej budki. Ok., to wiem. Ale wątki Harr’ego Pottera są baśnią, opowiadaniem
fantastycznym. Hogwart nie istnieje – jak powiedziała Emily. Czyli nie jest
umiejscowiony w jakiejś czasoprzestrzeni. Jest wymysłem, imitacją czegoś, co
pragniemy, żeby istniało. Jeśli budka przenosiłaby do miejsc, w których
chcielibyśmy się znaleźć to może jakoś zaakceptowałabym opowiadanie. Jednak ta
maszyna przenosi w czasie, a nie wyobraźni bohaterów. Właśnie dlatego Twój „fanfic”
nie jest fanficiem, ponieważ całkowicie odchodzi od głównej idei serialu.
Jedynymi rzeczami zapożyczonymi z tamtej fabuły jest Doktor i budka. A to za
mało, żeby nazwać zaufaj-mi-doktor-who fanficiem.
0/7 pkt
Wyrok
Niestety, nie
jestem w stanie dać punktów za nic.
0/5 pkt
Razem: 4 punkty – Groźba Dożywocia (1)
Podśpiewując sobie
piosenkę zespołu Switchfoot This is Home wyszła
ze swojego gabinetu. Podążała przez chwilę korytarzami, co chwila zatrzymując się,
żeby skręcić w odpowiednie rozwidlenie. Gdy dotarła do cel więźniów, skrzywiła
się. Emmie nie będzie zachwycona wyrokiem.
Weszła do środka,
zamykając za sobą kraty.
- Przykro mi, ale spędzisz tu o wiele więcej czasu niż Ci
się wydaje. Najprawdopodobniej dostaniesz dożywocie.
Podała jej akta i wróciła tą samą drogą do swojego gabinetu.
Och, Nersi... Trafiło Ci się... ciekawe... opowiadanie. ; ) Ale powiem Ci, że masz troszkę błędów w ocenie - głównie powtórzenia i czasem musiałam niektóre fragmenty czytać po kilka razy, bo nie potrafiłam ich ogarnąć.
OdpowiedzUsuńWiem, te powtórzenia w tej ocenie były irytujące, gdyż nie mogłam znaleźć innych słów, żeby napisać to, co chciałam. W niektórych przypadkach nawet zmiana zdania była trudna, więc zostawiłam już tak, jak było.
UsuńA z tym nieogarnięciem - wieeeeeeeem Nilka, wiem. W poprzednich ocenach nie wtrącałam zbyt podobnego do mnie stylu pisania, tutaj trudno mi się było czasami powstrzymać. Niektóre rzeczy rozkminiam tylko ja :D
Dziękuję za ocenę.
OdpowiedzUsuńPS Odmienia się "Harry'ego", nie "Harr'ego" :).
Emmie