niedziela, 26 sierpnia 2012

[019]. Ocena: niebieskie-marzenia

   Wanilia przysiadła na biurku, trzymając w dłoniach bilety lotnicze. Właśnie je odebrała i zaczynała odczuwać coraz większą obawę przed lotem. By otrząsnąć się z tych ponurych myśli, powoli usiadła na krześle i otworzyła laptopa, by zająć się kolejnym więźniem, który bardzo ją zainteresował.

Oskarżony: niebieskie-marzenia
Oskarżająca: wanilia.


Pobieżny ogląd więźnia:

    Niebieskie marzenia... Nietypowe połączenie zaledwie dwóch słów w języku polskim. Czy można chcieć czegoś więcej? Podoba mi się! Do "marzeń" zasadniczo pasują inne określenia: niemożliwe, nierealne, spełnione, wspaniałe... A wszystkie te zestawienia wydawałyby mi się po prostu trywialne. Ty serwujesz nam coś innego, przez co aż mam chęć wejść na bloga i odkryć, dlaczego są to właśnie niebieskie marzenia.

   Na belce cytat. Nie Twój, jak podałaś w jednej z zakładek (tak, tak, zdążyłam już je wszystkie dokładnie przestudiować), ale za to wdzięcznie opatrzony cudzysłowem. Nawiazujący do adresu i jeszcze bardziej zachęcający do wejścia. Aż nie mogę się doczekać przeczytania tych wszystkich postów!
   Nie będę się tu rozpisywać za bardzo o wyglądzie - powiem, że jest przejrzyście i czytelnie, czyli tak, jak wanilia lubi najbardziej.
10/10

Ubiór więźnia:

   Nie będzie chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, że króluje tu niebieski? I chwała Ci za to, bo jeśli na blogu, gdzie w adresie pojawia się pewien kolor, w szacie graficznej jest coś zupełnie innego, czuję się nieco zagubiona. 

   Wszystko utrzymane w barwach  lazurowych, błękitach i lapis-lazuri. Wygląda prześlicznie. Tła się nie zlewają, jasna czcionka jest dobrze widoczna, a i tekst wyjustowany. Czyżbym była w niebie? Czuć tu pewną swobodę i wolność, a że ja uwielbiam wszelkie odcienie niebieskiego, jestem wręcz zachwycona.
   Na pierwszym planie widzimy niebieskooką dziewczynę z włosami również tego koloru. Wygląda troszkę jak emo, ale w końcu to głównie takie osoby farbują się na tego typu kolory - mi nic do tego. Zgaduję, że to główna bohaterka, przez co jestem jeszcze bardziej zainteresowana opowiadaniem. W nagłówku mamy także tarczę zegara, schody i chyba zalane deszczem okno. Zazwyczaj w tym miejscu powinnam powiedzieć, że jest tu tego wszystkiego za dużo, ale nie. Zostało to tak dobrze wkomponowane, że nie mam żadnych zarzutów.
   Jedyne, co mi tu nie pasuje to te wieżowce w lewym górnym rogu. Ogólnie nie mam nic przeciwko, wygląda to bardzo interesująco, jednak samo to zdjęcie jakoś do mnie nie przemawia; chyba po prostu jest źle wpasowane.
   Jest też napis, w języku angielskim. A oznacza on... "Ona żyje w bajce. Gdzieś za daleko nas, by znaleźć". Brzmi ciekawie, mam jednak nadzieję, że nie będzie ona wróżką aka Dzwoneczek z Piotrusia Pana, hm?
8,5/10

Analiza treści:

Prolog

   Czego jak czego, ale nie spodziewałam się ff o tematyce potterowskiej. Historia toczy się w roku 1980, zatem rok przed narodzeniem sławnego Harry'ego Pottera, co jeszcze bardziej mnie zachwyca. W końcu coś innego niż "święta trójca", Huncwoci, czy też nowe pokolenie.
   Zastanawiam się dlaczego główne postacie muszą się przeprowadzać do innego miasta/kraju i przenosić się do Hogwartu. Bardzo chętnie poznałabym instytut magii Evelyn, głównej bohaterki! No dobrze... Ale wróćmy do fabuły. Na końcu prologu napisałaś, że nie wyszedł Ci za dobrze - wręcz przeciwnie! Wyjątkowo mnie zainteresowałaś, wiesz? Zaczynając od niebieskich włosów dziewczyny, przez tajemnicze zniknięcie ojca Evelyn, do przenosin do Hogwartu. Młody metamorfomag, dość buntowniczy, może wiele wnieść w mury szkoły.
   Krótko, fakt, ale to w końcu prolog. Świetnie opisany Nowy Jork, dobrze posługujesz się słowem, a w dodatku brak jakichkolwiek błędów. Szkoda tylko, że nie ma tutaj akapitów. Z ciekawością zagladam do kolejnego rozdziału.

Rozdział 1
   Jestem wręcz zachwycona opisem alejki - dokładnie ją sobie wyobraziłam! Co więcej, nawet widziałam Evelyn lądującą na brukowanej nawierzchni i słyszałam cichy stukot uderzającej w ziemię butelki. Och, panna Grant jest troszkę naburmuszona - istna nastolatka, bardzo dobrze oddałaś jej uczucia związane z całą tą przeprowadzką.
   Podoba mi się to, jak wykreowałaś Evelyn - nie jest ona taką zwykłą czarodziejką (jeśli można nazwać czarodziejem kimś zwykłym), nawet jak na metamorfomaga. Pokazałaś ją jako osobniczkę z typowo mugolskimi zachowaniami, przez co wyraźnie odstaje od swych magicznych rówieśników - nawet Hermiona, w sadze pani Rowling - nie była aż tak mugolska. Jest to bardzo miła odmiana dla mnie, jako oceniającej ale również jako potencjalnej czytelniczki. To coś nowego.
   Och, świetnie! Cudowny opis domu (a raczej powinnam powiedzieć rezydencji) babci Evelyn, a jeszcze to nawiązanie do artystycznej duszy panny Grant - rewelacja. Ona rysuje, Ty malujesz słowem. To niezwykłe, bo już od dawna nie spotkałam się z tym, by ktoś aż tak pobudził moją wyobraźnię.
   Niestety, mam jednak trochę zastrzeżeń, jeśli chodzi o opis roślinności przy domostwie - bardzo często powielasz słowo "roślina". Hm... Nieco dziwi mnie fakt, iż Evelyn nigdy nie widziała skrzata domowego. Wiem, że mieszkała w Nowym Jorku, jednak w szkole, do której uczęszczała, powinny pojawić się jakieś informacje o tych stworzeniach. 

   Opis pani Mary bardzo przypomina mi Minervę McGonagall - począwszy od "osoby, obok której nie można przejść obojętnie", po ciasny kok, z tą różnicą, że Mary spina go tuż nad karkiem. Babcia Evelyn pochodzi z rodu Blacków, nic więc dziwnego, że jest ona osobą wyniosłą i chłodną; raczej nie będzie zadowolona, gdy dowie się, że jej wnuczka lubi mugoli.

   Znów wykazujesz swoje zdolności manipulowania słowem. Wnętrze rezydencji maluje mi się w głowie z każdym przeczytanym słowem. Podoba mi się fakt, iż ukazujesz tutaj tę... pewną arogancję rodu Blacków - pokazywanie swojej wielkości, nie przejmując się tym, iż mieszkanie powinno być przytulne, zaciszne, nastrojowe... Och, lubię Mary Black, naprawdę! Jest jakaś taka... dystyngowana, nieco inna i wręcz nie wyobrażam jej sobie jako, niegdyś młodej, czarownicy. To takie połączenie Minervy McGonagall i starej ciotki Muriel, co daje dość nietypową, ciekawą mieszankę. 

   Jestem zachwycona sposobem, w jaki prowadzisz swoich bohaterów; pokazujesz nam zarówno Mary, jak i Evelyn z różnych stron. Dodatkowo nie robisz przy tym z panny Grant rozwydrzonego dzieciaka, ale po prostu ukazujesz ją jako dość wybuchową nastolatkę, która po prostu nie może pogodzić się z tym wszystkim, co zwaliło jej się nagle na głowę. Jej reakcje nie są przesadzone, a wręcz powiedziałabym, że dokładnie wymierzyłaś dawkę dramatyzmu.
   Zaintrygowałaś mnie postacią, która ostrzegła Evelyn przed zerwaniem kwiatu i nawet gdybyś mnie nie prosiła o przeczytanie wszystkich rozdziałów, sama z chęcią bym to zrobiła.

Rozdział 2
   Pojawia się nowa postać - Alexandra Black, kuzynka Evelyn. Ciekawi mnie niezmiernie co robi ona u Mary. Przyjechała tylko na wakacje, czy może tutaj pomieszkuje? I dlaczego Jeanne nie powiedziała nigdy córce o swoim bracie? W sumie zaskoczyłaś mnie postacią Alex - spodziewałam się kogoś, kto nawiąże do tomów J.K Rowling. Stawiałam głównie na Narcyzę Black, później pomyślałam o Nimfadorze oraz jej matce Andromedzie, a tu pojawia się ktoś zupełnie inny. Ale to dobrze. Poza tym byłam pewna, że wprowadzisz kogoś w zbliżonym wieku do Evelyn, przecież dziewczyna nie może być zupełnie sama.

   Podoba mi się to, w jaki sposób pokazujesz różnice między Grant, żyjącą w śród mugoli, a Alex, która mieszka z babką. Pierwsza zachowuje się w sposób nieco nieokrzesany i tak naprawdę (jak widać chociażby po jej reakcji na widok skrzata) niewiele wie o świecie czarodziei. Druga z kolei jest bardzo... dystyngowana, ale wciąż zachowuje się jak nastolatka, która nie wie nic o mugolach. Ciekawe zestawienie.
   Rozmowa między tą dwójką jest udana; nie wyszła sztucznie, pompatycznie czy zbyt młodzieżowo. Wyszła po prostu bardzo dobrze i przyjemnie się czytało. Nawet ten moment, w którym wyszło na jaw, że rodzice Alex zginęli. Swoją drogą, trochę brakuje mi emocji w związku zaginięciem ojca Evelyn. Odbieram wrażenie, że dziewczynę nie bardzo to rusza. Ta "fascynacja" Evelyn Hogwartem również wiele wniosła do rozdziału; nie pokazywałaś już panny Grant jako nieco poszkodowanej dziewczyny, ale czarownicy, która chce odkryć wszystkie tajemnice szkoły, zanim się jeszcze tam na dobre znajdzie.
   Miło, że wybrałaś Ravenclaw dla Alex, zamiast Gryffindoru. To również dla mnie jakaś odskocznia od typowych ff. Czytało się dobrze, trochę więc zaskoczyła mnie opcja "Macie przyjść do salonu tylko po to, by patrzeć, jak czytam książkę", ale za to opis pokoju Evelyn - cudny. Zrób mi taką sypialnię, bardzo proszę! Ciekawe tylko gdzie podziała się matka niebieskowłosej...

Rozdział 3
   Jestem zachwycona - powtarzam: z a c h w y c o n a - opisami uczuć Evelyn. Poprostu są świetne! Od razu wczułam się w jej sytuację. Starannie dobrane słowa, odpowiednie zachowanie bohaterki... To wszystko złożyło się na naprawdę dobry fragment rozdziału.
   Lubię postać Alex - jest taka... jednocześnie normalna i zwyczajna, a przy tym skrywa w sobie tak wiele tajemnic, które pragnę odkryć. Świetnie to wymyśliłaś.
   Sen Evelyn bardzo realistyczny, a sam pomysł dobry. W ogóle to wciąż nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że panna Grant jest czarownicą - tak bardzo przypomina mi mugola z tą jej miłością do mugolskich wynalazków, niewiedzy o czarodziejskim świecie i radzeniem sobie bez różdżki. Mam wrażenie, że czytam o jedynastoletniej dziewczynce, która dowiedziała się właśnie, że jest czarodziejką, a nie o nastolatce, która już przecież uczęszczała do Instytutu Magii w Salem.
   Już trzeci rozdział za mną, a ja jestem niewymownie zachwycona. Podoba mi się tak naprawdę wszystko i jestem w szoku, że wcześniej do Ciebie nie trafiłam. Jestem ciekawa w jaki sposób opiszesz wyprawę na Pokątną; wiem już na pewno, że zobaczę to wszystko nie tylko oczami Evelyn, ale także zupełnie "od nowa". Jedno, co mnie nurtuje, to sprawa Voldemorta. Gdzie on się podziewa...? Wspomnisz w ogóle o jego obecności? Mam nadzieję, że tak. Jestem też ciekawa, czy wprowadzisz Weasley'ów. Przecież któreś z ich siedmiorga dzieci na pewno uczęszczało w tym czasie do Hogwartu...

Rozdział 4
   Tak jak się spodziewałam, opis Pokątnej przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Może niektórzy twierdzą, że nie ma czym się zachwycać, bo przecież każdy fan Harry'ego Pottera wie, jak ta ulica wygląda, Ty pokazałaś ją zupełnie inaczej.
   Nawiązałaś także do Voldemorta - ludzie, na pozór zadowoleni, rozglądają się z niepokojem, a i Alex zachowuje się nieco inaczej. Za to Jeanne gdzieś zniknęła i nie co zdziwiła mnie reakcja Evelyn; z początku jest ona zaniepokojona, a chwilę później już zupełnie o tym zapomina i idzie na lody. Och, desery Fortescue! Świetnie, naprawdę świetnie opisałaś nam zarówno lodziarnię jak i księgarnię Esy i Floresy.
   Sprawiłaś, że ulica Pokątna stała się jeszcze bardziej magiczna.

Rozdział 5
   Dziewczyny zaczynają szukać Jeanne i w końcu widać zdenerwowanie nie tylko u Alexandry, ale także i u Evelyn; sytuacja w sklepie bardzo mi się podobała, choć nie rozumiem tego motywu z pękającym wazonem. To znaczy zakładam, że ktoś rzucił zaklęcie, ale dziewczyny nie spotkały nikogo przed sklepem. Poza tym powinny już wcześniej usłyszeć okrzyki przerażenia.
   I znów w niesamowity sposób oddałaś emocje ludzi. Już przestało być tak sielankowo; wystraszeni czarodzieje biegnący w różne strony, okrzyki, wybuchy... Tak, to jest to, czego oczekiwałam!
   Mogłam się spodziewać, że Evelyn i Alex zostaną rozdzielone; na szczęście panna Grant zachowała na tyle rozsądku, że pobiegła za innymi czarodziejami w stronę Dziurawego Kotła. Niestety, daleko nie uszła, bo złapał ją jakiś tajemniczy mężczyzna (zakładam, że to ten sam, który wcześniej w tym samym rozdziale je obserwował). Nie rozumiem jednak dlaczego zatkał jej usta, gdy krzyczała - raczej nie przyciągnęłaby niczyjej uwagi, biorąc pod uwagę fakt, że na Pokątnej odbywały się rozruchy wywołane przez śmierciożerców.
   Cudownie rozegrana akcja pomiędzy Evelyn, a dwoma tajemniczymi czarodziejami, choć uważam, że niepotrzebne było tam użycie słowa "suka". Jak zwykle - emocje doskonale oddane, a zachowanie mężczyzn wręcz niesamowicie realne. Ciekawi mnie co takiego Jeanne Grant (Black) wzięła temu czarodziejowi. I czy to byli śmierciożercy...? No i w ogóle gdzie podziała się matka Evelyn? Tyle pytań ciśnie mi się na usta...
   Alex i aurorzy spłoszyli dwóch, z braku lepszego słowa, porywaczy, a niezłomna Alexandra Black postawiła na swoim i zabrała Evelyn z alejki. Och, a więc znalazła się i Jeanne... Ta kobieta działa mi na nerwy.
   A poza tym, to ten rozdział jakiś taki krótki...

Rozdział 6
   Cudowny opis - tym razem wszystkiego, co otacza Evelyn, nie tylko emocji. Dziewczyna leży sobie w łóżku, a jej matka mamrocze u siebie w pokoju - cudownie. Jeanne naprawdę mnie denerwuje... Bardziej niż babka Mary! 

   Tak czytając o tym, jak Alex zajmuje się panną Grant, zastanawiam się, czy nie zapomniały one swoich zakupów z Pokątnej. Poza tym bardzo podoba mi się to, iż nie wsadzasz od razu Evelyn do Hogwartu - to już szósty rozdział i można by się tego spodziewać, a na razie się na to nie zapowiada - i dobrze. Dajesz nam czas na pogłębienie wiedzy o bohaterce, poza tym stosunkowo powoli rozwijasz akcję i fabułę. Wszystko idzie wręcz idealnie.
   No, no, no... Robi się ciekawie... Co prawda irytujące jest zachowanie matki, która - pomimo tego, że jej dziecko jest zranione - pije sobie alkohol i inne eliksiry, ale i tak nie mniej jestem ciekawa co takiego zrobiła Jeanne. I po co jest jej ten kluczyk. Pani Grant zachowuje się trochę jak pod wpływem Imperiusa, jakby była nawiedzona, czy coś... No, nie ukrywajmy, kreujesz ją na lekką wariatkę.
   Nie, zdecydowanie nie podoba mi się pomysł z "Jeszcze tylu rzeczy muszę się nauczyć..." Do cholery, Evelyn jest, mimo wszystko, czarownicą, tak? Wiem, że pochodzi z Nowego Jorku i może tam pozwalano chodzić w mugolskich ciuchach, a różdżka nie była aż tak do wszystkiego potrzebna, ale jednak każdy wiedział o tym, kim jest Voldemort! Wystarczy sobie przypomnieć o Mistrzostwach Świata w Quidditchu, gdzie przybył przecież, m.in. bułgarski minister magii, który przecież także wiedział o tym, kim jest Harry Potter czy Sama-Wiesz-Kto. Ten akurat pomysł jest strasznie naciągany i zdecydowanie w to nie uwierzę. Nie podoba mi się. Zwłaszcza, że Evelyn nigdy nie słyszała także i o Dumbledorze. No bez przesady, przecież wymyślił on dwanaście sposób na użycie smoczej krwi, czyż nie?

Rozdział 7
   W końcu! W końcu Evelyn przestała być tylko tą, która potrzebuje pomocy i wzięła się w garść. Świetnie, że powiedziała Alex co myśli o jej życiu; na pewno dała jej wiele do myślenia. Mam nadzieję, że Alexandra odejdzie z domu pani Black, tak jak zrobił to kiedyś Syriusz. Jestem też ciekawa, jak zachowuje się ta dystyngowana panienka w Hogwarcie - też jest taka milcząca, nieco nostalgiczna i poważna? O tak, te słowa Evelyn: "Lepiej być wyrzutkiem i móc samemu decydować o sobie niż siedzieć w pozłacanej klatce i być traktowanym jak dekoracja." bardzo mi się podobały. W tym momencie ubrałaś w słowa także moje emocje.

   Groźba pani Black tuż po tym, jak Evelyn uniosła palce w "niegrzecznym geście" to bólu przypomniały mi Molly Weasley i aż się uśmiechnęłam. Trochę żałuję, że babka Grant jest, jaka jest. Szkoda, że zachowuje taki chłód i dystans w stosunku do wnuczki, ale w końcu to jedna z rodu Blacków, prawda?
   Grr... Ciotka i babka Black to połączenie Petunii Dursley, Dolores Umbridge, ciotki Muriel i matki Syriusza! Chwila, chwila, wróć. Czy przypadkiem matka Łapy nie nazywała się Walburgia? Och, a więc to ona jest ciotką Evelyn, czyli panna Grant jest... Pomyślmy... kuzynką Syriusza? Świetnie, świetnie, świetnie!
   A więc matka Grant zniknęła... Ciekawe, bardzo ciekawe. Czy jeszcze powróci do opowiadania? Zakładam, że wyjaśnisz nam powód jej zniknięcia - prędzej czy później. 


Rozdział 8
   W końcu nadchodzi ten cudowny moment - Hogwart. O tak, tak, tak! Cieszę się jak dziecko. Jestem ciekawa, chcę go zobaczyć oczami Evelyn. List Jeanne do Toma, który znalazła Grant co nieco wyjaśnia, ale jak na razie niewiele wnosi; może później jeszcze do niego nawiążesz. 

   Podoba mi się porównanie mowy Alex do "zerwała się z kart jakiejś staroświeckiej powieści"; też odnoszę takie wrażenie, a uśmiech na mojej twarzy wniósł moment pakowania się do kufrów.
   Jeeeej! Już sobie wyobrażam niebieskowłosą, umalowaną Evelyn w mugolskich ciuchach i czarnej szacie zsuwającej się z ramion, śmigającą po korytarzach Hogwartu na deskorolce! Zarówno pani Norris, jak i Minerva McGonagall dostaną szału. A jeżeli Severus Snape już tam uczy, zapewne będzie co chwilę wykrzykiał: Minus 10 puntków dla... No właśnie, dla jakiego domu?
   Kolejny list... Tym razem do Evelyn od jej matki. Wypadł dość tajemniczo... Cały ten cytat jakiś taki chaotyczny - w sam raz jak na Jeanne Grant.
   Och, kocham humor Evelyn! " Cóż, mam nadzieję, że nie będą tak drętwi i zmanierowani jak babcia Black i jej zgrzybiałe ciotki."

Rozdział 9 
  Jej! Podróż pociągiem! I - uwaga - Leslie Lovegood! Czyżby matka Luny? Zdecydowanie, biorąc pod uwagę prawie białe włosy, jasne oczy, rozmarzony głos i rzodkiewki zawieszone na szyi. I, oczywiście, Żongler w ręce. Cudownie, już pokochałam jej postać!
   Ciekawi mnie także druga przyjaciółka Alexandry o nazwisku Kelly - też skądś kojarzę to nazwisko, ale - tak jak Evelyn - nie mogę sobie przypomnieć skąd. No trudno...
   Zapewne w kolejnym rozdziale będzie więcej o podróży pociągiem, jednakże bardzo podobały mi się wszystkie zamieszczone tu opisy. Strasznie żałuję jednak, że nie dałaś nam okazji poczytać o tym, jak Grant opisuje szkołę w Salem. Jestem naprawdę ciekawa tego Instytutu.

Podsuwanie:
   W sumie... Cóż mogę powiedzieć? Piszesz długie rozdziały i mam wrażenie, że każde słowo jest doskonale przemyślane. Nic nie jest tutaj przypdkowe, a postać Evelyn jest wręcz cudowna, choć, jak wspominałam, irytuje mnie nieco jej mugolska strona charakteru.
   Masz cudowne opisy przyrody, miejsc i emocji. Nic, tylko czytać. Jestem oczarowana pomysłem i wykonaniem. Akcja wartka, ale nie lecisz z nią na łeb, na szyję.
   Każda z postaci ma własne, odrębne cechy. Na pewno nie powiedziałabym, że Twoi bohaterzy są jednowymiarowi i płascy.
   Zdecydowanie brakuje mi większej ilości informacji o dawnym życiu Evelyn - wiele razy wspominasz o jej zamiłowaniu do telewizji, coli czy waty cukrowej, a ani słowem nie wspomniałaś o Instytucie Magii w Salem (poza tym, iż nie muszą tam nosić szat), czy o przyjaciołach Evelyn z tamtej szkoły. Praktycznie nic nie wiemy o ojcu Grant - jedynie to, że zniknął. Nawet nie wiem, czy było wspomniane jego imię; bynajmniej mi umknęło.
   Opowiadanie jest bardzo, bardzo dobre - więcej w Indywidualizmie.
18/20


Spisanie zeznań:

Rozdział 1
"Przez całe wakacje, Evelyn, gdy tylko mogła, znikała z mieszkania na całe dnie, snując się po mieście i próbując przeczekać zmienne humory swej rodzicielki."
"Odruchowo cofnęła się nieco w tył (...)" - raczej nie można cofnąć się w przód, prawda?
"Jestem po prostu sobą(.) - Evelyn wzruszyła ramionami, podchodząc do kominka i wpatrując się w stojące na gzymsie zdjęcia, które chwilę temu obserwowała jej matka."

Rozdział 2
"A twój wygląd... - w tym momencie podeszła do Evelyn i delikatnie musnęła dłonią jej niebieskie włosy."

"Alexandra wydawała się byc nimi autentycznie zainteresowana i najwyraźniej cieszyła się, że nikt nie wywleka już tematu jej rodziców."

Rozdział 3
"W najbliższej (okolicy) praktycznie nie było żadnych większych mugolskich miejscowości."

Rozdział 4"- Chcemy kupić szaty szkolne - zabrała głos Alex, widząc, że Niebieskowłosa milczy, wpatrzona w czubki swoich trampek."


Rozdział 5
"Było coraz więcej biegających na wszystkie strony ludzie, a wszyscy krzyczeli i nawoływali się nawzajem." 
"Evelyn jej się zdawało, że kilkanaście metrów dalej dostrzegła jasne włosy należące do Alex, kiedy nagle poczuła, że czyjaś silna dłoń zaciska się jej na ramieniu i gwałtownie ciągnie ją w bok. "

Rozdział 6
"Evelyn, słysząc tej słowa, drgnęła, jakby poraził ją prąd, po czym gwałtownym ruchem zrzuciła z siebie ciężką kołdrę, nie zważając na przenikliwy ból w poranionej zaklęciem ręce."

"Bała się jednak(,) że swymi opowieściami o sytuacji w magicznym świecie przerazi dziewczynę."

Rozdział 7
" Kiedy tylko zobaczyła rozbita szybę i pogrążony w nieładzie pokój, przybrała taki wyraz twarzy, jakby doskonale wiedziała, co się tam stało."


Rozdział 9
"Chciałabym móc się choć od czasu do czasu pozbyć TEGO. - w tym momencie złapała się za sterczące na wszystkie strony miedziane kosmyki poskręcane jak runo baranka."


Podsumowanie:
   Masz naprawdę bardzo mało błędów; czasem zdarzy się literówka czy brak przecinka, ale biorąc pod uwagę długość Twoich rozdziałów to naprawdę niewiele. Jeśli przeczytałabyś rozdział kilka dni po jego napisaniu, jestem pewna, że zdołałabyś tego uniknąć.
   Jedno, co mnie strasznie irytuje, to brak akapitów. Przez to czyta się gorzej, a tekst wydaje się być nieestetyczny. Te wcięcia dadzą wiele komfortu podczas czytania.
9,5/10

Przeszukanie kieszeni:

  Kolumna z prawej strony, a od góry informacje o nowych postach, menu, statystyka i Twoje blogi, a więc wszystko, co być powinno. Zajrzyjmy więc ponownie do wszystkich zakładek.

AKTUALNOŚCI - zawartość zakładki na "tak", jednakże nie pasuje mi tu nazwa. Bo chyba nie powiesz mi, że informacje o okresie oczekiwania na nowy rozdział, autorki szablonu czy cytatu na belce można nazwać "aktualnością", prawda? Przykleiłabym tu raczej nalepkę z "Informacje".
NIEBIESKIE MARZENIA
- informacje na temat opowiadania - począwszy od tematyki, na czasie powstania skończywszy. To, co napisałaś o treści jest niczym tekst na tylnej okładki książki - niewiele zdradza, ale strasznie zachęca do przeczytania całości, a fakt, że napisałaś także o pomyśle... Cud, miód i orzeszki. Jestem naprawdę zachwycona zawartością tej zakładki.
SPIS TREŚCI
POSTACIE
- bardzo dokładnie i szczegółowo opisani, zaopatrzeni w tuziny zdjęć... Po co? Wszystkiego powinniśmy dowiedzieć się z treści bloga, więc wszystkie te informacje, jak i całą zakładkę uważam za niepotrzebną. Jedynie odniesienie na temat zdjęć wykorzystanych do zobrazowania Evelyn można uznać za dość ważne, jednak nie byłoby ono potrzebne, gdyby nie było tej podstrony.
XXX
- czyli coś o Tobie. Bardzo mi się te informacje podobają. Są napisane w sposób bardzo ciekawy, odstający od wielu innych treści o autorach, które miałam przyjemność czytać. Nawet dość nudnawe "tematy" przedstawiasz w taki sposób, by zainteresować czytelnika, a ten czyta i czyta, z zaskoczeniem odkrywajac, że to już koniec. Jetem zachwycona.
LINKI
- uporządkowane, posegregowane, czytelne. Czego chcieć więcej?
INFORMUJĘ
- można by pomyśleć, że powinni znajdować się w linkach, a jednak masz ich całkiem sporo i osobna zakładka jest dość dobrym rozwiazaniem.
SPAM/POWIADOMIENIA


   W sumie jest wszystko, co być powinno. Każda zakładka jest dopracowana i widać, że przemyślałaś jej zawartość. Jedyne, co mi tu przeszkadza, to oczywiście podstrona o postaciach.

9/10

Indywidualizm:


   Pomijając fakt, że jest to fan fick HP i korzystasz ze świata już stworzonego - jestem zachwycona! Nie jest to kolejne opowiadanie z serii "Huncwoci", "Święta trójca", czy "Nowe pokolenie". Nie jest to nawet opowiadanie o którymś z bohaterów pani Rowling. Nie - Ty zaryzykowałaś, stworzyłaś bohaterkę, która uczęszcza do Hogwartu jeszcze w czasach panowania Voldemorta, przed narodzinami osławionego Harry'ego Pottera i wiele zyskałaś. W tym także i nową czytelniczkę (tak, tak, jeśli możesz, to informuj mnie tutaj o nowych rozdziałach). 

   Masz rewelacyjny styl, świetne opisy, dobre dialogi, a akcja mknie do przodu. Fabuła również jest bardzo dobra - nie ma tutaj, przynajmniej na razie, jakiejś wielkiej (czy też zakazanej) miłości. Nie, Ty wymyśliłaś coś innego, coś nowego, coś świeżego i myślę, że każdy, kto choć raz wszedł na Twojego bloga, zdecydowanie postanowił zostać na dłużej.
   Myślę więc, że nawet pomijając fakt, że masz już stworzony świat, nikt nie będzie miał mi za złe, że dam Ci tutaj maksymalną liczbę punktów.
7/7

Wyrok:

   W sumie nie wiem, co mogę tu jeszcze powiedzieć, bo powiedziałam już wszystko, co chciałam. Adres dobry, belka tak samo. Jeśli chodzi o szatę graficzną - to ją zmieniłaś. Tamta była bardziej jaskrawa, nowa jest nieco stonowana. We wcześniejszej bardziej podobał mi się nagłówek; teraz nie podoba mi się zawarty tekst, a także zdjęcie dziewczyny. Jest trochę zbyt przerysowane, ale w końcu, jak powiedziałam - nie będę oceniać nowej szaty. 

   Masz niesamowity styl, fabuła jest świetna, dodatki także... Czego można chcieć więcej?
4,5/5

Razem: 66,5
Wyrok: Uniewinnienie
  - XXX! Wstawaj, kobieto! - zawołała Nilka, wchodząc do celi. - Wstawaj, nie ociągaj się! - Nie zważając na to, że dziewczyna powoli otwiera zaspane oczy, rzuciła w jej stronę brzuchatą teczkę. - Zostałaś uniewinniona, możesz już w tej chwili stąd wyjść. I pisz, pisz, proszę Cię bardzo... W teczce masz także namiary na mnie - daj mi znać, jak pojawi się u Ciebie coś nowego. W ogóle nie wiem jakim cudem trafiłaś do tej celi... - Wanilia odetchnęła, łapiąc oddech po tym szybkim monologu. - No nic... Ja będę się powoli pakować, a Ty zabieraj się do swojego domu.

8 komentarzy:

  1. Jejku, dziękuję bardzo za tak miłą ocenę ^^. nie spodziewałam się najwyższej noty, bo zaczęłam pisać opowiadania dopiero pół roku temu ;).
    Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że spodobał ci się mój pomysł ^^. Uwielbiam tworzyć własne postaci w świecie HP, a pierwowzór Evelyn wykreowałam niegdyś na blogu grupowym, teraz tylko stworzyłam jej historię oraz wymyśliłam intrygę w opowiadaniu.
    Jeśli chodzi o pisanie, jestem perfekcjonistką i musi wszystko być idealnie opisane, dlatego Hogwart jest dopiero w rozdziale 10., choć pierwotnie miał być wcześniej, ale pewne wątki tak mi się rozrosły, że musiałam to odwlec.
    Chciałam jak najlepiej przedstawić zmiany, jakie zaszły w życiu Evelyn po przeprowadzce do innego kraju i zmianie szkoły. Niebieskowłosa, jakby na to nie patrzeć, ma zupełnie inną mentalność niż uczniowie Hogwartu.
    Nie wiem w sumie czemu tak sobie ubzdurałam, że skoro żyła w Nowym Jorku, to nie słyszała o Voldemorcie i Dumbledorze. Ona żyła bardziej w mugolskim świecie, zresztą Salem (które opisałam nieco szerzej w 10. rozdziale, i o którym będę jeszcze często napomykać), było szkołą bardzo promugolską i nowoczesną.
    Alexandrę stworzyłam jako kontrast dla energicznej i nowoczesnej Evelyn. Poza tym chciałam, żeby miała przy sobie kogoś w zbliżonym wieku, kto by o nią dbał, skoro matka i babka mają ją... no, gdzieś.
    Szablon jeszcze kiedyś wstawię ten, co był, po prostu lubię często zmieniać a tamten miałam już bardzo długo.
    No, ale baardzo mi miło, że ci się spodobało ;).
    Jak najbardziej mogę cię informować, zapraszam też do dołączenia do obserwatorów bloga.
    Jak mi się coś jeszcze przypomni, to napiszę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć - pokochałam Evelyn, więc, jak już pewnie zauważyłaś, dołączyłam do grona obserwatorów.
      Mi nie przeszkadza to, że całośćtak bardzo się "przedłużyła" - najważniejsze, że opowiadanie jest pisane z pomysłem i pasją.
      Pozdrawiam,

      Usuń
  2. Od najgorszych not po uniewinnienie ;)
    Nilka, ocena jak zwykle zaje... fajna :D Nie wyłapałam błędów, nawet głupiej literówki. Twoje idealne oceny zaczynają mnie irytować xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, Gaolu! Z tej strony halska. z bloga www.prozaicy.blogspot.com. Jest to blog poświęcony przede wszystkim młodym ludziom, nam, młodzieży, która po uszy zakochana jest w literaturze - obojętnie, czy w formie pisanej, czy czytanej. Gdzie pojawiają się recenzje, artykuły, gdzie można podszkolić się w tworzeniu, biorąc udział w konkursach z nagrodami książkowymi albo studiując poradniki.
    Tworząc Prozaików chciałam, żeby był to taki kącik w blogosferze, do którego chętnie będą przychodzić wszyscy - niezależnie od umiejętności, wieku albo humoru. Gdzie znajdzie się każdy typ człowieka, ale gdzie wszyscy będą dla siebie, tak po prostu, mili i uprzejmi, i gdzie będzie można podyskutować o dobrych książkach, albo natknąć się na tych, którym udało się wydać swoje powieści i spełnić marzenia większości osób, odwiedzających bloga. Mam nadzieję, że choć w niewielkim stopniu to mi się udało.
    Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo bym się cieszyła, gdyby Prozaicy stali się bardziej znani w blogosferze. Dlatego - mogłabym Cię, wanilio, poprosić, żebyś razem z całym Gaolem wsparła bloga? Przyjdź, zobacz - może się spodoba, może zostaniesz na dłużej. Mam nadzieję. A jeśli naprawdę pokochasz Prozaików i jeśli tak szczerze będziesz chciała ich polecić - byłabym bardzo wdzięczna. Wszystko się przyda - od wzmianki w poście, po button, przez szepnięcie słówka do znajomych.
    Nie proponuję współpracy: nie widzę sensu w przypadkowej wymianie odnośników, jeżeli nie odwiedza się tych blogów. Proponuję przygodę i mam nadzieję na coś bezinteresownego, bo jeśli się tylko kocha literaturę, to serdecznie zapraszam na Prozaików. Nikt nie powinien się zawieść.
    Pozdrawiam ślicznie,
    halska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga halsko, dziękujemy za informację o Twoim blogu, pomyśle, czy jakkolwiek to nazwać. Ze swojej strony mogę powiedzieć, iż z wielką przyjemnością do Ciebie zajrzę, a kto wie - może zostanę na dłużej. Jeśli jednak chodzi o wsparcie Twojego bloga - tę decyzję zostawiam Waderze.
      Pozdrawiam serdecznie,
      wanilia.

      Usuń
  4. Wanilio, cudowna ocena!
    (PRZESZUKANIE KIESZENI)Cud, miód i orzeszki? Ja bym napisała Cud, miód, maliny i orzeszki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba, że nie lubisz malin. Też chciałabym pisać takie idealne oceny

    OdpowiedzUsuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka