wtorek, 4 czerwca 2013

[110] Teczka: smak-duszy

Naczelniczka opadła wycieńczona na skórzany, obrotowy fotel. Stopniowo uspokajała oddech, kołysząc się delikatnie, przez co sufit zdawał się obracać razem z siedziskiem. Powoli się podciągnęła i wyciągnęła rękę, by chwycić teczkę leżącą na biurku.
Gabriell, jej białowłosy asystent, nigdy nie zapominał, by dostarczyć Idariale kolejnej roboty. Dziewczyna przeciągnęła się, a szkarłatne loki zsunęły się z ramion.
O tak, zdecydowanie męczący dzień. A dopiero minęło południe...

Oskarżająca: Idariale
Oskarżona: Demon [smak-duszy]

Co Wy wszyscy z tymi duszami? Jak przeglądam katalogi, to co drugi blog ma coś z duszą, umysłem i im podobnym wyrazom. To już doprawdy zaczyna się robić nudne - jak wszechobecne zegarki i schody na szablonach. Adres mnie nijak nie przekonuje, kropka. Nie przekonuje mnie w większej mierze, dlatego że jest mało oryginalny. Smak DuszyCień Duszy czy Głos Duszy, wszystko identyczne, nie widzę większej różnicy. Dobrze jednak, że polski i bez typowo polskich znaków, które trzeba by było zastępować ich uproszczeniami. Krótki, ale nie powiem, że łatwy do zapamiętania - w obliczu tylu różnych adresów z użyciem tego samego słowa byłoby mistrzostwem zapamiętać każdy. Mówiłam: w miejsce przed "Duszą" można wstawić dowolny wyraz, a i tak będzie się myliło z dziesiątkami innych blogów.
Dusza jest napojem życia. Bez niej umieram. Belka znowu katuje mnie tą "Duszą". Zaczynam mieć serdecznie dość tego słowa. Miałam nadzieję, że tekst zaciekawi mnie w jakiś sposób; zamiast tego tylko zirytował. Czy naprawdę tak ważny jest ów wszędobylski wyraz? Trzeba go ciągle powtarzać, bo może czytelnik jeszcze nie zrozumiał, o czym będzie opowiadanie.
Pierwsze wrażenie wyglądu: nic tu do niczego nie pasuje. Screen szablonu (klik) Ten sam szablon mam u siebie, jednak tam wygląda estetycznie - czego nie można powiedzieć patrząc na Twój blog. Dlaczego Primo: czemu nie justujesz tekstu? Marginesy postów są stanowczo za małe. Gdzie akapity? Są tylko w niektórych miejscach, ale brakuje ich przy wypowiedziach i przy większości nowych wątków (mówię o wątkach treściowych, nie fabularnych). W prawej - i jedynej - kolumnie panuje bałagan. Raz tekst ma ogromne wcięcia, raz nie ma ich wcale, raz jest wyjustowany, to znów wyrównany do lewej. Dziewczyno, nie drażni Cię ten bałagan? Oprócz tego - na stronie głównej umieściłaś za dużo dodatków (wliczam to w karty). Kart/stron masz siedem, podczas gdy szablon pozwala na maksymalnie pięć; inaczej tworzą się kolejne rzędy, a to już nie wygląda dobrze, szczególne z efektami po najechaniu myszką. Szablon sam w sobie jest naprawdę niesamowity, ubóstwiam prace Jill z Zaczarowanych. Ciemny, nieco dołujący - melancholijny. Jednak ja bardzo lubię taki właśnie klimat, więc szata graficzna idealnie trafia w moje gusta. Jedyną skazą jest napis - wyrazy z dolnej linijki są zbytnio rozstrzelone i brakuje tam polskich znaków (w górnej linijce już są). Kropki nad "i" wcinają się w wyższy z napisów i źle to wygląda. Jeśli chodzi o obrazki - klimatyczne, nawiązujące do samotności. Kolumna bloga mogłaby być trochę węższa. Buttony wrzuć gdzieś na podstronę, a już koniecznie ten od Smaku Duszy; jest po prostu za duży i odstaje kolorystyką od reszty. Wszystko inne (kolor/rozmiar czcionek, ułożenie tytułu/daty posta itd.) w porządku.
W rozsypanym menu masz "Smak Duszy", czyli opis opowiadania. Dość kulawy, powiem szczerze. Z całą masą błędów i nijakich zdań. Co mam na myśli, pisząc "nijakie zdania"? Wyglądają, jakby zostały nabazgrane na brudno. Nie postarałaś się specjalnie. Aczkolwiek, gdybyś ów tekst dopieściła, mógłby naprawdę zaciekawić, bo sam pomysł jest oryginalny. "O głównej Pożeraczce Dusz" - słowo "pożeraczka" nie figuruje w języku polskim, no ale dobrze. Opis dość marny, ale zawiera najważniejsze rzeczy. Dobrze, nie czepiam się, niektórzy nie lubią się rozpisywać na swój temat. Ja także uwielbiam GONE. "Przyjaciele Kostuchy" - czyżby linki? Tak, trafiłam. Uporządkowane, posegregowane, przejrzyste. "Osoby, które pragną oddać swoją duszę" - spamownik (nazwa niekoniecznie sugeruje właśnie takie miejsce, a osoby chcące zostawić swoją reklamę, muszą się naszukać). "Nie bali się skrytykować istot z piekła rodem" - miejsce na wyroki. Sugerowałabym przenieść to do linków. "Spis posiłków" - spis treści. "Zwiastun" - wiadomo. Minusem Twoich zakładek są zdecydowanie za długie nazwy. Przydałby się jakiś spis bohaterów, ale nie mam tu na myśli ani samych imion, ani też szczegółowych opisów. Po prostu, wyjaśnienie kto, kim jest, żeby w razie czego czytelnik mógł sobie przypomnieć. Może dodatkowo pogrupowanie na główni/drugoplanowi/epizodyczni? To już tylko wedle uznania, ale przejdźmy wreszcie do treści!

Prolog
Gdy przeczytałam nazwę miejscowości: "Lublin", aż drgnęłam. Mój narzeczony pochodzi z Lublina. Ale nie przypominam sobie, aby w centrum tegoż miasta znajdował się szpital. W każdym razie, nie w samym centrum. Dziewczyna kopnęła oprawcę w krocze, a ten puścił ją... ponieważ był zaskoczony? Serio? Sądzę, że raczej to zrobił, ponieważ zadała mu ból - zgiął się gwałtownie i przez to niechcący uwolnił swoją ofiarę. Widzę już teraz, że masz problem z nadmiarem zaimków oraz przymiotników - i ta tendencja do opisów w stylu "czarny, długi płaszcz" (to nie jest przykład z Twojego opowiadania, jedynie pokazuję). Są krótkie i schematyczne. Większość rzeczy opisujesz słowem "ciemne" (względnie czarne). "Podeszła do pacjentki na łóżku" - skoro wcześniej opisywałaś, iż dziewczyna leży na szpitalnym łóżku, to teraz nie musisz tego tłumaczyć wprost, jakby czytelnik był debilem. Nie martw się, nie wyobrażałam sobie, że akurat pacjentka stała przy oknie. Tajemniczego przybysza wciąż opisujesz jako "postać", a przecież tyle jest synonimów... Przez to stworzyłaś sporo powtórzeń. Swoją drogą, scena skojarzyła mi się z momentem, kiedy w "Więźniu Azkabanu" dementor zaatakował Harrego po raz pierwszy. Owszem, zdaję sobie sprawę, że istnieje istotna różnica pomiędzy tymi dwoma konwencjami - mówię jedynie, jaki obraz stanął mi przed oczami po przeczytaniu prologu.

Rozdział I - Wypadek
Ciekawi mnie, czemu cytujesz własne słowa w tytułach rozdziałów.
Nie zapowiada się zbyt dobrze. Zaczynasz pisać, jakbyś tworzyła poezję, jednak lekko rymujące się zwroty (z poprzestawianymi słowami, bym trudziła się przy próbach zrozumienia zdań) w prozie nie wyglądają najlepiej. Styl zbyt kwiecisty, najprostsze rzeczy starasz się idealizować, krystalizować. Sama miałam z tym kiedyś problem. Przez taki zabieg tekst zaczyna przybierać barwę bajeczki, opowiastki - w stylu Braci Grimm. "aż ciepła, zbawienna woda skończyła się. Chcąc nie chcąc, musiała opuścić kabinę prysznicową," - woda musiała opuścić kabinę prysznicową? Często gubisz podmiot. Rozdział niezbyt wyczerpujący. Dwie i pół strony w Wordzie? Przerzuciłam tekst bez zmiany czcionki. Ciężko się wczuć w coś tak krótkiego. Ledwie zacznę czytać, a już kończę. W jednej chwili piszesz, że para roznosiła się po całej łazience, a już w następnym zdaniu, że lustro zaparowało. To raczej logiczne. "Patrzy się w nie" - albo wpatruje się w nie albo patrzy na nie. Nagle piszesz coś o jakimś "dole", a ja się zastanawiam, co to za dół. Ustawianie kuchenki gazowej tuż pod oknem nie jest dobrym posunięciem. Przepraszam, lodówka stała na ścianie? Ja nie wiem, czy na przestrzeni kilku centymetrów można przemieszczać się swobodnie. Dziewczyna pochyliła się nad parującą patelnią, gratuluję - para potrafi sparzyć bardziej niż gorąca woda. Tył czaszki to potylica. Byłoby dobrze, gdybyś znała trochę bardziej szczegółowe określenia, bo na razie sypiesz samymi ogólnikami. Główna bohaterka właśnie wściekła się za drugie uderzenie czymś w głowę (najprawdopodobniej papierową kulką), po czym piszesz, że nie dała się sprowokować. Wilk raczej nie jest taką samą bestią jak wampir czy wilkołak. Wilk to po prostu zwierzę, nie bardziej groźne od tygrysa czy pumy, a ludzi atakuje tylko wtedy, gdy zagrażają jego młodym, jemu samemu lub wchodzą na zajęte przez osobnika terytorium (względnie, kiedy nie mają absolutnie nic do jedzenia i umierają z głodu). Nie atakują bez powodu. "Ruchy dziewczyny były delikatne [...] mimo szybkich ruchów dłoni", paradoks, jeśli chodzi o rysunek. Aśce wypadły książki z rąk, aż tu nagle przyszedł chłopak z jej marzeń, by zaproponować pomoc. Motyw tak utarty, jakby ktoś przesunął po nim papierem ściernym. Poza tym, jak ona była w stanie jednocześnie trzymać stertę książek i jego dłonie? "deszczowo-burzowe chmury" - tak absurdalne, że nie będę nawet tłumaczyć. Po co powtarzasz te same informacje? Piszesz: "Kiedy automatyczne drzwi się otworzyły, weszła do środka. W momencie, gdy już znalazła się w środku". Raz to za mało? Tworzysz przez to całą masę powtórzeń. Odwróciła się przodem - do kogo? Kierunku jazdy, ludzi z autobusu, kierowcy czy okna? Karetka pogotowia - nie domyśliłabym się, o jaką karetkę chodzi.

Rozdział II - Terapeutka
Wiesz w ogóle, co to jest letarg? To stan, w którym organizm jest bezwładny, nie reaguje na bodźce, a procesy życiowe zostają wstrzymane/ograniczone. Stan powoduje choroba (na przykład śpiączka afrykańska czy choroby mózgu) - Wikipedia. "Stan śmierci pozornej; głęboka chorobowa senność z bezwładem, brakiem reakcji na bodźce (poza elektr.), znacznym osłabieniem procesów życiowych; jest stanem odwracalnym, występuję m.in. w przebiegu wielu chorób mózgu, śpiączki afryk., niekiedy u chorych zakażonych wirusem HIV" - Wielka Encyklopedia PWN, tom 15. W letarg zapadają również zwierzęta, to inaczej sen zimowy. Po kropli deszczu została brudna smuga? Owszem, woda deszczowa nie jest idealnie czysta, ale brudnej smugi raczej nie zostawia, co? Zważywszy na to, że jej "brud" nie polega na takim zanieczyszczeniu jak, chociażby, ubłocenie butów. Był, był, był - przez cały rozdział, a przy opisie pokoju terapeutycznego ciągle piszesz "stał" albo "ustawiono".
To raczej logiczne, że zapach unosił się w powietrzu. Przecież nie pełzał po podłodze. "- Dziękuję - rzekła kasztanowłosa" - błąd, na który szczególnie wyczulone są bety (a przynajmniej dwie, które znam bliżej). Określenia kasztanowłosa, czarnowłosy, niebieskooka itd. niewystępujące z podmiotami typu dziewczyna, mężczyzna, staruszka są niepoprawne i często przyczepiają się do nich wydawcy/wydawnictwa. Jest to wymysł początkujących pisarzy. "W śnie przebudzam się" - we śnie. Skoro we śnie Aśki jej ciało jest odrętwiałe, to dziewczyna na pewno je czuje. Drętwienie odczuwa się przecież jak mrowienie, a nie tak, jakby dana kończyna zupełnie zniknęła. Czy naprawdę nastolatka opowiadając swój sen terapeutce stosowałaby tak poetyckie zdania? "Lecz nieubłaganie spływa w dół", "dotyka mojej bezwładnej ręki", "umysł rejestruje wysoką temperaturę posoki". No błagam. To tak, jakby wyuczyła się tej formułki na pamięć, a wszystko po to, by nie robić powtórzeń. Zauważ jednak, że ludzie w swoich naturalnych wypowiedziach często się powtarzają i nie zawracają sobie tym głowy, nie tworzą coraz bardziej wymyślnych obejść. Przy opisywaniu swoich czynności nie powtarzają również zbędnych informacji, bo może rozmówca jeszcze nie pojął. Przykładowo, Aśka miast "dotyka mojej bezwładnej ręki" powiedziałaby po prostu, że dotyka jej ręki, koniec - albo zamiast "krzyk zamiera mi w ustach" to nie mogę krzyczeć - gdyby jej wypowiedzi były naturalne, a nie przesadnie stylizowane. Sam dialog: "- Kim była ta postać? - Śmierć" jest niepoprawny pod względem formy, ale już dobra, niech będzie. Wielu ludzi robi takie błędy w wymowie. "Wnętrze oświetlało tylko światło księżyca"... och, naprawdę? Sądziłam, że oświetlać może tylko cień. Oświetlał księżyc, moja droga. Ja rozumiem, że rysowanie w świetle księżyca może wydawać Ci się fascynujące, ale dziewczyna musiałaby mieć naprawdę dobry wzrok. To mimo wszystko słabe oświetlenie, jeśli chodzi o takie drobnostki. Sama próbowałam i jakoś niewiele z tego wyszło. "Pomimo to świat wcale nie był jaśniejszy" - akurat "pomimo" nie pasuje do tego zdania. Prędzej mimo. Mimo coś, pomimo czegoś.  Nie jest to ogromny błąd, ale "pomimo" brzmi w tym miejscu najzwyczajniej w świecie źle.
A czemu niby niebo pogrążało się w coraz głębszej rozpaczy? Zostało zdradzone, porzucone czy tak sobie? Podoba mi się natomiast tekst "ciemność wciąż pozostała ciemnością", nawet w obecności tych wszystkich kwiecistych zwrotów. Tak krótki rozdział (niecałe trzy strony w Wordzie), a tak wiele uwag...

Rozdział III - Przeznaczenie
Na dźwięk słowa z tytułu się wzdrygam i mam cichą nadzieję, że rozdział nie będzie zawierał oklepanej treści. ...Nie wierzę. Liceum ogólnokształcące imienia Mikołaja Kopernika w Lublinie? Mój narzeczony tam właśnie się uczył. Tylko jedna rzecz - tam nie ma szafek, kochana. Ogólnie w niewielu polskich szkołach są szafki. Skoro już wybierasz konkretne miejsce, mogłabyś zachować pewne realia.
Kierowca tira dostał ataku padaczki i spowodował karambol? Osoby chore na padaczkę mogą posiadać prawo jazdy na samochody osobowe, a i to tylko wtedy, gdy przez ostatni rok nie zdarzył im się ani jeden atak. Jeśli zaś chodzi o tiry - nie wolno takim osobom wydawać prawa jazdy, ponieważ jest to zwyczajnie zbyt niebezpieczne. Już osoba prowadząca samochód osobowy może podczas ataku okaleczyć lub zabić wiele osób. Zanim coś napiszesz, poczytaj. Bardziej prawdopodobne by było, gdyby kierowca dostał zawału serca, bo niestety tego nie da się przewidzieć - ataki padaczki już tak (kiedy osoba od wielu lat jest pod kontrolą i często pojawia się na badaniach, da się określić, w jakim czasie może dojść do ataku). Dla potwierdzenia swoich słów: "W nowej dyrektywie unijnej znajdziemy zapis, że o prawo jazdy na auta i motocykle mogą ubiegać się osoby chore na padaczkę, u których nie stwierdzono objawów choroby w przeciągu ostatniego roku." - www.padaczka.net.pl
To aż dziwne, że w łazience dziewcząt na przerwie było cicho. "ostra heavy metalowa muzyka" - zazwyczaj ten rodzaj muzyki jest delikatny, tak?
Passuję. Dziewczyna dowiaduje się tak poważnych informacji, siedząc w dziewczęcej toalecie i po prostu słysząc, jak chłopak rozmawia przez telefon? Naprawdę? Czy byłby aż tak głupi i powiedziałby to wszystko przy ludziach? Rozmawia o śmierci, o rzekomym przeznaczeniu tuż pod jej nosem. I ja mam uwierzyć, że to wszystko nie jest tak paskudnie sztuczne, litości. Dlaczego księżyc piszesz wielką literą? Wiadomo, że Ziemia posiada tylko jeden, więc nie musisz podawać jego nazwy (która i tak brzmi tak samo jak nazwa obiektu). To tak, jakbyś grudkę ziemi nazwała Ziemią. "przekutego balonu" - przekuć to można miecz, balon można co najwyżej przekłuć. Aśka była bardzo, bardzo zmęczona, więc czym prędzej wbiegła po schodach. Ja zazwyczaj niemiłosiernie się wlokę - jak wszyscy inni ludzie - gdy głowa niemalże opada mi na pierś. Mama dziewczyny pomyślała "Niepokoi mnie jej zachowanie". Powiedz mi, czy Ty kiedykolwiek, kiedy rozmawiasz sama ze sobą (czyli po prostu, gdy o czymś myślisz), mówisz sama do siebie o swoich uczuciach czy raczej je... czujesz? Bo sądzę, że tamta kobieta nie musiała samej siebie informować, iż odczuwa niepokój. Chyba że miała rozdwojenie jaźni. Aśka przetarła oczy pięściami? Sądziłam, że ludzie robią tak tylko w kreskówkach, w rzeczywistości to nie jest naturalny odruch. Raczej robi się to palcami. "schodzić schodami w dół" - można schodzić schodami w górę? "Jesteś NIKIM! Słyszysz? Nikim! Jesteś kretynem, który sprawia, że mam ochotę po raz pierwszy w życiu, wbić komuś nóż prosto w serce!" - cóż za patos! Te mrożące krew w żyłach słowa... "Słońce stało wysoko na nieboskłonie, a żar lał się z nieba." - a Twój tekst powinien obrosnąć wielobarwnym kwieciem wiosennym, którego woń przemierzała setki mil życiodajnego pola, by otworzyć ludzkie serca dotąd puste na miłość i piękno natury. Daruj sobie tę kwiecistość, bo aż oczy bolą. "Joanna wracała do domu wściekła po sprzeczce z Emilem na korytarzu przy wszystkich znajomych z klasy." - przepraszam, po co opisujesz coś, co stało się dokładnie przed chwilą i dodajesz przy tym szczegóły, o których wspominałaś akapit wcześniej? "Dziewczyna czuła, jak pot tworzy pod jej pachami wielkie plamy, mimo użytego przez nią wcześniej dezodorantu." - a ja się zastanawiam, ile muszę wypić, żeby podczas czytania nie uderzać się raz za razem otwartą dłonią w czoło. PO CO mówisz o tym czytelnikom? Szczerze wątpię, żeby interesowały ich malownicze wzory z potu na koszulce bohaterki. "Plecak uwierał ją w plecy i sprawiał, że prawa noga zaczęła cierpnąć." - po pierwsze: dziwnym by było, gdyby uwierał ją gdziekolwiek indziej. Po drugie: co ma do tego prawa noga? Kiedy niesiemy ciężki plecak na jednym ramieniu to zaczyna nam cierpnąć noga czy może raczej ręka?
Gdy samochód bezpośrednio uderza w pieszego, człowiek wylatuje w górę, nie przez maskę. Byłam świadkiem wypadku, gdzie rozpędzone do 120 km/h auto przejechało ulicą obok szkoły i uderzyło w dziewięciolatka. Chłopiec został wyrzucony na piętnaście metrów w powietrze. Nie przeżył.

Rozdział IV - Emil
Ile razy będziesz powtarzała scenę z kluczem i zamkiem w drzwiach, kiedy to Joannie trzęsły się ręce? Bo to już było i nie widzę potrzeby ciągłego przypominania o tym motywie. Zamierzałaś ukazywać tę samą scenę przez pozostałe rozdziały opowiadania? Dojrzała wiśnia ma nieraz kolor tak ciemny, że prawie czarny. Wątpię, żeby usta Joanny przybrały taką właśnie barwę i nikt nie wziął tego za szminkę. "Głośna muzyka wylewała się przez każde drzwi i okno w liceum ogólnokształcącym im Mikołaja Kopernika." - podobnie jak wcześniej, ile razy jeszcze o tym wspomnisz? Wiadomo, do jakiego liceum uczęszczała.
Zawsze Zorro, na każdym balu kostiumowym, w każdym filmie i w każdej książce o miłości. Mnie ciekawi, czy ktokolwiek w rzeczywistym życiu pamięta jeszcze o tej postaci. Moment - Joanna przychodzi w czarnej sukience, pelerynie i masce, a przewodniczący pyta ją, gdzie jest jej kostium? Co, może na co dzień się tak ubierała? Kule dyskotekowe były bardzo modne w czasach disco, teraz rzadko się ich używa, a raczej wątpię, żeby jedna taka kula wystarczyła na "ogromną salę z wysokim sufitem". "Joanna zeszła po kilku schodkach na dół." - można zejść pod górę? Kolejny pleonazm.
Joanna jeszcze w ciągu dnia krzyczała, że "ma ochotę wbić Emilowi nóż prosto w serce", a teraz ze słodką minką pyta go, czy z nią zatańczy. I jeszcze to wyznanie tajemnicy na ucho w czasie tańca. Oklepane, przetarte, użyte miliardy razy przez piszczące nastolatki w ich opowiadaniach o Bieberze. Podobnie jak scena z upuszczeniem książek.
Jak można spojrzeć na kogoś porozumiewawczo, gdy zamiast oczu ma się jedynie puste oczodoły? Aha, po uderzeniu kogoś w nos wcale nie wydobywa się fontanna krwi. Fontanna krwi tryska z rozerwanej tętnicy - chociażby szyjnej czy udowej. Naprawdę, mogłabyś poczytać o tym, co piszesz, bo w swoim opowiadaniu traktujesz o rzeczach zupełnie Ci nieznanych, a Twoja wiedza nie sięga zbyt daleko.

Rozdział V - Prawda
"Paweł biegł z prędkością kilkudziesięciu km/godz" - nie stosuj takiego zapisu w rozdziałach! Nosz do Diabła, po to mamy słowa, żeby ich używać! Paweł bierze Joannę na ręce i biegnie z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę - z lasu tuż pod jej dom. Wiesz, czym mi to pachnie? Zmierzchem. Przebywanie w towarzystwie chłopaków denerwowało Aśkę? A czy to nie rozdział wcześniej napisałaś, jak dziewczyna podeszła i zapytała chłopaka swoich marzeń, czy z nią zatańczy? "Chłopak chciała zaprotestować" - zmieniłaś mu płeć.
O, dopiero w piątym rozdziale dowiaduję się, że Joanna ma siostrę, chociaż wcześniej opisywałaś jej dom i rodzinę - nie pisnęłaś słowa o siostrze. Teraz poczułam się, jakby mnie coś ominęło. "W domu nauczyli mnie przepuszczać kobietę w drzwiach. Za dobrze jestem wychowany" - ostatnie zdanie brzmi jak przechwałki, a nawet jak puszenie się, co raczej nie świadczy o tak świetnym wychowaniu. "Stał na nim monitor od komputera stacjonarnego" - skoro monitor stał sobie samowolnie, to raczej nie mógł być częścią laptopa, zatem dodatkowe informacje są zbędne - wszystko już wiadomo. Dlaczego tak rozwijam tę kwestię? Ano, dlatego iż tego typu błąd popełniasz nie pierwszy raz. "Krótko przystrzyżone, czarne, w lekkim nieładzie włosy" - Krótko przystrzyżone, czarne włosy w lekkim nieładzie. Bardziej po polskiemu. "Z pod wpółprzymkniętych powiek zaczął przypatrywać się Joannie." - półprzymkniętych. Swoją drogą, nie lepiej byłoby Mrużąc oczy, przypatrywał się Joannie?
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - czemu tak często oddzielasz od siebie enterem fragmenty tej samej sceny? Przypomina to trochę serial, gdzie w pewnym momencie jeden z bohaterów mówi coś przejmującego, dodają ściemnienie, po czym scena jest kontynuowana. Niestety, w książce taki zabieg nie zdaje egzaminu. "Opowiedz mi o tym – zakręciła ręką w powietrzu – Wszystkim." - błędny zapis dialogu. Poprzednio zapisywałaś dobrze, więc nie ma sensu, abym tłumaczyła, o co chodzi. Sama to dostrzeżesz. "Bo jesteś… – nastolatka chciała zaprotestować" - ponownie zły zapis.
"Śmierć przywróciła Ci twoją duszę." - Ci jest zwrotem grzecznościowym, lecz używanym wyłącznie w formach pisemnych typu list, podanie itp. W wypowiedziach bohaterów piszemy to z małej. Tu pojawia się pewien paradoks - Ci piszesz wielką literą, ale już twoje małą. Przy okazji, nie ma sensu wypisywać tych dwóch zwrotów obok siebie ("Ci twoją"). Wystarczy jeden z nich. "Jedna przedłuża życie, a kolejna sprawia, że stajesz się piękna. Jeszcze inna pozwala zachować Ci młody wygląd." - w tym kontekście (jeśli chodzi o Joannę) to dokładnie to samo.
Kiedy człowiek był duszony i desperacko łapie powietrze, to raczej nie jęczy. Ledwie oddycha, a Ty sądzisz, że byłby w stanie wydać jakiekolwiek bardziej skupione dźwięki. "Wyjdź stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy. Nie chce Cię znać" - dlaczego stosujesz takie teksty? Przecież to nawet nie brzmi naturalnie. "Zamknęła oczy, gdy Paweł otworzył okno, po czym wyskoczył przez nie. Nie rób tego pomyślała nastolatka. Lecz ciało nie chciało słuchać umysłu. Dziewczyna doskoczyła do okna i wyjrzała przez nie. Zmrużyła oczy. Jedynym co zobaczyła była ciemna sylwetka biegnąca prosto w mrok." - znowu mam skojarzenia ze Zmierzchem.
No oczywiście, bo Emil musiał zerwać ze swoją dziewczyną, stojąc tuż pod tablicą, kiedy cała klasa słuchała. TEATRALNE. Podobnie jak scena z upuszczeniem książek i pocałunkiem przy świadkach. I, czy mogłoby być inaczej?, Marta musiała wydrzeć się na całe gardło, że przespała się z Emilem. Jeśli rzeczywiście zrobiła to z miłości, tak jak wykrzykiwała, to wątpię, aby chciała, by wszyscy znali szczegóły jej życia intymnego. I dlaczego sam fakt, że Emil przespał się ze swoją dziewczyną, tak dziwił tamtego chłopaka? W tym wieku to już raczej nie wywołuje szoku, podobnie jak dwukolorowe oczy. Marta darła się na swojego - teraz już byłego - partnera, uderzyła go w twarz, pałała wściekłością, a gdy spojrzał na nią z zaskoczeniem, spuściła oczy. Robisz ze swoimi postaciami, co Ci się żywnie podoba, nie mają określonych charakterów.
Wszyscy grożą sobie słowami "Zniszczę cię", co zaczyna się robić porządnie monotonne.

Rozdział VI - "Atak"
"Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czuła jego oddech pachnący miętową gumą do żucia na swojej skórze. Zapach przy którym nie umiała się skupić i myśleć. Pragnęła, żeby przestały dzielić ich centymetry. On pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na jej w tej samej sekundzie. Rękami objął w talii. Dziewczyna wplotła palce w jego włosy. Na początku pocałunek był delikatny, subtelny, ale ona poczuła, jak namiętność wzbiera. Mocniej wpiła się w jego usta. Wsunął język w rozchylone wargi. Jęk wyrwał jej się mimowolnie. Teraz już wiedziała, że tego chce. Podskoczyła lekko i oplotła nogami jego biodra. Chłopak zrozumiał o co prosi. Powoli opuścił na łóżko. Ręką delikatnie pieścił po całym ciele.  Jej ręce sunęły się po jego umięśnionym torsie w dół, aż do spodni. Jęknął. Chociaż tego nie potrzebował chciał się na chwilę od niej oderwać, żeby zaczerpnąć powietrza. Jednak ona nie pozwoliła, aby przestał całować. Ich ciężkie oddechy mieszały się ze sobą zwiększając temperaturę miedzy nimi. Po chwili chłopak przystawił twarz do jej ciała. Całował całą, nie zostawiając ani jednego wolnego centymetra. Kiedy językiem lizał jej brzuch nagle podniósł twarz. Emil uśmiechnął się łobuzersko." - a oto idealny przykład zaimkozy rakotwórczej.
Scena z bójką pomiędzy Emilem a Pawłem była tak szybka i chaotyczna, że ledwie zrozumiałam, o co chodzi. Emil wchodzi, Emil wychodzi. Wszystko pędzi na łeb, na szyję, na pysk, na złamanie karku.
Pisze się po południu, nie "popołudniu" - trzecia po południu. Nauczycielka sprawdzała w dzienniku imię dziewczyny (bo zapomniała), jakby było tam zamieszczone jej zdjęcie. To absolutnie nie ma sensu. Skąd wiedziała, że stojąca przed nią uczennica to właśnie Joanna?
Kiedy opisujesz mocne kolory, najczęściej przytaczasz warzywa. Dopisujesz do tego słowo "dojrzałe". Wszędzie dojrzałe wiśnie, dojrzałe buraki... A może raz napiszesz po prostu buraczany kolor? Sądzę, że wszyscy zrozumieją, co miałaś na myśli.
Aśka wyśniła poprzedniej nocy koszmar, w którym prawie przespała się z Emilem. Była uradowana, gdy się wreszcie obudziła, ale i przerażona. Tuż po wyjściu ze szkoły szła z wymienionym wyżej chłopakiem obejmującym ją w pasie i szepczącym jej sprośne rzeczy od ucha - nie przeszkadzało jej to. Zastanawiam się, co tu jest, do cholery, grane?! Już któryś z rzędu raz wyjeżdżasz z czymś takim. Piszesz w kilkumiesięcznych odstępach? Bo wygląda to, jakbyś nie miała pojęcia, o czym pisałaś jeszcze przed chwilą! Przeczysz sama sobie, tworzysz paradoksy, absurdy. Gdzie jest LOGIKA w Twoim opowiadaniu?
Nie uważasz, że to trochę dziwne, że Joanna nienawidzi właśnie Pawła - który jako jedyny wyjawił dziewczynie prawdę i traktował ją z życzliwością - a nie tego skurwysyna, Emila?
"– Mogę Ci powiedzieć, jaki plan ma Emil – Joanna gwałtownie obróciła się w jego stronę." - kropka po imieniu chłopaka. Błąd w zapisie wypowiedzi.
Skoro Joanna tak bardzo nienawidziła Marty, czemu w ogóle wpuściła ją do własnego domu? Raczej na swój prywatny teren nie wpuszczamy intruzów, a wręcz przeciwnie - chronimy go przed nimi.
Och, Jezu. Po dźgnięciu nożem w brzuch człowiek nie umiera w ciągu trzech sekund. Bardzo często nie umiera w ogóle. Wyjątkiem jest, gdy owa osoba ma pełny żołądek - wówczas jedzenie dostaje się do krwiobiegu i człowiek, cóż, umrze na pewno.
"To prawda znana od zawsze – Joanna nie wiedząc co mogłaby" - ponownie kropka na końcu wypowiedzi. Poza tym brakuje dwóch przecinków.
Nie dość, że Aśka zabiła Martę bez powodu, to jeszcze dokonała czynu bez upewnienia się, CO zostało nagrane. Może Marta wyciągnęła inny sekrecik, bardziej przyziemny - tego dziewczyna nie wiedziała, ale z góry założyła, że rywalka odkryła jej największą tajemnicę. Dość impulsywne.

Rozdział VII - "Porwanie"
Kiedy Joanna tak zapałała miłością do Emila? Jeszcze nie tak dawno groziła mu "wbiciem noża prosto w serce". "– Musisz ze mną pogadać – nastolatek uśmiechnął się" - błąd w zapisie dialogu again. Kropka na końcu wypowiedzi, a "nastolatek" wielką literą.
Aśka, nie odrywając ust od warg Pawła, zdołała coś powiedzieć. Zamiast słów wydałaby z siebie zaledwie bełkot, zdajesz sobie z tego sprawę?
O, widzę, że teraz już wszyscy są szalenie zakochani w naszej Mary Sue. To było do przewidzenia. Jak ktoś  idealny pod każdym względem mógłby nie mieć tylu adoratorów?
Paweł przerzucił Joannę przez ramię, po czym zakrył jej usta dłonią. Miał rękę na tyłku? Bo inaczej by nie sięgnął do twarzy dziewczyny. Popatrz, jakie głupoty wypisujesz przez cały tekst.
Zatem teraz główna bohaterka - nie dość, że jest niesamowicie szybka i zwinna, ma mocno wyostrzone zmysły, jest pewniejsza siebie, piękniejsza (szkoda tylko, że nie mądrzejsza), utalentowana, adorowana przez wszystkich, podziwiana, wiecznie młoda, a do tego bezgranicznie dobra (bo w końcu nienawidziła się za to, kim jest) - będzie strzelała ogniem z dłoni. Przepchana postać. Jak to powiedziała Nearyh - za dużo zajebistości na jedno życie.
Mary Sue nagle dochodzi do wniosku, że jej książę z bajki ją przeraża! Pragnę przypomnieć, że kilka godzin wcześniej rzuciła mu się na szyję i nie mogła przestać go obcałowywać. Teraz nawet nie może spojrzeć mu w oczy, bo zostaje sparaliżowana.
"Przecież się paliłam, ale nie czułam żadnego bólu. A kiedy płomienie zgasły, nie został nawet ślad. Skóra wciąż była gładka i blada." - po raz kolejny zadaję pytanie: po co mówi sama sobie o tym, co stało się (czy może raczej - co się nie stało) z jej ciałem?
Emil przez minutę całował Aśkę, jednocześnie prowadząc samochód...
"Dziewczyna, jak automat" - to jest porównanie, więc won z przecinkiem.
Yyy... dobrze zrozumiałam, że recepcjonistka motelu dała chłopakowi klucz od pokoju, chociaż nawet się nie zameldował? Zapytała tylko o nazwisko? Ach, no tak, zrobiła to, bo Emil zamruczał do niej uwodzicielskim głosem, jak mogłam to przegapić. *wzdycham*
"Zanim wyszedł mówił, że przyniesiesz mi torbę z ubraniami oraz mój plecak z książkami i telefonem." - nieprawda. Powiedział, że Paweł przyniesie ładowarkę do jej telefonu.
Tak, oczywiście, bo policja - gdy dowie się o ucieczce dziewczyny - nie odnajdzie jej, namierzając telefon. Wcale.
"Z jednej strony nienawidzę go. On nie ma żadnych zalet." - och, ty za to masz miliard, Joanno, podziel się z nim.
"Jego oczy, jak studnia bez dna, w której chciałoby się utonąć." - PRZED CHWILĄ SIĘ ŻALIŁA, ŻE NIE MOŻE W NIE SPOJRZEĆ BEZ PRZERAŻENIA!
Dobra, dość, po tym rozdziale passuję.

Nadszedł czas na ogólną ocenę Twojego opowiadania. Radzę zacisnąć zęby.
Pomysł na Pożeraczy Dusz był dobry, nawet bardzo. Niestety całą resztę, mówiąc kolokwialnie, spieprzyłaś. W dalszych rozdziałach odbiegasz od tematu głównego, spychasz wątek Śmierci na ostatni plan. Co jest na planie pierwszym? Miłość. Mój świecie, jakie to prozaiczne. Prawda jest taka, że o nią właśnie chodzi w Smaku Duszy. Wszystko kręci się wokół Joanny i jej adoratorów. Przekazałam moje spostrzeżenia innym osobom, otrzymałam taką odpowiedź: "Jak w fanfickach o One Direction" i w pełni się z nią zgadzam. Miałaś szansę skupić się na tym, co istotne, rozbudować wątek Śmierci i jej wysłanników, pochłaniania dusz. W zakładce o blogu napisałaś: "Zanurzcie się we współczesnym, magicznym świecie. Świecie, w którym będziecie modlić się o to, by to śmierć zabrała Was pierwsza." - powiało nieco niepokojem i miałam nadzieję, że przeczytam kolejne bardzo dobre Dark Fantasy, a tu? Lipa, proszę pana. Poczułam się oszukana i wprowadzona w ogromny błąd. Sam pomysł nadawałby się nawet na horror, ale nie - musiałaś zrobić z tego romansidło. Najważniejszym punktem stała się adoracja Joanny przez innych Pożeraczy. Co ich obchodzi miłość, powiedz mi? Opisujesz wiele bardzo przyziemnych sytuacji, takich jak przebywanie w szkole, lekcje wfu, upuszczanie książek przez dziewczynę i podnoszenie ich przez księcia z bajki... Może napisz obyczajówkę? Te wszystkie sytuacje nadadzą się do tej właśnie kategorii.
Postanowiłaś osadzić akcję w naszym świecie, konkretniej w Polsce, w większej mierze w lublińskim liceum. Nie zechciałaś natomiast zachować naszych realiów. Wolałaś za to powprowadzać własne i zagiąć system. Jak, chociażby, przy tej wizycie w hotelu - od kiedy recepcjonistki przydzielają pokoje tylko na podstawie nazwiska? Meldowałaś się kiedyś w hotelu? Następnie - z tą padaczką. Kurczę, naprawdę mogłabyś najpierw zorientować się w temacie, zanim napiszesz jakąś głupotę, bo to aż szczypie w oczy. Piszesz o śmierci, morderstwach, połykaniu dusz i jednocześnie sądzisz, że gdy pchniesz człowieka nożem w brzuch, to on umrze niemalże natychmiast. Byle nabazgrać coś na szybko. Ale, niestety, to nie zdaje egzaminu, a tylko budzi niesmak. Oczywiście, osoby, które również nie mają w danym temacie żadnego pojęcia, prawdopodobnie nawet się nie zorientują, ale bez przesady! Nie piszesz przecież dla określonej grupy czytelników, tylko dla wszystkich, więc weź, proszę, pod uwagę, że możesz zostać wyśmiana. Samo miejsce akcji przydałoby się rozbudować i poszerzyć jego pole. Jeśli każde wydarzenie będzie miało miejsce w szkole, to wybacz, ale opowiadanie zrobi się nudne. Skoro wybrałaś polskie miasto - co nie będzie zbyt trudne do rozwinięcia - odpal Google Maps, zapamiętaj nazwy ulic, ważniejsze miejsca, budynki i użyj ich w treści. Stworzysz wówczas pełniejszy obraz i zachęcisz czytelnika do śledzenia fabuły. Opisy otoczenia kuleją i to bardzo! Zamiast opisać szczegółowo - ale nie do przesady! - i ładnie wcielić ów opis w całość, na przykład między dialogami czy w momentach, gdy nic ważniejszego się nie dzieje, Ty skupiasz się na plamach z potu na koszulce bohaterki, liczbie mebli w danym pomieszczeniu (tutaj niesamowicie przesadzasz - przedstawiasz, że szafa stoi obok łóżka, łóżko stoi we wnęce, a biurko pod skosem, co nudzi, nudzi i jeszcze raz nudzi, a oprócz tego nie pozostawia żadnego miejsca na wyobraźnię czytelnika) czy zakrzywieniu klucza. To naprawdę nikogo nie interesuje, więc nie wiem, po co w ogóle o tych pierdołach piszesz. Pozwól, że czytelnik sam wyobrazi sobie umiejscowienie mebli w pokoju nastolatki, a Ty daj tylko drobne wskazówki. Ja na przykład wolałabym wiedzieć, czy pokój Joanny był jasny, czy ciemny - bo to, moja droga, tworzy klimat, nastrój, czyli coś, czego nie wyrazi nieużywana naścienna półka, o której wspomnisz ledwie raz na cały tekst.
Jak już pisałam, główna bohaterka to Mary Sue. Szukałam powodów, dla których miałabym tak nie uważać, ale jednak nie widzę żadnych. Joanna jest idealna pod każdym względem. Śmierć dała jej drugie życie, piękno, wieczną młodość, szybkość, zwinność, wyostrzone zmysły, atrakcyjność, siłę i wszystkie inne dobre cechy, o jakich przeciętny człowiek zazwyczaj marzy. Dziewczyna oprócz tego jest utalentowana i wyróżnia się (choć to trochę nielogiczne) dwukolorowymi oczami. Jedna z tęczówek jest niebieska, druga zaś brązowa. Do teraz się zastanawiam, czemu to takie dziwne? Znam dziewczynę, która ma dwukolorowe oczy, i chociaż jedno jest niebieskie, a drugie zielone (dwa podobne kolory), to odcienie mocno ze sobą kontrastują. O tym fakcie dowiedziałam się rok/półtora roku później, kiedy ona sama mi o tym powiedziała. Wcześniej nawet nie dostrzegłam różnicy i żyłam w przekonaniu, że jej oczy są niebieskie. Kiedy wreszcie zdałam sobie z tego sprawę, nie mogłam wyjść z podziwu, zaczęłam jej trochę zazdrościć. To było coś fascynującego i niezwykłego w moim mniemaniu. Zaś w Twoim opowiadaniu cała szkoła nienawidziła bohaterkę, ponieważ uważała ją za wampira - właśnie przez to oczy! Żyli w średniowieczu, czy co? Może najlepiej spaliliby ją na stosie, hm? Tak więc główna figura grająca jest dobra, wewnętrznie czysta, nieśmiała (mimo faktu, że Śmierć wzmocniła jej pewność siebie. Absurd goni absurd), do tego posiada niezliczoną ilość wspaniałych cech, potrafi nawet coś podpalić siłą woli! To mi się z kolei skojarzyło z "Podpalaczką" Stephena Kinga. To wciąż jednak za mało, więc Joanna musiała znienawidzić samą siebie za to, kim się stała. Bo chociaż cieszyła się z nowych umiejętności, cierpiała, gdy musiała żywić się ludzkimi duszami i zabijać swoich wrogów. To przykre. Na jej barkach spoczęła ogromna misja, dziewczyna przecież została wybrana przez samą Śmierć! Mary Sue. Będę to powtarzać do znudzenia. Aśka co i rusz przeczy sama sobie. W jednym momencie bezgranicznie kocha Emila, by już w drugim nienawidzić go do szpiku kości. Później znowu za nim szaleje, a jeszcze później nie chce mieć z nim kompletnie nic wspólnego. Na koniec dochodzi do wniosku, że się go boi do tego stopnia, iż nie może spojrzeć mu w oczy. Po chwili ma ochotę utonąć w spojrzeniu księcia z bajki. Pała do niego pożądaniem i niechęcią, obrzydzeniem i uwielbieniem. W efekcie uznaje, że właściwie to czuje do niego coś tak pół na pół. What I read? Postępuje głupio i zachowuje się, jakby miała rozdwojenie jaźni. Podobnie jak z Emilem ma się sprawa z Martą. Najpierw Joanna nie potrafi się zebrać i się odciąć, tylko kładzie uszy po sobie i nawiewa, po czym płacze w samotności. Przy następnej sytuacji dogryza dziewczynie i grozi, ani trochę się nie bojąc. Przy innej sytuacji ponownie nie wie, jak sobie z uzurpatorką poradzić. W końcu Martę zabija i wsysa jej duszę. Żałuje, że pozbyła się wroga, znowu ubolewa nad swoim losem. Duch gnębicielki powraca i zatruwa życie Joannie. Główna bohaterka rozpacza i bardzo boi się, że oszaleje przez Martę. Drży przed nią. W ostatnim rozdziale, jaki przeczytałam, rozmawiały ze sobą jak stare przyjaciółki. W efekcie stwierdzam jedno - wiem, że nic nie wiem, bo i nic nie rozumiem. Zachowanie tej postaci jest absurdalne i nie da się go logicznie wytłumaczyć. Dziewczyna NIE POSIADA własnego charakteru, za każdym razem jest inna. Przypomina wciąż nieuformowaną glinę, którą kształtujesz przy każdym nowym wydarzeniu. Dopasowujesz zachowanie i cechy Joanny do danej sytuacji, robisz z nią, co Ci się podoba. To nie ma kompletnie żadnego sensu.
Ogólnie większość postaci jest strasznie wyidealizowana, nawet sama Śmierć. Ja rozumiem, że Kostucha to istota wyższa od ludzi, zwierząt, Boga itd., ale nie popadajmy w przesadę! Zrobiłaś z niej nadopiekuńczą mateczkę, która prowadzi swoje dzieci za rączki przez całą wieczność. To nie jest wiarygodne. Jak na postać, która ma być mózgiem całej idei, poświęciłaś jej zatrważająco mało uwagi. Pojawia się ledwie kilka razy - by dać Joannie drugie życie, chronić ją podczas powrotu do domu i powstrzymać Pożeraczy Dusz od dziecinnej bójki między sobą.
Emila chciałaś wykreować na przerażającego i niebezpiecznego, a tymczasem przypomina on rozbrykanego szczeniaka, który kpi sobie z zakazów, bo chce przełamać system, a tymczasem wystarczy go palnąć przez łeb, żeby od razu się skulił. Niemniej jednak jest o wiele mocniejszą postacią od naiwnej i głupiutkiej Joanny, która nie potrafi zapanować nad samą sobą. Nie mogę jednak powiedzieć, że Emil to dobra postać. Jest niby taki potężny, niezniszczalny, a ugania się za, wybacz mi to określenie, idiotką. Ma niby jakiś tajny plan i dlatego musi zawrócić Joannie w głowie, lecz to mnie nie przekonuje. W moich oczach jest zakochanym na zabój frajerem i to już samo w sobie jest bez sensu, jako że wszyscy Pożeracze są od dawna martwi. Konwencja zakładała, że po otrzymaniu drugiego życia zaczynamy czuć wszystko ze zdwojoną siłą, potrafimy mocniej i goręcej kochać, nienawidzić, boleśniej cierpieć. Zmierza to jednak w stronę "Zmierzchu", jak już kilka razy wypomniałam. Tam również Edzio był taki idealny pod każdym względem, nienawidził swojej natury, był bestią, a jednak kochał swoją głupiutką Bellę nad życie - własne i wszystkich innych. Odczuwał wszystko intensywniej niż ludzie, zapieprzał po lesie z prędkością dźwięku (jak Twoi bohaterowie), spoczywało na jego barkach ogromne brzemię, zabijał ludzi, by się żywić... a jednak przez całe swoje wampirze życie szukał prawdziwej i szczerzej miłości. No proszę, to trochę infantylne. Nie rób czegoś podobnego z Emilem, bo to nie wyjdzie Ci na dobre, zaręczam. Już lepiej, żeby był skurwysynem niż niegrzecznym chłopcem. Może do dodałoby opowiadaniu charakteru.
Fabuła, podobnie jak pomysł, poszła w złym kierunku. Przede wszystkim brak jej logiki. Wydarzenia są nieuporządkowane, chaotyczne. Podobno chaos jest najlepiej uporządkowany - nie w Twoim opowiadaniu. Poszczególne sytuacje się nie łączą, brakuje spójności. Joanna umiera w autobusie i dalej prowadzi swoje zwykłe życie, nie mają pojęcia, że jest trupem! Jak mogła nie zauważyć, że jej serce nie bije, w uszach nie szumi, a temperatura ciała nagle spadła? Raczej każdy by zauważył, że ma zimne dłonie. Jadła, piła, załatwiała się - pytam: jak? Żołądek już raczej się odłączył, więc podobna sytuacja nie mogła mieć miejsca. Kolejna rzecz - Pożeracze Dusz byli szkieletami w przebraniach, nie mieli gałek ocznych, mięśni, żył itd. Przywdziewali jedynie ludzki wygląd, by móc żyć w społeczeństwie. To była jednak tylko iluzja, więc wyjaśnij mi, jakim prawem pili piwo i czuli dotyk czyichś warg na "swoich" ustach, które nawet nie istniały? Ja rozumiem, że powłoka mogła być tak rzeczywista, że można jej było dotknąć, ale Pożeracze raczej nie zakorzenili w niej nerwów, co? Jak pisałam, wszystko kręci się wokół tej miłości, a główny wątek poszedł w odstawkę. Opowiadanie jest nielogiczne, niespójne i nudne. Traktujesz o rzeczach błahych, nieistotnych - jak spór Joanny z Martą. Po zmartwychwstaniu głównej bohaterki tamta laska mogła jej nagwizdać! Ogólnie rzecz biorąc niewiele się wydarzyło. W ciągu siedmiu niezwykle krótkich rozdziałów dałaś radę upchnąć wypadek drogowy, bal przebierańców, romantyczne sceny i kłótnie pomiędzy Joanną i Emilem, naradę Pożeraczy, zabójstwo Marty i przeprowadzkę. Zapomniałam - jeszcze scena, w której Aśka przez przypadek przysłuchuje się tajemniczej rozmowie Emila o przeznaczeniu. I to by było na tyle. Reszta to nic nie wnoszące pierdoły, które raczyłaś rozciągać w nieskończoność.
Przykro mi to mówić, ale piszesz sucho. Nie potrafiłam wejść w umysły bohaterów, a tym bardziej postawić się na ich miejscu. Historia mnie nie zassała, na co szczerze liczyłam. Zawierała zbyt wiele rzeczy, które warto by po prostu wyrzucić. Nie zaciekawiłaś mnie ani swoim spojrzeniem, ani umiejętnością posługiwania się słowem. Czytałam kolejne rozdziały z rosnącą wściekłością (żeby nie przeklinać). Na razie uważam, że zrobiłaś ze swoim tworem coś makabrycznego. Każdy ciekawy pomysł, który miał szansę wyrosnąć na coś wspaniałego, zduszałaś w zarodku. Masz dość ubogie słownictwo, a Twoje opisy to marność. Skupiasz się wyłącznie na nieistotnych szczegółach, a piękniejszych, pełniejszych i przyjemniejszych opisów otoczenia unikasz jak ognia. Jeśli chodzi o ten właśnie aspekt, nie wykorzystujesz żadnych możliwości zobrazowania swojego punktu widzenia. Nie chodzi tylko o opisy miejsc, ale także uczuć i myśli, zachowań. Powinny być naturalne, niewymuszone. Niektórzy piszą tak, że czytasz i miód Ci się leje na serce - w Twoim przypadku co chwila zgrzytałam zębami. Zdaję sobie sprawę, że moje słowa mogą zabrzmieć okrutnie, ale takie moje zdanie. Masz potencjał, o czym świadczy już sam pomysł na Pożeraczy Dusz. Uważam jednak, że rozwijasz go w złym kierunku. Gdybyś skupiła się na nieco poważniejszych rzeczach i problemach, wypadłabyś znacznie lepiej. Powiem Ci wprost - nie nadajesz się do romansideł i zapychaczy. Uwierz mi - naprawdę sądzę, iż mogłabyś stworzyć coś wspaniałego. Ach, gdybyś tylko się postarała! Ale Ty nie chcesz się postarać. Wolisz pisać o bzdurach, zamiast rozwijać swój talent. Przerysowujesz stare, znane i utarte schematy, powtarzasz niezliczoną liczbę motywów, ale zamiast wykorzystywać je na własny sposób, zwyczajnie wplatasz je w fabułę w stanie gotowca. Nie mogę powiedzieć, że piszesz płynnie, bo do tego jeszcze sporo Ci brakuje, jednak nie jest bardzo źle. Musisz stale ćwiczyć pisanie różnorodnych tekstów. Może wysyłaj prace na konkursy? Spróbujesz swoich sił w różnych tematykach i długościach, to na pewno poprawi Twój warsztat. Staraj się również opisywać wszystko tak, jak widzisz to oczami swojej wyobraźni. Pamiętaj, że wszystko znajduje się w Twojej głowie, do której czytelnik nie ma dostępu. Spróbuj mu to pokazać najlepiej jak umiesz. Mimo tylu niepochlebnych słów wierzę w Ciebie. Ostania moja rada: skończ z kwiecistością, to nie jest dobre rozwiązanie. Poetyckie wyrażenia zachowaj dla wierszy, może kiedyś jakiś napiszesz. A może już tworzysz? W każdym razie, nie wplataj czegoś takiego do opowiadania. Pisz za to konkretnie i bez cackania się z przebarwionymi opisami gorącego popołudnia ("żar lał się z nieba", no proszę...).
Nad oryginalnością Twojego opowiadania zastanawiałam się bardzo, bardzo długo. Z jednej strony wielkie TAK, z drugiej ogromne NIE. W efekcie doszłam do wniosku, że pół na pół. Powiem tak: wszystko, co istotne, czyli w gruncie rzeczy pomysł na Pożeraczy Dusz, Śmierć, wszędobylski niepokój i psychoza - to jest oryginalne i intrygujące. Jednakże pozostałe wątki, ta cała miłość, jakieś wielkie tajne plany, szkolne życie, bal - paskudztwo. To już było miliony razy i tworzenie tysięcznego opowiadania o podobnym ciągu wydarzeń jest bez sensu. Najzwyczajniej w świecie wywal wszystko, co niepotrzebne, a zostaw tylko tyle, ile przyczyni się do rozwoju fabuły. Przemyśl każde kolejne wydarzenie i zastanów się: czy potrzebne są Ci te zapychacze, które i tak nic nie wniosą? Możesz stworzyć coś niepowtarzalnego, tylko musisz zacząc zwracać na to większą uwagę!
Otrzymałam informację, że Twoja dysleksja jest już nieaktualna. Nie bardzo wiem, jak mam to rozumieć. Masz spory problem z zaimkami, wszędzie je upychasz. Często również zapominasz o przecinkach, których stawianie powinno być oczywiste - na przykład, kiedy coś wymieniasz albo określasz rzeczownik kilkoma przymiotnikami. Gubisz podmiot i już nie wiadomo, o co chodzi. Przykładowo - opisujesz bohatera, po czym wtrącasz jakiś mało ważny rzeczownik, by po chwili znów wrócić do postaci, ale już bez użycia odpowiednich określników (np. dziewczyna). Efekt jest taki, że woda chodzi.
Ogromny problem z przecinkami. Wstawiasz je praktycznie wszędzie! Nawet w miejscach, gdzie przy wymawiania zdania na głos nie robi się żadnej pauzy. Albo wręcz przeciwnie - zostają luki. Nie znasz prostych zasad interpunkcji, a wtrącenia są koślawe, źle umiejscowione. Przytoczę tutaj zdanie z rozdziału piątego: "Kiedy poczuła grunt pod stopami cofnęła się gwałtownie" - napisałaś kiedy, ale gdzie wcięło przecinek? Dalej: "Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?" - ponownie brakuje przecinka (przed gdzie zawsze go stawiamy). Powtórzenia - Twoja zmora. Non stop wypisujesz identyczne informacje, jakby ktoś jeszcze nie zrozumiał. Do tego było, była, był, być oraz miało, miała, miał, mieć.
Do tego problem z zapisem dialogów (pisałam przy omawianiu rozdziałów). Z początku sądziłam, że to tylko wpadki, ale im dalej czytałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że wstawiasz znaki interpunkcyjne tak, jak akurat Ci pasowało.

Po przemyśleniu mojej jakże krytycznej oceny Smaku Duszy nakładam na Ciebie wyrok: co najmniej dwadzieścia lat, co oznacza stopień dopuszczający (dwójkę). Przepraszam również, że tak długo to trwało, ale wciąż duszę się pod gruzami mojego życia prywatnego i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie jego stan ulegnie poprawie. Ocena zajmuje prawie czternaście stron w Wordzie, więc mam nadzieję, że jest wyczerpująca.

Idariale odetchnęła z ulgą i przymknęła na chwilę oczy, pocierając przy tym skronie palcami wskazującymi. Sprawa Demona dłużyła się i dłużyła, a strażniczka nie mogła zaznać spokoju. Ileż w końcu mogła trzymać więźnia w celi, zanim by się pochorował? Bezzwłocznie podpisała wyrok, jakby obawiając się, że akta za moment prysną i będzie musiała zaczynać pracę od początku.
Za oknem szalała burza, a drobne kulki gradu dudniły o parapet. Przez uchylone okno wpadało chłodne powietrze targające firanką. Idariale mogłaby ulitować się nad koronkowym materiałem, lecz nie zdążyła - usnęła.

93 komentarze:

  1. Do Idariale: dziękuję ślicznie za informację. Nie masz się co obawiać, nawet gdybym planowała coś zmieniać w tym, co już jest opublikowane, to chwilowo brak mi na to i czasu, i chęci, więc nie ruszam niczego. I nie spiesz się z niczym, mnie się też nigdzie nie pali, a wiem, jak to jest trafić długiego bloga do oceny. :)
    Pozdrawiam ciepło,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie dziękuję za uzupełnienie :) Przeczytałam już podstronę dla oceniających, więc mam większe pojęcie, jak podejść do Sukcesji (mimo że o projekcie czytałam już parę miesięcy temu).

      Pozdrawiam również,

      Usuń
  2. Po pierwsze dziękuję bardzo za ocenę


    Adres wymyśliłam ponad rok temu, a od tego czasu tak, jak mówisz namnożyło się tych dusz, jak królików
    Co do zwolnienia ze wszystkich zajęć wf z powodu dużej wady wzroku nie zgodzę się. Wszystko zależy. Np. jak osobiście mam dużą wadę ( prawie – 10) i zwolniona jestem z całości zajęć, gdyż zbyt duży wysiłek może sprawić, że oderwie się siatkówka.
    Joanna mi nie wyszła i dobrze o tym wiem. Miała być zupełnie inna, ale wyszło, jak wyszło. Mówi się trudno. W kolejnych rozdziałach postaram się ją „naprawić”
    Oh te moje błędy logiczne! Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to wypomina.
    Co do błędów. Wiem, że popełniam ich dużo dlatego teraz rozdziały dałam do poprawy mojej bety (swoją drogą Waszej oceniającej Nearyh) Z dodaniem poprawionej wersji czekałam do Twojej oceny Idariale)
    Jestem w trakcie pisania kolejnych rozdziałów, w których wyjaśnię parę rzeczy i wrócę do samych Pożeraczy. Ostatnio pozmieniałam też w tych starych rozdziałach, Joanna nie przeczyła sobie aż tak bardzo.
    Po za tym już dawno się tak bardzo nie śmiałam : ) Poprawiłaś mi humor naprawdę.
    Trochę zrobiło mi się przykro( komu by się nie zrobiło?) ale rozumiem. Sama zdaję sobie sprawę, że mi dużo brakuje do dobrego pisania, ale nie mam zamiaru się poddawać.
    Jeszcze raz dziękuję za ocenę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. W takim razie dziękuję za wyjaśnienie kwestii wady wzroku, nie zdawałam sobie z tego sprawy, a na możliwość odklejenia się siatkówki nawet bym nie wpadła. Zwracam honor ;)
      Niemniej jednak wypisałam błędy, które stale popełniasz i czy beta Ci je poprawi, czy nie, sama musiałabyś wkuć na pamieć te zasady, prawda? Dziękuję jednak, że nie naniosłaś zmian w czasie oceny, bo chybabym wyszła z siebie.
      O, w takim razie cieszę się, że podjęłaś kroki w tym kierunku c:
      Hm, nie bardzo wiem, jak mam to rozumieć. Ocena była tak beznadziejna, że aż wywołała u Ciebie napady śmiechu? xD
      To i tak dobrze. Ostatnia oceniana dziewczyna uznała, że popełni samobójstwo, bo dostała tak złą ocenę. Moje pierwsze publikowane opowiadanie, o matko... Aż mi go wstyd! Ale jak chcesz, możesz zerknąć i się ponabijać: http://tenebrae.blog.onet.pl I też cytowałam własne słowa w tytułach rozdziałów, hah!

      Pozdrawiam również,

      Usuń
    2. Broń może nie śmiałam się dlatego, że ocena jest śmieszna! Po prostu dopiero teraz widzę te wszystkie absurdy i chce mi się strasznie śmiać:)
      W starych rozdziałach usunęłam trochę fragmentów, a niektóre reakcje zmieniłam, więc miejmy nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
      Pozdrawiam jeszcze raz :)

      Usuń
    3. Jeśli mogę się wtrącić a propos wad oczu i ewenutalnego zwolnienia z WFu: jest wiele symulantów, pójdziesz do lekarza prywatnego i z wadą -0.25 dostaniesz zwolnienie. A jeśli chodzi o odklejenie się siatkówki, to o ile się orientuję, nie ma to wiele wspólnego z wielkością wady - zdolność na kajakarstwo jest do -3 niby, ale ja mam -5 i mi wydają... Siatkówka się odkleja tylko jak jest za duże ciśnienie.

      Usuń
    4. Właśnie nie tylko, ale nie będę nic mówić, bo po prostu nie umiem tego wytłumaczyć. Musiałabym pytać moją mamę :D

      Usuń
    5. Matko, jaka dyskusja O':

      Usuń
  3. "Pierwsze słyszę, żeby w Polsce przez wadę wzroku zwalniano całościowo z zajęć wfu. Skoro miała tak zły wzrok, że prawie ślepła, czemu nie chodziła do szkoły przeznaczonej dla takich osób? Sama wada wzroku nie zwalnia z ćwiczeń."

    Owszem, sama wada wzroku nie zwalnia z ćwiczeń. Jeśli jednak istnieje zagrożenie oderwania się siatkówki, nie wolno narażać się na duży wysiłek, ryzyko uderzenia piłką itp. Mówię z własnego doświadczenia, bo mam takie zwolnienie od... 7 lat? I pani doktor nie wystawiła mi go tylko dlatego, że nie chce mi się ćwiczyć, bynajmniej. ;) Wadę mam - tak jak autorka - -10 (7 lat temu to z -5 może było? Nie pomnę) i na ślepotę nie narzekam, nawet soczewki noszę! Więc to, czy masz zwolnienie z wfu nie zależy od samej wielkości wady, tylko od innych czynników. W tym przypadku autorka ma rację. Na sto procent.

    Aśśś się rozpisała :O! Ale to dobrze, bo chociaż ocena jest długa, to nie lejesz wody i serwujesz same konkrety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, już wszyscy zdążyli mi wytłumaczyć, o co chodzi z tą wadą wzroku, no xD Co nie zmienia faktu, że i tak pierwsze słyszę.

      O, to bardzo mi miło, że jednak się poprawiam i że ten dalszy ciąg rewolucji ma jakiś sens c: Sporo tego wyszło, ale też i sporo błędów mieścił w sobie tekst, także...

      Usuń
  4. Idariale, ranisz me serduszko, nie dotrwałaś do trzeciego adoratora i próby gwałtu :<< Tam chyba nawet była jedna krystaliczna łza i schodzenie na śniadanie!

    A w ogóle, byłam wymieniona dwa razy w ocenie, czuję się fajna xDD Niedługo podbiję Internety, nie ma to tamto, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho Nearyh, błagam!:D
      Już się zabrałam za zmienianie rozdziałów, nie musisz mi już przypominać o moich głupotach! :D

      Usuń
    2. Kiszko, Ty hejterze |D' No nie dotrwałam do próby gwałtu, pech :<
      Ale... przykro mi, pani Demon, ale po tym: "Jego oczy, jak studnia bez dna, w której chciałoby się utonąć." - PRZED CHWILĄ SIĘ ŻALIŁA, ŻE NIE MOŻE W NIE SPOJRZEĆ BEZ PRZERAŻENIA! coś we mnie pękło i nie dałam rady dalej ._.' Przepraszam, że przeczytałam tylko siedem rozdziałów, pluję sobie w brodę.

      Usuń
    3. No już wiem, wiem. Jestem w trakcie zmieniania tych wszystkich absurdalnych scen :D Teraz, jak tak patrzę to jestem pod wrażeniem Idariale, że udało ci się Aż siedem rozdziałów przeczytać :D

      Usuń
    4. Ale zazwyczaj czytam całość :c'
      W sumie, mogłam iść sobie melisy zaparzyć i pozostałe dwa rozdziały sprawdzić jutro/pojutrze, teraz tak sobie myślę. Sądzę jednak, że Nearyh dała Ci już trochę popalić przy betowaniu rozdziałów. Nasza Kiszka betuje również moje opowiadanie i czasem, jak mi się gdzieś noga podwinie, to mnie obkłada po głowie metalową pałą XD'

      Usuń
  5. Na razie i tak zablokowalam dostep by w spokoju rozdziały poprawic :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam dokładnie oceny, właściwie tylko spojrzałam, ale co mi się rzuciło w oczy: dlatego niektóre wersy są tak rozstrzelone, chociaż spokojnie zmieściłyby się w nich początkowe słowa z następnej linijki?
    "Ja zazwyczaj niemiłosiernie się wlokę, gdy głowa niemalże opada mi na pierś jak wszyscy inni ludzie." - zastanów się, co jest nie tak z tym zdaniem.
    Aha, i wpisz w google "kabina toaletowa/wc" i przeczytaj definicję kabiny. Najlepiej na pwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? Bo tak mi się podobało. Gdybym dwie różne kwestie zamieściła obok siebie, to zrobiłby się mętlik, nie uważasz?
      Wiem, że to zdanie jest złe i widziałam to już wcześniej, kiedy przeglądałam ocenę po opublikowaniu, ale nie chciało mi się tego poprawiać. To samo tyczy się drugiego wytkniętego przez Ciebie błędu.

      Usuń
    2. Kobito, ja nie mówię o akapitach, tylko rozstrzelonych wersach, polecam czytanie ze zrozumieniem. Rzuć okiem choćby jak jest sformatowanie w ocenie to zdanie "Styl zbyt kwiecisty, najprostsze rzeczy starasz się idealizować, krystalizować."
      Co do reszty, wypowiedziałam się już na ten temat na Katalogu. Ręce opadają.

      Usuń
    3. Tobie polecam czytanie ze zrozumieniem. Nie chciało mi się poprawiać tych błędów w ocenie, ponieważ autorka już tę ocenę przeczytała i nie zauważyłaby zmian.
      Skoro musisz obsmarowywać mnie na każdej możliwej stronie w internecie dla własnego zaspokojenia, proszę bardzo. Żyw się na mnie.

      Usuń
    4. Po pierwsze, jeśli piszesz ocenę tylko dla autorki, to nie rozumiem, po co publikujesz ją na publicznej stronie. Chyba że jara cię, jak inni się śmieją z twojej głupoty, to okej.
      Po drugie, odróżnij obsmarowywanie od wytknięcia faktycznych błędów.
      Po trzecie, mam wrażenie, że masz bardzo nadmuchane ego, skoro sądzisz, że poświęcam ci tyle uwagi.
      Po czwarte, od kiedy "nie chciało mi się tego poprawiać" jest równoznaczne z "autorka bloga już to czytała"? I znowu fail...

      Usuń
    5. Dobra, to ja idę po kisiel.
      *wstawia po drodze popcorn do mikrofali, może nie wysadzi domu*

      Usuń
    6. Ja mam nadmuchane ego? Lepiej tego nie skomentuję. Pisanie na forum, na katalogu, na sznaucerku - to wcaaale nie jest przesadne poświęcanie uwagi. Ale w sumie rozumiem, co miałaś na myśli. Tyle tam Twoich komentarzy widziałam, że już widzę, jaki masz sposób na życie. I po cholerę ja się choć przez chwilę przejmowałam Waszymi słowami? Bo myślałam, że jestem jedyną hejtowaną? Ja naiwna.
      Dopiero teraz pofatygowałam się, żeby zobaczyć Twój komentarz na Katalogu. Grozisz mi sznaucerkiem? Naprawdę? Przestraszyłabym się, jakby przyszło do mnie FBI, ale coś takiego...
      Publikuję ocenę na blogu, bo właśnie tam autorka zgłosiła chęć otrzymania oceny. To nie zmienia faktu, że owa ocena dotyczy JEJ bloga i do dla NIEJ ma być pomocna. Efekt powyższych wypocin: autorka zdecydowała się powyrzucać wszystkie absurdy z opowiadania, poprawić błędy gramatyczne i rozszerzyć ważniejsze wątki. Wniosek: dopóki oceny będą naprawdę pomocne autorom, możesz mi robić przytyki do woli.
      Chciałam również zauważyć, że na sznaucerku czepiacie się wielu osób, które naprawdę miały coś do powiedzenia i prawdopodobnie więcej niż Wy same. To już samo w sobie o czymś świadczy.
      "Na pewno będzie świetną dziennikarką" (czy jakoś tak) - mogę śmiało powiedzieć, że każda z Was będzie wręcz idealną, jako że jesteście fenomenalne w wyciąganiu drobnych wpadek i przerabianiu ich na plotki. Z tego właśnie żyją tabloidy, czyż nie?
      Tego akurat można się było domyślić, jako że komentarze autorki widnieją powyżej i były tam już wtedy, kiedy postanowiłaś napisać własny komentarz.

      Zdaję sobie sprawę, że za ten komentarz również zostanę zhejtowana i to prawdopodobnie bardziej niż wcześniej, ale mówi się trudno. Wątpię również, żeby moje słowa wywarły na Tobie jakiekolwiek wrażenie, ale cóż - z duszy ciężar zrzuciłam.

      Następną ocenę, specjalnie dla Ciebie, posprawdzam trzy razy przed publikacją.

      //Idariale

      Usuń
    7. Ty nie robisz niczego dla mnie. Sprawdzić wypada z czystego szacunku dla czytelnika, jeśli już ma się podejście "jestem taka zajebista, że co mi tam zasady ortografii". A już kompletnie nie wyobrażam sobie takiego podejścia u osoby chcącej studiować dziennikarstwo.
      Hejtowanie - uuu, następne bardzo mądre słowo! Może też sprawdź definicję, co?
      I zmuś w końcu swoje komórki mózgowe do pracy i niech do ciebie dotrze, że każda z osób była krytykowana ZA COŚ. Wypisałam ci konkretne błędy, podałam argumenty (tak bardzo hejtowanie), a ty strzelasz focha, tupiesz nóżką i krzyczysz o hejterach, którzy cię uciskają. Och, jaka ja jestem uciskana na studiach zasadami ortografii!
      Tak, mój sposób na życie definiuje pisanie (tyle tam moich komci? serio? Wypowiedziałam się ledwie pod kilkoma artykułami) komci na Katalogu. Skąd wiedziałaś? Niemniej dziękuję za psychoanalizę. W życiu żaden lekarz nie zrobił mi takiej głębokiej, tym bardziej na podstawie paru komci w necie. Może przemyśl karierę w tym kierunku? Na pewno pomożesz wielu osobom, w końcu śmiech to zdrowie.
      Jeśli odebrałaś tamto zdanie jako groźbę, to naprawdę masz ewidentny problem z myśleniem i przetwarzaniem tekstu.
      Autorom na pewno będzie bardzo przydatna ocena, której oceniającej się nawet nie chce sprawdzać (wspomniany szacunek) i utrwala w niej błędne wzorce językowe. Jeśli robisz takie błędy, bardzo możliwe, że w części czysto językowej będziesz sadzić podobne. Jeśli się mylisz, jest coś takiego, jak errata, wiesz?
      Poza tym ja nie prowadzę sznaucerka, więc nie wiem, jakie masz do mnie z tym pretensje, a gdybyś rzeczywiście zadała sobie trud, żeby się czegoś dowiedzieć, a nie działać na zasadzie "nie znam się, to się wypowiem i sobie pokrzyczę, skoro jest okazja", wiedziałabyś, że krytykowałam niektóre ich... hm, artykuły.
      I, moja droga, to nie jest drobna wpadka. Błędy się zdarzają każdemu, jasne, ale ty zamiast przyjąć to do wiadomości, co zrobiłoby dobre wrażenie, brniesz w coraz bardziej idiotyczne wyjaśnienia i pokazujesz w nich głupotę w stanie czystym. Naprawdę myślisz, że chodzi mi o sprawy czysto językowe?
      Tak, wywarło to na mnie wrażenie. Jeszcze większej głupoty.

      Usuń
    8. Posłuchaj - czy też przeczytaj - wiele osób wytykało mi błędy, za które się po prostu wstydziłam, i robiło to w sposób ostry, ale Twoje i Sileany komentarze są zwyczajnie chamskie (może nie wszystkie, w porządku, ale jednak się zdarzają). Dam na przykład komentarz właśnie Sileany: "Na rozum się zamieniłaś z kamieniem?". Przykro mi, ale to nie jest ostra krytyka, tylko właśnie to chamstwo. Czy naprawdę nie potraficie "dawać mi rad" w sposób normalny? Po co ta wojna, bo nie rozumiem? Uwieszacie na mnie psy, jakbym była najgorszą z najgorszych i sądzicie, że dzięki temu się poprawię?
      Chodziło mi o komentarze z "Nakarm sznaucerka". Nie powiedziałam, że najbardziej udzielasz się tam Ty, tylko ogólnie Wasza ferajna. Ale powiedz szczerze - nie uważasz, że z niektórymi sprawami przesadzacie? Przyczepiłyście się, że Chiyo zamieściła "artykuł". Kij z nazwą! W porządku, nawet jeśli post powinien nosić inne miano, to czy trzeba rzucać się za to Chiyo do gardła? Wrzucać na katalog na stronie sznaucerka? Do niektórych spraw należałoby podejść z przymrużeniem oka, a jeśli już bardzo coś Cię gryzie - to po ludzku.
      A Ty widzę wszystko bierzesz na poważnie. Pisząc "groźba" miałam napad śmiechu. Mam taki sposób bycia, że wszystko piszę półżartem. Mówiłam - z przymrużeniem oka.
      Dobrze, faktycznie, wielokrotnie się pomyliłam, bo tego - i wielu innych - tekstu nie sprawdziłam. I nie idę w zaparte, że jestem człowiekiem nieomylnym. Gdybyś nie ciskała się tak o każdy błąd, to prawdopodobnie nie byłoby nawet tej rozmowy. Poprawiłabym, podziękowałabym i koniec. Ale uwierz, krew mnie zalewa, jak ktoś poprawia moje błędy z nastawieniem "jesteś debilem, idź się utopić w maśle". I ponawiam prośbę - traktuj to, kurczę, z tym przysłowiowym przymrużeniem oka, bo tłumaczenie "nie to miałam na myśli" co chwila jest męczące.
      Nie prowadzisz sznaucerka, a jednak się tam udzielasz - o tym mówiłam.
      Widzisz, takie masz do mnie podejście. Na podstawie kilku komentarzy mówisz, że prezentuję sobą tylko i wyłącznie głupotę, a gdybyś jednak nie interesowała się wyłącznie moimi błędami (które - jak sama powiedziałaś - zdarzają się każdemu) i zwróciłabyś chociaż drobną uwagę na inne aspekty, to byś widziała, że wielokrotnie naprawdę pomogłam innym blogerom. Okej, fakt, robię błędy, niektóre rażące - jak na przykład z tym bohaterowie/bohaterzy. Tak mi wpajała polonistka, więc tak uważałam. Zdziwiło mnie, kiedy się dowiedziałam, że jest inaczej. Człowiek przecież uczy się przez całe życie. Słuchaj, mam szesnaście lat, a do studiów dziennikarskich mam jeszcze trochę czasu. To, że teraz niektóre rzeczy mi się mylą, jest raczej normalne. Ale czy naprawdę musicie mi za to łeb ukręcać? W porządku, napiszcie, co jest źle, a ja będę wdzięczna, że zdobyłam nową informację, tylko czemu nie można tego zrobić kulturalnie? Obrzucanie się z Wami błotem wcale nie sprawia mi nieziemskiej przyjemności.

      //Idariale

      Usuń
    9. Zaczynam mieć wrażenie, że cierpisz na jakieś halucynacje (z niedożywienia). Co było chamskiego i niekulturalnego w moim zupełnie neutralnym komentarzu (serio, gdzie tam widzisz ciskanie się?) ze zwróceniem uwagi na dwa, słownie dwa, błędy? To ty zareagowałaś agresją i dumą ze swojej ignorancji. Naprawdę nie wiem, jak można wmawiać komuś oczywiste bzdury.
      Nie mów mi rzeczy oczywistych. Mam betę, która poprawia mi błędy, nie uznaję się za nieomylną, wiadomo, że własnym tekście trudniej wyłapać. Poprawiam rzeczy, które wytykają mi czytelnicy. I wiesz co? Jestem im za to wdzięczna. Nie reaguję histerią, idiotycznymi tłumaczeniami się, że nie mam ochoty czegoś sprawdzać, a w ogóle już wszyscy na pewno przeczytali. Bo to świadczy o mnie, nie o nich.
      Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zbiorowego mózgu, więc nie odpowiadam za czyny innych, a inni nie odpowiadają za moje. Nie rozumiem, dlaczego mieszasz w to miejsca, gdzie się udzielam, i Sileanę, która nie wypowiedziała się w tej dyskusji, i na tej podstawie oceniasz tak mnie, jak i moich znajomych.
      Zapytaj Chiyo, czy uważa, że "rzuciłam się jej do gardła". Bo jakoś, o dziwo, nie zrobiła histerii, pokazując wszystkim swoją niekompetencję.
      I nikt, moja droga, nie będzie się domyślał, co miałaś na myśli pisząc, czy pisałaś to półżartem, czy inaczej. To ty masz pisać tak, żeby cię zrozumiano, nie brnąć później w nieudolne tłumaczenia.
      Ja się nie obrzucam błotem. Jeśli ty tak uważasz, to powodzenia.
      Wybacz, nie potrafię traktować głupoty z przymrużeniem oka. Przykro mi.
      Ale wiesz, naprawdę cię podziwiam. Żeby z jednego zupełnie neutralnego komentarza sama napędzić burzę, kompromitując się niemal we wszystkich dziedzinach, trzeba mieć talent. Szacun. Wystawiaj sobie dalej laurkę, chętnie przyniosę popcorn.

      Usuń
    10. Widzę, że z Tobą do porozumienia dojść się nie da. Trudno.

      Usuń
    11. Widzę, że brak ci argumentów. Trudno, liczyłam na jeszcze trochę śmiechu.

      Usuń
  7. Idariale, chyba chodziło ci o "wyżyj się na mnie" a nie o to, żeby służyć Leleth za talerz, jak np. ta pani: http://i.wp.pl/a/f/jpeg/24970/sushi440.jpeg ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nikt już nie potrafi wyłapywać metafor? Żywic się na kimś -> być pasożytem -> szkodzić tejże osobie dla własnej korzyści.
      Oh, god.

      //Idariale

      Usuń
    2. Jakby nikt nie wyłapywał mojej "metafory", to raczej bym się zastanowiła, co jest nie tak z nią, a nie z całym światem...

      Usuń
    3. To akurat była banalna metafora.

      Usuń
    4. Och, to coś jest ze mną nie tak :<
      A w sumie, norma <3
      A tak serio, to już nie kwestia metafory, moim zdaniem, tylko poczucia humoru.
      Co nie zmienia faktu, że za takie rzeczy kamieniowało się w Europie bardzo dawno temu :3

      Usuń
    5. Nie, to był błąd. Pewnie polonistka nie powiedziała o tworzeniu związków frazeologicznych.

      Usuń
    6. To akurat nie był błąd :) Uwierz, że u mnie zawsze się tak mówiło i nikt nie uważał tego za błąd. A może to dlatego, że wciąż tworzą się coraz to nowe powiedzenia.

      Usuń
    7. Uwierz, że to, że tak u ciebie się mówiło, nie znaczy, że to jest poprawne i wszedł taki uzus.

      Usuń
    8. Dam inny przykład - słowo "fajne" nie figuruje w słowniku. Mimo to jest powszechnie używane, a gdy ktoś je napisze (niekoniecznie w politycznych aktach czy listach do prezydenta), ludzie to uznają, a nie rzucają mięsem w "nadawcę". Zatem nie rozumiem tego Waszego przyczepiania się.

      Usuń
    9. Może spróbuj pod "fajny", mnie się udało. http://www.swo.pwn.pl/haslo.php?id=8025
      Zaakceptuj to, że popełniłaś błąd. Popraw, przemyśl... A czepiamy się, bo jesteś oceniającą, a co za tym idzie powinnaś pisać poprawnie i z sensem, bo dajesz przykład ocenianym. W tym wypadku zły przykład - powoływanie do życia własnych językowych potworków to jeszcze nie metafora, niezależnie od tego, co chciałaś wyrazić.

      Usuń
    10. Piszę trzeci raz - już to poprawiłam. Długo będziecie mnie jeszcze linczować?
      Przeczytałeś całą ocenę? Bo wytknięto mi trzy/cztery błędy na czternaście stron. To, że jestem oceniającą nie oznacza, iż nie mogę popełnić absolutnie żadnego błędu, prawda? Wytknęliście mi je, poprawiłam. Piszę poprawnie i z sensem, nieraz zdarzy mi się potknięcie. Jak w tym przypadku.

      Usuń
    11. A wyraz "fajny" jest wyrazem potocznym.

      Usuń
    12. Boże, tam miało być "biczować", nie "linczować" xd' Teraz to zauważyłam, przepraszam za błąd.

      Usuń
    13. Przestań nazywać błędy metaforami czy porównywać je do kolokwializmów i wystrzegaj się ich w przyszłości, tylko tyle.
      I przeczytaj uważniej wszystkie komentarze, bo ja nigdzie "hejtu" nie widzę, a okazuje się, że Cię biczujemy i prześladujemy (bo nie mamy życia prywatnego!1!!). Chociaż przyznaję, że te argumenty są całkiem zabawne.

      Usuń
    14. Akurat tamtej metafory używa się u nas od zawsze i nikt nigdy nie uznawał tego za błąd. Już to pisałam.
      Gdzie napisałam, że nie macie życia prywatnego i dlatego mnie "prześladujecie"? Czy moglibyście nie wkładać mi w usta słów, których nie wypowiedziałam/nie napisałam?

      Usuń
    15. To było odniesienie do komentarza Nersi. Skoro to nie błędy, to dlaczego poprawiasz? :D A z ciekawości, co właściwie oznacza "u nas"? W Twoim domu, mieście, regionie...?

      Usuń
    16. Poprawiłam to, co było błędami i już jest w porządku. O co Ci jeszcze chodzi?
      Fakt, nie sprecyzowałam - pisząc "u nas" miałam na myśli najbliższy region (co wcale nie oznacza jednego miasta). Chodzi o to, że często słyszę taką właśnie formę, a gdy ja jej używam, nikt mnie nie gani.
      Rozumiem, że mogłam się się mylić - już to pisałam w innym komentarzu. Pokazuję jedynie, że pierwszy raz ktoś wytyka mi to jako błąd.

      Usuń
  8. Hihi, oceniająca gani autoreczkę za brak riserczu medycznego, a sama sadzi kfiatki typu "zawartość żołądka przedostaje się do krwiobiegu". Kotuś, jak ktoś rozciacha żołądek nożem, to jego zawartość może wypłynąć do otrzewnej. Poza tym, w brzuchu mamy inne dosyć istotne rzeczy, które po pojedynczym pchnięciu mogą doprowadzić do niekoniecznie fajnej śmierci. Może nie z prędkością strzału w głowę, ale mimo wszystko. Wątroba, jelita? Przecież dźgając w brzuch po czym nóż wyjmując dziurawimy jelita! Fekalia w otrzewnej, auć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy sądzisz, że miałam to wszystko wypisywać w ocenie? Podałam jeden przykład, który znam od znajomego chirurga. Napisałam tyle, ile wiedziałam i to wystarczyło na potrzeby oceny.

      //Idariale

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie musiałaś pisać wszystkiego! Ale stwierdzenie, że człowiek po ciosie w brzuch może umrzeć tylko i wyłącznie jeżeli ma pełny żołądek, bo tak to nie ma co uszkodzić było, pardon, idiotyzmem. Akurat w jamie brzusznej mamy tego tyle, że naprawdę ciężko w coś NIE trafić. I tutaj, BANG!, wiele osób umiera od pchnięcia w brzuch, właśnie z powodu powyższego. Bezczelnie cię zacytuję, żebyś nie gadała, że głupoty piszę, bo piszesz je wyłącznie ty, o.
      "Och, Jezu. Po dźgnięciu nożem w brzuch (...) [człowiek] często nie umiera w ogóle. Wyjątkiem jest, gdy owa osoba ma pełny żołądek". Nie ładnie ganić autorkę za coś czego nie wie, kiedy ty też nie wiesz. :D Zgadzam się tylko co do szybkiego umierania - chwilę to nie trwa, ale i tak często karetka nie zdąży. ;)

      Usuń
    3. Co? Ale ja tak nie napisałam. Napisałam, że może się tak zdarzyć, a nie, że musi. Jak ma pusty żołądek to co, nie umrze?
      Chciałam zauważyć, że było wiele przypadków, gdzie ludzie zostali atakowani przez nożowników i mimo ran w brzuch nie umierali - nawet, kiedy pomoc medyczna niemiłosiernie się wlokła na miejsce wypadku.
      Więc wybacz, ale to nie ja gadam głupoty.
      A "wyjątkiem jest, gdy owa osoba ma pełny żołądek" - wtedy umrze na pewno. I to ja nie czytam ze zrozumieniem...

      //Idariale

      Usuń
    4. Cytuję ci twoje własne słowa, a ty i tak brniesz w to bagno. Powiem ci, że przez chwilkę liczyłam na normalną dyskusję wiesz? Widać, nie tu. :)
      Zacytuję jeszcze raz, skoro tak. "Bardzo często nie umiera w ogóle. Wyjątkiem jest, gdy owa osoba ma pełny żołądek". Z tego wynika, że osoba nie umiera, chyba że ma pełny żołądek. Sorry Winnetou, SAMA TO NAPISAŁAŚ. Jeżeli miałaś na myśli to co napisałaś w komciu, musisz zmienić zapis, albo dodać magiczne "wtedy umrze na pewno". Bez tego sorry, ale wychodzi, że jedyny tró przypadek śmierci od noża to cios w pełny żołądek.

      Usuń
    5. "Po dźgnięciu nożem w brzuch (...) [człowiek] często nie umiera w ogóle. Wyjątkiem jest, gdy owa osoba ma pełny żołądek" - zdarza się, że człowiek nie umrze od pchnięcia nożem w brzuch. Wyjątkiem jest, gdy trafi się w żołądek.
      Coś jeszcze wytłumaczyć?
      I nie, "Z tego wynika, że osoba nie umiera, chyba że ma pełny żołądek" - to z tego nie wynika :)
      Jeszcze raz:
      Często się zdarza (no dobrze, może nie przesadnie często, ale o wielu takich przypadkach się słyszało), że dźgnięcie nożem w brzuch nie kończy ludzkiego życia. Wszystko zależy od głębokości rany, udzielanej pomocy czy właśnie zawartości żołądka. Wyjątkiem od tego, że człowiek nie zawsze umiera po dźgnięciu w brzuch jest sytuacja, w której ma pełny żołądek. Co jest w tym nielogicznego?
      I nie, wcale tak nie wychodzi, biorąc pod uwagę całość tekstu na ten temat.

      Usuń
    6. Jezu, skarbie, ja to wszystkie wiem i rozumiem! Problem w tym, że przy takim układzie zdań i takim sąsiedztwie tychże wychodzi na to, że, twoim zdaniem, umrzeć można tylko od cięcia w pełny żołądek. Może miałaś na myśli coś innego, ale ja ci próbuję powiedzieć, że tak wychodzi ze zdania! I twój cytat na początku... Uwaga... RÓWNIEŻ potwierdza moje słowa! Ty masz naprawdę problemy z czytaniem ze zrozumieniem, możesz mieć potężny problem na jakichkolwiek egzaminach...

      Usuń
    7. Akurat, jeśli chodzi o wszelkie egzaminy, polecenia zawsze rozumiałam bardzo dobrze.
      Słuchaj, może Twoim zdaniem podałam za mało informacji. Napisałam tak, ponieważ zacytowane słowa były moimi i wiedziałam, co chcę przekazać. Zatem całkiem możliwe jest, że nie wyłapałam tej "nielogiczności", jako że całość brzmiała dla mnie sensownie. Ale w porządku, jak tak to tak. Zaraz poprawię.

      Usuń
  9. (Funkcja "Odpowiedz" nie działa na komórkach, więc piszę tu.)

    Chyba ci się, skarbeńku, dwie formy scaliły w jedną. Żywić można się kimś/czymś, żerować/pasożytować NA kimś/czymś.

    Ups!

    A sprawdzać oceny przed publikacją powinnaś zawsze, chyba że wyznajesz zasadę "uczył Marcin Marcina".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Forma, jaką zastosowałam, również była poprawna, ponieważ była PRZENOŚNIĄ/METAFORĄ. Dobrze, wytłumaczę to powoli: wyobraź sobie ludojada. Czy teraz moja wypowiedź jest bardziej jasna? Mam dość psychodeliczne skojarzenia.

      //Idariale

      Usuń
    2. A co to ma do Twojego wcześniejszego tłumaczenia o pasożytach? Nie chcę się wciskać do rozmów, po prostu ta metafora pokonała i mnie ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Metaforę można na wiele różnych sposobów rozumieć. To raczej oczywiste. Ja podałam Wam dwa. Możecie wyobrazić sobie robala i ludojada, na przykład. Będzie działało na tej samej zasadzie.

      Usuń
  10. "Wstawiasz je praktycznie wszędzie! Nawet w miejscach, gdzie przy wymawiania zdania na głos nie robi się żadnej pauz" co to za rada? Przecież nie zawsze przy stawianiu przecinków kierujemy się tym kryterium, można się łatwo wywalić na takiej zasadzie. Nie dawaj ocenianej rad, które mogą jej zaszkodzić.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie zawsze, ale czy miałam to tłumaczyć krok po kroczku, jakby oceniana była debilem? Nie wiedziałaś, jakie błędy robiła autorka. Stawiała na przykład przecinek w zdaniu typu "Obraziła się, i poszła". To nie jest cytat z opowiadania, pokazuję jedynie, o co chodzi.

      //Idariale

      Usuń
    2. Z Twojej oceny wynika, że autorka ma ogromne braki, czyli podejrzewam, że ona nie wie nic ani o większości zasad, ani o niuansach, więc po prostu dziwię się, że podajesz jej tak nieprzydatne uwagi, które w przyszłości mogą jej po prostu zaszkodzić i zacznie walić babole. Tłumaczenie (albo wciśnięcie do oceny paru słów więcej) autorowi jakiegoś problemu to robienie z niego debila O.o? Dziwne masz podejście.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Autorka zrozumiała, co mam na myśli. To się liczy.
      Poza tym, skąd macie pewność, że komunikowałyśmy się tylko poprzez ocenę?

      Usuń
  11. *wpieprza budyń, obserwując rozwój rozmowy*
    kontynuujcie, fajnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  12. Beatrycze: Wciskaj się, masz moje błogosławieństwo. ;)

    "Uwieszacie na mnie psy" <= Psy można wieszać na kimś. Uwieszać/uwiesić się (na kimś/czymś).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że teraz będziecie czepiać się słów. Wciąż Wam mało.

      Usuń
    2. Fair Gaolu, a może by tak ten, no, uznać swój ewidentny błąd i np. powkuwać słownik związków frazeologicznych, skoro tak lubisz ich używać? Głupota oceniających naprawdę boli.

      Kreatur, która czeka na "nie płaczę nad wylaną kawą", bo wie, że "porywamy się z motyką na rzepę".

      Usuń
  13. Ej, laski, bo mi kisielu... kiślu? Cholera no, zaraz mnie zamordują, zawsze się mylę :<
    Eeee, to błota!, zabraknie, żebyście się wszystkie mogły pomieścić.
    W ogóle, nie zgadzam się, a pod moją oceną nie było takiej komcio-burzy. Też kcem :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz używać więcej metafor, jak widać, bo niczego innego nie są w stanie się przyczepić xD i mieć ambitniejsze od wszystkich życie prywatne, żeby chamsko się wypowiadały na twój temat ;P

      Usuń
  14. ale nagle się wszyscy mondrzy znaleźli... kto by pomyślał -_-
    proponuję zająć się swoim życiem prywatnym, odnoszę wrażenie, że Idi zaczyna schlebiać to, iż poświęcacie jej tak dużo uwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli komuś schlebia to, że popełnia błędy, to podziwiam za dystans do siebie. Ja też proponuję się oceniającej zająć własnym życiem prywatnym, skoro pisanie ocen najwyraźniej jest ponad jej siły. Nie odmawiam jej prawa do popełniania błędów, broń Borze, ale, jeśli jej się to zdarzy, to zamiast doszukiwać się "hejterstwa" w komentarzach, pokornie je poprawi.

      Usuń
    2. Poprawiłam, dla wiadomości wszystkich. Już jakiś czas temu, więc zastanawiam się, o co cała ta afera.

      Usuń
  15. Ja przeczytałam i ocenę (luvaśnią, że tak powiem <3), i komentarze, i nie mam pojęcia, o co wam wszystkim chodzi. ja bym wyszła z założenia, że w przypadku teksów określanych powieścią czy opowiadaniem można się czepiać słówek i interpunkcji, bo to ma być coś wielkiego, poważnego. Jeśli chodzi o oceny, komentarze czy wpisy prywatne (tj. na blogach pamiętnikach), nie ma to większego sensu moim zdaniem. (Poza tym do głosu dochodzą jeszcze kolokwializmy, gwara charakterystyczna dla danego regionu, ale niepoprawna w innym, jak np. centrum Polski - "według mnie", a w Małopolsce można spotkać się z "wedle mnie", co nie jest błędem, choć osobliwie brzmi).
    Tak samo z rozmową na żywo. Słyszę, że ludzie popełniają błędy, ale nie poprawiam ich, ponieważ to zbyteczne i niegrzeczne. W mowie nie zwraca się aż tak wielką uwagę na poprawność. A ocenę można przyrównać do przemowy, prelekcji...
    O co tu się kłócić?
    Pokojowo pozdrawiam wszystkich zainteresowanych.
    ~destrakszyn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze gada, polać jej!

      Usuń
    2. Naprawdę porównujesz tekst mówiony, który ze swojej natury jest spontaniczny, z tekstem pisanym, który ma się możliwość sprawdzić wiele razy? Na jakiej płaszczyźnie można porównać? Tej, że mają taką samą możliwość popełnienia błędów? Fascynujące.
      Oceny są czymś, co ma pomagać autorom powieści i opowiadań, na litość. Ktoś wypowiada się z pozycji, która zakłada kompetencje do poprawiania cudzego tekstu, i sam sadzi byki (abstrahując już od tej sytuacji). Może wpoić komuś zupełnie niewłaściwe zasady. Ale nie ma co się czepiać, że komuś zaszkodził, prawda, bo to wina autorów opowiadań, polonistów, etc. Wybacz, ale w przypadku osoby, która rości sobie prawo do poprawiania innych, to tłumaczenie jest co najmniej żenujące.
      Czy widzisz tu kogoś, która poprawia gwarę, a nie ewidentne błędy językowe?
      "Słyszę, że ludzie popełniają błędy, ale nie poprawiam ich, ponieważ to zbyteczne" Gratuluję podejścia.
      "gwara [...] niepoprawna [...]co nie jest błędem" Aha.
      Jak się poprawia i ocenia tekst literacki (o dziwo jakoś zwykle nie są przeznaczone dla jednego regionu), to się używa języka literackiego i ogólnopolskiego, nie gwary.

      Usuń
    3. Naprawdę kurwa nie moglibyście już sobie wszyscy podarować? To jest już żałosne, coraz bardziej się wszyscy zaczynacie kompromitować.

      Usuń
    4. Owszem, tak uważam, napisałam przecież.
      Oceny są PRZEDE WSZYSTKIM czymś nieprofesjonalnym i dobrowolnym, więc trzeba się liczyć z faktem, że oceniający nie jest panem Bralczykiem i nie ma języka polskiego w jednym palcu, więc jest spore prawdopodobieństwo, że się myli. Jeśli oceniający mówi błędnie, trzeba go poprawić. W kulturalny, uprzejmy sposób, z zachowaniem wszelkiego szacunku należnego każdemu człowiekowi.
      Gwara była tylko przykładem, że coś, co jest dla jednej osoby błędne, dla innej niekoniecznie. Co śmieszniejsze, obie strony mogą się mylić.
      A co do poprawiania - moje podejście jest dobre i zdrowe, zatem dziękuję. Najbliższe mi osoby poprawiam i odnosi to skutek, ale po co psuć obcej osobie humor? Zwłaszcza, że istnieje coś takiego jak hiperpoprawność, która też jest błędem.
      Ponawiam pytanie: o co tu się kłócić? Afera o nic.
      Pokojowo raz jeszcze,
      ~destrakszyn

      Usuń
    5. Zacytuję, bo mądre słowa przyszły mi do głowy: "Człowieku, nie bądź takim materialistą, trzeba się wyluzować". Słowo "materialista" zastąp takim, jakie uważasz za stosowne - może "hiperpoprawiacz"? :)
      Trzeba się wyluzować. I tyle.
      ~destrakszyn

      Usuń
    6. Czekam więc z zapartym tchem na odpowiedz, co takiego chamskiego było w moim komentarzu.
      Tak, mogą się mylić. Dlatego ja sprawdzam w pwnie i innych źródłach, zamiast prezentować podejście "nie znam się, to się wypowiem".
      Jeśli jakiejś osobie psuje się humor, bo ktoś ją poprawił, to mam wrażenie, że to z nią jest coś nie tak.
      I jakkolwiek lubię "Chłopaki nie płaczą", to nie uważam tego filmu za swój moralny drogowskaz.
      I nie wiedziałam, że "dobrowolnie" może oznaczać "byle jak".
      A kompromitować to się może co najwyżej ktoś, kto nie potrafi przekazać swoich myśli w niewulgarny sposób.

      Usuń
    7. Nie miałam na myśli konkretnego komentarza, a dyskusję jako całość. Zrobiło się nieprzyjemnie.
      Owszem, ja także, ale niektórzy mogą nie mieć po prostu świadomości, że robią/mówią coś źle, ba, nigdy nic takiego nawet nie podejrzewali. I to nie jest ich wina.
      Cóż, z większością społeczeństwa wobec tego jest coś nie tak.
      To nie moralny drogowskaz - raczej porada, by nie spinać się za bardzo. Użyłam tych słów, by podkreślić, że nie ma co robić z takich pierdół wielkich afer.
      Wciąż pokojowo,
      ~destrakszyn

      Usuń
    8. Ach, i dla jasności, owa porada dotyczyła wszystkich zgromadzonych.

      Usuń
    9. "A kompromitować to się może co najwyżej ktoś, kto nie potrafi przekazać swoich myśli w niewulgarny sposób."
      O jeeeeeeejciu, ale się przejęłam

      Usuń
    10. "Ja przeczytałam i ocenę (luvaśnią, że tak powiem <3), i komentarze, i nie mam pojęcia, o co wam wszystkim chodzi" to mnie też to wora wrzucono? Za co ; p? Zostałam zUym czepiaczem, czy mnie oszczędzono?

      Pozdrawiam!

      Usuń
    11. Wybacz, nie powinnam była generalizować. :)
      ~des

      Usuń
  16. Paczę i nie wierzę.
    Z całym szacunkiem, ta rozmowa zaczyna przypominać przysłowiowe gówno w przerębli(nie, nie wiem, czy to regionalizm, zasztyletujcie mnie, jeśli tak) - strasznie się kręci i nie może odpłynąć.
    Jedna strona powtarza w kółko to samo, druga oburza się o to samo, o sednie wszyscy już zapomnieli, ale burza trwa, bo... bo nie wiem?
    Rany boskie, jestem pełna podziwu dla międlenia jednego i tego samego.

    Z drugiej strony zawsze rozczula mnie podejście "chce oceniać, musi być perfekcyjna we wszystkim, o czym mówi". Jasne, własnych potknięć można uniknąć, ale nie zawsze się udaje. To nie powód, by wprowadzać taką niemiłą atmosferę, generalnie.

    W tych Internetach zaraz wszyscy się pozabijają, bez kitu. A kiedyś było to jakby przyjemniejsze miejsce, ze dwa lata wstecz... Przynajmniej nie widywałam takiego wściekłego ujadania po dwóch stronach płotu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami.
      ~des, des, des, des

      Usuń
    2. ... dlatego w przypadku wytknięcia błędu lepiej stwierdzić "rzeczywiście" oraz poprawić, zamiast ciągnąć dyskusję? Wolałbym, by fachu uczył mnie ktoś, kto zna się na rzeczy. Bo za potrawę z nieświeżych produktów cęgi dostanę ja, nie mistrz, który mnie uczył, że zielone mięso też jest jadalne.

      Usuń
    3. Cóż, ja swoje błędy w ocenie poprawiłam już dawno, więc tym bardziej się dziwię, że "ujadanie" wciąż trwa. //Idariale z telefonu

      Usuń
    4. "Dlaczego? Bo tak mi się podobało. Gdybym dwie różne kwestie zamieściła obok siebie, to zrobiłby się mętlik, nie uważasz?
      Wiem, że to zdanie jest złe i widziałam to już wcześniej, kiedy przeglądałam ocenę po opublikowaniu, ale nie chciało mi się tego poprawiać. To samo tyczy się drugiego wytkniętego przez Ciebie błędu."

      A potem zarzucasz hejting, Masz rację, błędy poprawiłaś natychmiast i wcale nie nakręcałaś dyskusji.

      Usuń
    5. Szit Storm, nie przeczę, że tak najlepiej sprawę rozegrać. Jednak, z całym szacunkiem, zauważyłam, że ilekroć gdzieś na przykład Leleth błędy w tej swojej kulturze wytyka, nigdy nie kończy się polubownie. Nie rozumiem fenomenu, jak ja kogoś koryguję, nigdy nie ma komciowej burzy. Jestem rozczarowana.

      Odkładając złośliwości na bok, coś na rzeczy z pewnością jest. Po obu stronach - Idariale trochę znam i niestety to takie dziewczę, co poprawi, jak się jej powie, ale musi popsioczyć. Trudno, człowiek jaki jest, nie każdy widzi, ale czasami trzeba być bardziej cierpliwym lub mądrym. Jak kto na sprawę woli spojrzeć.

      I jasne, lepiej się uczyć od geniuszy, którzy wszystko wiedzą. Tylko to nie w Internetach. I, podejrzewam, nawet nie do końca od poczytnych pisarzy.

      Wszyscy robimy błędy, ale niektórzy pragną jakoś pomóc w miarę możliwości. Czemu musimy się mordować za dobrą wolę? Jasne, dobrymi chęciami piekło wybrukowane, ale kurczę. Zwyczajnie nie rozumiem.

      Usuń

Zgłoszenia należy umieszczać w przeznaczonej do tego zakładce, nie pod postami!

Statystyka