Pani naczelnik odchyliła się w fotelu, przewracając stronę akt, które dzisiejszego poranka trafiły na jej zacne biurko. W oczekiwaniu na więźnia, z lekka przysypiała. Teczka nie zawierała ani zbyt wielu kartek, ani zbyt wiele umieszczonego na nich tekstu. Cóż jednak Idariale mogła począć? Więzień najwidoczniej uznał, że jest gotowy do powrócenia na łono społeczności.
Rozległo się ciche stukanie o drewniane, pomalowane szkarłatną farbą drzwi.
- Zapraszam, śmiało, śmiało - rzuciła naczelniczka, przeciągając się naprędce. Przed obliczem strażniczki więziennej stanął rzeczony więzień. Kobieta, dla ścisłości. Ukłoniła się niezgrabnie i za przyzwoleniem w postaci machnięcia dłonią usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
Idariale ukradkiem zerknęła na pierwszą stronę akt.
- Zatem, Cath, uznałaś, że jesteś w pełni zresocjalizowana. Cóż, to się dopiero okaże.
Rozpatrujący wniosek: Idariale
Więzień:
Cath [temtio]
Temtio
przez chwilę trąciło mi językiem włoskim, ale usłużny Google twierdzi, że słowo
to pochodzi z języka walijskiego i oznacza „kuszenie” (tłumacz to potwierdza).
Krótki, bardzo harmonijny, melodyjny wyraz o intrygującym znaczeniu, mimo że w
języku polskim stanowiłby utarty schemat blogowego adresu (no ileż można
wciskać tych „kuszeń”, namiętności, rozkoszy i innych takich). Wydźwięk jest
bardzo nosowy, przez co nie drażni co wrażliwszych uszu (przy wypowiadaniu,
rzecz jasna). Przyjemny.
Na
widok belki się krzywię, ponieważ zamieściłaś tam cytat z piosenki Paktofoniki,
a ja wręcz nie cierpię rapu. Nagłówek jednak sugeruje mi, iż opowiadanie będzie
romansem, zatem „Łapię chwile ulotne jak ulotka. Ulotne chwile łapię jak fotka”
prawdopodobnie jest adekwatne. Szkoda tylko, że poskąpiłaś oznaczenia cytatu –
ciężko było napisać, kto jest autorem?
Szata
graficzna bloga sprawia wrażenie estetycznej, mimo że dostrzegam drobne
niedociągnięcia. Bazowałaś na jednym z szablonów systemowych, po którym została
błękitna łuna nad zdjęciami. Jest czarno-biało, linki boczne można by odgrodzić
liniami – dla wyróżnienia postów – tak jak masz przy kartach/stronach.
Wszystkie fotografie przedstawiają radosne chwile życia, zakochane pary i grupy
przyjaciół. Czyli już wiem na pewno, że mam do czynienia z romansem
obyczajowym. Tło zewnętrzne względem kolumny bloga jest mi obojętne; grunt, że
nie przeszkadza, tj. nie bije po oczach i pasuje do ogólnej kolorystyki.
W
kartach został zbędnie umieszczony odnośnik do strony głównej, ponieważ
wystarczy kliknąć w nagłówek. Zastanawia mnie, czemu opis fabuły umieściłaś na podstronie o sobie. Za zakładkę „bohaterowie” potępiam, ponieważ znajdują się tam podobizny oraz cechy figur grających. Tak się nie godzi! I dlaczego
połowa Twoich bohaterów ma polskie nazwiska, a połowa zagraniczne?
Niekonsekwencja czy zamiar? Z linków możesz wyrzucić SiS i Erę Krytyki,
ponieważ z tychże ocenialni już raczej oceny nie otrzymasz (zostały zamknięte).
EK zalinkowałaś dwukrotnie, co – jak dla mnie – nie ma sensu. Odnośniki
posegregowane, w porządku. Brakuje zakładki o blogu, gdzie mogłabyś umieścić
opis opowiadania i dodać kilka informacji od siebie.
Do
oceny zgłosiłaś wyłącznie teksty oznaczone etykietą „Noc Grzechu”, zatem
postąpię zgodnie z Twoją wolą. Proponuję ustawić justowanie tekstu w pierwszym
poście i stosowanie akapitów, a także zamienianie dywizów przy dialogach na
pauzy lub półpauzy.
One
direction
Jesus,
cały post składa się z pytań retorycznych! Znaki zapytania aż mi w oczach
migały. Zabieg tym bardziej do kitu, bo większość zdań można było zapisać w
trybie oznajmującym bądź przypuszczającym. Rozumiem, że chciałaś zobrazować
życie i pełno niewiadomych, jakich nam dostarcza, ale nie popadajmy w przesadę.
Zgrzytałam zębami przy czytaniu, mimo że nie napisałaś więcej niż trzysta słów.
Post
zaczynasz od opisywania krajobrazu, coś tam ze zmierzchem i deszczem, by resztę
poświecić filozoficznym pytaniom. Zatem jaki sens miała wspominka o mieście?
Całość nie trzyma się kupy. Opowiadanie rozpoczynasz wzniosłym bełkotem, jakbyś
opowiadała dziecku bajkę na dobranoc. Oprócz tego – nie jestem wielbicielką
angielskich tytułów przy polskich tekstach.
Unfaithful
Tytuł
w języku walijskim oznacza „niewiernego”. Drażni mnie rozbieżność językowa, tam
angielski, tu walijski, w następnych rozdziałach widzę jeszcze polski. Brak
konsekwencji kłuje mnie w oczy.
„wydobyłam
z torebki moją ulubioną, czerwoną szminkę i rozpoczęłam proces lokowania jej na
moich ustach” – http://img42.imageshack.us/img42/5513/sxo.png
„na
moich ustach, z natury dość dużych, aby nie używać preparatów powiększających”
– o tak, natura to przewidziała i z dobroci serca dała jej duże usta, żeby ta
nie musiała używać preparatów powiększających.
„przyglądając
się procesowi opuszczania pomieszczenia przez innych studentów” – co Ty masz z
tymi procesami? Studiujesz na kierunku fizycznym czy jak?
„zimne,
stalowoszare oczy” – http://img838.imageshack.us/img838/4120/68352200.jpg Myślałam, że era stalowookich i
hebanowowłosych minęła.
„Nie
byłam w nim zakochana, oczywiście że nie byłam” – wcięło przecinek przed „że”.
„jakbym
była piórkiem i ulokował na swoim biurku” – wszędzie te procesy i lokowanie.
Zrzucił
z biurka wszystkie znajdujące się na nim przedmioty, ale nie narobił hałasu. Od
dziś Derrick będzie moim mistrzem w tej dziedzinie.
„Ochoczo,
zabrałam się za badanie kącików i słodyczy jego ust” – aż mi niedobrze, kiedy
czytam coś takiego. Nie można było napisać tego jakoś… no nie wiem, normalniej?
I co tu robi przecinek?
Facet
ledwie zaczął ją [Cath] dotykać (pomijając najbardziej erogenne miejsca), a ona
już mdleje z rozkoszy – dodając fakt, że od dwóch lat ze sobą sypiają. W jakim
świecie żyjesz? Trzeba również wspomnieć, że Derrick jest mistrzem w
błyskawicznym pozbywaniu się ubrań. W ułamku sekundy zrzucił spodnie i
bokserki.
„Wzruszył
szeroko ramionami” – em, jak to jest wzruszyć szeroko ramionami?
„mądry
Anglik po szkodzie” – poprawna wersja tego powiedzenia dotyczy Polaka, a
wątpię, żeby Angielka ją znała i dostosowywała do własnych realiów.
Odnoszę
wrażenie, że każda z Twoich bohaterek ma ponadprzeciętną liczbę adoratorów.
„na tą
herbatkę z Ashley?” – TĘ herbatkę.
„nowe
łóżko. Te z katalogu” – te łóżko? TO łóżko.
„a pętla
się zamknęła” – pętla to nie szafa, nie da się jej zamknąć. Można ją zacisnąć.
Mówi się o zamykającym się kole, mając na myśli coś nie do odwrócenia.
„co życie
było mi w stanie zaofiarować pełnymi garściami” – zaoferować, jak już.
„eteryczna
blondynka” – ogranicz tego typu epitety, ponieważ sprawiasz, że tekst nabiera
zbędnej wzniosłości. Nie idealizuj, szczególnie wyglądu bohaterów
(charakterów również).
„Najpierw
coś robiła, a dopiero później myślała nad konsekwencjami swoich wyborów.” –
wydaje mi się, że główna bohaterka to straszna hipokrytka, #alecojatamwiem.
Cath
puszcza oczko do „przystojnego kelnera”, kiedy jej najlepsza przyjaciółka,
Ashley, właśnie oświadcza, iż rozstała się ze swoim chłopakiem, przy czym Cath
dobrze wie, jak bardzo dziewczyna to przeżyła.
Według
Ciebie „postępowanie z klasą” to wyzywanie, rzucanie mięsem, klęcie? Ciekawy
światopogląd.
Twoje
bohaterki to bogate, atrakcyjne kobiety, które radzą sobie ze wszystkim i w
każdej sytuacji. Wiesz, kim mi to pachnie? Imię zaczyna się na literę M.
Z
rozdziału możemy dowiedzieć się, że Cath ma prysznic w pokoju oraz że nosi
sukienkę w sercu. Dowiadujemy się również, że przy wyrażeniu „zakładałam” słowo
„kolczyk” odmienia się przez Dopełniacz.
Powrót
ojca dziewczyny dzień wcześniej – żeby zrobić córce niespodziankę – był
niesamowicie przewidywalny i oklepany. Jak na razie wszystko toczy się według
utartego schematu, nie pojawił się jeszcze choćby cień oryginalności.
Harmony
Z
angielskiego po prostu „harmonia”.
„dorabiałam
w ten sposób do swojego skromnego kieszonkowego” – skromne kieszonkowe, a
ciuchów to ma tyle, że zapchałaby cztery szafy. A może nawet i pięć… Ach, nie,
stop! To już zupełnie o innej bohaterce, dobrze wiedzieć! Jak miło, że
uświadomiłaś o tym czytelnika dopiero po paruset słowach. Bohaterki zlewają się
ze sobą, w żaden sposób nie ułatwiasz czytelnikowi ich rozróżniania.
„zaczęłam
ją nawet pojmować” – pojmowała swoją matkę?
„-
Obiecałem Charlotte, że zajrzę do niej z samego rana. (…) – Myślałam, że wyszła
już ze szpitala” – no tak, bo z wypowiedzi chłopaka da się odczytać, że
Charlotte wciąż leży w szpitalu.
Całe
życie myślałam, że taniec lepiej określa się mianem ćwiczenia, nie treningu,
#alecojatamwiem.
„Popołudniu,
kiedy już wszystkie” – po południu. „Popołudniu” to Wołacz słowa popołudnie.
„Rzuciłam
się pod prysznic” – dobrze, że nie pod autobus. Swoją drogą, wpadła pod
prysznic, zbierając po drodze ubrania? Po co jej ubrania pod prysznicem?
Wszędzie
jakichś, jakiejś, jakiś, jakieś…
„uśmiechnęłam
się do niego, na co on również odpowiedział uśmiechem. Na samą myśl o tym, co
zrobiłaby jego dziewczyna, gdyby była tego świadkiem zachichotałam z
rozbawienia” – pomijając paskudną interpunkcję; dziwne, że Jenny nie pomyślała
o tym, co by zrobił jej własny chłopak. Hmh.
„rzuciłam
bez zastanowienia, uśmiechając się tajemniczo i w tak zwanym międzyczasie,
odpisując Lizzy na smsa” – bez zastanowienia to Ty konstruujesz zdania.
„uśmiechając się” – samo to wskazuje, iż uśmiechnęła się podczas wypowiadania
słów. "w tak zwanym" - ta część zdania jest zbędna, ponieważ wszyscy wiedzą, o co chodzi. Nikt nie podrapie się po głowie w zastanowieniu.
Jak
akcja opowiadania toczy się w Nowym Jorku, to musi być Starbucks, nie ma innej
opcji. *huh*
Sceny,
w których występuje więcej niż jeden bohater (i nie uprawiają ze sobą seksu),
składają się prawie wyłącznie z dialogów i komentarzy do nich. Żadnych opisów i
przemyśleń (rzadko) – a jak już, to szczątkowe i odszczepione od tematu.
„znacznie
bardziej liberalni niż mnie się wydawało” – mi się. I przecinek przed
niż (ponieważ później masz czasownik).
„mogłabyś
wreszcie zapomnieć o przyszłości i zaprzyjaźnić się z nią” – zaprzyjaźnić… z
przeszłością?
„Blondwłosa
najwyraźniej nie była” – NIGDY nie używaj określeń postaci typu „czarnowłosy”,
„niebieskooka” itd., jeśli pozostawiasz je samopas! To twór blogowych
aŁtoreczek i nie jest poprawny.
Wszystkie
Twoje bohaterki umawiają się na spotkania w kawiarniach. Ach, świat jest taki
mały i ograniczony, że nie ma dokąd chodzić… Rozumiem, że na spotkania ze znajomymi to fajne miejsce, ale bez przesady - upychanie kafejek w tekście, kiedy tylko jest to możliwe, zwyczajnie szkodzi.
No
skoro laska się stresowała, to raczej się coś działo. „To tylko przez stres.
Nic się nie dzieje” – odpowiedź nieposiadająca sensu.
Wciąż
wszystko jest cholernie schematyczne. Czekam i czekam, aż coś się wydarzy, ale
Ty wolisz opisywać nudny dzień Jenny, jakby miało znaczenie, czy umyje zęby we
wtorek, czy też zamiast tego klapnie na kanapie i w dresach będzie oglądała
Hannah Montanę. Zlituj się, usnąć można. Rozdział dotyczył spotkania Jenny z
przyjaciółką. Najprawdopodobniej chciałaś stworzyć tło dla sceny, kiedy to
Lizzy podejrzanie mówi, że nic się nie dzieje, ale mimo to Jenny widzi, iż jej
psiapsiółka kłamie. Szkoda tylko, że „naprawdę nic się nie dzieje” to ostatnia
linijka całego szalenie nudnego rozdziału o niczym. Chryste, kto chce czytać o
kroplach wody majestatycznie spływających po ciele bohaterki? Albo o tym, jak
Jen wyprowadza psy. Przypadkowe spotkanie z przyjacielem również niczego nie
wnosi, kompletnie. Na bogów, prowadzisz pamiętnik? Bo tekst przypomina kartkę z
pamiętnika – konkretniej takiego w stylu „wstałam, umyłam zęby, zjadłam jajko
sadzone na śniadanie, ubrałam się, wyszłam do szkoły (…)”. Mistrzem planowania
fabuły i wyrzucania zbędnych informacji to Ty nie jesteś.
Szklane
serce
Ta
rozbieżność językowa tytułów jest przygnębiająca.
Wszędzie,
wszędzie kawa i ciastka! Wszędzie Starbucks, kawiarenki, centra handlowe! W
Twoim opowiadaniu jest ich aż do kolokwialnego porzygu.
Ani słowa
o tym, że Patrycja piła kawę z kubka piankowego (sklepowego). Wiadomo, że gdy
wchodziła do mieszkania Hanny, miała ją już zaparzoną. Oczywiście, że nie
przyszła z parującą filiżanką (chociaż nie wiem, teraz to już chyba wszystko
jest możliwe), ale może jakaś maleńka informacja? O wyglądzie nowo
wprowadzonych bohaterów nie ma słowa. Na podstronie umieściłaś ich podobizny i
sądzisz, że to wystarczy?
Zaskakujące
– dziewczyna zaspała. Jezus Maria, co się z tymi młodymi ludźmi dzieje?
Przecież to niedopuszczalne, żeby zasypiać (co mimo wszystko okazuje się
jedynie przykrywką Hanny). Patrycja od razu wyczuwa spiseg.
Dziewczyna
rozpacza, zalana krwią i łzami, ale kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, od razu
pędzi na złamanie karku, by je otworzyć. Kiedy widzi Patrycję, traci wszelkie
negatywne emocje (o ile w ogóle jakieś posiadała, na razie wszystko wygląda
tandetnie), ze stoickim spokojem mówiąc „po prostu mnie zostawił”, choć jeszcze
chwilę wcześniej mało nie umarła z rozpaczy.
„- To nic takiego – powiedziałam ze stoickim spokojem”
– jestem jasnowidzem.
Piszesz,
że Patrycja przyniosła przyjaciółce bilet na swój następny występ – ale nigdzie
nie ma informacji, co to był za występ.
Trzeci
raz we fragmencie zawierającym nie więcej niż pięćset słów widzę zwrot „patrzeć
prosto w oczy”…
„powiedziała
po chwili namysłu, zapewne stwierdziwszy,
iż chyba nie zamierzam popełniać samobójstwa,
skoro zgodziłam się” – przez cały tekst gubisz niesamowitą ilość przecinków,
szczególnie przy wtrąceniach.
„A
kiedy tylko zamknęły się za nią, od razu
skierowałam kroki w stronę sypialni.” – użyłaś słowa „kiedy”, więc powinnaś
postawić również przecinek.
„A
kiedy tylko zamknęły się za nią od razu skierowałam kroki w stronę sypialni.
Byłam skonana. Marzyłam teraz jedynie o tym, aby ten dzień wreszcie się
skończył.” – zapomniała zetrzeć krwi z podłogi, mebli (czyli zewsząd, gdzie
nakapała) i z samej siebie.
„Zima
stała się wiosną, a w moim sercu zakwitły stokrotki.” - znowu idealizujesz, nie używaj patosu! Zaprezentowane przez Ciebie zdanie w scenie, gdzie bohaterka odbudowuje swoje życie po rozstaniu z facetem, jest kiczowate i pasuje jak wół do karety.
To
niesamowite, że bohaterka po rozstaniu z ukochanym dała sobie radę bez
psychologa. Poważniej mówiąc, czy to takie dziwne? Miliony nieszczęśliwie
zakochanych osób na świecie przez setki lat układały sobie życie od nowa bez
pomocy lekarza.
„kiedy
jest na tyle ciepło rozkładamy koce, a jeśli nie siadamy na ławkach i
pogłębiamy relacje międzyludzkie.” – głębia tego zdania mnie przerasta. (Oprócz
tego: znowu przecinki, ale to już standardzik).
„Byłam
przedwczoraj w domu i oczywiście moja ukochana siostrzyczka w ciągu zaledwie
kilku minut wyprowadziła mnie z równowagi. Mała zdecydowanie posiadała jakiś
dar!” – ten sam cudowny dar, który posiadają wszystkie dzieci? „Jak wszyscy są
super, to nikt nie jest” („Iniemamocni”).
„Kompletnie
nie wiem na jakiej zasadzie ona jest ze mną spokrewniona” – no wiesz,
pszczółki, ptaszki… te sprawy. „no ale zapewne nigdy się do końca tego nie
dowiem.” – biedne, nieuświadomione dziecko. A tak poważniej mówiąc: nadmieniona myśl brzmi niesamowicie niedojrzale, szczególnie, że należy do potencjalnie dojrzałej osoby. Aż mi się śmiać zachciało.
„Swoją
drogą zaczęło mnie zastanawiać po jakimś czasie nowe rzeczy przestają być dla
nas interesujące i kiedy właściwie tracą swoją nowość?” – damn, czytałam to
zdanie kilkakrotnie i wciąż nie wyłapuję związku oraz sensu.
„[narracja]
Lubię obserwować ludzi i dopowiadać sobie w głowie najrozmaitsze historie na
ich temat. O, na przykład tamta kobieta wygląda jak była modelka!” – która? A,
tamta! No, już widzę!
„automatycznie
przeniosłam na nią wzrok i zainteresowanie” – można przenieść na kogoś
zainteresowanie?
Piszesz,
że Patrycja zazwyczaj była cicha oraz poważna, podczas gdy wpada w amoku do
pokoju przyjaciółki, z prostownicą w ręku, krzycząc „No, skończyłam!”. Dziwnie
– i błędnie – rozumiesz pojęcie ciszy, tym bardziej powagi.
Czemu
Rynek został napisany wielką literą? Madre de Dios, to prawie jak Forum
(pozdrawiam osoby z Forumu, które to przeczytają).
ZNOWU
KAWIARENKA.
„jak
w jakieś ekskluzywnej kawiarni” – no przecież są w kawiarni! Dżizas. Poza tym jakiejś.
ZNOWU
KAWA. Ale tym razem na miejsce ciastka wskoczył tort; są postępy!
„patrząc
sobie głęboko w oczy, a w pewnym momencie nawet łapiąc się za ręce” – czy to
jest XVIII wiek, że para po trzech miesiącach związku nawet trzyma się
za ręce? Hardo.
„stałam
się czujniejsza niż pies myśliwski, przyglądając się chłopakowi ze zdwojoną
uwagą.” – oczywiście, pomińmy fakt, że psy myśliwskie posiadają więcej niż dwa
razy lepszą czujność od człowieka.
„–
Celowo zataiłem przed tobą kwestię statusu majątkowego mojej rodziny. Szczerze
mówiąc, jesteśmy niesamowicie bogaci, ale bałem się o tym wspominać jak tylko
wygłosiłaś ten swój monolog na temat dwóch różnych światów. - Ani słowa więcej!
– warknęłam, nagle zdając sobie sprawę z tego, że ta kawiarnia wcale nie
musiała codziennie świecić pustkami. To musiała być jego sprawka! – Nie dzwoń
do mnie nigdy więcej!” – ja pierdolę… Przepraszam najmocniej, ale… JA PIERDOLĘ.
Don’t normal react. Chill, baybe.
„faceta,
który nie był tak naprawdę tym za kogo się uważał” – raczej za jakiego się
podawał.
„pomiędzy
mną, a Igorem” – bez przecinka!
Najważniejsze
głupoty wyłapałam i przedstawiłam powyżej, o reszcie wypowiem się przy analizowaniu
treści, a zatem już niedługo.
Out
the line
Wszystkie
bohaterki zlewają się w jedną postać i dopiero wymienienie imienia „Adam”
uświadamia mnie, że wracasz w tym rozdziale do pierwszego wątku. Czytam po
jednym rozdziale dziennie, a nie pamiętam, jak nazywała się
dwulicowa-bohaterka. Zbyt krotko opisałaś każdą z dziewcząt i teraz opis, jaki
prezentujesz na początku rozdziału, pasuje mi do wszystkich jednocześnie.
„płacz
jest dla słabych, a ty jesteś silna. Zakradam się do gabinetu pod jego
nieobecność” – pod nieobecność płaczu?
„jak
on mógł! Znajduję jej aktualny adres” – kto dał Ci prawo do nieużywania
podmiotów określonych?
Nie
wierzę, po raz kolejny kawiarnia i znowu spotkanie przy kawie. Och, czy będą
ciastka?
„Była
to taka nasza, mała ośmioletnia tradycja” – zdecydowanie nie musisz w takich
zdaniach stawiać przecinka.
Adam
„zdecydował się na kawę”… zapominając o tym, że umówił się ze swoją dziewczyną
właśnie na kawę? Szalony. O, i tym razem pojawił się torcik bezowy, a nie
ciastka. Zaskakujesz mnie.
„wysłuchała
mojego, długiego wywodu” – tutaj też nie stawiamy przecinka. Słowa typu
„mojego”, „twojego”, „naszego”, „jej” itd. nie są przymiotnikami, lecz
zaimkami.
Ashley
dzwoni do fryzjera i umawia dwie dziewczyny na nakładanie farby oraz zmianę
fryzury – na popołudnie?! W Anglii?! Jak u nas się tydzień czeka albo i dłużej. Zakładam, że stylista był super znany i oblegany, skoro wkradł się w łaski dziewczyny z "bogatej elity", więc umówienie się na długie spotkanie na popołudnie jeszcze tego samego dnia graniczyłoby z niemożliwością, zapewniam.
Ponownie
rozdział o niczym. Jedyną ciekawą sceną była ta pierwsza, gdzie Cath włamuje
się do sejfu (zapewne ojca?) i odkrywa jakiś dokument o tym, że ktoś tam żyje
(zapewne jej matka?). Tyle że ów fragment potraktowałaś po macoszemu, ucinając
najistotniejsze szczegóły i kompletnie pozbawiając go sensu. To tylko bełkot,
który niby coś znaczy, ale nie można się niczego z niego dowiedzieć.
Cała
reszta to kontynuacja „Mody na Sukces”, tylko w o wiele nudniejszej wersji.
Liczyłam na to, że przez pięć postów wydarzy się choć jedna ciekawa rzecz. Nie
wydarzyło się kompletnie nic, a czytanie o spotkaniach w kafejkach przyprawia
mnie o mdłości i skurcze żołądka.
Doszłam
do wniosku, że wypunktuję wszystkie aspekty analizy treści, żeby zachować
przejrzystość tekstu. Lecąc zatem od początku…
Pomysł:
opowiadanie opiera się na życiu rzeczywistym, przy czym kręci się właściwie
tylko wokół miłostek oraz przyjaźni głównych bohaterek. Każda ma swoje życie,
które postanawia rozegrać w identyczny sposób, co pozostałe (mimo że dzielą je
tysiące kilometrów). Pojawia się również zdrada, miłość do zakupów i tego typu
pierdoły. Krótko mówiąc, schemat utarty jak kolano do krwi po upadku na beton. Nihil
novi, chciałoby się powiedzieć. Gołym okiem widać, że zabrakło Ci pomysłu
na „Noc Grzechu” (do tej pory nie rozumiem, jaki związek ma fabuła z tytułem),
a może nigdy go tak naprawdę nie miałaś. Wklejasz wszelkie pomniejsze
wydarzenia, jakie tylko przyjdą Ci do głowy. Nie wiem, może częściowo bazujesz
na własnym życiu? Tekst przypomina pamiętnik – i to jeden z tych nudniejszych.
Akcja:
zero dynamiki, niespodziewanych zwrotów akcji czy chociaż nieco szybszego tempa
od drugiego biegu w samochodzie. Wszystko podajesz na tacy, niczego nie
zachowując w tajemnicy. Tym samym gasisz w czytelniku ciekawość już na starcie. Odrzucasz pomysły na wszelkie możliwie interesujące wątki, jakie mogłyby powstać (chociaż
raczej nie bierzesz ich nawet pod uwagę). Za kurs obrałaś sobie miłość i
związane z nią problemy. Trzy rozpoczęte przez Ciebie historie niemiłosiernie
zlewają się ze sobą. Utworzyłaś jeden przeskok czasowy, który w założeniu miał
wprowadzić nową atmosferę, nową rzeczywistość – nie wprowadził. Zbyt krótko i szybko
– po łebkach – opisujesz wszelkie wydarzenia, co jest charakterystyczne dla
początkujących pisarzy. Cieszę się, że rozdziały nie składają się wyłącznie z
dialogów, bo prędko bym skapitulowała.
Fabuła:
jak pisałam wcześniej, opierasz się wyłącznie na wartościach powszechnie
uważanych za najważniejsze w życiu. W gruncie rzeczy ograniczasz się tylko do
nich, jakby człowiek potrafił czuć wyłącznie miłość, sympatię przyjacielską, a
także nienawiść. Było niby trochę smutku i żalu, ale tak płytko zostały opisane,
że nie biorę ich nawet pod uwagę. Na razie nie mam pojęcia, czy losy wszystkich
trzech bohaterek splotą się ze sobą (pewnie nie), ale może to i lepiej, bo
każda historia jest uderzająco podobna do pozostałych. Na razie zdążyłam
dowiedzieć się, że Cath jest dwulicowa – ma chłopaka i kochanka. Dla Ciebie,
podobnie jak dla niej, sytuacja ta nie stwarza żadnych problemów, przez co
fabuła staje się prostoliniowa i nudna. Próbujesz pokazać tym, jaka to Cath
jest pewna siebie i pozbawiona uczuć, skoro możliwość ujrzenia przez sekrecik
światła dziennego nie przeraża dziewczyny nawet w najmniejszym stopniu. W
zamiarze miałaś zróżnicowanie wątków, dlatego Cath jest bogata, Jenny biedna, a
Hanna figuruje gdzieś pomiędzy (przy czym chodzi z obrzydliwie bogatym facetem).
Jeśli to miało zapewnić wszelkie różnice, to ja passuję. Opowiadanie jest,
mówiąc bez ogródek, nudne, przewidywalne, zwyczajnie nieciekawe oraz pozbawione
wszelkich walorów. Nie ma nad czym się zastanowić, nic nie przykuwa uwagi, nic
nie jest w stanie mnie zainteresować. Stosowanie tak utartego schematu było
strzałem w kolano. Pozostawiasz niesamowicie dużo niedopowiedzeń w miejscach,
gdzie jest to najmniej potrzebne. Wygląda to raczej na zaniedbanie niż
działanie celowe. Sceny seksu opisujesz następująco: ścisnął pośladki ->
wszedł -> pchnął kilka razy -> wyszedł -> przytulił. Niezbyt
zachęcające. Czyta się je jak książkę telefoniczną.
Świat:
piszesz opowiadanie obyczajowe, więc akcję obsadziłaś w naszym świecie. Nie
mogło zabraknąć Stanów Zjednoczonych, Anglii i – rzecz jasna – Polski (bo jak
pisać o „prowincjach”, to trzeba o naszym kraju napomknąć, nie ma bata. Należy zapewnić zróżnicowanie miejsc). Nie jesteś w stanie odpowiednio zobrazować
otoczenia. Angielskie uliczki przypominają polskie, a kawiarenki to już w ogóle
wszędzie wyglądają tak samo, i Starbucks też musi się pojawić! Swoją drogą,
sądzisz, że jeśli napiszesz „Starbucks”, to wszystkim czytelnikom zaraz przed
oczami pojawi się wystrój lokalu? Kochanie, zapominasz, że wszystkie wyglądają inaczej,
nawet jeśli występują jakieś podobieństwa. To tak, jakbyś pisała opowiadanie,
gdzie główną bohaterką byłaby Angelina Jollie i nie opisała jej wyglądu
zewnętrznego – przecież każdy wie, jak wygląda ta aktorka! Kolejny
strzał w kolano. Tak to nie działa. Wszystko się ze sobą zlewa i po pewnym
czasie każde nowe wydarzenie wyobrażałam sobie na ten samej ulicy i w tej samej
kawiarence. A jeśli już o kawiarenkach mowa… ograniczasz się do niesamowicie
niewielu miejsc. Wymieniasz właśnie kafejki, ulice, samochody od środka, domy
bohaterek, centra handlowe i uczelnię. Ach, no tak, jako czytelnik mogę również
zwiedzić prysznic Jenny od wewnątrz. Zapominasz o charakterystycznych dla
każdego z państw elementach wystroju. Historia Hanny rozgrywa się we Wrocławiu
– dlaczego nie opiszesz co ciekawszych miejsc? Wrocław to przecież takie piękne
miasto, przy czym nie trudno je zobrazować (zakładam, że większość Polaków
chociaż raz tam była, a jeśli nie – żyjemy w Polsce, no ludzie, nie trudno
znaleźć odpowiednie informacje. Ba! Możemy obejrzeć sobie Wrocław chociażby
dzięki przestrzennej mapie Google, pospacerować po zabytkowych uliczkach…).
Brakuje opisów otoczenia, kolorów, drobnych przedmiotów, chociażby papierków
walających się po chodnikach! Nie wspominając o czerwonych londyńskich budkach
telefonicznych, trolejbusach czy strażnikach pałacu Buckingham, chociażby.
Indywidualizm:
opowiadanie kompletnie nie wyróżnia się na tle innych blogów, seriali czy
powieści. Nie jest oryginalne, a wręcz oklepane. To wszystko już było, tematy
zostały rozjeżdżone na wszelkie możliwe sposoby i ukazane z najróżniejszych
punktów widzenia. Nie znalazłam niczego, o czym nie zdążyłabym przeczytać w
przeszłości. Opowieść przypomina sklejkę kilku(nastu) filmów czy powieści,
puzzle. Przedstawione motywy mogłabym wskazać w niejednej pozycji literackiej,
w klasykach chociażby.
Bohaterowie:
ach, tutaj mam chyba najwięcej zastrzeżeń. Może rozdzielmy tenże podpunkt na
wszystkich bohaterów z osobna, tak będzie lepiej. Cath – na podstronie
piszesz, że nie wierzy w miłość, jest silna i arogancka, popularna,
indywidualistka. To się zgadza (może oprócz silnej, bo często ma chwile
słabości i jak na dłoni widać, że nie radzi sobie z własnym życiem). O
popularności nie było niczego w opowiadaniu, tylko o bogactwie. Szkoda, że
postanowiłaś ograniczyć się tylko do cech z podstrony, nie rozwijasz tej
postaci. Jest schematyczna i okrojona, zamknęłaś ją w ramach, nie pozwalasz
dziewczynie wyjść poza nie. Ogólnie od razu zaznaczasz, kto jaki jest, nie
dajesz czytelnikowi szansy na głębsze poznanie swoich bohaterów po kawałeczku.
Cath jest dwulicowa i porywcza. Irytuje mnie, że wszystkie Twoje bohaterki
zachowują się tak samo (nawet jeśli ich indywidualne cechy różnią się od
siebie). W ten sam sposób przeżywają przykre zdarzenia, w ten sam sposób się
denerwują, zachowują zbyt wybuchowo oraz irracjonalnie. Zlewają się ze sobą.
Wracając jednak do Cath – dziewczyna bawi się uczuciami swoich adoratorów,
liczy się dla niej tylko seks, jest płytka, próżna, a mimo to bez „smaczku”.
Chciałaś stworzyć obraz kobiety silnej, podczas gdy pierwsza z Twoich bohaterek
zachowuje się jak nastoletnia gówniara, którą łatwo zgnieść jednym tekstem jak
robaka butem. Od razu by się naprostowała. Zero zacięcia i upartości (nie może
więc być silna, tak jak ją opisujesz). Janet (Jenny) – zakładam, że miał
być to obraz spokoju i dobroci. Jednak, jak widać po poświęconym tejże postaci
rozdziale, Jenny dobra jest tylko dla zwierząt. Brak jej delikatności. Zlewa
się z pozostałymi bohaterkami. Przy okazji brak jej kręgosłupa i właściwie do
tej pory niewiele o niej wiemy. Jedyne, co nam przekazałaś w rozdziale
„Harmony” to to, że jej najlepsza przyjaciółka Lizzy (bo każda dziewczyna musi
mieć najlepszą przyjaciółkę i ograniczać się wyłącznie do niej) ma jakiś
problem, o którym nie chce powiedzieć. Oczywiście Jenny jest bardzo wyczulona,
jeśli chodzi o ludzkie uczucia, i od razu wyczuwa kłamstwo (bo tak ciężko je
rozpoznać u osoby, która kompletnie kłamać nie potrafi). Hanna – z
każdym rozdziałem wiemy o bohaterach coraz mniej, co niesłychanie mnie drażni.
Dziewczyna nie wygoiła jeszcze ran z przeszłości, a już kolejny facet daje jej
kopa w przysłowiową dupę, ponieważ jest o wiele bogatszy, niż zapowiadał.
Oranyranyrany. Coraz bardziej pachnie mi tu brazylijską telenowelą. Hanna
opuszcza lokal, drąc się na całe gardło, że nie toleruje kłamstwa. Mnie
zastanawia tylko, o co cho? Facet nie zdradził jej, że posiada wielki
majątek i dlatego Hanna doszła do wniosku, że nie chce go dłużej znać – łał, ja
przy poznawaniu nowych ludzi nie mówię, czy jestem bogata czy biedna. Oglądałaś
może „Aladyna”? Tam było na odwrót – bohater podał się za bogacza (przy pomocy
dżina), mimo że tak naprawdę był nędzarzem, żebrakiem. I co, czy księżniczka
Dżasmine go porzuciła? Ashley, Patrycja oraz Lizzy zdają
się być tą samą osobą; każda z nich odgrywa rolę najlepszej przyjaciółki jednej
z głównych figur grających. To samo tyczy się Adama, Derricka, Davida
i Igora – wszyscy szaleńczo i ślepo zakochani w jakiejś lasce. Nudy.
Jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny postaci: tu też się nie postarałaś. Ja
rozumiem, że narracja pierwszoosobowa jest ciężka do poprowadzenia, ale mimo
wszystko kolor oczu i włosów to za mało, by opisać figury grające. Kobiety są
piękne, a mężczyźni przystojni, nie posiadają żadnych mankamentów (np.
skrzywionego nosa, kaprawego oka czy poszarpanego ucha). Właściwie mogłaby do
każdego z bohaterów dopasować dowolną twarz, ponieważ zdjęciami z zakładki nie
zamierzam się sugerować.
Nazewnictwo:
no, jak na razie to jedynymi nazwami są Londyn, Nowy Jork, Wrocław, Anglia,
Polska, a oprócz tego Starbucks w parze z Arkady. Dobrze by było, gdybyś
napisała czasem nazwę kawiarni czy ulicy albo chociaż uczelni, bo straszna
bieda.
Logika:
przy tym punkcie strasznie kulejesz. Moja „ulubiona” scena to moment, gdy Hanna
tnie się i głęboko rozpacza po tym, jak zostawił ją facet, ale gdy przychodzi
Patrycja, nastrój dziewczyny zmienia się w ciągu kilku sekund. Pozwolę sobie
zacytować fragmenty, które najbardziej mnie urzekły:
„Odszedł.
Tak po prostu zostawił mnie samą. A obiecywał, że jeśli dostosuję się do jego
woli zostanie. Śmiał mi się prosto w oczy, śmiał się ze mnie, zdeptał moją
miłość. Upadam. Czuję jak upadam mimowolnie, osuwam się na podłogę. Czuję
zapach i metaliczny smak krwi – leje się z moich warg i rąk. Pozwalam sobie na
żałobę, na cierpienie. Zatracam się w tym wszystkim, czuję, że to koniec
wszystkiego. Łzy spływają po mej twarzy, tworząc potok niewypowiedzianych myśli
i słów. Śmieję się histerycznie, podpalając nasze wspólne zdjęcia, wyrzucając
pamiątki. Pogrążająca jest cisza pustych czterech ścian, w których się teraz
obracam. Dzwonek do drzwi przerywa moją samotność, bez zastanowienia idę
otworzyć drzwi.
- Patrycja, a co ty tutaj robisz? – zapytałam
zaskoczona niespodziewaną wizytą najlepszej przyjaciółki, odsuwając się od
drzwi, aby zrobić jej przejście.” (…) „- Zostawił mnie. Tak po prostu –
odpowiedziałam, zabierając się za kawę, jednocześnie niechcący podciągając
rękaw do góry. To był dosłownie ułamek sekundy, ale już wiedziałam, że ona to
zauważyła.
- Hann, co ty sobie zrobiłaś?! – Była niesamowicie
przejęta, a ja w tym momencie zaczęłam żałować, że w ogóle wpuściłam ją do
mieszkania, a nie udawałam, że mnie nie ma.
- To nic takiego – powiedziałam ze stoickim spokojem,
upijając kolejny łyk kawy i jak gdyby nigdy nic, zabierając się za ciastko. Nie
miałam najmniejszego zamiaru wałkować z nią teraz tego tematu. Teraz ani nigdy!
To co robiłam ze sobą i własnym ciałem było tylko i wyłącznie moją sprawą!
- Obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz – powiedziała
bez cienia uśmiechu na ustach, patrząc mi prosto w oczy. – Że dasz sobie
wreszcie pomóc!
- Daj spokój, proszę cię – odparłam, nie mając zamiaru
nawet tego wszystkiego słuchać. – Przyszłaś się ze mną kłócić?”
Hmm,
zachowanie dość… bez sensu. Dostosowujesz zachowania bohaterek do scen, jakie
obecnie opisujesz. Zmieniasz ich nastawienie, nastrój i charakter. Tworzysz
przez to masę nielogiczności i głupot. Często tracisz wątek, by już po chwili
pociągnąć go w zupełnie innym kierunku. Każdy rozdział przypomina pole bitwy.
Informacje kłócą się ze sobą, a ty nawet tego nie dostrzegasz. Nagłe wybuchy,
jakimi charakteryzują się bohaterki, spowodowane zostały pierdołami, więc od
razu rodzi się pytanie – dlaczego tak zareagowała? Irracjonalizm, to właśnie
króluje w zamieszczonym przez Ciebie tekście. Powinnaś dokładnie planować każdy
rozdział.
Spójność:
na razie nie mam zbyt wiele do powiedzenia, jako że ukazałaś trzy punkty
widzenia i przedstawiłaś trzy różne postacie na trzech krańcach świata. Wiem
jedno: rozdział „Out the line”, gdzie wracasz do Cath, jest odszczepiony od
poprzedniej notki z nią związanej. Wprowadzasz zupełnie nowy wątek i już się
gubię w Twoich zamiarach.
Dialogi:
przewidywalne. Stosujesz znane wyrażenia, szczędzisz bardziej zaawansowanego
słownictwa, a przebieg rozmów jest niemalże identyczny, co w wielu innych
historiach tego typu. Dając przykład: dziewczyny spotykają się w kawiarni,
mówią, co tam u nich, umawiają się na spotkanie, plotkują, po czym nagle jedna
z nich sypnęła się, że ma jakiś problem, ale próbuje to ukryć. Wydaje się
znajome? Jasne, że tak. Następnie: Cath po seksie z Derrickiem dostaje od niego
piękny prezent (bransoletkę), którego się nie spodziewała, i właśnie wtedy
wracają do rozmowy o charakterze swojego „związku” – przypominają o tym, że
jest bez zobowiązań, że Cath ma chłopaka, że Derrick powinien sobie kogoś
znaleźć. Facet natomiast mówi, że zależy mu tylko na Cath. Słodkie, ale
przereklamowane. Wypowiedziom bohaterów przydałoby się trochę naturalności,
choć nie jest jeszcze tak źle.
Styl
pisania: z tworzeniem klimatu sobie nie radzisz. Opowiadanie czyta się jak
tekst ze szkolnego podręcznika. Nie potrafisz budować napięcia ani wzbudzać w
czytelniku emocji. Czytałam bez większego zainteresowania, nie potrafiłam wejść
do umysłu bohaterki, mimo że zastosowałaś narrację pierwszoosobową. Uczucia
traktujesz po macoszemu, sama również nie wczuwasz się w swoje postacie,
wszystkie emocje są płytkie i słabo zarysowane. Jeśli bohaterka odczuwa żal,
piszesz, że odczuwa żal – ale nie potrafisz tego pokazać wystarczająco dobrze,
by czytelnik poczuł ten smutek, tę rozpacz, wewnętrzny ból. Na cierpienie
bohaterek patrzyłam ze znudzeniem, zamiast im współczuć. Były mi zupełnie obce,
obojętne; mogły zginąć któregoś dnia pod kołami autobusu, a ja tylko
wzruszyłabym ramionami. Twoje słownictwo jest bardzo okrojone i proste.
Stosujesz najbardziej znane zwroty i wyrażenia, posługujesz się prawie
wyłącznie nimi. Nie dodajesz niczego od siebie, a przemyślenia postaci nie
skłaniają do zastanowienia. Znów jedynie wodziłam wzrokiem po tekście,
odbierając przy tym wrażenie, że czytam szkolną notatkę z lekcji. Przydałoby
się więcej szczegółów i opisów – o tak, nad tymi musisz koniecznie popracować.
Na razie nie jesteś w stanie przemówić do czytelnika, zainteresować go. Styl
sam w sobie nie jest tragiczny, ale dobry również nie. Proste zdania z prostym
sensem odbierają mu uroku. Jest wiele zgrzytów i niedociągnięć, a także błędów
technicznych oraz gramatycznych. Usilnie starałam się znaleźć coś, co mogłabym
pochwalić, jednak niczego takiego nie widzę, przykro mi. Twój styl jest…
zwyczajny, przeciętny, niedoszlifowany. Musisz poprawić swój warsztat. Staraj
się pisać konkretniej (co w tym wypadku =/= mało szczegółowo!), aby czytelnik
nie musiał zachodzić w głowę, co też miałaś na myśli. Jasno przedstawiaj,
uszczegóławiaj, wyraźniej obrazuj swoją koncepcję. Na razie wszystko się
rozmywa.
Z
lektury nie wyniosłam pozytywnych wrażeń, jednak niczym mnie nie zdenerwowałaś.
Pośmiałam się jedynie przy czytaniu poszczególnych fragmentów (mimo że tekst
nie był rozrywkowy). Opowiadanie przeczytałam na spokojnie, z nutą ironii i
sarkazmu komentując je pod nosem, ale jak pisałam – nie jest tragicznie. Widać,
że Twoja przygoda z pisaniem dopiero się zaczęła, wielu rzeczy jeszcze się
nauczysz. Nie będę więc zgryźliwa.
Od
strony gramatycznej: bezsensownie stawiasz przecinki. Zacytuję: „Ciężkie
krople, słone łzy, płaczącego nieba” lub „Prawdopodobnie właśnie w tym
momencie, ktoś przychodził na świat”. Wygląda to, jakbyś miała dysleksję.
Stawiamy przecinek przed „kto” (nie zawsze), ale nigdy przed „ktoś”. Stawiamy
przecinki przed imiesłowami, ale nigdy w zdaniu „łzy płaczącego nieba”.
Wyrażenie „tylko i wyłącznie” jest pleonazmem, czyli masłem maślanym – i jest
niepoprawne. Albo „tylko”, albo „wyłącznie”. Następnie wtrącenia: „musiałam
sobie przypomnieć jakie wartości uznaję w życiu, i jak bardzo nie wierzę w
miłość” – przed „jakie” powinien znaleźć się przecinek, inaczej drugi znak interpunkcyjny
nie ma prawa bytu. Przecinki zazwyczaj stawiamy przed „jak”, chyba że dane
zdanie jest porównaniem. „podeszłam, uśmiechnięta od ucha do ucha.” – w tym
zdaniu nie powinno być przecinka. Podeszła jaka? uśmiechnięta; nie
musisz tego rozdzielać. Przecinki stawiamy między innymi przed „skąd”, „dokąd”,
„kiedy”, „jakim”. Błędy stylistyczne typu „udało mnie się ją odnaleźć” – mi
się. Przy określaniu rzeczowników liczby mnogiej piszemy „jakichś”, nie
„jakiś”. „Chyba że”, „mimo że”, „dlatego że” itp. NIE ROZDZIELA SIĘ
przecinkiem! Czasami piszemy „dlatego, że”, ale nie zawsze. Z powtórzeniami nie
masz większego problemu (pomijając fakt, że przez całe opowiadanie stosujesz te
same zwroty). Popracuj jednak nad płynnością zdań, a najlepiej zatrudnij betę. Tutaj
znajdziesz osoby, które chętnie Ci pomogą: Betowanie.
Bardzo
długo zastanawiałam się nad wyrokiem, rozważając wszystkie za i przeciw. W
efekcie doszłam do wniosku, że nie mam powodu, aby wystawiać Ci najniższą notę
(zarezerwowaną właściwie wyłącznie dla blogowych niewypałów), zatem wyrok
końcowy to Odroczenie – tj. dwója. Życzę Ci powodzenia w dalszym
doskonaleniu warsztatu, trzymam kciuki!
Idariale ściągnęła usta, zerkając znad kartek na wyraźnie spiętą więźniarkę. Przez chwilę skrobała coś na karcie wniosku, a gdy odłożyła długopis na mahoniowy blat, jej mina nie wróżyła niczego dobrego. Porozumiewawczym spojrzeniem obdarzyła siedzącą naprzeciw niej Cath, po czym przybiła czarną pieczątkę. Podsunęła kartę pod oczy dziewczyny.
- Przykro mi - powiedziała. - Nie tym razem, ale wciąż istnieje szansa. Masz prawo zgłosić się po upływie trzech miesięcy, lecz ani dnia wcześniej. - To mówiąc wzrokiem odprowadzała już smętną sylwetkę do drzwi. Minęło ledwie kilka sekund, a ponownie została sama. Powstrzymała westchnięcie i wróciła do własnych spraw. - Szkoda - mruknęła jeszcze.
Forumu dziękuje za pozdrowienia. Forumu... No dobra, nie Forumu, ja konkretnie, również ma parę uwag:
OdpowiedzUsuńCytat:
„eteryczna blondynka” – ogranicz tego typu epitety, ponieważ sprawiasz, że tekst nabiera zbędnej wzniosłości. Nie krystalizuj, szczególnie wyglądu bohaterów (charakterów również).
Tu zgłupiałam. Dlaczego ma nie krystalizować? A może... A może chodziło o idealizowanie?
Cytat:
„wieść o jej wypadku na skuterze rozniosła się szerokim echem” – Jezus Maria, od kiedy echo jest szerokie albo wąskie? Poza tym poniosło się echem.
Eeee... Ale roznieść się szerokim echem przecież się używa... Czy to ja coś mylę? Nie, sprawdzone, to poprawny frazeologizm
Cytat:
„rzuciłam bez zastanowienia, uśmiechając się tajemniczo i w tak zwanym międzyczasie, odpisując Lizzy na smsa” – bez zastanowienia to Ty konstruujesz zdania. „uśmiechając się” – samo to wskazuje, iż uśmiechnęła się podczas wypowiadania słów. I nie ma czegoś takiego jak „międzyczas” (tylko w sporcie, konkretniej w biegach), więc wyrażenie „w tak zwanym [tym – rodzaj męski] międzyczasie” jest absolutnie błędne w zacytowanym zdaniu.
No chyba nie. Międzyczas jest przeca w użyciu w takim znaczeniu, w jakim użyła go autorka opka!Tu znów szybkie sprawdzenie - językoznawcy woleliby, żeby go nie używać, ale istnienia w języku potocznym odmówić mu nie można. A opko jest, jak widzę, pisane językiem potocznym.
Cytat:
Wszystkie Twoje bohaterki umawiają się na spotkania w kawiarniach. Ach, świat jest taki mały i ograniczony, że nie ma dokąd chodzić…
No ale... ale... Co w tym złego? Ja też ze znajomymi głównie umawiam się w barach i kawiarniach. Ja rozumiem, że w nadmiarze może być to całkiem rzygliwe, ale żeby co chwila pisać o tym samym?
Cytat:
„odsuwając się od drzwi, aby zrobić jej przejście” – Tak.
Może ja jestem jakaś dziwna, ale niech ktoś mi palcem wskaże, co w tym zdaniu jest nie tak, że trzeba je było wypisać. Moim zdaniem jest jak najbardziej poprawne. A komentarze w stylu "tak" ani nie są pomocne, ani specjalnie uprzejme.
Cytat:
„Zima stała się wiosną, a w moim sercu zakwitły stokrotki.” - Tak.
No... tego... To zwykła metafora jest, może trochę kiczowata, ale i tak: czego tu się czepiać? Jeszcze tak bez sensu, kwitując to samym "tak"? Jeśli coś ci w tym nie leży, to o tym napisz, bo ja wiem, zaproponuj alternatywę albo coś?
Cytat:
„Kompletnie nie wiem na jakiej zasadzie ona jest ze mną spokrewniona” – no wiesz, pszczółki, ptaszki… te sprawy. „no ale zapewne nigdy się do końca tego nie dowiem.” – biedne, nieuświadomione dziecko.
No na mój rozum to tu kompletnie nie chodzi o rozmnażanie, a skomplikowane relacje rodzinne (chociaż powtarzam - nie znam opka). To znowu jest czepianie się na siłę.
Cytat:
Ashley dzwoni do fryzjera i umawia dwie dziewczyny na nakładanie farby oraz zmianę fryzury – na popołudnie?! W Anglii?! Jak u nas się tydzień czeka albo i dłużej.
Czy to jest rzeczywiście taka mission impossible, że trzeba to wypunktować? Jak rozumiem, w całej Anglii jest tylko kilka salonów fryzjerskich czy co?
Podsumowanie jest za to całkiem w porządku, tu pochwalam.
Kłaniam się,
Broz-Tito
O, Broz, akurat Twój komentarz mnie zaskoczył. Dzięki za wszystkie uwagi. Nieścisłości poprawię kole 15, obecnie korzystam z telefonu. Pozwól, że wypunktuję (będzie mi łatwiej):
Usuń1. Chodziło właśnie o idealizowanie. Kiedyś zdecydowanie nadużywałam patosu i mówiono mi, że "krystalizuję". (Hm, dopóki nie zwróciłaś mi uwagi, nie patrzyłam na to słowo z biologiczno-chemicznego punktu widzenia).
2. Faktycznie, przepraszam, pomyłka.
3. Źle mnie zrozumiałaś. Autorka napisała, że jej bohaterka wykonała jakąś czynność uśmiechając się, więc dodawanie "w międzyczasie" było zbędne, bo oczywistym jest, że robi coś i uśmiecha się jednocześnie (na podstawie zdania). Natomiast "tak zwanym" również jest zbędne, ponieważ wszyscy wiedzą, o co chodzi. Co zaś się tyczy samego słowa (w tym znaczeniu sportowym) - tak mi podała bodajże Wikipedia, ale nie ma sprawy, również poprawię :)
4. Nie chodzi o to, że nie mogą, ale autorka stworzyła trzy historie, w każdej występują dwie przyjaciółki i zawsze spotykają się w kawiarence na kawie i ciastku. Krótko mówiąc, było tego typu scen aż do porzygu.
5. Przyznam, że już nie pamiętam, o co mi chodziło. Coś tu nie pasowało, ale skopiowałam tylko fragment i już nie wiem, damn. Usunę.
6. Metafora - okej. Ale, kurczę, to był opis sceny, gdzie dziewczyna zaczynała nowe życie po rozstaniu z facetem i... nie zdzierżyłam. Można było napisać to inaczej.
(dalszy ciąg nastąpi, gdy wsiądę do pociągu)
7. Z tym "spokrewnieniem" rzecz ma się następująco: dziewczyna narzeka sobie na siostrę i rzuca tekst o spokrewnieniu (cytat w ocenie). Ów tekst brzmiał niedojrzale w ustach potencjalnie dojrzałej osoby (zwłaszcza że bohaterka mówiła/myślała to z pełną powagą), co skłoniło mnie do sarkastycznego komentarza.
Usuń8. Owszem, to akurat byłoby trudne, ponieważ obie panie należały do bogatej elity i umówiły się do ulubionego stylisty jednej z nich (zakładam,, że stylista musiał być sławny i oblegany, skoro wkradł się w łaski dziewczyny, która może mieć wszystko). Wnioskuję więc, że umówienie się na bardzo długą wizytę na popołudnie tego samego dnia byłoby niemalże niemożliwe. Cały zabieg odbiegał od realizmu, by sprostać wymaganiom opowiadania, co nie jest dobrym zabiegiem.
Cieszę się, że ocena nie jest zła, ponieważ cały czas miałam wrażenie, że mogłam postarać się bardziej ._.'
Pozdrawiam!
Punkty 6., 7. i 8. - aha, teraz rozumiem, no to spoko. Możesz to dopisać do tej oceny, bo nie wiem, czy autorka opka będzie wiedziała, o co ci tu chodziło. Zawszeć to więcej niż "tak", prawda? :D
Usuń1. Tak całkiem ogólnie, to co złego jest w idealizowaniu, bo nie bardzo rozumiem?
Usuń4. Skoro powstało jak na razie jedynie kilka postów, gdzie chyba tylko historia Cath doczekała się więcej, niż jednego, to ja tu żadnego nadmiaru spotkań w kawiarni nie widzę ;P. A nawet jeśli bym całą tą część historii opowiedziała jako spotkania w kawiarni, to też nie widzę w tym błędu.
6. Scena scenie nierówna. Hanka nie jest poważna, ani tym bardziej dojrzała. Ona jest narratorem, więc nie widzę w tym nic złego, a jeśli ktoś odbiera to jako kiczowatą metaforę, to dobrze - tak miało być!
7. Hahaha, Boże Hanka już taka jest. To samo, co punkt 6 ;D.
8. Dla mnie to jest akurat całkiem realne, bo pieniądze są przepustką właściwie wszędzie. Może w przyszłości podeprę to jakoś w fabule czymś. Np. jakiś stopień pokrewieństwa z Ash nadam ^^
1. Chodzi o patos. Zerknij do słownika/encyklopedii/google (nie, to nie jest pojazd, to autentyczna sugestia, ponieważ na temat patosu jest trochę dużo). Hm, gdzieś był taki ciekawy artykuł jednego z lepszych polskich autorów...
Usuń4. Rozłazi się właśnie o to, że opublikowałaś zaledwie pięć postów, gdzie naćkałaś spotkań w kawiarniach. Za mało tekstu, za dużo powtarzających się motywów.
6. Jak uważasz.
8. Pieniądze są przepustką właściwie wszędzie - a nie wzięłaś pod uwagę, że nie tylko te dziewczyny posiadają wspomniane pieniądze?
Tak. to zastrzeżony znak towarowy.
OdpowiedzUsuńOch, och, same sławy komentują moją ocenkę! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! QuQ
UsuńOMG, kogo Wy przyjęłyście na stażystkę?...
OdpowiedzUsuńZdziwisz się, ale ocena próbna wyszła nad wyraz dobrze (lepiej niż większość ostatnich). I nie jest to wyłącznie moje zdanie, lecz także Nearyh, która sama pisze świetne oceny i jest genialną betą.
UsuńChoć nie Ty pierwsza tak reagujesz, naprawdę xD
Ocena świetna, jak zwykle. Dużo krytykujesz, ale z jednej strony to dobrze. Dajesz tym mocnego kopa oskarżonemu. :]
OdpowiedzUsuńA tak zbaczając z tematu oceny, to widzę, że z Gaola ludzie odchodzą i przychodzą. Ubolewam nad odejściem Wanilii, Niewidzialnej i Wadery. W ogóle ubolewam nad wszystkimi odejściami! Oh God, why?!
Jesteście świetną ocenialnią i nie ukrywam, że byłoby głupio gdybyście upadli. Czemu oczywiście z całego serca jestem przeciwna!
Cieszę się, Idariale, że podtrzymujesz tego bloga. Udzielasz się najbardziej (tak właśnie, spinać poślady i ją przebić!), ale niestety sama tej ocenialni nie utrzymasz, dlatego apeluję tutaj do całej reszty ekipy więziennej - gdzie są wasze oceny, do cholery?! xD
Pozdrawiam. ;]
Świetna to może nie, umówmy się, że ocena jest "okej".
UsuńOjej, to bardzo miłe, że tak o nas myślisz. I podbudowujące :) Upaść to na pewno prędko nie upadniemy (już o to zadbam, jakoś się udaje od kilku miesięcy), ale przydałoby się więcej rąk do pomocy, bo rzeczywiście strona ocenialni świeci pustkami.
Dzięki za komentarz ;)
Pozdrawiam również!
Co zaś się tyczy oceny:
OdpowiedzUsuń1. Zawsze mnie śmieszy ten utarty schemat blogowy. Kuszenie i romans, to od razu nuda, nuda, nuda i do kosza. A miłość to chyba jedyny temat, który zawsze będzie się sprzedawał, taka prawda. Bardzo się cieszę, że nie lubisz rapu, naprawdę. A co do cytatu, to uważam, że cudzysłów w tym wypadku w zupełności wystarcza. Co do pytania: to wiesz, że trochę trudno? Belka ma to do siebie, że ilość znaków jest ograniczona.
2. Ja mam jakieś boczne linki?
3. Unfaithful jest po angielsku -.- Po walijsku może też, ale nie wiem teraz, z którego ostatecznie zapożyczony. I jaki brak konsekwencji? Rozdziały, które dzieją się w anglojęzycznych krajach mają tytuły angielskie, a w Polsce - polskie.
4. "Facet ledwie zaczął ją [Cath] dotykać (pomijając najbardziej erogenne miejsca), a ona już mdleje z rozkoszy – dodając fakt, że od dwóch lat ze sobą sypiają. W jakim świecie żyjesz? Trzeba również wspomnieć, że Derrick jest mistrzem w błyskawicznym pozbywaniu się ubrań. W ułamku sekundy zrzucił spodnie i bokserki. " - Ja? W realnym świecie ^^ A Ty? Zazwyczaj nie piszę o czymś, czego nie czuję, albo nie robiłam :P.
5. "„mądry Anglik po szkodzie” – poprawna wersja tego powiedzenia dotyczy Polaka, a wątpię, żeby Angielka ją znała i dostosowywała do własnych realiów.
Odnoszę wrażenie, że każda z Twoich bohaterek ma ponadprzeciętną liczbę adoratorów." - Takie pół żartem, pół serio miało być :D. To chyba Cathy sprawka, a ona zna trochę polską kulturę - to wszystko wina tego, że tak się w wakacje zacięłam i mnóstwo wątków niedorobionych ;D. Jak ponadprzeciętną? Dwóch na głowę, to za dużo?
6. "„a pętla się zamknęła” – pętla to nie szafa, nie da się jej zamknąć. Można ją zacisnąć. Mówi się o zamykającym się kole, mając na myśli coś nie do odwrócenia." - Z tego co wiem to się tak mówi, spotkałam się z takim stwierdzeniem.
7. "„Najpierw coś robiła, a dopiero później myślała nad konsekwencjami swoich wyborów.” – wydaje mi się, że główna bohaterka to straszna hipokrytka, #alecojatamwiem." - Bingo. Cathy jest hipokrytką. Czyli, że co, postacie w opowiadaniu nie mogą być hipokrytami?
8. "Cath puszcza oczko do „przystojnego kelnera”, kiedy jej najlepsza przyjaciółka, Ashley, właśnie oświadcza, iż rozstała się ze swoim chłopakiem, przy czym Cath dobrze wie, jak bardzo dziewczyna to przeżyła.
Według Ciebie „postępowanie z klasą” to wyzywanie, rzucanie mięsem, klęcie? Ciekawy światopogląd.
Twoje bohaterki to bogate, atrakcyjne kobiety, które radzą sobie ze wszystkim i w każdej sytuacji. Wiesz, kim mi to pachnie? Imię zaczyna się na literę M." - Takie miały być. W czym problem? Imię na literę M? Oświeć mnie.
9. "Z rozdziału możemy dowiedzieć się, że Cath ma prysznic w pokoju oraz że nosi sukienkę w sercu. Dowiadujemy się również, że przy wyrażeniu „zakładałam” słowo „kolczyk” odmienia się przez Dopełniacz.
Powrót ojca dziewczyny dzień wcześniej – żeby zrobić córce niespodziankę – był niesamowicie przewidywalny i oklepany. Jak na razie wszystko toczy się według utartego schematu, nie pojawił się jeszcze choćby cień oryginalności." - Przejrzę i poprawię, co trzeba. Akurat powrót jej ojca wcześniej jest kluczowy dla tej dla tej historii. Ale nie wiem co w tym oklepanego tak naprawdę.
10. "„dorabiałam w ten sposób do swojego skromnego kieszonkowego” – skromne kieszonkowe, a ciuchów to ma tyle, że zapchałaby cztery szafy. A może nawet i pięć… Ach, nie, stop! To już zupełnie o innej bohaterce, dobrze wiedzieć! Jak miło, że uświadomiłaś o tym czytelnika dopiero po paruset słowach. Bohaterki zlewają się ze sobą, w żaden sposób nie ułatwiasz czytelnikowi ich rozróżniania." - Wydaje mi się, że każdy rozdział ma odpowiednią etykietkę. Co jeszcze powinnam według Ciebie zrobić? Słowo wstępu od autora?
11. "„rzuciłam bez zastanowienia, uśmiechając się tajemniczo i w tak zwanym międzyczasie, odpisując Lizzy na smsa” – bez zastanowienia to Ty konstruujesz zdania. „uśmiechając się” – samo to wskazuje, iż uśmiechnęła się podczas wypowiadania słów." - Ale ja nie rozumiem w czym rzecz jednak, tam nie ma powtórzenia, co do uśmiechania się nigdzie. Jest tylko w tym, konkretnym zdaniu.
Usuń12. "„mogłabyś wreszcie zapomnieć o przyszłości i zaprzyjaźnić się z nią” – zaprzyjaźnić… z przeszłością?" - Przykro mi, ale nie widzę w tym zdaniu błędu.
13. "Wciąż wszystko jest cholernie schematyczne. Czekam i czekam, aż coś się wydarzy, ale Ty wolisz opisywać nudny dzień Jenny, jakby miało znaczenie, czy umyje zęby we wtorek, czy też zamiast tego klapnie na kanapie i w dresach będzie oglądała Hannah Montanę. Zlituj się, usnąć można. Rozdział dotyczył spotkania Jenny z przyjaciółką. Najprawdopodobniej chciałaś stworzyć tło dla sceny, kiedy to Lizzy podejrzanie mówi, że nic się nie dzieje, ale mimo to Jenny widzi, iż jej psiapsiółka kłamie. Szkoda tylko, że „naprawdę nic się nie dzieje” to ostatnia linijka całego szalenie nudnego rozdziału o niczym. Chryste, kto chce czytać o kroplach wody majestatycznie spływających po ciele bohaterki? Albo o tym, jak Jen wyprowadza psy. Przypadkowe spotkanie z przyjacielem również niczego nie wnosi, kompletnie." - Aha, czyli w życiu mogę robić nudne rzeczy, ale w opowiadaniach, to już trzeba tworzyć science fiction i podbój obcej galaktyki, żeby coś się działo.
14. "Dziewczyna rozpacza, zalana krwią i łzami, ale kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, od razu pędzi na złamanie karku, by je otworzyć. Kiedy widzi Patrycję, traci wszelkie negatywne emocje (o ile w ogóle jakieś posiadała, na razie wszystko wygląda tandetnie), ze stoickim spokojem mówiąc „po prostu mnie zostawił”, choć jeszcze chwilę wcześniej mało nie umarła z rozpaczy." - Mhm, Hanka jest infantylna trochę, poza tym to całkiem możliwe w przypływie adrenaliny, czy jak to nazwać poprawnie - w sumie nie wiem. Nic w tym nadzwyczajnego nie widzę, z doświadczenia wiem, że czasami jest tak, że po rozstaniu dziewczyna najpierw tonie we łzach, a potem ma istną huśtawkę, a jak przyjdzie przyjaciółka, to potrafią nawet umierać ze śmiechu, bo jakaś dziwna siła w nią wstępuje. Mam pisać tylko tak, aby było poprawnie politycznie, czy co?
15. Co stoicki spokój ma do Twojego jasnowidztwa?
16. "„A kiedy tylko zamknęły się za nią od razu skierowałam kroki w stronę sypialni. Byłam skonana. Marzyłam teraz jedynie o tym, aby ten dzień wreszcie się skończył.” – zapomniała zetrzeć krwi z podłogi, mebli (czyli zewsząd, gdzie nakapała) i z samej siebie." - A czy gdzieś jest napisane, że jej pokazała ociekającą krwią rękę?
17. "Jedyną ciekawą sceną była ta pierwsza, gdzie Cath włamuje się do sejfu (zapewne ojca?) i odkrywa jakiś dokument o tym, że ktoś tam żyje (zapewne jej matka?). Tyle że ów fragment potraktowałaś po macoszemu, ucinając najistotniejsze szczegóły i kompletnie pozbawiając go sensu. To tylko bełkot, który niby coś znaczy, ale nie można się niczego z niego dowiedzieć." - To miał być bełkot. Niektóre zdania celowo zostały pozbawione sensu, no to mi jak widać zawsze wychodzi :P
18. "Cała reszta to kontynuacja „Mody na Sukces”, tylko w o wiele nudniejszej wersji. Liczyłam na to, że przez pięć postów wydarzy się choć jedna ciekawa rzecz. Nie wydarzyło się kompletnie nic, a czytanie o spotkaniach w kafejkach przyprawia mnie o mdłości i skurcze żołądka." - Tak naprawdę to ja bym tego nie liczyła jako pięć postów, bo dwie historie mają jedynie wprowadzenie tak naprawdę.
19. Pomysł: To nie do końca tak, po prostu nie zdążyłam napisać co istotniejszych rzeczy. Myślałam, że wakacje inaczej mi się ułożą, ale wyszło jak wyszło.
Usuń20. "Akcja: Wszystko podajesz na tacy, niczego nie zachowując w tajemnicy." - Tak naprawdę wszystko, co istotne zachowałam jeszcze w tajemnicy, dlatego taki bajzel w tym panuje, nie sądziłam, że się tak szybko wyrobisz z oceną ^^.
21. Fabuła: Cath jest hipokrytką, ale na pewno nie pozbawioną wszelkich uczuć i to nie tak, że nie boi się, że prawda wyjdzie na jaw. I różnicowanie nie opiera się na dochodach postaci.
22. "Historia Hanny rozgrywa się we Wrocławiu – dlaczego nie opiszesz co ciekawszych miejsc? Wrocław to przecież takie piękne miasto, przy czym nie trudno je zobrazować (zakładam, że większość Polaków chociaż raz tam była, a jeśli nie – żyjemy w Polsce, no ludzie, nie trudno znaleźć odpowiednie informacje. Ba! Możemy obejrzeć sobie Wrocław chociażby dzięki przestrzennej mapie Google, pospacerować po zabytkowych uliczkach…)." - Wrocław nie jest piękny ;D. Nie ma problemu, wybiorę się na wycieczkę, Google Maps mi niepotrzebne :P.
23. Indywidualizm miał wypływać z czegoś, czego nie zdążyłam zrobić, także tego.
24. Bohaterowie: Tak wiem, z niektórymi rzeczami się nie wyrobiłam. Ciężko wszystkie cechy charakteru upchnąć w jednej notce - mnie się tak przynajmniej wydaje.
25. Akurat Hanka miała zachowywać się nielogicznie, przynajmniej według twierdzeń większości ludzi, ale nad resztą oczywiście popracuję, bo wiem, że muszę. Tak jak wspominałam - nie jest mi obce tego typu zachowanie.
26. Emocje w sumie miały być sztuczne, ale muszę popracować dokładniej nad tą koncepcją.
27. Przecinki to moje przekleństwo - przyznaję się.
Podsumowując: Dziękuję za ocenę, jednak nie spodziewałam się, że pójdziesz nie według kolejki. Poza tym to był trochę false start z mojej strony, ale nie miałam pojęcia (zgłaszając się), że stanę nagle z fabułą jeszcze w powijakach i dostaniesz właściwie zarys, zarysu fabuły, bo to tak naprawdę jak opowiadanie z jednym rozdziałem (tylko u Cath było więcej, niż jedna notka).
Pozdrawiam!
Adekwatnie do Twoich komentarzy:
Usuń1. Sądzę, że słowo "Paktofonika" zmieściłoby się na tej nieszczęsnej belce, a jeśli nie - należałoby umieścić informację gdzie indziej. I nie, sam cudzysłów nie wystarcza nigdy, jeśli nawet nie wspominasz o autorze cytowanego tekstu. Tak jest poprawnie literacko.
2. Pokaż mi fragment oceny, gdzie piszę, iż posiadasz "boczne linki".
3. Idąc Twoim tokiem rozumowania - czy zatem rozdziały, gdzie akcja toczy się w Anglii, powinny być napisane po angielsku?
4. Zazwyczaj nie piszesz o rzeczach, których nie robiłaś - więc jeśli nie masz o czymś pojęcia, to albo o tym nie pisz, albo skompletuj potrzebne informacje. A jeśli masz pojęcie - czemu, do diabła, nie przelewasz tego na klawiaturę?
5. To są właśnie luki w opowiadaniu, błędy logiczne, o których mówiłam. A co zaś się tyczy Cath - przyczepiłam się raczej do jej atrakcyjności (że taka och, ach, że mogłaby mieć każdego. Aż się w głowie kręci).
6. Tak, ja też sądziłam, że wyrażenie "żyw się na mnie" jest poprawne, bo ciągle słyszę to u ludzi. A nie jest.
7. Jasne, że mogą.
8. Imię na M to Mary. Damn, mogłam również dorzucić pierwszą literę nazwiska - S jak Sue.
9. Oklepany jest motyw zbyt wcześnie wracających rodziców, kiedy ich kochane dziecko właśnie zamierzało się przespać ze swoją drugą połówką itp. Wytłumaczenie zawsze brzmi: rodzic chciał jemu/jej zrobić niespodziankę.
10. Przepraszam... CO? Oznaczasz posty etykietami i sądzisz, że to wystarczy? Nie na tym polega pisanie! Dobry pisarz to taki, który potrafi między innymi dobrze prowadzić narrację (bez użycia żadnych dziwacznych pomocy). Czy w powieści też umieściłabyś "etykiety"?
Załamałam się.
11. Jeśli piszesz, że bohaterka robiła coś uśmiechając się, to wiadomo, iż wykonywała obie czynności jednocześnie, a zatem dodawanie "w międzyczasie" jest zbędne, ponieważ wychodzi masło maślane.
12. Zdanie jest niepoprawne, ponieważ źle skonstruowałaś wtrącenie i właśnie z tego powodu słowa tracą na logice.
13. Dlatego właśnie powiedziałam, że "Noc grzechu" przypomina pamiętnik w stylu "wstałam, umyłam zęby, zjadłam śniadanie, wyszłam z domu". Owszem, opowiadanie może być spokojne - O ILE te spokojne wydarzenia mają jakiś sens i do czegokolwiek prowadzą. Tu nie chodzi o to, czy bohaterowie ryzykują życiem każdego dnia, czy też nie, ale o to, że produkujesz praktycznie same zbędne sceny. Popiszesz dłużej to zauważysz, że żeby tekst nabrał dynamiki, a czytelnik nie usnął, musisz usuwać wszelkie zapychacze.
14. Okej, zgodzę się, że tak może się wydarzyć, ale to nie działa w przypadku rozpaczy tak głębokiej, że człowiekowi odechciewa się żyć lub krzywdzi się. Czy kiedyś się cięłaś? Bo po zadawaniu sobie ran człowiek ma dość wszystkiego, dość życia, dość ludzi, chce zostać sam - szczególnie, gdy spotykają go tragiczne zdarzenia. Poza tym - jeśli jakaś reakcja była spowodowana zagubieniem, zdezorientowaniem, adrenaliną, powinnaś to zaznaczyć w tekście, a nie najzwyczajniej w świecie olać na zasadzie "przecież się domyślą".
Usuń15. Tylko to, iż go przewidziałam. Konkretniej - linijkę/kilka linijek wcześniej napisałam, że Hanka ze stoickim spokojem rozmawia z przyjaciółką
16. Czyli krew nagle wyparowała, cudownie. Odpowiadając na zadane przez Ciebie pytanie również pytaniem: a czy ja gdzieś napisałam, że pokazała przyjaciółce rękę oblaną krwią?
17. Nie każdy bajzel można określić mianem nieładu artystycznego.
18. W porządku, jestem w stanie to zrozumieć.
19. Również rozumiem.
20. Zatem nie dałaś żadnych wskazówek do tych "tajemnic", żeby czytelnik mógł się zainteresować. Rzucasz okruszek ciastka, by po pewnym czasie odłamać większy kawałek, a w efekcie poczęstować czytelnika całym ciastkiem. Ot i wsio. To dobra metoda na drażnienie się z czytającymi.
21. Zatem zbyt mało informacji oraz szczegółów podajesz (co zresztą uwzględniłam w ocenie).
22. Jak kto uważa.
23. To łączy się z moim komentarzem, co do pomysłu oraz fabuły.
24. No właśnie chodzi o to, żebyś nie upychała wszystkich cech w jednej notce, tylko pokazywała je za pomocą zachowań postaci oraz ich przemyśleń (nacisk). Posługujesz się narracją pierwszoosobową, więc spokojnie dałabyś radę to nadrobić. Choć z drugiej strony - piszesz bardzo krótkie posty i w ten sposób zawężasz swoje pole do popisu.
25. Nic nie mam do powiedzenia, wszystko na ten temat umieściłam już w ocenie. Cieszę się jedynie, iż bierzesz pod uwagę zmiany oraz poprawki.
26. Sztuczne emocje bohaterów - w porządku, ale zrób to tak, żeby czytelnik nie pomyślał "ona nie potrafi opisywać emocji", lecz żeby wiedział, iż robisz to celowo. Mówiąc szczerze, jest to trudna sztuka.
27. Tu też nie mam nic do dodania.
Zabrałam się za ocenę Twojego bloga bez kolejki, ponieważ nie napisałaś niczego od maja (nie spodziewałam się więc, że dodasz coś w najbliższym czasie). Zakładałam nawet, że bloga porzuciłaś.
Pozdrawiam również!
4. To była sugestia, co do tego, że nie widzę w tej scenie niczego, co nie mogło mieć miejsca. A strefy erogenne są tak naprawdę umowne. Wybacz, ale dla mnie nie ma czegoś takiego - każda kobieta ma inaczej.
Usuń8. Nie wiem co Mary Sue ma do bogactwa.
9. Nie, to akurat nie było użyte w tym celu, bo i tak na niczym by ich nie zastał. To raczej kwestia, że ona nie miała ochoty go widzieć, a akurat to zaznaczyłam w tekście.
10. To już było pół żartem, pół serio, bo kompletnie nie wiem o co Ci chodzi. Narrację na trzecioosobową powinnam zmienić, czy jak to zaakcentować według Ciebie, bo naprawdę nie wiem?
14. Możliwe, zapewniam Cię.
16. Czyli musiała pociąć się tego samego dnia?
17. To miał być na pewno bajzel, a czy artystyczny nie wiem. I w sumie tylko w tym punkcie, reszta niezamierzona.
20. Nie widziałam jeszcze opowiadania, które po pierwszym rozdziale miałoby rozwiniętą akcję i fabułę.
21. Nie doszłam do tego jeszcze.
Rozumiem doskonale, wiem przecież, że to moja wina, nie Twoja ;). W pewnych kwestiach mamy inne spojrzenie z tego co widzę - chociażby realizm pewnych wydarzeń, ale ogólnie masz rację. Wiem, że muszę popracować nad pewnymi rzeczami.
Jeszcze raz dziękuję ;)