- Gdzie jest
Tumnus? – mruknęła Nersi, opierając się plecami o narnijską latarnię. Słońce
grzało dzisiaj wyjątkowo mocno i każda kolejna minuta spędzana na dworze
sprawiała, że jej skóra robiła się czerwonawa. Musiała schować się w zimnych
murach więzienia, ale faun nie pojawiał się od ponad pół godziny. Nienawidziła,
jak ktoś spóźniał się na spotkania.
Wiewiórka
przysiadła na jej kolanie. Dziewczyna pogłaskała ją po główce.
- Przekażesz
mu, że ma przyjść do mojego gabinetu? – wymruczała Nersi, podnosząc się powoli
z ziemi. Zwierzątko przytaknęło.
Konsultantka
ruszyła w stronę swojego magicznego zakątka, podkradając po drodze dużą miskę
truskawkowych lodów z więziennej kuchni. Miała tylko nadzieję, że Idi nic jej
za to nie zrobi…
Oskarżająca: Nersi
Oskarżona: Acoustic_Version (leaving--scars)
świstakowa kraina, czyli technikalia pod
lupą
Adres po
angielsku, ale jest dość prosty, więc nie ma jako tako problemów z
zapamiętaniem go. Jedyną zmyłką mogą być dwa myślniki pomiędzy słowami, przez
co pomyłka z wejściem na innego bloga wcale nie jest taka trudna (trzy razy mi
się zdarzyło). Polskie znaczenie mnie nie powaliło, trochę odrzuciło właściwie,
aczkolwiek nie będę się rozwodzić nad swoimi przekonaniami. Mam nadzieję tylko,
że to nie jest opowiadanie o zagubionej dziewczynce, która rozwiązuje problemy
za pomocą żyletki.
Belka ładnie
dopasowana językowo do adresu. Cytat pochodzi z piosenki Jar of Hearts (Christina Perri), więc przydałoby się zaznaczyć
cudzysłowem fakt, że nie Ty jesteś autorką tej sentencji. Poszanuj prawa
autorskie. Dodatkowo, tak naprawdę przecinek jest zbędny, a from możesz spokojnie zapisać małą
literą. Przynajmniej ten element bloga będzie jakoś wyglądać.
Widzę stronę
internetową, o której nie wiem, co mam napisać… Pierwszy raz mi się chyba tak
zdarzyło.
Kolorystyka
jest beznadziejna. Może nie chodzi o sam wybór kolorów, bo czerń, szarość oraz
biel to bardzo klasyczne połączenie i teoretycznie wszędzie pasuje, ale ich
ułożenie, przenikanie się nawzajem to katastrofa. Tekst jest dobrze widoczny,
ponieważ ustawiłaś białe literki na szarym tle (chociaż mam wrażenie, że oczy
będą boleć jak cholera po dłuższym czytaniu).
Nagłówek jest
dziwny. Napchany milionem zdjęć, większość do siebie kompletnie nie pasuje. Tu
Joe, tam Demi, pośrodku słoneczko, jakieś dwie postacie, które chyba
symbolizują żywioły: Ogień i Wodę. Tak mi się przynajmniej wydaje. Wygląda to
chaotycznie. Szablon jest dość prowizoryczny, proponowałabym znalezienie
jakiegoś na jednej z szabloniarni albo zamówienie. Taki, który będzie miał swój
urok, zaintryguje potencjalnego czytelnika. Tego mi właśnie tutaj brakuje.
Archiwum,
statystyka, obserwatorzy i menu. Strasznie dużo masz tam linków. Strona główna jest niepotrzebna,
ponieważ nagłówek jest zarazem odnośnikiem do punktu wyjścia. Bohaterowie to jakieś nieporozumienie.
Większość z nich nie pojawiła się do tej pory w opowiadaniu (dodatki ogarniam
po treści), więc po co ich tam umieściłaś? Zresztą, taka zakładka jest
niepotrzebna. Zwiastuny – jak sama
nazwa wskazuje. Acoustic_Version to
całkowicie inny blog, więc nie zabieram się za jego czytanie. SPAM - wiadomo. Podstrona Blog dzieli się na trzy inne: Prawa autorskie (kompletnie
niepotrzebna), Regulamin (what the
fuck? Po co na blogu z opowiadaniem regulamin?) oraz O Blogu (III translate.google
(czyli google tłumacz) z którego większość jak mniemam korzysta, i
skorzystałaby do przetłumaczenia tego linku, po prostu źle go tłumaczyło,
mianowicie tłumaczeniem według google było "środowisko-miłość-ogień-woda"
a prawidłowym tłumaczeniem powinno być "żywioły-miłości-ogień-woda" Wiesz,
prawidłowe tłumaczenie jest w takim razie błędne, ponieważ environment to środowisko, a nie żywioły). Obserwują zadanie – tutaj są linki do ocenialni i Nominacje. Wyjście to jakaś farsa. Czy
chcesz opuścić bloga? Really?
Spójrz, jak
wiele tego jest. Większość to niepotrzebne śmieci. Stronę Główną i Bohaterowie
bym usunęła. Osobny blog na jakieś bzdety dotyczące Ciebie to przesada.
Wystarczyłaby jedna dłuższa zakładka. Rozdzielenie informacji o blogu też
niepotrzebne. Krótkie info o prawach autorskich i dane techniczne można zawrzeć
w jednej podstronie. Regulamin wywal, to paranoja jest przecież. I to Wyjście… Błagam, usuń to. Reszta powinna
zostać.
Brakuje mi estetyki.
Blog jest chaotyczny, niepoukładany. Nie poświęciłaś wystarczającej ilości
czasu, aby go dopracować. Usuń te kilka zakładek, pozmieniaj resztę. Ułóż to
wszystko jakoś tak ładniej. Zmień szablon, ponieważ ten naprawdę nie zachęca do
dalszego pobytu na blogu. Trochę czasu i będzie wyglądać to wszystko o niebo
lepiej.
świstak bawi się w krytyka, czyli analiza
opowiadanka
Proponowałabym
Ci zamianę archiwum na szeroką listę albo osobną zakładkę w menu, ponieważ to
jest element dość niepraktyczny przy potrzebie chronologicznego czytania
tekstu. Za dużo klikania w kolejne kategorie. Ładnie, po kolei ułożone
wszystkie części będą lepiej wyglądać.
Dwa prologi i
siedem rozdziałów to dość mało. Dodatkowo, wpisy nie powalają swoją długością,
ale mam nadzieję, że nie będę musiała za bardzo narzekać. Nie justujesz jednak
tekstu, nie stosujesz akapitów, co sprawia, iż wszystko wygląda beznadziejnie.
Nie ma zachowanej żadnej estetyki, to już wspominałam wcześniej.
Zaczynam od
pierwszego z dwóch prologów, przy czym jestem ciekawa, dlaczego nie ma jednego.
Dość niestandardowe rozwiązanie, chyba nie spotkałam się z czymś takim nigdy
wcześniej. Prolog WODA –
niepotrzebnie zapisane wielkimi literami, Woda
w zupełności wystarcza (no chyba, że chodzi o jakąś wieeeeeeelką wodę i
chciałaś to podkreślić, ale wątpię, więc proponuję to zmienić) – ma długość
jednej strony w Wordzie, czyli nie jest źle. Zaczyna się od długiej formułki,
którą wypowiada Juliette de'la Peazer, przysięgając wypełnienie zleconej misji.
Mówi coś o nienawiści do żywiołu Ognia i, z tego co zdążyłam zauważyć,
przecinków, ponieważ prawie w ogóle ich tutaj nie użyłaś. To całe przyrzeczenie
wyszło troszeczkę chaotycznie. Jedno zdanie jest o relacjach Woda-Ogień, drugie
o wypełnieniu misji, następne jeszcze o wrogach, jakby nie można było napisać
tego chwilę wcześniej. Nic do siebie nie pasuje, a to dopiero początek.
Podobno dawniej było to jeszcze bardziej
dokładniejsze, lecz teraz to skrócili ale i tak jest dokładne. – Skoro
teraz ta przysięga jest dokładna, to jak wcześniej mogła być jeszcze bardziej dokładniejsza? Co w takim razie musiało
być zawarte w tej super ekstra dokładnej
wersji przysięgi, czego nie ma teraz?
Gdzie w ogóle
rozgrywa się prolog pierwszy? Mistrz pokazuje jej mapę Ziemi i Nowy Jork. Domyślam
się, że bohaterka pochodzi z innej planety, wymiaru, ale skąd?
Mężczyzna
klepie o misji, jest przejęty tak jak polski rolnik tym, że wybudowano nowy
blok mieszkalny w Tokio, więcej mówi o samej karze i zachowuje się, jakby od
razu zakładał niepowodzenie zadania. Takie czytelnik odnosi wrażenie. Prolog
wymyśliłaś sobie tak, żeby odbiorca dowiedział się o tej misji wszystko. Mistrz
pierwszy raz zdradza szczegóły dziewczynie, wcześniej o niczym nie wiedziała.
Powinien w takim razie powoli i dokładnie wytłumaczyć każdy najmniejszy detal.
Tutaj natomiast wyklepał sobie, że ma zdobyć pięćdziesiąt kropli cierpienia
Ognia i tyle – bum, leć do Nowego Jorku, wyciśnij sobie litr łez swojego wroga
i wtedy nie zostaniesz zabita. Miłej podróży.
Prolog OGIEŃ (znowu z dużych liter, aj
dont noł łaj) zaczyna się teoretycznie tak samo jak poprzedni. Różnica jest
właściwie tylko taka, że zamiast dziewczyny jest chłopak – Adam Jonson – i
oczywiście należy do obozu wrogów.
prawdziwe- czyli nikt ani nic nie może im
zaprzeczyć, jedyne, wieczne - czyli były są i będą czały czas, niezmienne-czyli
nikt ani nic nie może ich zmienić – O, jak ambitnie. Do bierzmowania się
czegoś podobnego uczyłam, jakieś takie formułki były chyba o kościele albo coś
w ten deseń.
Przysięgam iż będę godnie reprezentował
żywioł, będę dumny i nie ukryję żywiołu. – Okej, więc będę szedł sobie
środkiem ulicy w Nowym Jorku, włosy będą mi się palić na oczach tysięcy
niezwiązanych z magią człowieków (bo człowieki to w końcu durne istotki), ale nie
ukryję żywiołu, skąd. Głupio ta część przysięgi wyszła, naprawdę głupio.
Okazuje się,
że zadaniem Adama jest zniszczenie Juliette. Można się było tego domyślić. Będą
musieli się nawzajem zabić, ale połączy ich silniejsze od żądzy krwi uczucie
miłości, sprzeciwią się mistrzom swoich żywiołów; wszyscy będą żyli długo i
szczęśliwie. To takie przewidywalne. Pewnie nie musiałabym dalej czytać.
Nie jestem w
żaden sposób zainteresowana dalszą częścią opowiadania. Prologi kompletnie mnie
nie zaciekawiły, nie chcę wiedzieć, czy im się misje powiodą, czy też nie.
Wstępy nie wykonały swojego zadania – nie zaintrygowały niczym, nie zachęciły
do przejścia dalej. Są napisane trochę na odczep. Gdybyś skonstruowała
przysięgi mniej chaotycznie, a mistrzowie poinformowaliby Adama i Juliette o wszystkim (tak dokładnie, powoli), to
możliwe, iż wyglądałyby prologi o wiele lepiej. Zobaczymy, co będzie dalej.
Rozdział 1. Adam ma pokój nr 260 rozpoczynasz od
sytuacji, w której Juliette opuszcza swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania
(nadal nie wiem, gdzie to jest) i wyrusza na Ziemię. Pożegnanie z ojcem wyszło
nienaturalnie.
-Julietto, musimy iść, kończysz 17 lat o 10:30, została tylko minuta.
-usłyszałam głos naszego służącego.
-Już idę Navidzie.
-Pa tato. -powiedziałam i przytuliłam się, do niego.
-Pa.
-Już idę Navidzie.
-Pa tato. -powiedziałam i przytuliłam się, do niego.
-Pa.
Dziewczyna
dostała misję. Jeśli jej nie wykona – zapłaci za to bardzo wysoką cenę.
Mężczyzna sam powiedział, że zadanie jest trudne, nie wiadomo, kiedy zobaczy
swoją córkę, a jedynym słowem na pożegnanie jest Pa? Proszę Cię, więcej realizmu. Gdzie mam opisane jakiekolwiek
uczucie towarzyszące Juliette przy opuszczaniu swojego domu? Gdzie mam opisane
jakąkolwiek rodzicielską reakcję na długi wyjazd własnego dziecka? Moja mama
zachowuje się, jakby nigdy więcej nie miała mnie zobaczyć, kiedy wyjeżdżam na
szkolną wycieczkę, a tu lasce ojciec nawet nie powie kocham cię. Tacy bezuczuciowi Ci bohaterowie.
Pomachałam tacie i wskoczyłam do wielkiej
bańki z powietrzem która z podmuchem wiatru wywiozła mnie w górę. Po chwili
znalazłam się na Ziemii, bańka nie pękła lecz niosła mnie dalej, obok
mnie było dżo ludzi, lecz w bańce byłam niewidzialna równo z chmurami bańka
pękła, szybko rozłożyłam moje skrzydła (tak, jestem w żywiole wody, ale jestem
także wróżką, mogę latać oraz pływać) – Wiesz, jak fajnie byłoby, gdybyś
dokładnie to rozpisała? Jakbyś poświęciła tej podróży na Ziemię więcej niż dwa
zdania? Bańka wywiozła ją na górę, czyli gdzie jest ojczyzna bohaterki? Pod
powierzchnią czegoś? Skoro bańka
pędziła równo z chmurami i Juliette mogła rozwinąć skrzydła, to raczej leciała
w przestworzach, więc dookoła niej nie mogło być dżo ludzi. Zresztą, skrzydła, poważnie? We wszystkich bajkach jest
zawsze, że woda to raczej wróg skrzydeł, no bo jak zamokną to dalej wróżka nie
poleci. Takie coś bardziej by mi pasowało do żywiołu Powietrza, a Ty na siłę
próbujesz wcisnąć jej każdą magiczną moc. Dlaczego tak myślę? Bo kilka zdań
później okazuje się, iż kolejną jest niewidzialność. No i… spojży. Tak, spojżyj koleżanko na tragiczne błędy, jakie
popełniasz.
Do północy musiała
pozostać niewidoczna. Dlaczego to zawsze musi być północ? Oryginalniej byłoby,
gdyby wszystko mijało na przykład o 22:22, ale wszyscy zawsze stawiają na
00:00.
Ohohoho,
zalinkowane zdjęcia w tekście! A wiesz, że tylko na to czekałam? Minus, wielki minus.
Wstawianie gotowych obrazów pomieszczeń nie jest oryginalne. Lepsze są kulawe
opisy niż najlepszej jakości zdjęcia.
Nie mając już na nic siły położyłam się do łózka. [...] – A co to ten nawias? Żart? To jest cytowanie jakiegoś innego opowiadania czy Twój twór? Jak potrzebowałaś coś jeszcze mieć w tekście, to trzeba było to napisać, a nie dawać sobie nawiasik i kazać czytelnikom domyślać się, co mogłoby być tam dalej.
Nie mając już na nic siły położyłam się do łózka. [...] – A co to ten nawias? Żart? To jest cytowanie jakiegoś innego opowiadania czy Twój twór? Jak potrzebowałaś coś jeszcze mieć w tekście, to trzeba było to napisać, a nie dawać sobie nawiasik i kazać czytelnikom domyślać się, co mogłoby być tam dalej.
Tatuś
załatwił jej wszystko: luksusowy apartament, fajny samochód, brak konieczności
chodzenia do szkoły, pracę, mnóstwo pieniędzy. Zastanawiam się tylko, czy w
takim razie w jej krainie jest dokładnie to samo co w Nowym Jorku? Wychodzi na
to, że na Nieznanej I Bliżej Nieokreślonej Planecie, Z Której Pochodzi Juliette
są samochody, wiedzą, czym jest praca sekretarki u adwokata, dolary… Miała to
kiedykolwiek wytłumaczone? Jak tak to kiedy? Dlaczego nic kuźwa dokładniej o
tym nie ma?
Dziewiętnastolatka
pracująca u najlepszego adwokata w mieście (nie, nie jako sprzątaczka)? Śmiechu
warte.
Już koniec
rozdziału. Zacznijmy od tego, że kompletnie nic się w nim nie działo. Juliette
przyleciała sobie na Ziemię, wypiła wino i położyła się spać. Tyle. Nie
zapamiętam z niego nic. Ja nadal nie mam bladego pojęcia, dlaczego Nowy Jork,
skąd jest bohaterka, kiedy to w ogóle się dzieje, kto i kiedy nauczył ją tych
wszystkich ziemskich zwyczajów… Mam same pytania, nadal nic kompletnie nie
wiem, jest nudno i zbyt idealnie się wszystko układa.
Kolejno mam 2.Będziesz jeszcze cierpieć. (ja będę,
jak nie zobaczę postępów). Nie ma spacji pomiędzy 2. i Będziesz, a
dodatkowo stawianie kropki w tytule to błąd. 2. Będziesz jeszcze cierpieć – tak to ma wyglądać.
Masz
tendencję do używania ehhh, ugh, pf, ał i innych tego typu słóweczek. Ogranicz to. Zamiast ehhh mogłabyś równie dobrze ładnie
rozwinąć fragment o jej zrezygnowaniu, użyć westchnęła.
-Powiedziałaś to!
-Co?! Nie!
-Tak! Powiedziałaś poddaję się!
-Ty też to powiedziałeś!
-Ale ty pierwsza,
-Ale ja się nie poddaję!
-Ale tak powiedziałaś! Wygrałem! -mówił z tonem małego dziecka, to jest typowy dzieciak w ciele osiemnastolatka który myśli że jest BadBoyem,
Zaraz zacznę uderzać głową w biurko. Może wtedy okaże się, że to jedynie jakieś halucynacje, a tekst wcale nie jest naszpikowany samymi bzdetami. To nie są dzieci. Zachowują się jak skończeni idioci.
-Co?! Nie!
-Tak! Powiedziałaś poddaję się!
-Ty też to powiedziałeś!
-Ale ty pierwsza,
-Ale ja się nie poddaję!
-Ale tak powiedziałaś! Wygrałem! -mówił z tonem małego dziecka, to jest typowy dzieciak w ciele osiemnastolatka który myśli że jest BadBoyem,
Zaraz zacznę uderzać głową w biurko. Może wtedy okaże się, że to jedynie jakieś halucynacje, a tekst wcale nie jest naszpikowany samymi bzdetami. To nie są dzieci. Zachowują się jak skończeni idioci.
Spojżeniem – uratujcie biedną Nersi.
Jeśli nie będziecie komentować nie ma nn!
Bo po co?
komentarze=3 rozdział
Gdzie ja w
ogóle trafiłam? To jest jak żebranie o lajki na fejsgównie. Skoro piszesz
opowiadanie wyłącznie dla pustych komentarzy – po co piszesz? Albo
inaczej – po co zgłaszasz się do oceny, skoro i tak Ci nie zależy na tekście?
Cały rozdział
to zlepek niepasujących do siebie zdań, niepowiązanych ze sobą czynności, źle
używanych słow. Nie wiem, jak przebiegał ten pojedynek, ponieważ jest to tak
beznadziejnie opisane, że czytelnik nie jest w stanie nic zrozumieć.
Przeleciałam przez ten tekst, widziałam tylko mnóstwo czerwonych linii pod
czarnymi literkami w Wordzie i nic kompletnie do mnie nie docierało. Pomysł
może i był fajny, ale wykonanie do kitu.
03.You are alone – nagle się zero
pojawiło. Weź tytułuj rozdziały w jeden sposób, a nie każdy wygląda inaczej.
Znowu nie ma spacji.
Nie mam pojęcia co mi się dokładnie śniło,
a następne pół rozdziału opisuje ten sen. Zdecyduj się w końcu. Skoro go nie
pamiętała, to dlaczego go opisujesz? Zaznaczyłaś jeszcze, że pamięta tylko sytuacje na prawie jedną
stronę w Wordzie.
Korytażu – trzymajcie mnie.
Adaś ratuje
jej życie, kiedy trupy i widma atakują miasto – tak bym streściła drugą część
tego rozdziału. Tu jakaś wiedźma w recepcji, tam facecik próbujący ją udusić.
Wróg napełnia sobie medalion jej krwią (nie wiem, jak, krzyknęła tylko, kiedy
ją brał, a potem nie miała już żadnej rany) i leci nad Nowym Jorkiem. Po
przebiegnięciu czterech pięter w dół są zmęczeni (że co? Czy Ty kiedykolwiek
zbiegałaś cztery piętra w dół? Ja codziennie rano w ciągu roku szkolnego, kiedy
jak zwykle spóźniam się na autobus, więc uwierz mi, że człowiek wcale nie jest
wtedy zmęczony)… Gubię się, po prostu się gubię. Tak cholernie staram się
znaleźć cokolwiek, co mi się podoba, co zasługuje na jakiekolwiek słowa
pochwały, ale jest ciężej niż się wydaje. Masz czasami jakiś przebłysk pomysłu,
aczkolwiek nie potrafisz tego napisać. Skupiam się na tekście i nadal nic nie
rozumiem.
04.Płonąca księga. to kolejny tytuł z
błędami.
Pierwsza
rozmowa w tym rozdziale to wymiana zdań pomiędzy Adamem i Juliette. Dziewczyna
chce się dowiedzieć, czym były te stworzenia, które ją zaatakowały. Trochę dziwne,
że Adaś miałby to wiedzieć, bo w końcu sam przed nimi uciekał. Była przez rok
przygotowywana do misji. Nikt jej nie poinformował, jakie niebezpieczeństwa
mogą na nią czyhać? Niedokładne to szkolenie było (albo ona jest taka tępa).
Rozwaliła
mnie informacja o pracy chłopaka. Ile on ma lat? Osiemnaście? I wykłada na
uniwerku? Coś tutaj się nie zgadza. Mam wrażenie, że chciałaś na siłę zrobić z
nich dorosłe osoby, chociaż mają po siedemnaście, osiemnaście lat. Jeżeli pragnęłaś,
aby byli dojrzalsi, bardziej odpowiedzialni, pracowali w takich profesjonalnych
zawodach – trzeba było dać im po dwadzieścia pięć, trzydzieści lat. Wtedy
wyglądałoby to wiarygodnie.
Kim jest
Eleanor? Pojawiła się tak nagle, nie napisałaś o niej kompletnie nic, a zrobiła
się taka ważna. Dalej: skąd Juliette wiedziała o jakiejś księdze w pokoju
Adama? I co za idioci pracują w recepcji, że pozwolili na wejście od obcego
pokoju i dali się nabrać na historyjkę o zostawionej torebce? Ja bym taką osobę
wywaliła na zbity pysk z roboty.
Jej myśli są
zabawne. Wszyscy podobno uważają, że uprawiała seks z Adamem, jest jakąś tam
dziwką i dlatego zostawiła torbę. Aha, dziwne. (W ogóle – zostawiła tam torebkę i od tego zależy jej życie? I baba się na to
nabrała?)
Piszesz, że
zostałaś zmuszona do opublikowania tego rozdziału. Takich rzeczy jeszcze nie słyszałam.
Ktoś Ci groził śmiercią?
Lecz niestety występuje coś takiego jak
szantaż.
Mam nadzieję że nie spadniecie z
komentarzami, bo tylko wtedy dodam
nn, a mam nadzieję że jesteści optymistkami i
liczyci na to że w końcu napisze cos lepszego!
Może jakbyś
nie robiła tylu błędów to ludzie braliby Cię na poważnie? Chociaż nie, nadal
miałabyś z tym problem. Dlaczego trafiają mi się blogi z opowiadaniami, które
są pisane tylko dla komentarzy?
05.Melanie – przynajmniej oszczędziłaś
mi wywodów na temat kropki na końcu tytułu.
A ten ***** musiał je spalić. Ooooo,
groźnie. Tylko jakie wulgarne określenie pasuje na pięć liter? *myśli* Dałabyś
przynajmniej pierwszą, żeby przestało mnie to tak nurtować.
One mają po
siedemnaście lat albo coś koło tego (nie dziw się, że nie wiem, skoro nie było
o tym tak naprawdę nigdy powiedziane wprost) i chleją to wino jak alkoholiczki.
Przystopuj z tym, skarbie, punkty za realizm Ci lecą.
Nie wiem, co
mogłabym jeszcze napisać, ponieważ nic więcej się nie dzieje. Gadają potem
tylko o ciuchach, uwodzeniu nauczycieli od wf i jakichś tam bzdetach.
06. Dziewczynka z zapałkami. – Czy
jakikolwiek tytuł będzie zapisany poprawnie?
Andersen, Ardensena, Anersen, zdecyduj
się wreszcie.
Ten wykład o
dziewczynce z zapałkami i Obamą był najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek
przeczytałam. Połowy z tego nie zrozumiałam, ponieważ napisane jest tak
nieprawdopodobnie chaotycznie, że się nie da, ale ta ogarnięta część wyszła
żałośnie. Może nie porywaj się na filozoficzne wykłady, skoro nie wiesz, jak
masz takie skonstruować. A zachowanie Juliette/Melanie było beznadziejne. To
miało być zabawne, żenujące czy jaka cholera?
07. Wizja przyszłości? Brawo, brawo,
gdyby nie to zero przy części tytułów, a przy innych jego brak, uznałabym ten
tytuł za poprawny.
Znowu widzę
te beznadziejne nawiasy.
Ona ciągle ma
jakieś koszmary, ciągle słyszy w nich dziwne głosy. Czemu one mają w ogóle
służyć?
Skończyłam
czytać wszystkie rozdziały z takim uczuciem pustki. Po tej ilości notek
fabuła powinna być jakoś rozwinięta, czytelnik mógłby coś wiedzieć o
opowiadaniu, ale tak nie jest. W mojej głowie pojawiały się jedynie pytania –
pytania, na które nie udzielałaś odpowiedzi w tekście, a dotyczyły
najbanalniejszych spraw: gdzie dzieje się akcja, skąd jest bohaterka, jak
wyglądają postacie, po co ta cała misja, kiedy rozgrywa się fabuła? Był ciągły
niedosyt, chociaż po trzecim rozdziale i tak nie chciałam już poznawać
odpowiedzi. Znudziło mi się po prostu.
Widać, że wymyśliłaś
wszystko na odczep, nie miałaś pomysłu, ktoś rzucił coś o pisaniu opowiadań i
stwierdziłaś, iż skoro to takie modne to Ty też spróbujesz. Czytelnik potrafi
dostrzec sytuację, kiedy autor nie przykłada się do tekstu. Przykro mi, ale
Twoje opowiadanie jest najlepszym przykładem pisania dla komentarzy. Nie
rozumiem takiego podejścia. Pisz sobie – nikt Ci nie broni, aczkolwiek nie
zgłaszaj tego do oceny! Po co Ci ona?
Tutaj fabuła
teoretycznie nie istnieje. Całą historię tworzy zlepek niepasujących do siebie
sytuacji, pomysłów wyjętych nie wiadomo skąd. Jeden wielki chaos. Ja do tej
pory nie potrafię stuprocentowo
stwierdzić, o czym jest to opowiadanie, a przeczytałam dziewięć notek. Coś tam
powinno do czytelnika docierać. Były tylko te niewyjaśnione pytania. Może
miałaś jakiś tam pomysł, ale nie potrafisz go przedstawić. Część rzeczy w ogóle
nie tłumaczysz, jakbyś miała nadzieję, że odbiorca to wróżbita i domyśli się,
co chciałabyś napisać. Tak nie jest. Aby widz był zadowolony, musisz przedstawić mu
wszystko. Nikt nie karze robić tego od razu. Można stopniować dodawanie
informacji, opisów, jednak nie trzymać wszystkich do ostatniego rozdziału.
Zresztą, przydałoby się, żeby istniała w tworze jakaś akcja. Tutaj się jedynie
nudziłam, przez te części nie wydarzyło się kompletnie nic ciekawego. Ani
razu nie zostałam zaintrygowana sytuacją, ani razu nie miałam takiego uczucia
niedosytu, że chciałam więcej, ani razu nie chciało mi się iść dalej. Mi samej
robi się trochę przykro, iż piszę takie rzeczy, ale opinia ma być szczera, a
nie chwalić za nic, jak to robią zazwyczaj czytelnicy bloga.
Dialogi są
bardzo nienaturalne. Każda wypowiedź teoretycznie powiewa sztucznością,
wymuszeniem. Przez całe opowiadanie nie znalazłam choćby jednego, który
zabrzmiałby realistycznie w naszym świecie. Nie potrafisz tworzyć prawdziwych
rozmów bohaterów. Wyobraź sobie czasami, kiedy piszesz kolejny rozdział, że sytuacja rozgrywa się obok Ciebie. Zamknij oczy i niech ten obraz pojawi się w
Twojej głowie. Postacie będą wypowiadać swoje kwestie, a Ty oceniaj je, czy
wychodzą naturalnie, czy powiewa beznadziejnością. Zatrzymuj film w Twojej
głowie i nanoś poprawki do rozdziału. Rób tak do momentu osiągnięcia
perfekcyjnej sytuacji. Nie wiem, czy Ci zależy na pisaniu, ale jeśli tak –
poświęć kolejnej notce więcej niż godzinę. Odtwarzaj wydarzenia do bólu,
codziennie przez tydzień, aż w końcu stwierdzisz „Tak, to wydarzyłoby się naprawdę. Wyszło idealnie, nie mam żadnych
zastrzeżeń”. Wtedy opublikuj rozdział. Bądź pewna tego realizmu w
konwersacjach bohaterów. Sama wyczujesz, kiedy powinnaś dopisać coś po pauzie,
przedstawić mimikę twarzy postaci, jej odczucia, a kiedy może zostać sama
wypowiedź. Nad tym trzeba popracować, ale trening czyni mistrza.
Wyręczasz się
zdjęciami, czego ja osobiście nie trawię. Przeszkadza mi to, że autor nie
potrafi napisać tego, co widzi na obrazie. Przecież to jest najbanalniejsza
rzecz, jaką można zrobić: weź fotkę i ją opisz. Niech nie zawiera wszystkiego,
możesz pominąć wiele elementów, ale skończ z linkami w rozdziałach. Jak Ty po
polsku nie potrafisz tego zrobić, to wyobrażasz sobie swoją maturę z
angielskiego? Nie możesz wyręczać się wyobraźnią innych. Nikt nie będzie
traktował Cię poważnie, jeśli jedyną fajną rzeczą w opowiadaniu będą ładne
zdjęcia, a obawiam się, że większość osób wchodzących na Twojego bloga ma
właśnie takie wrażenie.
Nie opisujesz
praktycznie niczego. Jedynie na te sny poświęcasz więcej uwagi, ale nie
skupiasz się przy pisaniu. Wszędzie widać ten chaos. Nie potrafisz
sklecić dłuższej wypowiedzi pisemnej. Ja nie wiem, jak wyglądają bohaterowie, co
oni w ogóle odczuwają w poszczególnych sytuacjach, jacy są? Czytelnik nie
domyśli się sam. Jest możliwe poznanie charakteru postaci po dialogach, ale one
wychodzą Ci równie beznadziejnie, więc wszyscy są identyczni. Brak opisów
otoczenia, rzeczywistości. Olewasz całkowicie świat dookoła. Nie ma żadnego
aspektu opowiadania, które jakkolwiek by się wyróżniało – wszystko wychodzi
źle.
Bohaterowie
są płytcy, bezuczuciowi. Nie wiemy, jakie mają cechy charakteru, jak reagują na
przeróżne sytuacje, ponieważ pozbawiłaś nas przedstawienia ich. Nie obchodzi
mnie to, że Ty masz zakładkę z postaciami i ich zdjęcia tam wklejone – ja chcę
mieć to w tekście i nie ma żadnych wymówek. Jeśli nie wykreujesz odpowiednio
bohaterów, opowiadanie nadal będzie żałosne. Wypisz ich sobie. Do każdego
dopasuj trzy wady i trzy zalety, których nie będzie miał nikt inny. Spróbuj
podpasowywać dane wydarzenia właśnie do tych cech. Zastanów się, która dziewczyna
odpowiedziałaby grzecznie na zaczepkę chłopaka, a która odpyskowała. Oni
wszyscy wychodzą Ci identyczni – nawet Adam i Juliette. Powiedziałabym, że to
jest jedna postać w wersji męskiej i żeńskiej, niczym kompletnie się nie
różnią. Elka jest dokładnie taka sama jak Juliette, Melanie to w ogóle porażka,
beznadziejnie wychodzi. Musisz się określić. Oni nie mogą radzić sobie z każdą
sytuacją, a tak tutaj jest.
Teoretycznie
wszystko leży. Nic nie jest na tyle dopracowane, żeby mi się spodobało. Są
autorzy, którzy potrafią sknocić dialogi, ale poświęcają większość uwagi na
opisy i wtedy przynajmniej jest plus. U Ciebie tego nie ma. Dialogi są sztuczne, nienaturalne; opisów tak naprawdę nie ma, a jak się
zdarzy to wychodzi beznadziejny; świat
przedstawiony nie istnieje, nie potrafisz przedstawić z jego elementów
kompletnie nic; wszyscy bohaterowie
są tacy sami, nie mają żadnych wyróżniających cech, nawet nie wiemy, jak
wyglądają; nie ma akcji, mielisz
kolejne rozdziały, nic się nie dzieje, powiewa nudą i brakiem pomysłów, nie
jesteś przy tym opowiadaniu kreatywna, nie wysilasz się; fabuła przez Ciebie wymyślona jest mdła, nie potrafisz jej
przedstawić odbiorcy; realizmu
również brak. Widać, że robisz to na odczep, sama przyznajesz się do tego w
prawie każdym rozdziale, piszesz dla komentarzy, a nie dla samej pasji albo
chociażby chęci rozwijania się. Nie zgłaszaj w takim razie bloga do oceny, bo
marnujesz czas oceniających. I tak z tego nic nie masz, ponieważ Ci nie zależy.
Motywacja do pisania to nie ilość komentarzy. Wena nie przyjdzie po stu pustych
komciach od Anonimków, ale wtedy, kiedy będzie chciała.
Jeśli Ci
zależy i chcesz na poważnie prowadzić bloga, musisz włożyć w opowiadanie
naprawdę dużo pracy. Proponowałabym zacząć z tą historią od początku. Potrzebujesz
planu – to jest podstawa, taki fundament. Każdy pomysł, jaki przyjdzie Ci do
głowy, zapisujesz jako jego kolejny punkt. Jak zbierzesz ich dziesięć,
dwadzieścia, układasz w historię. On nie ma być jej streszczeniem, ale pomocą
przy tworzeniu. Określ cel utworu, jaka ma być fabuła, o co ma w niej chodzić?
Nie musisz mieć przemyślanego całego tworu, ale ten główny wątek, żebyś
wiedziała, o czym piszesz i do czego w ogóle chcesz dojść. Co ma być punktem
kulminacyjnym? Jakie magiczne elementy chcesz wprowadzić?
Potem
bohaterowie: ilu ich ma być? Po jakiej stronie stoją? Jakie mają wady i zalety
(o tym pisałam wcześniej)? Czy przeżyją do końca fabuły? Czy masz zamiar
wprowadzić wewnętrzną zmianę postaci? Nie musisz wiedzieć wszystkiego, ponieważ
większość zachowań i tak wyjdzie Ci w praniu. Dopiero przy danej sytuacji
odkryjesz, jaka reakcja wychodzi dla danego bohatera naturalnie, a jakiej
musisz unikać. Im więcej takich dylematów będzie, tym lepiej zacznie Ci się
wyróżniać dana postać. Niech będą różni. I nie idealni, ponieważ wtedy wyjdzie
jeszcze gorzej.
W rozdziale
powinno być więcej opisów niż dialogów. Wypowiedzi bohaterów pisze się łatwiej,
ja to wiem, ale to fantasy, ten świat dookoła trzeba czytelnikowi przedstawić.
Opisuj co się da – bohaterów, miejsca, czas, sytuacje, uczucia (to jedna z
najważniejszych kwestii), przekonania, czasami wtrąć coś z zainteresowań,
relacji pomiędzy postaciami. Zauważysz, kiedy jest tego za dużo i wtedy
usuniesz część elementów. Lepiej, żeby było więcej niepotrzebnych opisów,
niż gdyby w ogóle miało ich nie być.
Zaintryguj
czytelnika. Skończ rozdział w najmniej spodziewanym momencie. Pozostaw jakąś
kwestię do wyjaśnienia i często o niej przypominaj, tłumacząc, iż jest ważna i
czekasz na odpowiednią sytuację. Stwórz wątek poboczny, który będzie przewijał
się przez opowiadanie, ale zawsze pozostawał z boku – to więcej miejsca na
warsztat.
Z aktualnym
tworem nie wiem, czy dałoby się coś zrobić. Wydaje mi się, iż tę historię
potrzebujesz napisać od nowa. Jeśli Ci nie zależy i chciałaś tylko reklamy –
bum, masz, tyle że jest ona zbyt negatywna na zainteresowanie potencjalnego
czytelnika. Nie poleciłabym Twojego opowiadania, taka brutalna, ale szczera
prawda. Nie wkładasz w to serca, a jedynie puste prośby o motywację w postaci
komentarzy.
Mam wrażenie,
że błędy błąd poganiają w Twoim opowiadaniu. Już w prologu miałam idealne tego
przykłady, co mnie przeraziło. Tekst wypełniony milionem potknięć nie
zainteresuje czytelnika. Odechciewa się czytać.
Ty nie wiesz,
jak zapisuje się dialogi. Naprawdę nie rażą Cię w oczy te wszystkie błędy? Nie
dość, że wyglądają beznadziejnie, to jeszcze przeszkadzają w czytaniu
wypowiedzi.
-Więc przejdźmy do szczegółów. Podejdź
bliżej. -powiedział a ja podeszłam pod wielką mapę Ziemi.
Ogólnie całe
opowiadanie wygląda, jakbyś nie wiedziała, co to jest spacja. Po obu stronach
myślnika zawsze ma się ona pojawić, zawsze (nie licząc oczywiście początku
linijki, to chyba logiczne). Słowa nie mogą przylegać do tego znaku
interpunkcyjnego. Pamiętając o tej jednej zasadzie, powyższa wypowiedź powinna
wyglądać tak:
- Więc przejdźmy do szczegółów. Podejdź
bliżej. - powiedział a ja podeszłam pod wielką
mapę Ziemi.
Idąc dalej,
kiedy po drugim myślniku (zaznaczonym powyżej na czerwono) znajduje się słówko,
które określa, jak zdanie zostało przez bohatera wyrażone, np. powiedział,
rzekł, wyszeptał, oświadczył, krzyknął, oznajmił, odparł itd., przed myślnikiem
nie ma być kropki. Jeśli pojawiłby się wykrzyknik czy znak zapytania, wyraz powiedział nadal powinien być zapisany z
małej litery. Jednak pamiętaj – w takiej sytuacji nie kończysz wypowiedzi
bohatera kropką.
- Więc przejdźmy do szczegółów. Podejdź
bliżej - powiedział a ja podeszłam pod wielką
mapę Ziemi.
Dwie łatwe
zasady, a dialog od razu lepiej wygląda. Dziwię się, że czytelnicy nie zwrócili
Ci nigdy na to uwagi (no chyba, iż sami nie potrafią poprawnie pisać).
Przecinki –
boisz się ich używać? Przecież nie gryzą! Kolejne rozdziały wyglądają tak,
jakbyś nie miała odpowiedniego przycisku na klawiaturze. Proponuję zapoznać się
ze stroną proste przecinki (klik),
poczytać o stawianiu ich przed spójnikami, jak oddzielać nimi części składowe.
Jesteś osobą, która robi błąd z tym znakiem interpunkcyjnym teoretycznie w
każdym zdaniu, więc myślę, iż porządny remont tekstu by Ci się przydał (tak dla warsztatu umiejętności).
Juliette
de'la Peazer – nie powinno być apostrofu pomiędzy de i la. Według
francuskiej gramatyki, poprawny zapis to Juliette de la Peazer (jedyna rzecz, jaką
umiałam z francuskiego, pozdrawiam panią profesor).
Liczby w opowiadaniach
piszemy słownie.
powiedział wskazując punkt
Takie tam
imiesłowy. Po wszystkich rozdziałach stwierdzam, że nie znasz kompletnie zasad
interpunkcji dotyczących tych wyrazów, więc odsyłam do wyszukiwarki Google,
gdzie po wpisaniu odpowiedniej frazy w pasek, wyświetli Ci się tysiące stron z
ładnie wytłumaczonym zagadnieniem. Imiesłowy są często używane w opowiadaniach,
sama świetnie o tym wiesz, ponieważ Twój tekst jest nimi naszpikowany, więc
przydałoby się ogarnąć te zasady. Długo Ci to nie zajmie, a wyniki będą o niebo
lepsze.
Literówki.
Widać, że albo całkowicie olewasz czerwone linie pod błędnie zapisanymi
słowami, albo takowe w ogóle Ci się nie pokazują. Rozwiązań jest kilka. Po
pierwsze: zainstaluj przeglądarkę, która automatycznie wyłapuje popełniane
potknięcia. Twoim zadaniem jest wtedy wyłącznie poprawienie podkreślonych wyrazów.
Po drugie: nie ignoruj ich, jeśli masz już odpowiednią witrynę internetową
(Mozilla, Chrome sprawdzają; Explorer nie sprawdza błędów). Po trzecie: upewnij
się, czy masz zaznaczone w opcjach sprawdzanie błędów. Po czwarte: zatrudnij
betę. Po piąte: rozdziały pisz w Wordzie. Po szóste: oddaj do korekty w
internecie, gdzie te najbanalniejsze pomyłki od razu wyeliminujesz. Możliwości
masz wiele. Zrób jednak coś, żeby nie było więcej: ciepirenie (och, zamiłowanie
do piranii, jak widzę), czały (takie tam połączenie cały i czas), mial (miel
przez a, pamiętaj), chodzio (o co chodzio?) i wielu, naprawdę wielu innych
błędów tego typu.
Przez
literówki są też błędy ortograficzne: złe końcówki czasowników (np. ide - idę)
i moje ulubione – kożystając. Masakra!
Mieszasz
również czasy. W jednym zdaniu mam czasowniki w czasie przeszłym, a tutaj nagle
pojawia się jakaś czynność wykonywana w teraźniejszym. To jest wynik tego, że
nie sprawdzasz napisanego tekstu. Gdybyś po skończeniu rozdziału porządnie go
przeczytała, pewnie z siedemdziesiąt procent błędów wyeliminowałabyś sama, bez
niczyjej pomocy. No ale – jak człowiek się do czegoś nie przykłada, to wyniki
nie są stuprocentowo zadowalające.
Posiedź nad
poprawnością tekstu. Na pogrzebaniu w internecie, poczytaniu tych wszystkich
regułek spędzisz godzinę, dwie, a przynajmniej będzie z tego jakiś pożytek.
Przyda Ci się nie tylko przy pisaniu kolejnych rozdziałów, ale również w życiu,
szkole. Minusów poświęcenia czasu na przyswojenie sobie zasad interpunkcji i
ortografii nie znajdziesz, zobaczysz. Na razie jest katastrofa. Gdybyśmy nadal
w ocenach stawiały punkty za odpowiednie kategorie, w poprawności dałabym Ci
zero, wielkie zero.
Jeśli mam być
szczera, po przeczytaniu prologów nie można było oczekiwać niczego ambitnego.
Nie twierdzę, że pomysłu nie masz, ponieważ pewnie coś tam w Twojej głowie się
czasami pojawia, ale ich realizacja leży. Nie potrafisz opisać najbanalniejszych
sytuacji. Styl błaga o niemęczenie go dłużej. Nic mi się nie spodobało, a magię
w opowiadaniach uwielbiam.
Na dzień
dzisiejszy poległaś i dlatego dostajesz najgorszy wyrok: groźba dożywocia. Nie chcę, żebyś wszystkie negatywne opinie wzięła
jakoś do siebie. Jak Ci zależy – zrozumiesz i przyjmiesz najgorszą krytykę.
Jeśli zdarzy się jakieś tylko i wyłącznie - napiszcie gdzie :D
Jeśli zdarzy się jakieś tylko i wyłącznie - napiszcie gdzie :D
Zaczęłam się zastanawiać nad tym słowem na pięć liter... To nie, to nie, tamto żeńskie... Może "dupek" (za przeproszeniem, naturalnie)?
OdpowiedzUsuńJak ja lubię czytać dobrze napisane oceny...
Pozdrawiam,
Malcadicta
Ja myślałam nad k***s :D
UsuńEj, twoje też są dobre, a moja nie jest idealna :P
Skoro jest tam tyle błędów, to może "hujec"? :P
UsuńAno, też możliwe :D
Usuńgdybyś przeczytała bohaterów, to wiedziałabyś o jaką krainę chodzi. tak szczerze mówiąc, zgłaszając się do oceny oczekiwałam czegoś takiego, zawsze zmieniałam to, co w ocenach nie pasowało, tylko teraz już nie piszę (ale to raczej nikogo nie obchodzi) chciałam tylko napisać, że nie planowałam szczęśliwego zakończenia, więc moj blog nie jest taki przewidywalny :) mam dopiero 12 lat, i według mnie, to co piszę odpowiada normą mojego wieku. Jak w każdym komenarzu pod oceną chciałam podziękować, bo wiem (właściwie to nie wiem ale sobie wyobrażam) ile to musiało kosztować pracy
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam zakładkę z bohaterami i nadal nie mam bladego pojęcia. Jedyną informacją jest na przykład "Juliette de'la Peazer
Usuńkorzenie: francuskie,brazylijskie, koreańskie". Tyle. Zresztą, to nie polega na tym, że ty umieścić niedokładne informacje gdzieś w podstronie.
Oj, nie byłabym tego taka pewna. Znam 12-latki, które piszą o niebo lepiej i wcale nie muszą się starać, więc nie nazywaj swojego tworu normą tego wieku.
Pozdrawiam
Droga Acoustic
UsuńJa rozumiem, że niby 12 lat to taki wiek, gdzie można popełniać masę błędów itp., ale uświadomię Cię: NIE JEST TAK! Mam lat 13 (skończone niedawno) i jako dwunastolatka pisałam lepiej, co potwierdzi nasz Świstaczek. Więc tłumaczenie się wiekiem jest bezsensowne. Poczułam się urażona stwierdzeniem, cytuję: "mam dopiero 12 lat, i według mnie, to co piszę odpowiada normą mojego wieku", koniec cytatu.
Pozdrawiam
A teraz: Droga Nersi!
Ocena zajebista, jesteś genialna w tym, co robisz ;D
Pozdrawiam ;*
O, właśnie, oto mój przykład :D
UsuńPotwierdzam!
A po "Droga Nersi" to bzdety są, nie jestem genialna. Nie myśl, że jak mi schlebisz to dostaniesz co chcesz :D
Może genialna to nie. Geniusze zwykle nie są zdrowi psychicznie;)
UsuńZa to jesteś niesamowita i bardzo miło uszczypliwa w ocenach. Może niedopowiednie słowo... Ironicznie uszczypliwa, ale nie złośliwa. Mam nadzieję, że ktoś wie, o co mi chodzi... Bardzo, bardzo, bardzo lubię takie oceny (w tym te dotyczące moich własnych tekstów) XD
Wyłapałam błąd: "Nikt nie karze robić tego od razu." każe
OdpowiedzUsuń"Tutaj fabuła teoretycznie nie istnieje. (...) Teoretycznie wszystko leży." To tylko takie czepianie, ale mam wrażenie, że miało być "praktycznie", bo gdy widzę słowo "teoretycznie", oczekuję pointy, która zburzy teorię i obnaży, jak jest w praktyce. Jeśli jasne jest to, co mówię. Piszę.
Świetna ocena! Ja w przypadku tak marnych blogów zawsze miałam problem, żeby pisać też porady, nic tylko bym hejtowała i ciskała gromami w autorów, niepomna na ich wrażliwe duszyczki. :)