Wanilia dopadła do drzwi więzienia, klnąc coś pod nosem o cholernej polskiej pogodzie oraz swojej głupocie; znów zapomniała wziąć różdżki, a więc mokła jak ta głupia, w drodze do pracy. Obładowana sporym kartonem, który co prawda już przemókł, wspomniała z uśmiechem słowa jej brata i matki, którzy nabijali się z niej oraz jej "drogich" pamiątek. Och, oczywiście, że były drogie! Co jak co, ale pamiątki zawsze są najdrożdże, a ona miała słabość, jeśli chodziło o ich kupowanie.
Zawartość kartonu grzechotała, szeleściła, dzwoniła i pobrzękiwała, gdy wspinała się po schodach, zostawiając za sobą mokre ślady.
- Co to, święty Mikołaj? - zawołała Clo, wychylając się zza balustrady. - Nilka! - krzyknęła zadowolona i zbiegła na dół, ściskając dziewczynę i nie zważając na to, że jej skórzana kurtka ocieka wodą. - Cudownie, że wróciłaś, bo ja jestem na urlopie, Ihtir też i Nersi, i strasznie tu pusto...!
Wanilia uśmiechnęła się szeroko.
Oskarżony: moc-amortencji
Oskarżająca: wanilia.
Pobieżny ogląd: więźnia:
Zacznijmy od adresu, jak zwykle zresztą. "Moc amortencji" jest dla mnie oczywistym
nawiązaniem do sagi Harry'ego Pottera. Podoba mi się. Jest krótki, w języku polskim, łatwy do zapamiętania i w dodatku tajemniczy. Jestem bardzo ciekawa kogo takiego połączy eliksir miłości i jaki będzie tego skutek. Podziałałaś na moją wyobraźnię, mam tylko nadzieję, że nie będzie to opowiadanie o Draconie i Hermionie. Sama nie wiem czemu, może dlatego, iż uważam, że ich może połączyć prawdziwe uczucie.
Na belce masz cytat. Jest autor, jest cudzysłowie, więc wszystko się zgadza. Wybrałaś słowa pani Rowling i zaczynam odnosić nieprzyjemne wrażenie, że to jednak będzie blog o Draconie. W każdym razie z tekstu jestem zadowolona - nawiązuje do adresu i po prostu mi się podoba.
Jest ciemno, bardzo ciemno. Wszystko wydaje mi się całkiem dobrze poukładane, ale nagłówek nie do końca mnie przekonuje. Szerzej o tym w następnym punkcie.
8/10
Ubiór więźnia:
Jak mówiłam, królują u Ciebie ciemny. Czerń w tle zewnętrznym, brąz - w wewnętrznym. Nie pasuje mi tylko ten pasek szarości u góry; nijak mi tu pasuje, choć z drugiej strony gdyby go nie było, nagłówek i tło zlałyby się w całość.
Już rozumiem co miałaś na myśli, pisząc, iż jest to opowiadanie o nietypowym paringu. Na nagłówku widzę Bellatrix Lestrange. Samo to aż tak bardzo by mnie nie zaskoczyło; spotkałam się już z opowiadaniem o tej kobiecie, jednak połączenie jej z Voldemortem... Zaczyna się ciekawie.
Nikt o zdrowych zmysłach nie powiedziałby, że Czarny Pan kogoś kochał, więc adres tym bardziej pasuje mi do treści tego opowiadania. No, ale zajmijmy się w końcu samym nagłówkiem. Są tuaj dwa zdjęcia. Na pierwszym Voldemort obejmuje Bellę; nie wiem czemu, ale wręcz czuję tu pewne napięcie (seksualne?), namiętność, pożądanie... Na drugim natomiast, Voldemort stoi tyłem, a pani Lestrange (a może jeszcze panna Black?) obserwuje go z boku. Z tego zdjęcia bije samotność, niepewność, niedostępność i chłód. Niestety, zdjęcia nie są najlepszej jakości i jeśli dobrze się przyjrzeć, widać piksele. Przynajmniej na moim laptopie.
Kolorystyka może i jest ciemna oraz ponura, ale raczej nikt nie spodziewałby się tu różu, kwiatów i wszechobecnych serduszek. Może troszkę szkoda, że nie ma tu ani grama srebra i zieleni, ale w sumie nie jest źle.
7,5/10
Analiza tekstu:
Prolog
Czyli mamy jednak kontakt z panią Lestrange. Sama nie wiem czy prolog mi się podobał... Z reguły prologi są krótkie, to fakt, ale Twój był po prostu ultra krótki. Odnosił się do momentu, w którym Bella dowiedziała się o powrocie Czarnego Pana (teraz pozostaje się tylko domyślać, czy to czas, gdy Voldemort dzielił ciało z profesorem Quirellem, czy może już podczas Turnieju Trójmagicznego). W każdym razie nie bardzo to rozumiem, bo Bellatrix wraz z mężem uciekli z Azkabanu w roku 1995. Pomyliłaś nieco chronologię, gdyż było to tak: 24 czerwca 1995 odrodził się Lord Voldemort, a kilka miesięcy później była masowa ucieczka więźniów z Azkabanu.
W każdym razie prolog wyszedł jakiś taki suchy i w sumie bez emocji, w żaden sposób mnie nie zainteresował, niestety. Jedyne, co można powiedzieć na "plus" to fakt, iż nie zauważyłam żadnych błędów.
Expecto Patronum
Jestem zawiedziona. Takie pole do popisu, tyle możliwości, a tu... klapa. Niestety. Ale zacznijmy od początku. Jestem ciekawa co oznacza "Tamten Dzień", czyli najszczęśliwsze wspomnienie Belli. Może jakieś szczególne spotkanie z Voldemortem? Tak, zapewne... Ale po co Lestrange umiejętność przywoływania patronusa? A tym bardziej jej siostrze?
Równie ciekawie brzmi Przepowiednia Bellatrix Lestrange. Ciekawe co jest w niej takiego i dlaczego Czarny Pan tak jej pragnie. Do plusów tego rozdziału można dodać węża patronusa Belli. To wszystko.
Mogło być więcej opisów; piszesz krótkie rozdziały, a bardziej rozbudowane i szczegółowe opisy nie tylko wydłużą treść, ale także spotęgują napięcie. I nie chodzi mi tylko o detale dotyczące architektury, wyglądu pomieszczeń czy odzienia, ale także opisy emocji.
Mogłaś o wiele lepiej zaprezentować nam spotkanie Voldemorta ze śmierciożercami - dobrze byłoby opisać salę, w której się spotkali, wygląd Czarnego Pana, reakcje jego poddanych... Miałaś tak szerokie pole do popisu!
Troszkę gubię się w czasie; na początku rozdziału Bella ćwiczy Patronusa, później jest spotkanie z Voldemortem, w którym kobieta uczestniczy, a już chwilę później Bella znów jest w swoim pokoju i oskarża swego męża o podsłuchiwanie, zupełnie tak, jakby się z tamtąd w ogóle nie ruszała. Troszkę to pogmatwane; mogłaś przesunąć spotkanie z Sama-Wiesz-Kim na sam koniec.
Tamten Dzień
Och, cudownie, wspomnienie! Szkoda, że cały rozdział to zeledwie tylko wspomnienie, bo po prostu to jest krótkie. Nim się obejrzałam - doszłam do końca, a wcale tego nie chciałam. Wkońcu mam to, czego chciałam - emocje, opisy, wszystko! Bardzo podobało mi się wspomnienie Tamtego Dnia, kiedy to w końcu Bella pocałowała Toma Riddle'a. Choć nie wydaje mi się, by chodzi oni wtedy razem do szkoły, ale co do tego nigdy nie miałam i nie mam pewności.
Podobała mi się zagrywka w vigrę - czarodziejska odmiana naszej gry w butelkę. Imperius? Cóż, zabawa jak na Ślizgonów przypada. Świetnie ukazałaś także samą Bellę - dość ładną dziewczynę, ćwiczącą potajemnie Zaklęcia Niewybaczalne, by mogła im się opierać. Cudownie.
Również strasznie podobał mi się fragment o nienawiści. Zwłaszcza te kilka słów:
"Nienawidziła Narcyzy za to, że potrafiła kochać.
Nienawidziła skrzatów domowych za to, że niewolnictwem przypominały jej ją samą."
Naprawdę dobrze wczułaś się w emocje Belli.
Pamiętasz? cz.1
Te wszystkie wspomnienia są tak pomieszane, chaotyczne i krótkie, że nijak nie mogę się w nich połapać i połączyć w całość. O ile rozumiem motyw Belli i Toma pijących herbatę i całujących się, a także strach Narcyzy o siostrę, o tyle nie pojmuję zupełnie koncówki. Avery i Bella? Co takiego? W ogóle to jakieś takie niepojęte. Nie wiemy, jak miał on na imię, Ty na niego mówisz Cas. W porządku. Ale... Zaraz. Najpierw Bella do niego podchodzi, on upada na kolana, a chwilę później on opatula ją kocem? Nie, czegoś tu nie rozumiem...
Jest chaos, chaos i jeszcze raz chaos.
Pamiętasz? cz.2
Ten rozdział podobał mi się znacznie bardziej; skupiłaś się na jednym wspomnieniu i choć znów całość wyszła zastraszająco smutna, było ciekawej. Żywe szachy... Cóż, Nott ma pomysły. I Bellatrix po raz pierwszy kogoś zabiła... Hm.
Podoba mi się Twój zamysł; ukazanie Belli jako kobiety, która czuje. Ukazanie jej emocji, jej dzieciństwa, jej życia. W sumie wychodzi Ci to nawet całkiem dobrze; nie ma zbyt wielu błędów, masz ciekawe pomysły, jednakże naprawdę mogłabyś pisać dłuższe teksty, bo masz ku temu potencjał. Po prostu skup się na jednym, ewentualnie dwóch wspomnieniach i pisz. Opisuj wszystko - kolor nieba, śpiew ptaków, sposób uginania się trawy pod nogami... Wszystko, naprawdę wszystko... No dobrze, może nie potrzebujemy wiedzieć jakiego koloru miał Snape skarpetki, ale myślę, że wiesz, o co mi chodzi.
Byłabym naprawdę bardzo zadowolona z całego bloga, gdybyś tylko pisała dłuższe i bardziej powiązane ze sobą posty.
14/20
Spisanie zeznań:
Expecto Patronum
"(..)by kobiecie nikt nie przeszkadzał, i wreszcie okna ukryte za równie ciężką kotarą."
"Miała świadomość( ), że tym, co za chwilę zrobi sprzeciwi się swojemu Panu, ale czyż to nie było dla… większego dobra?" - podwójna spacja.
"- Panie… przepowiednię… Harrego Pottera?" - "Harry'ego".
Tamten Dzień
"(...) postanowiła także tego spróbować, i od tamtego czasu ćwiczyły działanie obu Zaklęć Niewybaczalnych."
"Z czasem efekty codziennych treningów dały o sobie znać, i obie Ślizgonki bez problemu opierały się Imperiusowi."
Pamiętasz? cz.1
"Widziała, jak nalewał do jej szklanki jakiegoś eliksiru, i widziała, że w tej wizji jej drugie ja patrzy w inną stronę."
"Nie zauważała tego, że leży na ziemi, ani nawet tego, że nad nią wisi dementor. Nie zauważyła nawet, że dziewczyna wyglądająca tak samo jak ona i nosząca takie samo imię i nazwisko stoi nad nią i patrzy przerażonym wzrokiem. Nie zauważyła nawet tego, że ciągnie ją za rękę i krzyczy, że ta ma uciekać. Nic nie zauważyła, nawet tego, że chyba wrosła w ziemię." - zarówno w tym, jak i w poprzednim akapicie jest mnóstwo powtórzeń (w poprzednim powtarza się ciągle słowo "widziała"). Nie wiem, czy jest to zamierzone, ale nie wygląda za dobrze.
Nie masz wielu błędów. Jest trochę powtórzeń, które możesz wyeliminować przy czytaniu rozdziałów. Widzę także, że lubisz wstawiać przecinki przed "i". Powiem Ci, że takie przecinki wstawia się przy wyliczaniu, np. "Mama poszła do sklepu i kupiła bułki i chleb, i mąkę, i cukier, i karmę dla psa."
Przeczytałam całość, oceniłam pięć rozdziałów na siedem i jest dobrze. Może i zasługa w tym, że piszesz krótko...? Nie wiem, ale jeśli chodzi o poprawność to jest jak najbardziej całkiem dobrze.
7/10
Przeszukanie kieszeni:
Menu nie jest bogate i od razu powiem, że absolutnie nie podobają mi się te kropki. Nie wiem dlaczego je powstawiałaś, bynajmniej nie są one żadną dodatkową "dekoracją" bloga i wyglądają nieestetycznie.
menu.
linki. - nie masz tego za wiele, bo zaledwie pięć odnośników, w tym jeden do naszej ocenialni. Zdecydowałaś się na podawanie nicków i adresów bloga. Wygląda to dość przejrzyście.
o mnie. - jestem zachwycona opisem. Zupełnie nowy, świezy pomysł. Innowacyjny, jak na tradycjonalistkę, ale jesyem naprawdę wniebowzięta. O ile ja nigdy nie umiałam napisać nic sensownego o sobie samej - cóż, Tobie się to udało. I to bez żadnego "ale".
o blogu. - w przygotowaniu, niestety. Dobrze, że o tym myślisz, jednak mogłabyś to już dodać.
spis treści.
Teoretycznie jest wszystko, czego wymagam. Praktycznie - nie zaspokoiłaś mnie. Napewno sporym minusem jest to, że nie ma jeszcze zakładki o blogu, zwłaszcza, że narobiłaś mi chęci po przeczytaniu informacji o Tobie. Czegoś mi tu jeszcze brakuje, choć nie umiem dokładnie powiedzieć czego. Zdecydowanie powinnaś pomyśleć o spamowniku, bo za chwile zarzucą Cię reklamami.
6,5/10
Indywidualizm:
Opowiadanie niejako na podstawie sagi pani Rowling. Masz już bohaterów, masz też świat, ale masz też przed sobą sporo pracy i wysiłku. Spotkałam się może z jednym czy z dwoma blogami, gdzie główną bohaterką była Bella, tak więc zdecydowanie należysz do "rzadkości".
Podoba mi się Twój zamysł na bloga, niestety nie do końca go wypełniasz - ale pożyjemy, zobaczymy co będzie dalej.
Tymczasem mogę powiedzieć, że masz w sobie coś z oryginalności; mało kto połasiłby się na pisanie o Belli w Hogwarcie, tym bardziej Belli szaleńczo zakochanej w Voldemorcie.
6/10
Wyrok:
Adresem jestem po prostu zachwycona. Belka również mi się podoba, a w całym tym zestawieniu najgorzej wypada nam szata grraficzna, niestety. Fabuła dobra, lecz nie do końca przemyślana; panuje tu naprawdę spory chaos. Chciałabym zdecydowanie więcej emocji i opisów, bo tego mi brakuje. No i oczywiście dłuższych rozdziałów, bo to jedynie przedsmak całej historii!
Dodatki... Cóż, napewno musisz dodać zakładkę o blogu, a może i coś jeszcze? Byłoby dobrze, bo czuję niedosyt w tej kwestii. Jeśli chodzi o oryginalność - to tak, jesteś oryginalna.
4/5
Razem: 53
Wyrok: Zwolnienie warunkowe
Wanilia zostawiła w gabinetach odpowiednie paczuszki z pamiątkami z Londynu. Z aktami pod pachą i filiżanką ulubionej angielskiej herbaty w prawej ręce, szła powoli korytarzem oświetlonym słabym światłem jarzeniówek. Zatrzymała się pod drzwiami celi 212 i niezdarnie otworzyła je pękiem kluczy.
Blondynka siedziała przy małym, drewnianym stoliku, bazgroląc coś długopisem po serwetce, którą dostarczono tu razem z obiadem. Na widok strażniczki dziewczyna wstała i spojrzała wyczekująco.
- Mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość, od której zacząć?
Dziewczyna zagryzła wargi, przechylając głowę.
- Zła - odpowiedziała po chwili.
- Zgubiłam gdzieś Twoje niebieskie słuchawki... - Nilka schyliła nieco głowę, zawstydzona. - Ale dostałaś zwolnienie warunkowe, więc możesz kupić sobie nowe!
Twarz blondynki rozjaśniła się szerokim uśmiechem i już po chwili zniknęła z celi, zostawiając za sobą jedynie serwetkę z namalowanym aniołem.
Ocena - jak zwykle - świetna. Niiiilko, jak ty to robisz? Wszystko jest takie profesjonalne... Ugh, też tak chcem! :P
OdpowiedzUsuńNa razie tylko ty i ja zrobimy 'Wielki com back'. Przynajmniej będzie z kim pogadać :>