Nersi weszła do swojego gabinetu i omiotła go spojrzeniem. Nic się nie zmieniło. Te same kolorowe chmury, to samo wrażenie unoszenia się w powietrzu, to samo biurko… Zaraz, zaraz. Może było to samo, ale stało na nim coś, czego dziewczyna nie rozpoznawała. Podeszła do stolika i rzuciła okiem na pudełko. Było tam tylko jedno słowo: Nersi.
Otworzyła go i… uśmiechnęła się szeroko. Ze środka wyciągnęła coś, co przypominało zabawkę dla dzieci. W rzeczywistości było to jej nowe cacuszko, a mianowicie robot. Prawdziwy, ruszający się i mówiący robot. Oderwała karteczkę od jego tułowia i przeczytała:
Nazywa się T436, włącza się tym czerwonym przyciskiem z tyłu.
M.
PS. Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub psychologiem, gdyż każda zabawka niewłaściwie stosowana zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
PPS. Ach, no tak, nie ma ulotki, ups.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.
Włączyła to cudeńko i patrzyła, jak zaczyna się poruszać.
Wzięła do ręki pierwsze z brzegu akta i, czekając aż jej nowy pomocnik dojdzie do siebie, zaczęła czytać.
Oskarżająca: Nersi
Oskarżona: Tusia
Pobieżny ogląd więźnia
Więc, jeśli chodzi o adres – pod względem technicznym raczej nie mam zastrzeżeń. Poszczególne słowa są ładnie oddzielone myślnikami, można bez problemu odczytać znaczenie. Szkoda, że zacząć ma polskie znaki. Wtedy byłoby idealnie, jednak to jest tylko moje małe spostrzeżenie, nie wpływa w żaden sposób na ilość punktów za tą kategorię.
Intryguje mnie – tak krótko mogę go opisać. Ma w sobie coś takiego, co utożsamia w pewien sposób z gatunkiem fantasy, może nawet science-fiction. Mówi nam, że czas zacząć polowanie. Jakie polowanie? To jest ciekawe.
Mam wrażenie, iż opisuje dokładnie to, co zobaczę na blogu. Nie ma jakiś metaforycznych znaczeń. Jest jasny, prosto określa stronę, ale zarazem tajemniczy, bo czytelnik bez podjęcia kolejnego kroku nie wie, jaką zawartość zobaczy. Nie miesza nam w głowach. Ja z wielką chęcią chcę iść dalej.
Patrząc na belkę nie wiem, co mam myśleć.
Po pierwsze – brakuje mi autora. Po wklejeniu cytatu w pasek Wujka Google pokazuje się Aleksander Puszkin. Okej, ja wiem, że Blogspot wyznaczył trochę inne reguły formułowania, dodawania tych podstawowych elementów. Jednak na którąś wersję trzeba się zdecydować. Albo, kontynuując tradycje Onetowskie, ustawiamy cytat opatrzony cudzysłowem oraz autora, albo porzucamy to na rzecz kilku słów, zdania, nie ujętego jak sentencja. W Twoim przypadku dodałabym, do tego co jest teraz, jedynie inicjały autora – to jest wystarczające.
Po drugie – nie spodobała mi się, po prostu. Jest bynajmniej dziwna, nie wiem, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie. Nietypowo skonstruowana, znaczenie jest strasznie powierzchowne; takie płytkie, puste słowa, które nie wzbudzają w moich myślach kompletnie nic.
Pierwszy rzut na wizualną wersję bloga… Fajnie jest.
7/10
Ubiór więźnia
Początkowo miałam napisaną opinię o poprzednim szablonie, jednak czas publikacji mi się ciut przedłużył i nie chciałam, żeby część oceny była nie na temat, dlatego postanowiłam opublikować aktualny wygląd, nie ten wcześniejszy.
Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie – dużo się dzieje. To nie jest styl minimalistycznego szablonu stworzonego z podstaw Blogspota, ale taki, który wykorzystuje w pełni możliwości arkuszy CSS i języka HTML. Pamiętać jednak trzeba, że jeśli przesadzimy z tymi wszystkimi dodatkami i komendami, to uzyskamy jedno, wielkie, tandetne gówno (za przeproszeniem).
Jest pasek muzyczny, jak ja to nazywam, który strasznie spowalnia ładowanie się strony. Na jakim komputerze nie otwierałabym bloga z tym dodatkiem, tam muszę czekać dwa razy dłużej niż w przypadku strony bez tego cudeńka. Tak się zastanawiam, czy na pewno jest to rozwiązanie konieczne. Nie krytykuję tej funkcji, ale nie jestem do niej przekonana. Muzykę można ustawić w tekście, jako zwykłe hiperłącza i uświadamiać czytelnikowi, że w tym momencie takowa melodia stworzy fajniejszy nastrój. A gdy ona włącza mi się od razu, jak ja otwieram bloga… Sama nie wiem, nie zachwyca mnie to jakoś.
Szablon tworzony przez to tło jest naprawdę ciekawy. Dużo się na nim dzieje, jak już wcześniej wspomniałam, ale nie wzbudza u mnie jakiegoś takiego przeciążenia, że jest zbyt wiele. Tu dziewczyna, tam dziewczyna, tu czaszka, tam w oddali jakaś panorama miasta; mnóstwo tekstur i warstw, co musiało wiązać się z dłuższa pracą. Podziwiam, bo ja osobiście robię bardziej konkretne szablony, bez tysiąca elementów, przy czym takie, jakie Ty posiadasz (już drugi) również uwielbiam. Płynne przejścia krawędzi, wszystko ograniczone do dosłownie kilku odcieni dwóch, trzech barw, taka jednolitość bardzo mi się podoba.
Istnieją jednak elementy, które, ja mam takie wrażenie, niszczą wygląd. Przede wszystkim cytat na samej górze strony. Żeby to usunąć ustaw w szablonie kolor transparentny dla tytułu bloga, a nie będzie tego widać. Te słowa o Aniołach i Lucyferze… Jest dość dziwny. Nie chodzi mi o samo zdanie, ale umieszczenie go tutaj, w takim miejscu. Burzy trochę taką płynność tego tła, wyskakuje niewiadomo skąd i dowala do wizualnych wrażeń takie nieokreślone coś. Jeżeli byłaby możliwość zrobienia czegoś z tym – spróbowałabym na Twoim miejscu.
Chciałabym jeszcze napomknąć o czcionkach. Times New Roman, czysta podstawa, zero problemów. Niestety, w tytułach postów użyłaś innej, bardziej ozdobnej, która nie operuje polskimi znakami. Wygląda naprawdę źle, powinnaś znaleźć styl mający nasze, wyjątkowe literki.
Tak patrzę i nachodzi mnie jeszcze myśl, że kolor tekstu głównego ciut zlewa z tłem. Przy tych ciemniejszych miejscach nie ma kłopotów, jednak kiedy najeżdżamy na jaśniejszy fragment – poszczególne litery gdzieś się gubią, a to nie jest chyba przyjemne podczas czytania. Nie powiem dokładnie, ponieważ ja analizowałam treść przy poprzednim szablonie, gdzie z kolorami czcionek nie było żadnego problemu. Aczkolwiek, jak tak teraz patrzę to właśnie rzucił mi się ten fakt w oczy. Pokombinowałabym trochę. Może odcień, dwa jaśniejszy kolor czcionki załatwiłby sprawę.
6/10
Przesłuchanie
Nadszedł czas na tekst.
Jakiś czas temu zrezygnowałam z analizy każdego rozdziału po kolei, postawiłam bardziej na bezpośrednie ocenienie każdej z możliwych części, więc mam nadzieję, że takie wyjście przypadnie Ci do gustu.
Zacznę od czegoś tak banalnego, jak czas i miejsce akcji (to wykreowane dookoła bohaterów).
Rok mamy dokładnie określony – 3622, tak jest przynajmniej ujęte w prologu. Teraz tylko pojawia się pytanie, czy ja źle zrozumiałam, czy główna bohaterka żyje od… minimum 602 lat? Mamy nakreślone wspomnienie, sam Charlie pyta się o wydarzenia z 3020 roku, w których Nadine brała udział. To jest jednak ogromna przepaść czasowa. Nie zwróciłam uwagi, żeby ktoś określał dokładnie rok, datę wydarzeń, pomijając właśnie tą sytuację z napadem na warszawską szkołę, dlatego mam z tym problem. Dodatkowo, jakby to nie było, sama bohaterka nazwała siebie zabójczynią stulecia. Ewentualnie tysiąclecia, jeśli ta rozpiętość jest zamierzona i prawdziwa.
Miejsce to dziwny, wykreowany przez Ciebie świat, oparty na naszym, na Ziemi. Akcja dzieje się na niej, a jedynym określonym szczegółowo umiejscowieniem jest Eden i dodatkowo Warszawa. Krótka piłka – mam coś o Potopie, zalaniu świata, emigracji ludzi do takowego Edenu. Rzeczywistość brutalna, kłamliwa, ograniczona. Stworzenie w pełni kontrolowanego społeczeństwa, takie science-fiction. Cholernie dobre, jak dla mnie. Może wydawać się zbyt naciągane, aż nieprawdopodobne. Jednak aktualnie opisywany w rozdziałach świat ma jakąś historię i Ty, jako autorka, dajesz to jasno do zrozumienia. Tutaj nie mam żadnych wątpliwości co do tego, iż stworzona rzeczywistość ma przeszłość. To sprawia, że nie jest płytka, powierzchowna, a posiada jakąś głębię, sens. Mam taką radę – nie rezygnuj z opisów poprzednich lat. Nie chodzi mi o wspomnienia Nadine, ponieważ to ma jakieś inne zamierzenia. Mówię o przyczynach powstania takiego stanu rzeczy, żeby czytelnik dowiedział się czegoś więcej o tym Potopie, o przejściu z naszego XXI wieku do tego XXX. Jak to się stało? Co miało na to wpływ? Rozszerz po prostu historię samej Nadine o dzieje świata, który stworzyłaś. Dzięki temu nic nie będzie naciągane.
Co się wiąże z powyższym – fabuła. Każda historia musi mieć jakiś punkt zaczepienia, coś, co umysł, wyobraźnia autora/autorki chce przekazać czytelnikowi. Nie założyłaś bloga po to, aby sobie był, tylko dlatego, że miałaś jakiś pomysł, nakreśloną fabułę. Intrygująco-genialną, w tym przypadku. Mamy Nadine – ostatniego Flutura, który przez lata oglądał, co rasa ludzka robiła z jego pobratymcami. W pewnym momencie życia chce się zemścić, zaczyna mordować, niszczyć ludzi. Okazuje się to niezwykle niebezpieczne, ponieważ świat jest kontrolowany, nie bez powodu główna bohaterka jest ostatnią przedstawicielką swojej rasy. Uważano ich za niebezpiecznych, więc likwidowano.
Absolutnie fantastyczne rozwinięcia rozdziałów. Konstrukcje poszczególnych sytuacji, rozmieszczenie wydarzeń w kolejnych notkach, taki umiar przy wpychaniu opisów, dialogów i czynności. Nie ma za dużo, posty nie są imponujących rozmiarów, ale nie należą do obkrojonych, skromnych. Wyważyłaś idealną wręcz długość, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę. Czytelnik nie jest w stanie się nudzić, ani zniechęcić. Według mnie jest to jedna z najważniejszych rzeczy, gdyż pierwsze wrażenie ma jednak największy wpływ. Jeśli nie urzeknie nas reklama na okładce książki, nie zaintryguje to jej nie kupimy – logiczne. Tutaj, taką okładką jest wygląd rozdziałów. Jeśli ja mam równy tekst, z akapitami, widać, iż zadbany… Nic tylko czytać.
Nadine… Flutur… Lubię, bardzo lubię tą postać. Jest okrutna, brutalna, złośliwa, obojętna. Wbrew pozorom wykreowanie takiego bohatera, który pomimo większości złych cech charakteru wzbudza sympatię jest dość trudnym zadaniem. Ja jestem typem czytelnika, który lubuje się nie tyle, co w złych charakterach, co w tych przerażających osobowością. Nadine jest idealna, jak na mój gust. W niej nie ma słodyczy, tak okrutnie wielbionej i wbijanej do głowy bohaterkom w wielu opowiadaniach. Zero delikatności, takiej kobiecości, pozostaje jedynie subtelne okrucieństwo.
Natomiast Charlie jest inny. Taki cykor, mam wrażenie. Trochę naiwny, godny pożałowania w niektórych sytuacjach, ale rozweselający życie dookoła dziewczyny. To są takie dwa różne światy, dwójka różnych bohaterów, dwie różne osobowości. Tworzą mieszankę wybuchową. Widać jednak, że mogą się dogadać, chociaż traktowanie chłopaka jak śmiecia nie wzbudza we mnie żadnego zaskoczenia.
Co jeszcze lubię?
Sytuacje humorystyczne. Pozwolę sobie zacytować.
- Słyszałeś o Terrym Lendu? - A widząc jego zdziwioną minę kontynuowałam – Widzisz, był podobny do Nas. Uciekał przed tymi żołnierzykami sprawiedliwości i ukrywał się w lesie, takim jak ten. I nawet nieźle mu to szło, ale jak wiadomo historie takie jak ta, w dzisiejszych czasach nie mają szczęśliwych zakończeń. Dlatego pewnego razu, po paru dniach bezustannej wędrówki postanowił odpocząć. Rozbił mały obóz, rozpalił ognisko i zrobił sobie coś do jedzenia. Zjadł i postanowił iść dalej. Jednak - przerwałam – musiał na chwilę się zatrzymać i beknąć, a potem ruszył. Po paru dniach leżał porozcinany na blacie slotu lekarskiego w jednym z tych waszych laboratoriów - powiedziałam te słowa z obrzydzeniem, po czym zaśmiałam się bez cienia wesołości. – Wiesz co się okazało? - Następnie nachyliłam się delikatnie w jego stronę i wyszeptałam – że Ci co go gonili nie byli takimi debilami za jakich ich uważał - dalej kontynuowałam już normalnym głosem. – Wysłali maszyny, które na dużych obszarach badały zawartość powietrza i o ironio, jego beknięcie nie było naturalnym składem powietrza. Potem już wystarczyło prześledzić kierunek jego ruchu, zbadać zawartość aby na jego podstawie móc orzec czym się żywiła dana osoba i stwierdzić gdzie danego pożywienia występuje najwięcej. A potem już tylko schwytać i pokroić na plasterki - zakończyłam lekkim, nieco wesołym tonem, później zwróciłam się do niego jak do pięcioletniego dziecka – jakie wnioski wyciągnąłeś?
- Że... - zawahał się – raczej nie ma opcji abym mógł puścić teraz bąka?
Ległam, zaczęłam się śmiać jak głupia i nie mogłam przestać. To jest po prostu tak absurdalne dla tej całej historii, że wzbudza niesamowite uczucie czegoś innego, niż do tej pory. W tak brutalną rzeczywistość wplotłaś uśmiech. Fajne, bardzo fajne.
Wracając jeszcze do samego opowiada, muszę napomknąć o opisach i dialogach.
Tych pierwszych nie jest dużo – patrząc statystycznie na ogół tego tekstu. Tak jakby były dość nierównomiernie rozłożone, chociaż w odpowiednich miejscach. Brakuje mi większej dbałości o szczegóły w samych opisach. Jest krótko, zwięźle, ale w takich opowiadaniach umieszczenie dłuższego, mniej związanego samą fabułą nie będzie złe. Nie bój się banalnych zdań w swoim tworze. Czasami można puścić wodze fantazji i przestać trzymać się w granicach utartego schematu. Oczywiście, przemyślenie tego, co chce się napisać jest bardzo ważne i dobrze, jeśli autor coś takiego ma. Ty – jak najbardziej. Aczkolwiek, może tak to ujmę: więcej luzu, o.
Dialogi natomiast są rewelacyjne. Naturalne, logiczne, bardzo często rozbudowane, długie. Bohaterowie nie są lakoniczni, co świadczy o ich inteligencji. Tak trzymaj.
Właściwie wszystkie te elementy składają się na jedno słowo – styl. Ty go masz, temu nie można zaprzeczyć. Jest prosty, ale bardzo dopracowany. Jedynym problemem są błędy, ponieważ innych ja naprawdę tutaj nie widzę. Te kilka rad, które nasunęło mi się podczas czytania Polowania, były bardzo szczegółowe, tego nie widać na pierwszy rzut oka. Masz talent, czytając opowiadanie miałam wrażenie, że było pisane lekko, z przyjemności, a nie przymusu własnego umysłu. Wykorzystałaś swoją wyobraźnię do stworzenia czegoś innego. Takie powiania science-fiction, albo takie dark fantasy są nadal gatunkami bardzo rzadko spotykanymi. Cieszę się, iż na taki trafiłam.
18/20
Spisanie zeznań
Jestem zaskoczona, ponieważ ilość błędów, które popełniasz, jest naprawdę duża. Niestety, ta liczba wyklucza przypadkowe potknięcia, przez co punkty za tą kategorię pójdą ostro w dół.
Przecinki
Ciągle czegoś brakowało, ciągle poszczególne zdania składniowe nie były oddzielane odpowiednimi znakami interpunkcyjnymi, ciągle czytałam tekst nie mając miejsca odetchnięcia. Lekkość pisania sprawiła, że mimowolnie robiłam pauzy, pomimo braku przecinków. Jednak to nie zmienia faktu, iż jest to dla Ciebie istna zmora, a tekst pozbawiony tych małych ogonków wygląda beznadziejnie.
~ Przed co i jak – gdyby spojrzeć matematycznie, w około 90% przypadków przed tymi dwoma łącznikami stawiamy przecinki. Co używamy najczęściej do oddzielenia jakiś dwóch części zdania. Pisząc opowiadanie robimy to bez zastanowienia. Przed jak nie stawiamy tego znaku interpunkcyjnego tylko i wyłącznie w sytuacji, w której jest to łącznik porównania, np. biały jak mleko. U Ciebie naliczyłam około dwudziestu braków przecinków przy tych dwóch słówkach.
Przykłady:
nie mają pojęcia, co się dzieje (prolog);
wskazał coś, co znajdowało się (rozdział 1);
gdy widziałam, jak dotychczasowy (rozdział 1);
wiesz, co się okazało?(rozdział 2);
poza tym, jak sama stwierdziłaś (rozdział 2).
Kiedyś przeczytałam gdzieś, że jeżeli nie wiemy, czy przed jak należy postawić przecinek – dajemy go tam, ponieważ w opowiadaniach fabularnych statystycznie rzadko używa się typowych porównań, przez co zwiększa się prawdopodobieństwo słuszności umieszczania tej kreseczki. Już nawet lepiej, żeby była tam umieszczona źle, niż gdyby w ogóle jej nie było.
~ Przed spójnikami łączącymi zdania składniowe – aby, bo, że, iż, gdy, gdzie, kiedy, żebym, żeby – tych używałaś w swoim opowiadaniu. Niestety, kiedy powinien przed takowym pojawić się przecinek – jego tam najczęściej nie było. Polecam stronę www.prosteprzecinki.pl, masz tam prosto wytłumaczone, w jakich momentach się ich używa przed powyższymi spójnikami. Naliczyłam czterdzieści sześć potknięć w tego typu sytuacjach. To jest naprawdę za dużo.
Przykłady:
wymyślimy coś, żeby nie było tak strasznie (r.1);
wystarczyło to jednak, aby uchronić (r.1);
kładąc się na nim tak, żebym nie zmiażdżyła go (r.1);
aż się do nich zbliżę, bo wyciągnęli (r.1);
odetchnęłam z lekką ulgą, gdy zobaczyłam (r.1);
w to samo miejsce, gdzie jeszcze parę sekund (r.1);
myślał, iż da sobie ze mną radę (r.1);
spodziewałam się teraz, że będzie (r.1);
nie zorientowałam się, kiedy znaleźliśmy się (r.1).
~ Przed który (i jego odmianach) – złapałam się za głowę. Przecież nawet, gdy się czyta jakiś tekst i mamy słówko który, to mimowolnie robimy przerwę. Dlaczego u Ciebie są tak banalne błędy? Wbij sobie do głowy jedną, prostą zasadę – tam, gdzie jest ten wyraz, ma być też przecinek. To wystarczy. Zmniejszysz tym samym ryzyko jego braku (było ich około piętnastu).
Przykłady:
jedyna dobra rzecz, która nas dzisiaj (r.1);
wędruje z osiemnastoletnią wariatką, która w ogóle się (r.1);
sytuacji, której się znajdujemy (r.1);
wysłali maszyny, które na dużych obszarach (r.2);
rzeczą, która ratuje go (r.2).
~ Inne sytuacje – niekoniecznie wiążące się z jakimś oczywistym spójnikiem, przez co ewentualny brak może być lepiej zrozumiany. U Ciebie, do tej kategorii, zaliczyłam wszystkie te błędy, które nie pojawiły się w ani jednej powyższej części. Takowych wyłapała około dwudziestu pięciu.
Przykłady:
jesteś silny, dasz sobie radę (r.1);
jednak on, nie zmieniając tempa swojego biegu, sprawnie wymijał każde drzewo (r.1);
kiedy w miarę się uspokoił i przestał szarpać, powiedziałam do niego spokojnym głosem (r.1);
blondyn uśmiechnął się nieznacznie, po czym (r.1);
na jego podatnie móc orzec, czym żywiła się dana osoba (r.2);
a tak w ogóle, to dlaczego ty (r.2);
spotkaniem z moją bronią, jest fakt (r.2).
Mam nadzieję, że powyższe przykłady i krótkie zasady wyjaśnią Ci, dlaczego ma być tak, a nie inaczej. Bo co jak co, ale tak ciekawego opowiadania i wciągającego stylu, nie można spaprać przez głupie przecinki.
Powtórzenia
O Matko Boska – to była pierwsza myśl, po zobaczeniu wszystkich błędów, które wpadły mi w oko.
Była to jakaś stara, rozpadająca się chata w samym środku lasu, a dokładnie na jakiejś małej polance w środku lasu(…) – Była to jakaś stara, rozpadająca się chata, umiejscowiona na małej polance w środku lasu;
Widząc powiększające się przerażenie w jego oczach, położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. – Zmieniłabym to na jeden z dwóch sposobów; Pierwszy: Widząc powiększające się przerażenie w tych dużych/błękitnych/dobrze jej znanych/dziecięcych oczach, położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. Drugi: Widząc powiększające się przerażenie w jego oczach, położyła dłoń na ramieniu chłopca/szczupłym/wątłym ramieniu. Do wyboru, do koloru;
że w końcu do niego dotarło do czego jestem zdolna – że w końcu do niego dotarło, co jestem zdolna zrobić. To tylko przykład, główkuj nad innymi rozwiązaniami;
Patrzyłam na niego oczekując na odpowiedź – Patrzyłam na niego oczekując odpowiedzi;
Spojrzał na mnie w ten irytujący dla mnie sposób – Spojrzał na mnie w ten irytujący sposób;
Dlatego pewnego dnia, po paru dniach bezustannej wędrówki – Dlatego pewnego dnia, po kilkudziesięciu godzinach bezustannej wędrówki.
To były pojedyncze przypadki. Są jednak dwa inne, okropnie powtarzające się. Chodzi mi o budowane zdania z że oraz który. W tak niewielkiej ilości tekstu używałaś ich ciągle, często w jednej sentencji. To jest naprawdę męczące, kiedy czytelnik widzi Anka powiedziała Jolce, że Kuba przekazał ojcu, że dziewczyna, którą widziała na ulicy, pochodziła z miasta, z którego była Anka… Beznadziejnie brzmi, prawda? A u Ciebie zdarzały się bardzo często.
Przykłady:
I podała go małemu, który na szczęście wiedział co z nim zrobić. Dzięki temu, że miał zasłonięte usta zyskaliśmy trochę czasu zanim będziemy zmuszeni opuścić budynek, który zapewne jest otoczony przez oddziały ludzi. Przeklinając w duchu swoją naiwność wyciągnęłam broń z plecaka, który znajdował się;
Tak, że podcięłam mu jego własne. Jego głośny upadek świadczył zapewne o tym, że było to dość bolesne. Spodziewała się teraz, że będzie.
Konstruowanie zdań inaczej, aby nie użyć tylu razy jednego słówka, naprawdę nie jest trudne. Często wystarczy po prostu je przeczytać, a inna budowa nasuwa się sama. Trzeba tylko nad tym pracować. Dużo piszesz – to dobrze, kontroluj jednak ilość używanych słów, jeżeli zdanie brzmi dziwnie – popraw je. Po jakimś czasie zaczniesz wyłapywać powtórzenia bez specjalnego czytania tekstu, zobaczysz.
Literówki
Było ich niewiele, ale postanowiłam je wymienić, żebyś poprawiła.
przerażenie na ich twarzy były – było;
powili – powoli;
ale czynność tę przerwał mi on krzycząc z desperację – tą; z desperacją, w desperacji;
naprawdę myślisz, że znajdą na tylko dlatego – nas;
bez przesadny – przesady.
Czas
Muszę o tym wspomnieć, gdyż okropnie mieszasz czas teraźniejszy z przeszłym. Skutkiem tego są błędnie wybierane formy czasowników. Nie wiem tylko z czego to dokładnie wynika, bo niby masz wyczucie, wiesz, co chcesz napisać, jak, ale niejednokrotnie może się spotkać z totalnym pomieszaniem czasów. Owszem, taki zabieg jest dozwolony, jednak w szczególnych przypadkach, kiedy sam autor mocno to zaznacza. U Ciebie czegoś takiego nie było, to są po prostu błędy w wybieraniu form. Wydaje mi się, iż jest to jedna z najważniejszych cech dobrego tekstu – czytelnikowi się przynajmniej nic nie myli. Nad tym elementem trudno jest pracować, gdyż potknięcia mogą wystąpić nawet po wbiciu sobie do głowy jednego czasu. Mimo to, potrzebne jest jednak zmniejszenie ilości mieszania dwóch rzeczywistości – przeszłej i teraźniejszej.
Podsumowując
Rodzaje popełnianych przez Ciebie błędów nie należą do jakiejś szczególnie rozpiętej gamy. To są: przecinki, powtórzenia i ten nieszczęsny czas. Jednak są to potknięcia dość często robione, w końcu każdemu się zdarzają. Chodzi w takim razie o zmniejszenie ilości. Jak kilka razy zabraknie tego przecinka, jak powtórzy się z trzy razy słówko że, jak jeden czasownik nie będzie pasował formą do reszty – nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Niektóre zasady należy wbić sobie do swojej łepetynki i o nich tylko pamiętać. Ćwicz, ćwicz i ćwicz. Czytaj, czytaj i czytaj. Pomysł i fantastyczny styl trzeba jeszcze oprawić w brak błędów lub ich minimalną ilość. A wtedy? Tekst będzie idealny, Twój na pewno.
PS. Na Twoim miejscu pomyślałabym nad jakąś betą. Naprawdę Ci taka osoba pomoże, zobaczysz.
3,5/10
Przeszukiwanie kieszeni
Zacznę od kilku zakładek na górze.
O blogu – mam tutaj datę założenia, tytuł, belkę, wytłumaczenie, skąd się wzięła koncepcja opowiadania oraz reklamę. Naprawdę podziwiam filozoficzne myśli, które rodzą się w Twojej głowie, bo skoro na podstawie takiego dumania można napisać tak oryginalną historię… Ja się boję, jakie inne wariactwa są schowane w tej łepetynce. Ale to dobrze, bardzo dobrze.
PS. W reklamie jest kilka błędów.
Przyszłość.
Pewnego dnia człowiek się budzi i zrozumie, że nie jest jedyną żyjącą istotą na Ziemi. Zaczną rządzić nim takie uczucia jak: strach, gniew, nienawiść i chęć zemsty. W przypływie paniki zaczyna stwarzać nowe technologie i niszczy każdy z nowo poznanych gatunków.
Pewnego dnia człowiek się budzi i zrozumie, że nie jest jedyną żyjącą istotą na Ziemi. Zaczną rządzić nim takie uczucia jak: strach, gniew, nienawiść i chęć zemsty. W przypływie paniki zaczyna stwarzać nowe technologie i niszczy każdy z nowo poznanych gatunków.
Jednak, co jeżeli ostatnia ze swojego gatunku przeżyje i postanowi się zemścić? Przykre wypadki, które potoczyły się w jej życiu popchną ją do robienia rzeczy tak strasznych, że aż trudno to sobie wyobrazić.
Wojna między świtami istot fantasy i ludzi dopiero się zacznie.
Właśnie wtedy zacznie się... Polowanie.
Co powiesz na taką wersję:
Przyszłość.
Pewnego dnia, człowiek budzi się i rozumie, że nie jest jedynym żyjącym na Ziemi gatunkiem. Zaczynają rządzić nim takie uczucia, jak strach, gniew, nienawiść i chęć zemsty. W przypływie paniki zaczyna tworzyć nowe technologie i po kolei niszczy każde z nowo poznanych stworzeń.
Jednak, co się stanie, jeżeli ostatnia istota ze swojego gatunku przeżyje i postanowi się zemścić? Przykre sytuacje, które wydarzyły się w jej życiu popchnął ją do robienia rzeczy tak strasznych, że aż trudno to sobie wyobrazić.
Wojna pomiędzy światami stworzeń fantasy i ludzi dopiero się zacznie.
Właśnie wtedy rozpocznie się… Polowanie.
Tak jakoś mnie natchnęło do poprawienia tych potknięć ;)
Autorka – powiem tak: miałam wrażenie, że w niektórych momentach czytała o sobie. Ten fragment o muzyce filmowej, o matematyce, wiele rzeczy w tego, co Ty lubisz… To wszystko tak cholernie przypomina mnie, iż jestem po prostu zszokowana. Ale dobrze… Nie jestem jedyną osobą, która wielbi tworzenie historii do melodii z filmów oraz lubi matematykę (i idzie na mat-infę, tak dla ścisłości).
Linki – wszystko ładnie, pięknie.
SPAM – być albo nie być.
Oprócz tych zakładek mam również zapełnioną prawą kolumnę. Widzę krótkie informacje o aktualizacjach, rozdziały Polowania, Jestem Głupcem oraz Kronik Światów (jeszcze żadnego nie ma, ale jestem ogromnie ciekawa, co to). Jest rameczka Obserwatorzy.
Tak, to by było na tyle dodatków tutaj widocznych. Czuję jednak lekki niedosyt. Uważam, że w tak tworzonych opowiadaniach czytelnik powinien wiedzieć ciut więcej o świecie. W jakiś taki zdefiniowany sposób.
Ale to według uznania.
9/10
Indywidualizm
Nie wiem, jak durna musiałabym być, gdybyś nie dostała za tą kategorię maksimum punktów. Ta historia, fabuła, sposób, w jaki konstruujesz kolejne rozdziały, wspomnienia i dodatkowe sytuacje wyrwane ze świadomości Nadine… To wszystko tworzy jedną, spójną całość. Czytając tekst nie mogłam się oderwać, pochłaniałam każde słowo, każde zdanie, każdy akapit i chciałam więcej. Dodatkowo, ta wizja końca świata w Jestem Głupcem była tak realistyczna – panika, strach, tragedie – połączone ze sobą w te uczucia zrodzone w głowach ludzi. I jeszcze ten Prolog – tak krótki, a fantastycznie napisany.
Masz styl, z błędami, ale go masz. To jest najważniejsze.
7/7
Alibi
Punkt za szablon, który wbrew kilku niedociągnięć bardzo mi się podoba. Punkt za wplecenie w tak brutalną historię elementów humorystycznych – rozwaliły mnie na łopatki. Punkt za styl, wielbiony przez Twoich czytelników, jak zauważyłam. No i…Hans Zimmer: jego muzyka to moja miłość, soundtracki, które tworzy potrafią niesamowicie inspirować.
Cholernie trafiłaś w mój gust, tyle Ci powiem.
4/5
Punkty: 54,5
Wyrok: zwolnienie warunkowe
Ocena: 5
Dodatkowe: Na ocenienie Twojego bloga czekałam dość długo, zgłosiłaś się do oceny 1 września, więc to szmat czasu. Jednak wiesz dlaczego i mam nadzieję, że swoim przypominaniem się i ględzeniem za bardzo Cię nie zirytowałam. Cieszę się niezmiernie, iż miałam okazję to przeczytać, bo wielbię science fiction i dark fantasy, więc mój gust został zaspokojony (Boże, jak to zabrzmiało). Zyskałaś nowego czytelnika, jak myślę, tylko nie każ czekać na kolejny rozdział tak długo.
Łudzę się, że trochę pomogłam.
Robot przysiadł przed aktami i wpatrywał się z wyczekiwaniem w oczy dziewczyny. Nersi uśmiechnęła się.
- Nie odpuścisz, co?
- Raczej nie. Jestem tu po to, żeby ci pomagać.
Musiała przyznać, że jak na głos sztucznej inteligencji był on wyjątkowo realistyczny.
Westchnęła cicho.
- No dobra – odparła w końcu – ale, ale, ale… - dodała szybko widząc, jak robot zamyka teczkę i już chce uwolnić więźnia. – Będziesz miał nowe imię. T436 jakoś mi nie pasuje.
- Imię?
- Tak, będziesz się nazywał Hansik.
"Jest bynajmniej dziwna, nie wiem, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie."
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że "bynajmniej" można też pomylić z "co najmniej"
To smutne, że już u kolejnej oceniającej tutaj widzę niewłaściwe użycie słowa "bynajmniej".
Radzę poprawić jak najszybciej :)
Hm, akurat w tym przypadku nie jest to niewłaściwe użycie, a jedynie moja własna nieuwaga.
UsuńAle i tak dziękuję :]
Ners, w moim przypadku to też była nieuwaga, ale jak widać Aelis zignorowała wszystkie inne przypadki, gdzie użyłam tych słów poprawnie. To się nazywa czepialstwo ;)
UsuńNie mogłam uwierzyć, kiedy zobaczyłam informację, o wystawieniu oceny.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie - jak przystało na homo sapiens, i autorkę bloga, którego oceniłaś - pragnę podziękować za ocenę. Z którą zgadzam się na 98% co jest niebywałe.
Zacznijmy od tego z czym się nie zgadam, bądź zdążyło się zmienić. Muzyka już nie ładuje się automatycznie - ku chwale NIE zawieszania się! Autor cytatu z belki, znajduje się w podstronie: O blogu. Nie wiem czy zauważyłaś, ale w ocenie nie wyłapałam komentarza na ten temat. Więc uznałam za obowiązek, powiadomienia Cię o tym. (<- pragnę zaznaczyć moją nieodpartą chęć użycia "że" w tym zdaniu, przemogłam się, jest dobrze) [<- w tym też :)]. To tyle, w kwestii "nie zgadzania się".
Błędy... ja, ja się nie wypowiadam. Wstyd mi. Przez 10 lat mojego życia pisałam "wogule" i "tagże", to teraz, jak już się z tego wyleczyłam, męczę się z przecinkami i czasami. O ile przecinki jakoś przeboleję, bo mogę ich powciskać do zdania ile fabryka dała, to czasów nie przeboleję. Najpierw czasy w j.angielskim, a teraz jeszcze polskie czasowniki dochodzą. Żyć nie umierać! Co zrobić? Jak, to moja koleżanka subtelnie raz mnie określiła: "Jesteś głupiutka." No, chyba faktycznie jestem.
STYL - Słowa Tworzone Yyyy... na Luzie
Oto moja definicja, tej paćki słownej, którą serwuję moim czytelnikom, a oni ją pochłaniają jakby to był Creme brule. Za to ich kocham! A tak na poważnie, to piszę w takim stylu, w taki sposób, żebym pisząc, a później czytając mojego bloga czerpała z tego przyjemność. Może, to dlatego ludziom się tak podoba. Jest naturalny.
Jeszcze raz dziękuję za ocenę.
Pozdrawiam.
Tak, tak, wiem, że autor był podany na podstronie. Zauważyłam :]
UsuńA z muzyką... To może ja coś kliknęłam i się włączyło. Nie wiem.
Cóż. Możliwe, że napisałaś ocenę zanim wyłączyłam, automatyczne włączanie :)
Usuń