Idariale okryła się kocem, kuląc na skórzanej kanapie. Nie cierpiała zimy. Była... za zimna. Z drugiej strony, upałów także nie potrafiła znieść. Wszystko było przyczyną tego, że źle znosiła skrajne temperatury, a najlepiej czuła się wyłącznie na jesieni, kiedy raz padał deszcz, a raz przygrzewało słońce, jednak nigdy nie zdychała z gorąca, ani nie zamarzała. Żałowała, że w tym roku jesień trwała bardzo krótko, śnieg spadł jeszcze w październiku. Okropność.
Oskarżająca: Idariale
Oskarżona: Emily Saws [podskrzydlamikosoglosa]
Pobieżny ogląd więźnia
Pod Skrzydłami Kosogłosa to bardzo ładny tytuł. Brzmiałby jeszcze lepiej, gdyby poszczególne wyrazy zostały od siebie oddzielone przecinkami (w adresie). Bez nich powstaje jeden wielki zlep liter i żeby go rozczytać trzeba powoli i uważnie śledzić litery, aby wyłapać słowa. To duży minus, ponieważ adresy, które łatwo i szybko się czyta, o wiele lepiej przyciągają uwagę. Ten sprawia wrażenie niechlujnego i traci cały swój urok. Motyw kosogłosa jest ostatnio bardzo często wykorzystywany. Najczęściej wykorzystują go osoby prowadzące farfocle na podstawie "Igrzysk Śmierci". Osobiście uważam, że to lekka przesada. Wszyscy czepiają się tych kosogłosów, bo są pięknym symbolem, ale kiedy tworzy się natłok blogów o niemalże tych samych tytułach, robi się nudno. Dobrze jednak, że adres jest po polsku.
Belka pozostawia wiele do życzenia. Nie widnieje na niej nic innego, jak powtórzenie adresu i jednocześnie tytułu. Napis brzmi: Pod Skrzydłami Kosogłosa. Ten sam tekst widnieje w nagłówku. Nie widzę sensu potrajania go. Nie ma na czym pomyśleć, ani do czego się uśmiechnąć (w przenośni).
3/10
Ubiór więźnia
Szablon na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie dynamicznego. Głównie jest to sprawką żywej czerwieni i strachu w oczach dziewczyny ze zdjęcia. Wygląda na spłoszoną, a w jej spojrzeniu błyszczą iskry zwierzęcej natury. Nic dziwnego, każdy, kto znalazł się na arenie, po pewnym czasie zaczynał zachowywać się, jak zwierzę. Niekoniecznie dominujące. Mam wrażenie, że dziewczyna zaraz zerwie się i ucieknie.
Na dole widnieje broszka z kosogłosem, którą dostała Katniss od swojej koleżanki. Nie rozumiem jednak, co ona tu robi - to przecież nie opowieść o Katniss Everdeen, a to, mimo wszystko, jest jakby jej symbol, znak rozpoznawczy.
Po chłodniejszym spojrzeniu na szablon zaczynam dostrzegać że szata wcale nie jest dynamiczna, a raczej... pusta. Oprócz broszki z kosogłosem i twarzy - jak sądzę - Emily, nie ma niczego. Niemniej jednak dobranie kolorystyki czerń-czerwień idealnie trafia w moje gusta. To kolory, które ubóstwiam najbardziej ze wszystkich.
Szare przedziałki pomiędzy linkami tylko oszpecają bloga. Wysuwają się poza ramki postów i menu, niepotrzebnie je tną. Poza tym, w linkach jest ich natłok, co nie wygląda zbyt dobrze. Na dole strony widnieje szary pasek - pager. On również wystaje spoza ramki bloga. Na stronie głównej znajduje się więcej niż jeden post, co nie wygląda dobrze i wprowadza chaos, zamęt. Pod notkami zostało ustawione archiwum, podczas, gdy wszystkie linki do rozdziałów (spis) znajdują się w lewej kolumnie. Jedno z nich jest zbędne. Czcionka jest za duża, wypadałoby ją zmniejszyć o kilka rozmiarów. To nie jest czytanka dla sześciolatków.
Szablon na pierwszy rzut oka sprawia dobre wrażenie. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu mu się zauważam jego niedociągnięcia i błędy, które psują efekt wizualny.
5/10
Przesłuchanie
Uch, obiecałam przeczytać wszystkie rozdziały, a pod względem poprawności sprawdzic dziesięc z nich, ale nie dałam rady. Przepraszam.
Prolog
Wyłapałam błąd logiczny w toku wydarzeń. Mianowicie - przybrana matka zapytała dziewczynkę, dlaczego ta jeszcze nie umarła z głodu? Sama sytuacja wydaje mi się dość absurdalna. Już nie ze względu na sam tekst, który świadczy o czystej głupocie i niedouczeniu, ale raczej ze względu na to, że przecież dziewczyna służyła im do pobierania astragali. Nie dawali jej jeść bo szkoda im było marnować na nią jedzenia, no dobrze. Ale gdyby dziewczyna zmarła z głodu, to ich córka musiałaby owe astragale pobierać. Przed tym właśnie chcieli ją uchronić! Paradoks. Oprócz tego - na początku uważałam ujawnienie śmierci Patricka za głupi pomysł, ale kiedy zajrzałam do rozdziału pierwszego, wszystko się wyjaśniło, więc się nie czepiam. Ze strony technicznej - stanowczo nadużywasz zaimków i trochę mało opisów. Nie wiadomo, jak wyglądała bohaterka, jak wyglądał jej przyjaciel, jak wyglądało otoczenie. Nawet ich relacje były bardzo okrojone pod tym względem. Pozostawiasz zbyt wielki znak zapytania dla wyobraźni. Czytelnik nie może sugerować się zdjęciem.
Rozdział I
Znów bardzo brakowało mi opisów czegokolwiek. Zachowanie barmana nieco mnie dziwi, ponieważ skoro lubił Emily, nie powinien chcieć, by trafiła na arenę i ryzykowała życiem. Rozumiem, że bał się o córkę, ale jeśli naprawdę lubił Emily i w jakimkolwiek stopniu zależało mu na niej, pragnąłby raczej, żeby to ktoś inny został wylosowany. Pomyśl, gdybyś miała przed oczami wizję śmierci przyjaciela i ukochanej osoby - najbardziej na świecie chciałabyś, no powiedzmy sobie szczerze, żeby umarł ktoś zupełnie Ci obcy, a nie jedna z osób, na których Ci zależy. Kolejna niezgodność - jeszcze dwa lata wcześniej Emily była gotowa zastąpić Patricka w Igrzyskach, gdyby tylko miała taką możliwość ale teraz, kiedy może sama się zgłosić i zabić Finnicka (obecny mentor, zabójca Patricka), posiadając przy tym niesamowite umiejętności, nie jest pewna, czy chce to zrobić. Gdzie podziała się jej determinacja? Ja rozumiem, że w ciągu dwóch lat mogła się "ulotnić", ale jeśli wtedy, jako prawie bezbronna dziewczynka, chciała zaryzykować życiem dla przyjaciela, teraz raczej nie miałaby oporów przed zemstą na zabójcy jej jedynego przyjaciela. Przecież tak bardzo go nienawidziła.
Rozdział II
Główna bohaterka ma strasznie chaotyczny charakter, a jej emocje co chwile się zmieniają. Krócej mówiąc - jest rozchwiana emocjonalnie i nie wyobrażam jej sobie na arenie. W jednym momencie determinacja nie istnieje, w drugim sięga zenitu, zaraz później pojawiają się wątpliwości. I to w bardzo niewielkich odstępach czasowych od siebie, jak np. zejście ze sceny i spotkania w pokojach. Ile pomiędzy tymi zdarzeniami mogło minąć czasu? Niecałe dziesięć minut? Nie, zdecydowanie mniej. Skoro Kapitol pozwalał na jedynie pięciominutowe spotkania z bliskimi, to znaczy, że nie chciał marnować czasu, więc wszystko toczyło się szybko. W tym czasie emocje Emily zmieniły się co najmniej kilka razy. Nie wyobrażam sobie osoby o zmiennym podłożu psychicznym, jako morderczyni, czy "zawodowca", jak zostali określeni najlepsi z trybutów.
Rozdział III
Rozdział bardzo krótki, więc niewiele mam na jego temat do powiedzenia. Tutaj przyczepię się do tego samego błędu, co przy rozdziale drugim. Emily jest cholernie rozchybotana psychicznie i w takim stanie rzeczywiście nie ma żadnych szans wygrać. Zachowuje się, jakby miała rozdwojenie jaźni. Raz jest skłonna do pozabijania wszystkich, zemszczenia się na zabójcy jej przyjaciela, a innym znów razem ubolewa nad swym losem, płacząc i zawodząc, że nie ma najmniejszych szans. Wątpliwości zdarzają się zawsze i każdemu, ale ta dziewczyna w bardzo krótkim czasie popada ze skrajności w skrajność.
Rozdział IV
Tym razem ukazujesz Emily, jako tęskniącą za domem? Jakim domem? Wszyscy, oprócz martwego już Patricka, traktowali ją, jak obcą albo wyrzutka. Rówieśnicy jej unikali, rodzina nie szanowała. Zawsze musiała radzić sobie sama, a kiedy Patrick zginął na arenie, znienawidziła ludzi. Takie wrażenie odniosłam na samym początku. Dlaczego więc płakała z powodu, iż nigdy więcej nie wróci do swojego dystryktu? Rozumiem ubolewanie nad swoja dolą, ale tęsknota za miejscem, które zawsze wywoływało u niej ból? To trochę dziwaczne, przyznam. Uważam, że Emily dobrze postąpiła, udając silniejszą niż w istocie była. W końcu wszystko opierało się na aktorstwie, prawda? Wywiady, witanie widowni, prezentacje. Szkoda mi tylko tego chłopaka, ale może i on tylko gra?
Rozdział V
Zastrzeżeń większych nie mam. Oprócz tego, że Emily bardzo przypomina tutaj Katniss. Chodzi mi o jej reakcję i obiekcje odnośnie uśmiechania się, czy machania do ludzi. Taka jednak mi się podoba, z pazurem, nawet jeśli to tylko maska. Cieszę się również, że wciąż pamięta, dlaczego się zgłosiła; że nie zapomniała o Patricku i że tak łatwo nie daruje Finnickowi jego śmierci. To naprawdę potężna dźwignia, która mogłaby pomóc jej wygrać, gdyby się na tym skupiła - wykorzystała tę nienawiść do przeżycia. Ludziom potrzebny jest porządny kop, żeby zaczęli intensywnie działać. Tak, jak Katniss miała obietnicę złożoną Prim. Od tego momentu powoli zaczynam lubić Emily, choć rozdział znowu bardzo krótki.
Rozdział VI
To, jak na razie, najlepszy z rozdziałów. Dlaczego? Wreszcie pojawiły się opisy! Oprócz tego mogłam przeczytać kilka bardzo ciekawych przemyśleń bohaterki i to mnie ucieszyło. Spodobała mi się również scena z Haymitchem, uwielbiam tę postać. Rozdział był o tyle dobry technicznie, że zawierał o wiele mniej błędów niż poprzednie i był dłuższy. Można się lepiej wczuć w teksty dłuższe niż strona Wordowa. Ciekawią mnie przyszłe relacje Dziesiątki z Dwunastką. Wiadomo, że dwunastka nie wygra, nic w tym dziwnego - jak się ma takiego mentora, to ciężko wygrać. Wiemy więc z góry, że trybuci z dwunastki zostaną zabici, ale czy przez Emily? Podobały mi się przemyślenia bohaterki odnośnie zwierząt. W oryginalnych "Igrzyskach Śmierci" chyba nie zostało o tym napomknięte - mówię o książce - ale nie jestem pewna. Tak czy siak, dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Szczegóły ubarwiają całość.
Rozdział XVII
Zrobiłam duży przeskok, wiem, jednak dopiero po przeczytaniu tego rozdziału dostrzegam, że uczyniłam słusznie. Czyta mi się o wiele przyjemniej niż wcześniej. To jeden z najlepszych rozdziałów, jak na razie. Zobaczymy, pewnie trafi się jeszcze lepszy. W każdym razie, co mi się podobało najbardziej - oczywiście te "halucynacje" z Patrickiem i moment, kiedy wdarła się już do obozu zawodowców. Jednakże scena z piciem deszczówki wykreowała w moim umyśle bardzo piękny obraz, wszystko wyobraziłam sobie dokładnie. Tylko taki drobiazg - jak ona później chciała po cichu dostać się do obozu, grzęznąc w mokrej ziemi? Taka nieścisłość. Cieszę się, że Emily postanowiła się jednak nie poddawać i że to miłość do Patricka właśnie była tego powodem. Jestem urzeczona tym pomysłem, choć nie piszczę z powodu wątków miłosnych. To było delikatne, subtelne i właśnie dlatego mi się podobało. Dziwię się tylko, że zawodowcy tak łatwo dali się podejść. Dlaczego nie wystawili strażnika? Wątpię, żeby czuli się tak pewnie, skoro Emily zabijała już wcześniej.
Rozdział XVIII
O, kolejny bardzo ciekawy rozdział. Chociaż narobiłaś tu całą masę błędów stylistycznych, a miejscami konstrukcja zdań przypominała złomowisko, to czytało się w miarę swobodnie. Te błędy sprawiają wrażenie, jakby tekst co jakiś czas się zacinał. Rozdział dynamiczny. Po opisanej walce dostrzegam jednak pewien błąd - samotnie powaliła trójkę zawodowców, co oznaczało, że właściwie ni byli godni tego miana. Nawet jeśli Emily nadawałaby się na zawodowca, trzech maszyn do zabijania nie byłaby w stanie pokonać, a wątpię, żeby była niezniszczalna. Przede wszystkim stwierdzam, nie czytając poprzednich rozdziałów "na arenie", że Cassidy, Victor i Pansy to, krótko mówiąc, idioci. Przyparli ją do drzewa i zaczynają ustalać między sobą, co z nią zrobią. Wystarczyłby prosty ruch - rzut nożem w oko i Emily mogłaby któregoś z nich zabić To przecież była niewielka odległość! Powiedzmy, że trafiłaby Victora - osłoniłby się tą swoją wykałaczką? Jakoś wątpię, by dał radę odbić nóż, zważywszy na jego refleks (nie zdążył go nawet wyjąc, kiedy Emily do niego biegła). Błagam, to są zawodowcy? Nawet Rue dałaby sobie radę w pojedynkę.
Rozdział XIX
Uff, a już się bałam, że Emily go zabije. Bo widzisz, ostatni fragment był dość krótki i jeszcze zanim do niego dobrnęłam, zobaczyłam tę wypowiedź: "Żegnaj, Nathaniel". Jakaż była moja ulga, kiedy jednak okazało się, że dziewczyna po prostu odeszła. Zdanie mam takie - gdyby jednak go za biła, byłby to przejaw czystego okrucieństwa, co z kolei jest dowodem na to, że Igrzyska ją zmieniły. Niestety na gorsze. Mimo że wcześniej nie spotkałam się z Nathanielem w Twoim opowiadaniu - z powodu, iż przeskoczyłam wiele rozdziałów - od razu go polubiłam. Wydaje mi się być naprawdę w porządku, choć niestety tak jak on, tak jak i ja zdaję sobie sprawę, że w końcu będzie musiał zginąć Prawdopodobnie. Przyznam, że napawa mnie to lekkim smutkiem.
Rozdział XX
"upiekłabym dwie pieczenie na jednym ruszcie" - poprawne powiedzenie brzmi: Upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To błąd, ponieważ tekst jest dość starym przysłowiem.
"chociaż było to bezsensu" - bez sensu, oddzielnie. "Bezsensu" to odmiana słowa bezsens.
Ciekawy pomysł ze śmiercionośną burzą, ale najważniejsze jest to - że w stylu Kapitolu. Choć "przemowa z nieba", jak ja to nazywam, mogłaby być bardziej medialna. Przecież oni wszystko robili po to, by podobało się ludziom i było dla nich czystą rozrywką. Tutaj miałam wrażenie, że Claudius mówi trochę sztywno i sztucznie (bardziej sztucznie niż sam Kapitol). Tak czy owak, szybko mi się czytało, bo rozdział przypadł mi do gustu. Chociaż nie jestem do końca przekonana czy powinno się go czytać lekko. Mam wrażenie, że chciałaś wprowadzić tutaj napięcie, podczas gdy ja go nie wyczułam. W oryginalnych "Igrzyskach" im bliżej było do finału, tym to napięcie rosło - tutaj wszystko wydaje się być utrzymane w tym samym, niezmiennym klimacie. To nieszczególnie dobra cecha opowiadania.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.1
Już w momencie, gdy Liam wyszedł spomiędzy drzew wiedziałam, że umrze jako pierwszy - nie ważne czy z rąk Travisa, czy Emily. Był po prostu, jak to się mówi, piątym kołem u wozu, a nawet jeśli Travis chciałby zabić go na końcu, główna bohaterka wręcz powinna zrobić to wcześniej. Travis jest silny i niebezpieczny, a dodatkowy "żołnierz" dla niego raczej nie byłby pożądany. Utrudniałby jedynie i plątał się pod nogami. Zdumiał mnie jednak fakt, że Emily się zawahała, a właściwie - poddała. Była bezwzględną morderczynią, co prawda o trochę chorym sercu (w przenośni), ale jednak. Czemu tak bardzo zadziwił ją fakt, że ktoś przeciw niej spiskował? To jest ARENA, to są IGRZYSKA. Tu każdy chce zabić każdego i robi wszystko, by podłożyć mu nogę. Jak mogła się nie domyślić? Co do samego rozdziału - ciekawi mnie, a jednocześnie fascynuje, brak huku armaty po Nathanie. Czyżby nadal żył? A może Emily, tak jak napisałaś, nie dosłyszała tego wystrzału, bo była zajęta Monique? Liczę jednak na pierwszą wersję, choć wcale nie chcę powtórki z oryginalnych "Igrzysk" i dwóch zwycięzców.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.2
Rozczarowałam się. Wybacz, że obwieszczam to tak bez żadnego wstępu, ale nie widzę potrzeby przeciągania - i tak musiałabym to powiedzieć. Rozczarował mnie cały rozdział, od początku do końca. Nie mówię o akcji i kolejnych wydarzeniach, a o porażającym wręcz braku logiki. Wszystkie te ruchy podczas walki Emily z Travisem były cholernie naciągane. Chwycił jej głowę pod łokieć a ona kopnęła go w twarz? Czy wiesz, że staw w udzie ma swoje ograniczenia? Czy wiesz, że ciężko byłoby Travisowi skręcić jej kark, kiedy patrzyłaby w górę? Żeby mogła dosięgnąć jego szczęki nogą, musiałaby mieć głowę równolegle do ziemi - a tak nie było (trzymał jej głowę pod łokciem). Poza tym, w takiej pozycji padłaby na ziemię, grawitacja w końcu działa, czyż nie? Następnie. Travis biegł w jej stronę z nożem i nabił się na miecz, który BŁYSKAWICZNIE wyciągnęła zza pleców. Proszę! Czy on się na nią rzucił? Byłoby to niezwykle głupie, ponieważ upadając na nią, nie wbił by jej tego noża nigdzie (sam by się nabił na rękojeść). Wyobraź sobie, że leżysz na ziemi, obiema rękami trzymając miecz. Jak szybko go wyciągniesz? Jak szybko ustawisz tak, by przeciwnik się na niego nabił? Wystarczająco długo, by tamten go zobaczył. Zatrzymałby się i cofnął albo zwyczajnie odskoczył. Takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach z przesadzonymi efektami specjalnymi. Byłoby to wprawdzie możliwe, gdyby Emily stała i trzymała nóż za plecami, ale wówczas Travis raczej by się zdziwił, że nic nie robi - nie ucieka, nie atakuje, a jedynie stoi i czeka na niego. Chyba że był kompletnym idiotą, lecz w takim razie - jak dotarł tak daleko? Rozdział nie trzyma się kupy, przykro mi. Ganiali za sobą w tę i z powrotem, zamiast stanąć i po prostu walczyć. Tobie się wydaje, że te miecze ważyły tyle, co styropian? Emily miałaby problem z samym poruszaniem nim, o prędkości ataków nie mówiąc. To jest, do cholery, miecz, a nie wykałaczka! Mało wiarygodne zakończenie.
Rozdział XXII
Pomysł ze sterowcem oblepionym (?) reklamą kosmetyku (?) z twarzą Emily nie tylko mnie zadziwił, ale także nie przypadł mi do gustu. Wątpię, czy by Kapitol używał twarzy zwycięskich trybutów do reklamowania swoich produktów. Były przecież "mało prezentacyjne", jak dla mieszkańców Kapitolu. Sądzę raczej, że użyliby na przykład twarzy Caesara (pewnie źle napisałam, nigdy nie miałam głowy do zapamiętywania pisowni imion. W ogóle do imion. Z góry przepraszam więc za błąd). Rozdział podobał mi się z tego punktu widzenia, że porobiłaś kilka przerywników i opisałaś w nich najróżniejsze sceny. Natomiast pomysł ze sprzedawaniem ciała Emily mnie zgorszył, nawet bardzo. Nie mówię, że był zły, tylko że w tej akurat sytuacji był wysoce nie na miejscu, nawet w obliczu nieprzewidywalności Kapitolu. Sam prezydent Snow, jak zawsze, odpychający. Cieszę się, że zachowałaś tutaj zgodność z kanonem.
Rozdział III
Rozdział bardzo krótki, więc niewiele mam na jego temat do powiedzenia. Tutaj przyczepię się do tego samego błędu, co przy rozdziale drugim. Emily jest cholernie rozchybotana psychicznie i w takim stanie rzeczywiście nie ma żadnych szans wygrać. Zachowuje się, jakby miała rozdwojenie jaźni. Raz jest skłonna do pozabijania wszystkich, zemszczenia się na zabójcy jej przyjaciela, a innym znów razem ubolewa nad swym losem, płacząc i zawodząc, że nie ma najmniejszych szans. Wątpliwości zdarzają się zawsze i każdemu, ale ta dziewczyna w bardzo krótkim czasie popada ze skrajności w skrajność.
Rozdział IV
Tym razem ukazujesz Emily, jako tęskniącą za domem? Jakim domem? Wszyscy, oprócz martwego już Patricka, traktowali ją, jak obcą albo wyrzutka. Rówieśnicy jej unikali, rodzina nie szanowała. Zawsze musiała radzić sobie sama, a kiedy Patrick zginął na arenie, znienawidziła ludzi. Takie wrażenie odniosłam na samym początku. Dlaczego więc płakała z powodu, iż nigdy więcej nie wróci do swojego dystryktu? Rozumiem ubolewanie nad swoja dolą, ale tęsknota za miejscem, które zawsze wywoływało u niej ból? To trochę dziwaczne, przyznam. Uważam, że Emily dobrze postąpiła, udając silniejszą niż w istocie była. W końcu wszystko opierało się na aktorstwie, prawda? Wywiady, witanie widowni, prezentacje. Szkoda mi tylko tego chłopaka, ale może i on tylko gra?
Rozdział V
Zastrzeżeń większych nie mam. Oprócz tego, że Emily bardzo przypomina tutaj Katniss. Chodzi mi o jej reakcję i obiekcje odnośnie uśmiechania się, czy machania do ludzi. Taka jednak mi się podoba, z pazurem, nawet jeśli to tylko maska. Cieszę się również, że wciąż pamięta, dlaczego się zgłosiła; że nie zapomniała o Patricku i że tak łatwo nie daruje Finnickowi jego śmierci. To naprawdę potężna dźwignia, która mogłaby pomóc jej wygrać, gdyby się na tym skupiła - wykorzystała tę nienawiść do przeżycia. Ludziom potrzebny jest porządny kop, żeby zaczęli intensywnie działać. Tak, jak Katniss miała obietnicę złożoną Prim. Od tego momentu powoli zaczynam lubić Emily, choć rozdział znowu bardzo krótki.
Rozdział VI
To, jak na razie, najlepszy z rozdziałów. Dlaczego? Wreszcie pojawiły się opisy! Oprócz tego mogłam przeczytać kilka bardzo ciekawych przemyśleń bohaterki i to mnie ucieszyło. Spodobała mi się również scena z Haymitchem, uwielbiam tę postać. Rozdział był o tyle dobry technicznie, że zawierał o wiele mniej błędów niż poprzednie i był dłuższy. Można się lepiej wczuć w teksty dłuższe niż strona Wordowa. Ciekawią mnie przyszłe relacje Dziesiątki z Dwunastką. Wiadomo, że dwunastka nie wygra, nic w tym dziwnego - jak się ma takiego mentora, to ciężko wygrać. Wiemy więc z góry, że trybuci z dwunastki zostaną zabici, ale czy przez Emily? Podobały mi się przemyślenia bohaterki odnośnie zwierząt. W oryginalnych "Igrzyskach Śmierci" chyba nie zostało o tym napomknięte - mówię o książce - ale nie jestem pewna. Tak czy siak, dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. Szczegóły ubarwiają całość.
Rozdział XVII
Zrobiłam duży przeskok, wiem, jednak dopiero po przeczytaniu tego rozdziału dostrzegam, że uczyniłam słusznie. Czyta mi się o wiele przyjemniej niż wcześniej. To jeden z najlepszych rozdziałów, jak na razie. Zobaczymy, pewnie trafi się jeszcze lepszy. W każdym razie, co mi się podobało najbardziej - oczywiście te "halucynacje" z Patrickiem i moment, kiedy wdarła się już do obozu zawodowców. Jednakże scena z piciem deszczówki wykreowała w moim umyśle bardzo piękny obraz, wszystko wyobraziłam sobie dokładnie. Tylko taki drobiazg - jak ona później chciała po cichu dostać się do obozu, grzęznąc w mokrej ziemi? Taka nieścisłość. Cieszę się, że Emily postanowiła się jednak nie poddawać i że to miłość do Patricka właśnie była tego powodem. Jestem urzeczona tym pomysłem, choć nie piszczę z powodu wątków miłosnych. To było delikatne, subtelne i właśnie dlatego mi się podobało. Dziwię się tylko, że zawodowcy tak łatwo dali się podejść. Dlaczego nie wystawili strażnika? Wątpię, żeby czuli się tak pewnie, skoro Emily zabijała już wcześniej.
Rozdział XVIII
O, kolejny bardzo ciekawy rozdział. Chociaż narobiłaś tu całą masę błędów stylistycznych, a miejscami konstrukcja zdań przypominała złomowisko, to czytało się w miarę swobodnie. Te błędy sprawiają wrażenie, jakby tekst co jakiś czas się zacinał. Rozdział dynamiczny. Po opisanej walce dostrzegam jednak pewien błąd - samotnie powaliła trójkę zawodowców, co oznaczało, że właściwie ni byli godni tego miana. Nawet jeśli Emily nadawałaby się na zawodowca, trzech maszyn do zabijania nie byłaby w stanie pokonać, a wątpię, żeby była niezniszczalna. Przede wszystkim stwierdzam, nie czytając poprzednich rozdziałów "na arenie", że Cassidy, Victor i Pansy to, krótko mówiąc, idioci. Przyparli ją do drzewa i zaczynają ustalać między sobą, co z nią zrobią. Wystarczyłby prosty ruch - rzut nożem w oko i Emily mogłaby któregoś z nich zabić To przecież była niewielka odległość! Powiedzmy, że trafiłaby Victora - osłoniłby się tą swoją wykałaczką? Jakoś wątpię, by dał radę odbić nóż, zważywszy na jego refleks (nie zdążył go nawet wyjąc, kiedy Emily do niego biegła). Błagam, to są zawodowcy? Nawet Rue dałaby sobie radę w pojedynkę.
Rozdział XIX
Uff, a już się bałam, że Emily go zabije. Bo widzisz, ostatni fragment był dość krótki i jeszcze zanim do niego dobrnęłam, zobaczyłam tę wypowiedź: "Żegnaj, Nathaniel". Jakaż była moja ulga, kiedy jednak okazało się, że dziewczyna po prostu odeszła. Zdanie mam takie - gdyby jednak go za biła, byłby to przejaw czystego okrucieństwa, co z kolei jest dowodem na to, że Igrzyska ją zmieniły. Niestety na gorsze. Mimo że wcześniej nie spotkałam się z Nathanielem w Twoim opowiadaniu - z powodu, iż przeskoczyłam wiele rozdziałów - od razu go polubiłam. Wydaje mi się być naprawdę w porządku, choć niestety tak jak on, tak jak i ja zdaję sobie sprawę, że w końcu będzie musiał zginąć Prawdopodobnie. Przyznam, że napawa mnie to lekkim smutkiem.
Rozdział XX
"upiekłabym dwie pieczenie na jednym ruszcie" - poprawne powiedzenie brzmi: Upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To błąd, ponieważ tekst jest dość starym przysłowiem.
"chociaż było to bezsensu" - bez sensu, oddzielnie. "Bezsensu" to odmiana słowa bezsens.
Ciekawy pomysł ze śmiercionośną burzą, ale najważniejsze jest to - że w stylu Kapitolu. Choć "przemowa z nieba", jak ja to nazywam, mogłaby być bardziej medialna. Przecież oni wszystko robili po to, by podobało się ludziom i było dla nich czystą rozrywką. Tutaj miałam wrażenie, że Claudius mówi trochę sztywno i sztucznie (bardziej sztucznie niż sam Kapitol). Tak czy owak, szybko mi się czytało, bo rozdział przypadł mi do gustu. Chociaż nie jestem do końca przekonana czy powinno się go czytać lekko. Mam wrażenie, że chciałaś wprowadzić tutaj napięcie, podczas gdy ja go nie wyczułam. W oryginalnych "Igrzyskach" im bliżej było do finału, tym to napięcie rosło - tutaj wszystko wydaje się być utrzymane w tym samym, niezmiennym klimacie. To nieszczególnie dobra cecha opowiadania.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.1
Już w momencie, gdy Liam wyszedł spomiędzy drzew wiedziałam, że umrze jako pierwszy - nie ważne czy z rąk Travisa, czy Emily. Był po prostu, jak to się mówi, piątym kołem u wozu, a nawet jeśli Travis chciałby zabić go na końcu, główna bohaterka wręcz powinna zrobić to wcześniej. Travis jest silny i niebezpieczny, a dodatkowy "żołnierz" dla niego raczej nie byłby pożądany. Utrudniałby jedynie i plątał się pod nogami. Zdumiał mnie jednak fakt, że Emily się zawahała, a właściwie - poddała. Była bezwzględną morderczynią, co prawda o trochę chorym sercu (w przenośni), ale jednak. Czemu tak bardzo zadziwił ją fakt, że ktoś przeciw niej spiskował? To jest ARENA, to są IGRZYSKA. Tu każdy chce zabić każdego i robi wszystko, by podłożyć mu nogę. Jak mogła się nie domyślić? Co do samego rozdziału - ciekawi mnie, a jednocześnie fascynuje, brak huku armaty po Nathanie. Czyżby nadal żył? A może Emily, tak jak napisałaś, nie dosłyszała tego wystrzału, bo była zajęta Monique? Liczę jednak na pierwszą wersję, choć wcale nie chcę powtórki z oryginalnych "Igrzysk" i dwóch zwycięzców.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.2
Rozczarowałam się. Wybacz, że obwieszczam to tak bez żadnego wstępu, ale nie widzę potrzeby przeciągania - i tak musiałabym to powiedzieć. Rozczarował mnie cały rozdział, od początku do końca. Nie mówię o akcji i kolejnych wydarzeniach, a o porażającym wręcz braku logiki. Wszystkie te ruchy podczas walki Emily z Travisem były cholernie naciągane. Chwycił jej głowę pod łokieć a ona kopnęła go w twarz? Czy wiesz, że staw w udzie ma swoje ograniczenia? Czy wiesz, że ciężko byłoby Travisowi skręcić jej kark, kiedy patrzyłaby w górę? Żeby mogła dosięgnąć jego szczęki nogą, musiałaby mieć głowę równolegle do ziemi - a tak nie było (trzymał jej głowę pod łokciem). Poza tym, w takiej pozycji padłaby na ziemię, grawitacja w końcu działa, czyż nie? Następnie. Travis biegł w jej stronę z nożem i nabił się na miecz, który BŁYSKAWICZNIE wyciągnęła zza pleców. Proszę! Czy on się na nią rzucił? Byłoby to niezwykle głupie, ponieważ upadając na nią, nie wbił by jej tego noża nigdzie (sam by się nabił na rękojeść). Wyobraź sobie, że leżysz na ziemi, obiema rękami trzymając miecz. Jak szybko go wyciągniesz? Jak szybko ustawisz tak, by przeciwnik się na niego nabił? Wystarczająco długo, by tamten go zobaczył. Zatrzymałby się i cofnął albo zwyczajnie odskoczył. Takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach z przesadzonymi efektami specjalnymi. Byłoby to wprawdzie możliwe, gdyby Emily stała i trzymała nóż za plecami, ale wówczas Travis raczej by się zdziwił, że nic nie robi - nie ucieka, nie atakuje, a jedynie stoi i czeka na niego. Chyba że był kompletnym idiotą, lecz w takim razie - jak dotarł tak daleko? Rozdział nie trzyma się kupy, przykro mi. Ganiali za sobą w tę i z powrotem, zamiast stanąć i po prostu walczyć. Tobie się wydaje, że te miecze ważyły tyle, co styropian? Emily miałaby problem z samym poruszaniem nim, o prędkości ataków nie mówiąc. To jest, do cholery, miecz, a nie wykałaczka! Mało wiarygodne zakończenie.
Rozdział XXII
Pomysł ze sterowcem oblepionym (?) reklamą kosmetyku (?) z twarzą Emily nie tylko mnie zadziwił, ale także nie przypadł mi do gustu. Wątpię, czy by Kapitol używał twarzy zwycięskich trybutów do reklamowania swoich produktów. Były przecież "mało prezentacyjne", jak dla mieszkańców Kapitolu. Sądzę raczej, że użyliby na przykład twarzy Caesara (pewnie źle napisałam, nigdy nie miałam głowy do zapamiętywania pisowni imion. W ogóle do imion. Z góry przepraszam więc za błąd). Rozdział podobał mi się z tego punktu widzenia, że porobiłaś kilka przerywników i opisałaś w nich najróżniejsze sceny. Natomiast pomysł ze sprzedawaniem ciała Emily mnie zgorszył, nawet bardzo. Nie mówię, że był zły, tylko że w tej akurat sytuacji był wysoce nie na miejscu, nawet w obliczu nieprzewidywalności Kapitolu. Sam prezydent Snow, jak zawsze, odpychający. Cieszę się, że zachowałaś tutaj zgodność z kanonem.
Podsumowanie
Zacznijmy od zgodności z kanonem, bo to w fanfickach jest najważniejsze - do jakiego stopnia i w jakich aspektach jest podobny do oryginały, a w jakich nie. Może być to dobre albo wręcz na odwrót. Zdziwił mnie jeden prosty fakt: areny przeważnie z roku na rok były różne. Ty wybrałaś las, tak jak to było w Igrzyskach, a przecież te dwa Kapitolińskie "spektakle" nastąpiły rok w rok po sobie. Zachowałaś realia dystryktów i postępowania organizatorów na arenie, a także ważne postaci, takie jak Caesar czy Snow. Udało Ci się całkiem nieźle przerysować ich z "Igrzysk" (i tak powinno być), choć pojawiły się pewne niedociągnięcia. Po stylu, o czym się wypowiem za chwilę, stwierdzam, że to nie jest Twoja pierwsza próba pisania, lecz jeszcze bardzo dużo pracy przed Tobą. Do tego właśnie chciałam nawiązać - brakowało w tych postaciach pewnego pazura, z jakim opisała je Suzanne Collins. Brakowało takiego błysku w oku, po którym od razu można by powiedzieć "Tak, ta postać ma duszę". Postać wymyśliłaś własną - albo raczej: sama nią pokierowałaś i sama napisałaś jej charakter, to się ceni.
Akcja toczyła się nader spokojnie, brakowało w niej dreszczyku emocji, takiego napięcia. Przeczytałam jeszcze kilka wybranych rozdziałów z tej partii, którą pominęłam (musiałam mieć przecież jakieś pojęcie o wcześniejszych poczynaniach Emily na arenie. Jako-tako mi się udało). Fabuła popłynęła trochę zbyt lekko, bez strachu o główną bohaterkę. Trochę mi to przeszkadzało, nie powiem. Jednakże, użyłaś kilku naprawdę ciekawych, autorskich pomysłów, na przykład tę zabójczą burzę. To było naprawdę dobre posunięcie, dość oryginalne, powiem szczerze. Liczyłam jednak na to, że wydarzy się nieco więcej, niż opisałaś. Mogę więc powiedzieć że lekko się zawiodłam.
Jeżeli chodzi o bohaterów, wypowiem się szerzej o Emily, a o reszcie bardziej ogólnie. To w końcu dziewczyna odegrała największą rolę. Z początku jest bardzo rozchwiana emocjonalnie, nie ma pojęcia czego chce i zdawać by się mogło, że stanie się łatwą ofiarą. Jednak na arenie, wraz z kolejnymi śmierciami wydawanymi jej ręką, przemienia się w prawdziwą maszynę do zabijania. W pewnym momencie nie ma już skrupułów do osób, które jej zagrażają i które uważa za wrogów. Mimo to waha się, gdy Liam chce ją zabić nawet mimo faktu, iż pokonałaby go bez problemu. Gdyby akurat wtedy Travis nie zabił chłopaka, z pewnością dałaby się zabić ot tak. To trochę naciągane, przebarwione. Odebrałam wrażenie, że kreowałaś bohaterkę tak, by pasowała do absolutnie każdej stworzonej przez Ciebie sytuacji i żeby wpasowała się w najmniejsze pomysły, które Ty uważałaś za dobre. Powiem Ci szczerze - to jeden z najczęściej popełnianych błędów młodych pisarzy. Dopasowywanie bohatera do akcji. Nie! Bohater powinien pozostać sobą, a jedynie swoimi czynami radzić sobie (lub nie) z przeciwnościami losu. Czytając tamtą scenę pomyślałam sobie, że po prostu taka scena ukształtowała się w Twojej wyobraźni już wcześniej i postanowiłaś ją opisać mimo zmienionego charakteru bohaterki. To, niestety, bardzo źle.
Pozostali bohaterowie nie zwrócili specjalnie mojej uwagi. Zwykli trybuci, jedni lepsi, drudzy gorsi, jedni chcą zabijać, inni nie. Żaden tak naprawdę nie wyróżnił się niczym specjalnym, nie licząc Emily, na której skupiłaś największą uwagę. Dobrze, rozumiem, że to główna bohaterka, ale prawda jest taka, że pozostali wyszli albo czarni, albo biali. Żadnych szarości. Zupełnie jak pionki na szachownicy. Moim zdaniem powinnaś poświecić większą uwagę na kreowanie ich osobowości. Nadmienienie kilku pojedynczych faktów (na przykład informacja o tym, że Travis i Gabrielle byli rodzeństwem, które zawsze ze sobą rywalizowało) nie tworzy ich charakterów.
Teraz przyszedł czas na styl. Jak pisałam już na początku, nie piszesz jak początkująca osoba i najprawdopodobniej tak nie jest. Co zaś się tyczy tej "długiej drogi przed Tobą" - przede wszystkim powinnaś poćwiczyć opisy. Mówię właściwie o wszystkim. Począwszy od krajobrazu, poprzez wygląd osób, na szczegółach drobnych przedmiotów kończąc. Twoje rozdziały składają się głównie z opisów czynności i wypowiedzi oraz miejscami przemyśleń lub wspomnień głównej bohaterki. To, oczywiście, jest równie ważne, ale stworzenie pełniejszego obrazu otoczenia nadałoby tekstowi lepszego smaku. Kolejna rzecz to łamane zdania. Potrafisz je mocno przekombinować. Źle składasz albo napiszesz coś tak, że trudno to zrozumieć. Nieraz też jedną prostą kwestię opisujesz w zbyt dużej ilości zdań, jakbyś nie mogła się jasno wytłumaczyć o co Ci chodzi. Innym znów razem pozostawiasz niedopowiedzenia, przez co tekst nie jest napisany równomiernie. Nie mogę powiedzieć że piszesz płynnie - tak, że człowiek tonie w lekturze, a miód mu się leje na serce. Bardzo często coś u Ciebie zgrzyta. Wypowiedzi są w miarę naturalne i dopasowane do konkretnych osób, więc za to plus. Opowiadanie jednak czytało się normalnie, a ciekawie robiło się miejscami. Ach tak, jak na razie masz średnio rozwinięte słownictwo, co też umniejsza tworowi dobre wrażenie.
To tyle, co mam do powiedzenia. Ćwicz dalej.
9/20
Spisanie zeznań
Prolog
"moim wybawieniem okazała się młoda para z córką, Anabellą, moją późniejszą siostrą" - pierwszy przecinek jest zbędny, usuń go. Powtórzenie.
"Okazał się bowiem, że chodzi im tylko o to" - Okazało.
"Znaczy, robili to tylko na początku" - brakujący przecinek.
"Dlatego polowałam. Od szóstego roku życia" - te dwa zdania najlepiej połączyć ze sobą.
"Dzięki pracy w rzeźni, nauczyłam się znosić śmierć i krew, i stałam" - usuń pierwszy przecinek, jest zbędny. Dostaw drugi (ten, który zaznaczyłam).
"stałam się silniejsza, niż wszystkie dzieci w Dziesiątce" - brakujący przecinek.
"W szkole byłam traktowana, jak ktoś inny. Polowałam, pracowałam - inni" - brakujący przecinek. Powtórzenie.
"jego rodzice byli dosyć bogaci, żeby zapewnić mu wszystko, jego życie" - powtórzenie. Te dwa zdania najlepiej rozdzielić.
"od razu zawiązaliśmy rozmowę" - nawiązaliśmy.
"Nie pamiętam, co wtedy zrobiłam" - brakujący przecinek.
"Chciałam go uratować nawet, jeśli" - uratować, nawet jeśli.
"brzmiało to bardziej, jak szept" - brakujący przecinek.
"Panowałam nad sobą na tyle, by się nie rozpłakać" - brakujący przecinek.
"Podeszłam do niego i go przytuliłam" - stanowczo nadużywasz zaimków.
"Podeszłam do niego i go przytuliłam" - stanowczo nadużywasz zaimków.
"Jedyne, co zapisało mi się trwale w pamięci, był wywiad" - Jedynym. Brakujący przecinek (niedomknięte wtrącenie).
"czy to ogląda. - Przerwał" - usuń kropkę, a "przerwał" napisz z małej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"i nigdy mi nie było dane naprawić ten błąd" - tego błędu.
Rozdział II
"którą włożyłam w tamten dzień, w którym [...] która pozwoliła" - powtórzenie.
"tego czasu, usilnie próbując" - brakujący przecinek.
"W stanie, do jakiego doprowadziłam siebie po jakimś czasie przygotowań, nie było" - się. Brakujący przecinek (niedomknięte wtrącenie).
"Wstałam i zawiązałam sobie aksamitny pasek na mojej talii" - "sobie" oraz "mojej" nie są tutaj potrzebne, skoro bohaterka ubiera samą siebie i w dodatku jest jedyną osobą w łazience.
"moje wystające kości biodrowe [...] a w mojej sytuacji" - powtórzenie.
"Dotrzymałam czasu, co do minuty" - brakujący przecinek.
"mój plan zepsuła moja przyrodnia siostra" - powtórzenie.
"nie było haseł, takich jak "głód" i "problemy żywieniowe. Obrzuciła" - brakujący przecinek.
"Obrzuciła mnie pogardliwym wzrokiem" - spojrzeniem.
"oparła się o framugę drzwi, uniemożliwiając mi przejście" - brakujący przecinek.
"popatrzyłam się na nią tym samym wzrokiem, który patrzyłam na ojca" - powinno być "którym", ale proponuję ogólnie całe to zdanie zamienić na coś takiego: Spojrzałam na nią dokładnie w ten sam sposób, w jaki patrzyłam na przybranego ojca.
"bo odeszła od drzwi, nadal utrzymując na twarzy pogardliwą minę. Pchnęłam drzwi" - powtórzenie.
"Po kilku minutach stania w miejscu" - stoi się ZAWSZE w miejscu. Nie można stać nie w miejscu. Użyte przez Ciebie sformułowanie jest paradoksalne i błędne, zupełnie tak, jak zdanie "cofnąć się do tyłu". Cofa się zawsze do tyłu, wobec tego nie używa się również takiego zestawienia. "Cofnąć się" daje pełną informację o czynności, tak samo, jak "stać". Nie mogła stać, zmieniając swoje położenie, a więc trwała w miejscu. To oczywiste.
"na nią patrząc, jak napięta jest skóra jej twarzy" - nadmiar zaimków!
"Potem było normalnie, Burmistrz wygłosił" - burmistrz, z małej litery. To tylko stopień.
"los rozstrzygnął by sam" - rozstrzygnąłby.
"- Alexandra Howre! - Wykrzyknęła" - wykrzyknęła, z małej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"tłum rozstąpił się, ukazując" - brakujący przecinek.
"Czułam się, jak obca cząstka we własnym organizmie, nie czułam" - brakujący przecinek. Powtórzenie.
"jednocześnie pozwalają dziewczynie" - pozwalając.
"- Jak się nazywasz? - Zapytała do mikrofonu" - zapytała, z małej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi. Jeżeli w dalszych rozdziałach będą pojawiały się te same błędy, wyjaśnię wszystko pod koniec (przedstawię poprawny zapis).
"- Emily Saws - Odpowiedziałam" - odpowiedziałam, z małej. Błąd, jak powyżej.
"miałam się czuć, jak zawodowiec" - brakujący przecinek.
Rozdział IV
"po prostu patrzyli z kamienną twarzą" - z kamiennymi twarzami, jeśli już.
"Ja, w moim domu nie miałam" - przecinek i słowo "ja" nie są potrzebne.
"tą funkcje pełniła wysokie wiadro" - TĘ funkcjĘ. Pełniło.
"tutaj mogę być sobą [...] nie będę mogła" - powtórzenie.
"nigdy się nie rumieniłam, a do tego nigdy" - powtórzenie.
"- I zginiemy? - Wydukał" - wydukał, z małej.
"najlepszą rzecz, jak tylko przyszła mi do głowy" - jaka.
"Udać lepszą, niż byłam w rzeczywistości" - przecinek jest zbędny.
"- Ja umiem... polować. - Uznałam, że od tego trzeba zacząć" - brakująca kropka.
"dosyć szybko biegam. - nie umniejszałam niczego" - Nie, z dużej litery. Brakująca kropka. Masz problemy z zapisem dialogów.
"po zbyt długiej chwili milczenie" - milczenia.
Rozdział VI
"inaczej raczej określić go nie można było" - prawie połamałam sobie język. Zła konstrukcja zdania. Może zamień to na coś takiego: inaczej go określić nie można było.
"Po lewej stronie od łóżka, ściana była oszklona" - Ściana po lewej stronie łóżka była oszklona.
"odejście z tego świata, jako jedna" - brakujący przecinek.
"gdzie mi tam do nichbyło" - ostatni wyraz jest zbędny.
"ale to, co się stało, zdecydowanie mnie zdziwiło" - brakujący przecinek, niedomknięte wtrącenie.
"- Nie masz przypadkiem czegoś do picia, skarbie? - Zapytał" - zapytał, z małej.
"Nie myśląc długo, zarzuciłam go sobie na plecy" - brakujący przecinek.
"- Dzięki. - usłyszałam szept" - Usłyszałam, z dużej litery. Brakująca kropka. Oj, jednak będę musiała przedstawić poprawny zapis dialogów pod koniec.
"Nie wiedziałam jednak, od kogo" - brakujący przecinek.
Rozdział XVII
"Oprócz zmęczenia, powoli wykańcza mnie rana i pragnienie" - przecinek jest zbędny.
"Myślałam bardziej o trumfie, niż o bólu" - tryumfie. Usuń przecinek. Proszę, tutaj masz to wyjaśnione: klik.
"Jak dotąd, doznawałam tylko cierpienia" - usuń przecinek, jest niepotrzebny.
"Po długim czasie braku uczuć, ogarnia mnie fala bólu" - przecinek sio. "czasie braku uczuć" brzmi dziwnie.
"Bo mogę tą sprawę" - TĘ sprawĘ.
"moją klatkę piersiową [...] Czuję, jakby moje płuca" - powtórzenie.
"Czuję, jak mocno obejmuje mnie w talii" - brakujący przecinek.
"- Emily. - słyszę jego głos" - Słyszę, z dużej. Brakująca kropka. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"słyszę jego głos. Kocham go. Kocham jego ton, barwę i tempo. Nie mogę się od niego oderwać - nie może się oderwać od głosu?
"Nadal wiszę mu na szyi, jakbym odrywając się od niego, znów go straciła" - zła konstrukcja zdania. Powinno być: Nadal wiszę mu na szyi, jakbym odrywając się od niego znów miała go stracić. A mimo to występuje w tym zdaniu zbyt wiele zaimków. Proponuję napisać to w inny sposób, używając różnorakich słów, takich jak "przyjaciel", czy też "ukochany", "chłopak", "Patrick".
"- Nie możesz. - jego głos" - Jego, z dużej. Brakująca kropka.
"to powinnam zrobić - ściskam nóż" - Ściskam, z dużej litery. Brakująca kropka. Huh, dobra, przestaję wypisywać błędy w wypowiedziach. Pod koniec wszystko Ci wyjaśnię.
"nóż Travisa nie uszkodził mięśni" - dwukrotnie użyłaś tej informacji, co jest zbędne.
"Dlatego, z wysiłkiem, wstałam" - wtrącenie jest zbędne.
Rozdział XIX
"Nie wiem, ile czasu minęło, od kiedy" - brakujące przecinki. Stawiamy je przed "ile" i przed "kiedy".
"Na arenie nic nie działo się tak, jak w normalnym świecie" - brakujący przecinek.
"Nadal to do mnie nie dochodziło" - nie docierało.
"Na początku zabiłam trzy, je pamiętałam najlepiej. Na początku Gabrielle..." - powtórzenie.
"Połamałam wszystkie włócznie, jakie mieli" - brakujący przecinek.
"Teraz to ja dyktowałam zasady" - ustalałam.
"Trochę to było bezsensu" - bez sensu.
"odparł, próbując wstać" - brakujący przecinek.
"Jeszcze mniej, niż zakładałam" - usuń przecinek.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.1
"Moja pewność siebie powoli topniała, mimo, że" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem!
"Kiedy zauważyłam, że się trzęsę" - brakujący przecinek.
"miałam dość udawania silniejszej, niż jestem" - brakujący przecinek. Jeżeli po obu stronach słowa "niż" znajdują się czasowniki, to przed "niż" stawiamy przecinek.
"że gdyby całą trójka" - cała.
"Przygotowana na sto procent, bezwzględna zabójczyni" - przecinek jest zbędny.
"Słońce prawie zaszło, pozostawiając piękny, pomarańczowy zachód słońca" - to zdanie jest bez sensu.
"Jakiś zwierząt, może ptaków, nie byłam pewna" - Jakichś. A ptaki to nie zwierzęta?
"- Ty szmato! - Krzyknęłam" - krzyknęłam, z małej. Pozwoliłam sobie raz jeszcze wyłapać tego typu błąd, jako że w tym rozdziale samych błędów jest stosunkowo mało.
"Jak wykończyłam chłoptasia? - Zapytała" - zapytała, z małej.
"- Zaraz ciebie będzie bolało! - Wydusiłam, zadając jej cios pięścią. Idealnie wymierzony i bardzo bolesny" - Wydusiłam, z małej. Brakujący przecinek. Powtórzenie. Zamień "bolesny" na "dotkliwy".
"Mimo, że zbliżał się do mnie" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem!
"przed twoją śmiercią. - najwyraźniej" - Najwyraźniej, z dużej. Brakująca kropka.
"bo on ci nie pozwoli? - Zapytałam" - zapytałam, z małej.
"O tym, co zrobiłeś" - brakujący przecinek.
"woleli zginąć, niż do nich dołączyć" - brakujący przecinek. Tę zasadę już niejednokrotnie tłumaczyłam.
"okazałaś się silniejsza, niż zakładaliśmy" - jak wyżej.
"- Dlaczego? - Wyszeptałam" - wyszeptałam, z małej. No dobrze, jednak zarzucę sprawdzanie wypowiedzi.
"Nie wiem, jakim cudem" - brakujący przecinek.
"Albo jesteś jeszcze lepsza, niż zakładałem" - brakujący przecinek.
"już prawię czułam" - prawie.
"do Patrcika" - Patricka.
"tym razem odzywa się Travis" - zły czas. Wcześniej pisałaś w przeszłym, więc i teraz powinnaś tak zrobić.
"Liam zaczyna krztusić się krwią i pada na ziemię" - jak wyżej.
Rozdział XXII
"Może, gdybym wiedziała, kogo" - pierwszy przecinek usuń, drugi dodaj.
"Pokój był długi i jasny. Po jednej stronie umieszczone było moje łóżko z wszelkimi przyrządami, a po drugiej stronie stał duży, skórzany fotel, przy którym był długi wazon z trzema czerwonymi różami." - powtórzenie. Zbyt długie zdanie, podziel je na dwa mniejsze.
"Patrzyłam, jak korzy się" - brakujący przecinek.
"jakiś dziwny sterowiec, z moją twarzą" - usuń przecinek, jest zbędny.
"No, bo gdyby" - brakujący przecinek.
Przy pisaniu dialogów występują dwie formy i jedna przynależna do pierwszej. Forma pierwsza wygląda następująco:
- Wiem, o co ci chodzi – powiedziała. --> Gdy po myślniku występuje wyraz określający sposób, w jaki został przekazany komunikat, na końcu wypowiedzi nie stawiamy kropki, a wyraz określający ten sposób piszemy z małej litery. Określenia owego sposobu to np.: powiedziała, mruknęła, krzyknęła, wykrzyczała, wymruczała, syknęła, prychnęła, żachnęła się, szepnęła itp.
Forma odchodząca nieco od powyższej występuje w zdaniach, takich jak:
- Chciałabym... znaczy... nie potrafię... - nie mogła się wysłowić. --> Tu, po myślniku, nie występuje jeden z wyrazów podanych wyżej, ale wciąż jest to określenie sposobu. Wypowiedziała słowa niezbyt składowo, nie potrafiła znaleźć odpowiedniego określenia, to znaczy, że nie mogła się wysłowić.
Forma druga wygląda następująco:
- Gdybym tylko wiedziała. - Podeszła do okna, by wyjrzeć na ulicę. --> Gdy po myślniku nie pojawia się wyraz określający sposobu przekazania wypowiedzi, kończymy tę wypowiedź kropką lub innym znakiem interpunkcyjnym (? | ! | ?! | ...), a wyraz po myślniku piszemy z dużej litery.
Pozostaje jeszcze reguła "środkowego wtrącenia narratora". Na przykład:
- Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – powiedziała roztrzęsionym głosem – ale mam taką nadzieję.
Lub:
- Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – podeszła do okna – ale mam taką nadzieję.
W tym przypadku, takiego wtrącenia pomiędzy dwiema częściami wypowiedzi, nie stawiamy kropek przed myślnikami, a same wtrącenia piszemy zawsze z małej litery. To łatwo zapamiętać – po prostu nie "kroimy" zdania.
"tego czasu, usilnie próbując" - brakujący przecinek.
"W stanie, do jakiego doprowadziłam siebie po jakimś czasie przygotowań, nie było" - się. Brakujący przecinek (niedomknięte wtrącenie).
"Wstałam i zawiązałam sobie aksamitny pasek na mojej talii" - "sobie" oraz "mojej" nie są tutaj potrzebne, skoro bohaterka ubiera samą siebie i w dodatku jest jedyną osobą w łazience.
"moje wystające kości biodrowe [...] a w mojej sytuacji" - powtórzenie.
"Dotrzymałam czasu, co do minuty" - brakujący przecinek.
"mój plan zepsuła moja przyrodnia siostra" - powtórzenie.
"nie było haseł, takich jak "głód" i "problemy żywieniowe. Obrzuciła" - brakujący przecinek.
"Obrzuciła mnie pogardliwym wzrokiem" - spojrzeniem.
"oparła się o framugę drzwi, uniemożliwiając mi przejście" - brakujący przecinek.
"popatrzyłam się na nią tym samym wzrokiem, który patrzyłam na ojca" - powinno być "którym", ale proponuję ogólnie całe to zdanie zamienić na coś takiego: Spojrzałam na nią dokładnie w ten sam sposób, w jaki patrzyłam na przybranego ojca.
"bo odeszła od drzwi, nadal utrzymując na twarzy pogardliwą minę. Pchnęłam drzwi" - powtórzenie.
"Po kilku minutach stania w miejscu" - stoi się ZAWSZE w miejscu. Nie można stać nie w miejscu. Użyte przez Ciebie sformułowanie jest paradoksalne i błędne, zupełnie tak, jak zdanie "cofnąć się do tyłu". Cofa się zawsze do tyłu, wobec tego nie używa się również takiego zestawienia. "Cofnąć się" daje pełną informację o czynności, tak samo, jak "stać". Nie mogła stać, zmieniając swoje położenie, a więc trwała w miejscu. To oczywiste.
"na nią patrząc, jak napięta jest skóra jej twarzy" - nadmiar zaimków!
"Potem było normalnie, Burmistrz wygłosił" - burmistrz, z małej litery. To tylko stopień.
"los rozstrzygnął by sam" - rozstrzygnąłby.
"- Alexandra Howre! - Wykrzyknęła" - wykrzyknęła, z małej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"tłum rozstąpił się, ukazując" - brakujący przecinek.
"Czułam się, jak obca cząstka we własnym organizmie, nie czułam" - brakujący przecinek. Powtórzenie.
"jednocześnie pozwalają dziewczynie" - pozwalając.
"- Jak się nazywasz? - Zapytała do mikrofonu" - zapytała, z małej litery. Błąd w zapisie wypowiedzi. Jeżeli w dalszych rozdziałach będą pojawiały się te same błędy, wyjaśnię wszystko pod koniec (przedstawię poprawny zapis).
"- Emily Saws - Odpowiedziałam" - odpowiedziałam, z małej. Błąd, jak powyżej.
"miałam się czuć, jak zawodowiec" - brakujący przecinek.
Rozdział IV
"po prostu patrzyli z kamienną twarzą" - z kamiennymi twarzami, jeśli już.
"Ja, w moim domu nie miałam" - przecinek i słowo "ja" nie są potrzebne.
"tą funkcje pełniła wysokie wiadro" - TĘ funkcjĘ. Pełniło.
"tutaj mogę być sobą [...] nie będę mogła" - powtórzenie.
"nigdy się nie rumieniłam, a do tego nigdy" - powtórzenie.
"- I zginiemy? - Wydukał" - wydukał, z małej.
"najlepszą rzecz, jak tylko przyszła mi do głowy" - jaka.
"Udać lepszą, niż byłam w rzeczywistości" - przecinek jest zbędny.
"- Ja umiem... polować. - Uznałam, że od tego trzeba zacząć" - brakująca kropka.
"dosyć szybko biegam. - nie umniejszałam niczego" - Nie, z dużej litery. Brakująca kropka. Masz problemy z zapisem dialogów.
"po zbyt długiej chwili milczenie" - milczenia.
Rozdział VI
"inaczej raczej określić go nie można było" - prawie połamałam sobie język. Zła konstrukcja zdania. Może zamień to na coś takiego: inaczej go określić nie można było.
"Po lewej stronie od łóżka, ściana była oszklona" - Ściana po lewej stronie łóżka była oszklona.
"odejście z tego świata, jako jedna" - brakujący przecinek.
"gdzie mi tam do nich
"ale to, co się stało, zdecydowanie mnie zdziwiło" - brakujący przecinek, niedomknięte wtrącenie.
"- Nie masz przypadkiem czegoś do picia, skarbie? - Zapytał" - zapytał, z małej.
"Nie myśląc długo, zarzuciłam go sobie na plecy" - brakujący przecinek.
"- Dzięki. - usłyszałam szept" - Usłyszałam, z dużej litery. Brakująca kropka. Oj, jednak będę musiała przedstawić poprawny zapis dialogów pod koniec.
"Nie wiedziałam jednak, od kogo" - brakujący przecinek.
Rozdział XVII
"Oprócz zmęczenia, powoli wykańcza mnie rana i pragnienie" - przecinek jest zbędny.
"Myślałam bardziej o trumfie, niż o bólu" - tryumfie. Usuń przecinek. Proszę, tutaj masz to wyjaśnione: klik.
"Jak dotąd, doznawałam tylko cierpienia" - usuń przecinek, jest niepotrzebny.
"Po długim czasie braku uczuć, ogarnia mnie fala bólu" - przecinek sio. "czasie braku uczuć" brzmi dziwnie.
"Bo mogę tą sprawę" - TĘ sprawĘ.
"moją klatkę piersiową [...] Czuję, jakby moje płuca" - powtórzenie.
"Czuję, jak mocno obejmuje mnie w talii" - brakujący przecinek.
"- Emily. - słyszę jego głos" - Słyszę, z dużej. Brakująca kropka. Błąd w zapisie wypowiedzi.
"słyszę jego głos. Kocham go. Kocham jego ton, barwę i tempo. Nie mogę się od niego oderwać - nie może się oderwać od głosu?
"Nadal wiszę mu na szyi, jakbym odrywając się od niego, znów go straciła" - zła konstrukcja zdania. Powinno być: Nadal wiszę mu na szyi, jakbym odrywając się od niego znów miała go stracić. A mimo to występuje w tym zdaniu zbyt wiele zaimków. Proponuję napisać to w inny sposób, używając różnorakich słów, takich jak "przyjaciel", czy też "ukochany", "chłopak", "Patrick".
"- Nie możesz. - jego głos" - Jego, z dużej. Brakująca kropka.
"to powinnam zrobić - ściskam nóż" - Ściskam, z dużej litery. Brakująca kropka. Huh, dobra, przestaję wypisywać błędy w wypowiedziach. Pod koniec wszystko Ci wyjaśnię.
"nóż Travisa nie uszkodził mięśni" - dwukrotnie użyłaś tej informacji, co jest zbędne.
"Dlatego, z wysiłkiem, wstałam" - wtrącenie jest zbędne.
Rozdział XIX
"Nie wiem, ile czasu minęło, od kiedy" - brakujące przecinki. Stawiamy je przed "ile" i przed "kiedy".
"Na arenie nic nie działo się tak, jak w normalnym świecie" - brakujący przecinek.
"Nadal to do mnie nie dochodziło" - nie docierało.
"Na początku zabiłam trzy, je pamiętałam najlepiej. Na początku Gabrielle..." - powtórzenie.
"Połamałam wszystkie włócznie, jakie mieli" - brakujący przecinek.
"Teraz to ja dyktowałam zasady" - ustalałam.
"Trochę to było bezsensu" - bez sensu.
"odparł, próbując wstać" - brakujący przecinek.
"Jeszcze mniej, niż zakładałam" - usuń przecinek.
Rozdział XXI - Wielki Finał cz.1
"Moja pewność siebie powoli topniała, mimo, że" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem!
"Kiedy zauważyłam, że się trzęsę" - brakujący przecinek.
"miałam dość udawania silniejszej, niż jestem" - brakujący przecinek. Jeżeli po obu stronach słowa "niż" znajdują się czasowniki, to przed "niż" stawiamy przecinek.
"że gdyby całą trójka" - cała.
"Przygotowana na sto procent, bezwzględna zabójczyni" - przecinek jest zbędny.
"Słońce prawie zaszło, pozostawiając piękny, pomarańczowy zachód słońca" - to zdanie jest bez sensu.
"Jakiś zwierząt, może ptaków, nie byłam pewna" - Jakichś. A ptaki to nie zwierzęta?
"- Ty szmato! - Krzyknęłam" - krzyknęłam, z małej. Pozwoliłam sobie raz jeszcze wyłapać tego typu błąd, jako że w tym rozdziale samych błędów jest stosunkowo mało.
"Jak wykończyłam chłoptasia? - Zapytała" - zapytała, z małej.
"- Zaraz ciebie będzie bolało! - Wydusiłam, zadając jej cios pięścią. Idealnie wymierzony i bardzo bolesny" - Wydusiłam, z małej. Brakujący przecinek. Powtórzenie. Zamień "bolesny" na "dotkliwy".
"Mimo, że zbliżał się do mnie" - mimo że NIE ROZDZIELA SIĘ przecinkiem!
"przed twoją śmiercią. - najwyraźniej" - Najwyraźniej, z dużej. Brakująca kropka.
"bo on ci nie pozwoli? - Zapytałam" - zapytałam, z małej.
"O tym, co zrobiłeś" - brakujący przecinek.
"woleli zginąć, niż do nich dołączyć" - brakujący przecinek. Tę zasadę już niejednokrotnie tłumaczyłam.
"okazałaś się silniejsza, niż zakładaliśmy" - jak wyżej.
"- Dlaczego? - Wyszeptałam" - wyszeptałam, z małej. No dobrze, jednak zarzucę sprawdzanie wypowiedzi.
"Nie wiem, jakim cudem" - brakujący przecinek.
"Albo jesteś jeszcze lepsza, niż zakładałem" - brakujący przecinek.
"już prawię czułam" - prawie.
"do Patrcika" - Patricka.
"tym razem odzywa się Travis" - zły czas. Wcześniej pisałaś w przeszłym, więc i teraz powinnaś tak zrobić.
"Liam zaczyna krztusić się krwią i pada na ziemię" - jak wyżej.
Rozdział XXII
"Może, gdybym wiedziała, kogo" - pierwszy przecinek usuń, drugi dodaj.
"Pokój był długi i jasny. Po jednej stronie umieszczone było moje łóżko z wszelkimi przyrządami, a po drugiej stronie stał duży, skórzany fotel, przy którym był długi wazon z trzema czerwonymi różami." - powtórzenie. Zbyt długie zdanie, podziel je na dwa mniejsze.
"Patrzyłam, jak korzy się" - brakujący przecinek.
"jakiś dziwny sterowiec, z moją twarzą" - usuń przecinek, jest zbędny.
"No, bo gdyby" - brakujący przecinek.
Podsumowanie
Robisz zatrważającą ilość błędów, podczas gdy rozdziały są niezwykle krótkie (i do tego pisane wielką czcionką). Największy problem sprawiają Ci przecinki i najprostsze zasady gramatyki i stylistyki - łamane zdania, zła konstrukcja, powtórzenia, pisanie "mimo, że" z przecinkiem (napomknę, iż dlatego że, chyba że, mimo iż itd. też piszemy bez przecinka), niepotrzebne wstawianie wtrąceń, niedomykanie ich lub zapominanie o ich istnieniu. Do tego wszystkiego dochodzi niepoprawny zapis dialogów. Podsumowując: przykro mi patrzeć, że od prologu aż do ostatniego rozdziału nic się nie zmieniło pod tym względem. Proponuję "wynająć" kogoś, jako betę.
Z najważniejszych zasad (oprócz tego mimo że). Przecinki stawiamy przed "jak", chyba że jest to porównanie. Stawiamy je również przed "co", ale też nie zawsze. Nieraz nie stawiamy przecinków przed "że", jeśli za bardzo tnie zdanie (kiedy przecinki bardzo często występują po sobie. Np. zrobiła to specjalnie, ale nie chciała nic mówić, zwłaszcza że - i tutaj przed "że" żadnego znaku nie stawiamy). Wtrącenia domykamy, ale też nie zawsze są one potrzebne. Przeczytaj dane zdanie na głos i sprawdź, czy dobrze brzmi bez przerwy. Przecinki stawiamy przed "niż", kiedy po obu jego stronach znajdują się czasowniki. Są to wówczas dwa zdania składowe i należy je w ten sposób oddzielić. Nadmiernie używasz zaimków i przyimków, co również należy do błędów osób rozpoczynających pisanie. Staraj się zamieniać słowa typu "ona", "jej", "niej", "on", "jego", "niego" różnymi określeniami. Np. imieniem bohatera, jego pozycją społeczną, jego tytułem, ksywką, wyglądem (np. czarnowłosa) czy określeniem płci (np. mężczyzna). Jedynym plusem jest, że nie robisz błędów ortograficznych i za to punkt.
A teraz: jak się powinno poprawnie zapisywać wypowiedzi?
- Wiem, o co ci chodzi – powiedziała. --> Gdy po myślniku występuje wyraz określający sposób, w jaki został przekazany komunikat, na końcu wypowiedzi nie stawiamy kropki, a wyraz określający ten sposób piszemy z małej litery. Określenia owego sposobu to np.: powiedziała, mruknęła, krzyknęła, wykrzyczała, wymruczała, syknęła, prychnęła, żachnęła się, szepnęła itp.
Forma odchodząca nieco od powyższej występuje w zdaniach, takich jak:
- Chciałabym... znaczy... nie potrafię... - nie mogła się wysłowić. --> Tu, po myślniku, nie występuje jeden z wyrazów podanych wyżej, ale wciąż jest to określenie sposobu. Wypowiedziała słowa niezbyt składowo, nie potrafiła znaleźć odpowiedniego określenia, to znaczy, że nie mogła się wysłowić.
Forma druga wygląda następująco:
- Gdybym tylko wiedziała. - Podeszła do okna, by wyjrzeć na ulicę. --> Gdy po myślniku nie pojawia się wyraz określający sposobu przekazania wypowiedzi, kończymy tę wypowiedź kropką lub innym znakiem interpunkcyjnym (? | ! | ?! | ...), a wyraz po myślniku piszemy z dużej litery.
Pozostaje jeszcze reguła "środkowego wtrącenia narratora". Na przykład:
- Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – powiedziała roztrzęsionym głosem – ale mam taką nadzieję.
Lub:
- Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę – podeszła do okna – ale mam taką nadzieję.
W tym przypadku, takiego wtrącenia pomiędzy dwiema częściami wypowiedzi, nie stawiamy kropek przed myślnikami, a same wtrącenia piszemy zawsze z małej litery. To łatwo zapamiętać – po prostu nie "kroimy" zdania.
1/10
Przeszukanie kieszeni
Menu masz bardzo ubogie. Zawiera jedynie krótki tekst opisujący fabułę oryginalnych "Igrzysk" (co daje możliwość zrozumienia realiów świata), spamownik oraz galerię, której nie pochwalam. Nie jestem za dokładnym opisywaniem bohaterów, o zdjęciach nie mówiąc. Niczego więcej tutaj nie masz. Podpowiem, co powinno być: coś o autorce (chociażby ogólne informacje), coś o blogu/opowiadaniu oraz linki (zostawianie ich na stronie głównej wprowadza ogromny zamęt). Pierwsze dwie zakładki to najważniejsze elementy menu. Czcionka na podstronach jest malusieńka w porównaniu do czcionki w postach, co sprawia wrażenie bałaganu i nie jest przejrzyste. Co za tym idzie - estetyka kuleje.
2/10
Indywidualizm
Za sam fakt, że to fan-fick odejmę trzy punkty, ponieważ świata i niektórych postaci nie wymyśliłaś sama. Jeżeli zaś chodzi o postacie, które sama wprowadziłaś do opowiadania - takie charaktery już były. Również z podobnymi historiami do Emily i nie mówię ogólnie - po całym świecie literatury - a sprowadzam to do samych "Igrzysk". W tym świecie pojawiały się już i takie postaci, jak Emily. Mimo wszystko nie uczepiłaś się jednej z postaci stworzonych przez panią Collins, więc będę łaskawsza. Fabuła również nie wyróżnia się czymś szczególnym - nie pierwsza część, bo z tego co widziałam, to druga zapowiada się ciekawie i pomysł startowy rzeczywiście jest oryginalny. Niemniej jednak ja oceniałam tylko część pierwszą.
3/7
Alibi
Punkt dodatkowy leci do Ciebie za zdjęcie Emily w nagłówku. Jest nie tylko piękne i klimatyczne, ale również bardzo pasuje do głównej bohaterki. To, co ma w oczach, mnie urzeka. Drugi za postać Nathana, polubiłam go, a trzeci za scenę snu-halucynacji Emily z Patrickiem, gdy umierała. Piękna.
3/5
Łącznie punktów: 26/74
Wyrok: Kilkumiesięczna odsiadka
Szkolna ocena: 3 (jeden punkt mniej i byłaby dwójka)
Idariale odetchnęła z ulgą, podpisując się pod wyrokiem. Więźniowi oberwało się głównie za ubiór, złe pierwsze wrażenie, używanie niepoprawnego języka oraz nieuporządkowane, podziurawione kieszenie. Gdyby nie to, pewnie posiedziałby w celi tylko parę dni. Mimo to o mały włos, a spędziłby w Gaolu dwadzieścia lat, co byłoby zatrważające.
3/7
Alibi
Punkt dodatkowy leci do Ciebie za zdjęcie Emily w nagłówku. Jest nie tylko piękne i klimatyczne, ale również bardzo pasuje do głównej bohaterki. To, co ma w oczach, mnie urzeka. Drugi za postać Nathana, polubiłam go, a trzeci za scenę snu-halucynacji Emily z Patrickiem, gdy umierała. Piękna.
3/5
Łącznie punktów: 26/74
Wyrok: Kilkumiesięczna odsiadka
Szkolna ocena: 3 (jeden punkt mniej i byłaby dwójka)
Idariale odetchnęła z ulgą, podpisując się pod wyrokiem. Więźniowi oberwało się głównie za ubiór, złe pierwsze wrażenie, używanie niepoprawnego języka oraz nieuporządkowane, podziurawione kieszenie. Gdyby nie to, pewnie posiedziałby w celi tylko parę dni. Mimo to o mały włos, a spędziłby w Gaolu dwadzieścia lat, co byłoby zatrważające.
Dziękuję serdecznie za ocenę. Jak zwykle odjęte punkty za pierdoły, ale w tej chwili nie mam czasu na dopracowywanie, zresztą - blog jest zawieszony. Mogę jedynie zgodzić się ze wszystkim co napisałaś. Co do szablonu to jest w budowie "all the time" i szybko to się nie zmieni z powodu całkowitego braku czasu. Przepraszam że się nie rozpiszę, skoro ty to tak pięknie zrobiłaś, ale zarwałam ostatnie cztery noce i nawet nie wiesz ile kosztowało mnie logiczne przemyślenie tego wszystkiego, chcę jednak byś wiedziała że doceniam twoją pracę i rady wezmę sobie do serca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń